Der Spiegel - 2002

 

DZIEJE STAREGO TESTAMENTU

 

 

MATTHIAS SCHULZ 

Biblijne fantazje

 

 

Czy Stary Testament to rzetelny zapis historycznych faktów, czy raczej zbiór legend? Archeolodzy i lingwiści mają na to sensacyjną odpowiedź.

 

Jeżeli wierzyć prorokowi Samuelowi, biblijny król Dawid jako chłopiec był pasterzem. Miał jasne włosy, "pociągający wygląd" i pięknie grał na harfie. Ten młodzieniec stał się bohaterem, zabijając z procy filistyńskiego olbrzyma Goliata. Później, rzekomo około roku 997 p.n.e., skierował swoją armię na Jerozolimę.

Stary Testament opiewa tego człowieka jako wybranego i namaszczonego przez Pana. Przez 40 lat ów twórca narodu żydowskiego zasiadał na tronie, a kiedy umierał, jego królestwo rozciągało się od Eufratu aż po Morze Śródziemne.

Tylko gdzie są ślady tego wspaniałego państwa? Spacerując po wschodniej Jerozolimie, można się natknąć na zboczu jednego ze wzgórz na teren wykopaliskowy, zwany "Miastem Dawida". Przy wejściu stoją żołnierze z gotowymi do strzału karabinami maszynowymi. - Proszę spojrzeć! - Hanswulf Bloedhorn z Ewangelickiego Instytutu Badań Starożytności w Ziemi Świętej wskazuje zniszczony dom. Ma 16 metrów kwadratowych, brakuje w nim kuchni i okien. Obok leży kamienna płyta z dziurą w środku. - To była ubikacja - objaśnia naukowiec.

Tak wygląda świetność i wspaniałość Miasta Dawida? Według Pierwszej Księgi Królewskiej, rozdział 10., "srebra król złożył w Jerozolimie tyle, ile kamieni". Jednak pod łopatami archeologów Jerozolima epoki brązu skurczyła się do rozmiarów wsi, liczącej niespełna 2 tys. mieszkańców. Rolf Krauss, egiptolog z Berlina, nazywa ją prowincjonalną dziurą.

Te odkrycia nie są odosobnione. Współcześni biblioznawcy już od dawna podważają wiarygodność Starego Testamentu. Przypuszczenie, że jest on raczej zbiorem legend niż historycznych faktów, przeradza się w pewność.

Metafizyczny plac budowy

Tropiciele starożytności nacierają ze wszystkich stron. Specjaliści od analizy pyłków roślinnych przemierzają tereny Judei i Samarii. Orientaliści odcyfrowują tabliczki z pismem klinowym. Również w starożytnych tekstach znad Nilu znaleźć można informacje o tym, jak wyglądała prawdziwa historia Hebrajczyków.

Chwieje się historyczna podstawa Biblii. Ostatnio zadał jej cios Israel Finkelstein, szef wykopalisk prowadzonych przez uniwersytet w Tel Awiwie. W swojej książce "Nie było trąb jerychońskich" stwierdza, że najważniejsze biblijne teksty nie mówią prawdy:

- Wyjście plemion żydowskich z Egiptu nigdy nie miało miejsca.

- Ziemia Kanaan - wbrew opisom z Księgi Jozuego - nie została podbita przemocą.

- Pierwsze "wspaniałe" królestwa Dawida i Salomona nie były takie wspaniałe. Ci izraelscy królowie panowali tylko nad "nieistotnymi, peryferyjnymi obszarami" (Finkelstein).

Tam gdzie badacze doszukiwali się kiedyś historycznych faktów, widzą dziś polityczną propagandę. - Stanęliśmy w obliczu przełomu - przyznaje Dirk Kinet, który na uniwersytecie w Augsburgu wykłada języki biblijne.

Również rozwój monoteizmu przebiegał zupełnie inaczej niż nam to przedstawia Pismo Święte. Tam Bóg występuje jako istota wieczna. Stoi poza czasem - nigdy nie został zrodzony i nigdy nie umrze.

Już patriarcha Abraham składał ofiary (ponoć około 1800 lat p.n.e.) tej wszechmocnej istocie. Również Mojżesz, po tym jak Pan ukazał mu się w gorejącym krzewie, uznawał, że "jest jeden Bóg". Z tego powodu konserwatywni badacze Biblii bardzo często uznawali lud Izraela za nadzwyczajny naród. Obecnie archeologia pokazuje jednak, że również Bóg ma swoje skromne początki.

- Początkowo Jahwe był tylko bogiem pogody - wyjaśnia Dirk Kinet. - Gwarantem płodności, którego seksualny aspekt był powoli spychany na dalszy plan.

Szczególnie w Ugarit, 400 kilometrów na północ od Jerozolimy, mroczna przeszłość religii Izraela ujawnia się dobitnie, jak to ujął francuski archeolog André Caquot. Odkryto tam rytualne teksty i złote posążki. Jedno ze znalezisk przedstawia mężczyznę z brodą. To mądry starzec i niebiański ojciec El - pierwotna forma Boga. Przekonanie, że Pan rozwinął się z pogańskiego bożka może być bolesne.

Eksperci niczym przez teleskop patrzą na tę odległą w czasie chmurę, w której doszło do narodzin Wszechmocnego. Nauka uzyskuje coraz wyraźniejszy obraz "metafizycznego placu budowy", na którym krok po kroku utworzono tę potężną istotę.

Pobożni egzegeci bardzo chętnie przypisywali Hebrajczykom szczególną pozycję w historii.

Z pełną świadomością doniosłości wyznawanej idei" semicki ród pasterzy "wyzbył się wszystkich dóbr tego świata, znosił cierpienia i oddał swoje życie", pisał Simon Dubnow w swojej dziesięciotomowej "Historii powszechnej narodu żydowskiego".

Prawdą w tych peanach jest to, że przez Kanaan, jak przez żaden inny obszar w starożytności, przetaczały się częste wojny. Wyciągali rękę po tę krainę a to faraonowie, a to Babilończycy, którzy przeprowadzali tam masowe deportacje. Później przyszli Persowie i Grecy. W końcu zjawili się Rzymianie i zamienili ten obszar w swoją kolonię.

Rzymski cesarz Wespazjan podczas wielkiego powstania żydowskiego w 70 roku n.e. ustawił pod murami Jerozolimy tarany i balisty. Pod miasto nadciągnęło 20 tys. legionistów. Zbuntowani wieśniacy stawiali zaciekły opór. Swoje domy łączyli tunelami umożliwiającymi ucieczkę. Na nic się to zdało. W sierpniu owego roku obrońcy twierdzy na górze Syjon byli wyczerpani.

Legioniści przełamali szeregi wroga i zdobyli szturmem wzgórze, na którego szczycie stała wielka świątynia Jahwe. Podłożyli pod nią ogień. Historyk Józef Flawiusz, świadek tych zdarzeń, przejmująco zrelacjonował przebieg zbrodni. Opisywał ustawione wzdłuż ulic szeregi drewnianych krzyży, do których przybito buntowników. W takiej scenerii zwycięzcy zagrabili skarby świątynne, w tym siedmioramienny świecznik - menorę, i wywieźli je do Rzymu.

Liczne upokorzenia, rozpacz i narodzone z gniewu fantazje o potędze znalazły swój wyraz w Biblii. Jej autorzy jednym pociągnięciem pióra zamieniali wieżę Babel w wieczny plac budowy (w rzeczywistości ta wysoka na ponad 90 metrów konstrukcja została ukończona). U Ezechiela Bóg rzuca się na faraona niczym wściekłe zwierzę: "Ziemię twego wylewu, napoję twoją krwią aż do gór".

Ale dopiero teraz, ponad 2 tys. lat po stworzeniu tych mitów i religijnych wizji, zaczęło się ich logiczne, naukowe analizowanie. Badacze docierają do korzeni Starego Testamentu - i te korzenie podcinają. Coraz jaśniejsze staje się, że Słowo Boże, "Księga Ksiąg" pełna jest przeinaczeń. Jedna grupa fałszerzy, zwana "deuteronomistami", zajmowała się preparowaniem historii, zniekształcaniem rzeczywistości, zatajaniem niewygodnych faktów i zmyślaniem dziejów Ziemi Obiecanej.

Dalecy jeszcze jesteśmy od wyjaśnienia, jak przebiegało to w szczegółach. Biblijny urząd cenzury działał sprytnie - jego wersja dziejów bardzo dobrze przystawała do prawdziwej historii.

Pewne jest tylko miejsce przestępstwa: była to świątynia jerozolimska, do której prowadzą wszystkie wątki. Na wzgórzu, na którym obecnie wznoszą się meczet Al-Aksa i Kopuła na Skale, znajdowało się niegdyś główne sanktuarium miasta. Wewnątrz jego murów przechadzali się brodaci kapłani, w szatach obwieszonych sznurkami, dzwonkami i drogimi kamieniami. Machali kadzielnicami i zabijali zwierzęta ofiarne. Podczas jednego z rytuałów nacierali sobie uszy krwią barana.

Po przebyciu całej długości świątyni docierało się do "świętego świętych", do debir. Tam w półmroku stały dwa pozłacane cherubiny (uskrzydlone lwy z ludzkimi twarzami) strzegące tronu Jahwe.

Trzy obozy

Ten brak, ta wielka negacja - oddająca przenośnie nieskończoność ducha - uchodzi za pionierskie osiągnięcie żydowskiej teologii. Podczas gdy wkoło żyły jeszcze dzikusy czczące bożków, Żydzi zakazali tworzenia wizerunków bóstwa i wkroczyli w sferę bytu uniwersalnego.

Czy jest to jednak prawda? Również ten pionierski - w sferze duchowej - wyczyn Hebrajczyków jest kwestionowany. Problem daty powstania Pisma Świętego jest przedmiotem gorącej debaty. Ścierają się w niej trzy obozy:

- Tradycjonaliści utrzymują, że główne teksty Biblii powstawały od ok. roku 1000 p.n.e.

- Umiarkowani optują za datą ok. 600 lat p.n.e.

- "Minimaliści" uznają Stary Testament za "dzieło hellenistyczne". W swej zasadniczej części miało powstać dopiero po roku 330 p.n.e., czyli po śmierci greckich filozofów Sokratesa i Platona.

Wiara w chronologię

Pewien człowiek z Heidelbergu idzie jeszcze dalej. 63-letni Bernd Jörg Diebner mówi szybko, ma rzadkie włosy i od 30 lat wykłada teologię. Na początku roku 2002 wydział ewangelicki zdecydował się - po długich wahaniach - nadać mu tytuł profesorski. Wykładana drewnem aula wypełniona była do ostatniego miejsca, kiedy ten świeżo mianowany profesor wygłaszał wykład inauguracyjny. W swoim wystąpieniu mówił o mistycznej wielkości Izraela, a następnie opisał Torę jako dokument dyplomatycznego kompromisu, który był poddawany przeróbkom być może jeszcze do 50 roku n.e.

Dla Diebnera Biblia jest wynikiem zmagań o religijne przywództwo, prowadzonych przez arcykapłanów jerozolimskich, którzy przekręcali fakty historyczne i w ten sposób realizowali swoje marzenia o dawnej potędze.

Księga ta pełna jest dramatycznych historii, w których nie brak gwałtów i bratobójstw. Ludzie zamieniają się w słupy soli, sprzedają swoje prawo do dziedziczenia za miskę soczewicy, czy - jak Hiob - pokrywają się cali wrzodami. Występuje tam ponad 20 proroków. W "Pieśni nad Pieśniami" znaleźć można lirykę miłosną. Księga Koheleta z kolei przypomina rozprawę filozoficzną.

Również główna postać traktowana jest tam na różne sposoby. Czasem nazywa się Jahwe, w innych miejscach El lub Elohim. Niekiedy Bóg objawia się jako chmura, w innym miejscu przyjmuje postać ognistego słupa, który wskazuje drogę Mojżeszowi.

Los się odmienia

Najstarsze jak dotąd znalezione zwoje pism, zawierające teksty biblijnych proroków, pochodzą z Qumran nad Morzem Martwym. Niektóre strzępy zwojów poddano badaniu metodą węgla radioaktywnego: najwcześniejsze z nich powstały około roku 240 p.n.e.

Według opinii badaczy początków Biblii i jej proroków należy szukać dużo wcześniej. Zwoje z Qumran były tylko odpisami z odpisów. W Biblii wymienione są dziesiątki nazw miejscowości i dziesiątki imion różnych osób. Dane te posłużyły do stworzenia chronologii, która przez obóz badaczy konserwatywnych do dziś jest uznawana za obowiązującą. Według niej patriarchowie żyli około roku 1800 p.n.e., a około roku 1250 p.n.e. Izraelici wyszli z Egiptu.

Te wczesne dzieje Izraela (które miałyby przypadać na epokę brązu) zostały przedstawione w pierwszej księdze Pięcioksięgu Mojżeszowego - Księdze Rodzaju. Wszystko zaczyna się od Abrahama, pasterza pochodzącego z Ur (na terytorium współczesnego Iraku). Na rozkaz Boga wyrusza on stamtąd do Kanaanu.

"Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi" - mówi Wszechmogący Abrahamowi. Ten stawia Bogu ołtarze koło Betel i Sychem. Po krótkim pobycie w Egipcie Abraham wraca do Palestyny, gdzie umiera w wieku 175 lat, "syt życia".

Jego syn Izaak, płodzi Jakuba, od którego 12 synów wywodzi się 12 plemion Izraela. Najbardziej zarozumiały z nich Józef zostaje przez swoich krewnych zwabiony w pułapkę i sprzedany karawanie zdążającej do Egiptu.

W bardzo żywy sposób Księga Rodzaju opowiada, jak Józef, dzięki swojemu darowi objaśniania snów, awansuje nad Nilem do rangi ministra. Niedługo potem w Kanaanie wybucha klęska głodu. Bracia Józefa proszą w Egipcie o pomoc. Józef, którego spichrze są pełne, triumfuje.

Później jednak los się odmienia. Do władzy dochodzi nowy faraon, który zmusza Żydów do "prac na polu". Muszą oni też nosić cegły w Ramses - nazwa ta odnosi się do położonej w Delcie metropolii Pi-Ramzes, której budowa zaczęła się około 1270 roku p.n.e.

Ucisk nadzorców jest nieludzki. Biblijni autorzy użyli najciemniejszych barw do odmalowania cierpień Ludu Bożego. Ale wtedy pojawia się Mojżesz.

Fałszerze pisma

Hebrajski podrzutek, wychowany na dworze faraona, staje się narzędziem w ręku Pana. Ten twórca nowej religii wyprowadza swój lud z "domu niewoli" nad Nilem. Dotychczasowy dramat rodzinny nabiera wymiarów masowego spektaklu.

"Około sześciuset tysięcy mężów pieszo" wyrusza wraz z Mojżeszem. Jahwe rozdziela wody Morza Czerwonego i otwiera w ten sposób przejście na Synaj. Tam Bóg osobiście ("palcem Bożym") wypisuje w kamieniu dziesięć przykazań i daje je swojemu słudze, który umieszcza je w Arce Przymierza. Jednak Mojżesz wkrótce, zobaczył jak jego lud tańczy wokół złotego cielca. Ostra reprymenda położyła temu kres.

Za Jozuego, następcy Mojżesza, prowadzone są też podboje militarne. Mury Jerycha rozpadają się na dźwięk trąb bojowych. A Pan raz za razem przychodzi z pomocą i ochroną. Czasem spuszcza "deszcz kamieni", a pod Gibeon zatrzymuje nawet słońce, żeby Żydzi jeszcze przy dziennym świetle zdążyli pobić ostatniego wroga.

Cóż za wspaniała historia "ojców-założycieli"! Takiej wersji zdarzeń trzymali się też dawniej archeolodzy. Kiedy podczas wykopalisk w pobliżu Jerycha znaleziono potężne, zburzone mury, natychmiast uznano, że zostały one obalone za pomocą trąb jerychońskich.

Dopiero stosunkowo niedawno ten sposób odczytywania Biblii zaczęto coraz mocniej kwestionować. Abraham stale jeździł np. na wielbłądach. Jak to możliwe? Jako zwierząt jucznych zaczęto ich przecież używać dopiero po roku 1000 p.n.e.

Wkrótce zaczęto podejrzewać, że i Mojżesz jest postacią mityczną. Według dawnego mniemania autor opisu zdarzeń, jakie miały się rozegrać na Synaju, żył około roku 950 p.n.e. i był nadwornym pisarzem króla Dawida. Tylko dlaczego w Księdze Wyjścia, w rozdziale 42., Żydzi płacą za zboże metalowymi pieniędzmi? Najstarsze monety pochodzą z Azji Mniejszej i zostały wynalezione dopiero w VII wieku p.n.e.

Nie ma wątpliwości: Pięcioksiąg Mojżeszowy, czczony przez Żydów jako Tora, nie stanowi wiarygodnego źródła historii epoki brązu. Dobrze obeznani z pismem fałszerze (jak mówi Krauss) nadali mu jedynie sztuczną patynę starości.

Zwłaszcza Księga Jozuego kompletnie przekręca fakty. Jozue jako wódz prowadzi wojnę błyskawiczną, szybko przechodzi Jordan i - kierowany przez swego gniewnego Pana - ściera z powierzchni ziemi tubylczą ludność tych terenów i jej liczne bóstwa.

Chaty jak pałace

Nowe wykopaliska, prowadzone przez Izraelski Urząd Starożytności, pokazują, jak wielkie są rozmiary oszustwa. - Zasiedlenie Kanaanu przebiegało w rzeczywistości pokojowo i powoli - wyjaśnia Finkelstein.

Faktem jest, że około roku 1200 p. n. e. semickie plemiona pasterskie przenikały z pustyni na górzyste tereny na Zachodnim Brzegu Jordanu i tam się osiedlały. Ludzie ci spali na prostych drewnianych łóżkach i nie jedli wieprzowiny. Ich domy mogły pomieścić 4-5 osób.

Północ regionu, tereny po jezioro Genezaret, oferowały nowym osadnikom niezłe warunki. Między łagodnymi wzgórzami uprawiali oni winorośl i oliwki. Na południu zaś między Jerozolimą a Hebronem warunki były dużo surowsze. W skalistych wąwozach rosły tylko cierniste zarośla, mało było zbiorników wodnych.

W sumie koło roku 1000 p.n.e. w górach Kanaanu mieszkało zaledwie około 50 tys. ludzi. Południe, jako szczególnie niegościnne, było wyjątkowo słabo zaludnione.

Do tego ciągle dochodziło do zatargów z sąsiadami. W pobliżu mieszkali Edomici i Moabici. Nad morzem, na żyznej równinie, wielkie miasta pobudowali Filistyni. Dalej na północy swoje osady mieli Fenicjanie, podstępni morscy kupcy, którzy swoim bogom składali ofiary z dzieci.

Absolutnym panem tej ziemi był jednak faraon. To on eksploatował tamtejsze kopalnie miedzi. Około roku 1250 p. n. e. Ramzes II nakazał wzniesienie ciągnącej się przez cały kraj sieci warowni i wodopojów. Była to Droga Horusa - trasa, wzdłuż której armie egipskie przeprowadzały wypady na północ.

Trudno sobie wyobrazić, by ktoś taki, jak sypiający pod namiotem Mojżesz, mógł na tym dobrze obwarowanym przez faraonów obszarze przeprowadzać jakieś kampanie wojenne. W 1207 roku p.n.e. nazwę plemienia Izrael zapisano wprawdzie na steli faraona Merenptaha, ale tekst dotyczy ekspedycji karnej króla Egiptu, który stwierdza brutalnie: "Izrael jest zniszczony, jego nasienie nie istnieje".

Władca kraju piramid wymuszał od swoich poddanych trybut. Kto chciał uniknąć przymusowych robót, uciekał w góry. Żyli tam uciekinierzy i ludzie wyjęci spod prawa. Wielu ekspertów wywodzi określenie "Hebrajczyk" od słowa hapiru, które znaczyło mniej więcej tyle co "włóczęga".

I to właśnie w tej ubogiej, jałowej krainie Kanaan miały, według Biblii, powstać wspaniałe królestwa. Tam, gdzie w rzeczywistości mieszkali tylko brodaci pasterze odziani w wełniane płaszcze, miało się jakoby rozciągać imperium Dawida.

Nie ma wątpliwości - Stary Testament zmyśla. Chaty podnosi do rangi pałaców. Podbój ziem Kanaanu to nonsens. Kto zmanipulował obraz dziejów? Jaki miał w tym cel?

Widmo Asyrii

Znalezienie odpowiedzi na te pytania nie jest wcale łatwe. Autorzy Pisma Świętego bardzo zręcznie wywiązywali się ze swojego zadania. Im głębiej naukowcy zapuszczają się w badaniach Tory, tym więcej napotykają pułapek.

Nad samym Pięcioksięgiem Mojżeszowym pracowało co najmniej czterech autorów. Jednym z nich był "Jahwista", który imię Boga zapisywał zawsze tetragramem JHWH ("jestem ten, który jest"). Zapewne jego korzenie wywodzą się z Jerozolimy. Inny ("Elohista") pochodził z północy kraju. Ten nazywa Boga Elohim lub El.

Sytuację komplikuje fakt, że Boża Księga zawiera nie tylko poezje i fantazje. Niektóre części Biblii przypominają wręcz leksykon historyczny.

Konkretnych faktów dostarczają na przykład Księgi Królów. Opowiadają one o czasach między rokiem 1000 a 587 p.n.e., kiedy to rozpadło się bajkowe imperium Salomona i ukształtowały dwa państwa: Izrael i Juda (zwana później Judeą - przyp. FORUM) .

Niezwykle szczegółowo autorzy opowiadają o kopaniu kanałów, dekretach podatkowych i wojnach w obu tych bliźniaczych krajach. W sumie księgi wymieniają 42 królów i podają okresy ich panowania.

Czyżby wykorzystano tu stare kroniki i listy władców? Badacze przebadali pod tym kątem mezopotamskie archiwa tekstów klinowych. I rzeczywiście: znaleźli w nich imiona pięciu biblijnych królów.

Najistotniejszy dowód odkryty został w 1993 roku w Tell Dan, stanowisku osadniczym w północnym Izraelu. Znaleziono tam stelę, na której pojawia się nazwa "Dom Dawida". A więc protoplasta żydowskich królów istniał naprawdę, choć był tylko mało ważnym księciem państwa-miasta.

W świetle nowych znalezisk na Pustyni Negew i w Samarii mroczna "epoka królów" ukazuje się nam nieco wyraźniej. Około roku 950 p.n.e. Egipt traci kontrolę nad swoimi wasalami. Z powstałej próżni władzy mogli skorzystać hebrajscy wodzowie plemienni. Najpierw na północy ukształtowało się prapaństwo Izrael. W roku 884 p.n.e. na tron wstępuje w nim - jak tego dowodzą inskrypcje - niejaki król Omri. Kraj ten miał wówczas 100 tys. mieszkańców.

W IX i VIII wieku p.n.e. nad Tygrysem wyrosło jednak nowe mocarstwo, które coraz jawniej dążyło do władzy nad ówczesnym światem: Asyria.

Maszerując na wygnanie

Asyryjczykom bardzo zależało na podporządkowaniu sobie szlaków karawan handlowych. Kupcy przewozili nimi kadzidło i przyprawy z Jemenu aż do Gazy. Kto miał kontrolę nad tą stacją końcową, mógł z tego czerpać wielkie zyski.

W roku 732 p.n.e. król Tiglatpilesar III przypuścił atak. Jego armia szybko doszła do Morza Śródziemnego, podporządkowując sobie ogromne obszary - w tym również państewko Izrael. Jako prowincja o nazwie Samaria zostało ono wcielone do imperium asyryjskiego. Biedną Judeę los na razie oszczędził.

Volkmarowi Fritzowi, archeologowi z Giessen, udało się wykazać, jak brutalnie poczynali sobie zdobywcy. Badacz ten prowadzi wykopaliska w Kinneret nad jeziorem Genezaret. Ta licząca 500 mieszkańców wieś została zasypana gradem żelaznych grotów strzał - opowiada. - Później żołnierze zburzyli domy.

Częścią polityki najeźdźców były też deportacje. 13 500 Izraelitów zmuszono do opuszczenia ojczyzny. Znaleziony w Niniwie relief przedstawia przygarbionych Żydów, z workami na plecach, maszerujących na wygnanie.

Judea, mniejsze bliźniacze państewko, również była zagrożona. Rzeka uchodźców uciekających przed wojną zalała Jerozolimę. Jej ludność wzrosła z 2 tys. do być może 15 tys. Była przy tym bezbronna wobec ewentualnego ataku wojowniczego, potężnego sąsiada.

Narodowy epos

Jak sądzą umiarkowani krytycy Biblii z obozu Finkelsteina, w tej sytuacji zagrożenia dokonał się cud: narodziny wiary w jednego Boga.

W rozpaczliwej sytuacji, wciśnięta między dwa mocarstwa, Egipt i Asyrię, mała Judea zdecydowała się szukać ratunku w ofensywie. A ponieważ nie miała wielkiej armii, broniła się za pomocą metafizyki. "Projekt Jahwe" miał zostać zapoczątkowany przez króla Jozjasza (639-609 rok p.n.e.). Biblia wysławia go jako człowieka, który nastał po to, żeby wyeliminować ślady obcych kultów i poprzez ścisłe przestrzeganie praw boskich doprowadzić naród izraelski do zbawienia.

Przypuszcza się, że król zwołał swoich kapłanów, kazał im wynaleźć boskiego opiekuna i spisać "narodowy epos" o Ziemi Obiecanej. Przede wszystkim chodziło o wzmocnienie poczucia własnej wartości narodu i obronę przed wpływami obcych kultur. - Kapłani postawili więc na separację - jak mówi Finkelstein.

Kiedy wczytać się uważniej w Biblię, uderza w niej mnogość reguł i tabu. Wyznawcom Jahwe nie wolno było na przykład spożywać mięsa świni, zająca czy wielbłąda. Potrawy mleczne nie mogły mieć styczności z mięsem.

Podczas Paschy wspólnota wiernych spożywała przaśny chleb. W soboty zabronione było rozpalanie ognia. Niemowlętom płci męskiej ósmego dnia po narodzinach mohel (rzezak) obcinał napletek. Przestrzegany był też zakaz mieszanych małżeństw.

Obok tych przepisów, którymi wspólnota religijna w Judei stopniowo odgradzała się od świata zewnętrznego, Jozjasz miał też położyć większy nacisk na wierzenia. Dotychczas Jahwe był ewidentnie tylko bożkiem pioruna, czczonym jako bóstwo lokalne w Jerozolimie na górze Syjon. Teraz stał się uniwersalnym mocarzem.

Tylko jeden Bóg

Prawie wszyscy badacze Biblii żywią podejrzenie, że ostatnia część Pięcioksięgu Mojżeszowego, słynna Księga Powtórzonego Prawa (Deuteronomium) odzwierciedla wyniki reformy kultu przeprowadzonej przez Jozjasza. Uderzający jest język, jakim tę księgę spisano, język, jakiego nie spotykamy w innych źródłach. Dzieło to bezkompromisowo potępia oddawanie czci innym bogom i grozi straszliwymi karami tym, którzy ten zakaz złamią. Bóg przedstawiany jest jako istota odległa, całkowicie transcendentna. Ponadto Księga zawiera pewien kategoryczny zakaz: rytuał ofiarny dla Jahwe może się odbywać wyłącznie w świątyni w Jerozolimie i nigdzie indziej.

Tymi dekretami kapłani z Syjonu dążyli do uzyskania monopolu na wiarę. Chcieli w ten sposób wyeliminować konkurencję ze strony swoich kolegów po fachu, poddanych asyryjskiemu jarzmu w bratnim państwie Izrael. Ci bowiem, na odległej od Jerozolimy o 50 kilometrów górze Garizim, zarządzali inną wielką świątynią Jahwe.

Ów spór między Judeą a Izraelem można odczytać między wierszami całego Starego Testamentu. Jerozolimczycy oczerniali swoich sąsiadów z północy, gdzie tylko się dało. W Księgach Królewskich np. mieszkańcy Izraela występują najczęściej jako trwożliwi nieudacznicy, a prawie wszyscy ich władcy to świętokradcy i grzesznicy. W Judei zaś żyją ludzie pobożni i bogobojni.

Kapłani syjońscy nie cofali się nawet przed oszustwem i fałszowaniem dokumentów. Aby podbudować swoje roszczenia do monopolu kultowego, obmyślili wyrafinowany plan.

Druga Księga Królewska opowiada, jak w 622 roku p.n.e. podczas prac porządkowych w świątyni jerozolimskiej arcykapłan Chilkjasz znalazł starożytną Księgę Prawa. W rzeczywistości, zdaniem ekspertów, atrament, którym tę księgę spisano, ledwo zdążył obeschnąć. Kryje się za nią bowiem świeżo napisana Księga Powtórzonego Prawa.

Z punktu widzenia umiarkowanych badaczy Biblii sprawy wyglądają więc następująco: około roku 630 p.n.e. "deuteronomiści" spisali najważniejsze teksty Biblii. Wymyślili postaci Abrahama i Mojżesza, a ich czyny umieścili w odległej przeszłości.

Frakcja minimalistów uważa za przesadę mówienie o reformie kultu za Jozjasza. Historia z rzekomo prastarą, ściśle monoteistyczną Księgą Prawa miałaby zostać zmyślona jeszcze później.

Bieżące odkrycia archeologiczne wspierają tę opinię. Likwidacja politeizmu ciągnęła się o wiele dłużej niż dotychczas sądzono. Jeszcze około roku 600 p.n.e. ludność Judei była równie politeistyczna jak jej sąsiedzi. - Nie istniały żadne różnice między jej religią a religiami kultur sąsiadujących - wyjaśniania Herbert Niehr, badacz Starego Testamentu z Tybingi.

Naga towarzyszka

Istotne ustalenia na temat tego, co naprawdę działo się wówczas w odległej, górzystej krainie wokół Jerozolimy, nauka zawdzięcza szwajcarskiemu specjaliście od badań nad Starym Testamentem, Othmarowi Keelowi. Dzięki mozolnej pracy przebadał on 8500 pieczęci z obszaru Syropalestyny. Jego wniosek: w Kanaanie roiło się od bożków.

Na szczycie prawie każdego wzgórza składano ofiary całopalne. Przed domami chłopów stały małe ołtarze z wapienia. Tam rolnicy oddawali cześć swoim przodkom. Ponadto, według Keela, około roku 650 p.n.e. w kraju nastąpił boom na wierzenia astralne. Modne stały się kulty zwycięskiego mocarstwa Asyrii.

Wszędzie padano do stóp miotającego pioruny Baala. - Jak u wszystkich ludów rolniczych, również w Lewancie najwyższą pozycję w panteonie zajmowały bóstwa pogody - mówi Niehr. - A boga pogody Baala czczono w wielu lokalnych odmianach. Jedną z nich był Jahwe.

Najwyższego przedstawiano początkowo z błyskawicą i włócznią. Miał też towarzyszkę: boginię miłości Aszerę. Duńska badaczka Tilde Binger nazywatę niebiańską damę "małżonką" Pana. Zupełnie naga, tylko w dziwacznej koronie na głowie - tak przedstawiano to uosobienie płodności.

Sam Jahwe około roku 600 p.n.e. też nie był jeszcze taki odległy i bezpostaciowy, jak sugeruje to Księga Powtórzonego Prawa. Religioznawca Niehr jest pewien: W świątyni w Jerozolimie stał wówczas jeszcze kultowy posąg Boga.

Całą pokrytą złotem, stojącą milcząco w "świętym świętych" i strzeżoną przez cherubinów - tak można sobie wyobrażać tę figurę. Modlono się do niej zapewne (jak to podaje Biblia) jako do "Pana Chwały".

Mit Ziemi Obiecanej

Dopiero w roku 587 p.n.e. doszło do zdarzenia przełomowego dla monoteizmu. Pewnego letniego dnia od północnego wschodu pod mury twierdzy jerozolimskiej nadciągnęła olbrzymia armia. Już z daleka słychać było brzęk włóczni i turkot wozów bojowych. Babilończyk Nabuchodonozor ciągnął z wyprawą na Egipt.

Oblężenie miasta trwało 18 miesięcy. Od strzał babilońskich łuczników niebo robiło się ciemne, drewniane tarany uderzały w miejskie bramy. Dopiero po zażartej walce obrońcy ulegli.

Jak to było wówczas w zwyczaju, z pokonanymi postąpiono dość brutalnie. Królowi jerozolimskiemu Sedecjaszowi wyłupiono oczy. Tak więc również Judea, mniejsze z bliźniaczych państw, utraciła swoją niezależność.

Bezbożny wróg nie oszczędził miejsca najświętszego: świątynia jerozolimska spłonęła. Część warstw wyższych społeczeństwa (ponoć 15 tys. ludzi) zwycięzcy powlekli do Mezopotamii. W Babilonie powstała wkrótce kolonia żydowska.

Coraz więcej badaczy uznaje, że dopiero tam, w diasporze, u stóp olbrzymiej wieży Etemenanki (wysokiej na 91,5 metra; na jej szczycie stało obserwatorium astronomiczne), Hebrajczycy stworzyli nostalgiczny mit "Ziemi Obiecanej" - właśnie dlatego, że ją utracili. Na ich koncepcję boga oddziaływały na obczyźnie nowe, pochodzące z Persji impulsy. Duchowy przewodnik Persów Zaratustra głosił doktrynę, w której występują anioły i która bazuje na przeciwieństwie dobra i zła.

Ahuramazda, główny bóg Persów, też był istotą bez wizerunku. Herodot pisał, że Persowie nie budowali ołtarzy: "O tych, którzy to robią, mówi się jako o głupcach. Najwyraźniej, w odróżnieniu od Greków, swoich bogów nie wyobrażają sobie jako istot podobnych do ludzi".

Rezydujący daleko na wschodzie nowi władcy ze wszystkich sił wspierali rozkwitający kult Jahwe. W 538 roku p.n.e. zezwolili Żydom na powrót do ojczyzny.

Około 30 tys. ludzi powędrowało wówczas do Judei - wśród nich wielu kapłanów. Na górze Syjon niezwłocznie odbudowano ze zgliszcz świątynię.

Według minimalistów to dopiero teraz, jako administratorzy perskiej prowincji Jehud (która ciągnęła się w promieniu 30 km od Jerozolimy), radykalni żydowscy reformatorzy naprawdę przystąpili do działania. Podobnie jak średniowieczne klasztorne szajki fałszerzy, którzy przerabiali daty oficjalnych dokumentów, tak i oni przewertowali hebrajskie pisma i napisali je na nowo, zmyślając przy tym całe nieistniejące królestwa.

Głusi na nowinki

Dopiero dzięki archeologii zyskujemy obecnie jakieś pojęcie o tym, co naprawdę działo się w tamtej epoce. Szczególnie niezwykłe jest pewne zagadkowe sanktuarium. Leży ono przy drodze 443, prowadzącej z Jerozolimy na północ w kierunku Ramot. Oficjalnie miejsce to nazywa się "Nebi Samuel" - Prorok Samuel.

Za zardzewiałymi płotami kryje się obejmujące prawie tysiąc metrów kwadratowych miejsce kultu. Wielkim nakładem pracy prawie cały szczyt wzgórza został kiedyś idealnie wyrównany. Na skraju stoją resztki pras do wina i stajni dla bydła ofiarnego.

Wstępny raport wykopaliskowy (opublikowany tylko po hebrajsku) stwierdza, że plemiona Izraela modliły się tu do niebios o deszcz i odprawiały inne "ważne rytuały religijne". Miejsce to było używane jeszcze "w II wieku przed Chrystusem".

Co za odkrycie! Wynika z niego, że na górze leżącej niespełna dziesięć kilometrów od Jerozolimy, niemalże w zasięgu wzroku kapłanów wielkiej świątyni Jahwe, jeszcze w czasach hellenistycznych odprawiano pogańskie tańce zaklinaczy deszczu.

Wobec takich zadziwiających odkryć Bernd Jörg Diebner, wezwał swoich kolegów do "krytycznego przeglądu źródeł". Jego motto: bądźcie nieufni przy czytaniu Biblii.

Na wydziałach teologicznych wykluwają się obecnie niewygodne koncepcje. Żydowscy ortodoksi wolą raczej zamykać uszy na takie "nowinki". Nawet umiarkowanego badacza, jakim jest Finkelstein, oskarżają o to, że kala własne gniazdo.

Tora jest wprawdzie wybitnym rezultatem ludzkiej wyobraźni (Finkelstein), jest też świadectwem triumfu homo sapiens, który wyzwolił się z więzów mitów natury i przeszedł do sfery prawa etycznego. Jednak Pismo serwuje nam także pobożne kłamstwa.



Wszystkie cytaty biblijne pochodzą z Biblii Tysiąclecia.