Pieśń rewolucji

 

Rafałowi A. Ziemkiewiczowi dedykuję

 

W ostatnim numerze "Dziennika Arcypolskiego" z Czikago w rubryce "Znowuż ta bolszewia!" czytamy o...Odrzańskim.
W życiu Odrzańskiego Światosława bywają dniu smutku, ale też i radości pełne. Dniem takim jest rocznica bitwy pod Grunwaldem, którą, jako człek poczciwy Światosław zwykł był obchodzić hucznie i z kolegami. W piękny lipcowy wieczór udał się nasz bohater do klubu dansingowego "Czarny Tulipan" na wieczorek, jak to mówią artystyczny. Popijając naszą narodową ambrozję Odrzański oglądał występ kabaretu "Egida", którego szef Pietrzak Jan zaraz po striptisie żeńskiego chórku uhonorowany został przez premiera rządu czikagowskiego Ruchu Wyzwolenia Kielecczyzny orderem Virtuti Militari. Pan Światosław, zanim się zachwiał i troszku upodlił pamiętał jakby przez sen sceny nocnego balowania, przejazd dorożką przez Plac Założycieli, karmienie niedźwiedzia w miejskim zoo, na ostatku obściski z laureatem Pietrzakiem - a pamiętasz Janek, jak na obozie SP w '52 ganialiśmy kułaka.
Potem coś zgasło i się zakotłowało, Odrzański jakby prze mgłę ujrzał własną klatkę schodową na czikagowskiej Chomiczówce, winda zapytała go - w górę, czy w dół?, na dole znalazł Odrzański tylko piwnice, z dachu zaś oczywiście zleciał i nieoczekiwanie wylądował w rynsztoku.
Rynsztok jak rynsztok, tyle że chyba w innym kraju. Obtarłszy się z końskiego guana rozejrzał się Światosław dokoła. A tu istne średniowiecze, mury kamienne, dachy z drewna, a nawet ze słomy. Ludzie jacyś tacy kurduplowaci, z brodami, ale zdarzały się kobiety. Ubrani w jakieś kapturki i ciżemki, które coś Odrzańskiemu przypominały. Spojrzał na swe rączki, nóżki, na swoje ciżemki! i wreszcie zrozumiał - Acha, znowu trafiłem do innego wymiaru.
Z plakatów na murach spoglądał na Odrzańskiego poczciwiec z bokobrodami, w koronie. Plakat podpisany był słowami - "Z refleksji króla Mydłka: Oszczędzają bogaci, więc i nam się opłaci." Król krasnali lubił widocznie przemyślenia, bo ulice obklejone były różnymi hasełkami - "Dzieci + zapałki = ogień", "Oszczędnością i pracą krasnale się bogacą".
- Smutny to kraj, co ma takiego władcę - pomyślał Odrzański.
Połaziwszy sobie odrobinę, pozwiedzawszy miasto małych ludzi Odrzański natknął się na strażników z halabardami. I jak to zwykle bywa w spotkaniach z policją miał Światek kłopoty, dokumentów bowiem nie miał, stałego zameldowania też, a mówiąc o swoim miejscu pracy wywołał tylko podejrzliwe spojrzenia.
Odstawili go do noclegowni, wyjaśniając jednak, że tam go darmo karmić nie będą.
- Aaa, bez pracy nie ma kołaczy! - mrugnął porozumiewawczo do nich Odrzański. - Piwa tyż - ponuro odparł jeden ze strażników. Tu zaznaczyć należy, że dialogi te toczyły się w języku polskim, fakt ten wcale Światosława nie peszył, no bo w końcu w jakimż języku miałyby mówić krasnale, jak nie po polsku?
W noclegowni prócz spania i czytania edycji dzieł wszystkich Braci Grimm robić się nic nie dało. Rankiem dano mu kaszę gryczaną i wskazano adres biura zatrudnienia, co też nie zdziwiło Odrzańskiego - bo jak nie ma roboty, to gdzie można dostać kuroniówkę?
W urzędzie zatrudnienia zakurzony krasnoludek w wypłowiałym czerwoniutkim mundurze począł go wypytywać o umiejętności zawodowe.
- W rurach żem robił - odparł Odrzański, lecz ta odpowiedź nie zadowoliła upierdliwego urzędasa. Po dość długich wyjaśnieniach co to kanały, do czego służą rury i czy są zbudowane z gliny wypalanej czy też krowich kupek zasuszony urzędnik zapytał:
- A co tam robiłeś w tych kanałach, bracie krasnoludku?
- A to różnie, tu odetkałem, tam dziurę zaklepałem, no jak to w kanałach.
W tej chwili inny urzędnik siedzący przy sąsiednim biurku i czytający kolorowy magazyn pt. "Elegancka krasnoludka" zarechotał demonicznie. Wypłowiały urzędnik i Odrzański spojrzeli na niego. Ten wyjaśnił, iż w kąciku plotkarskim znalazł kolejne drastyczne fakty z życia dworu brytyjskiego. Książę Artur Pendragon, następca tronu poślubił właśnie księżniczkę Ginewrę. Pismo przytacza całą romantyczną historię ich romansu od pierwszego ich spotkania na moczarach, kiedy książę pocałował najzwyklejszą żabkę. Żabka okazała się zaklętą księżniczką i tak, rachu ciachu doszło do zaślubin. Pismo opisuje pewien incydent w trakcie nocy poślubnej, kiedy to już młoda para po przyrzeczeniu złożonemu kapłanowi druidzkiemu i obejrzeniu rytualnego spalenia kilku pańszczyźnianych w wiklinowych koszach miała rozpocząć pożycie. Pod drzwiami alkowy zgromadził się cały dwór, ambasadorowie sąsiednich krajów i oczywiście reporterka "Eleganckiej Krasnoludki" kiedy właśnie dały się słyszeć jakieś dziwne dźwięki i głos księcia Artura - Żabciu, a co to? Tytuł artykuły w piśmie brzmiał - Czy będzie to szczęśliwe stadło?
- Tak, tak, tym Angolom to się już całkiem we łbach pieprzy. No, ale wracając do naszych kartofli - spojrzał na Pana Światosława - klepałeś pan te rury, tak?
- No, młotkiem z wierzchu...
- Acha - zrozumiał mundurowy - znaczy fizyczny. Wpisał coś w papiery i zanim się obejrzał Odrzański dostał skierowanie do kopalni diamentów.
- Diamentów? - upewnił się.
- Diamentów, diamentów, a teraz cześć pracy bracie krasnalu, wesołej drogi ahoj - wypchnął Odrzańskiego za drzwi i popadł w zwykłą bezczynność.

Wydobywanie diamentów nie miało w sobie nic z romantyki. Rąbało się głęboko pod ziemią piach i ładowało go na wózki. Żadnych diamentów Odrzański nie zauważył, dowiedział się, że wypłukuje je na powierzchni inna ekipa. Potem, po oszlifowaniu i osadzeniu w złocie kosztowności (znany wyrób rzemiosła krasnoludzkiego) trafiały głównie na eksport do Cesarstwa Elfów.
Spracowany Światosław około południa otrzymał w kopalnianej stołówce porcję kaszy gryczanej ze źródlaną wodą. Bez deseru.
Po dniu harówy i nocy spędzonej w noclegowni Pan Odrzański miał dosyć. Po kolejnej porcji kaszy poczuł jakiś cknienie w żywocie, nie wytrzymał i wskoczył na stół.
- Bracia krasnoludki - zakrzyknął. Krasnale spojrzały znad stołów i misek z kaszą.
- Bracia kochani, powiedzcie mi, jaka jest nasza praca, no jaka?
- Jakby ciężka... - zauważył krasnoludek z ryżą brodą.
- O, ciężka to harówka, a dlaczego tak ciężko pracujemy?
- Bo lubimy? - mało inteligentnie odgadł starszawy krasnal.
- A gówno tam lubimy, robimy, bo nasz zmusza BURŻUAZJA !
Na stołówce zapadła cisza, krasnale rozdziawiły gęby, zaś ryży ze zdumienia jęknął - O, w dziób kaczkę.
Odrzański zadowolony z efektu kontynuował - Cały zysk z naszej roboty, bracia towarzysze idzie do kieszeni burżuazji, a my w pauperyzacji tkwimy!
- O ho, ho, ho, ho - zbulwersowały się krasnale. - Cała ta operetkowa monarchia, z tym karykaturalnym bufonem Mydłkiem na czele opiera się wyzysku klasy robotniczej - krasnale wytrzeszczyły gały.
- A dowody tego możecie znaleźć w "Baśniach zebranych" Braci Grimm. We wczesnym okresie twórczości Braci znajdziecie wiele wątków wyzysku klasowego, że wspomnę choćby "Bajkę o leniwym krasnalu", gdzie umęczeni ciężką pracą ludkowie narzekają płaczliwie albo też "Kopciuszek" to oczywiście przypowieść o ucisku i ostatecznym tryumfie proletariatu. Niestety, podobnych wątków nie znajdziemy u późnych Grimmów, wtedy zaplątali się w pułapkę reformizmu i, nie kryjmy tego dali dupy międzynarodowej reakcji!
- O, tego się słuchać nie godzi - wykrzyknęły starsze krasnale i chciały wyjść ze stołówki, ale Odrzański był czujny - Cisza tam, faszystowskie świnie. Towarzysze, precz z faszystami!
- Tak jest - podchwycili młodsi - wont z faszyzmem.
- Towarzysze, całe te Grimmy i wróżki razem wzięte to tylko opium dla ciężko pracujących mas krasnoludzkich. Cała ta nadbudowa ma na celu ukrycie prostej prawdy, towarzysze krasnale.
- No jakiej? Cała prawdę będzie mówił! Ojoj, joj, my ciemne masy - wzburzały się krasnoludki.
- Walka klasowa, towarzysze. Wyzyskuje nas burżuazja materialnie i umysłowo. To jej kreciej robocie, to jej propagandzie zawdzięczacie, że harujecie dzień i noc i jeszcze wierzycie w te wszystkie elfy i strzygi. To ONI wam każą wierzyć! A wiecie wy chociaż, że krasnoludki od małpy pochodzą?
- Maupy, maupy! - zakrzyczeli starszych młodzi gniewni.
Pan Odrzański stał na chwiejącym się niebezpiecznie stole niczym młody bóg.
- Najsampierw małpa z drzewa zeszła i wzięła do łapy kamień, i kamieniem owym uderzyła w łeb inną małpę. I z tego wzięła się cywilizacja, bo wszelka kultura z pracy się bierze. I z małpy to właśnie powstał krasnal, pierwszy, drugi, trzeci. I zaludnili krasnale ziemię całą i wzięli ją w posiadanie.
- A o bladawcach powiedz - krzyknęli młodzi chórem.
Odrzański już jakby unosił się w powietrzu. - Niedługo trwała ta utopia, bo w społeczeństwie pierwotnym pojawił się szaman, i ten wymyślił czarownictwo, elfy i ludzi na dodatek. I od tamtej pory żyjesz krasnalu w ciemnocie i zabobonie. Potem przyszło niewolnictwo i pojawił się nawet pierwszy krasnoludek buntownik - Spartakus, ale i na niego znaleźli sposób. W feudalizmie zaś był brud, smród i prawo pierwszej nocy.
- Nie może być? - krasnalom z oburzenia aż się wąsy naelektryzowały.
- Teraz zaś mamy etap kapitalizmu, imperializmu, kumulacji kapitału, ale niedługo, bo...
- No co, co?
- No, nic - opanował się Odrzański. - Na razie robimy związek zawodowy. No towarzysze, kończymy wiec i do roboty. Przypomniało mu się coś, a chciał jakoś efektownie zakończyć masówkę - Partia, Gierek, Gierek, Partia - zaczął skandować, młodsi raźno podchwycili hasło.
I nie miął tydzień, jak Odrzański - związkowiec zamieszkał był w luksusowej rezydencji z dwiema całkiem gładkimi krasnalkami. Wystarczył jeden strajk w Krasnoludzkim Zagłębiu Węglowym, a monarchia zadrżała w posadach. Górnicy otrzymali podwyżkę o cały talar miesięcznie, ale nie bardzo mieli na co wydawać, albowiem życie krasnali było tak nieskomplikowane, jak ich poczciwe umysły. Żyli w swoich lepiankach i płodzili regularnie dzieci.
Niezrażony tym Odrzański - Gierek założył Fundusz Walki z Kolonializmem, kasa pęczniała.

Światosław ruszył w krainę krasnoludków z odczytami o istocie dziejów i walce klasowej. Siał zamęt i zapładniał umysły co bystrzejszych. Wkrótce modny wśród młodych, zapalczywych grimmologów stał się rewizjonizm, sławne stało się zdanie mitologa Mieszka Szprychowskiego "Późni Grimmowie to nazistowski bełkot". Na arystokratycznych salonach wypadało przechwalać się lekturą wczesnej wersji "Kopciuszka", "tej z pierwszego tomu, a nie dziesiątego 'Baśni zebranych' ", bajki, jak mawiali młodzi nieskażonej wpływami trockistowskimi.
Reżyserzy teatralni wystawiający do tej pory rzewne i dydaktyczne opowiastki o krasnalskich dziewczątkach i paskudnych trollach wzięli się za realizm, niestety nie magiczny. Władzę króla Mydłka przedstawiano jako krwawą dyktaturę, szkolny program zapełniony po brzegi rymowankami oskarżano o szerzenie zacofania i reakcjonizmu, co robiło tak piorunujące wrażenie na publiczności, że nawet etatowi krytycy "faszystowskiego" pisma "Teatr" doznawali poczucia winy, kiedy pisali o "Wesołych przygodach rybałta Ciapciusia" jako o dziele na wskroś akademickim. Czy wypadało zajmować się akademizmem, gdy na ulicach tłukły się bojówki monarchistów i republikanów?
Ulicami Krasnolandii biegały malutkie krasnalątka machające czerwonymi szmatkami i pokrzykujące "Komuna zwycięży". W publicznych omnibusach pojawili się tajemniczy krasnale w długich płaszczach, na zakrętach znienacka rozchylali owe prochowce i prezentowali zdumionej publiczności rewolucyjne wdzięki: breloczki z główkami brodatych facetów, tudzież monidła przedstawiające towarzysza Gierka z syrenką. Gdy łapali ich kontrolerzy biletów tłumaczyli, iż zbierają fundusze na walkę z zacofaniem w Trzecim Świecie.
A najbardziej fanatyczni rewolucjoniści twierdzili, że Gierkowi w czasie jego błyskotliwych przemówień ROSNĄ ROGI, symbole świętości, co jest znakiem widomym od samego Jluvatara, i to właśnie Gierek zastąpić winien na tronie Mydłka.
Nie da się ukryć, źle się działo w monarchii krasnalskiej.
Przebrałą się miara, gdy Odrzański, występując na mitingu swej nowopowstałej partii pt. "Gniew Ludu" wyraził się o monarsze Mydłku "Ten stary pierdoła". Królewska Straż rozesłała po wszystkich zakamarkach kraju pergaminowe plakaty z wizerunkami "zbrodniarzy" i ceną - 100 talarów za głowę. Na plakatach uwidocznieni byli przywódcy rebelii - Światosław Odrzański pseudo "Gierek", ryży krasnal ze stołówki - Podjadek, pseudo "Krwawe Wspomnienie Salwadoru" i jeszcze młody krasnalek z młodzieżówki "Gniewu Ludu" - Kocmołuszek, pseudo "Fidel". Sama młodzieżówka "Gniewu" była prawdziwą dumą Odrzańskiego, tam narybek partyjny intensywnie rozwijał krzepę fizyczną i moralną rozwalając rybie pęcherze w oknach karczmarzy i rzemieślników (sławna "Noc Pęcherzowa").
Nie było innej rady, organizacja partyjna zeszła do podziemia. Grupy młodzieżowe rozpoczęły wojnę partyzancką w górach, zaś Komnata Generalna "Gniewu Ludu" zebrała się tajnie, by podjąć decyzję o dalszych działaniach.
- Jedynym wyjściem jest terror - zapalił się na zebraniu Kocmołuszek
- Czas nam skończyć z operetkową kliką Mydłka. Tylko rewolucja pozwoli oddać władzę w ręce ludu, znaczy się w ręce dyktatury ludowej, miałem to na myśli - krzyczał "Krwawe Wspomnienie Salwadoru".
- Cisza - wrzasnął Odrzański - nie rozumiecie moich dalekosiężnych planów. Musimy tak zamieszać, by się wszystko zatrzęsło w posadach. Nauczyciel, który drwi z dział Braci Grimm jest nasz ! Sędzia, który uniewinnia złodzieja królewskich wieprzy jest nasz ! Szynkarz, co nieletnim podaje okowitę jest nasz ! Literat, co zaprzecza istnieniu wróżek, on też jest nasz. Proklamujemy powszechne zniszczenie. Rozniecać będziemy pożary, legendy rozpuścimy wśród ludu. Zacznie się zamęt, zachwieje się wszystko w posadach, jak nigdy dotąd w świecie. A wtedy... wtedy wypuścimy Wodza, Samozwańca. Jam jest Iwan Carewicz!!!
- E tam, to jest kwestia z całkiem innej bajki - skrzywił się "Krwawe Wspomnienie".
- Ha, ty Bucharinie, ty... - zakrzyknął Światosław - za fraki go i do lochu.
Tak też bywa, rewolucja pożarła swe własne dziecko.

Ale koniec końców nie upadła monarchia krasnalska. Gdy zatrzęsło się już wszystko w posadach nastąpiła wojskowa interwencja Cesarstwa Elfów, które to, bladawce jedne, zadbały o porządek. "Gniew Ludu" został rozbity, przywódcy zesłani na galery. a Odrzański...
Ten aresztowany oczywiście wszystkich wsypał, napisał autodonos, w którym wyrzekł się i rewolucji i w ogóle wszystkiego.
Kiedy po roku wypuszczono go z twierdzy włóczył się ulicami Grimmogrodu, stolicy kraju. Chodniki tego niegdyś pięknego miasta były zupełnie zaśmiecone, w bramach stali młodzi krasnale w dresach popalający skręty, zaś w centrum na Placu im. Umiarkowanego Zwycięstwa Nad Hobbitami zobaczył Odrzański bezczelną kradzież wozu drabiniastego wraz z końmi, tłum, na oczach którego działała szajka wozokradów przemykał tylko strachliwie pod ścianami kamienic.
Całkiem się rozleciało ciche, bogobojne bytowanie krasnalskie. Wszędzie, gdzie tylko spojrzeć przemoc, rozpusta i alkoholizm.
Zaszedł do karczmy, tam ujrzał gromadę schlanych krasnali śpiewających sprośną piosnkę o wielkich cyckach elfek z Korpusu Interwencyjnego. Stąpając ostrożnie, by nie nadepnąć śpiących pod ławami podszedł do karczmarki i zamówił setę okowity. Kobiecina z nagła złością wrzasnęła - Ile jeszcze będziesz spać, głupolu ty.
I ujrzał się Odrzański w sytuacji nieoczekiwanej, w łóżku całkiem i koszuli nocnej, w swym mieszkanku w Czikago. Z tej radości nawet nie zauważył, jak żona tłucze go szczotką po głowie, a Maksymka już, już szykuje się do oblania tatusia wiadrem wody. Z całego zamieszania nie robiła sobie nic tylko Manuela, ćwicząca jogę na żyrandolu.
- Żadnych komunistów, żadnych krasnali - pomyślał uszczęśliwiony Światosław, powiedzieć już jednak nic nie zdążył, bo mały diabełek chlusnął wiadrem krzycząc usprawiedliwiająco - Matula kazali.

I to by było na tyle, wspomnę tylko jeszcze, że w świecie krasnoludków Odrzański długo był jeszcze legendą. Kiedy powstały ponownie związki zawodowe, na sztandarach haftowano twarz Światosława, obrońcy ludu. Potem była republika i ubezpieczenia społeczne, a całkiem już później była era konsumpcjonizmu i państwa dobrobytu, i niemal nikt w krainie szybkich samochodów i mydlanych oper telewizyjnych nie pamiętał już o Odrzańskim, człowieku, który rozwalił świat baśni. Bo krasnale przestali być oczywiście krasnalami, stali się zwykłymi ludźmi, tyle, że trochę niższymi, ale to już jest całkiem inna bajka, jak słusznie zauważył Krwawe Wspomnienie Salwadoru.






Światosław Odrzański - Kandyd naszego czasu