Wampir z Czikago

 

W ostatnim numerze "Dziennika Arcypolskiego" z Czikago w rubryce "Nasi polonijni bojowcy" czytamy o...Odrzańskim. Nasz Światosław wspomina swe doświadczenia z czasów działalności w zbrojnym podziemiu.
Już od małego, proszę szanownej publiczności Pan Odrzański wyrastał w atmosferze kultu akcji bezpośredniej. Już dziadziuś Odrzańskiego w czasach rewolucji 1905 r. zasłużył się był dla Ojczyzny. Przywódca strajkowy, krzykacz i anarchista aresztowany został w końcu przez carskich źandarmów. Cóż było robić, żona (a babcia Pana Odrzańskiego), właścicielka nieźle prosperującej karczmy przy autostradzie na Łomżę, sprzedała ją i rubelki wręczyła komu trzeba.
Z faktem tym związany jest pewien upadek finansowy rodu Odrzańskich. Dziadek - anarchista nie bardzo miał już czas na politykę, zwłaszcza na przednówku.
Tatuś Odrzańskiego postanowił wyemigrować za Ocean, ale i tam dzielnie bronił dobrego imienia Ojczyzny. Mianowicie założył w Czikago lokalny oddział Związku Walki z Antypolonizmem. Czym się zajmował Związek, wyjaśniać nie trzeba, i tak wszyscy wiemy. Dość wspomnieć, iż w każdy czwartek mieszkanie tatusia było pod stałą obserwacją czarnego, nieoznakowanego śmigłowca, a i marny status społeczny rodziny Odrzańskich wytłumaczyć można łatwo działaniem Czarnej Ręki.
Dorastając w cieniu takich praszczurów Światek też chciał zostać herosem, ale nigdy jakoś nie zdarzyła się okazja. Kiedyś jednak, zupełnie przypadkiem znalazł w bibliotece Związku Walki pisma Maxa Stirnera. To, co przeczytał, natchnęło go do czynu. Zakupił kilo cukru - biały kryształ, pół kilo saletry potasowej...(tak, tak, to właśnie ten sławny przepis na bombę, który można znaleźć w Internecie!)
Ze względów humanitarnych (Światek miał bowiem za sobą dwa semestry humanistycznego koledżu) postanowił działać w nocy. Sporządziwszy listę potencjalnych celów zamachu dokonał eliminacji miejsc mniej znaczących, został mu na końcu Plac Ojców Założycieli Miasta, a konkretnie budka ze słodyczami. "Połączę przyjemne z pożytecznym. Jak się budka rozleci, to sobie dzieci nazbierają batonów" - uspokajał sumienie.
Podłożył, nakręcił i uciekł. Rankiem telewizja obwieszczała początek wojny gangów. "Czyżby powrót czasów Ala Kapone" czytał w swoim "Dzienniku Arcypolskim".
"Ja wam dam Kapona" pomyślał Światosław i podłożył dwie następne głowice.
Policja ujawniła list, którego nadawca przyznawał się do podkładania bomb. List podpisany był zwięzłym pseudonimem - Wampir. Miasto ogarnęła panika, a Odrzańskiego wściekłość. Już chciał chwytać za telefon, prostować dane na temat sprawcy, ale zreflektował się: "A nuż nagrają głos  i   z i d e n t y f i k u j ą."
Rano słyszał z telewizora głosy spikerów "Wampyr, wampyr???" W biurze Zakładu Kanalizacji blondynki - urzędniczki, o których wiedział, że nie nosiły majtek zalęknione szeptały "Wampyr, wampyr!!!" Poczuł dumę. Z siebie. Od wielu lat uczucie nieznane. Patrząc w łazience na swe ciało cherlawe myślał: "Ja to dziś taki bardziej Napoleon jestem, a może i Gagarin nawet".
Satysfakcję psuł z lekka Zenek, cyniczny samczyk - pirania, będący od czasu epizodu z rybką Wandą domowym zwierzątkiem Odrzańskich. Zenek, niczym chór grecki przerywał Światosławowi kontemplację telewizyjnych wiadomości obleśnym rechocikiem. Czy domyślał się czegoś? Światka czasami budziły w środku nocy pluski w akwarium. Zenek wlepiał w Odrzańskiego swe błyszczące w ciemności ślepia, szczerzył zębiska i dusił się śmiechem: "He, he, he". Dziwny był to śmiech, jakiś taki nieziemski i znaczący.
Sprawa pękła po trzech tygodniach. Do podkładania bomb kolejno przyznały się Feministki Radykalne Przeciw Męskiej Przemocy, Aryjscy Chrześcijanie, a wreszcie Czarne Pantery II - "Kam bek". Odrzański nie zniósł tego: "Oż wy czarnuchy szarpane". Poleciał na swój ulubiony posterunek i już w progu zawołał: "Wampyr jestem", tak trochę bez sensu.
Znana z pryncypialności policja czikagowska zareagowała, Pan Odrzański też. Obecnie Pan Światosław przebywa w areszcie za atak werbalny na policjantów i Ojców Założycieli, poza tym za nawoływanie do konfliktów rasowych. W bomby nikt nie uwierzył.
Tradycyjnie, Pan Odrzański czeka na datki dolarowe od Polonii i Rodaków z Kraju. Na kaucję i robotę podziemną.






Światosław Odrzański - Kandyd naszego czasu