W ostatnim numerze "Dziennika Arcypolskiego" z Czikago w rubryce
"Nasze polonijne objawienia" czytamy o...Odrzańskim.
Razu pewnego obudził się Światosław i postanowił pójść do pracy.
Właśnie tak sobie postanawiał, gdy usłyszał, jak jego małżonka mamrocze
przez sen - "Majkel, Majkel". Nie zrażony tym wcale Pan Odrzański poszedł
do łazienki. Tu niespodziewanie zastał 12-letnią córeczkę Manuelę, siedzącą
na brzegu wanny i czytającą "Dziennik snów" Swedenborga. Nie zrażony i tym
Światosław wypchnął paskudnego dzieciaka i przystąpił do oględzin. Twarz
w lustrze była taka jak zawsze i Odrzański zdążył był się już do niej
przyzwyczaić. Zaczesał włoski na łysawą czaszkę i pomyślał ze smutkiem -
"Ogolić by się należało, co Światek?"
"Odrzański, Odrzański" - usłyszał z góry. Spojrzał i zobaczył jakiegoś
faceta w długiej, krochmalonej koszuli nocnej unoszącego się w powietrzu.
"O co szanownemu panu się rozchodzi?" - zapytał, jak zwykle trzeźwo
niespeszony Odrzański.
"Odrzański, święty Cyprian do ciebie mówi, na kolana głupcze!"
I padł na kolana Pan Odrzański.
Święty obtarł pot z czoła, bo się trochę zdenerwował zachowaniem Światosława
i przystąpił do referowania sprawy.
"Odrzasiu, tyś człek prosty, ze zdrowym kośćcem moralnym. My, tam na górze
przyglądamy się tobie już od dłuższego czasu".
"Czasu, czasu" - zapiszczały aniołki, co to się naraz zmaterializowały
w ciasnej (ale własnej) łazience Światosława. "Cicho mnie tu, jeszcze nie
teraz" - skrzyczał aniołki święty Cyprian. "Ojej" - podrapał się największy
aniołek po łepetynie - "cóś się nam omyliło".
W całym zamieszaniu Odrzański (na kolanach) przyglądał się sceptycznie lekko
przybrudzonym koszulinom aniołków, o ich gołych stopach lepiej nie mówić.
"Tak więc słuchaj Odrzasiu, wiesz ty pewnie, że najstarsza córka Kościoła
Francyja pogrąża się w rozpuście i korupcji". "Korupcji, korupcji" -
niepewnie zaśpiewał wysoki aniołek.
"Światosławie, do ciebie należy Misja Wyzwolenie Francyji. Świateczku, w
Orleanie cię czekają" - zaperlił się wzruszeniem głos św. Cypriana. Dał
znak aniołkom - "Teraz!".
"W Orleanie, Orleanie" - rozradowały się aniołki trzepocząc entuzjastycznie
skrzydełkami. I padł po raz wtóry na kolana Odrzański.
Zadowolony z uroczystego (i udanego) prologu, święty otworzył wielką walizę.
"Światosławie, oto miecz wykuty przez Serafina Michała" -
z dumą prezentował towar najlepszego sortu.
"Michała, Michała" - powtarzały zachwycone aniołki.
"Oto zbroja wysadzana diamentami i węglikami wolframu"
"Wolframu, wolframu" - mdlały niemal aniołki.
"Oto koń magiczny, skrzydlaty, on cię zawiezie wprost do Orleanu"
Koń cudowny zarżał z ochotą, a Odrzański pomyślał resztką sił -
"Oj, żeby on mi tu kupy nie zrobił, żona mi łeb urwie"
"Odrzański, pójdź dziecię niewinne" - zaszlochał święty.
I padł po raz trzeci Odrzański na kolana!
"A cewka..." - wyrwało się nagle Panu Odrzańskiemu.
"Jaka cewka, czyś zgłupiał Odrzański" - wszystkie Chóry Anielskie,
Cyprian święty i nawet koń skrzydlaty popatrzyli ze zgrozą
na Światosława.
"W robocie mam cewkę do odetkania" - przytomnie odparł Odrzański.
"Jak nie odetkam, to całkiem to pierniczone Czikago potop zaleje".
Na to wstał Pan Odrzański z kolan, otrzepał
poły szlafrooka (wersja amerykańska - czytaj przez - u)
i rzekł - "Ano tak, a umita wy przetkać cewkę trójdzielną...
no, umita...?"
"Nie umim" - zgłupiałe chóry anielskie zapomniały języka w gębie.
"No, no" - tryumfalnie spoglądał Odrzański po zgnębionych aniołkach.
Spojrzał na zegarek. "Kurna, późno jest. No, a teraz wypad mnie stąd
aniołki jedne, ale juu..."
Złapał pierwszego z brzegu aniołka i strzelił
mu blachę. Pośród istot niebiańskich wybuchła panika, posypało się pierze.
"Dobra, dobra, łobuzie ty jeden" - narzekały aniołki przepychając się
i gniotąc w łazienkowym lufciku. Niektórym wyglądały spod koszulin
małe, merdające płochliwie ogonki*.
"A i tego konia zabierać, jeszcze mi obesra dorobek życia całego"
- darł się Odrzański wniebogłosy. Po chwili ostatni aniołek przepchnął
się przez wąski lufcik, a Odrzański pomyślał -"Kurna, i tyle mam z tego,
że się nie ogoliłem"
I tyle.
*tym, których oburzają ogonki, jakimi merdały aniołki, wyjaśniam, że cykl "Odrzańskiego Światosława przypadki" prezentuje spotkania Odrzańskiego z metafizyką, ale jest ona poniekąd kreacją samego Światosława. Pan Odrzański postrzega metafizykę na swoją miarę. Rzekłbym nawet: jaki Odrzański, taka metafizyka.