W ostatnim numerze "Dziennika Arcypolskiego" z Czikago w rubryce
"Nasze polonijne sawoar-wiwre" czytamy ...Odrzańskiego.
Tym razem Pan Światosław czerpie pełna garścią z głębokiego skarbca
swej życiowej mądrości (tak w oryginale!) i doradza nieszczęsnym
obywatelom piszącym do "Dziennika..." w sprawach dobrego
wychowania. Na pierwszy ogień idzie Pan Wiesław Kopytko z
niezapomnianego Grinpojtu, Pan Wiesław pyta o rozpowszechniony w
kręgach polonijnych zwyczaj picia herbaty bez wyjmowania łyżeczki.
Pan Wiesław pyta, jak w takim wypadku zapobiec bólu oka.
Nic prostszego, odpowiada Pan Odrzański, wystarczy bowiem włożyć
na czas picia okulary na nos, co daje podwójny efekt. Oczy nie bolą, a i
można poczytać przy okazji ulubiony "Dziennik Arcypolski", tak czyni
zawsze sam Pan Odrzański.
Pan Czesław Mysikrólik z Toronto zwierza się, iż od dziecka był "taki
bardziej delikantny", a z twarzy podobny jest do Beaty Tyszkiewicz.
Podejrzewa nawet porwanie za młodu przez Cyganów, ale nikt mu wierzyć nie
chce.
Pan Światosław odpisuje: "I ja się nie dziwię, że nie wierzą.
Ja na ten przykład ostatnio widziałem Śmierć we własnej osobie i też
mi nikt nie chce wierzyć. Onegdaj wybrałem się ja z rodziną na piknik
w Góry Skaliste, niedaleko Czikago. Rozbiliśmy biwak u stóp Wiszącej Skały i dawaj
obżerać się pieczoną na ognisku kiełbasą. Naraz wszystkich zmorzył sen,
ja wstałem i jakaś tajemnicza siła kazała mi się wspiąć na Skałę. U samego
szczytu ujrzałem Śmierć pod postacią niemłodej już niewiasty, odzianej
w długi płaszcz barwy krwawnika. Śmierć wdrapywała się właśnie na szczyt,
potem krzycząc "Ziuuuuuuuuu" rzuciła się w przepaść. Rozpościerając szeroko
poły płaszcza poszybowała na sam dół i znowu wspinała się na szczyt. Na mnie
nie zwracała najmniejszej uwagi. Kiedy już polatała tak kilka razy
zapadłem w sen i obudziłem się pośród rodzinki. Tyle tylko, że nie miałem
na sobie moich kalesonów. Zniknęły tajemniczo.
I nikt mi nie wierzy".
Pan Albin Siwak z boskiego Rio zadaje nieśmiertelne pytanie: "Gdzie się bawić?".
Pan Odrzański zachwala imprezę w nocnym klubie "Czarny Tulipan" w Jackowie. Chcąc uczcić
najbliższą Noc Walpurgii Pan Światosław zapowiada recytację "Mahabharaty" w oryginale.
Wstęp wolny.
Innym czytelnikiem złaknionym dobrego wychowania jest Rodak z
Kraju, mianowicie Pan Feliks Paprot z Gliwic. Pan Feliks zwierza się, iż
jest statecznym referentem UOP, posiada trójkę dzieci, żonę i domek
na Mazurach. Niestety, czasami nachodzą go dziwne myśli, Panu
Paprotowi międli się wtedy w głowie i, zupełnie nie wiedzieć po co łapie
za słuchawkę telefonu, wykręca przypadkowy numer i pyta "Czy
zastałem pułkownika Dziubczyńskiego". Otrzymując odmowną
odpowiedź, Pan Paprot zaczyna ciężko dyszeć i sapać w słuchawkę. I
co mam z tym zrobić, pyta.
Pan Odrzański odpowiada - "Niech Pan co wieczór bierze zimny
prysznic, natrze się ręcznikiem frote i do wyra. I żadnych baletów przed
snem, dzięki temu nie będzie Pan miał głupich myśli".
I my wszyscy pamiętajmy, żadnych baletów przed snem, a nie
będziemy mieć żadnych myśli i wątpliwości.