Gazeta Wyborcza - 2007-06-04

 

 

Tomasz Maćkowiak

Czeska historia o Aniczce, która się pojawiła i zniknęła

 

 

W tej historii jest torturowanie dzieci, samobójstwo, para szalonych sióstr, tajemnicza sekta i ważni politycy. No i Aniczka, której losami przez tygodnie żyły całe Czechy

 

 

Aniczka ma 11 albo 13 lat. Nie mówi, nie ma dokumentów. Policja w niewyjaśnionych okolicznościach ją znalazła, ale zaraz potem dziewczynka w równie tajemniczy sposób zniknęła.

Jest i inna wersja: że w rzeczywistości miała 34 lata. I jeszcze jedna: że tak naprawdę żadnej Aniczki nigdy nie było.

Poza Aniczką, w tej historii główną rolę grają:

* 30-letnia Klara Mauerova i jej o cztery lata starsza siostra Katerzina - obecnie w areszcie śledczym w Brnie;

* dwóch synów Klary: Jakub (10 lat) i Ondrzej (7 lat) - jeden w pogotowiu opiekuńczym, drugi w szpitalu;

* legendarna opozycjonistka z czasów komunizmu Anna Szabatova oraz związany z czeskim ruchem ekologicznym intelektualista Jakub Patoczka;

* i jeszcze aktor Viktor Skala;

* ostatnia jest 34-letnia przyjaciółka sióstr Mauer Barbora Szkrlova - to ona łączy te wszystkie postacie i prowadzi je prosto do Aniczki.

Kim jest ta dziewczynka

Wszystko zaczęło się od Eduarda Tvrdego, który na nowym osiedlu domków jednorodzinnych koło Brna instalował tzw. elektroniczną niańkę, kamerkę internetową z mikrofonem, dzięki której rodzice w innych pokojach mogą spokojnie obserwować, czy niemowlę spokojnie śpi.

Po zainstalowaniu kamery Tvrdy ujrzał na ekranie taki obraz: kilkuletni chłopiec, związany sznurem, z buzią zalepioną taśmą klejącą łka na betonowej podłodze. Czyjeś ręce zdejmują mu taśmę i dziecko zjada coś z posadzki.

Jak się okazało, Tvrdy złapał obraz z nadajnika w którymś z domków stojących obok. Wezwani policjanci zapukali do sąsiednich drzwi, które otworzyła im pyzata blondynka Klara Mauerova wraz ze starszą siostrą Katerziną. Wiadomo dziś, że Klara od rozwodu wychowuje sama synów Jakuba i Ondrzeja (to ten związany, z zalepioną buzią). Nie patrzyła policjantom w oczy, była zdenerwowana. Powiedziała, że nie ma klucza do zamka do skrytki pod schodami, z której było słychać szloch.

Drzwi otworzyli strażacy i lekarka zabrała płaczące dziecko do centrum kryzysowego o ładnej nazwie Kangurek.

Klara trafiła do aresztu. I ona, i jej siostra Katerzina przyznały, że chłopiec dokazywał, więc karały go w taki sposób, ale tylko czasem. Z Jakubem było wszystko w porządku. W domu policjanci znaleźli jeszcze trzecie dziecko: Aniczkę.

Siostry Mauer opowiedziały taką historię: Aniczkę para narkomanów zostawiła przed laty u ich babci na wsi. Babcia się nią zajmowała, jak umiała, a kiedy zmarła - dziecko zabrała Klara. Dziewczynka nie miała dokumentów, nazwiska. Klara dopiero niedawno zaczęła się starać o adopcję, bo wcześniej bała się, że jeśli to zrobi, dziecko trafi - choćby na krótko - do jakiegoś domu dziecka. A po co tak skrzywdzonemu przez los dziecku dodawać cierpień?

Siostry znały się na dziecięcych cierpieniach. Katerzina pracowała w Brnie w podobnym do Kangurka centrum o nazwie Promyczek - tam trafiały dzieci alkoholików, narkomanów, bite, zaniedbane. Klara studiowała w Brnie pedagogikę specjalną i też udzielała się w Promyczku.

Czy to sekta?

Na "Przypadek torturowanego Ondrzeja" rzuciły się gazety, ale po dwóch dniach przemianowały go na "Sprawę Aniczki". Na pierwszych stronach pełno było zdjęć szczuplutkiego stworzenia w za dużych okularach, z mysimi warkoczykami. "Kim jest Aniczka?" - pytały wielkie tytuły.

Policja nie informowała o niczym, więc dziennikarze prowadzili własne śledztwa. Czy Aniczka to Karolina Plana, która przed laty zniknęła na północy kraju? Czy też naprawdę dziecko podrzucone staruszce na wsi? Współczesny Kaspar Hauser w spódniczce, z warkoczykami?

Prasa relacjonowała też śledztwo, m.in. rewizję w domu redaktora naczelnego elitarnego pisma "Literarni Noviny" Jakuba Patoczki. Okazało się, że dobrze zna on siostry Mauer. Z Katerziną przyjaźniła się żona Patoczki, która trzy lata temu popełniła samobójstwo bez wyraźnych powodów. Reporterzy szczegółowo liczyli, ile plastikowych worków ze skonfiskowanymi przedmiotami wynieśli policjanci z mieszkania Patoczki - jedni pisali, że sześć, inni, że dziewięć.

Patoczka dla czytelników brukowców to stuprocentowy przedstawiciel zblazowanej elity. Był liderem Partii Zielonych. Ekstrawagancki, z kontaktami w dawnej opozycji demokratycznej.

Sprawę sióstr Mauer błyskawicznie skojarzono z "ruchem Gralla" - dziwnym kręgiem ludzi złożonym z podobnych do Patoczki poszukiwaczy duchowych korzeni Europy i jedności z naturą. Ruch nie był w żaden sposów wpływowy czy znany, ot, gazety wspomniały o tym przed laty jako o kolejnym dziwactwie znanej osoby. Teraz posypały się pytania: czy to sekta? Czy ta sekta porwała Aniczkę?

Dlaczego mowa o porwaniu? Ano dlatego, że Aniczka zniknęła. Kiedy w nocy jedna z opiekunek z Kangurka zajrzała do pokoju dziewczynki, Aniczki nie było - tylko otwarte okno.

Dziewczynki nie ma do dziś.

Pediatra zbadał kogoś innego

Od Patoczki blisko już było do elity intelektualnej. Na pierwszą stronę "Lidovych Novin" trafiła Anna Szabatova, człowiek legenda, żona światowej sławy opozycjonisty Petra Uhla, sama wielokrotnie więziona i prześladowana przez SB. Od upadku komunizmu broniła praw człowieka, była zastępcą pierwszego czeskiego rzecznika praw obywatelskich. "Lidovki" doniosły, że za pośrednictwem Patoczki doradzała siostrom Mauer w sprawie adopcji Aniczki.

Szabatova przyznała, że to prawda i zapewniła, że nie miała pojęcia o znęcaniu się nad dzieckiem ani o tym, w jakim stanie psychicznym są siostry. Patoczka wydał oświadczenie, w którym wyznał, że siostry Mauer go nabrały i dlatego wplątał w sprawę Szabatową.

Kiedy prasa publikowała to oświadczenie, internet był już pełen zdjęć zaginionej dziewczynki. Wtedy odezwali się pracownicy pogotowia Promyczek (tego, w którym pracowały siostry Mauer a wcześniej - żona Patoczki). Opowiedzieli o czymś, w co nikt na początku nie chciał wierzyć: że Aniczka to nie dziewczynka, tylko ich była koleżanka z pracy, 34-letnia Barbora Szkrlova.

Szkrlova to kobieta bardzo drobna i niska, milcząca i zamknięta, na zebraniach rozmawiająca tylko z Katerziną Mauerovą. Przy tym dziwaczka: na dwa tygodnie znikała w lesie, gdzie ponoć żywiła się mrówkami. Pewnego dnia zwolniła się z pracy i słuch o niej zaginął.

Gazety znów sypnęły pytaniami: Czy policja ma szukać Barbory zamiast Aniczki? Jak to możliwe, że policjanci pomylili dziecko z dorosłą kobietą? Czy Barbora próbowała zyskać nową tożsamość, dając się adoptować jako 11-latka? Po co?

I w końcu: czy Aniczka, której przez ponad tydzień poszukiwał cały kraj, nigdy nie istniała?

- Ależ istniała! - zagrzmiał prezes sądu, przed którym odbyła się wiosną pierwsza rozprawa adopcyjna. Biegły sądowy, pediatra, który ją badał, na pewno by zauważył, że ma nie 11, lecz 34 lata!

Jeśli tak, to czy policja powinna poszukiwać dwóch osób: dojrzałej kobiety i dziecka? Czy tylko jednej?

Po kolejnych dniach okazało się, że siostry Mauer na sądowe badania lekarskie posłały nie Barborę Szkrlovą, ale 11-letnią córeczkę przyjaciela rodziny, aktora teatralnego Viktora Skaly. Aktor zgodził się, bo i on - doniosły brukowce - należeć miał do sympatyków sekty.

Niestety, i Skala zapadł się pod ziemię. Nie odbiera telefonów, nie przychodzi do pracy. I na razie taki jest koniec tej historii.








Gazeta Wyborcza - 2008-02-26

 

 

Marek Sterlingow, Marek Wąs

Trzy życia Aniczki

 

 

Film ma 10 sekund: nagi, umorusany blondynek klęczy na betonie. Ma związane z tyłu ręce. Pochyla się i zlizuje coś z podłogi

 

Film zobaczył Eduard Tvrdy. Było południe. Miasteczko Kurzim pod Brnem, 10 maja 2007. Tvrdy instalował w pokoju swojego dziecka kupioną rano kamerę. Taką "niańkę", by obserwować, czy śpi spokojnie. Na komputerze w salonie uzyskał obraz. Ale zamiast znajomego łóżeczka na monitorze pojawił się chłopiec o blond lokach. Tvrdy pomyślał: to obraz z innego nadajnika. Z jakiejś innej kamery, która jest blisko.

Zadzwonił na policję.

Tak zaczęła się najbardziej tajemnicza sprawa w kryminalnej historii Czech. W tle afery byli handlarze dziecięcą pornografią, sekta poszukiwaczy świętego Graala i dziewczyna będąca obiektem jej kultu. Pojechaliśmy do Czech pół roku później z nadzieją na rozwikłanie wszystkich zagadek. Kolejne tropy zawiodły nas do Norwegii.

Ale po kolei.

Aniczka

Wróćmy do makabrycznego odkrycia Tvrdego. Zawiadomieni przez niego policjanci, chodząc od drzwi do drzwi, podeszli pod schludny piętrowy domek, jeden z kilkunastu stojących w szeregu.

Drzwi otworzyła Klara Mauerova, 30 lat, pulchna, w okularach. Za nią stała Katerzina starsza o cztery lata siostra. Była tam jeszcze dwójka dzieci: Jakub i Aniczka.

Pod schodami drzwi do piwnicy. Policjanci usłyszeli słabe piski. Klarze trzęsły się ręce. Powiedziała: nie mam klucza. Mundurowi wyłamali zamek.

Na podłodze leżał chłopiec z filmu. Podłoga była brudna, na niej wymiociny. Chłopiec miał usta zaklejone taśmą.

*

Klara i Katerzina trafiły do aresztu, dzieci do domu dziecka Kangurek pod Brnem.

Aniczka ma jedenaście lat, Jakub dziesięć. Ondrzej, ten z piwnicy, siedem. Chłopcy to dzieci Klary Mauerovej, od rozwodu wychowuje ich sama.

Psychologowie mozolnie wyciągali z nich opowieść o torturach. Matka i ciotka wiązały dzieci taśmą. W piwnicy siedziały godzinami, czasem kobiety biły je pasem. Jedzenie leżało na podłodze, trzeba było jeść jak pies. Gdy których z chłopców wymiotował, musiał zjeść wymiociny. Kobiety potwierdziły: - Gdy chłopcy rozrabiali, zamykałyśmy ich w piwnicy. Ale bardzo rzadko.

Nagrane przez nie filmiki, które policja znalazła w komputerze Mauerovej, mówią co innego. Tortury trwały co najmniej od pół roku.

Aniczka była w tej rodzinie obca. Nieładna, mała, mysie warkoczyki. 40 kilo wagi. Patrzyła na policjantów jak sowa przez za duże, niemodne okulary. Powiedziała, że jej prawdziwi rodzice to narkomani i w ogóle się nią nie opiekowali. A ciocia Klara jest dobra.

*

Klara zeznała, że dwa lata wcześniej rodzice Aniczki podrzucili ją na wieś, do babci Klary. Nie wiadomo, gdzie są ani kim byli. Dziewczynka nie miała żadnych dokumentów. Znała tylko swoje imię, nie znała nazwiska. Prawdopodobnie ma teraz 11 lat, ale może być o rok albo dwa lata starsza. Klara nie zgłaszała dziewczynki żadnym władzom, bo bała się, że trafi do domu dziecka. A ona tak ją kocha, że chce adoptować. Stara się o to od trzech miesięcy. W marcu odbyła się już pierwsza rozprawa. Zapisała nawet Aniczkę do lekarza.

Klara i jej siostra powinny się znać na wychowaniu dzieci. Katerzina studiowała wieczorowo muzykę, pracowała w domu dziecka Promyczek w Brnie. Klara społecznie pomagała wychowawczyniom w Promyczku, studiowała pedagogikę specjalną.

*

W domu dziecka Aniczka dostała papier i kredki. Wybrała czarny ołówek. Jej rysunek przypomina obliczenia szalonego matematyka. Wielościenne bryły, przenikające się płaszczyzny. Obok nich dziesiątki cyfr, ciągi zer i jedynek. I dwójka pod znakiem pierwiastka.

Aniczka zjadła kolację, umyła się i poszła spać.

Rano, gdy wychowawczyni weszła do sali, Aniczki nie było. Tylko otwarte okno, z którego można wyskoczyć na podwórze. Inne dziewczynki nic nie słyszały.

*

Uciekła sama czy ktoś ją wykradł? Poszukiwania nic nie dały. Policja przekazała zdjęcie dziewczynki prasie i telewizji.

Do komendanta policji w Brnie zgłosiły się wychowawczynie z domu dziecka Promyczek, tego, w którym pracowały siostry Mauerove.

Powiedziały: - Aniczka naprawdę nazywa się Barbora Szkrlova. Ma 34 lata, pracowała u nas jako wychowawczyni. Była dziwna, zamknięta w sobie, prawie z nikim nie rozmawiała. Tylko z Katerziną, zawsze trzymały się razem. To Katerzina załatwiła jej pracę. Obie to dziwaczki, podobno chodziły do lasu i jadły mrówki. Katerzina tłumaczyła, że Barbora jest smutna, bo umiera na białaczkę. Nie wypadało się dopytywać. Barbora zniknęła trzy miesiące temu, bez uprzedzenia.

Prezes sądu w Brnie: - To bzdura. Aniczka jest 11-letnim dzieckiem. Wiosną odbyła się rozprawa adopcyjna i wtedy badał ją biegły lekarz. Zbadał ją dokładnie. Nie ma mowy, żeby nie zauważył, że dziecko jest 34-letnią kobietą. Sędzia też ją widział, opowiadała o rodzicach narkomanach i że chce być córeczką Klary Mauerovej.

*

Czeskie media, które dotąd informowały tylko o torturowanych chłopcach, jesienią 2007 roku rzuciły się na sprawę Aniczki. Kim jest? Czy możliwe, że policjanci, opiekunki z domu dziecka, sędzia i lekarz nie rozpoznali dorosłej kobiety w przebraniu dziecka? A jeśli Aniczka to Barbora, to gdzie teraz jest? Czy żyje?

Praski matematyk obejrzał rysunek Aniczki wykonany w Kangurku. Na jego oko takie bryły mógł narysować osiemnastolatek ze sporą wiedzą o geometrii. Albo mały geniusz.

- Same błędy! Na początku śledztwa robiliśmy same błędy - tłumaczy Hynek Olma, czeski policjant. Pijemy kawę w jego pokoju na komisariacie. - Uznaliśmy najpierw, że to stosunkowo prosta sprawa związana z przemocą w rodzinie. Przeszukanie domu zostało zrobione dopiero po dziesięciu dniach. W międzyczasie ktoś wywiózł kilkanaście worków i kartonów. Możemy tylko spekulować, co tam było: kasety wideo, zdjęcia, listy, książki? Śledztwo stanęło w miejscu.

Adam

Oslo, grudzień 2007.

Adam ma 13 lat. Chodzi do siódmej klasy szkoły w dzielnicy Marien Lyst i świetnie się uczy. Jest ulubieńcem pani dyrektor Ingjerd Eroksen: - Imponował nam ponadprzeciętną inteligencją. Cudownie grał na pianinie, z innych przedmiotów również był świetny. Zwłaszcza z matematyki. Przywiązał się do niektórych nauczycieli, ale nie szukał przyjaźni z innymi uczniami. Dla mnie był dzieckiem przechodzącym kryzys. Bywał wystraszony. Mamy w szkole takiego srogiego nauczyciela, jak wchodzi do klasy, to trzaska drzwiami i głośno wita się z dziećmi. Kiedy pierwszy raz wszedł tak do klasy Adama, to on się rozpłakał. Mieliśmy świadomość, że chłopiec potrzebuje wsparcia i pomocy.

Pani dyrektor nie jest zaskoczona naszym telefonem. - Z Polski? Rozmawiałam już z prasą niemiecką, czeską, holenderską, no i oczywiście norweską. Polacy dzwonią do mnie pierw-szy raz. Aha, byłam też w telewizji!

*

Adam jest Czechem. W lipcu 2007 roku przyjechał do Oslo - oficjalnie z tatą. Wynajęli mały drewniany domek na wyspie Nesodden. To dobra dzielnica. Do centrum płynie się 10 minut promem.

Tata Adama Martin Fahrer ma 43 lata i jest znanym czeskim dramaturgiem. Pracuje w domu nad kolejną sztuką.

Adam jest bardzo samodzielny. Wieczorami sam jeździ na deskorolce po całej wyspie. Zaprzyjaźnił się z młodymi sąsiadami, Izraelą Agress i jej chłopakiem.

Izraela: - Słodki chłopak. I jaki łebski, znał już angielski i w kilka miesięcy nauczył się norweskiego. Często rano odwoziliśmy go samochodem na prom do centrum Oslo, bo tam chodził do szkoły. A wieczorem go odbieraliśmy. Trochę było też nam żal tej rodziny, bo młodszy brat Adama był niepełnosprawny. Latem zaniepokoiłam się, że chłopak się za ciepło ubiera. Nawet w upał chodził w czapce, ubrany od stóp do głów. Rozmawiałam o tym z jego ojcem, ale wyjaśnił mi, że Adam ma jakąś paskudną chorobę skóry i musi unikać słońca.

Inna sąsiadka, Tina, co dzień pływała z Adamem promem. Zapamiętała, że chłopiec często ubrany był w ten sam strój. Kolorowa czapka, czerwony polar, spodnie od dresu. I że nie ma porządnej torby, tylko mały plecaczek, jak przedszkolak.

Chłopaka zapamiętały też bibliotekarki z Deichmanske, publicznej biblioteki w centrum Oslo. Wypożyczał poważne książki, z socjologii albo filozofii, i potrafił siedzieć nad nimi w czytelni osiem godzin. Czasem wieczorami przychodził po niego ojciec.

*

W szkole Adam zrobił rysunek. Siedem małych postaci, pośrodku jedna duża. I czerwone plamy na całej kartce. Ingjerd Eriksen poprosiła go o wyjaśnienie obrazu. Małe postaci to dzieci, a duża to dorosły. Czerwone plamy to krew. Te dzieci nie mają imion, tylko numery. Na rysunku jest też on, Adam. Ma numer siódmy.

Dyrektorka zaczęła składać układankę. Zamknięty w sobie, nieśmiały, wystraszony. Nie chce chodzić na gimnastykę. Nie lubi opowiadać o domu. Z drugiej strony ten jego ojciec robi dobre wrażenie. Kulturalny facet. Ale teraz ten rysunek.

Psycholog długo wyciągał z Adama jego historię. Zaczęło się jeszcze w Czechach. Ojciec oddawał go różnym znajomym panom. Kazali mu robić straszne rzeczy. Adam wie, że straszne, bo wie, co to jest seks, i że dorośli nie mogą zmuszać do niego dzieci. Tata brał od tych mężczyzn pieniądze. A jak Adam był niegrzeczny, to tata zamykał go w piwnicy. Całkiem gołego. Wiązał go taśmą i bił. W tej piwnicy dostawał jedzenie wprost na podłogę. I musiał jeść jak pies.

*

18 grudnia policja zatrzymała Martina Fahrera. Usłyszał zarzuty: maltretowanie dziecka i udostępnianie go pedofilom. Fahrer nie odpowiedział na żadne pytanie.

Adama zawieźli do domu dziecka pod Oslo.

Zjadł kolację, umył się i poszedł spać.

Rano, gdy wychowawczyni weszła do sali, Adama nie było. Inni chłopcy z sali nic nie słyszeli.

Ale uliczna kamera zarejestrowała obraz. Nad ranem Adam wychodzi z budynku. Przy chodniku czeka na niego samochód. Adam wsiada, auto odjeżdża.

Następnej nocy Adama widziano w Bergen, na północ od Oslo. Był w samochodzie z dwoma mężczyznami. Policja wie, że samochód jest z wypożyczalni. A mężczyźni to Czesi.

- To była dla nas prawdziwa zmora - opowiada nam Hanne Kristin Rohde z norweskiej policji. - Tajemnicza siatka pedofilów i zaginiony mały chłopiec... Koszmar. Postawiliśmy na nogi cały kraj.

*

Mijają święta i Nowy Rok, Martin Fahrer siedzi w więzieniu i wciąż nie odpowiada na pytania. 4 stycznia tego roku policja publikuje zdjęcie chłopca w mediach. Trzy dni później w Troms , na północy Norwegii, jakiś mężczyzna dzwoni na policję. Widział zdjęcie Adama w "VG" (to norweski tabloid). A teraz spotkał go w Bed & Breakfast. To sieć tanich hoteli.

Policjanci pukają, Adam otwiera drzwi, uśmiecha się. Jadą na posterunek. Lekarz prosi, by Adam rozebrał się do badania. Pod koszulą ma gorset.

- Nazywam się Barbora Szkrlova. Mam 34 lata. Byłam Aniczką, potem Adamem, teraz znowu jestem Barborą.

Graal

W marcu 2007 roku lekarz sądowy nie mógł stwierdzić, że Aniczka ma 34 lata, bo na badanie lekarskie Klara Mauerova przyprowadziła nie Barborę, tylko 11-letnią córkę przyjaciela. Tym przyjacielem był Victor Skala, znany czeski aktor teatralny.

Jak się okazało, w postępowaniu adopcyjnym przed sądem doradzała jej Anna Szabatova, żona sławnego opozycjonisty Petra Uhla, również więziona i prześladowana przez czechosłowacką bezpiekę. Po upadku komunizmu była zastępcą czeskiego rzecznika praw obywatelskich.

Kolejnym pomocnikiem i przyjacielem sióstr Mauerovych był Jakub Patoczka, były lider Partii Zielonych, redaktor naczelny prestiżowych "Literarnich Novin".

Dramaturg Martin Fahrer, który wywiózł Barborę do Norwegii, posłużył się prawdziwym paszportem swojego 13-letniego syna Adama. Fahrer spędził dwa miesiące w norweskim więzieniu. Niczego nie wyjaśnił, ale oczywiście uwolniono go od zarzutów maltretowania syna, który okazał się dorosłą kobietą.

Czeskie gazety napisały, że zamieszani w sprawę przedstawiciele elity są związani z tajemniczym Ruchem Graala. Główne założenie sekty to jedność z naturą. Ponoć wierzą w możliwość leczenia chorób za pomocą dobrych uczynków. Dotąd Ruch Graala traktowano w Czechach jako dziwactwo zblazowanych intelektualistów. Teraz redaktor Patoczka odciął się od Mauerovej - wydał oświadczenie, że czuje się oszukany. Obrończyni praw człowieka Szabatova zapewniła, że nie miała pojęcia o prawdziwym losie Barbory.

Aktor Skala zapadł się pod ziemię. Nie przychodzi do pracy, nie odbiera telefonów.

*

Dramaturg Fahrer udzielił wywiadu norweskiemu dziennikowi "Dagbladet" zaraz po wyjściu z więzienia.

"Jak miałbym opisać Barborę? To jest osoba, która zanim podejmie decyzję, dziesięć razy się zastanowi. Bardzo poukładana. Ona nie jest chora psychicznie. Została zmuszona, żeby być kimś innym. Dlaczego zmuszona? To skomplikowane, trudne do wyjaśnienia. Jest wiele wyjaśnień. Tak czy inaczej, ona się boi. Czego? Nie powiem. Dlaczego miałbym pomagać policji? Nie zrobiłem nic złego, nie chciałem nikogo oszukać. To, co się wydarzyło, było jedynym wyjściem. Strach Barbory jest uzasadniony, ona żyje w strachu, ale nie powiem, co jest jego przyczyną. W więzieniu byłem pierwszy raz, to nawet ciekawe. Jako pisarz patrzę na to jak na doświadczenie zawodowe, jeszcze mi się przyda. Za murami spotkałem ciekawych ludzi. Zrozumcie, to dobrze pomóc innym w trudnej sytuacji. Ci, którzy nas spotkali i czują się oszukani, niech wiedzą, że pomagali dwóm osobom w trudnej sytuacji".

*

Przypuszczenia policji, do dziś niezweryfikowane:

To Barbora maltretowała dzieci Mauerovej.

Sama była maltretowana w domku pod Brnem.

Była bezradnym świadkiem tortur.

Pytania:

Dlaczego udawała dziecko? Czy jest zdrowa psychicznie? Czy tożsamość dziecka jest czymś, co ona kontroluje, czy po prostu przeobraża się w dziecko? Dlaczego ucieka? Jaką rolę odgrywa Graal?

Fakty:

To członkowie sekty organizowali kolejne ucieczki Barbory. Gdy Fahrer siedział w więzieniu, z Czech błyskawicznie przyleciały dwie osoby, żeby wywieźć Barborę do Troms . Policja zna ich nazwiska, ale ich nie ujawnia.

Hipoteza:

Barbora jest dla sekty obiektem kultu.

*

Nie wiadomo, kto jest przywódcą Ruchu Graala. Początkowo czeska prasa pisała, że to redaktor Patoczka. Potem - że może to być Josef Szkrlovy, prawdziwy ojciec Barbory. To kolejna tajemnicza postać. Wiadomo, że jest rencistą, że kilka lat temu mieszkał z córką i - jak zeznali sąsiedzi - bywał wobec niej brutalny. Rok temu Josef zapadł się pod ziemię. Podobno ktoś go widział w Niemczech, ale może to tylko plotka. Prasa ma jego zdjęcie. Pan przy kości, na plaży, z nagim torsem, uśmiechnięty, jowialny, w rogowych okularach.

I najważniejsze pytanie: czy maltretowanie dzieci to jakiś obrządek sekty? Barbora opowiadała norweskiej psycholog o wykorzystywaniu seksualnym. Opisała to ze szczegółami.

Barbora

Gdy Fahrer wywiózł Barborę z Czech, początkowo zatrzymali się w Kopenhadze. I tam w czerwcu odnalazł ją dziennikarz "Lidovych Novin". Nie wiedział oczywiście, że kobieta posługuje się już paszportem i tożsamością małego Adama Fahrera. Szukał dziewczynki czy też kobiety, która uciekła przez okno z domu dziecka. Barbora udzieliła wywiadu:

"Osobowość Aniczki stworzyłam już dawno temu, na obozie harcerskim. Zrobiłam to, ponieważ nie potrafię przystosować się do dorosłego życia. Więc w tę dziecięcą osobowość często uciekam i w niej żyję. To nie był dla mnie nigdy problem, żeby prowadzić obydwa życia, jako Aniczka i jako Barbora. Teraz, kiedy Aniczki już nie ma, życie jest trudniejsze. Ludzie traktują mnie gorzej jako osobę dorosłą niż jako dziecko".

Na zdjęciu w "Lidovkach" uśmiechnięta dziewczyna w chustce w kwiaty pozuje na tle kopenhaskiej Syrenki.

*

Hanne Kristin Rohde z policji w Oslo ma już dosyć tej sprawy. Zniecierpliwiona tłumaczy: - Nie chcemy mieć z tym już nic wspólnego, ukaraliśmy ich grzywną i niech Czesi rozplątują to dalej. Dla nas to koniec.

9 stycznia 2007 roku, deportacja z Norwegii do Czech. Tego dnia nakręcono krótki film z Barborą.

Sportowe buty, czarne dresowe spodnie i polar. Ostrzyżona niemal na łyso, na głowie czarna czapeczka. Zachowuje się jak autystyczne dziecko. Cały czas trzyma za rękę wysokiego policjanta. W drugiej dłoni ma pluszowego misia i komiks "Tom i Tygrys".

Gdy samolot ląduje w Pradze, na Barborę już czeka radiowóz. Przewozi ją do Brna, prosto do aresztu. Prokurator przedstawia zarzut posługiwania się fałszywą tożsamością. Przez półtorej godziny Barbora milczy, ale zachowuje się normalnie, jak dorosła kobieta. Prokurator zapowiada wniosek o areszt. Ona wraca do celi. Płacze jak dziecko.

*

Nazajutrz zamknięta rozprawa sądowa. Sędzia Tomas Kurfirt próbuje zadawać pytania, ale podsądna milczy. Kręci się, śmieje jak dziecko. Sędzia postanawia ją aresztować, bo jest świadkiem w ważnej sprawie - o torturowanie dzieci - a prawdopodobnie będzie próbowała uciec. Barbora płacze.

Policjant Hynek Olma zastanawia się: - Czy jest poczytalna? Czy może być świadkiem? Problem w tym, że nie współpracuje i odmawia wykonywania testów.

Dwa tygodnie temu prokuratura postawiła Barborze zarzut znęcania się nad "braćmi". Miała kilka razy podtapiać ich w wannie. Zarzut pozwala policji trzymać ją dalej w areszcie.

Barbora zaprzecza i udziela wywiadu gazecie "MF Dnes": - To ja byłam torturowana.

*

Klara Mauerova i jej siostra Katerzina siedzą w areszcie. Synowie Klary są w Kangurku. Śledztwo w sprawie tortur i ewentualnie wykorzystywania seksualnego jest tajne.

Dziennikarze spekulują o Graalu. Siatka pedofilska? Jeżeli tak, to jaką rolę odgrywała w niej Aniczka-Barbora? Ktoś pisze, że była głosem z zaświatów. Była ofiarą czy należała do spisku? Skąd te wszystkie blizny na jej ciele? Lekarze spekulują, że w dzieciństwie była bardzo gruba, a potem nagle schudła. To też zostawia blizny. Dlaczego członkowie sekty wozili ją po Europie? By nie zdradziła w śledztwie tajemnic domku pod Brnem?

A może dramaturg Fahrer chciał ją wyrwać z piekła i dlatego wywiózł za granicę? Podobno w grę wchodzi jeszcze rozpowszechnianie pornografii dziecięcej. I handel bronią na zlecenie czeskich służb specjalnych. Podobno ojciec Barbory wcale nie zniknął i policja ma z nim kontakt. I tak dalej, i tak dalej...

Ciąg dalszy nastąpi.