BLONDYNKI - FENOMEN NA WYMARCIU


Miłość mocno tleniona



Jakie włosy - taki charakter. Według stereotypów blondynki są głupsze od brunetek, za to mają cały świat u swoich stóp. Czy 1243 ludzi może się mylić?



29.12.2002


Tyle osób, uczestniczących w internetowej ankiecie "Blondynki mają fory" - zorganizowanej przez zakład badania atrakcyjności wydziału psychologii na uniwersytecie w Saarbrucken - potwierdziło tezę, że blondynki faktycznie sprawiają wrażenie głupszych. Przynajmniej wtedy, kiedy widać ich włosy.

Jeśli na zdjęciu włosy są zakryte, bezwłosa blondynka wygląda inteligentniej niż równie bezwłosa szatynka, nieznacznie tylko głupiej niż brunetka i tak samo inteligentnie jak bezwłosy rudzielec.

Jak wynika z odpowiedzi na kolejne pytanie: czy kobiety o niewidocznych włosach wyglądają ładnie? - blondynka wypada gorzej niż brunetka. Jeżeli jednak choć trochę widać jej włosy, od razu postrzegana jest jako piękniejsza, ale jednocześnie zaczyna być oceniana jako osoba pozbawiona temperamentu i mało kreatywna.

Cool czy idiotka?

Jest cool, czy raczej idiotką? Czy jej wizerunek faktycznie lepiej nadaje się do reklamowania bielizny pościelowej niż czekolady? Czego od niej chce ten podły facet? Czy jej skóra ma jakieś specjalne właściwości? Czy warto się z nią wiązać?

A może to jest w ogóle gatunek na wymarciu? W dolinie Saary, w Ulm, w Kilonii czy w Edynburgu w Szkocji - naukowcy wszędzie dochodzą do podobnych wniosków na temat istoty, oddziaływania i właściwości blondynki.

Antropolodzy, psycholodzy, genetycy i dermatolodzy ciężko popracowali nad tym, by rozwiać mgiełkę tajemnicy - mitowi o nazwie "blondynka" grozi odczarowanie.

Mit ten był przy tym pielęgnowany jak żaden inny. Powiedzonka - typu: "piękna blondynka jest jak piękna lwica", czy żarty: "Co to jest: blondynka z farbowanymi na ciemno włosami? Sztuczna inteligencja" - mogły mu zaszkodzić w tak małym stopniu, jak mroczne urojenia germańskie w XIX i XX wieku. Elisabeth Nietzsche, siostra Fryderyka, już w 1886 r. wysłała celem eugenicznego eksperymentu grupę jasnowłosych osadników do paragwajskiej dżungli. Jeszcze dzisiaj miejsce to, zamieszkane przez wielu jasnowłosych i niebieskookich ludzi, nazywa się Nueva Germania. Hitler, który na swojego owczarka pasterskiego wołał Blondi, perwersję tę posunął do skrajnych rozmiarów, tworząc ośrodki organizacji "Lebensborn", gdzie rodziły się i wychowywały dzieci należące do czystej rasy aryjskiej.

Raz dama, raz dziwka

Jednak mit, spotęgowany jeszcze przez Marlenę Dietrich, niedostępną piękność z włosami w kolorze lodów waniliowych, przetrwał II wojnę światową. Brigitte Bardot przyciągała spojrzenia widzów w latach 60. jako słodki kociak z oczami jak u lalki. Alfred Hitchcock obsadzał swoje filmy blond zjawiskami ĂĄ la Grace Kelly, których zadaniem było - według jego własnych słów - przede wszystkim sygnalizowanie jednej cechy charakteru: "w salonie dama, w taksówce dziwka".

Andy Warhol stworzył blond ikonie Marilyn Monroe od razu seryjny pomnik. Madonna w swoim "Blond Ambition" - Tour w 1990 roku agresywnie reklamowała siebie jako nowego idola pradawnego koloru włosów, który obecnie przyciąga wzrok w tytułach filmów (Naturalna blondynka) i talk-show (Blond am Sonntag - Blondynka na niedzielę), dzięki którym jasnowłosym paplom udaje się występować w niemieckiej telewizji niemal równie często, co kanclerzowi federalnemu.

Kto, tak jak Margaret Thatcher czy Hillary Clinton, chce odnieść sukces, w drodze na szczyty coraz bardziej się rozjaśnia. A to dlatego, że odcień blond - jak uważa Stephan Lermer z Monachium, psycholog, biolog i terapeuta pracujący z parami - kojarzy się z jasnością, z czymś anielskim, czystym i słonecznym: Tylko nieudacznicy siedzą w cieniu. W świetle zasiadają potentaci, pławiący się w szampanie, na tle żyznych łanów pszenicy.

Boginie i uwodzicielki

Dzieje blondynek to w samej rzeczy historia bogiń, uwodzicielek, a także istot dobrych i niewinnych. Wenus Botticellego, zabijająca mężczyzn Lorelei, czy Ewa (która jako pramatka ludzkości na pewno nie była jasnowłosa, tylko po afrykańsku czarna) uśmiechają się w wersji blond z obrazów. Bohaterki baśni, jak Kopciuszek czy Śpiąca Królewna, okręcają sobie swoich rycerzy wokół blond warkocza. Złe czarownice mają włosy czarne lub rude; za to dobre wróżki są promienne i jasnowłose.

Skąd ten świetlany wizerunek? Tak naprawdę nie chodzi wcale o włosy - donosi o swoim odkryciu Lermer. Sedno sprawy tkwi w źrenicach. - U blondynek o niebieskich oczach i zazwyczaj jasnej cerze zdają się być one większe niż u kobiet z ciemnymi tęczówkami. Wydaje się, że odzwierciedlają w sposób niezmącony wszelkie emocje i nastroje. Z tego względu blondynki robią wrażenie bardziej szczerych - wydaje się, że łatwo je przejrzeć. Takie oczy - odnosi się wrażenie - nie mogą kłamać.

Hans Wilhelm Jurgens, antropolog na uniwersytecie w Kilonii, uznaje tego rodzaju stereotypy za groteskowe, ale znajduje ich potwierdzenie w swoich badaniach. - Nie mam absolutnie pojęcia, dlaczego fakt, że ktoś jest blondynką, miałby mieć coś wspólnego z prawdomównością - przyznaje naukowiec.

- W niebieskich oczach blondynki nie ma nawet niebieskiego pigmentu, tylko brązowy, optycznie zniekształcony. Profesor od ponad 20 lat prowadzi badania nad pracą "Charakterystyka blondynki".

Apostoł czystości

- Jeśli w grę wchodzi zmysłowość i pożądanie, wybiera się brunetkę - twierdzi Jurgens - jeśli natomiast chodzi o podkreślenie czystości i trwałości - na sto procent pojawi się blondynka.

Jednak nie każda staje się apostołem czystości. Platynowe i srebrzyste blondynki, takie jak Marlena Dietrich i Marilyn Monroe, uchodzą, zdaniem tego antropologa, za prototyp "wyjątkowo łatwej dziewczyny". - Natomiast złotowłose blondynki i te z rudym połyskiem także w takich kategoriach, jak małżeństwo stanowią gwarancję jakości.

Naukowiec zamieścił w wielu dziennikach dwa bardzo podobne ogłoszenia: "26-letnia asystentka medyczno-techniczna szuka odpowiedniego partnera". W jednym, mężczyzny na całe życie, szukała blondynka o niebieskich oczach, w drugim - brunetka o oczach piwnych. Przyszło około 260 odpowiedzi. Brunetka otrzymała prawie trzy razy więcej listów niż blondynka - wszystkie pełne płomiennych propozycji, tyle że brakowało wśród nich choćby jednej oferty matrymonialnej. Do stworzenia rodziny, szczęścia z posiadania dzieci i potem, kiedyś, spacerku dwojga emerytów najwyraźniej lepiej nadawała się blondynka. Najbardziej gorliwi pisali od razu odpowiedzi do obu domniemanych asystentek - tyle że do każdej z nich kierowali inną odpowiedź.

Oczywiście eksperci, tacy jak psycholog Lermer, znają przyczynę tak selektywnego szukania partnera. Jest nią tzw. "small-man-syndrome", który sprawia, że mężczyzna o niskiej samoocenie może poczuć się wspaniale jedynie wtedy, gdy przywiąże do siebie na stałe coś tak wyjątkowego, jak kobieta o jasnych włosach. Naturalne blondynki mają bowiem nie tylko źrenice obiecujące wielkie zalety. Same są one rzadkością.

Eliksir poprawia naturę

Jasny kolor włosów dziedziczy się rzadziej niż ciemny, z reguły zarówno ojciec jak i matka muszą mieć jasne włosy, aby dzieci były jasnowłose. Jeśli blondyn spotka brunetkę - lub też na odwrót - istnieje większe prawdopodobieństwo, że potomstwo będzie miało ciemne włosy. - Ze statystycznego punktu widzenia - stwierdza antropolog z Ulm, Friedrich Rausing - ciemnowłosi będą coraz bardziej wypierać blondynów, dlatego, że jasnowłosi mieszkańcy Europy północnej poprzez większą imigrację do ich krajów przestają być odizolowani od świata.

Zgodnie z badaniami koncernu kosmetycznego Wella odsetek jasnych blondynów w ciągu minionych 20 lat rzeczywiście poważnie się zmniejszył.

Jeśli naturalne blondynki rzeczywiście pewnego dnia miałyby wymrzeć, pozostaje zawsze pewien wymyślony przez dwóch mężczyzn czarodziejski eliksir. W 1867 r. Anglik E.H. Thiellay i Francuz Lason Hugo zaprezentowali damom francuskiego światka "Eau de fontaine de jouvence d'or" - czyli wodę utlenioną. Owa "woda ze złotych źródeł młodości", o symbolu chemicznym H2O2, sprawia, że jedna wizyta u fryzjera pozwalała osiągnąć to, co bywało dawniej przedmiotem rozpaczliwych, a daremnych starań. Od tamtej pory kobieta, która chciała mieć jasne włosy, nie musiała już - jak starożytne Egipcjanki - splatać peruk z owczej wełny, końskiego włosia i włókien roślinnych ani - jak niegdyś Rzymianki - posypywać sobie włosów drogim pyłem ze złota. Dzisiaj 90 proc. wszystkich blondynek w Niemczech zawdzięcza jasną barwę włosów H2O2.

Kapryśna księżniczka

- Kolor włosów - twierdzi Lermer - kształtuje charakter. Świadomość, że są rzadkością, sprawia, że blondynki mają wygórowane mniemanie o sobie. Skutkiem tego są zdolne do powiedzonek typu: "No cóż, to pójdę sobie teraz do baru i zgarnę jakiegoś faceta".

- Rozpieszczane od dziecka, jako ładna mniejszość, blondynki nie musiały nigdy się nauczyć wydajnej pracy i zachowań społecznych - uważa Lermer. - Kto dorasta jako niepozorna brunetka, której nikt nie zauważa, częściej zostaje potem profesorem czy zdobywcą Nagrody Nobla - mówi. I dorzuca: Spośród dwóch kobiet w białych kitlach w mojej klinice brunetka jest lekarzem, a blondynka pielęgniarką.

Ta ostatnia nie musiała robić matury - i bez tego była pewna, że to jej przypadnie dyrektor szpitala i że czeka ją awans społeczny. Kogo więc jeszcze może dziwić, że naturalna blondynka okazuje się trudniejszą partnerką w związku. Łatwo tracąca panowanie nad sobą i gotowa ustawicznie demonstrować cierpienie, jasnowłosa w szarej rzeczywistości doznaje samych frustracji. - Choćby wtedy, kiedy nagle odkrywa, że musi tak jak inni czekać na zmianę świateł czy w kolejce do kasy - tłumaczy Lermer. Jako księżniczka po prostu nigdy nie nauczyła się czekania i z tego względu uchodzi często za jędzę.

- Ludzie - jak twierdzi psycholog - są skłonni do bardzo prymitywnych skojarzeń.

I chyba rzeczywiście tak jest.

 

Der Spiegel distr. NYT