Grzegorz Rossoliński-Liebe

Bandera: życie i mit ukraińskiego nacjonalisty: faszyzm, ludobójstwo, kult

2018
 

(...)

 

"Ukraińska Rewolucja Narodowa"

"Ukraińska Rewolucja Narodowa" rozpoczęła się jednocześnie z Operacją Barbarossa we wczesnych godzinach rannych 22 czerwca 1941 roku, kiedy nazistowskie Niemcy - wspierane przez oddziały z Finlandii, Węgier, Włoch, Rumunii i Słowacji - zaatakowały Związek Radziecki. Około 800 członków OUN-B w grupach marszowych, które były podzielone na grupy liczące od pięciu do dwunastu osób, podążyły za armią niemiecką na wschód przez terytoria ukraińskie. Bandera nie ruszył na Ukrainę, lecz pozostał w Generalnym Gubernatorstwie w pobliżu granicy "nowo okupowanych terytoriów" i za pośrednictwem kurierów koordynował działania grup marszowych. Rzekomo 20 000 działaczy organizacji, którzy pozostali w podziemiu na zachodniej Ukrainie, zaczęło przejmować władzę. Pomagali im przy tym działacze z grup marszowych, tak jak poinstruowano ich w Walce i działalności. Kłymiw, tytułujący siebie dowódcą naczelnym Ukraińskiej Narodowej Rewolucyjnej Armii, również działał zgodnie z dyrektywami opracowanymi przez Banderę, Łenkawśkiego, Szuchewycza i Stećkę w Walce i działalności. Jeden z rozkazów wydanych przez Kłymiwa niedługo przed atakiem niemieckim na Związek Radziecki lub po tym ataku głosił: Wprowadzam zbiorową (rodzinną i narodową) odpowiedzialność za wszystkie przestępstwa przeciwko Państwu Ukraińskiemu, Armii Ukraińskiej i OUN". Jeśli wziąć pod uwagę, jak frakcja banderowców rozumiała "przestępstwa przeciwko Państwu Ukraińskiemu" w tym czasie, ten i podobne rozkazy nie były niczym innym jak zezwalaniem i nawoływaniem do przemocy etnicznej i politycznej, która w czasie "Ukraińskiej Rewolucji Narodowej" przybrała głównie postać pogromów antyżydowskich.

Po 22 czerwca 1941 roku działacze OUN-B sporadycznie nękali wycofujące się siły radzieckie, strzelając do nich z zasadzki, na przykład we Lwowie 25 czerwca. Częściej jednak czekali na odejście żołnierzy radzieckich i dopiero wtedy przejmowali kontrolę nad terytorium. Organizowali spotkania, na których zapoznawali miejscową ludność ze swoimi celami, i ogłaszali powstanie państwa, odczytując proklamację i nakłaniając zgromadzoną ludność do składania przysięgi wobec prowidnyka Stepana Bandery. Mieli też ze sobą portrety Stepana Bandery, które rozdawali podczas spotkań propagandowych.

Tworząc administrację państwa, działacze OUN-B organizowali również jednostki Ukraińskiej Milicji Narodowej, które miały chronić utworzone organy administracyjne i zabijać "niepożądanych polskich, moskiewskich [rosyjskich albo radzieckich] i żydowskich aktywistów", którzy znajdowali się na czarnych listach sporządzonych przed wybuchem "rewolucji". Podobnie jak Operacja Barbarossa "Ukraińska Rewolucja Narodowa" wkrótce przekształciła się w masową przemoc skierowaną w szczególności przeciwko ludności żydowskiej. Aby skłonić ludność do udziału w pogromach Żydów, niemieccy żołnierze i działacze OUN-B wykorzystywali zwłoki więźniów zabitych przez jednostki NKWD i pozostawionych w celach albo pogrzebanych w masowych grobach obok budynków więziennych. Odpowiedzialnością za masakry przeprowadzone przez NKWD obarczano miejscowych Żydów. Organizacja państwa i pogromy nakładały się na siebie. W drodze do Lwowa z silami specjalnymi 25 czerwca 1941 roku Jarosław Stećko, mający w czasie rewolucji poglądy zdecydowanie antysemickie, napisał do Stepana Bandery ze wsi Młyny: "Tworzymy milicję, która pomoże usunąć Żydów i chronić ludność" i dalej: "Ojciec Lew Sohor zorganizował już milicję i ma na to pisemne upoważnienie OUN, a wieś to zaakceptowała. Tak więc im [Żydom] przyjdzie tu spotkać się z milicją i ona wyeliminuje tych Żydów, i tak dalej".

Informacja Stećki dla prowidnyka potwierdza, że OUN-B działała zgodnie z Walką i działalnością, i sugeruje, że milicja miała być wykorzystywana do rozbudzania i realizowania przemocy skierowanej przeciwko żydowskim mieszkańcom Ukrainy. 17 czerwca 1941 roku Reinhard Heydrich, dyrektor Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (Reichssicherheitshauptamt, RSHA), skierował do dziesiątków funkcjonariuszy SS i policji instrukcje nawołujące do przeprowadzenia "akcji samooczyszczających [Selbstreinigungsaktionen] ", czyli prowokowania pogromów antyżydowskich. 25 czerwca wysłał instrukcje do dowódców Einsatzgruppen, którzy mieli użyć Vorkommandos (jednostek czołowych) w celu wywołania "akcji samooczyszczających". Gunther Hermann, dowódca Sonderkommando IV, otrzymał - według Erwina Schulza, dowódcy Einsatzkommando 5 należącego do Einsatzgruppy C - rozkaz od Otto Rascha, dowódcy Einsatzgruppy C, by wesprzeć milicję ukraińską. Nawet jeśli te środki nie były koordynowane z dowództwem OUN, obie grupy miały podobne zamiary wobec Żydów i realizowały podobne plany dotyczące ich unicestwienia.

Pogromy, proklamacje i obchody narodowe we Lwowie

Dla OUN-B pierwszym i najważniejszym krokiem było ogłoszenie państwowości. Dowództwo postanowiło nie czekać, aż oddziały niemieckie dotrą do stolicy Ukrainy, Kijowa, tylko proklamowały powstanie państwa we Lwowie, największym mieście zachodniej Ukrainy. OUN-B postanowiła ogłosić państwo we Lwowie, ponieważ chciała wyprzedzić OUN-M, spodziewając się po tej drugiej realizacji podobnego planu, albo dlatego, że chciała przetestować reakcję Niemców. Możliwe jest też, że OUN-B podjęła tę decyzję, ponieważ lepiej znała Lwów niż Kijów i mogła liczyć tam na większe poparcie niż w środkowej i wschodniej Ukrainie, gdzie nikt o niej nie słyszał. Proklamacja we Lwowie nie była tak imponująca, jak byłaby w Kijowie, ale była wystarczająco ważna, żeby Niemcy i ludność zachodniej Ukrainy potraktowali ją poważnie.

Decydując się na proklamowanie państwa po zajęciu terytorium przez oddziały niemieckie, OUN-B poszła za przykładem Partii Hlinki na Słowacji i jej faszystowskiego przywódcy, księdza Józefa Tiso, oraz chorwackich ustaszów. HSLS proklamowała państwo słowackie 14 marca 1939 roku, gdy nazistowskie Niemcy dokonały rozbioru Czechosłowacji. Ustasze proklamowali swoje państwo 10 kwietnia 1941 roku, cztery dni po wkroczeniu Wehrmachtu do Jugosławii. Oba państwa zostały uznane przez Niemcy i inne mocarstwa Osi. Nie były one całkowicie niezależnymi państwami, jak sądziły partia Hlinki i Ustasza. Oba funkcjonowały jako państwa satelickie nazistowskich Niemiec albo ich sojusznicy. W obu zakazano działalności innych partii politycznych, a Żydom i innym grupom etnicznym takim jak Cyganie odmówiono praw obywatelskich albo postanowiono ich unicestwić. Podobnie jak OUN-B zarówno Partia Hlinki, jak i ustasze oddani byli koncepcji "etnicznej" czystości, którą chcieli wprowadzić na wieloetnicznych terytoriach, do których rościli sobie prawa jako swoich własnych. Tak jak OUN-B uznawała Polaków i Rosjan za okupantów Ukrainy, tak Partia Hlinki uznawała Czechów za okupantów Słowacji, a ustasze uważali Serbów za okupantów Chorwacji. Wszystkie trzy ruchy uznawały Niemców za wyzwolicieli i sprzymierzeńców. Przykład Słowaków zainspirował ustaszów, a Słowacy i ustasze zainspirowali OUN-B. W rezultacie OUN-B wierzyła i miała nadzieję na zaakceptowanie przez Niemcy państwa ukraińskiego proklamowanego przez OUN-B, tak samo jak Niemcy zdecydowały się wesprzeć państwo słowackie i chorwackie. Przywództwo OUN-B zdawało sobie sprawę, że Ukraina różniła się od Słowacji i Chorwacji, ale było przekonane, że Ukraina była nie mniej ważna dla "Nowej Europy" niż pozostałe dwa nowe państwa i że Niemcy zaakceptują jej niepodległość. Członek OUN-B Wołodymyr Stachiw napisał w oficjalnym memorandum, które przesłał 23 lipca 1941 roku Hitlerowi:

 

Od 1938 roku w Europie powstały dwa nowe państwa - Słowacja i Chorwacja. Pomimo różnicy obszaru i wielkości populacji tych krajów problem ukraiński ma większe znaczenie, ponieważ w celu jego rozwiązania zostaną dokonane fundamentalne zmiany w politycznej i gospodarczej strukturze kontynentu europejskiego oraz w podniesieniu problemu o znaczeniu międzykontynentalnym. A dalszy kierunek relacji niemiecko-ukraińskich będzie zależał nie tylko od ostatecznego rozwiązania tego problemu, ale również od metod, które zostaną zastosowane na samym początku.

Kost' Pańkiwśkyj, polityk ukraiński starszego pokolenia, kolaborujący z Niemcami w czasie II wojny światowej, ale niebędący nacjonalistycznym ekstremistą, napisał, że w czasie "Ukraińskiej Rewolucji Narodowej" działacze OUN-B okazali się ludźmi, którzy od lat mieli kontakty z Niemcami, którzy byli ideologicznie związani z faszyzmem i nazizmem, którzy w słowie i w druku oraz w uczynkach od lat propagowali totalitaryzm i orientację na Berlin i Rzym. [...] Tymi, których nasza społeczność uważała za partnerów Niemiec i potencjalnych przywódców życia narodowego.

 

Kiedy niemieccy i ukraińscy nacjonaliści wkroczyli 30 czerwca do Lwowa, w mieście znajdowało się 160 000 Żydów, 140 000 Polaków i 70 000 Ukraińców. Liczba Żydów we Lwowie wzrosła znacznie po rozpoczęciu Operacji Barbarossa, gdy uciekli oni z terytoriów II Rzeczpospolitej okupowanych przez Niemców na tereny okupowane przez Związek Radziecki. Wśród jednostek niemieckich wkraczających do miasta znajdował się ukraiński batalion Nachtigall, który stanowił część I Batalionu specjalnego pułku Brandenburg 800. Podczas wkraczania do Lwowa żołnierze batalionu wykrzykiwali do miejscowych mieszkańców "Sława Ukrajini!", aby zademonstrować, kto przejmuje władzę. Ukraińcy we Lwowie byli bardzo podekscytowani zachowaniem ukraińskich żołnierzy w niemieckich mundurach. Kiedy batalion wmaszerował na rynek, ludzie nie tylko witali żołnierzy kwiatami, ale też padali na kolana i modlili się. W ekstazie "Ukraińskiej Rewolucji Narodowej" nazwali batalion Nachtigall "batalionem Stepana Bandery".

Państwo ukraińskie proklamowane zostało 30 czerwca 1941 roku około godziny ósmej wieczorem w sali posiedzeń w budynku Towarzystwa Proswita. Oficjalnie spotkanie to ogłoszone zostało jako ceremonia wyzwolenia. Początkowo OUN-B chciała przeprowadzić proklamację w teatrze państwowym, który był bardziej reprezentacyjnym budynkiem, ale był on już zajęty przez armię niemiecką. Stepan Bandera, najważniejsza postać rewolucji, nie był w stanie proklamować państwowości osobiście. Według Stećki został "uwięziony" przez Niemców 29 czerwca 1941 roku. Na krótko przed rozpoczęciem Operacji Barbarossa RSHA wydał dyrektywy nakazujące uniemożliwienie prowidnykowi wjazdu na "nowo okupowane terytoria".

Po II wojnie światowej Łebed' potwierdził pobyt Bandery na Chełmszczyźnie, i koordynowanie stamtąd przebiegu "Ukraińskiej Rewolucji Narodowej". W związku z tym państwowość została ogłoszona przez przedstawiciela Bandery, Jarosława Stećkę, próbującego reprezentować zarówno wolę narodu, jak i interesy niemieckie. Podczas spotkania w sali Proswity, po pozdrowieniu prowidnyka, który nie mógł przybyć na ceremonię, Stećko odczytał oficjalne oświadczenie:

 

Zgodnie z wolą ludu ukraińskiego Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów pod przywództwem Stepana Bandery ogłasza przywrócenie Państwa Ukraińskiego, za które swe głowy pokładły całe pokolenia najlepszych synów Ukrainy.

 

Deklaracja stwierdzała następnie, że niezależna władza ukraińska zagwarantuje porządek ludowi ukraińskiemu, że państwo ukraińskie powstające na zachodniej Ukrainie zostanie później podporządkowane władzy w Kijowie i że państwo ukraińskie będzie blisko współpracować z "narodowosocjalistycznymi Wielkimi Niemcami, które pod wodzą Adolfa Hitlera tworzą nowy porządek w Europie i na świecie oraz pomagają narodowi ukraińskiemu wyzwolić się spod moskalskiej okupacji".

Tekst proklamacji ukraińskich nacjonalistów przypominał tekst wykorzystany przez ustaszów 10 kwietnia 1941 roku. Podobnie jak państwo OUN-B państwo ustaszów zostało proklamowane przez zastępcę wodza, doglavnika Slavko Kvaternika, a nie przez poglavnika Pavelicia osobiście. Jednak Kvaternik nie posunął się tak daleko jak Stećko, powołując się na Hitlera w tekście proklamacji i przywołał tylko wolę naszych sprzymierzeńców. Tekst proklamacji ustaszów głosił:

 

Ludu Chorwacji! Opatrzność Boża, wola naszych sojuszników, stuletnia walka narodu chorwackiego, naszego ofiarnego Wodza [Poglavnik] Ante Pavelicia i ruchu Ustasza w kraju i poza jego granicami zadecydowały, że dziś, w wigilię zmartwychwstania Syna Bożego, będziemy świadkami zmartwychwstania także naszego państwa chorwackiego.

 

Według notatek ze spotkania z 30 czerwca 1941 roku w sali Proswity, po odczytaniu deklaracji przez Stećkę, ludzie w sali kilkakrotnie wybuchli aplauzem. Kościół greckokatolicki reprezentował na zgromadzeniu Josyf Slipyj. Inny duchowny, dr Iwan Hrynioch w mundurze Abwehry, reprezentował batalion Nachtigall. Zgromadzenie zakończyło się salutami adresowanymi do Stepana Bandery, Adolfa Hitlera i metropolity Andrzeja Szeptyckiego oraz odśpiewaniem hymnu narodowego Jeszcze Ukraina nie umarła (Szcze ne wmerła Ukrajina).

Na spotkanie przybyło, choć z lekkim opóźnieniem, również dwóch niemieckich oficerów: Hans Koch i Wilhelm Ernst zu Eiken. Koch zaakceptował zgromadzenie, ale tylko w charakterze obchodów święta wyzwolenia od bolszewików, a nie jako proklamację państwowości. Oficerowie przypomnieli zgromadzonym, że wojna się nie skończyła i że nie jest to odpowiedni czas na proklamowanie państwowości. Stwierdzili również, że jedyną osobą, która może zdecydować, czy państwo ukraińskie powstanie, jest Adolf Hitler. Po uroczystości proklamacji, a także o godzinie jedenastej rano nazajutrz działacze OUN-B zrobili użytek z rozgłośni radiowej zajętej przez batalion Nachtigall po wycofaniu się wojsk radzieckich, którą nazwali "Stacją Jewhena Konowalca". Za jej pomocą nadali zarówno w języku ukraińskim, jak i niemieckim komunikaty o uroczystości proklamacji i zaistnieniu państwa ukraińskiego. Będąc przy mikrofonie w rozgłośni, jeden z żołnierzy batalionu opowiadał emocjonalnie o przybyciu do Lwowa oraz o braterskich relacjach między Niemcami i Ukraińcami, zwłaszcza pomiędzy ich wodzami. Śpiewał również pieśni niemieckie i ukraińskie oraz poinformował słuchaczy o istnieniu "ukraińskiego Wehrmachtu". OUN-B zaznajomiła słuchaczy z listem pasterskim napisanym przez głowę Kościoła greckokatolickiego Szeptyckiego, który ogłosił, że rząd Stećki i państwo ukraińskie powstało z woli Boga oraz że "zwycięską Armię Niemiecką witamy jako wyzwolicielkę od wroga". W tym samym liście do "narodu ukraińskiego" Szeptycki zasugerował również, że wspiera plany państwowe OUN-B, ale nie przemoc etniczną: "Oczekujemy od rządu stworzonego przez niego [Stećkę] mądrego, sprawiedliwego przywództwa oraz przedsięwzięcia środków, które uwzględnią potrzeby i dobrobyt wszystkich obywateli zamieszkujących nasz kraj, bez względu na wiarę, narodowość i warstwę społeczną, do jakiej należą". Jednym ze spikerów OUN-B 1 lipca 1941 roku był Hrynioch, który 30 czerwca odwiedził Szeptyckiego wraz ze Stećką i uzyskał "zgodę i błogosławieństwo" Metropolity dla deklaracji powstania państwa.

1 lipca 1941 roku, gdy Hrynioch i inni żołnierze z "batalionu Stepana Bandery" śpiewali niemieckie i ukraińskie pieśni wojskowe i rewolucyjne w radiu, w mieście odbywał się pogrom. Niemieckie oddziały i milicja ukraińska utworzona i kontrolowana przez OUN-B zabijali masowo Żydów i podburzali do tego miejscową ludność *[W czasie rewolucji we Lwowie było przynajmniej 1200 członków OUN-B, którzy mogli zostać włączeni do milicji. Naoczny świadek Alfred Monaster stwierdził, że ukraińscy milicjanci "pojawili się jak grzyby po deszczu" we Lwowie.]. Milicja we Lwowie została utworzona 30 czerwca 1941 r. na dziedzińcu pałacu metropolity na wzgórzu św. Jura przez Iwana Rawłyka, który przybył do Lwowa ze Stećką w drugim oddziale specjalnym, jak i przez miejscowych członków OUN-B. W pierwszych dniach ważną rolę w milicji odgrywali Bohdan Kazaniwśkyj i Omeljan Matła. Obaj byli więzieni i torturowani przez NKWD. W swoich powojennych wspomnieniach Kazaniwśkyj napisał, że gdy torturowało go NKWD, myślał o Banderze, który "przykuty do ściany w ciemnej celi [polskiego więzienia] przez rok, pozbawiony snu, nie poddał się". Szuchewycz, ukraiński dowódca batalionu Nachtigall, również był zaangażowany w tworzenie milicji. Rankiem 30 czerwca przybył ze swoim pododdziałem batalionu Nachtigall do katedry św. Jura, gdzie wraz z Kazaniwśkim zachęcał obecnych do "rewolucyjnych uczynków", informując ich publicznie o zamiarze OUN-B proklamowania państwa ukraińskiego. Po 2 lipca milicja we Lwowie była według Hansa Joachima Beyera, wysokiego urzędnika SD i doradcy Einsatzgruppe C, podporządkowana SS i była odtąd nazywana policją ukraińską. Stećko jednak wciąż uważał ją za milicję rządu ukraińskiego. Pierwszym szefem milicji został członek OUN-B Jewhen Wreciona. Po kilku tygodniach zastąpił go Wołodymyr Pitułej.

Zgodnie z Walką i działalnością milicjanci mieli nosić albo żółto-niebieską, albo białą opaskę z napisem "Milicja Narodowa". Jednak liczni milicjanci działali w cywilu i nie nosili żadnych opasek. Historyk Jeffrey Burds, który porównał fotografie z pogromu z fotografiami z legitymacji ukraińskich milicjantów, zauważył, że niektórych milicjantów można zidentyfikować za pomocą tych dokumentów. Ze względu na noszone opaski niektórzy zostali zidentyfikowani też przez ocalałych i gapiów, nie tylko we Lwowie, ale też w innych miastach, miasteczkach i wsiach, gdzie odbyły się pogromy. Niektórzy ukraińscy milicjanci we Lwowie mieli na sobie oliwkowozielone mundury, które wcześniej noszone były przez radziecką milicję. Z mundurów tych usunęli radzieckie odznaki i nosili je z żółto-niebieskimi opaskami i czapkami mazepynkami. OUN-B próbowała wyeliminować z milicji elementy, które nie były lojalne wobec organizacji. Podczas rekrutacji milicjanci przechodzili szkolenie etyczne, które obejmowało złożenie przysięgi Stepanowi Banderze i niepodległej Ukrainie.

Jak już wspomniałem, w godzinach porannych 30 czerwca 1941 r. wojska niemieckie i ukraińskie odkryły ciała więźniów zamordowanych przez NKWD. Ciała znajdowały się w celach czterech więzień i masowych grobach na dziedzińcach więziennych. Szacunki liczby zwłok sięgają od 2800 do 4000, przy czym ta mniejsza liczba wydaje się bardziej prawdopodobna. Większość ofiar NKWD była najwyraźniej Ukraińcami, około jednej czwartej stanowili Polacy, a liczba Żydów pozostaje nieznana. Kilku więźniów ocalałych z masakry w więzieniach NKWD uciekło po odejściu wojsk radzieckich, jeszcze przed przybyciem Niemców. Plotki o masakrach i torturach w więzieniach krążyły jeszcze, zanim Niemcy wkroczyli 30 czerwca i razem z ukraińskimi nacjonalistami zmusili Żydów do wynoszenia zwłok ofiar NKWD z cel więziennych. Według dra Georga Saeltzera i niemieckiego oficera niektóre ciała wykazywały oznaki tortur.

Już 28 czerwca 1941 dwóch ukraińskich dezerterów poinformowało armię niemiecką, że "dwa dni temu miały miejsce we Lwowie działania, podczas których mordowano Żydów i komunistów". Jednak żadne inne dokumenty nie potwierdzają, że przed 30 czerwca we Lwowie odbyły się zamieszki. Według Erwina Schulza, dowódcy Einsatzkommando 5, Hitler rozkazał przeprowadzenie akcji odwetowej przeciwko lwowskim Żydom za masakrę dokonaną przez NKWD, ale nie jest jasne, czy pogrom został zorganizowany z uwagi na ten rozkaz. 30 czerwca Niemcy i aktywiści OUN-B zaczęli wykorzystywać widok zwłok ofiar NKWD do sprowokowania aktów przemocy. Działania te wywołały pierwsze akcje pogromowe, jednak najbardziej brutalne, krwawe i poniżające wydarzenia miały miejsce następnego dnia i ciągnęły się do wieczora 2 lipca.

30 czerwca Tajna Policja Polowa (Geheime Feldpolizei) zauważyła, że ludzie we Lwowie byli entuzjastycznie nastawieni wobec wkraczających oddziałów niemieckich i rozgoryczeni "haniebnymi działaniami bolszewików" oraz "Żydów mieszkających w mieście i pomagających bolszewikom". 30 czerwca niemiecki oficer przebywający we Lwowie napisał do swojej żony: "Rosjanie i Żydzi rządzili okrutnie i dokonali masakr w więzieniach". Zauważył on również, że Ukraińcy byli w nastroju mogącym z łatwością przekształcić się w pogrom. Na dziedzińcu więzienia Brygidki dowódca kompanii Hans Schmidt widział, jak "tłum Żydów albo może innych mieszkańców miasta" przenosił zwłoki z więziennej piwnicy i układał je na dziedzińcu. Później tego samego dnia i w tym samym więzieniu widział, jak Żydzi byli nękani i bici. Powiedział, że Żydzi "ściągnęli na siebie nienawiść ludzi, ponieważ współpracowali z Rosjanami i denuncjowali ofiary".

Stereotyp "żydowskiego bolszewizmu" był ważnym elementem propagandy zarówno OUN-B, jak i nazistów. To on sprawił, że ludność ukraińska - do której została skierowana propaganda OUN-B - uwierzyła w odpowiedzialność Żydów za zbrodnie reżimu radzieckiego, w szczególności za masowe mordowanie więźniów po 22 czerwca 1941 roku *[Tajna Policja Polowa we Lwowie odnotowała 30 czerwca, że Ukraińcy twierdzili, iż zmarli więźniowie byli męczennikami, którzy cierpieli za Ukrainę i powinni zostać pomszczeni. Byli oburzeni propozycją przeprowadzenia śledztwa dotyczącego tej zbrodni.]. Fakty - obecność zwłok Żydów wśród ofiar NKWD i to, że nie byli oni nadreprezentowani w NKWD i że nie skorzystali więcej ani nie ucierpieli mniej niż inne grupy etniczne pod okupacją sowiecką - nie zrobiły wrażenia na nacjonalistach, oskarżających Żydów o morderstwa NKWD oraz wierzących w rządy Żydów w ZSRR i ich odpowiedzialność za głód w latach 1932-1933 *[Pierwszego października 1936 roku w przywództwie grupy NKWD było 33 Rosjan (30 procent ogółu), 43 Żydów (39 procent), 6 Ukraińców (5 procent). Pierwszego września 1938 roku było to 85 Rosjan (57 procent), 32 Żydów (21 procent), 10 Ukraińców (7 procent). 26 lutego 1941 roku było to 118 Rosjan (65 procent), 10 Żydów (5 procent), 28 Ukraińców (15 procent).].

Odnośnie do stereotypu "żydowskiego bolszewizmu" i wydarzeń z 1 lipca 1941 roku ocalały z pogromu Kurt Lewin poczynił następującą obserwację, utrwaloną w jego wspomnieniach spisanych w 1945 roku: "Młody przedstawiciel Herrenvolku z inteligentną twarzą zeszpeconą złośliwym uśmiechem przystąpił do nas i oświadczył: 'No, Juden die Rache ist suss [No, Żydzi, zemsta jest słodka]'. Nie wiedzieliśmy tylko, za co ta zemsta".

Stefan Szende (Adolf Folkman), kolejny ocalały, napisał w swoich wspomnieniach w marcu 1944 roku, że 1 lipca 1941 roku:

 

W mieście pojawiły się niemieckie plakaty oraz polskie i ukraińskie ulotki wzorowane na niemieckich plakatach. Niemieckie dowództwo wojskowe wykorzystało je do poinformowania ludności ukraińskiej i polskiej, że w więzieniach znaleziono zwłoki tysięcy Ukraińców i Polaków. Wszyscy oni zostali zabici przez żydowskich bolszewików. Uczucia opinii publicznej zostały rozbudzone przez straszliwe oskarżenia przeciwko Żydom. Agitacja trafiła na podatny grunt. W całym mieście grasowały rabujące i plądrujące hordy. Żydzi zostali zrównani z bolszewikami, w istocie tylko Żydzi uznani zostali za bolszewików. Byliśmy wyjęci spod prawa [vogelfrei]. [...] Setki Żydów wyciągano z domów, poniewierano, kopano, mordowano. Tysiące innych zostało zapędzonych do więzienia przy ulicy Zamarstynowskiej.

 

We wczesnych godzinach 1 lipca 1941 roku, kiedy państwo OUN-B zostało już proklamowane, ukraińscy milicjanci wchodzili siłą do żydowskich mieszkań. Tam chwytali mężczyzn, a niekiedy cale rodziny i zabierali ich siłą na dziedzińce trzech więzień, w których znaleziono ciała ofiar NKWD. Inni milicjanci chwytali Żydów na ulicach, podczas sprawdzania dowodów tożsamości. Jedno z więzień, do których ich zabierano, znajdowało się na ulicy Zamarstynowskiej (Zamarstyniwśka), drugim było więzienie Brygidki przy ulicy Kazimierzowskiej (Horodoćka), a trzecie znajdowało się na ulicy Łąckiego (Briullowa) niedaleko cytadeli. Więzienie Brygidki i więzienie na ulicy Zamarstynowskiej znajdowały się w dzielnicy żydowskiej. Po drodze do więzienia Żydzi byli bici przez rozwścieczony tłum pięściami, pałkami, laskami i innymi narzędziami. Niektórych zmuszano do czołgania się na kolanach.

Przed bramą więzień uczestnicy pogromu stali w dwóch rzędach i bili Żydów zmuszonych do przejścia tym szpalerem na dziedzińce więzienne. Kiedy dotarli na dziedziniec, byli zmuszani do wynoszenia rozkładających się już zwłok z cel i układania ich w rzędach na dziedzińcach więziennych. Czasami, po wyniesieniu przez Żydów zwłok na zewnątrz, Żydówki były zmuszane do ich mycia i całowania rąk ofiar NKWD, aby pokazać tłumom, że to Żydzi byli odpowiedzialni za radzieckie zbrodnie i powinni teraz za nie zapłacić.

Wynoszący zwłoki z cel byli bici przez Niemców i Ukraińców, często na śmierć, kolbami karabinów, metalowymi prętami, palkami, łopatami i innymi przedmiotami. Podczas pogromu ukraińscy milicjanci gromadzili coraz więcej Żydów i spędzali ich na dziedzińce więzienne. Zastępowali oni tych, którzy zostali już pobici na śmierć i których ciała zrzucano na stos na więziennym dziedzińcu, obok więźniów zabitych przez NKWD. Kurt Lewin, który został zmuszony do pracy w więzieniu Brygidki, szczególnie obawiał się elegancko ubranego mężczyzny w pięknie wyszywanej koszuli, jakie często nosili ukraińscy patrioci, który

 

bił laską okutą żelazem. Z czasem usystematyzował bicie, a mianowicie bił tylko po głowie. Każdym uderzeniem laski odrywał płaty skóry. Kilku ludziom wybił oczy, poodrywał uszy. W końcu laska się złamała. Długo nie namyślając się, chwycił na wpół zwęgloną szczapę drewna i uderzył nią po głowie mojego sąsiada. Czaszka pękła i mózg, rozbryzgując się na wszystkie strony, ochlapał mi twarz i ubranie.

 

Mężczyzna w wyszywanej koszuli wydaje się typową "ofiarą" ideologii ukraińskiego nacjonalizmu i stereotypu "żydowskiego bolszewizmu". Herman Kac, który również został zmuszony do pracy na dziedzińcu więzienia Brygidki, wspominał w 1947 roku, że "Niemcy i Ukraińcy traktowali nas okropnie i winili nas za mordy NKWD. Ustawili nas w szeregu, żeby zastrzelić". Kac wspominał, że był 48. w szeregu, a 47. już został rozstrzelany. Kiedy niemiecki żołnierz wziął go na cel, podszedł wyższy oficer niemiecki i powiedział: "genug fur heute [Na dziś wystarczy]".

Żydzi byli zmuszani do pracy w więzieniu Brygidki do godziny dziewiątej wieczorem. Lewin szacuje, że z około 2000 Żydów stłoczonych w więzieniu Brygidki 1 lipca ocalało około 80. Zanim Niemcy pozwolili im pójść do domu, na dziedziniec weszli żołnierze z batalionu Nachtigall i przez jakiś czas nękali pozostałych. Zanim ocalałym pozwolono opuścić dziedziniec, kazano im stawić się następnego dnia o godzinie czwartej rano.

W dwóch pozostałych więzieniach Żydów traktowano w podobny sposób. Stefania Cang-Schutzman widziała, jak ich w więzieniu na ulicy Łąckiego bito i nękano na inne sposoby, jak zdzierano ubrania z kobiet i jak ciężarne kobiety bito po brzuchach. Ukraińcy kazali Żydom oddać biżuterię, pieniądze i wszystkie inne wartościowe przedmioty, które posiadali. Inny ocalały z więzienia na ulicy Łąckiego wspominał, że niemiecki oficer przerwał okrucieństwa tłumu słowami: "Nie jesteśmy bolszewikami". Jednak ludzie oglądający z dachów nękanie Żydów żądali, żeby zgromadzeni na dziedzińcu więziennym zostali zabici. Alfred Monaster napisał w swoim świadectwie, że 1 lipca w więzieniu przy ulicy Łąckiego wybierano piękne Żydówki, gwałcono je i zabijano.

Zygmunt Tune i jego brat zostali zabrani przez ukraińskich milicjantów ze swojego mieszkania do więzienia przy ulicy Zamarstynowskiej. Przed wejściem zostali pobici przez rozwścieczony tłum, a później na dziedzińcu więzienia przez niektórych żołnierzy z batalionu Nachtigall. Zmuszono ich do oddania wszystkich wartościowych przedmiotów. Grupa Ukraińców pobiła ich następnie kijami. Później zmuszono ich do oczyszczania dziedzińca gołymi rękoma. Przez cały czas coraz więcej Żydów w coraz gorszym stanie spędzano na dziedziniec. Około godziny drugiej po południu jacyś Niemcy przynieśli karabin maszynowy, żeby ich rozstrzelać, ale przeszkodził im w tym oficer Gestapo. Około godziny ósmej wieczorem tym, którzy ocaleli, pozwolono opuścić dziedziniec. Niemiecki żołnierz powiedział, że nie może ochronić ich przed Ukraińcami, i zasugerował, żeby ukryli się w lesie.

Żydów bito i zabijano nie tylko w tych trzech więzieniach, ale też po drodze i w wielu innych miejscach w mieście. Zmuszano ich do sprzątania ulic, dokładnie tak samo jak w Wiedniu w marcu 1938 roku i w kilku miejscach w Polsce po wrześniu 1939 roku. Dowódca kompanii Hans Schmidt widział, jak "Żydówki na kolanach musiały zbierać odłamki szkła z chodnika [gołymi] rękoma". Izydor Ferber obserwował, jak Żydzi na placu targowym zmuszani byli do czyszczenia krawężników chusteczkami do nosa i jak bito ich bez litości. Kazimiera Poraj była na placu targowym, kiedy "mówiący po ukraińsku niemieccy żołnierze" zmusili grupę Żydów, wśród nich jej matkę, do czyszczenia toalet własnymi ubraniami. W tym samym czasie bito ich bez litości kablami. Inna grupa musiała zbierać odłamki szkła z ulicy i składać do dwóch pojemników, podczas gdy prześladowcy bili ich kablami. Niemieccy oficerowie widzieli grupę kobiet nękanych przez ukraińskich milicjantów na placu targowym. Pewien mężczyzna został zmuszony do oczyszczenia ulicy z końskich odchodów poprzez wkładanie ich do swojego kapelusza. Grupę Żydów zmuszono do chodzenia na czworakach po ulicach. Ofiary wyrzucano z mieszkań na ulicę przez okna. Na jednym z podwórek niemiecki żołnierz Hermann Teske widział grupę Żydów z rozkrwawionymi nosami. Uczestnicy pogromu powiedzieli mu, że podczas pogromów zwyczajowo naznaczano Żydów, wykręcając im nosy, aż do złamania. Żołnierz następnie był świadkiem, jak jeden oprawca to robił. Jacob Gerstenfeld, który obserwował zajścia z okna budynku mieszkalnego, tak opisał jedno z zajść:

 

Starcy, dzieci i kobiety zmuszeni zostali pod gradem ciosów do wyrywania kostki brukowej gołymi rękoma i przenoszenia brudu z ulicy z jednego miejsca w drugie. Jedną kobietę przywiązano do pracującego w pobliżu mężczyzny i ciosami zmuszono ich do ucieczki w przeciwnych kierunkach. Nastoletni chłopiec zemdlał pod ciosami, a innym nakazano pochowanie żywcem rzekomych zwłok. W tym jednym miejscu widziałem, jak zamordowano pięć osób. Brało w tym udział około 60 osób. Przy całej tej przemocy mającej miejsce na ulicach życie szło normalnym trybem. Przechodnie przystawali na chwilę albo dwie, niektórzy śmiali się z "zabawnego" wyglądu ofiar i spokojnie odchodzili.

 

 

Batalion Nachtigall, który był wysławiany przez uczestników pogromu jako "batalion Stepan Bandera", nie odegrał istotnej roli w pogromie, ale niektórzy jego członkowie brali w nim udział. Po wkroczeniu do Lwowa 30 czerwca 1941 roku batalion zabezpieczył stację radiową i trzy więzienia, w których NKWD pozostawiło zwłoki. Jeden z żołnierzy batalionu oświadczył, że w tym dniu po tym, jak powitano ich kwiatami, "niektórzy żołnierze [z mojego batalionu] zajmowali się też jakimiś ekscesami". Tego samego dnia Roman Szuchewycz - ukraiński dowódca batalionu - dowiedział się, że jego brat Jurij został zabity w jednym z więzień NKWD. Następnego dnia odbył się pogrzeb Jurija.

1 lipca 1941 roku pewna liczba ocalałych widziała żołnierzy batalionu Nachtigall bijących Żydów przed więzieniem na ulicy Zamarstynowskiej i na dziedzińcu. Na ulicy Łąckiego i w więzieniu Brygidki na ulicy Kazimierzowskiej widziano, jak to samo robili mówiący po ukraińsku żołnierze w mundurach Wehrmachtu. Nie ma jednak absolutnej pewności, że wszyscy Ukraińcy w niemieckich mundurach, których widziano, jak nękają i zabijają Żydów na dziedzińcach więziennych, należeli do Nachtigall. We Lwowie przebywali w tym czasie także Ukraińcy w niemieckich mundurach z innych jednostek oraz ukraińscy tłumacze z Wehrmachtu, którzy byli wrogo nastawieni do Żydów i Polaków tak jak żołnierze batalionu Nachtigall. Po drodze ze Lwowa do Winnicy batalion Nachtigall, jak twierdził żołnierz Wiktor Charkiw ("Chmara"), "zastrzelił wszystkich Żydów, jakich napotkał w dwóch wsiach".

W 1960 roku w Niemieckiej Republice Federalnej przeprowadzono śledztwo kryminalne przeciwko oficerowi batalionu Theodorowi Oberlanderowi. Podczas śledztwa Oberlander potwierdził, że widział przed więzieniem żołnierzy z batalionu Nachtigall, którzy "zachęcali ludność do wynoszenia zwłok na zewnątrz". Zeznał również, że żołnierze tego batalionu z jednej kompanii mieli dzień wolnego, ale nie wspomniał, że nękali oni i zabijali Żydów. Inni niemieccy oficerowie ukraińskiego batalionu złożyli podobne zeznania jak Oberlander. Po starannym śledztwie dotyczącym pogromu i udziału batalionu Nachtigall w tych okrucieństwach niemiecki prokurator państwowy (Oberstaatsanwalt) doszedł do wniosku, że żołnierze z drugiej kompanii batalionu "wedle wszelkiego prawdopodobieństwa" brali udział w pogromie i byli "winni zamordowania wielu Żydów". Jednak zamknął dochodzenie przeciwko Oberlanderowi, ponieważ nie znalazł żadnych dowodów, że Oberlander wydał tym żołnierzom rozkaz, żeby zabijali Żydów. Prokurator nie wszczął również żadnego postępowania przeciwko weteranom Nachtigall, ponieważ nie był w stanie zidentyfikować żołnierzy, którzy popełnili zbrodnie.

Hrynioch, członek OUN-B i kapelan batalionu, także był przesłuchiwany w tym samym dochodzeniu przeciwko Oberlanderowi. Podobnie jak wielu innych nacjonalistów nie tylko zaprzeczył zaangażowaniu batalionu w antyżydowską przemoc, ale nawet stwierdził, że nie zauważył w ogóle żadnego pogromu we Lwowie. Na pytanie, czy we Lwowie odbywały się antyżydowskie zamieszki, Hrynioch odpowiedział następująco: "Niczego takiego nie widziałem, choć podczas pobytu we Lwowie wielokrotnie chodziłem i jeździłem ulicami. Mogę również stwierdzić z całą pewnością, że o niczym takim mi nie donoszono". Po wysłuchaniu zeznań innych świadków opisujących pogrom stwierdził: "Nie mogę wykluczyć, że coś takiego się wydarzyło. Ja jednak, jak już powiedziałem, nie widziałem niczego i niczego nie słyszałem". Natomiast ofiary pogromu w licznych wspomnieniach i świadectwach opisywały wiele jego szczegółów.

Wilek Markiewicz widział z okna, jak uczestnicy pogromu na placu Franciszka Smolki (Hryhorenki) współzawodniczyli w wynajdowaniu coraz bardziej wyrafinowanych tortur. Zauważył też młode ukraińskie chłopki, które były bardziej brutalne niż mężczyźni. Jeden z mężczyzn zmusił Żyda do noszenia go na ramionach, jednocześnie bijąc go w głowę pałką, aż ofiara padła na ziemię. Jedna z kobiet krzyczała: "Ludzie, puśćcie mnie, proszę. Nikomu nic złego nie zrobiłam". Jednak liczne męskie głosy sprzeciwiły się: "Nie słuchajcie jej! Zabijcie ją natychmiast!".

Uczestnikom pogromu sprawiało również przyjemność zmuszanie prześladowanych do wykonywanie "bolszewickich" rytuałów. Niektórych zmuszano do maszerowania i śpiewania rosyjskich piosenek oraz wykrzykiwania pochwał pod adresem Stalina. Tłum otoczył grupę od 200 do 300 młodych mężczyzn i kobiet żydowskich i zmusił wszystkich do śpiewania z podniesionymi rękami "rosyjskiej piosenki komunistycznej Moja Moskwa". Niedaleko cytadeli Ukraińcy eskortowali około 100 mężczyzn z podniesionymi rękoma. Zmuszono ich do wykrzykiwania "Chcemy Stalina!". Według ocalałej Kazimiery Poraj wszyscy oni zostali zabici.

Filmy i fotografie wykonane przez niemieckich żołnierzy w czasie pogromu zawierają w znacznej mierze te same informacje, co świadectwa ocalałych. Pokazują one, że kobiety kopano i bito po twarzach i innych częściach ciała kijami i innymi narzędziami, a także ciągnięto za włosy i popychano. Niektóre kobiet rozebrano do naga i wystawiono na widok tłumu, który z nich szydził i znęcał się nad nimi. Niektóre były ścigane, gdy uciekały ulicami miasta. Czego filmy nie pokazują, ale co wiemy z zeznań ocalałych, to gwałty i bicie, a także kopanie po brzuchach ciężarnych kobiet.

Jak już wspomniałem, najbardziej krwawym dniem pogromu był 1 lipca 1941 roku, ale w wielu częściach miasta pogrom trwał również 2 lipca i ciągnął się aż do wieczora tego dnia. Według Monastera rozpoczął się w dzielnicy żydowskiej i rozprzestrzenił się następnego dnia na inne części miasta. 2 i 3 lipca milicjanci i członkowie Einsatzkommandos zgromadzili nieznaną liczbę Żydów na boisku przy ulicy Pełczyńskiej (Dmytra Witowśkoho). 2500 do 3000 z nich zostało rozstrzelanych w lasach otaczających Lwów przez Einsatzkommandos 5 i 6 należące do Einsatzgruppe C pod dowództwem Otto Rascha. Felix Landau, członek jednego z Einsatzkommando, zapisał w swoim dzienniku, że pierwszych Żydów zastrzelono 2 lipca. 3 lipca zanotował: "500 Żydów przybyło na rozstrzelanie. 800 osób zginęło tutaj, we Lwowie".

3 lipca 1941 roku Lejb Wieliczkier oraz jego brat i ojciec zostali zabrani z ich mieszkania przez ukraińskich milicjantów "do pracy". Zostali doprowadzeni do budynku milicji. Kiedy dotarli na miejsce, stała już tam grupa Żydów. Milicjanci wybrali młodych, zabrali ich do piwnicy i pobili tam żelaznymi prętami. Niektórzy z nich już się nie podnieśli. Resztę zabrano na boisko przy ulicy Pełczyńskiej. Po drodze milicjanci bili ich i maltretowali na różne sposoby. Przed stadionem Niemcy wybrali spośród nich wykwalifikowanych rzemieślników i odesłali do domu. Reszta weszła na boisko, gdzie pozostawała przez dwa dni bez jedzenia i picia. W ciągu tych dwóch dni Niemcy i Ukraińcy często ich torturowali, bili i nękali. Lejb z ojcem widzieli, jak zgromadzonych tam wielokrotnie ładowano na ciężarówki. Ojciec i syn oraz kilkunastu innych Żydów zostali wypuszczeni dwa dni później.

4 lipca 1941 roku Szymon Wiesenthal znalazł się wśród około 40 Żydów, których po aresztowaniu zabrano do więzienia, gdzie rozkazano im stanąć twarzami do ściany i czekać na egzekucję. Jednak w przeciwieństwie do wielu innych Wiesenthal nie zginął. Niedługo przed tym, jak miał zostać zastrzelony, przełożony rozkazał prowadzącemu egzekucję, żeby przerwać pracę. Uwięziony przez noc i oczekujący na egzekucję następnego dnia, Wiesenthal został ocalony przez ukraińskiego milicjanta, który znał go sprzed wojny.

7 lipca 1941 roku niemieccy żołnierze schwytali Eliyahu Yonesa wraz z innymi ukrywającymi się Żydami i rozkazali im rozsypywać wapno na ziemię na jednym z dziedzińców więzienia Brygidki. Po przybyciu Yones był przytłoczony odorem rozkładających się zwłok. Zauważył, że ziemia pod jego stopami była miękka jak guma, tworzyły się w niej pęknięcia o szerokości pięciu centymetrów, tak jakby nie była w stanie wchłonąć takiej ilości zakopanych tam zwłok.

Po pogromie Żydzi we Lwowie byli pozbawieni wszelkich praw (vogelfrei). Ich mieszkania plądrowano, gdy jeszcze w nich mieszkali. Pozwalano im wychodzić na ulice, żeby kupić jedzenie i inne produkty, tylko przez dwa dni w tygodniu. Według Henryka Szypera to zarządzenie zostało wydane przez Jurija Polianśkiego, który został mianowany burmistrzem Lwowa przez rząd Stećki. Niemiecka i ukraińska policja regularnie aresztowała Żydów w ich mieszkaniach albo na ulicach i zabierała ich do wykonywania różnych robót publicznych. Choć zorganizowana przemoc zakończyła się wieczorem 2 lipca, nadal nękano i zabijano Żydów przy wielu różnych okazjach.

Liczba ofiar pierwszego pogromu trwającego od 30 czerwca do 2 lipca 1941 roku jest trudna do oszacowania. Judenrat szacuje, że w pierwszych dniach okupacji we Lwowie zostało zabitych 2000 Żydów. Raport niemieckich służb bezpieczeństwa z 16 lipca głosił, że "policja schwytała i zastrzeliła 7000 Żydów". Historycy Diether Pohl i Eliyahu Yones, którzy badali pogrom, doszli do wniosku, że życie straciło 4000 Żydów, natomiast Christoph Mick, inny historyk badający to zdarzenie, doszedł do wniosku, że zabito ich od 7000 do 8000.

Rekonstrukcja przebiegu pogromu pokazuje, że była to dobrze zorganizowana akcja. Milicja ukraińska utworzona przez OUN-B ściśle współpracowała z formacjami niemieckimi, które obejmowały jednostki Sicherheitspolizei i Sicherheitsdienst (SD) oraz Einsatzkommandos Einsatzgruppe C. Niemcy musieli skoordynować pogrom z frakcją banderowców najpóźniej wieczorem 30 czerwca 1941 roku, niedługo po tym, jak zdali sobie sprawę, jak popularna i silna była OUN-B we Lwowie oraz z jaką łatwością można manipulować gniewem mieszkańców poprzez wykorzystanie trupów pozostawionych przez NKWD. Choć niemieccy i ukraińscy sprawcy nie pozostawili żadnych pisemnych dokumentów dotyczących takich przygotowań, inne źródła sugerują coś innego. Na przykład, według jednego ze świadków pogromu, ukraiński milicjant ostrzegł Żydówkę, w której był zakochany, o niebezpieczeństwie. Zrobił to 1 lipca o godzinie piątej rano, to znaczy na kilka godzin przed rozpoczęciem zorganizowanych mordów pogromowych.

Niemieccy żołnierze zachowywali się różnie podczas pogromu. Niektórzy z nich filmowali wydarzenia. Jednym z powodów był prawdopodobnie zamiar zrzucenia winy za przemoc na miejscową ludność. Niektórzy oficerowie Wehrmachtu okazywali współczucie. Jeden z nich dał bochenek chleba Żydowi napotkanemu na ulicy. Inni niemieccy żołnierze poniżali, torturowali, strzelali do Żydów i na inne sposoby ich nękali albo wyjaśniali im, że to oni sami są odpowiedzialni za to, co ich spotkało. Eliyahu Yones, który został zmuszony do pracy w więzieniu Brygidki, opisał pewnego niemieckiego oficera:

 

Po akcji [wynoszenia zwłok z piwnicy] podszedł do nas niemiecki oficer, zdjął maskę przeciwgazową [którą nosił z powodu trupiego odoru] i wygłosił do nas przemówienie, w którym powiedział, że to przez nas, Żydów, "cały świat krwawi", że wznieciliśmy wojnę i że to przez nas tysiące ofiar padło na polach bitew. "Patrzcie, co zrobiliście!" - wykrzyknął i wskazał na wielki masowy grób na więziennym dziedzińcu. Staliśmy apatycznie, nie słyszeliśmy jego słów i nie rozumieliśmy, co od nas chce.

 

Inną ważną grupą sprawców w pogromie lwowskim był tłum. Składał się głównie z Ukraińców, ale byli w nim również Polacy. Ukraińcy stanowili mniejszość we Lwowie, ale w przeciwieństwie do Polaków nie byli zagrożeni przez OUN-B, a ukraińska propaganda zachęcała ich nawet do wspierania procesu tworzenia państwa i zemsty na Żydach. Niektórzy Ukraińcy biorący udział w pogromie przyjechali do Lwowa z okolicznych wsi i miasteczek. Poza ideologią motywowała ich możliwość rabunku żydowskiego mienia, na co pozwalano podczas pogromów. W wydarzeniach uczestniczyło też wielu młodych Ukraińców, w szczególności studentów. Emanuel Brand rozpoznał wśród uczestników pogromu ukraińskiego studenta, z którym studiował w Instytucie Pedagogicznym we Lwowie. Weteran I wojny światowej Dmytro Honta chciał wstąpić do milicji OUN-B we Lwowie, ale odrzucony został ze względu na swój wiek. W swoim pamiętniku odnotował, że przyjmowano do niej wielu studentów.

Polacy nie byli wyłącznie biernymi gapiami i również aktywnie wzięli udział w pogromie. Chociaż przewyższali liczebnie Ukraińców we Lwowie, to uczestniczyli w nim w stopniu mniejszym niż Ukraińcy. Podobnie jak Ukraińcy znajdowali ciała swoich krewnych wśród ofiar NKWD. Żydzi we Lwowie dostrzegali Polaków wśród uczestników pogromu i postrzegali ich jako niebezpiecznych, choć nie tak niebezpiecznych jak Ukraińcy. Maksymilian Boruchowicz zapamiętał, że Ukraińcy byli agresywni i że Polacy bardzo dystansowali się od ofiar. W pewnym miejscu we Lwowie Alizia Rachel Hader widziała tłum nękający Żydów, który "wydawał się składać głównie z Ukraińców, ale [...] było w nim trochę Polaków". Kost' Pańkiwśkyj i Jozef Szrager również zauważyli Polaków wśród uczestników pogromu. Jewhen Nakonecznyj, który podczas pogromu miał tylko dziesięć lat i swoje wspomnienia oparł na usłyszanych historiach, twierdził, że niektórzy polscy sprawcy zakładali żółto-niebieskie opaski. Jan Rogowski, polski nauczyciel w liceum, zapamiętał, jak Polacy wyśmiewali się z Żydów bitych przez ukraińskich milicjantów. W przeciwieństwie do pogromu z 1918 roku we Lwowie i pogromów z lata 1941 roku w północno-wschodniej Polsce Polacy nie odegrali w pogromie lwowskim z 1941 roku ważnej roli, ponieważ obawiali się ukraińskich milicjantów i działaczy OUN-B. Również Niemcy mniej im sprzyjali niż Ukraińcom. W nocy z 3 na 4 lipca 1941 roku niemieckie siły bezpieczeństwa składające się z funkcjonariuszy SD, SS i Einsatzkommando 4a zastrzeliły we Lwowie 25 polskich profesorów i 17 członków ich rodzin *[Kilkuset polskich studentów również zostało aresztowanych i było przetrzymywanych w budynkach ukraińskiej milicji oraz w więzieniu znajdującym się pod niemiecką administracją. Około stu z nich zostało zamordowanych.]. Niemcy dostali ich nazwiska i adresy od OUN-B. Za tę operację odpowiedzialny był Mykoła Łebed'.

Ponieważ pogrom we Lwowie miał miejsce mniej więcej w tym samym czasie co proklamowanie państwa ukraińskiego, miasto pełne było flag, żółto-niebieskich i czerwonych ze swastyką, oraz plakatów obwiniających Żydów za zamordowanie więźniów lub wysławiających Stepana Banderę i Adolfa Hitlera za pomocą takich haseł jak "Niech żyje Stepan Bandera, niech żyje Adolf Hitler". "Wielka Armia Niemiecka". OUN i wojna z "żydowskimi komunistami" również były wysławiane na plakatach, pod którymi leżały zwłoki zamordowanych Żydów. Jeden z plakatów głosił:

 

Aby powstrzymać ten żydowsko-komunistyczny rozbój, aby pomóc Ukrainie się wyzwolić, Adolf Hitler, wielki przywódca niemieckiego ludu, rozkazał okutym w stal kolumnom niezwyciężonej armii niemieckiej ruszyć do bitwy i zniszczyć krwawe legowisko żydowsko-bolszewickiej komuny raz na zawsze. Niemieccy żołnierze przybyli do nas jako nasi przyjaciele. W naszych miastach i wsiach Ukraińcy witają ich jako swoich wyzwolicieli.

 

Plakaty z hasłami w rodzaju "Ukraina dla Ukraińców" oparte były na teorii rasowego nacjonalizmu Michnowśkiego. Informowały one czytelników o tym, do kogo powinno należeć terytorium, na którym żyli, i komu wolno było tam żyć, a komu nie. Wiele plakatów i innych rewolucyjnych materiałów propagandowych wiązało ideę powstania państwa ukraińskiego z mordowaniem Żydów. Jeden z takich plakatów, "Do Narodu Ukraińskiego!" głosił: "Wiedz! Moskwa, Węgrzy, żydostwo [Żydowa] - to twoi wrogowie. Zabijaj ich, nie zapomnij! Twoim przywództwem jest przywództwo Ukraińskich Nacjonalistów OUN, twoim wodzem jest Stepan Bandera, twoim celem jest Niepodległe Zjednoczone Państwo Ukraińskie". 30 czerwca 1941 roku grupę około dziesięciu Żydów zmuszono do wydrukowania plakatów OUN-B i innych materiałów propagandowych, które zachęcały tłum do zabijania Żydów.

Ukraińscy nacjonaliści i pięknie ubrani ukraińscy patrioci, którzy przybyli do Lwowa, żeby powitać Niemców, pozdrawiali się oficjalnym salutem OUN-B, wykrzykując: "Chwała Ukrainie!" i odpowiadając: "Chwała bohaterom!". Według Alfreda Monastera niektórzy z nich używali również pozdrowienia niemieckich nazistów. Niektórzy milicjanci zmuszali Żydów do wykonywania ukraińskiego salutu faszystowskiego w celu ich upokorzenia. 30 czerwca 1941 roku, kiedy J. Berman, żydowski nauczyciel języka niemieckiego, podniósł lewą rękę zamiast prawej podczas takiego zajścia, został pobity i skopany przez ukraińskiego milicjanta. Następnie musiał salutować trzykrotnie prawą ręką, wykrzykując: "Chwała Ukrainie!". Później został ponownie pobity, ale w końcu pozwolono mu odejść do domu.

2 lipca 1941 roku Kurt Lewin postanowił wyjść na ulicę, ponieważ wydawało mu się, że jego mieszkanie nie jest bezpieczne. Zaznajomiony z sytuacją polityczną i świadomy grożących niebezpieczeństw założył niebieską koszulę i żółty krawat. Taki strój trzymał milicjantów, ukraińskich i Niemców na odległość i pozwolił mu przejść bezpiecznie przez miasto. Pewna Żydówka, która musiała opuścić swój budynek mieszkalny, przypięła do żakietu żółto-niebieską wstążkę, jakie chłopcy rozdawali na ulicach podczas pogromu. To pozwoliło jej przejść bezpiecznie przez miasto. Szende napisał w swoich wspomnieniach, że wraz z kilkoma innymi Żydami "był chroniony przez autorytet greckokatolickiego księdza i greckokatolicką cerkiew stojącą w sąsiedztwie".

Propaganda OUN-B przedstawiała Banderę jako prowidnyka OUN. Ocalały Lewin napisał we wspomnieniach w 1946 roku, że 2 lipca 1941 roku "Miasto było obwieszone żółto-niebieskimi sztandarami. [...] Na ulicach rozlepiono odezwy Stepana Bandery - wodza Ukraińców, wzywające do mordu i pożogi". Jan Rogowski, nauczyciel w szkole podstawowej we Lwowie, również widział żółto-niebieskie flagi wiszące obok flag ze swastyką na miejskim ratuszu i hasła, które pojawiały się w Walce i działalności. W swoich wspomnieniach Rogowski napisał, że "ów Bandera miał to być ukraiński Fuhrer, który chciał się wzorować na Hitlerze". Członek OUN Roman Wolczuk zapamiętał "proklamacje, które kończyły się: 'Niech żyją Stepan Bandera i Adolf Hitłer', rozklejone po całym mieście".

Szyper zauważył, że po wkroczeniu oddziałów niemieckich do Lwowa flagi niemieckie i ukraińskie wisiały wszędzie, a Ukraińcy oczekiwali, że powstanie ukraińskie "państwo stylu faszystowskiego". Słyszał również przemówienie burmistrza Lwowa, Polianśkiego, w którym ten wyrażał lojalność wobec Hitlera. Piszący w grudniu 1941 roku anonimowy świadek widział żółto-niebieskie flagi wiszące obok swastyk, zatłoczone cerkwie greckokatolickie i "wszędzie porozlepiane odezwy z podpisem wodza nacjonalistów ukraińskich Bandery: 'Ukraina dla Ukraińców' ". Yones zauważył hasło "Niech żyją Adolf Hider i Stepan Bandera. Śmierć Żydom i komunistom". W swoich wspomnieniach opisał, jak ukraiński milicjant z żółto-niebieską opaską na ramieniu podszedł sprawdzić jego paszport, kiedy kręcił się koło plakatów OUN. Gdy milicjant uświadomił sobie, że Yones jest Żydem, uderzył go pięścią w twarz tak mocno, że uderzony potrzebował prawie pół godziny, zanim udało mu się wstać.

Nieobecność Bandery, a później Stećki, który został umieszczony w Ehrenhaft (honorowym areszcie) 9 lipca 1941 roku, nie przerwała "Ukraińskiej Rewolucji Narodowej", która trwała przez kilka tygodni. Prawdopodobnie w celu polepszenia stosunków niemiecko-ukraińskich, które pogorszyły się po napięciach towarzyszących proklamacji państwa 30 czerwca, Ukraińcom pozwolono zorganizować drugi wielki pogrom we Lwowie. Rozpoczął się on 25 lipca i trwał do 28 lipca. Nazwano go "dniami Petlury" i zorganizowano w zemście za uniewinnienie przez francuski sąd Schwartzbarda, który zabił Petlurę 25 maja 1926 roku.

W czasie "dni Petlury", podobnie jak w czasie pierwszego pogromu, ukraińscy milicjanci łapali Żydów na ulicach albo w mieszkaniach i przyprowadzali ich do więzienia na ulicy Łąckiego i budynku Gestapo na ulicy Pełczyńskiej. Tam poniżano ich, bito i zabijano. Wśród sprawców byli też chłopi z okolicznych wsi, co potwierdzają relacje wielu ofiar. Gerstenfeld zauważył, że "tłumy na ulicach" podczas dni Pelury "pełne były młodzieży w haftowanych koszulach ukraińskich". Żołnierze Wehrmachtu brali udział w tym pogromie w "najbardziej obrzydliwy sposób", co oburzyło ich przełożonego, generała Karla von Roquesa. Liczbę ofiar "dni Petlury" trudno jest oszacować. Yones ocenia ją na 1500 osób.

Pogromy i tworzenie państwa na zachodniej Ukrainie

Największy pogrom na zachodniej Ukrainie rozegrał się we Lwowie, ale wielu Żydów zostało zabitych w pogromach w wielu innych miejscowościach. Andrzej Zbikowski zidentyfikował 35 pogromów na zachodniej Ukrainie, Aharon Weiss 58, Jeffrey Kopfstein 124, a Kai Struve 140. Dieter Pohl oszacował, że liczba ofiar wszystkich pogromów sięgała od 13 000 do 35 000. Badania Kaia Struvego nad pogromami we wschodniej Galicji bez Wołynia i innych terenów doprowadziły go do przekonania, że zamordowanych tam zostało między 7295 i 11 309 Żydów. Alexander Kruglov podliczył, że liczba żydowskich ofiar rozstrzelań i pogromów w lipcu 1941 roku na zachodniej Ukrainie wyniosła od 38 000 do 39 000.

Dwa inne duże pogromy we wschodniej Galicji miały miejsce w Tarnopolu i Złoczowie. W obu przypadkach ukraińska milicja współpracowała z oddziałami niemieckimi. 2 lipca 1941 roku w Złoczowie Żydzi byli bici, mordowani i nękani przez milicjantów i innych uczestników pogromu, którzy poprosili Niemców o pozwolenie na dokonanie zemsty. 3 lipca żydowscy mężczyźni zostali zmuszeni przez ukraińską milicję i niemieckie oddziały do ekshumowania zwłok ofiar NKWD z masowego grobu na dziedzińcu zamku. Kiedy skończyli, zostali rozstrzelani przez Niemców. W ciągu tego dnia sprowadzano coraz więcej Żydów i rozstrzeliwano, tak że dół, z którego uprzednio wydobyli pod przymusem zwłoki ofiar NKWD, wypełnił się ich ciałami. W sumie w Złoczowie Niemcy i miejscowa ludność zainspirowana przez OUN-B zamordowali około 3000 Żydów. Tak samo jak we Lwowie OUN-B rozmieściła tutaj plakaty i rozpowszechniła ulotki sławiące Niemców jako sojuszników i wyzwolicieli.

Niemieckie oddziały wkroczyły do Tarnopola 2 lipca 1941 roku. Następnego dnia w więzieniu znaleziono ciała ofiar NKWD, a kilku Żydów zostało pobitych, obrabowanych i zmaltretowanych. Właściwy pogrom rozpoczął się rankiem 4 lipca i trwał do 6 lipca. Głównymi sprawcami tego zajścia była dywizja Waffen-SS Wiking i miejscowi działacze OUN-B, w szczególności milicjanci, wspierani przez wielu innych sprawców z miasta i okolicznych wsi. Jedna z Żydówek ocalałych z tego pogromu wspominała, że pewna Ukrainka dała jej znać, że na spotkaniu 3 lipca Ukraińcy zażądali od Niemców pozwolenia na zemszczenie się na Żydach.

W czasie pogromu Ukraińcy wskazywali Niemcom żydowskie domy, z których ci wywlekli mężczyzn i zmuszali ich do mycia samochodów na placu targowym. Następnie rozstrzeliwali ich w piwnicach i na cmentarzu. Niektórzy żołnierze Waffen-SS gwałcili Żydówki. Inni zmuszali Żydów do wynoszenia ciał z dziedzińca i obmywania ich. Później około 1000 z nich zabito pałkami i łopatami, jak pewien żołnierz poinformował swoich rodziców w Wiedniu.

Ocalały Salomon Hirschberg podkreślał rolę ukraińskiej milicji z żółto-niebieskimi opaskami na ramieniu: "Ukraińcy, którzy brali udział w pogromie, rekrutowali się z miejscowych elementów, jak również z pobliskich wsi", i wspominał, że Ukraińcy wykorzystywali również lokalną stację radiową do propagowania przemocy. Według danych ukraińskiej organizacji zdrowotnej w tym pogromie zostało zabitych ponad 4000 Żydów. 7 lipca na cmentarzu w Tarnopolu milicjanci ukraińscy rozstrzelali grupę Żydów samodzielnie, bez pomocy SS.

Podobnie jak we Lwowie, Tarnopolu i Złoczowie mniejsze pogromy odbyły się w wielu innych miejscowościach. Niektóre z mniejszych masakr dokonanych na Żydach miały bardziej spontaniczny charakter, a inne zostały wzniecone przez OUN-B i Niemców. Poza tymi dwoma grupami Żydzi mordowani byli przez miejscowych chłopów i mieszkańców miast uzbrojonych w żelazne pręty, kije, łopaty, widły, kosy, pałki lub młotki, a ich mieszkania były plądrowane, czasami przez najbliższych sąsiadów. W kilku miejscowościach Żydzi zostali spaleni w stodołach, tak jak w Jedwabnem. W wielu miejscach, w których miały miejsce pogromy, OUN-B utworzyła bojówki podobne do tych we Lwowie. Nosiły one nazwę milicji. Milicjanci wykonywali instrukcje podobne do tych zawartych w Walce i działalności, a ich zachowanie nie różniło się znacznie od zachowania ich towarzyszy ze Lwowa. Tak jak we Lwowie, w wielu innych galicyjskich i wołyńskich miejscowościach pogromy pokrywały się z proklamacjami państwowości. 3 lipca 1941 roku w Tarnopolu, na dzień przed pogromem, odbyło się zebranie, na którym w obecności wyeksponowanych portretów Bandery, Hitlera i Konowalca członkowie OUN-B powitali Niemców, świętowali wyzwolenie spod "żydowskiego bolszewizmu" i proklamowali państwowość.

Aby powitać Niemców i dać wyraz poparciu dla nowego państwa ukraińskiego, organizacja poinstruowała miejscowych Ukraińców, by wznosili łuki tryumfalne. Podczas "Ukraińskiej Rewolucji Narodowej" łuki triumfalne różnego rodzaju rzeczywiście zostały wzniesione w wielu wsiach, miasteczkach i miastach. Dekorowano je flagami ukraińskimi i niemieckimi oraz takimi napisami jak: "Chwała Ukrainie - Chwała Banderze!", "Niech żyje Armia Niemiecka!", "Niech żyje Przywódca Narodu Niemieckiego Adolf Hitler!", "Wolność Ukrainie - Śmierć Moskwie!", "Chwała naszemu Przywódcy [Prowidnyk] Stepanowi Banderze!".

Bilans "Ukraińskiej Rewolucji Narodowej"

Według Kłymiwa OUN-B próbowała utworzyć państwowość w 213 rejonach na całej Ukrainie, 187 w części zachodniej i 26 na terytorium wschodnim. W rejonie złoczowskim znalazła 8000 zwolenników. Sugeruje to, że mogła przekonać w sumie ponad 1,5 miliona ludzi do wsparcia swojego projektu. Biorąc pod uwagę krótki czas, jaki mogła poświęcić pracy nad utworzeniem państwowości, "Ukraińska Rewolucja Narodowa" OUN-B najwyraźniej rozprzestrzeniła się szybko, ale przerwana została nagle z powodu konfliktu z Niemcami. W przeciwieństwie do frakcji Bandery, według Kłymiwa, OUN-M proklamowała państwowość tylko w dwóch rejonach.

Brutalne nacjonalistyczne "powstanie", do pewnego stopnia podobne do "Ukraińskiej Rewolucji Narodowej", wybuchło na Litwie po ataku Niemiec na Związek Sowiecki 22 czerwca 1941 roku. Zostało ono zorganizowane przez Litewski Front Aktywistów (Lietuvos aktyvistu frontas, LAF), który ukonstytuował się w listopadzie 1940 roku w Berlinie i składał się ze skrajnie prawicowych i narodowo-konserwatywnych polityków, którzy opuścili Litwę pod zajęciu ich kraju przez Związek Radziecki w czerwcu 1940 roku. Pod przywództwem polityka o nazwisku Kazys Śkirpa LAF utworzył kilka komisji, które miały stać się rządem litewskim po ataku Niemiec na Związek Radziecki. 23 czerwca 1941 roku litewscy nacjonaliści przejęli stację radiową w Kownie, za pośrednictwem której Leonas Prapuolenis ogłosił utworzenie niepodległego państwa litewskiego z tymczasowym rządem. Tak jak na Ukrainie rząd LAF nie został zaakceptowany przez Niemców i istniał tylko kilka dni. Procesowi tworzenia państwa towarzyszyły liczne pogromy, w wyniku których miejscowi, odziały LAF, inne litewskie ugrupowania i wkraczający Niemcy zamordowali kilkuset Żydów.

Poza mordami na Litwie i zachodniej Ukrainie pogromy po ataku Niemiec na Związek Radziecki wybuchły też na innych terytoriach, w tym w północno-wschodniej Polsce i na Łotwie oraz w mniejszym zakresie na Białorusi i w Estonii. Po rozpoczęciu Operacji Munchen 2 lipca bardzo krwawe pogromy miały miejsce w Besarabii i w północnej Bukowinie, terytoriach napadniętych i okupowanych przez wojska rumuńskie.

Wynika z tego, że inwazja niemiecka i masakry NKWD były ważnym bodźcem do pogromów. Jednak na Ukrainie zachodniej pogromy odbyły się również w miejscowościach, w których Niemcy nie byli obecni w czasie pogromu lub które zdobyli Węgrzy albo w których nie było żadnych ofiar w więzieniach NKWD. Te fakty, a także skargi OUN-B na żołnierzy armii węgierskiej i Słowaków z powodu ograniczania przez nich działalności antyżydowskiej lub na "zbyt przyjazny" stosunek do Żydów i Polaków, wskazują, że pewna liczba pogromów została zorganizowana i przeprowadzona przez działaczy OUN-B lub społeczności lokalne bez żadnej zachęty lub pomocy ze strony Niemców.

Na przykład Ellen Pressler zauważyła, że władzę w Bolechowie (Bolechiw) przejęli miejscowi ukraińscy nacjonaliści, którzy utworzyli milicję i zorganizowali pogrom, zanim do miasta wkroczyła armia węgierska. Matylda Gelerntner, inna ocalała z Bolechowa, zeznała, że Ukraińcy byli ciężko uzbrojeni i twierdzili, że są "Niemcami", żeby przekonać oddziały węgierskie, że mają większe prawo do sprawowania władzy. W Chocimierzu (Chotymyr) oddział żołnierzy węgierskich nie pozwolił bandzie ukraińskich uczestników pogromu utopić w rzece Dniestr grupy Żydów z miejscowości Tłumacz. W drodze z Tarnopola do Lwowa Uri Lichter zaobserwował "morderców z siekierami i kosami", na długo zanim zobaczył Niemców. Izio Wachtel donosił, że po wycofaniu się żołnierzy radzieckich z jego rodzinnego miasta Czortkowa i "zanim wkroczyli Niemcy, do miasta przybyli Ukraińcy z [...] siekierami, kosami i innymi narzędziami i zarzynali, zabijali i rabowali Żydów. Wraz z przybyciem Niemców dzikie zabijanie ustało, a zaczęło się zabijanie na rozkaz".

Zdecydowana większość pogromów na Ukrainie wydarzyła się w Galicji Wschodniej i na Wołyniu. Po ataku Niemiec na Związek Radziecki na terenach wschodniej Galicji i Wołynia Żydów mordowano podczas masowych rozstrzelań. Alexander Kruglov oszacował, że w lipcu 1941 roku zginęło od 38 000 do 39 000 Żydów w wyniku pogromów i masowych rozstrzelań. W sierpniu na Ukrainie zastrzelono 61 000 lub 62 000 Żydów, a we wrześniu od 136 000 do 137 000. Natomiast raport Einsatzgruppe C z września 1941 roku, kiedy to armia niemiecka znajdowała się na wschodniej Ukrainie, wskazuje na to, że w tej części kraju ciężko było nakłonić ludność do "czynienia aktywnych kroków przeciwko Żydom".

Choć w tym studium koncentruję się na Banderze i OUN oraz badam rolę, jaką odegrali w pogromach i innych rewolucyjnych wydarzeniach, ważne jest również, aby krótko naszkicować całe spektrum sprawców i motywów. Jak już wskazałem, uczestników pogromów na zachodniej Ukrainie można podzielić na trzy grupy: Niemców, OUN-B i miejscową ludność. Niemcy umożliwili przemoc skierowaną przeciwko Żydom, atakując i podbijając terytorium Związku Radzieckiego. Zainicjowali również pogromy w kilku miejscach, ale nie we wszystkich, i koordynowali ich przeprowadzenie. OUN-B zorganizowała milicję kolaborującą z Niemcami, ale równocześnie zabijającą Żydów samodzielnie. Ta organizacja podżegała także miejscową ludność do przemocy antyżydowskiej, szerząc propagandę antysemicką i promując, razem z Niemcami, ideę zemsty na Żydach za morderstwa NKWD. Miejscowa ludność została popchnięta do przemocy antyżydowskiej przez propagandę niemiecką i OUN-B, zwłaszcza przez instrumentalizację morderstw NKWD. Lokalni sprawcy pochodzili z różnych grup społecznych i działali z różnych powodów, spośród których antysemityzm, nacjonalizm, rasizm, faszyzm były ważne, ale niejedyne. Inne ważne motywy, jak już wskazywałem, wiązały się z kwestiami ekonomicznymi, przede wszystkim chęcią wzbogacenia się przez sprawców. Tak więc żydowskie domy plądrowali również chłopi, którzy przyjeżdżali w tym celu wozami do miasteczek i miast. Philip Friedman, ocalały z Holokaustu w Galicji i jeden z pierwszych historyków Holokaustu, napisał, że wśród sprawców można znaleźć wszystkie kategorie ludzi: chłopów, nauczycieli, pracowników administracji miejskiej, aptekarzy, kuratorów szkolnych, księży, sędziów, studentów, uczniów szkół średnich i kobiety.

UPA i masowa przemoc wobec Polaków

W tym samym czasie, gdy przywództwo frakcji banderowców dyskutowało, jak dokonać "demokratyzacji" albo odnowy i zagwarantować prawa mniejszościom narodowym na Ukrainie, UPA na Wołyniu pod przywództwem Kljaczkiwśkiego przeprowadzała czystkę etniczną, w której mordowano od kilkudziesięciu do kilkuset Polaków dziennie. Przywództwo OUN-B i UPA wiedziało o tej czystce od samego początku. Omawiało ją i zaaprobowało na Trzecim Nadzwyczajnym Wielkim Zgromadzeniu, w którym wziął udział Kljaczkiwśkyj. Od uczestników tej konferencji wiemy, że ta decyzja rozmyślnie nie została odnotowana w oficjalnych dokumentach. Do pierwszych systematycznych masowych mordów na Polakach doszło w marcu 1943 roku, kiedy ukraińscy policjanci wstąpili do UPA, jednak OUN-B zabiła już kilkuset Polaków w styczniu i lutym 1943 roku. W czasie tych pierwszych eksperymentalnych masowych mordów frakcja banderowców zdała sobie sprawę, że Polacy nie opuszczą "terytoriów ukraińskich", jak żądała organizacja, i mogą próbować stawić opór wobec ataków. Dlatego jedynym sposobem na ich usunięcie było ich unicestwienie. Według raportów polskiego podziemia jeden z przywódców UPA stwierdził: "1 marca 1943 roku rozpoczęliśmy zbrojne powstanie. Jest to operacja wojskowa i jako taka jest skierowana przeciwko okupantowi. Obecny okupant [Niemcy] jest jednak czasowy i nie powinniśmy tracić sil na walkę z nim. Jeśli chodzi o kwestię polską, nie jest to kwestia militarna, tylko kwestia mniejszości. Rozwiążemy ją tak, jak Hitler rozwiązał kwestię żydowską. Jeśli [Polacy] nie usuną się sami [z 'terytoriów ukraińskich']".

Polacy, którzy mieszkali na Wołyniu i w Galicji, nie rozumieli, dlaczego mieliby opuścić swoje domy, i nie wiedzieli, dokąd mogliby się udać. Z wyjątkiem osadników wojskowych, którzy przybyli po I wojnie światowej, Polacy mieszkali na Wołyniu i we wschodniej Galicji od stuleci i uznawali je za swoją ojczyznę. Ukraińcy byli ich bezpośrednimi sąsiadami. Po wielowiekowej koegzystencji różnice kulturowe między Polakami i Ukraińcami, zwłaszcza we wsiach, zatarły się i nie były istotne. Jednak w 1943 roku polscy mieszkańcy wsi stali się głównym celem UPA, która niemal nie istniała na obszarach miejskich, natomiast czuła się jak w domu we wsiach i lasach. Unicestwienie Żydów na Ukrainie, w które zaangażowana była ukraińska policja, miało istotny wpływ na decyzję OUN-B o eksterminacji Polaków, ponieważ dowiodło, że stosunkowo niewielka liczba ludzi może wymordować całą grupę etniczną w stosunkowo krótkim czasie.

Oficjalnie OUN-B i UPA określały eufemistycznie masowe mordowanie Polaków jako "akcję antypolską", ale w dokumentach wewnętrznych termin "czystka" był powszechny. Rozkazy UPA wyznaczały nawet terminy, do kiedy poszczególne obszary miały zostać "oczyszczone" z Polaków. Dokumenty te często kończyły się pozdrowieniem "Gotuj broń - Śmierć Polakom" (Zbroja na werch - Smert' poljakam). Organizacja usprawiedliwiała "czystkę", przytaczając zarówno potwierdzone, jak i rzekome przypadki współpracy Polaków z władzami niemieckimi i radzieckimi. Kolejnym usprawiedliwieniem dla mordowania Polaków było stanowisko polskiego rządu w Londynie, uznającego Wołyń i Galicję za terytoria, które po wojnie powinny zostać włączone do państwa polskiego. Co więcej, frakcja Bandery zakładała, że Polacy mieszkający na "terytoriach ukraińskich" byli winni wielowiekowego ucisku Ukrainy i że to usprawiedliwiało ich śmierć z rąk UPA albo innych Ukraińców. W lipcu 1943 roku, który był jednym z najbardziej krwawych miesięcy, OUN-B rozpowszechniała ulotki, w których winiła Polaków za wywołanie konfliktu i sprowokowanie UPA do ich mordowania. OUN-B i UPA zachęcały Ukraińców do zajmowania ziemi i własności Polaków i oferowały im "ideologię i ochronę przed zemstą Polaków".

W swojej propagandzie organizacja uznała za ważne przedstawienie etnicznej czystki jako akcji sprowokowanej przez Polaków, za którą odpowiedzialni byli oni sami. Winę za ten masowy mord zrzucała również na Niemców i Związek Radziecki. Jednak w nieoficjalnych rozmowach i dokumentach nazywała swoje działania "czystką etniczną" i debatowała, czy jest ona korzystna dla Ukrainy, czy nie. Według Stepaniaka on sam wraz z Łebed'em dowodzili na Trzecim Nadzwyczajnym Wielkim Zgromadzeniu, że "UPA skompromitowała się swoimi bandyckimi działaniami przeciwko ludności polskiej", tak jak OUN-B skompromitowała się przez kolaborację z Niemcami. W czasie przesłuchania przez NKWD Stepaniak stwierdził, że większość przywódców organizacji była przeciwna rzekomemu stanowisku jego i Łebed'a. Jednak nie jest jasne, czy Łebed' i Stepaniak rzeczywiście sprzeciwili się terrorowi UPA na Trzecim Nadzwyczajnym Wielkim Zgromadzeniu, czy też Stepaniak tylko twierdził tak w przesłuchaniu, żeby nie obciążać samego siebie. Wersja Stepaniaka została poparta przez innego członka OUN-B Ołeksandra Łuckiego. Natomiast według Petro Baleja Łebed' wydał już w kwietniu 1943 roku rozkazy dotyczące unicestwienia Polaków na Wołyniu. Sugeruje to, że Łebed' nie sprzeciwiał się "czystce", przynajmniej w jej pierwszym stadium. Po przeprowadzeniu inspekcji Wołynia przez Szuchewycza przywództwo OUN-B i UPA postanowiło przeprowadzić podobną czystkę etniczną w następnym roku w Galicji. Masowe mordowanie Polaków we wschodniej Galicji zaczęło się na początku 1944 roku i trwało aż do wiosny 1945 roku. Choć było nie mniej okrutne niż mordy na Wołyniu, we wschodniej Galicji zginęło mniej Polaków.

Niektórzy działacze OUN-B i partyzanci UPA nie zgadzali się z polityką zabijania Polaków, czasem z powodów osobistych, ale rozkazy zobowiązywały ich do jej realizowania. Polacy mordowani byli nie tylko przez partyzantów UPA i działaczy OUN-B, ale też przez zwykłych chłopów ukraińskich, których nacjonaliści mobilizowali do pomagania im przy zabijaniu. Działo się tak, ponieważ OUN-B i UPA nie miały wystarczającej ilości bojowników do przeprowadzenia czystki. Chłopi zazwyczaj uzbrojeni w siekiery albo widły okrążali wioskę, w której nacjonaliści mordowali Polaków, albo wchodzili do wioski i pomagali im mordować. Czasami też przeczesywali teren, szukając zbiegów albo rannych, i dobijali ich. Wielu Ukraińców z Wołynia i wschodniej Galicji nie wyraziło żadnego sprzeciwu wobec tej polityki. Motywowano ich ideologicznymi hasłami albo obiecywano im ziemię polskich chłopów oraz możliwość wzbogacenia się. Domy Polaków, a czasami nawet całe wioski nierzadko palono, żeby zatrzeć ślady ich egzystencji na Ukrainie. Wiele ofiar zostało zabitych siekierami i widłami także w ówcześnie wykopanych grobach, za sprawą czego masowe mordy przebiegały bardzo brutalnie. Prawdopodobnie z uwagi na niedobór nabojów agresorzy woleli używać siekier i noży, nawet jeśli posiadali broń palną. Zwykli Ukraińcy mordowali niekiedy swoich najbliższych polskich sąsiadów albo wspierali nacjonalistów przy ich zabijaniu.

OUN-B i UPA były gotowe wymordować wszystkich Polaków, którzy nie opuścili "terytoriów ukraińskich", również kobiety i dzieci. Zabójcy wracali często w dwa lub trzy dni po ataku i szukali ocalałych, żeby ich dobić. UPA często żądała, żeby Ukraińcy z mieszanych małżeństw zabijali swoich małżonków i dzieci. Polacy żyli na Wołyniu i we wschodniej Galicji przez dziesięciolecia i wieki i byli z reguły dwujęzyczni. Gdy partyzanci UPA nie mogli zidentyfikować za pomocą języka, czy podejrzany jest Polakiem, czy Ukraińcem, żądali od niego zmówienia modlitwy w języku ukraińskim. Idea unicestwienia "nieukraińskiego" partnera w mieszanym małżeństwie sięgała wstecz do rasistowskich korzeni ideologii OUN-B. W Nacja jako gatunek, niedatowanej broszurze opublikowanej prawdopodobnie w 1944 roku, organizacja doszła do wniosku, że mieszane małżeństwo jest zbrodnią, którą należy ukarać:

 

Naród ukraiński jest przeciwko mieszanemu małżeństwu i uważa je za zbrodnię. [...] Substancja naszych rodzin musi być ukraińska (ojciec, matka i dzieci). Rodzina jest najważniejszą organiczną jednością, najwyższą komórką narodowej zbiorowości, a tym samym musimy ją zachować jako czysto ukraińską.

 

W innym miejscu tej broszury czytamy, że wszystkie narody są rasami i że naród ukraiński jest rasą wyjątkową, której czystość powinna być chroniona przez prawo, ponieważ dla każdego narodu naturalne jest chronienie się przed słabszymi rasami. Dla poparcia swoich rasistowskich argumentów autorzy broszury powołali się na ukraińskiego geografa Rudnyćkiego:

Prof. dr St. Rudnyćkyj w swojej książce O podstawach ukraińskiego nacjonalizmu pisze, że "mieszane małżeństwa z sąsiadującymi z nami ludami są niekorzystne", ponieważ prowadzą do wynarodowienia wielu i degeneracji innych. [...] Nasi sąsiedzi odegrali bardzo smutną rolę w mieszanych małżeństwach, ponieważ są znacznie słabsi fizycznie, kulturowo i rasowo, co wpływa na nas w negatywny sposób. [...] Odruch skierowany przeciwko mieszanym małżeństwom jest naturalny, ponieważ wyrasta z instynktu samozachowania i rozwoju Narodu. Jest to typowe dla wszystkich społeczeństw narodowych. Narody w procesie ekspansji ściśle stosują się do tego prawa. Na przykład w Niemczech ustawy rasowe determinują losy narodu i jednostki przez całe jej życie. (Tak samo jest w przypadku Włochów i innych narodów).

UPA była armią, od której przywódcy OUN-B oczekiwali "oczyszczenia" rasy ukraińskiej. Być może z powodu tego przeświadczenia często dochodziło do aktów patologicznego sadyzmu. Na przykład w maju 1943 r. w miejscowości Kolonia Grada partyzanci UPA zamordowali dwie rodziny. Ofiary te nie zdołały uciec tak jak wszyscy pozostali, którzy w porę dowiedzieli się o ataku UPA na sąsiednią wieś Kolonia Łamane. Partyzanci zabili wszystkich członków tych dwóch rodzin, rozcięli brzuch ciężarnej kobiety, wyjęli płód i wnętrzności i rozwiesili je na krzakach, prawdopodobnie by zostawić informację dla innych Polaków, którzy uciekli przed atakiem, ale mogli wrócić po nim do wsi. Niektóre z tych mordów zostały przeprowadzone pod kierownictwem Hryhorija Perehiniaka, który przed wojną był więziony na Świętym Krzyżu w tej samej celi co Bandera i inni działacze OUN. Prowidnyk uczył Perehiniaka historii i ideologii i pozostawał z nim w dobrych stosunkach, również dlatego, że pochodzili z tej samej wsi.

W celu zabijania Polaków niektóre jednostki UPA używały metod podobnych do metod wykorzystywanych przez Niemców do unicestwiania Żydów na Ukrainie. Ta wiedza opierała się na doświadczeniu zdobytym przez działaczy OUN-B podczas służby w ukraińskiej policji. Partyzanci UPA dawali niekiedy cukierki polskim dzieciom i ogólnie byli bardzo uprzejmi dla ludności, aby ją uspokoić. Prosili Polaków o przyjście na zebranie, a następnie wyprowadzali małe grupy z zebrania i rozstrzeliwali albo palili całą polską ludność wsi w stodole lub innym budynku. Atakowali w niedzielę, kiedy polscy mieszkańcy zbierali się na nabożeństwie w kościele, i albo wrzucali granaty do kościoła, podpalając go, albo wchodzili i mordowali wszystkich wewnątrz. Kopali grób, zabierali do niego grupę Polaków i albo ich rozstrzeliwali, albo mordowali za pomocą ostrych narzędzi, czy to obok grobu, czy to w jego środku. Kiedy grób zapełniony był zwłokami, zasypywali go ziemią, niemal dokładnie tak, jak Niemcy robili z Żydami.

Po wymordowaniu ludności w jednym miejscu bataliony UPA mogły przenieść się szybko z jednej miejscowości do drugiej, żeby zaskoczyć ludność i zapobiec jej ucieczce. Mogły również zaatakować kilka wsi tego samego dnia, jak zdarzyło się na przykład 11 lipca 1943 roku, kiedy zaatakowano 93 miejscowości. W lipcu 1943 roku, jednym z najkrwawszych miesięcy "czystki", UPA zaatakowała 520 miejscowości i zabiła od 10 000 do 11 000 Polaków. 11 i 12 lipca 1943 roku UPA zamordowała około 4330 Polaków. Iwan Wasjuk, dziewiętnastoletni członek UPA, schwytany przez milicję radziecką zeznał, że jego kompania dokonała eksterminacji 1500 Polaków w trzech wsiach w 1943 roku. On sam zabił dziewiętnaście osób, w tym ośmiu mężczyzn, sześć kobiet i pięcioro dzieci. Poza czystką etniczną w Polsce w latach 1943-1944 OUN-UPA unicestwiła również nieznaną liczbę Ukraińców, którzy należeli do Kościoła rzymskokatolickiego albo utrzymywali bliskie stosunki z Polakami lub też nie poparli czystki etnicznej, albo z innych powodów.

Masowe mordy na Polakach odcisnęły też piętno na kulturze i tożsamości ukraińskiej. W lipcu 1943 roku AK donosiła, że ukraińscy chłopi mówią, iż po Żydach "Polacy są następni w kolejce". W tym miesiącu AK zauważyła, że hasło "Śmierć Polakom" (Smert' ljacham) stało się tak popularne wśród Ukraińców we Lwowie, że używano go nawet jako codziennego powitania. W lipcu 1943 roku AK w Stanisławowie zaobserwowała, że Ukraińcy używają pozdrowienia "Śmierć Polakom" z odpowiedzią "Chwała Ukrainie". Janina Kwiatkowska podróżowała w styczniu 1945 roku z dwiema siostrami z Tarnopola do Czortkowa. Na noc musiały zatrzymać się w prowincjonalnym miasteczku Trembowla (Terebowlja) i postanowiły nie nocować na stacji kolejowej. Po ukraińsku, którym posługiwały się równie płynnie jak po polsku, poprosiły Ukrainkę, by pozwoliła im zatrzymać się u siebie w domu. Kobieta wzięła ich za Ukrainki i zgodziła się. Kiedy zapytały ją, gdzie jest jej mąż, kobieta odpowiedziała niedbale: "Poszedł mordować Polaków i niedługo wróci". W swoim świadectwie Kwiatkowska odniosła się do tego człowieka jako do banderowca.

Masowe mordy przeprowadzane przez OUN-B zaskoczyły ludność polską na Wołyniu. Polacy na Wołyniu - a później jeszcze bardziej w Galicji Wschodniej - próbowali bronić się przed morderczymi oddziałami UPA. Polska Armia Krajowa (AK) starała się pomóc Polakom na Wołyniu, ale z powodu przewagi liczebnej partyzantów UPA i zmobilizowanych Ukraińców obrońcy osiągnęli tylko ograniczone sukcesy. AK, powiązana z polskim rządem w Londynie, zajmowała stanowisko, że Polacy nie powinni opuszczać tych terytoriów i że państwo polskie powinno zachować te same granice wschodnie po II wojnie światowej. Ta idea geopolityczna była całkiem sprzeczna z ideą geopolityczną OUN-UPA, które uważały Wołyń i wschodnią Galicję za terytoria ukraińskie i część przyszłego państwa ukraińskiego. W wyniku tego AK zachęcała ludność polską do niewyjeżdżania, natomiast UPA żądała, żeby natychmiast się wyniosła. Polacy próbowali chronić się przed terrorem, przeprowadzając się do miasteczek albo wsi mających umocnienia pozwalające na samoobronę. Ci, którzy przeżyli, zostali repatriowani na terytoria wschodnich Niemiec, które stały się zachodnią częścią Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (PRL), państwa utworzonego 22 lipca 1944 roku w Lublinie i rządzonego przez komunistów. Niemcy zamieszkujący dotychczas te tereny zostali wysiedleni na zachód, na terytorium współczesnych Niemiec.

Po dezercji pewnej części policjantów ukraińskich w marcu 1943 roku Polacy zaczęli wstępować do niemieckiej policji, a później, gdy przybyła armia radziecka, do miejscowej milicji radzieckiej i radzieckich batalionów niszczycielskich (istriebitelnyje bataliony). W 1943 roku od 5000 do 7000 Polaków wstąpiło do radzieckiej partyzantki. Radzieccy partyzanci i radzieccy żołnierze na Wołyniu i we wschodniej Galicji w zaistniałej sytuacji byli traktowani przez Polaków jako sojusznicy i, rzeczywiście, niekiedy zapobiegali atakom UPA. Polacy w niemieckich i radzieckich batalionach, albo w AK, w szczególności ci, którzy doświadczyli terroru UPA albo których rodziny zostały przez UPA zabite, nie tylko bronili się, ale również szukali zemsty, mordując ukraińskich cywili. Polacy z AK, Batalionów Chłopskich (BCh), batalionu 202 Schutzmannschaft i innych jednostek popełnili wiele zbrodni wojennych przeciwko ukraińskiej ludności cywilnej. W niektórych wsiach, na przykład w Pawłokomie, zastosowali metody anihilacji przypominające metody stosowane przez UPA na Wołyniu i we wschodniej Galicji.

W latach 1943-1945 OUN i UPA wraz z innymi zmobilizowanymi Ukraińcami zabiły w sumie od 70 000 do 100 000 Polaków. Grzegorz Motyka, specjalista od tego tematu, szacuje, że liczba ta mogła być bliższa 100 000 niż 70 000. W innych okolicznościach Polacy zabili od 10 000 do 20 000 Ukraińców, z których większość została zamordowana nie na Wołyniu i we wschodniej Galicji, gdzie OUN i UPA przeprowadziły czystkę etniczną, ale na terytoriach zamieszkanych głównie przez Polaków, obecnie znajdujących się w Polsce.

Niektórzy prawosławni i greckokatoliccy księża wspierali sprawców. Prawosławni księża święcili siekiery, widły, kosy, sierpy, noże i pałki, których ukraińscy sprawcy, wśród nich chłopi zmobilizowani przez UPA i OUN-B, używali do mordowania Polaków. 15 sierpnia 1943 roku Szeptycki opublikował list pasterski potępiający zabójstwa popełniane przez "młodych ludzi" z "dobrymi intencjami". Nie troszczył się zbytnio o ofiary, lecz o dobre imię narodu: "Byliśmy świadkami nawet straszliwych morderstw, dokonanych przez młodych ludzi, może nawet w dobrych zamiarach, ale ze zgubnymi następstwami dla narodu". W tym samym liście prosił również "ojców" o ostrzeżenie "synów przed przestępstwem" i "pamiętanie, że nic dobrego dla swojego narodu nie osiągniecie przez działalność przeciwną prawu Bożemu". W listopadzie 1943 roku wydał list pasterski podpisany przez cały episkopat ukraiński. Znów potępił w zdecydowanych słowach mordy, ale mówił o "bandach" i - tak jak poprzednio - nie sprecyzował, czyje mordy potępia. Bolesław Twardowski, rzymskokatolicki arcybiskup Lwowa, poprosił Szeptyckiego o interwencję w celu powstrzymania zabójstw księży rzymskokatolickich. W liście datowanym na 15 listopada 1943 roku Szeptycki zanegował fakt trwającej właśnie czystki etnicznej Polaków, twierdząc, że co prawda księża katoliccy zostali zamordowani, ale nie z powodów politycznych, tylko dlatego że byli bogaci: "W kompletnym chaosie obecnej chwili wszystkie najgorsze elementy wysuwają się na wierzch i hulają. W statystyce zabójstw sądzę, że bardzo poważne miejsce zajmują zabójstwa rabunkowe - a księża łacińscy mają w ogóle reputację ludzi zamożnych, napad na plebanię dla bandytów wydaje się korzystniejszym i lżejszym, jak na inne domy". Dalej stwierdził, że "działają w kraju partyzanci bolszewiccy, bandy żydowskie i agitatorzy rewolucyjnych polskich organizacji z Warszawy, którzy się w swoich organach chwalą nawet zabójstwem Polaków". Jednak w pierwszym szkicu swojego listu do Twardowskiego Szeptycki nie zaprzeczył, że Ukraińcy zabijali Polaków, lecz napisał: "Ukraińskie partie Bandery i Melnyka wypierają się odpowiedzialność za mordy; stanowczo twierdzą, że członkom swoim zakazali zabijać Polaków". Sugeruje to, że wiedział, co robiły OUN i UPA, ale postanowił winić innych za działania ukraińskich nacjonalistów.

UPA i mordowanie Żydów

Poza przeprowadzeniem czystki etnicznej wśród polskiej ludności UPA wraz z OUN-B, a zwłaszcza Służbą Bezpieczeństwa mordowały Żydów. Większość Żydów zamordowanych w latach 1943 i 1944 przez ukraińskich nacjonalistów uciekła w 1942 albo na początku 1943 roku z gett, by uniknąć śmierci w Bełżcu albo rozstrzelania nad masowymi grobami. Ukrywali się w bunkrach albo leśnych obozach lub w chłopskich domach. Niektórzy z nich zostali zabici, gdy UPA mordowała Polaków i niszczyła ich domy. Ocalali z tych ataków często opisywali sprawców jako "banderowców" i uważali ich za ukraińskich nacjonalistów. Dokumenty OUN i UPA oraz inne źródła ujawniają, że "banderowcy" rzeczywiście byli członkami Służby Bezpieczeństwa (SB) OUN-B, działaczami OUN-B, partyzantami UPA, a niekiedy ukraińskimi chłopami albo bandytami. Ukraińskiej policji zazwyczaj nie opisywano jako banderowców, lecz jako policjantów z uwagi na ich mundury. Antysemityzm w UPA był powszechny, a partyzanci tej formacji, podobnie jak działacze OUN brali stereotyp "żydowskiego bolszewizmu" za rzeczywistość. Partyzant Fedir Woznjuk stwierdził podczas przesłuchania, że przywódcy w 1943 i 1944 roku wydali swoim podwładnym rozkazy, żeby zabijali Polaków i Żydów. Według polskich świadków partyzanci UPA, przechodząc przez Głęboczyce na Wołyniu, śpiewali: "Wyrżnęliśmy Żydów, wyrżniemy Polaków, starych i młodych, wszystkich; wyrżniemy Polaków, zbudujemy Ukrainę". Podczas terroru UPA stosunki między Polakami i Żydami poprawiły się, a te dwie grupy niekiedy sprzymierzały się przeciwko wspólnemu agresorowi. Z tego samego powodu Polacy i Żydzi współpracowali również z radziecką partyzantką.

Mania Leider, która uciekła z pociągu w drodze do Bełżca i ukryła się w lesie w okolicy Przemyśla, była chroniona przez polskich i żydowskich partyzantów. W lipcu 1943 roku UPA zaatakowała wieś Medwedówka. Agresorzy zabili 57 Polaków i 4 Żydów. We wsi Nowiny Czeskie w 1943 i 1944 roku UPA zamordowała wielu Żydów, Polaków i Czechów. 30 sierpnia 1943 roku we wsi Myślina Ukraińcy pod dowództwem Fedora Haluszki zabili wielu Polaków i cztery rodziny żydowskie, w tym troje dzieci. W marcu 1944 roku grupa 500 Żydów, która ukrywała się w lesie w okolicach Przemyśla, uciekła do polskiej wsi Hanaczów, po tym jak ostrzeżono ich przed banderowcami. Następnego dnia, kiedy ukraińscy nacjonaliści zaatakowali wieś, Polacy i Żydzi bronili się razem przed agresorami. Banderowcy zabili 17 Polaków i dwie rodziny żydowskie. Na Wielkanoc UPA ponownie zaatakowała wieś i zabiła 60 Polaków i nieznaną liczbę Żydów. W kolonii wojskowej Bortnica w rejonie dubieńskim 15 Polaków i 8 Żydów zorganizowało samoobronę. Jesienią 1943 roku Ukraińcy zaatakowali ich i zabili 20 ludzi. W Boże Narodzenie 1943 roku zaatakowali znowu, zabijając 8 Polaków i 3 Żydów.

Pewna liczba Żydów starała się przetrwać u sowieckich partyzantów, walcząc razem z nimi przeciwko UPA i Niemcom. Szlojme Katz przyłączył się do grupy radzieckich partyzantów w rejonie żytomierskim w maju 1943 roku. Brał udział w wielu bitwach z Niemcami i UPA, podczas których zabił 6 banderowców i 12 Niemców. Jankel Fanger, ukrywający się w lesie w okolicach Przemyślan, postanowił pomścić dwóch Żydów, wydanych w ręce Niemców przez chłopa ukraińskiego na krótko przed przybyciem armii radzieckiej. Chłop zrobił to, ponieważ Żydom zabrakło pieniędzy na jego opłacanie.

Wielu Żydów ukrywało się w bunkrach i leśnych obozach. W wypadku wykrycia kryjówki nacjonaliści zamordować mogli od 20 do 100, a nawet więcej osób w ciągu jednej akcji. Izrael i Barbara Lissak zeznali, że banderowcy odkryli 3 żydowskie bunkry. Wrzucili granat do jednego z nich i strzelali do tych, którzy uciekali z pozostałych.

Lissakowie zeznali również, że banderowcy, atakując polskie rodziny, zabili 12 Żydów i 10 Polaków. Ignacy Goldwasser ukrywał się wraz z matką i innymi Żydami w bunkrach wokół Borysławia. Niedługo przed przybyciem armii radzieckiej banderowcy zaczęli zabijać ukrywających się. Ze 100 osób, które ukrywały się wraz z Lipą Stricker, przeżyło tylko 10. 2 marca 1944 roku Stricker widziała z ukrycia w krzakach, jak grupa Ukraińców weszła do bunkra. Nożami wyrżnęli wszystkich obecnych w nim ludzi, w tym jej rodzinę. Edzia Szpeicher ukrywała się w bunkrze w pobliżu Drohobycza z 20 innymi Żydami. Pewnego dnia zjawili się banderowcy przedstawiający się jako radzieccy partyzanci i zaprosili ich do przyłączenia się do ich jednostki. Kiedy wyszli, banderowcy kazali im się rozebrać i zabili ich. W marcu 1944 roku UPA zmusiła Polaka, który dostarczał żywność dla 65 Żydów ukrywających się w bunkrze w lesie w pobliżu Narajowa w rejonie brzeżańskim, żeby pokazał im, gdzie znajduje się ich kryjówka. Później zabili 51 z nich. Leon Knebel, który ukrywał się w lesie w pobliżu Borysławia, zapamiętał, że banderowcy byli znacznie bardziej okrutni niż Waldschutzpolizei, która również poszukiwała ukrywających się w lasach. Pewnego dnia nacjonaliści zabili 24 Żydów, wśród nich młodą kobietę. Odcięli jej ręce i zdarli skórę z jej ciała.

OUN-B i UPA nie zamierzały zabijać wszystkich Żydów, którzy ukrywali się w lesie, od razu. Niektórym z nich zaoferowały "ochronę". Trzymano ich w "obozach" i zmuszała do pracy na rzecz OUN-B i UPA. "Obozy" utworzone zostały zazwyczaj w gospodarstwach albo domach zamordowanych Polaków. Większość z tych "użytecznych" Żydów nacjonaliści zamordowali na krótko przed przyjściem Armii Czerwonej na Ukrainę zachodnią. Przywództwo OUN-B i UPA nie było zainteresowane tym, by jacykolwiek Żydzi przeżyli wojnę, ponieważ nacjonaliści podejrzewali, że mogą oni wstąpić do Armii Czerwonej, wspierać władze radzieckie i dostarczać informacji o ukraińskim podziemiu.

Nieznana liczba żydowskich lekarzy, dentystów i pielęgniarek dobrowolnie albo pod przymusem leczyła powstańców z UPA. Podczas swego pobytu w UPA Żydzi zazwyczaj bali się partyzantów i działaczy OUN-B, żyli w strachu i dlatego próbowali uciec. Podobnie jak "zatrudnieni" przez nacjonalistów w "obozach" większość z nich została zabita na krótko przed wkroczeniem Armii Czerwonej na zachodnią Ukrainę. Ocalały z zagłady jeden z pierwszych historyków Holokaustu, Philip Friedman, skomentował to następująco:

 

Źródła ukraińskie mówią o znacznej liczbie żydowskich lekarzy, dentystów i pracowników personelu szpitalnego służących w szeregach UPA. Pytanie wynika takie: Dlaczego tylko niewielka liczba z nich pozostała przy życiu? Grupy banderowców wykorzystywały również innych wykwalifikowanych pracowników żydowskich. Według Lwa Szankowśkiego praktycznie każda grupa UPA miała żydowskiego lekarza albo farmaceutę, jak również żydowskich krawców, szewców, fryzjerów i tym podobnych. Znów powstaje pytanie: Co stało się z tymi setkami tysięcy żydowskich specjalistów i wykwalifikowanych pracowników? Betty Eisenstein twierdzi, że wiosną 1943 roku grupy banderowców zaczęły naśladować niemiecką taktykę "selekcji". Przy życiu pozostawiano tylko wykwalifikowanych pracowników i koncentrowano ich w specjalnych obozach, gdzie pracowali w swoich zawodach albo w gospodarstwach. Jeden z takich obozów, utworzonych w kwietniu 1943 roku w pobliżu Porycka na Wołyniu, liczył ponad 100 Żydów. Drugi obóz, który liczył około 400 Żydów, był ulokowany w Kudrynkach, ponad 30 kilometrów od Tuczyna na Wołyniu. Eisenstein informuje, że przy zbliżaniu się armii radzieckiej grupy Bandery zlikwidowały Żydów w tych obozach.

 

Nieliczni Żydzi, którzy uciekli do Armii Czerwonej, potwierdzili, że UPA zabiła swoich żydowskich lekarzy niedługo przed wkroczeniem wojsk radzieckich na zachodnią Ukrainę. Łączna liczba Żydów, którzy przeżyli okres pobytu w UPA, wydaje się mała i jest trudna do oszacowania. Jedną Żydówką, która zdołała przeżyć, pracując jako pielęgniarka, była Lea Goldberg. Początkowo banderowcy chcieli ją zabić, ale po jakimś czasie zdecydowali się pozostawić ją przy życiu, ponieważ była przydatna i można było odłożyć jej zamordowanie na później. Przebywając w grupie UPA liczącej około 400 partyzantów, często obawiała się o swoje życie. Słyszała, jak nacjonaliści przeklinali Żydów, Polaków i radzieckich partyzantów i mówili, że muszą wymordować Żydów dla Ukrainy i zniszczyć polskie wsie. Gdy była w obozie UPA, kilkakrotnie widziała, jak partyzanci torturowali i mordowali radzieckich partyzantów, Polaków i żydowskie dzieci. Po próbie zamordowania jej przez partyzanta UPA uciekła do radzieckich partyzantów i pozostała z nimi aż do przybycia Armii Czerwonej.

Jeden z rozkazów zamordowania Żydów w kołchozach UPA i obozach pracy został wydany przez Służbę Bezpieczeństwa OUN-B, która prawdopodobnie zabiła więcej Żydów niż wszyscy pozostali partyzanci UPA. "Wszyscy Żydzi niebędący specjalistami [służący UPA] powinni zostać potajemnie wyeliminowani, tak żeby nie wiedzieli o tym żadni [inni] Żydzi ani nasi ludzie" - głosił rozkaz. "Należy rozpowszechniać plotkę, że przeszli do bolszewików". Podczas przesłuchania przez NKWD Iwan Kutkoweć stwierdził, że Służba Bezpieczeństwa OUN-B wydała rozkaz w 1943 roku, żeby "fizycznie eksterminować Żydów, którzy ukrywali się we wsiach". W rejonie rówieńskim nacjonaliści ukraińscy "dosłownie polowali na Żydów, organizując obławy i przeczesując leśne ścieżki, parowy itp.".

W ostatnich kilku miesiącach przed wkroczeniem wojsk radzieckich na zachodnią Ukrainę niektórzy z ukrywających się Żydów uciekali do niemieckich obozów pracy, szukając tam ochrony przed ukraińskimi nacjonalistami i innymi lokalnymi sprawcami. Hilary Koenigsberg, który przeżył Zagładę w tym rejonie, zeznał w 1948 roku:

 

Z początkiem 1944 roku bandy banderowców namnożyły się, zaczęły tropić po lasach i wsiach za Żydami i bunkrami żydowskimi, zabijając wszystkich w okrutny sposób. Chłopi wydawali bunkry. Były wypadki, że przyprowadzali oni z siekierą w ręku Żydów na policję. I wtedy zaczęło się to, co może wydawać się niewiarygodne, że Żydzi z lasów i bunkrów uciekali do obozów. Wykorzystały to resztki milicji żydowskiej i zarządcy miejscowych folwarków, którzy pod pretekstem, że nie można więcej Żydów przyjmować do obozów, żądali od świeżo przybywających okupu w pieniądzach albo rzeczach. Bandy banderowców i miejscowi nacjonaliści napadali co nocy, dziesiątkując Żydów. Żydzi chronili się do obozu, w którym byli Niemcy. W międzyczasie Niemcy, bojąc się napadu banderowców, sprowadzili kilku żołnierzy niemieckich dla ochrony obozu i ci również chronili Żydów.

 

Ocalała Edzia Spielberg-Flitman, jej sześcioletni brat i jej matka zostali ocaleni przez miejscowego oficera niemieckiego. Edzia wspominała, że "80 procent [mojej rodziny] zostało zabitych przez Ukraińców, którzy byli naszymi przyjaciółmi" i że Ukraińcy "byli gorsi niż Niemcy". Mojżesz Szpigiel zeznał w 1948 roku, że kilkoro członków jego rodziny zostało zabitych przez ukraińskich chłopów i ukraińskich policjantów. Opisując zamordowanie 120 współbraci w gospodarstwie przez ukraińską policję, napisał: "Ważne, by stwierdzić, że to zabójstwo nie było akcją niemiecką, że zostało dokonane przez ukraińskich policjantów i bandytów". Kiedy ukraińscy policjanci zaatakowali ostatnich z nas w gospodarstwie, niemiecki "major [...] wkroczył ze swoim adiutantem i uderzył jednego [ukraińskiego] policjanta w głowę rewolwerem [...] i rozkazał im natychmiast odejść".

Gdy Armia Czerwona zbliżała się do zachodniej Ukrainy wiosną 1944 roku, interesy armii powstańczej i Niemców zaczęły się ze sobą pokrywać, a w rezultacie wiele jednostek UPA zaczęło współpracować z Niemcami. Na konferencji we Lwowie w październiku 1943 roku przywództwo OUN zadecydowało, że podobnie jak UPA polskie oddziały na terytorium ukraińskim nie powinny walczyć z oddziałami niemieckimi, i przekazało tę rezolucję polskiemu podziemiu. Jeden z partyzantów stwierdził podczas przesłuchania, że walka z Niemcami nie miała dla UPA sensu. Czasami członkowie UPA rozstrzeliwali Żydów na prośbę Niemców. Według raportu wywiadu Wehrmachtu: "UPA z powodzeniem podjęła pościg za bandytami żydowskimi i dotychczas zastrzeliła ich prawie 100". W marcu albo kwietniu 1944 roku UPA poinformowała Niemców, że oczyści region Chełm - Rawa Ruska z "Polaków, bandytów i Żydów". Doncow twierdził w 1944 roku, że "walka z żydostwem leży w interesie i tradycjach narodu ukraińskiego".

Trudno oszacować, ilu Żydów zostało zabitych przez OUN-B i UPA w 1943 i pierwszej połowie 1944 roku. Z uwagi na skryty charakter tych masowych mordów możemy nigdy nie być w stanie ustalić dokładnej liczby. Analizy dokonane na potrzeby tych i wcześniejszych badań przeprowadzonych przez innych historyków sugerują, że w 1943 i 1944 roku z rąk nacjonalistów zginęły setki albo nawet tysiące Żydów na Wołyniu i we wschodniej Galicji, ale dokładną liczbę trudno jest określić. Grzegorz Motyka, który dogłębnie zbadał stosowanie przemocy przeciwko Polakom przez UPA, ale tylko małą część swojego studium poświęcił przemocy wobec Żydów, szacuje, że UPA zabiła od 1000 do 2000 Żydów. Shmuel Spector, który badał Holokaust na Wołyniu, napisał, że "tysiące ocalałych z niemieckich akcji likwidacyjnych zostało wyrżniętych przez nacjonalistycznych partyzantów ukraińskich". Według niego tylko 3500 Żydów (półtora procent) przetrwało zagładę na Wołyniu. Z 40 000 tych, którzy uciekli z gett i ukryli się w lasach, wsiach i innych kryjówkach, przeżyło tylko dziewięć procent. Ewa i Władysław Siemaszkowie, którzy tak jak Motyka skoncentrowali się na przemocy UPA wobec Polaków, doszli do wniosków podobnych jak Spector.

Nikt nie policzył, iłu Żydów we wschodniej Galicji uciekło z gett, obozów pracy niewolniczej albo transportów do obozów koncentracyjnych i próbowało przetrwać w lasach albo innych kryjówkach. We wschodniej Galicji było mniej miejsc pozwalających na zorganizowanie obozów dla ocalałych, ponieważ była ona słabiej zalesiona. Jednak we wschodniej Galicji zamieszkiwało dwukrotnie więcej ludności żydowskiej niż na Wołyniu, a tym samym liczba próbujących przeżyć poza gettami może być równie wysoka jak na Wołyniu albo nawet wyższa. Tylko od 2 do 3 procent czyli od 10 000 do 15 000 Żydów przeżyło Holokaust we wschodniej Galicji. Zatem liczba tych na Wołyniu i we wschodniej Galicji, którzy ukrywali się w lasach i innych kryjówkach, ale nie przeżyli, wydaje się wynosić od 60 000 do 80 000 *[Dwa inne szacunki sugerują podobną albo wyższą liczbę. Po pierwsze, jeśli założymy, że 10 procent (82 000) wołyńskich i wschodniogalicyjskich Żydów (820 000) próbowało przetrwać w lasach albo na terenach wiejskich i że od 13 500 do 18 500 z nich udało się przetrwać, jak ustalili Spector i Pohl, to oznaczałoby, że od 63 500 do 68 500 zostało zamordowanych albo zmarło z innych przyczyn. Po drugie, jeśli założymy, że we wschodniej Galicji 14 procent (80 000) wszystkich Żydów, którzy mieszkali tam w czerwcu 1941 roku, nie przetrwało czasu ukrywania się, jak oszacował dla Wołynia Spector, to we wschodniej Galicji i na Wołyniu łącznie 115 000 nie przetrwało tego okresu Holokaustu. Z uwagi na odmienną nazistowską politykę eksterminacji na Wołyniu i we wschodniej Galicji ta pierwsza liczba wydaje się bardziej wiarygodna.]. Obecny stan badań nie pozwala na bliższe określenie, jak wielu z nich zostało zabitych przez OUN i UPA, miejscową ludność, policję ukraińską albo Niemców lub też zmarło w wyniku chorób albo głodu, gdy się ukrywali.

Ukraińska policja była z pewnością zaangażowana w zamordowanie większej liczby Żydów niż OUN-B i UPA. Sama policja mogła również zabić więcej Żydów, ponieważ pomagała Niemcom podczas masowych rozstrzeliwań, patrolowała getta, polowała na ukrywających się w lasach i transportowała ich do obozów zagłady. Wydaje się jednak, że policja zabiła mniej z tych Żydów, którzy przetrwali w lasach albo innych kryjówkach, niż OUN-B i UPA, ponieważ nacjonaliści kontrolowali lasy i znaczną część terenów wiejskich. Niemniej jednak policja była infiltrowana przez OUN-B, przez co nacjonaliści pomagali Niemcom w rozstrzeliwaniu Żydów jako policjanci. Część ukraińskich policjantów zaangażowana w mordowanie Żydów zdezerterowała wiosną 1943 roku do UPA, po czym wspierała UPA przy oczyszczaniu terenu od Polaków. Jak już wspomniano, przynieśli ze sobą umiejętności i metody eksterminacji dużej liczby osób w stosunkowo krótkim czasie.

Rola lokalnej ludności w Holokauście na Wołyniu i we wschodniej Galicji również była znacząca. Niektórzy miejscowi Ukraińcy pomagali Żydom przeżyć, podczas gdy wielu innych było obojętnych, a niektórzy aktywnie pomagali Niemcom, ukraińskiej policji i UPA w polowaniach na Żydów i ich mordowaniu. Chłopi wiedzieli, że Żydzi zostali wyjęci spod prawa (byli vogelfrei) i że nikt nie będzie ich ścigał za rabowanie albo mordowanie. Wręcz przeciwnie, ukrywanie albo pomaganie Żydom było ryzykowne, ponieważ sąsiedzi mogli donieść o tym na policję albo Niemcom. Zniknięcie Żydów ze wsi i miasteczek było również długofalowym celem umiarkowanego nacjonalistycznego ruchu ukraińskiego, który dominował w ukraińskiej polityce przed powstaniem OUN. Niektórzy chłopi mieli większe zaufanie do umiarkowanej formy ukraińskiego nacjonalizmu niż sfaszyzowanej i skrajnej postaci nacjonalizmu OUN. Wreszcie, religia, w której wielu chłopów znajdowało usprawiedliwienie dla ludobójstwa popełnianego na Żydach, również odegrała pewną rolę w tych masowych mordach. Pewien chłop z Wołynia powiedział znajomemu Żydowi, który uciekł z getta: "Hitler podbił prawie cały świat i zamierza wyrżnąć wszystkich Żydów, ponieważ oni ukrzyżowali naszego Jezusa. Myślisz, że możesz uniknąć swojego losu? Nie powinieneś uciekać z getta; przynajmniej spocząłbyś w tym samym grobie co twoja rodzina. Teraz kto wie, gdzie umrzesz. Radzę ci wracać do getta".

Podobnie jak w przypadku "demokratyzacji" i czystki etnicznej wymierzonej w Polaków frakcja Bandery zaczęła fałszować swoją bezpośrednią przeszłość w odniesieniu do masowej przemocy skierowanej przeciwko Żydom. Aby udokumentować prześladowanie Żydów przez Niemców rzekomo bez pomocy policji ukraińskiej, pod koniec października 1943 r. UPA zarządziła sporządzenie:

 

c. List, które potwierdzą, że Niemcy przeprowadzili antyżydowskie pogromy i likwidacje samodzielnie, bez udziału ani pomocy ze strony ukraińskiej policji, natomiast przed przeprowadzeniem egzekucji nakłaniali komitet żydowski albo samych łotrów [sprawców] do potwierdzenia swoimi podpisami obecności ukraińskiej policji i jej zaangażowania w te działania.

d. Materiału, który jasno potwierdzi, że Polacy zainicjowali i brali udział w antyżydowskich pogromach, a jednocześnie pełnili funkcję najemników i agentów Niemiec w walce z Ukraińcami.

 

Równocześnie z polowaniem na Żydów, mordowaniem i wykorzystywaniem ich do pracy OUN-B gwarantowała im w oficjalnych i propagandowych dokumentach równość i prawa mniejszości etnicznej na Ukrainie. Zachowanie to przypominało jej postawę wobec Polaków. 1 listopada 1943 roku przywództwo UPA ogłosiło, "że tolerujemy wszystkie narodowości - również Żydów, którzy pracują na rzecz państwa ukraińskiego. Będą uznawani za obywateli ukraińskich z pełnymi prawami obywatelskimi. Musimy poinformować o tym żydowskich lekarzy i innych specjalistów, którzy biorą udział w naszych wysiłkach".

Stosunek OUN-B i UPA do Żydów był powiązany z ich postawą wobec Polaków, Rosjan i innych mniejszości. Ich zachowanie było zdeterminowane przez to, że wielu ukraińskich policjantów, którzy w 1942 roku byli zaangażowani w unicestwienie wołyńskich i galicyjskich Żydów, zdezerterowało wiosną 1943 roku do UPA. Niemniej jednak mylne byłoby przedstawianie OUN-B i UPA jako monolitu, składającego się tylko z rasistowskich fanatyków i zbrodniarzy wojennych, ponieważ w szeregach OUN-B i UPA znaleźli się ludzie różnego rodzaju. Badając skład społeczny UPA, znajdziemy przedstawicieli różnych klas społecznych, o różnym poziomie wykształcenia i obojga płci. Jak już wspomniano, niektórzy wstąpili do UPA dobrowolnie i służyli chętnie. Inni jednak zostali do tego zmuszeni przez członków OUN-B lub UPA albo znaleźli się tam, szukając schronienia przed represjami niemieckimi lub sowieckimi lub z innych powodów. Niektórzy partyzanci UPA byli komunistami lub odrzucali ideę nacjonalizmu z innych powodów, zanim zostali zmuszeni do przyłączenia się. Służąc w UPA, niektórzy z nich po pewnym czasie skorygowali lub zmienili swoje poglądy, przyjmując nacjonalistyczny, rasistowski i antysemicki program ruchu. Na przykład Ołeksandr Powszuk, sceptyczny wobec OUN Ukrainiec z Wołynia, w lecie 1943 r. został siłą wcielony do UPA. Początkowo w swoim dzienniku skrytykował OUN za współpracę z Niemcami, mordowanie Polaków i kilka innych rzeczy. Po roku przebywania w UPA jednak zmienił swoje poglądy. Nacjonalizm i antysemityzm stały się ważnymi aspektami jego tożsamości.

Etnicznej i politycznej masowej przemocy stosowanej przez UPA w 1943 i 1944 roku nie można jednak wyjaśnić jedynie nacjonalistyczną i rasistowską ideologią OUN-B. Jako zbiór reguł aprobujących zabijanie "wrogów narodu ukraińskiego" ta ideologia z pewnością wystarczała, żeby zmienić zwykłych mężczyzn i kobiety w morderców, ale postawić tutaj należy następujące pytanie: w jaki sposób i dlaczego taka ideologia zaistniała i w jakim politycznym i militarnym kontekście została zastosowana w praktyce. Prowadzi nas to do czterech wniosków: po pierwsze, społecznej i politycznej sytuacji Ukraińców w okresie międzywojennym albo jeszcze wcześniej; po drugie, militarnych celów i strategii UPA; po trzecie, tonu, jaki nadała okupacja i ideologia nazistowska; i po czwarte, faktu, że w czasie gdy następowała zmiana frontu, na tych terenach nie było silnej administracji.

Ukraińcom nie udało się utrzymać państwa po I wojnie światowej. W okresie międzywojennym byli dyskryminowani w Polsce, a zatem mieli dużo powodów do tego, żeby nie lubić polskich władz i się im sprzeciwiać. Z powodu sztucznie wywołanego głodu i stalinowskich represji los Ukraińców na radzieckiej Ukrainie w latach trzydziestych był jeszcze gorszy. To doświadczenie z pewnością miało wpływ na motywy i cele OUN-B i UPA. W czasie II wojny światowej przywództwo organizacji obawiało się, że powtórzy się sytuacja po zakończeniu I wojny światowej i że Ukraińcy ponownie nie będą w stanie stworzyć swojego państwa. Polski rząd na uchodźstwie obstawał przy włączeniu podbitych terytoriów do państwa polskiego, umacniając tym samym obawy ukraińskich nacjonalistów. Co więcej, przywódcy radzieccy nie ukrywali zamiaru włączenia wszystkich terytoriów ukraińskich do Związku Radzieckiego oraz zatrzymania lub likwidacji wszystkich przeciwników politycznych. Aby zmobilizować chłopów do stosowania przemocy, OUN i UPA obiecały im państwo ukraińskie i ziemię należącą do Polaków. Perspektywa uzyskania polskich i żydowskich domów wraz z ich zawartością była kolejnym ważnym motywem stosowania przemocy etnicznej. Błędem byłoby stwierdzenie, że tylko członkowie OUN-B i partyzanci UPA albo chłopi motywowani ukraińskim ludobójczym nacjonalizmem polowali na Żydów w lasach w 1943 i 1944 roku. Zabijali również inni Ukraińcy, w tym rabusie i chłopi kierujący się przede wszystkim nienacjonalistycznymi motywami albo mieszaniną motywów ideologicznych i ekonomicznych. Wreszcie, powinniśmy wspomnieć, że niektórzy Ukraińcy pomagali Żydom i Polakom przetrwać wojnę, ukrywając ich, dostarczając im żywność, ostrzegając przed zbliżaniem się wrogów i na inne sposoby. W ten sposób ściągali zagrożenie na siebie i swoje rodziny. Wśród tych osób były też nieliczni członkowie OUN i partyzanci UPA *[Do 10 lipca 2014 roku Yad Vashem uhonorował 2472 Ukraińców jako Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata].

Konflikt między OUN-UPA i władzami radzieckimi

Poza całkowitym zniszczeniem ludności żydowskiej i przesiedleniem ludności polskiej Ukraina w latach 1944-1951 doświadczyła kolejnej tragedii spowodowanej brutalnym konfliktem między OUN-UPA i reżimem radzieckim. W pierwszej połowie 1944 roku 120 000 zachodnich Ukraińców, wśród nich wielu kolaborantów, opuściło Ukrainę z Niemcami, by uciec przed prześladowaniami ze strony władz radzieckich. W następnych latach kilka tysięcy Ukraińców zostało przysłanych ze wschodniej Ukrainy do regionów zachodnich, gdzie pracowali jako nauczyciele, pielęgniarki, lekarze, inżynierowie i inni specjaliści. W 1946 roku pobór i konfiskata plonów z gospodarstw kolektywnych we wschodniej Ukrainie wywołały głód, w wyniku którego zmarło od 800 000 do 1 000 000 ludzi. Do 1950 roku 1 850 000 Ukraińców, którzy pracowali podczas wojny w Niemczech jako robotnicy przymusowi, wróciło na Ukrainę. Wielu z nich zostało uznanych za "zdrajców", ale nie zostali oni zesłani do Gułagu. Większość z nich, 58 procent, zostało wysłanych do miejsca pochodzenia, 12 procent zostało wcielonych do Armii Czerwonej, 14 procent do batalionów pracy Ludowego Komisariatu Oborny, 6,5 procent skończyło w speckontyngentach NKWD (pracownicy Gułagu zarządzani przez główną administrację NKWD), a 2 procent zostało zesłanych do obozów jako jednostki rezerwowe.

Jednym z największych wyzwań dla sowietyzacji zachodniej Ukrainy było podziemie OUN-UPA. U szczytu swojej siły w 1944 roku UPA liczyła od 25 000 do 30 000 partyzantów i mogła zmobilizować do 100 000 osób. Aby zapobiec wstępowaniu młodych ludzi do UPA, reżim radziecki wcielił zadziwiająco dużą liczbę 700 000 ludzi z Ukrainy zachodniej do Armii Czerwonej *[W sumie 3 184 726 Ukraińców zostało powołanych do Armii Czerwonej.]. Nowe władze próbowały również za pomocą różnych środków ideologicznych dokonać sowietyzacji umysłów młodych ludzi w szkołach, klubach młodzieżowych i dyskusyjnych, bibliotekach i kinach. OUN i UPA często przedstawiano w najciemniejszych propagandowych kolorach: były one "niemiecko-ukraińskimi nacjonalistami", "zdrajcami", "bandytami" i "wrogami ludu ukraińskiego i radzieckiego". Na zachodnią Ukrainę wysłano kilkuset agitatorów, by przekonać ludność do zaakceptowania idei radzieckiej. W listopadzie i grudniu 1944 roku zorganizowano 4000 spotkań propagandowych w samym obwodzie drohobyckim. W maju 1945 roku na zachodniej Ukrainie ukazywało się 170 gazet propagujących ideę radziecką.

W celu zmobilizowania miejscowej ludności przeciwko OUN i UPA władze radzieckie zorganizowały bataliony niszczycielskie (istrebitel'nyje batal'jony) pod dowództwem Sztabu Głównego Batalionów Niszczycielskich NKWD, który od 1 grudnia 1944 roku był kontrolowany przez szefa Dyrektoriatu do spraw Walki z Bandytyzmem NKWD. Bataliony niszczycielskie na zachodniej Ukrainie liczyły najpierw od 100 do 159 ludzi. Gdy partyzanci zmienili taktykę, bataliony zostały rozproszone na plutony złożone z 25-50, a nawet drużyny po 10-12 ludzi. W dużej mierze milicja werbowała członków batalionów niszczycielskich z osób zagrożonych przez OUN-UPA. Na początku za służbę w batalionach nie dostawano zapłaty. Mimo tego wielu miejscowych wstępowało do nich w celu ochrony siebie i swoich bliskich. Wśród rekrutów byli chłopi, krewni żołnierzy Armii Czerwonej, zdemobilizowani żołnierze Armii Czerwonej, amnestionowani członkowie OUN-UPA, ludzie ze wschodniej Ukrainy, krewni zabitych przez OUN-UPA i mniejszości etniczne, w szczególności Polacy. W rejonie drohobyckim Polacy stanowili do 40 procent personelu batalionów niszczycielskich. Władze radzieckie rekrutowały również jednostki straży sąsiedzkiej (gruppy sodiejstwija istriebitiel'nym batal'jonam), czyli grupy lekko uzbrojonych aktywistów wiejskich, które wspierały bataliony niszczycielskie. 1 stycznia 1945 roku bataliony niszczycielskie na zachodniej Ukrainie liczyły 23 906 członków, a jednostki straży 24 025 członków. Do 1 stycznia 1946 roku liczba ludzi w batalionach likwidacyjnych wzrosła do 39 727 członków, a w jednostkach straży do 26 000 - w sumie przewyższając liczbę partyzantów OUN-UPA.

Sytuacja na zachodniej Ukrainie w pierwszych latach po II wojnie światowej przypominała wojnę domową. Bataliony niszczycielskie nie tylko chroniły miejscową ludność przed OUN-UPA i bandytami, ale też dopuściły się wielu czynów przestępczych, często w wyniku chciwości albo pragnienia pomszczenia zbrodni dokonanych przez nacjonalistów. Natomiast UPA traktowała bataliony niszczycielskie jako źródło łatwego zaopatrzenia swojego arsenału w broń i często je atakowała. Od 1 stycznia do 30 marca 1946 roku w samym rejonie stanisławowskim UPA rozbroiła 40 jednostek milicji liczących w sumie 700 ludzi i przejęła 605 sztuk broni. Ponieważ bataliony niszczycielskie i struktury milicji regionalnej były infiltrowane przez podziemie nacjonalistyczne, w lipcu 1946 r. władze radzieckie usunęły prawie połowę ich członków. W konsekwencji nowi milicjanci byli lepiej wyselekcjonowani oraz zostali poddani bardziej dogłębnej indoktrynacji i staranniejszemu przeszkoleniu niż członkowie batalionów niszczycielskich. W 1948 roku, kiedy OUN-UPA składała się z nie więcej niż kilkuset członków, w milicji na Ukrainie zachodniej było 85 421 osób.

Aby zlikwidować UPA i odebrać jej poparcie ludności, władze radzieckie zastosowały deportacje, które okazały się bardzo skutecznym środkiem. Członek OUN-B Burian skarżył się już 13 listopada 1944 roku: "Cała ludność traci ducha. [...] Postawa ludności zmieniła się znacznie w porównaniu z poprzednim miesiącem. Ludzie zostali mocno zastraszeni przez aresztowania i wywózki na Syberię. Teraz na ogół nie chcą przyjmować [nikogo] do swoich mieszkań, ponieważ obawiają się denuncjacji".

Inny członek OUN-B stwierdził: "Ludność patrzy na nas, jakbyśmy byli skazani na śmierć. Sympatyzują z nami, ale nie wierzą w nasze powodzenie i nie chcą wiązać swojego losu z nami". W wyniku deportacji i innych środków represji Ukraińcy zaczęli pod koniec 1944 roku nie tylko wątpić w propagandę OUN i wycofywać poparcie dla UPA, ale też pomagać władzom radzieckim zwalczać nacjonalistycznych powstańców.

Pierwszy sekretarz Komitetu Partii we Lwowie stwierdził, że "najbardziej bolesny punkt bandytów to rodzina". Już w lutym 1944 roku Chruszczów zaproponował deportację rodzin osób działających aktywnie w podziemiu. Pierwsza wywózka 2000 osób rozpoczęła się 7 maja 1944 roku. Ze względu na bardzo trudne warunki wiele osób, zwłaszcza dzieci, zmarło podczas deportacji. Zachodni Ukraińcy byli wywożeni do Republiki Komi, w rejon Irkucka i w inne odlegle miejsca w głębi ZSRR, gdzie pracowali przy wyrębie lasów albo w kopalniach węgla. W 1944 roku wywieziono 12 762 osoby; w 1945 roku - 17 49 7. Największe wywózki odbyły się w 1947 (77 791 osób), 1949 (25 527 osób) i 1950 roku (41 149). W sumie władze radzieckie deportowały około 203 000 osób z zachodniej Ukrainy, z których 171 000 zostało oskarżonych o przynależność do OUN-UPA albo ich wspieranie lub o bycie krewnym członka nacjonalistycznej organizacji podziemnej. Większość wywiezionych stanowiły kobiety i dzieci, których mężowie i ojcowie z OUN-UPA albo ukrywali się w lasach, albo zginęli w walce z reżimem radzieckim. Rodziny mogły zabrać ze sobą do 500 kilogramów rzeczy, a reszta ich własności była konfiskowana. Wywożono ich na okres od 5 do 25 lat.

Władze radzieckie wykorzystały deportacje do rozwiązywania problemów politycznych, nie zwracając uwagi na cierpienie, jakie one powodowały. Tysiące Ukraińców zachodnich wywieziono, ponieważ ich krewni należeli do OUN-UPA albo zostali oskarżeni o pomaganie i wspieranie OUN-UPA, nawet jeśli robili to pod przymusem lub gdy byli całkowicie niewinni. Jednak z uwagi na zbrodnie popełnione przez UPA wywózki wywoływały bardzo zróżnicowane emocje w społeczeństwie zachodniej Ukrainy. 21 października 1947 roku pewna kobieta czekająca na pociąg deportacyjny zaczęła lamentować. Inna kobieta, która nie była deportowana, zapytała:

 

Co tak teraz wrzeszczysz? Trzeba było krzyczeć wcześniej. Wtedy na pewno się śmiałaś. Wtedy gdy twój syn mordował mojego męża, a ja płakałam przy osieroconym dziecięcym łóżku. Wiedziałam, że za moje cierpienie odpłacicie podwójnie, i nie pomyliłam się. Wy i tylko wy odpowiadacie za nasze nieszczęścia, za łzy osieroconych dzieci, wdów [...] których ojcowie i mężowie zginęli z rąk Twojego syna i innych bandytów.

 

Innym środkiem związanym z deportacjami, który osłabił UPA, była kolektywizacja gospodarstw. Za jej pomocą władze radzieckie zamierzały zmienić organizację rolnictwa i przerwać dostawy żywności dla powstańców. Dwie trzecie z 77 791 osób deportowanych w 1947 roku po rozpoczęciu kolektywizacji należało do rodzin seredniaków i kułaków, to znaczy rodzin - wedle standardów radzieckich - średnio zamożnych i zamożnych. Kolektywizacja na zachodniej Ukrainie została zakończona wcześniej niż na Białorusi, co sugeruje, że konflikt z OUN i UPA doprowadził do jej przyspieszenia. W 1950 roku 98,7 procent wszystkich zachodnioukraińskich gospodarstw było skolektywizowanych. Ogólnie rzecz biorąc, chłopi nie wstępowali do kołchozów dobrowolnie, lecz ze strachu i z konieczności. Natomiast chłopi, którzy wstąpili do kolektywów rolnych, byli terroryzowani przez UPA i stanowili znaczną część jej ofiar. Po pewnym czasie lokalni mieszkańcy zaczęli odwracać się od powstańców i denuncjować ich, ponieważ władze radzieckie były silniejsze. Według Statiewa w początkowym okresie sowietyzacji zachodniej Ukrainy przywódca UPA Szuchewycz stwierdził: "Ani jedna wieś nie powinna uznać władzy radzieckiej. OUN powinna zniszczyć wszystkich uznających władzę radziecką. Nie powinniśmy przejmować się ludźmi, którzy mogą potępić nas za brutalność. Nic strasznego się nie stanie, gdy tylko połowa z 40 milionów Ukraińców przeżyje".

Kolejną skuteczną metodą likwidowania poparcia dla OUN-UPA byl terror skierowany przeciwko rzeczywistym i rzekomym pomocnikom i sympatykom partyzantów. Choć oficjalnie było to zakazane, NKWD (od 1946 roku MWD) i NKGB (od 1946 roku MGB) często zabijały albo maltretowały osoby, które nie należały do OUN-UPA ani nie popełniły żadnego przestępstwa. Działo się tak dlatego, że funkcjonariusze NKWD postrzegali wszystkich zachodnich Ukraińców jako "bandytów" albo "nacjonalistów", a także dla podretuszowania statystyki i pochwalenia się postępem w zwalczaniu "bandytów". Przypadkowe osoby, jak i całe rodziny podejrzanych zabijano dość często, niekiedy robili to pijani milicjanci, a niekiedy dochodziły do głosu skłonności sadystyczne. Gwałcenie więźniarek było powszechne, a dziesiątki kobiet, które opierały się gwałcicielom, zostało zabitych przez NKWD. Oficerowie NKWD zazwyczaj raportowali, że ich ofiary były "bandytami", "nacjonalistami" albo "banderowcami", i rzadko kiedy ponosili odpowiedzialność za swoje działania. Na przykład w marcu 1946 roku jednostka NKWD złożona głównie z ukraińskich żołnierzy, została wysłana do ukraińskiej wsi Rodatycze:

 

Przed wyruszeniem na misję [pułkownik] Iljubajew, [sierżant] Rezin i szeregowy Sajko wypili litr samogonu. [...] Dokonując przeszukania domu Kutowików i nie znajdując nic podejrzanego, Iljubajew i jego sekcja poszli do sąsiedniego domu, należącego do Marii Fiodorowny Kulczickiej. [...] W tym czasie Anna Kutowik wybiegła z domu w kierunku rady wsi, krzycząc, że została obrabowana. [...] Szeregowy Sajko uderzył ją pistoletem maszynowym, a następnie zastrzelił na ulicy. Usłyszawszy strzały, mieszkaniec wsi, 50-letni Stanisław Iwanowicz Towbuch, wybiegł z domu. [...] Sajko zastrzelił go z odległości 100 metrów. [...]

Po tym Iljubajew rozkazał, żeby zastrzelić wszystkich w domu [Kulczickiej]. [...] Sajko, Sołowiew i Chalitow ustawili 21-letnią Emilię Kulczicką, 13-letnią Ekaterinę Kulczicką i niepełnosprawnego, 76-letniego Iwana Prijmę w jednym szeregu koło łóżka. Nastolatka płakała i błagała ich, żeby jej nie zabijali, a niepełnosprawny Prijma padł na kolana i prosił, żeby go oszczędzić. Jednak Sajko, Sołowiew i Chalitow zastrzelili dziewczynę, natomiast Prijma udał zabitego i w ten sposób ocalał. [...] Iljubajew zaraportował dowódcy batalionu, kapitanowi Sztefanowowi, że zlikwidował 5 bandytów.

 

Tak jak podczas pierwszej okupacji zachodniej Ukrainy w latach 1939-1941, NKWD często dręczyło i torturowało ludzi podczas przesłuchiwań. Choć bicie było podstawową metodą uzyskiwania informacji, NKWD poddawało również podejrzanych elektrowstrząsom i przypalało ich papierosami *["Fizyczne metody przymusu" były legalne w ZSRR, choć niektórych oficerów ukarano za stosowanie "średniowiecznych metod", jak w przypadku dwóch oficerów, którzy w marcu 1945 roku w Tarnopolu zostali skazani na dziesięć lat więzienia za przypiekanie na kuchence stóp przesłuchiwanej kobiety. Tortury pozostały powszechną metodą przesłuchań przynajmniej do końca okresu stalinowskiego.].

W 1944 roku władze radzieckie aresztowały Jurija Stelmaszczuka, ważnego dowódcę OUN i UPA. Z jego pomocą były w stanie wyśledzić i zabić 12 lutego 1945 roku "Kłyma Sawura" (Dmytro Kljaczkiwśkiego), pierwszego przywódcę UPA z ramienia OUN-B i głównego organizatora czystki etnicznej na Wołyniu na początku 1943 roku. Zabicie Sawura rozwścieczyło wielu członków organizacji i pogorszyło nastrój wśród partyzantów UPA. NKWD wykorzystało Stelmaszczuka również do zidentyfikowania, aresztowania i zabicia kilku innych nacjonalistycznych powstańców oraz do szerzenia propagandy radzieckiej na wiecach. Pod koniec 1945 roku Stelmaszczuk został skazany na śmierć i stracony.

Reżim radziecki praktykował przeprowadzanie publicznych egzekucji od co najmniej 1943 do 1951 roku. Na Ukrainie pomysł publicznego wieszania "bandytów" został spopularyzowany przez Chruszczowa. "W celu zastraszenia bandytów" - Chruszczów pisał w liście do Stalina z 15 listopada 1944 roku - "skazanych na śmierć [...] należy raczej wieszać niż rozstrzeliwać. Procesy powinny być otwarte i powinno się zapraszać na nie miejscową ludność. [...] Wykonanie wyroków wydanych przez trybunał powinno odbywać się publicznie we wsi, w której skazany popełnił przestępstwo. To otrzeźwi bandytów". W połowie grudnia 1944 roku we wsi Dobrosin w rejonie żółkiewskim NKWD powiesiło miejscowego dowódcę SB, czemu przyglądało się około 50 osób. Pod koniec grudnia 1944 roku trzy osoby powieszono na placu w mieście Busk. Na szyjach miały zawieszone tabliczki z napisem: "Za zdradę narodu ukraińskiego". Czasami radzieccy kaci pozostawiali ciała, żeby wisiały przez kilka dni, by zaobserwować reakcję przechodniów i ustalić w ten sposób, kto był związany lub spokrewniony z zabitymi nacjonalistami. Szymon Redlich, obserwując wieszanie w Brzeżanach, zauważył, że ofiary były określane jako banderowcy. Janina Kwiatkowska zapamiętała, że funkcjonariusze radzieccy powiesili banderowców na placu w Czortkowie, aby przestraszyć ludność, zniechęcić ją do popierania OUN i UPA oraz zademonstrować, że banderowcy byli "bandytami" i "zdrajcami". Trudno jest oszacować liczbę osób publicznie powieszonych przez NKWD. Pod koniec 1944 roku w samym rejonie stanisławowskim władze radzieckie publicznie straciły 28 osób.

Aby umożliwić członkom OUN-UPA powrót do społeczeństwa, a tym samym osłabić strukturę podziemia, władze radzieckie ogłosiły kilka amnestii: pierwszą 12 lutego 1944 roku, kolejną w listopadzie 1944 roku, a trzecią w maju 1945 roku. Od 1946 do 1949 roku ogłoszono cztery kolejne amnestie. Pierwsza nie przekonała zbyt wielu partyzantów do poddania się. Niemniej, zima i trudne warunki w podziemiu zniechęciły znaczną ich część, przede wszystkim chłopów bez zbyt wielkiego patriotycznego entuzjazmu, do ukrywania się dłużej w lesie i stawiania oporu władzom radzieckim. Amnestie pomogły takim ludziom wrócić do domu. Do lipca 1946 roku w zachodniej Ukrainie poddało się łącznie 111 809 zbiegów, z czego 62 357 twierdziło, że uchylało się w ten sposób od poboru. Przywództwo OUN-UPA uznawało poddanie się za zdradę, a Służba Bezpieczeństwa i OUN często karały poddających się śmiercią. Ogólna postawa władz radzieckich wobec członków podziemia, którzy się poddali, była inna niż wobec tych, których schwytano. Na ogół władze radzieckie nie zabijały ich. Sporadyczne rozstrzeliwania tych, którzy się poddali, uznawane były za naruszenie "praworządności socjalistycznej" i odpowiednio karane.

Partyzanci UPA, którzy się poddali, byli zazwyczaj wykorzystywani przez władze radzieckie do dwóch celów: propagandy i wykrywania członków podziemia. Szansy przeżycia takich ekspartyzantów zależały od spełnienia tych wymogów i od lojalności okazywanej wobec władz radzieckich. Kazano im przemawiać na publicznych zebraniach i wyjaśniać, dlaczego przyłączyli się do podziemia, jak zabijali ludzi i jak zdali sobie sprawę, że przyłączenie się do "burżuazyjnych nacjonalistów" było błędem. Celem tych występów było wywarcie silnego wrażenia na słuchaczach. Władze oczekiwały również od byłych partyzantów UPA, że przekonają swoich krewnych do wyjścia z podziemia i zachęcą ich do pracy w milicji albo w batalionach niszczycielskich. Służba Bezpieczeństwa OUN traktowała tych, którzy się poddali, jako zdrajców i zazwyczaj ich zabijała.

Niektórzy nacjonaliści, którzy się poddali na warunkach amnestii i którzy przyznali się do zbrodni, byli sądzeni i skazani dopiero po upływie wielu lat. Pewna liczba takich procesów odbyła się w latach osiemdziesiątych XX wieku. Jednym z oskarżonych był Jakow Ostrowśkyj, który podczas pierwszej radzieckiej okupacji zachodniej Ukrainy zadenuncjowal ukraińskich nacjonalistów i służył w policji ukraińskiej podczas okupacji niemieckiej, pozostając w kontakcie z OUN. W marcu 1943 roku opuścił policję, a w lipcu 1943 roku wstąpił do UPA, w której pozostał do lipca 1944 roku, kiedy poddał się władzom radzieckim. Podczas przesłuchania przez NKWD Ostrowśkyj zeznał, że zamordował "tylko 25 czy 30" osób. Choć Nadzwyczajna Komisja Państwowa ds. Ustalenia i Badania Zbrodni Niemiecko-Faszystowskich Najeźdźców i ich Popleczników znalazła świadków zbrodni Ostrowśkiego, nie został on w tym czasie skazany prawdopodobnie dlatego, że sam dobrowolnie oddał się w ręce władz. Jego sprawa została jednak wznowiona w 1981 roku. Na podstawie swojego własnego zeznania i innych dowodów Ostrowśkyj został skazany na śmierć i stracony w 1983 roku.

Postawa miejscowych Ukraińców wobec OUN-UPA uległa zmianie, nie tylko z powodu deportacji, kolektywizacji i radzieckiego terroru, ale również w wyniku terroru stosowanego przez OUN-UPA wobec miejscowej ludności oraz fanatycznej walki prowadzonej przeciwko wrogowi, którego nacjonaliści nie mogli pokonać. OUN i UPA były dość popularne od początku 1943 do połowy 1944 roku. W tym czasie mogły liczyć na wsparcie ze strony znacznej części ludności zachodnioukraińskiej. Podczas wojny zachodni Ukraińcy byli narażeni na różnego rodzaju terror ze strony obcych sił, a wielu z nich wierzyło, że UPA może wyzwolić Ukrainę. Bunkry i kryjówki, w których ukrywali się nacjonalistyczni powstańcy, były na zachodniej Ukrainie bardzo rozpowszechnione. W 1945 roku milicja radziecka znajdowała takie bunkry w co czwartej wiejskiej zagrodzie w rejonie lwowskim, a wiele z nich pozostało nieodkrytych. Niektóre ze schronów były tak budowane, by pełnić rolę szpitali, bibliotek, archiwów albo magazynów. Jeden z bunkrów był na tyle obszerny, że mógł pomieścić 200 osób. Tylko w latach 1945-1946 siły radzieckie na zachodniej Ukrainie odkryły 28 986 takich kryjówek.

Gdy miejscowa ludność zaczęła mieć wątpliwości co do podziemnego ruchu nacjonalistycznego i wycofywać swoje poparcie, bojówki OUN-UPA zaczęły terroryzować miejscowych Ukraińców, wymuszając pomoc i szerząc paniczną propagandę. Jedna z popularnych plotek głosiła, że Stalin przesiedli całą zachodnią Ukrainę na Syberię i że tylko OUN-UPA może temu zapobiec albo że "zachodni Ukraińcy zostaną poddani eksterminacji [przez Rosjan] dokładnie tak samo, jak Żydzi zostali zniszczeni przez Niemców". Jedna z ulotek UPA oskarżyła władze radzieckie o rozpoczęcie kolektywizacji w celu unicestwienia Ukraińców głodem, tak jak na Ukrainie wschodniej i centralnej w latach 1932-1933. Powstańcy próbowali również zwiększyć swoją popularność, rozpowszechniając przekonanie o szybkim wybuchu III wojny światowej, w której OUN-UPA wraz z oddziałami amerykańskimi i brytyjskimi miała pokonać Związek Radziecki i stworzyć państwo ukraińskie.

Przynajmniej od 1945 roku coraz większa liczba zachodnich Ukraińców przestawała wierzyć w propagandę i polityczne cele ukraińskich nacjonalistów, w wyniku czego przywództwo OUN było zmuszone wcielać Ukraińców do UPA siłą. Z tych samych powodów osoby należące do OUN-UPA, ale niewierzące w możliwość pokonania Związku Sowieckiego przez OUN-UPA i opowiadające się za kapitulacją, były zabijane przez Służbę Bezpieczeństwa OUN. Służba Bezpieczeństwa zabiła setki członków OUN i partyzantów UPA, których podejrzewała o zdradę albo o bycie donosicielami (seksoty). W 1945 roku na samym Wołyniu ofiarą Służby Bezpieczeństwa padło około 1000 partyzantów UPA. Od 1 stycznia do 1 kwietnia 1945 roku Służba Bezpieczeństwa przeprowadziła śledztwa w sprawie 938 członków OUN, z których 889 zamordowała za "współpracę z Sowietami". Podobnie jak NKWD stosowała ona zasadę odpowiedzialności zbiorowej i często karała śmiercią nie tylko "niewierne" jednostki, ale też ich rodziny. W rezultacie coraz więcej zwykłych Ukraińców zaczęło uważać powstańców za bandytów i donosić na nich NKWD. Niekiedy nawet rodziny członków OUN-UPA odmawiały pomocy swoim krewnym i radziły im oddać się w ręce władz. Jeśli chłopi nie dostarczyli żywności albo opóźniali się z dostawą, Służba Bezpieczeństwa uznawała ich za wrogów i karała. Już w sierpniu 1944 roku jeden z przywódców OUN był przekonany, że 90 procent chłopów chciało zachować neutralność w konflikcie między OUN-UPA i władzami radzieckimi. Inny przywódca donosił: "Masy są rozczarowane do takiego stopnia, że odmawiają udzielenia schronienia i jedzenia nawet tym [partyzantom UPA], których znają". W 1948 roku pewien członek organizacji zeznał, że "miejscowa ludność przestała wspierać bandytów [OUN-UPA]; musieliśmy odbierać żywność siłą albo grozić bronią. Kiedy wchodziliśmy do domów, mieszkańcy mówili wprost: 'Idźcie sobie, inaczej przez was trafimy na Syberię' ".

Ogólnie rzecz biorąc, ludzie na zachodniej Ukrainie znajdowali się w bardzo trudnej sytuacji. Musieli dążyć do przetrwania w obliczu dwóch brutalnych i okrutnych reżimów, które zwalczały się nawzajem i z których każdy żądał lojalności. Wspieranie władzy radzieckiej mogło oznaczać śmierć z rąk OUN-UPA. Wspieranie OUN-UPA mogło oznaczać albo śmierć, albo deportację przez NKWD. Jesienią 1946 roku, kiedy władze sowieckie próbowały zwiększyć rekwizycje zboża, OUN-UPA rozpowszechniły wiadomość: "Wkrótce bolszewicy przeprowadzą pobór ziarna. Każdy z was, kto zaniesie ziarno do punktu poboru, zostanie zabity jak pies, a cala jego rodzina zostanie zarżnięta".

Wybory do Rady Najwyższej z 10 lutego 1946 roku przeistoczyły się w obustronną demonstrację siły. OUN-UPA próbowała przekonać Ukraińców do niebrania udziału, aby zdelegitymizować władzę radziecką, przynajmniej symbolicznie. Władze radzieckie natomiast zmuszały Ukraińców do głosowania, często konwojując całe grupy do komisji wyborczych albo wizytując oporne osoby w domach z urnami wyborczymi i "prosząc" o oddanie głosu. 30 czerwca 1946 roku we wsiach w okolicach Kołomyi bojownicy OUN-UPA wywiesili osiem "nacjonalistycznych flag", które "zabezpieczyli minami". Cztery osoby zginęły, kiedy radziecka milicja zmusiła chłopów do ich zdjęcia. 27 maja 1947 roku działacze OUN wysadzili pomnik Lenina w Jaworowie. Nacjonalistyczni powstańcy zniszczyli również kilka ciężarówek z wyposażeniem, które urzędnicy radzieccy używali do wyświetlania filmów propagandowych.

Chociaż 1944 i 1945 roku UPA stoczyła kilka bitew z Armią Czerwoną i innymi oddziałami radzieckimi, na ogół próbowała jednak unikać otwartej konfrontacji z Armią Radziecką, która była znacznie silniejsza i lepiej uzbrojona. Głównymi ofiarami OUN-UPA byli donosiciele, ludzie oskarżeni o wspieranie władzy radzieckiej albo ci, którzy wstąpili do kołchozów, i osoby przesiedlone ze wschodniej Ukrainy na Ukrainę zachodnią, które pracowały jako nauczyciele i personel administracyjny.

UPA często paliła domy chłopów, którzy wstąpili do kołchozów. Zabijała również przewodniczących rad wiejskich, dyrektorów gospodarstw kolektywnych i jednostki, które "zdradziły naród" albo "przyczyniły się do ustanowienia władzy radzieckiej", wraz z całymi ich rodzinami. Metody stosowane przez podziemie były niekiedy bardzo okrutne i sadystyczne, a zwłoki wykorzystywano do celów propagandowych. Organizacja stworzyła całe spektrum rytuałów okaleczania zwłok. Jedna z instrukcji nakazywała: "Likwidację donosicieli seksot wszystkimi możliwymi metodami, palenie, wieszanie, a także ćwiartowanie z napisaniem na klatce piersiowej: 'Za współpracę z NKWD' ".

W centrum wsi w rejonie rówieńskim w czerwcu 1944 roku oddział OUN-UPA powiesił miejscowego chłopa podejrzanego o kolaborację. Następnie "porąbano ciało powieszonego bandyty na kawałki siekierą". W rejonie lwowskim w sierpniu 1944 roku członkowie oddziału UPA wyłupili oczy dwóm rodzinom, jednej osobie po drugiej na oczach pozostałych, a następnie porąbali ich na kawałki na oczach wieśniaków. 3 maja 1946 roku we wsi Miłśk sprawcy torturowali dwóch urzędników aż do śmierci, "wydłubując im oczy, tnąc ich nożami, przypalając żelazem, bijąc wyciorem". Sprawcy często używali siekier, toporów i innych narzędzi, podobnie jak podczas czystki etnicznej w 1943 roku na Wołyniu i w 1944 roku we wschodniej Galicji. W miasteczku Serniki w rejonie rówieńskim pięć osób z rodziny z gospodarstwa kolektywnego zostało zarąbanych toporem w 1948 roku.

Nacjonalistyczni powstańcy często operowali tekstami i symbolami. Gdy 3 września 1944 roku w Łyścu Starym zabito sześć osób, na płocie przyczepiono napis: "Za zdradę narodu ukraińskiego wszyscy umrzecie tak samo" *[OUN-UPA była szczególnie brutalna wobec Polaków, których podejrzewała o współpracę z władzami radzieckimi. Polacy często uważali Związek Radziecki za siłę, która może im pomóc przetrwać terror OUN-UPA, i byli chętni do współpracy z władzami radzieckimi.]. 11 września 1944 roku małżeństwo o nazwisku Marżenko i ich czteroletnia córka zostali zabici. Sprawcy zostawili list: "Śmierć informatorom NKWD - wrogom ludzi pracy. Śmierć bolszewickim faszystom, imperialistom i kapitalistom". 24 grudnia 1944 roku w Woli Wysockiej zabito 18 rodzin. Na ich ciałach zostawiono napis: "Za zdradę narodu ukraińskiego. Śmierć informatorom NKWD". 31 lipca 1944 roku około 20 bandytów napadło na wieś Werbowiec. Poszli do domu Teodora Proćiuka. Nie zastali go w domu, ale znaleźli żonę i czworo dzieci w wieku od 4 do 13 lat. Zabili wszystkie dzieci i śmiertelnie ranili żonę. Następnie poszli do sąsiedniego domu Iwana Ulina, udusili go i zostawili na zwłokach napis: "Wszyscy zdrajcy i współpracownicy NKWD umrą jak psy", z podpisem: "Armia Rewolucyjna". Na końcu nawiedzili dom Iwana Kuczery, kolejnego członka administracji wsi, i poprosili go, żeby zawiózł ich do następnej wsi. Zabili go 300 metrów od wsi i zostawili na jego zwłokach taki sam napis jak na ciele Ulina.

Alexander Statiev, który dogłębnie zbadał konflikt między OUN-UPA i reżimem radzieckim, doszedł do wniosku, że "lista czynów, które UPA uznawała za zdradę, była nieskończenie długa". W miejscowości Pisoczne na Wołyniu UPA zabiła ośmiu chłopców i cztery dziewczęta, których ojcowie zgłosili się do Armii Czerwonej na mobilizację. Nawet tych, którzy wstępowali do gospodarstw kolektywnych pod przymusem, UPA uważała za "komunistycznych zdrajców". W Podzwierzyńcu 27 maja 1947 roku UPA zabiła dwanaście osób i raniła dwie. Wśród ofiar byli członkowie rady wiejskiej, rodziny jej członków, dyrektor szkoły i dwie kobiety ze wschodniej Ukrainy. 28 marca 1946 roku w Mołodkowie czterech byłych członków OUN, którzy zalegalizowali się dzięki amnestii, postanowiło ponownie wstąpić do organizacji. Rozbroili 54 członków batalionu likwidacyjnego, zabili czterech z nich, poszli do domu kolejnego i zamordowali całą jego rodzinę liczącą pięć osób. W nocy z 15 na 16 maja 1948 roku we wsi Wycziwka zabita została cała sześcioosobowa rodzina bojownika z batalionu likwidacyjnego.

W nocy 21 listopada 1944 roku 40 ukraińskich nacjonalistycznych powstańców napadło na wieś Dubeczno. Zastrzelili przewodniczącego rady wiejskiej na oczach wieśniaków i przyczepili mu do pleców notatkę: "Osoba, która została zastrzelona, jest przewodniczącym rady wiejskiej, a jeśli ktoś zajmie jej miejsce, spotka go taki sam los". Następnie poszli do rady wiejskiej, gdzie zabili uzbrojonego strażnika i chłopa, któremu bagnetem wbitym w kark przymocowali na plecach notkę: "Ten trup jest zdrajcą ukraińskiego ludu, który bronił sowietów. Jeśli ktoś przyjdzie pracować na jego miejsce, zginie w taki sam sposób". W pomieszczeniach nacjonaliści poprzyklejali antyradzieckie hasła na ścianach, zerwali portrety przywódców partyjnych i państwowych i usmarowali twarze na portretach krwią ofiar.

Egzekutorzy z OUN-UPA czasami zabijali całe grupy ludzi oskarżonych o lojalność wobec radzieckiego reżimu lub przybyłych jako nauczyciele i pracownicy administracyjni z Ukrainy wschodniej. Na przykład we wsi Szczepiatyń zabitych zostało 87 osób ze wschodniej Ukrainy. 15 grudnia 1948 roku członek OUN-UPA Baryliak wrócił do domu w Semychiwie. Kiedy dowiedział się, że jego rodzice przystąpili do gospodarstwa kolektywnego, zastrzelił swojego 70-letniego ojca i ciężko ranił swoją 63-letnią matkę. Członkowie OUN-UPA popełniali również samobójstwa i zabijali swoich kolegów, żeby uniknąć ujawnienia informacji o innych partyzantach.

Władze radzieckie potrzebowały ponad pięć lat, żeby zniszczyć nacjonalistyczne podziemie na zachodniej Ukrainie. Do najważniejszych czynników, które wzmacniały opór nacjonalistów, należały rewolucyjny idealizm, fanatyzm, głęboka nienawiść do Związku Radzieckiego i samobójczy nacjonalizm. Zbiór instrukcji z 1947 roku deklarował: "Wróg ma przewagę pod względem liczebności, uzbrojenia i techniki wojskowej, ale my przewyższamy go naszą świętą ideą". Służby radzieckie wprawdzie zabiły większość członków OUN-UPA w 1944 i 1945 roku, ale nie mogły zniszczyć twardego rdzenia organizacji, który zszedł do podziemia i stał się niewykrywalny. W 1946 roku władze radzieckie zdały sobie sprawę, że muszą zmienić metody i taktykę, aby zlikwidować nacjonalistów. W lutym 1947 roku postanowiły zastosować przeciwko OUN-UPA zamiast jednostek wojskowych małe wyspecjalizowane siły bezpieczeństwa i zatrudniać agentów i informatorów (agentura). Ponieważ OUN próbowała przeciągnąć na swoją stronę agentów NKWD, pojawiły się równoległe sieci agentury. Jednak z upływem czasu system NKWD okazał się silniejszy. W 1948 roku członek OUN Rusłan napisał: "Bolszewicy próbują wziąć nas od środka, poprzez agenturę. I jest to straszliwa i przerażająca metoda, [ponieważ] nigdy nie można od razu wiedzieć, w czyich rękach się znalazłeś. Na każdym kroku można się spodziewać [wrogiego] agenta. Całe drużyny często są penetrowane przez takie sieci szpiegów".

Poza wykorzystywaniem agentury NKWD prowadziło wojnę psychologiczną. Jeśli schwytany członek OUN-UPA nie chciał ujawnić miejsca pobytu swoich towarzyszy nawet podczas tortur, agenci NKWD przebrani za oficerów Służby Bezpieczeństwa OUN udawali, że go odbijają. W jednym z takich przypadków NKWD uzyskało nazwiska 600 członków OUN, z których 99 zostało aresztowanych, a 123 zabitych.

W lipcu 1946 roku przywództwo OUN-UPA postanowiło rozwiązać bataliony UPA i zastąpić je małymi jednostkami OUN i SB, które trudniej było wykryć. W 1948 roku istniało wprawdzie niewiele oddziałów UPA, ukrywających się głównie w Karpatach, ale idea III wojny światowej wciąż była wśród nich żywa. W 1949 roku istniały już tylko dwa oddziały UPA. Liczba antyradzieckich akcji przeprowadzonych przez OUN-UPA spadła w 1947 roku do 2068, a w 1948 roku do 1387. Były one skierowane głównie przeciwko pracownikom kołchozów i administracji radzieckiej. Od 1 stycznia do 30 kwietnia 1950 roku armia powstańcza zabiła 20 przewodniczących rad wiejskich, 19 dyrektorów gospodarstw kolektywnych i 30 pomocników milicji w regionie stanisławowskim. Wielu członków OUN-UPA ukrywało się w tym czasie w bunkrach wykopanych w lasach, pod domami chłopów albo pod budynkami rzadko kontrolowanymi przez NKWD, takimi jak szkoły albo kołchozy. Nacjonalistyczni powstańcy zazwyczaj opuszczali swoje kryjówki tylko w nocy, przebrani za chłopów. Zimą starali się nie opuszczać swoich bunkrów całymi tygodniami albo nawet miesiącami. Zazwyczaj mieli czterech do pięciu pomocników w każdej wsi, którzy informowali ich o tym, co dzieje się w okolicy.

Głównodowodzący UPA Roman Szuchewycz zastrzelił się podczas próby pojmania go 5 marca 1950 roku we wsi Biłohorszcze pod Lwowem. OUN-UPA na Ukrainie istniała jeszcze przez kolejnych kilka lat, ale liczba jej członków skurczyła się do kilkuset osób. Nie były one w stanie prowadzić walki z oddziałami radzieckimi, ale nie poddawały się i nadal mordowały ludność cywilną, którą oskarżały o "zdradę Ukrainy". Rozpoczęcie wojny koreańskiej 25 lipca 1950 roku dowództwo OUN-UPA uznało za zwiastun III wojny światowej. Według niepełnych danych w 1952 roku na Ukrainie działało 647 członków OUN-UPA. Komunikacja między jednostkami praktycznie się nie odbywała. Partyzanci zazwyczaj wiedzieli tylko o jednostkach w swoim bezpośrednim sąsiedztwie. 28 maja 1954 roku aresztowany został Wasyl Kuk, ostatni dowódca UPA. W 1955 roku władze radzieckie wciąż poszukiwały 475 członków OUN-UPA, z których 50 wciąż popełniało "akty antyradzieckie". W tym roku OUN-UPA przeprowadziła 35 operacji, w których zostało zabitych 10 albo 15 osób. Ostatnia jednostka OUN-B, licząca trzech ludzi, została aresztowana w 1960 roku. Niewielka liczba nacjonalistów rzekomo ukrywała się w bunkrach z pomocą krewnych aż do rozpadu Związku Radzieckiego w 1990 roku.

Poza Ukrainą zachodnią podziemie UPA funkcjonowało na graniczących z Ukrainą terytoriach polskich, czechosłowackich i białoruskich. W latach 1944-1946 UPA próbowała zatrzymać przesiedlanie Ukraińców z Polski na Ukrainę, atakując polskie oddziały, które je przeprowadzały, oraz wysadzając tory kolejowe i niszcząc polskie wsie. UPA zorganizowała również kilka wypadów do Czechosłowacji. Podczas jednego z pierwszych takich wypadów, który trwał od 2 do 13 grudnia 1945 roku, partyzanci UPA kradli bydło, rabowali sklepy i zabili 18 "komunistów i Żydów", wśród nich 11 Żydów z Kołbasowa. Był to prawdopodobnie jeden z ostatnich pogromów zorganizowanych przez OUN-UPA. Niektóre z oddziałów, jakie wkroczyły do Czechosłowacji, przekroczyły później granicę z Polską albo z Austrią i udały się dalej do Bawarii, gdzie poddały się Amerykanom i poszukiwały Ukraińców, którzy pozostali w Niemczech po wojnie. Na Białorusi struktury OUN-UPA istniały na terenach uważanych przez ukraińskich nacjonalistów za ukraińskie. Tak jak na Ukrainie OUN-UPA zabijała ludzi podejrzanych o lojalność wobec reżimu radzieckiego i niszczyła własność gospodarstw kolektywnych. Od 1944 do 1947 roku ukraińskie podziemie zabiło na Białorusi 1225 osób. Podobnie jak na Ukrainie, w Polsce i w Czechosłowacji OUN-UPA na Białorusi została zlikwidowana pod koniec lat czterdziestych i na początku lat pięćdziesiątych.

Organizacja wyeliminowała skrajny antysemityzm ze swojej propagandy w latach 1942 i 1943, ale kwestia Żydów nie znikła całkiem z broszur OUN-UPA, chociaż na Ukrainie prawie ich nie było. W 1950 roku OUN rozpowszechniła broszurę adresowaną do "Żydów - Obywateli Ukrainy" i podpisaną "Ukraińscy Powstańcy". Mimo że autorzy szukali pojednania z ludnością żydowską, równocześnie jej grozili:

 

Jeśli ktokolwiek, to właśnie wy, Żydzi, powinniście traktować całą walkę narodowowyzwoleńczą narodu ukraińskiego z szacunkiem i sympatią. [...] Pamiętajcie, że jesteście na ukraińskiej ziemi i w waszym własnym interesie leży życie w całkowitej harmonii z jej prawowitymi właścicielami - Ukraińcami. Przestańcie być narzędziem w rękach moskiewsko-bolszewickich imperialistów. Wkrótce nadejdzie moment, kiedy czasy Chmielnickiego się powtórzą, ale tym razem wolelibyśmy, żeby obyły się bez żydowskich pogromów.

 

Niektórzy działacze OUN i partyzanci UPA deportowani do Gułagu stworzyli tam struktury organizacyjne. Pomogło im to chronić się przed zorganizowaną przestępczością w obozach i pozwoliło uczestniczyć w powstaniach i strajkach. Wydaje się, że członkowie OUN-UPA, podobnie jak członkowie podziemia z republik bałtyckich, odegrali ważną rolę w tych powstaniach, choć trudno jest to oszacować. Największe powstanie wybuchło po śmierci Stalina 5 marca 1953 roku w obozach w Norylsku, Workucie i Kengirze. Aleksander Sołżenicyn, który spędził osiem lat w Gulagu jako więzień, napisał: "u nas zaczęło się to od przyjazdu transportu z Dubrowki, składającego się w zasadzie z zachodnich Ukraińców, należących do OUN. Dla całego tego ruchu zrobili oni wszędzie bardzo dużo, to oni ruszyli wóz z miejsca. Etap z Dubrowki przywiózł do nas bakcyla buntu". Jednak Sołżenicyn informuje również o tym, że członkowie OUN przywieźli ze sobą i wprowadzili nowe prawo do zabijania "zdrajców":

 

Teraz zabójstwa zdarzały się częściej niż ucieczki za czasów największego rozkwitu. Dokonywano ich w sposób bezwzględny i anonimowy: nikt już nie szedł do władz z okrwawionym nożem - i siebie, i nóż woleli oszczędzić do następnej okazji. O wybranej godzinie - o piątej rano, gdy samotni nadzorcy otwierali kluczem barak i szli do następnego, a prawie wszyscy więźniowie jeszcze spali - zamaskowani mściciele cicho wkradali się do z góry oznaczonej sekcji, podchodzili do określonej wagonetki i bez wahania zarzynali obudzonego już i dziko wrzeszczącego albo jeszcze śpiącego zdrajcę. Sprawdzali, czy aby umarł na pewno, i wychodzili spokojnie. [...] I oto zabójstwa (chociaż jak dotąd nie było ich więcej niż dziesięć) stały się normą, powszechnym zjawiskiem. Więźniowie w umywalni, przy pobieraniu dziennych porcji pytali: Zabito dziś kogoś?

 

Według dokumentów radzieckich i szacunków historyków, podczas konfliktu z OUN-UPA władze radzieckie zabiły w sumie 153 000 ludzi, aresztowały kolejne 134 000 i deportowały 203 000, głównie w latach 1944-1946 *[W latach 1944-1945 Rosjanie zabili 103 313 członków OUN-UPA i aresztowali 110 785. Kolejnych 50 058 członków OUN-UPA ukryło się, a 13 704 dezerterów z Armii Czerwonej zostało aresztowanych wraz z 83 284 zachodnimi Ukraińcami, którzy odrzucili powołanie do wojska.]. Znacznie większa część ludności została zabita lub prześladowana na Ukrainie zachodniej niż na innych terytoriach ukraińskich. Jedną z ważnych przyczyn tak powszechnego stosowania terroru na zachodniej Ukrainie było wzmocnienie władzy radzieckiej i lojalności wobec Związku Radzieckiego na "buntowniczym" terytorium, które nie należało do Związku Radzieckiego przed 1939 rokiem. Nie można stwierdzić, ilu zachodnich Ukraińców, których aresztowano, skazano albo zabito, było rzeczywiście członkami OUN albo UPA albo zostało po prostu oskarżonych o bycie "ukraińskimi nacjonalistami". Słowo "ukraiński nacjonalista" było synonimem osoby, która mordowała "sowieckich ludzi" albo "zdradziła" "radziecko-ukraińską ojczyznę" poprzez kolaborację z nazistami, czego w praktyce mogła dokonać na przykład przez gotowanie posiłków pod przymusem dla Niemców. Niektórzy radzieccy sędziowie "postrzegali bycie ukraińskim nacjonalistą za zbrodnie gorszą od zamordowania setek Żydów". Niemniej jednak, wielu Ukraińców skazanych jako "ukraińscy nacjonaliści" albo "banderowcy" było nie tylko "zdrajcami radziecko-ukraińskiej ojczyzny", ale też prawdziwymi zbrodniarzami wojennymi, którzy popełnili mordy na ludności cywilnej.

W czasie konfliktu z władzami radzieckimi OUN-UPA zamordowała ponad 20 000 cywilów i zabiła niecałe 10 000 żołnierzy radzieckich, członków batalionów niszczycielskich i personelu NKWD. Większość cywilnych ofiar podziemia stanowili pracownicy kołchozów i chłopi oskarżeni o popieranie władz radzieckich. Do 1953 roku około 490 000 zachodnich Ukraińców ucierpiało z powodu morderstw, aresztowań i wywózek będących wynikiem radzieckich represji. Nasilenia terroru sowieckiego na Ukrainie zachodniej nie można wyjaśnić wyłącznie "buntowniczymi" działaniami OUN i UPA. Innymi ważnymi czynnikami, które pogłębiły ten konflikt, były polityka stalinizmu, wzmocnienie władzy radzieckiej i lojalność wobec władz radzieckich oraz takie powody jak lokalna zemsta albo konflikty między sąsiadami. Faktem jest też to, że fanatyczny ukraiński nacjonalizm, który zaślepiał przywódców OUN i UPA, eskalował krwawy konflikt i kosztował życie wielu ukraińskich cywilów.