Tomasz Jastrun

Psychiatryk

 

 

źródło - http://zwierciadlo.pl/story/tomasz-jastrun/

 

 

 

29 LUTEGO 2016

jeszcze raz żegnam
 

wybaczcie mi, jeśli Was zawiodłem.

ci nabliżsi musza mi wybaczyć szczególnie, ale nie dalem rady

mam nadzieję ze Polska da sobie radę i wyzwoli się z tego politycznego obledu

nawet teraz kiedy odchodze nie jest mi to obojętne

dzieci moje kochane

apeluje do znajomych i bliskich by im pomogli w przyszłości....

lot ku nicości nie boli...to wielki luksus

 

 

 

2 MARCA 2016

środa - z martwych wstanie

 

nie wiem jak zacząć

żyję

uratowano mnie w ostatniej chwili, ale czy jestem pewien, że to był dobry pomysł?

Krysia kochana przeczytała mój wpis, chyba od razu kiedy powstał i zadzwoniła do Ewy. Ta pobiegła na górę. Siedziałem w głową na klawiaturze, myszka wypadła mi z ręki i leżała na podłodze. Wydawało jej się, że nie oddycham.

Ta dłoń z pierwszą ratą pigułek, wahająca się, od kilku dni, godzinami. Czułem się jak żołnierz, który boi się wyskoczyć z okopu w stronę ściany ognia.

I jaka ulga, gdy już ruszyłem....by jeszcze napisać kilka słów pożegnania...i potem następną ratę. Straszne ilości pigułek, jak mogli mnie po takiej dawce odratować. To nie było wołanie o pomoc, to było wołanie o nieistnienie. Śpieszyłem się, chciałem zdążyć przed powrotem dzieci do domu.

Kiedy otworzyłem oczy, ujrzałem smutno uśmiechnięte twarze Daniela i Ewy. Wcześniej to wypłukiwanie ze mnie leków, coś z tego pamiętam...tyle walki by uratować moje życie, którego już nie chciałem, za wszelką cenę nie chciałem. Jak można było pogardzić taką determinacją.

Jak w przedszkolu, pamiętam to wielkie rzyganie mlekiem z kożuchem na świat cały, tak teraz już po głównym płukaniu, ten rzyg, który pamiętam w przebłysku świadomości z stronę pielęgniarki, która ucieka z piskiem, a ktoś mówi, to już tylko woda, a ja mówię a pewnie raczej tylko myślę - przepraszam.

Oddział psychiatryczny, gdzie teraz jestem. To nie jest wcale takie ciekawe miejsce jak się niektórym wydaje, natomiast bardziej okropne niż się przypuszcza.

Wstrząs dla organizmu był tak wielki, że na dzień minęła mi depresja, ten wczorajszy. Dzisiaj czuję jak wraca zachmurzenie i niepokój, powoli, ale nieubłaganie. Jak cudownie było wczoraj czuć się normalnie. Nawet w tym nienormalnym miejscu.

Odwiedziny Pawła, a przede wszystkim Magdy z modemem, tu nie ma internetu.. dzięki niej piszę. Do niej wysłałem ostatnie słowa... już trudne do odczytania... To miały być mojej ostatnie słowa. Biedna Magda, tyle dla mnie zrobiła i robi, a ja jej funduję taką makabrę.

Ewa z rzeczami dla mnie, aż strach mi pytać o dzieci, nie myślę o nich by mniej cierpieć.

Szalona przed chwilą weszła do mojego pokoju i ubrała się w moje rzeczy. Wcześniej łaziła naga po korytarzu, wylewająca się ze swoich brzegów i zawodząca. Tak, dostałem osobny pokój, ruderę, jak nędzną więzienną celę, ale to i tak luksus. Jakim luksusem był pawilon więzienny w Białołęce, wobec tego oddziału. Teraz zawodzi na cały oddział, a facet z wielką siwą brodą piżamie co chwila popierduje radośnie, kładzie się na podłodze i wygłasza kazania.

W pokoju nie mogę pisać, nie ma stolika, nie ma kontaktu. Piszę w salce publicznej, ale nie mogą zostawiać bez opieki komputera, bo jest zagrożony. Ale kiedy piszę bezbronny jest mój pokój, tu nie ma kluczy.

Szalona leży na łóżku na korytarzu przywiązana do łóżka. Już odarta z moich ubrań.

Odwiedza mnie Ewa K. przerażona tym co tu zobaczyła, a jako lekarka wiele wdziała.

Czuję jak mój organizm zaczyna dopominać się leków, brałem ich tony, a teraz nic. Jaki to musi być szok dla organizmu. Czekają aż zmaleje ich stężenie. Były kłopoty z pobieraniem krwi, odwodniłem się. Wołają na kolację. Nie mogę zostawić komputera, poza tym znowu nie czuję głodu. Zły znak.

Do tej pory miałem wolność wyboru, teraz nawet to mi zabrano. 

Znajomi trenują na mnie sztukę pocieszania. W moim przypadku to bywa karkołomnie trudne. Nawet odgłosy tego oddziału, które słychać przez telefon budzą grozę. Ale najważniejszy jest mózg, który nie dostaje swojego pokarmu.

Wyjąca na korytarzu nie traci wigoru, dopiero kiedy milknie na chwilę, cisza ujawnia swoje tajemnice.

Uduszenie dwójki chorych bardzo poprawiłoby warunki życia na tej okrutnej planecie. Ale główny problem, to mój mózg i jego głód narkotyków. Strumień niepokoju płynie coraz bardziej wartko. Zatacza koło w brzuchu i pędzi ku głowie.

Nie chciałem dzisiaj rozmawiać z dziećmi, też blokuję myślenie o nich. Miłość owinięta w kolczaste druty.

Każą mi tu oddać komputer o 22, bo cisza nocna. I komputer ma kabel, a na kablu można się powiesić. Poeta powiesił się na kablu rozpiętym między dwoma wierszami.

Wiem, że różne osoby zabiegają o to abym miał lepsze warunki do pracy, ale nie wiem jak na to zareaguje Pani ordynator. Staję się pacjentem kłopotliwym.

 

 

 

3 MARCA 2016

czwartek

noc z przebudzeniami....rankiem wycia chorych... pielegniarki jak klawisze w wiezieniu - nie lezec, prosze wstawac.... wsłuchuję się w siebie, nie jest tak źle, myślałem, że będzie gorzej. Tylko jakies neurologiczne dolegliwosci, organizm dopomina sie lekow. Moj stolik, gdzie pisalem zajety, niemoznosc znalezenia tu dla mnie stolika, gdzie moglbym usiasc i pisac, polska niemoc tez tutaj. W koncu instaluje sie w stolowce, tu da sie pracowac, jesli wylaczy sie telewizor. Podchodzi do mnie pani psycholog, ktora tu pracuje, byla kiedys na moim wykladzie o milosci. Stolik? Nie da sie zalatwic stolika.

Kolejka szlafrokowcow i pizamowcow po leki, polykanie ich pod czujnym okiem pielegniarek.

Lekarze, pielegniarki, wszyscy mowia, psychiatria jest szczegolnie niedofinansowana, a tu wlasnie dobre warunki sa szczegolnie wazne. Ale sa tez rzeczy niezalezne od pieniedzy, a zalezne od ogolnej kultury w kraju, i tu te wszystkie nasze slabosci wychodza na wierzch. W Polsce nadal ludzie malo sie myja, prysznicy tu niewiele, ale nie sa oblegane. I ten brak kreatywnosci wszedzie tam, gdzie w gre wchodzi estetyka.

Wielka sztuka jest robic tak niesmaczne posilki. Polskie malkontenctwo? Nie, to rzeczywiscie jest wyczyn. Ale w tym tez jest jakis element niechlujstwa.

Ta pani jest w moim wieku, mozna napisac klasyczna polska inteligentka, to rzadki i dobry gatunek czlowieka. Ona jest w podobnej jak ja sytuacji. Probowala popelnic samobojstwo. Zjadła setke stilnoxsow wklepanych w banany. Nie byla pewna czy to wystarczy, wiec chciala sobie jeszcze wlozyc na glowe plastikowa torebe i zawiazac sznurkiem. Ale tego juz nie zrobila. I jakims cudem wybudzila sie w nocy. Uratowano ja. Jest teraz wiezniem zycia podobnie jak ja. Jestesmy trzymani w tym szpitalu jak w wiezieniu. Dlatego, ze jestesmy niebezpieczni dla samych siebie. Pod przymusem trzymani sa w takich miejscach tylko niebezpieczni dla innych i niebebezpieczni dla siebie samych.

Dlaczego N. to zrobila skoro nie ma depresji? Ma tylko nerwice. Ale zycie jej się znudzilo, stracilo sens, kolory i smaki. Jest w rozpaczy, ze ja uratowano. I ze zmuszaja ja do zycia wbrew jej woli.

To fragment z mojej ksiązki "Osobisty przewodnik po depresji", z rozdzialu samobojstwo, piszac go nie miałem pojecia, ze będzie mnie dotyczyc.

Depresję miał Albert Camus - przejmująco pisze o tym w swoich "Dziennikach z podróży" - autor słynnego zdania: "Jest tylko jeden problem filozoficzny prawdziwie poważny: samobójstwo".

Moim zmartwieniem jest odejść stąd i z tym skończyć, skończyć raz na zawsze (... ). Wypełniają mnie zielonkawe wody. W których pływają jakieś nieokreślone kształty, w których rozprasza się moja energia. Ta depresja jest w pewnej mierze piekłem. Gdyby ludzie, którzy mnie tu przyjmują, wiedzieli, jak wielki czynię wysiłek, by wydawać się takim jak zwykle, zdobyliby się przynajmniej na uśmiech..

Wpada Ewa, Emil i Daniel, moj syn. Byl z Ewa, gdy odzyskalem przytomnosc, moje pierwsze slowa - o widze, ze sie nie udalo.

Wie, ze to nie byl spektakl, nie wolanie o pomoc, chcialem sie zabic, i zabil bym sie, gdyby nie moj wpis i wiersz pozegnalny na blogu i na facebooku. I gdyby Krysia nie przeczytala tego do razu, gdybym nie podal jej telefonu Ewy kilka dnia przedtem. A zrobilem to z mysla, ze jak mnie zbraknie, ona Ewie pomoze. Gdybysmy nie spotkali sie u Krystyny i Ryszarda niedawno, po latach niewidzenia. Gdyby.....Zycie i smierc to zawsze splot okolicznosci.

Jaka musi być skala cierpienia, że ktos kto tak kocha życie i swoje dzieci jak ja, probowal zamordowac siebie samego. Ktos kto nie doswiadczyl depresji nie jest w stanie sobie tego wyobrazic. Gdy mija ten stan, sami siebie przestajemy rozumiec. Dlatego depresja bez wsparcia jest choroba smiertelna. Ze wsparciem tez nia bywa czesto.

N. opowiada mi o chwili szczęscia, o poczuciu wolnosci, nawet ekstazy, gdy zaczela zjadac samobojcze danie, gdy decyzja byla juz podjeta...Czy nie czulem podobnie?

Wielkie wołanie - po leki prosze... I ustawia sie kolejka cyborgow ...a ja sie migam. Mierzenie cisnienia. Mam za wysokie.

Na lozku, na korytarzu, naga kobieta, potworna w swojej obfitosci, to ta co wszystkim podkrada co sie tylko da. A ten lysy z siwa broda, sapie ciagle jak morświn i rozciaga sie co chwila na podlodze, w starej piżmie, zawsze z rozporkiem, z ktorego wylaza mu wlosy lonowe. Czasami jednak wyglasza traktaty filozoficzne. Włoszka, mieszkala kilkanascie lat w Italii, wscibska, zalotna, nieznosna w swojej radosnej manii.

Przygniatające poczucie odpowiedzialnosci za dzieci i za dom.... pojawia sie paradoksalnie wtedy, kiedy czuje sie lepiej..

Długo z Kasią przez telefon, ona w innej roli niz ja, jest ordynatorem oddzialu psychiatrycznego w dalekim miescie i ma dzisiaj dyzur.

 

 

4 MARCA 2016

Piątek
 

Nie mogłem zasnąć, ale leżałem w ciemności wśród jasnych myśli. Dostalem o pierwszej stilnox, wdziecznosc dla siostry. Poranne odglosy szpitala nie sprawily mi bolu. Wzialem prysznic w meskiej lazience, gdzie jednak panie wchodza sobie swobodnie. Nie mam wstydu ciala. Drazni mnie nie przestrzeganie regul gry.

Ze wspomnień ostatecznych, widzianych przez mglę. Ciemnośc, ale slysze ciagle pikanie, teraz wiem to aparatura, do ktorej bylem podlaczony. Czuje, ze chce sie wysiusiac, komunikuje to, ma pan cewnik, pokazuja mi woreczek z moczm, co?, nie do wiary! Potem akt wyciagniecia cewnika. Jakby mi wyciagano bolesnie cale moje zycie erotyczne. Potem karetką do szpitala psychiatrycznego. Ja półprzytomny, ale wolny, tak wolny od depresji. Co za cudowne uczucie.

Śniadanie na stołowce, wszystko tu smakuje tak samo. Widze przez okno bez klamek szkołę, uczniów. I myśl, że wolę byc tu, niż znowu w szkole. To aż taka udreka byla dla mnie szkola? Za szkołą wielki szklany budynek zaprojektowany przez Kuryłowicza, pamietam jak mi o nim opowiadal, złozony z czterech modułow. Rozmawialismy w jego pracowni. Wkrótce potem zginal w awionetce, ktora pilotowal.

Teraputka zajciowa mowi, ze widziala w kiosku moja ksiazke "Zycie Anny Walentynowicz". Skad to stare wydanie nagle w kiosku?

Zawodzaca znowu chodzi pol naga, wszystko jej zwisa, posladki, piersi.

Wpada Paweł, z walizeczką na szyfr, z kajdankami by walizkę przytwierdzić do nogi łóżka. Z odtwarzaczem muzyki. I Agnieszka Przepiórska, aktorka, z kefirami i czekoladą. Patrzy na ten oddział z szeroko otwartymi oczami i mówi - każdy z nas jest o milimetr od tego świata. Emil, jej brat, też na chwilę, chirurg ortopeda. Mieszka blisko. Chce mi jakos pomoc, abym mogl pracować na komputerze w swoim pokoju, ale on przecież nie jest zamykany na klucz. Wiec komputer tez bylby zagrozony. Nie ma tu dobrego wyjscia. Pozostaje stala troska i niepokoj, jakby nie brakowalo innych.

Rozmowa z psychologiem, daje mi jakas ankiete do wypelnienia, setki pytan, nie zamierzam. Potem starszy lekarz internista, ktory troszczy sie o moje zdrowie fizyczne. Ciśnienie za wysokie, serce za szybko bije... Potem z psychiatra... zadne z tych spotkan mnie nie krzepi. To wszystko raczej utwierdza w poczuciu, ze zle ze mna. Ale to wewnetrzny niepokoj, jesli zaczal plynac to byc moze depresja wraca. Moze nigdzie nie ucekla, tylko przycupnela. Miec w takim miejscu depresje - to juz zupelnie niedozniesienia.

Teraz z muzyką w uszach, ale nie do zniesienia jest kontrast miedzy jej pieknem, a brzydota swiata, ktory tu widze. Zamknać oczy. Nigdy nie bylem mocny w niewidzeniu.

Lysy pizamowiec z broda zaczyna szalec, zadna muzyka go nie zagluszy.

Leki zaczynaja mnie tumanic, ale nie usuwaja niepokoju. Zabiora mi zapewne zaraz czesc wigoru pisania, podetna skrzydla, zamula....To moze ostatnie godziny kiedy w moim swiecie jest jeszcze troche swiatla. Pisze co czuje, obym sie mylil....Mozna sie ludzic, ze to bedzie okres przejsciowy zanim leki zalapia. Jesli zalapia.

Przyszla zawodzaca, ta co sie ciagle rozbiera i wszystko podkrada. Siedzi przy stoliku obok. Bełkoce, ślini się, zawodzi. Obok Włoszka mierzy się wszedzie centymetrem. Jak ja mam tutaj na stolowce zostawic teraz komputer. Musze go stale pilnowac wiec jestem jego wiezniem. Lub wszedzie go ze soba zabierac. Tak wiezimy sie nawzajem. Juz mi wszędzie źle, przy komputerze źle, na łożku źle, jest jeszcze korytarz, gdzie tam i z powrotem wedrują szaleni. Zawodzaca obnaza tylek....

Jakaś awantura, wariacka, jak przystalo na miejsce... Nie wiem czy długo będe mógł pisać,czy dam rade, czy beda warunki... A bez tego pustka ostateczna.

Lezalem w swojej norze, ja najbardziej uprzywilejowany tu pacjent. Trace energie zycia, wiec tez slowa.

Był na chwile syn, Daniel, przywiozl sporo rzeczy, ale musialem go zmartwic soba. O Franiu i Antosiu znowu staram sie nie myslec, bo to zwielokrotnia cierpienia. Nie mogę z nimi rozmawiać. Musze pisac przy otwartym telewizorze, gapi sie na niego pustymi oczami jegomosc w pizamie, ktory nic nie rozumie. Nic.

Czeka mnie tu wegetacja i degradacja, tak to czuje. I pokazuje Wam to, jak w oknie domu Wielkiego Brata.

Zamknalem telewizor. Przy stole siedzi ze mna Karolina, rysuje, ma 20 lat. Na oko nic jej nie dolega, a sama zglosila sie do szpitala. Inteligentna, ładna, zna kilka jezykow, mila. Bylem u pielgniarek... ze czuje niepokoj nie do zniesienia. Potrzebny mi xanax. Jest lekarz dyzurny, bedzie obchod za dwie godziny, wytrzyma pan? Wytrzymam. Czy na pewno?

Nagle czuję jak niepokoj odplywa jak okręt, wielki, zardzewialy, pusty... Jaka ulga. Ale pewnie zaraz wroci. A jesli nie zaraz, to jutro. Nie mam zludzen.

Mily facet pyta mnie niesmialo, czy moze wlaczyc Fakty...? Czy nie bedzie mi przeszkadzal? To moj pierwszy kontakt z polityka od poniedzialku. Patrze na jego twarz, tak, on mysli to samo co ja - ukradli nam Polske. Mowimy to na glos.

Okręt wrócił....

Korytarzem z N. ktora tez podjela probe samobojcza. Dzien wczesniej niz ja. I tez jej sie nie udalo. Wiezniowie zycia za wszelka cene. Nie wytrzymuje juz dluzszej rozmowy, meczy mnie...Skoro tak czuje sie wieczorem, co bedzie jutro rano? Korytarz, mijanie ludzi z twarzami i bez twarzy, wszyscy cierpią. Dziewczna o ładnej twarzy, porusza sie jak manekin, twarz też nieruchoma. I plonące cierpieniem oczy. To moje paniczne chodzenie tam i z powrotem. Zawodzaca na korytarzu znowu zupelnie naga, jak z obrazow Freuda.

Szalona Włoszka ładuje się na krześle obok, pełna perfum i dąsów, staruszek domaga się telewizji. Piekło. Włączają telewizję. Piekło. Nie moge juz pisac, nie mam jak, nie mam gdzie, nie mam sil...

 

 

5 MARCA 2016

sobota
 

Nie spałem prawie tej nocy. Chodziłem tym obskurnym korytarzem wśrod sapania i pochrapywania pacjentów. Chodzilem tez tam i z powrotem po swojej celi. W oknie wiezienna krata. Nocne odglosy miasta. Czasami do łóżka, ale wtedy płynely myśli straszne. O szostej prysznic, musialem wczesniej pognac Wloszke ktora rezydowala w meskiej toalecie. Jakas odrobinka przyjemnosci z tego prysznica w udrece tej nocy. Teraz 7 rano, pisze w pustej stolowce, co za luksus. Z daleka tylko slychac zawodzaca.

Nie mam o czym pisać, w glowie bol lub pustka, ale tylko kiedy pisze ucisk udreki slabnie na chwile. I tak te wszystkie doznania sa nie do przekazania w slowach, jak wszystkie skrajne stany.

Juz czuje, ze zaraz wroci niepokoj, ktory tak dreczyl mnie przez druga czesc wczorajszego dnia. Nie bylo go wiele tej nocy, to byl inny typ udreki. Juz wraca. W domu ratowalem sie xanaxem, tu go nie dostaje. Czy uda mi sie go wyzebrac? Juz czuje, ze nie moge wysiedziec na miejscu, ze cos kaze mi wstac i chodzic tam i z powrotem w zakletym kole.

Przysiadl sie chudy wysoki czlowiek o twarzy swietego z ikony, pan pisze, co pan pisze, ciagle pan pisze, ma pan papierosy a moze piwo? Przysiadla sie nakrecona Wloszka, zawsze rozesmiana, rozgadana, wścibska, miesza polski i wloski. Co chwila sie poprawia, ulepsza, maluje, przebiera. Na chwile odszedlem od komputera, usiadla na moim krzesle i przeczytala te slowa, ale nie odniosla ich chyba do siebie.

Sniadanie, stolowka zaczyna zapelniac sie pasazerami tego szalonego statku.

Chodze korytarzem i słucham Bacha, jaka rozkosz tej muzyki w kontrascie z koszmarem miejsca. Niepokoj przyplywa i odplywa. Prosze o spotkanie z lekarzem dyzurnym.

Jak dobrze ze tu jest N. Tez po probie samobojczej. Pisalem juz o niej, polska inteligentka z dobrej rodziny. Wspolny jezyk. W moim wieku. Podobne doswiadczenia i lektury. I też świeże dotknięcie śmierci. Mieszka na sali gdzie piec kobiet i ciagle podkradanie sobie rzeczy. Docenic swoja pojedyncza cele. Ale zasadniczym pomieszczeniem jest moja glowa.

Z listu do Barbary, ktora rozumie moja sytuacje jak chyba nikt. "jak mozna leczyc czlowieka z depresji, dajac mu warunki, ktore ta depresje wywolaja nawet u zdrowego?"

Zespol odstawienny - tak mowi mloda lekarka dyzurna, nie miala dla mnie wiele czasu. Trzeba to zbadac, mozna dopiero w poniedzialek. A ja reaguje jak narkoman, na brak narkotyku. Czemu moj lekarz tego nie wzial pod uwage?

Dostalem lorafen, od razu jaka ulga, niemal ekstaza. Wpada Magda z fotelikiem rybackim, od razu cieplej w mojej celi, Emil ze sloikiem miodu. Ewa ma przywieźć mi stolik, ktory kupila dla mnie Krysia, ta co ocalila mi zycie. A ja, jak sie tak fatalnie dzisiaj czulem, to mialem cos... jakby zal do Krysi, ze mi to zycie ocalila. A po lorafnie juz zupelnie inne widzenie. Stolik od Krysi piekny, maly i poreczny, nie wzbudzil podejrzen, ze mozna korzytajac z niego zrobic sobie krzywde. Od razu moja cela zaczela miec ludzka twarz. Jak niewiele czasami trzeba. I jak to niewiele, dla niektorych wiele.

Z Ewa obgadujemy jeszcze nieznane szczegoly mojego niedoszlego samobojstwa i wszystkie zbiegi okolicznosci, ktore uratowaly mi zycie. To zdumiewajace, ale zupelnie nie robi na mnie wrazenia, ze bylem tak blisko smierci i ze nawet moje serce sie zawahalo. W koncu ciagle jestesmy blisko smierci, tylko o tym nie wiemy. Jednego jestem pewien, nie przepadam za umieraniem, ale samej smierci sie nie boje.

Lorafen nadal trzyma mnie po jasnej stronie myslenia, odrobina chemicznej substancji i jestesmy sklonni odebrac sobie zycie, lub smiac sie radosnie.

Ewa przypomina sobie, ze po moich pierwszych slowach po ocknieciu sie - o widze, ze sie nie udalo - Mialem dodac - trzeba bylo wybrac pistolet -. Ale nie mam pistoletu, wiec to byl zart, taki ostateczny.

Z miłego i madrego listu Ani Janko do mnie, ktora po wyliczeniu roznych wariactw, ktore dzieja sie w Polsce i w jej osobistym poblizu, pisze: "...Nic z tych rzeczy, nic się nie ułoży, bo to wszystko ma jakieś kosmiczne energie, świat to dom wariatów, a ludzie drażnią się z apokalipsą. No ale tak jest od tysięcy lat, sinusoida dziejów tak wygląda, i właściwie nic nie powinno nas zaskakiwać. Może więc wybrać stoicki spokój? Skoro śmierci się nie boimy, to sobie popatrzmy co się wkoło wyrabia. Nie rezygnuj, masz dobry punkt obserwacyjny."

Tak jak sie teraz czuje, to moge tu pobyc jeszcze troche, byle nie za dlugo. Nie wiem czy juz wiele wiecej da sie wycisnac soku z tej cytryny. Nauczylem sie regul gry tego swiata, ale, ale, rano czulem to zupelnie inaczej. A jutro znowu bedzie rano. Musze dobrze przespac te noc. Ta ostatnia byla upiorna. Byle nie przerodzilo sie to w hustawke mano-depresyjna. Lekarze tu podejrzewaja, ze moge miec dwubiegunowke po mamie, tylko mania jest zamaskowana, bo jestem artysta. Nonsens. W kazdym razie dostalem Depakine, ktora daje sie w chorobie dwubiegunowej, co jak twierdzi moja Kasia z Cieszyna, jest bardzo ok, nawet jesli nie mam zadnej manii pod maska. Kasia jest ordynatorem oddzialu psychiatrycznego, ale bardzo lubie z nia rozmawiac, nie tylko o psychiatrii.

Nie pisze o tym bo mi o tym pisac trudno. Ilez ja godzin, dni, spedzilem odwiedzajac przez kilkadziesiat lat moja mame na oddziale depresji na Sobieskiego. I jak mi trudno, jak strasznie, jak zalosnie, niemal w roku jej smierci wchodzic w jej buty. Teraz moj syn mnie odwiedza na oddziale psychiatrycznym, jak ja mame. Ja staralem sie szybko zwiewac od niej z tych strasznych korytarzy i zatloczonych, dusznych sal, on wytrwal tu dlugo. Byla podobno opcja by wiezc mnie z Miedzyleskiego szpitala gdzies na toksykologie, a potem do psychiatrycznego Instytutu na Sobieskiego, ale Ewa i Daniel, prosili by nie tam, wiedzieli, ze to byloby dla mnie straszne, ze mialbym poczucie jak zaciazyl na mnie los rodzinny, ze to fatum. I ze znalazlem sie w pulapce bez wyjscia. Rzeczywiscie, gdybym pojechal na F 4 na Sobieskiego, bylby to dla mnie szok.

 

 

6 MARCA 2016

niedziela

na swoja prosbe dostalem cos na sen i nie moge sie dobudzic, a juz obiad. Ale w koncu pojawil sie swiat snow, tak bogaty przed katastrofa. Zdziwienie, ze mnie budza na sniadanie. Polprzytomny dobrnalem do stolowki, a potem na powrot do lozka. Na korytarzu ujrzalem nagle ksiedza, dorodnego, roslego, w wielkiej czerni i jakby z czerwonym pasem, ten pas to moglo byc przewidzenie. Podazal korytarzem, jakby wiedzial gdzie zmierza, wsrod dusz blakajacych po korytarzu, jakby bez celu. I tak bylo, bo dowiedzilem sie potem, ze zmierzal do sali seminaryjnej, gdzie odprawia modlitwe i udziela komunii swietej. Wiec ja znowu do lozka i spalem do 11, potem ledwie dobrnalem do prysznica, i na stolowke z komupterem, gdzie wlasnie komunia obiadu, jak nazywa sie ta dziwna papke jedzeniowa jaka serwuja.

Wiele telefonow... Agniesza Przepiorska, ze chce mi przywiezc obiad z tajskiej restauracji, jej mama, lekarka Ewa, moja Ewa i malarz moj przyjaciel Lukasz Korolkiewcz. On wielki malkontent i pesymista, wiec jemu zawsze niezwykle trudno mnie pocieszac, ale stara sie...Daniel SMSem pyta o forme...I jak zwykle troche listow meilowch i wiadomosci w messengerze.

Z N. po obiedzie, ona podobnie jak ja, bardzo bala sie, ze popelniajac samobojstwo uszkodzi sie. I uszkodzona przezyje. Oboje nie przewidzielismy, ze wyladujemy w szpitalu psychiatrycznym, ze zdrowym cialem, a z chora dusza, jako wiezniowie, ofiary cywilizacji, ktora chroni zycie za wszelka cene, ale tez uczy swoich zolnierzy jak zabijac i produkuje, nowe coraz i bardziej doskonale rodzaje broni.

Chcialbym byc sprawiedliwy. Ubogo tu, szpetnie, dlugo mozna by narzekac...ale pielegniarki na ogol mile, kulturalne, fachowe. Czasami maja nieziemska cierpliwosc, wobec niektorych chorych. Salowe dbaja o czystosc, toalety archaiczne, ale raczej schludne... I ten luksus mojej osobnej, pojedynczej celi...

Okrzyk - po leki proszę! Nie mogę ustawić się w kolejce, kolejka piżamowców, szlafrokowców po leki mnie upokarza, wiec czuje sie jednak lepszy. Nieladnie.

Wiadomość od Agnieszki Żuławskiej Umedy, jest w poblizu, u japonskiego malarza Kodzi Kamodzi i moze wpasć. Agnieszka, najdluzsza przyjaźń i bliskość mojego życia.

Spalem kiedy Agnieszka przyszla. W swoich lokach juz siwych, z troche dziecinnym glosem i szczegolnym, wlasnym widzeniem swiata. Japonistka. Byla zoną Joha mojego przyjaciela Japonczyka, ktory juz nie zyje. Wychowywalismy sie w jednym domu pisarzy na ulicy Iwickiej, we czworke. I cala nasza czworka, jak mowi mi wlasnie Agnieszka, to jakas calosc, a to sie nagle zachwialo, kiedy podjalem probe odebrania sobie zycia. Agnieszka uwaza, ze to dla mnie byl znak i mozliwosc zresetowania swojego zycia. No wlasnie nie. Nawet to pisanie to wejscie w te same koleiny...nie mam innych, a mam dwojke malych dzieci i zone, ktora nie pracuje. A na pisanie jest latwiej umrzec, niz z niego wyzyc.

To moje ciagle wsluchiwanie sie w siebie i analizowanie swoich stanow - jakbym traktowal siebie jako obiekt badawczy. To nie zawsze jest dobre, a na pewno sprzyja niepokojom.

Ta bardzo juz stara staruszka, jak mowia mi pielegniarki, jest dzieckiem holocaustu. Probuje z nia nawiazac kontakt, ale nie udaje mi sie.

X. ktory co jakis czas mnie tu na korytarzu zaczepia, ogladal mnie czesto w tv, jego zona tez, bardzo antypisowscy. Jego zona byla zdumiona, ze tu trafilem w taki syf... W jej wyobrazniu, takie osoby publiczne maja inne, lepsze szpitale. On potem zaczepia mnie na korytarzu, co Tomasz, jak Tomasz? Opowiada, ze mial siec sklepikow w okolicach Dworca Centralnego.... Pytam co mu dolega: mowi, ze ma dwubiegunowke. Teraz cierpi na depresje, to widac. Pytam, czy bardzo szaleje w manii. Kiedys glownie zone wtedy zdradzal. Mysle, taka manie to ma bardzo wielu facetow.

Montonia i zamkniecie zaczynają mi dokuczac. Ale wiem, glowa jest najwazniejsza, a to w niej jestem pierwotnie zamkniety.

Pielegnierka, ktora ma dzisiaj dyzur; mloda, ladna, inteligentna. Mialbym ochote dluzej z nia porozmawiac. O czym? O zyciu.

Słuchawki uszach i muzyka pozwalaja mi pracowac w stolowce przy otwartym telewizorze. Pracowac? Zapelnianie czasu slowami, ktore niezdarnie probuja ilustrowac to miejsce, gdzie montonnia, zaczyna gorowac nad rozmaitoscia.

Wczoraj moje pierwsze tu czytanie, wywiad z Wajdą w Gazecie. Mowi, ze boi sie smierci. Nie rozumiem go. Ale poza tym wszystko co mowi bliskie mi i przegadane z nim nie raz.

Nekrolog w Gazecie, zmarl Karl Dedecius, juz bardzo sedziwy, slynny tlumacz polskiej literatury na Niemiecki. Przyjaciel moich rodzicow, pamietam jak bywal u nas na Iwickiej. I pamietam, ze pamietam to nazwisko tajemniczo brzmiace z wczesnego dziecinstwa. Tlumaczyl tez na niemiecki moje wiersze, a wczesniej moich rodzicow.

Ta dziewczyna zawsze sie spieszy, przemieszcza sie naszym waskim korytarzem niezwykle energicznym krokiem, jakby szla na spotkanie z z chlopakiem, wiedzac, ze ja zdradzil, i ze chce mu powiedziec, ze go nienawidzi i ze chce sie z nim rozstac. Jest w niej rozpacz utraconej milosci. Kiedy przyjedza do niej jej matka, siedza uwiklane w sobie nawzajem.

 

 

7 MARCA 2016

poniedziałek
 

Pobudka o 5 rano, dostalem cos na sen, i ponownie zasnalem, budzenie jednak na pobranie krwi, jaka przykrosc, ale slonce za oknem. I nie ma mroku w duszy. Nawet to pobieranie krwi zdalo mi sie przyjemne.

Spotkanie w psychologiem, pacjenci siedza w kolku, ja sie bocze, ale dolaczam, nie wolno sie wywyższać, ale kusi mnie - ja nie, ja nie jestem z was. Przyjalem role wykladowcy... chociaz czesc zgromadzonych polprzytomnych i nie rozumiejacych. Ciagle ktos przeszkadza, dwojka zaburzonych plus Wloszka ..."W Locie nad kukulczym gniazdem" warunki byly bez porownania lepsze.

N. wypuszczaja, trace bratnia dusze. Kazdy kto byl w wiezieniu wie jaka to strata i jak ona boli.

Zawodzaca paraduje zupelnie gola, jej zadek przerazajacy w swoim ogromie.

Czuje sie normalnie, czyli dobrze, nie moge sobie poradzic z tym stanem, nie wiem co z nim robic. Zwykle bycie sprawia przyjemnosc. Ale pamietam, to moze byc jeszcze niestabilne,chwilowe. Jakby samo zycie nie bylo chwilowe.

Rozmawiam z lekarzem - moze za tydzien mnie puszcza? Dziekuje mu, ze dal mi tu pojedyncza cele. Staram sie nie miec przekonanania, ze mi to po prostu nalezy. W cierpieniu wszyscy jestesmy sobie rowni.

Moja Ewa z pyszna kawa, z mlekiem i z musli, tylko to jadam na sniadanie od wielu lat. A tu nagle jakies sniadaniowe okropienstwa. Teraz powrócę do swoich sniadan. Na inne powroty mam nadzieje przyjdzie czas. Ewa przywiozla nowa Polityke, nie wiem czy o niej zajrze. Nie stac mnie teraz na to, by sledzic jakie postepy robi najazd barbarzyncow na Polske.

Otaczaja mnie teraz przy stoliku mlodzi, Karollina, zaburzenia osobowosci, Martyna, 22 lata, zaburzenia osobowosci. Damian tez, plus schizofrenia i cos jeszcze. Damian ma 19 lat. Byl tu juz kilka razy. Ludzki los. Fachowo, inteligentnie mowia o psychicznych chorobach, tez swoich.

Ta pani nieustannie przeprasza, wszystkich za wszystko. Ma rozbuchane poczucie winy. Ton tych przeprosin jest religijny. W co by sie to przeksztalcilo, gdyby dac jej nieograniczoną władzę.

Słysze nagle brzek tluczonego szkła. Juz wiem, Karolina zrobila to, mowila mi wczoraj, ze kusi ja by stluc lustro w damskiej toalecie, jedyne jakie jest na oddziale dostepne dla pacjentow. Biegne, tez w leku, czy nie zrobi sobie nim krzywdy. Tak. Slukla je - stoi na przeciw jego pajeczyny i wykruszonych odlamkow i mowi do mnie - od razu mi lepiej. W tej dziewczynie na pierwszy rzut oka jest tyle lagodnosci, madrosci, rozwagi - kto by sie spodziewal, ze zamieszkuja w niej takie demony. Do szpitala zglosila sie sama. Widzialem, ze dzisiaj bardzo cierpi, i na krotko przed tym incydentem zrobilem jej masaz karku. Nie pomoglo. Siedzi teraz obok mnie na kolacji, w pizamie, ma obwiazany przegub grubym bandazem, wiec wziela za soba fragement szkla z lustra by sie pociac.

Niektorzy bliscy mi ludzie maja do mnie zal, ze to pisze, ze to zbyt intymne, prywatne, ze moglbym to robic tylko dla siebie. Tak, to jest jakies wielkie, publiczne obnazenie sie, akt ekshibicjonizmu, ale mam wrazenie to mi bardzo pomaga. ze to jednak terapia, a tez dzielenie sie soba z innymi. Narcyzm? Może też. Ale co z tego?

Lepsza forma, wiec tez bardziej staje sie wrazliwy na cierpienia innych. Ten jegomosc mieszka i spi na skladanym lozku w korytarzu. Ma jasno niebieskie oczy, bez jednej chmurki mysli. Ma depresje. Nie pojmuje co sie z nim dzieje. Szuka u mnie pomocy. A ja probuje mu jakos pomoc. Wloszka do tej pory zawsze rozesmiana, teraz okrutnie placze. Przed poludniem bylem sklonnny ja udusic, a teraz ja pocieszam.

I tak minal tydzien od mojej proby ucieczki z tego swiata. Jeszcze bardzo to jest realne, dotykalne, jeszcze dobrze siebie rozumiem. Jeszcze jestem tym, kto to zrobił.

 

 

8 MARCA 2016

wtorek
 

Poszedlem wziąć prysznic, wracam, a tu niespodzianka, dokwaterowano mi jegomoscia z korytrza na skladanym lozku. Tak bylem zaskoczny, ze udawalem, ze go nie widze i tego jego lozka. To wszystko bez slowa uprzedzenia. Tak przestalem byc pacjentem uprzywilejowanym.

Jak na sbublokatora on jest dobry, bo go malo, istnieje jakby polowicznie. Powiedzial, ze pewnie jestem niezadowolony, ale on mi niczego nie ukradnie,

Jest jego corka, jakas dramatyczna rozmowa. Ona nie pozwala mu zadzwonic i ujawnic, a on chce zadzwonic i ujawnic, ze jest chory. Potem dowiaduje sie o co chodzi. On jest soltysem we wsi. I jest jakis dramat z kwitariuszami, jakie wydaje rolnikom. A jak ma wydawac, jak jest w szpitalu psychiatrycznym. Nie wiem dokladnie o co chodzi, ale wiem, ze ten czlowiek jest udreczony problemem tych kwitariuszy. I dramtem swojej glowy. Ma depresje i silne stany lekowe. Po raz pierwszy. Jest pewien, ze nigdy nie wyjdzie z tego szpitala. W jego srodowisku szpital psychiatryczny to stygmatyzacja na cale zycie.

Z moim lekarzem - jest szansa ze wyjde w piatek. Jakbym sie troche obawial tego swiata wolnosci.

Moj sublokator wyjasnil jakos w solectwie problem z kwitariuszami i odzyl. Rozgadal sie nawet, snuje opowiesci, ze jak mu ukradli beczke z paliwem, to po raz pierwszy dostal depresji, ze ma 7 km do pracy i na rowerze, bo nie ma samochodu Jak swiat tego czowieka ma sie do mojego? To jest spora czesc Polski. Czemu nie mieli glosowac na barbarzyncow, nie maja aparatu umyslowego by pojac problem.

Lekarz z kwestionariuszem na tomografie mozgu - widze tu zagrozenie mojego wyjscia w piatek. Jak dadza pozniejszy termin, bede tu siedzial, czekajac na to badanie. Zupelnie niepotrzebne. Nie znajda przeciez śrubki, ktora trzeba dokrecic.

OK, tomografia jutro o 8. 30.

Emil pamieta, ze ten osobnik, ktory biega po oddziale w zielonym kapelusiku, wydajac dzwieki jak morświn, lub popierduje wyglaszajac co chwila wielkie oracje podniesionym glosem na fantastyczne tematy, byl widywany przez niego w takim stanie, jak biegal po Warszawie, czyniac to samo. Teraz Warszawa skurczyla mu sie to tego korytarza, nic dziwnego, ze wszedzie go pelno po brzegi.

Wysylam mojego sublokatora, by mi pilnowal komputera i leze na lozku z Szopnem i Czajkowskim w glowie, z zamknietymi oczami. Nie pamietam, abym kiedykolwiek z taka sila odbieral muzyke powazna. Jej doskonalosc w kontrascie z niedoskonaloscia tego miejsca.

Fakty - co chwila wymieniamy sie spojrzeniami pelnymi grozy, z tym zawsze elegancko ubranym placjentem, o inteligentnym wyrazie twarzy. Wczoraj rozmawialem z M. ktory zebieral stad zone, kiedys znanany lekkoatleta, potem terener. Mowil mi: ja tez jestem chory na to co sie dzieje w Polsce, oddycham tylko z ulga na tym psychiatrycznym oddziale.

To oczywiste ze prezes powinien tu siedziec. Diagnoza: ciezkie zaburzenia osobowosci.

 

 

 

9 MARCA 2016

środa

 

Rano na tomografie mozgu. Wyprawa karetka na miasto, w asyscie roslych pielegniarzy. O tak, czulem sie jak wiezien i jak wiezien patrzylem na miasto. Przypomnialem sobie jak mnie wieziono z Rakowickiej do wiezienia w Białołęce. Wola, rosna, tu nadal uparcie wiezowce. Skanowanie mozgu w kosmicznej kapsule.

Ewa. Rozmawia z lekarzem.

Obchod. Pani ordynator upiera sie by mnie tu potrzymac do poczatku przyszlego tygodnia. Czuje sie jak skrzywdzone dziecko. To jest nonsens. Bylem niegrzeczny, chcialem odebrac sobie zycie, a to jest niedopuszczalne, wiec pownienem tu swoja kare odsiedziec.

Ciągle się wściekam, że chcą mnie tu trzymać do poniedziałku...Irracjonalność tej decyzji doprowadza mnie do pasji. I tęsknota za dziećmi.

Już niemal 22, czyli cisza nocna, nazwijmy to godziną policyjną. Ale naczelny szaleniec drze sie na cały głos i wyglasza swoje przemowienia.

K. dzwoni, ze jego trzy wiersze sa w Toposie. A co mnie to obchodzi. Raczyl zapytac jak sie czuje, nic nie wie o mojej przygodzie. Mowie ze ok i ze nie mam czasu rozmawiac.

 

 

 

10 MARCA 2016

czwartek

 

Dni zaczynają się wlec. Od tylu lat nigdy się nudziłem, a tu nuda towarzyszy mi nawet jak piszę, czy czytam. Tu jest zła energia i nie może być inna.

Sprzątaczka porządkująca stołówkę mówi do mnie: Bardzo bym chciała przeczytać jakąś pana książkę, bardzo lubię czytać.

Przywieźli go wczoraj, dwóch rosłych sanitariuszy. Wykręcone ręce i na izolatkę. Bardzo go pilnują, musi być niebezpieczny. Niezwykle przystojny, młody facet. Dzisiaj dowiaduję się, że to Francuz.

Przyprowadzono go właśnie na stołówkę, też w obstawie. Doświadcza teraz smaku polskiej, szpitalnej kuchni. Nie daje rady zjeść obiadu - nie dziwię mu się.

Spokojny dzień, najbardziej pobudzeni zostali wyciszeni lekami. Mógłbym przespać ten dzień. Zachodzi Ewa.

To Martyny przyszedł jej chłopak. Tulą się do siebie całym godzinami. Czułość wszędzie szuka dla siebie miejsca, nawet w najmniej sprzyjających warunkach.

Sołtys. z którym dzielę teraz pokój, okazał się wyjątkowo łatwym i życzliwym lokatorem. Pozwala mi nawet palić w nocy światło. kiedy już śpi. I to był jego pomysł.

Pielęgniarka sprawdza, czy nie mamy wszy. Siedzę obok Karoliny, patrzę ze zgrozą na tę jej pociętą niedawno rękę. Pisze z zapałem małe traktaciki filozoficzne. A ja próbuję wejść w pisanie Iwickiej.

Dzisiaj sporo polityki w TV i już jestem na to chory. To powrót do emocji i bezradności z czasów PRLu. Tu, jak w całej Polsce, sporo osób ogląda, a mało kto cokolwiek z tego rozumie.

 

 

 

11 MARCA 2016

piątek

 

Dłuzenie sie dni ...u Pani ordynator...wyniki tomografii mozgu rewelacyjne...ale taka tomografia nie wykazuje depresji. Ani jak ją leczyc. Pani ordynator obwieszcza mi ten wynik badania mozgu, jakby to byl bardzo dobra wiadomosc. Nie ma zmian zwiazanych z wiekiem. Moj mozg jest mlody i krzepki, ale mieszka w nim nieuchwytny robak depresji.

Emil u mnie...przyjmuje go jak sybaryta lezac na lozku, on w foteliku. Przywiozl dobra kawe dla nas. O malarstwie, o Izraelu, o stanie polskich szpitali, jest chirurgiem ortopedą.

Telefon od dziennikarki z Gazety Wyborczej, w niedziele chce ze mna mowic w TOK FM o depresji. Jeszcze wtedy będę tu wiezniem.

Czas się dłuży i to niezależnie od tego co tu robię. Jałowość i monotonia. Odruch niepokoju, ze wyniose to stad do domu.

Dlaczego czuje sie tu młodszym niz jestem? Wystroj tych wnetrz, sciany, meble to wszystko sa lata 70.

Problem z moim telefonem, Karolina genialnie sobie z tym radzi. Taka mila, inteligentna, normalna. A potem widze, ze siedzi na swoim lozku na korytarzu, kolysze sie jakby miala chorobe sieroca i placze. Na rece świeży opatrunek. Znowu chciala sobie zrobic krzywde. Przytulam ja i pocieszam. Jakas starsza pacjentka pyta mnie szeptem: a ona ma rodzicow. Ma, mowie. Ona: to oni powinni tu z nia byc.

Zostawilem na chwile Karoline samą i znowu sprobowala siebie pokaleczyć. Pielegniarki podejmuja decyzje: idzie w pasy.

 

 

 

12 MARCA 2016

sobota
 

Dzisiaj wychodze na przepustke, Zupelnie niepotrzebne sa te ceregiele, powinni mnie po prostu puscic, skoro wychodze na amen w poniedzialek. Francuz i Karolina w izolatkach, mozna ich podgladac przez male waskie okienka w drzwiach, jak zwierzeta w klatkach.

A w toalecie pojawil sie duzy kosz na smieci. Nowego typu. Najbardziej elegancki przedmiot na oddziale.

Ewa przyjeżda po mnie i do domu na przepustkę, nie ma dzieci, sa u cioci.

Wychodząc z oddziału po raz pierwszy zobaczyłem otoczenie szpitala od strony bramy wejściowej. Jakoś potrzebna nam jest wiedza na temat kontekstu naszego uwięzienia.

W domu, w mojej pracowni slady po tym co zrobilem, jakies opakowania po lekach, pojedyncze pastylki. Nie robi to na mnie zadnego wrazenia.

Powrot do szpitala bez bolu, absurd nie zawsze boli. Instaluje sie od razu w jadlodajni. Facecik o bujnych czarnych brwiach, jak zwykle podlewa woda z czajnika krzesla i stoly. A kobieta cala w czerniach, która zawsze sie spieszy i jakby zawsze wiedziala gdzie idzie, co chwila przeglada sie w lusterku i czyni cuda ze swoja twarza.

Jadalnia, ktora jest tez sala telewizyjna juz pusta. Sprzataczka myje podloge. Czas zamknac komputer.

 

 

 

13 MARCA 2016

niedziela

 

Sennie, śpię po śniadaniu. Mam wyrzuty sumienia, że tracę czas. Wpada Magda z pyszną kaczką zrobiona przez Chinczykow, więc olewam tutejszy obiad.

Dzisiaj kończylby sie moj krotki pobyt w Luksemburgu. Gdyby mi minela depresja, a mam wrazenie, ze minela mi dlatego, ze jedna noga bylam na tamtym swiecie, a mowiac dokladniej - w niebycie. I ten szok plukania zoladka ...to wszystko wytrąciło mnie z kolein depresji. Moze wiec plukanie zoladka, czy jakis podobny wstrzas dla organizmu, jest lekarstwem na depresje?

Przy niezlym samopoczuciu, zupelny zanik mocy tworczych.

Kolacja z Karolina, ktora puszczono z izlolatki pod opieka siostry. Ta siostra jak sie okazuje czyta mojego bloga, i dwie mile pielegniarki tez czytaja.. Dwie tu najmilsze. Powinienem sie tego spodziewac, a jednak zawsze jestem zaskoczony i nieco speszony.

Dzwoni Diana z Kanady, moja kuzynka. Nie zna polskiego, ale cos do niej dotarlo na facebooku z mojej katastrofy. Jak jej wytlumaczyc, chodzac po tym waskim korytarzu, co sie stalo. To niemozliwie. Jest serdeczna i troskliwa, a ja sie mecze. Mowi, ze wujek Staszek z Toronto, tez mial depresje. Wiem i ze zgroza obserwuję, jak ta zmora siada na roznych galeziach mojego drzewa genealogicznego.

Kilka slow z Francuzem, ktory juz chodzi bez obstawy. Jak to Francuz, angielski u niego jest szczatkowy. Nie dowiem sie wiec jak los zagnal go w to miejsce, jakby poza czasem i nie z naszej cywilizacji. Myslalem, ze skorzysta z internetu w moim komputerze, nie chcial.

Ostatnia noc tutaj. Przestalem to miejsce traktowac jako katorge, czy wiezienie. Oswoilem je.

Jestem sam na stolowce z osobnikiem, ktory robi zupelnie absurdalne rzeczy. Leje wode na krzesla, a potem tę wodze zlewa na stolik. Po czym, jakby nigdy nic, zasiada do swojego elegancjo zastawionego stolu, gdzie panuje juz porzadek normalnego swiata.

 

 

 

14 MARCA 2016

poniedziałek

 

Notuję jeszcze na oddziale, będę wypisany w samo poludnie. Co czuje? Nie czuje wielkiej radości, ulgi. Moim domem głównym jest moja głowa, a w niej spokój, chwile, które płyną nie są agresywne, nie bolą, mogę po prostu być i czerpać przyjemność ze zwykłego istnienia. Czyli nie mam depresji.

Ten nowy pacjent, dosyc mlody, z kozia brodka, trafil tutaj bo probowal popelnic samobojstwo skaczac z mostu Poniatowskiego. Wydaje mi sie, ze to bardziej szlachetna proba, niz polykanie garsciami pastylek, co ja zrobilem. Rozmawiam z nim potem. To juz jego czwarta proba samobojcza. Jak to bywa ze skaczącymi z wysokosci, wahał się wystarczajaco dlugo i go zgarneli. Szkoda, ze nie przywieźli go wcześniej, Ciekawie byloby z nim pogadac...

jest juz Ewa i wychodze...

jakoś mi żal zostawiać tu kilka osób, jakbym ich opuszczał, zostawiał...

w domu banalnie, obiad i drzemka. Slyszę ze dzieci wróciły... Przytulania i całowanie... to ich ciałem zostawić tych chłopców? Czy dziwie się? Nie. Pamiętam skale swego cierpienia i że to było nie-do-zniesienia.

Jeszcze na oddziale, pani psycholog podejmuje probe stworzenia półkola i by pacjenci opowiadali o sobie, ci co przybyli i wychodzący, to ja. Efekt jest humorystyczny, większość biorących udział, jest tak zaburzonych, że to zupełnie nie trzyma się kupy ani sensu. Genialne sceny do komedii filmowej. Jakiś lekarz prosi mnie abym spotkał się z grupą studentów, którzy są na oddziale. Spotykam się. Są jeszcze zupełnie zieloni. Czuję się jak profesor wyższej uczelni, wobec uczniów ze szkoły podstawowej.

Dobrze mi sie mowi na tych lekach, ktore teraz biore. Bo ja już jestem taki lub owaki na lekach. Jutro rano nagranie dla Superstacji, gramy do puszki, czyli do puszczenia w środę. A o 23 TOK FM.

Antoś i Franio w łóżku...Antoś bierze się do opowiadania Franiowi bajki... Chłopcy przyjęli moją nieobecność naturalnie i całe szczęście. Zaciągam się zapachem ich główek.

 

 

 

31 MARCA 2016

czwartek
 

Nie mogłem zasnac oczywiscie. A pobudka o 6 rano. Mocz, badanie krwi. Bardzo przyjemnie. Potem prysznic, wczesniej daremne szukanie maszynki do golenia, okazuje sie, ze mi ja zabrali, taki tu zwyczaj i jest w depozycie. Co oddzial to obyczaj, na Nowowiejskiej nie zabierano. Mam w pokoju prysznic, wiec dlugo pod nim, by zlapac troche przyjemnosci z zycia.

I do komputera... Iwicka

Korytarz ozywia sie. Mariusz, o twarzy duzego dziecka. Opowiada te sama histore co wczoraj. Że wyskoczyl z busa pod kola Tira, by udowodnic, ze Bog istnieje. I zyje. Więc Bóg istnieje. Pokazuje mi swoje juz zagojone rany na kolanach, lokciach, siny bok. A ja niewierny Tomasz mu nie wierzę.

Spacer na EKG, potem USG klatki piersiowej. Juz od tych samych badan mozna sie rozchorowac. Stare 19 wiczene budynki, w srodku lata 70. Potem spaceruje, mam przywilej samotnych spacerow, kosciolek, cmenatrz zolnierzy wrzesnia, i cmenatarz cywilny. Jakas wrona na balustradzie nic sie mnie nie bala, chociaz bylem tak blisko. Strach, jak dzikie zwierze tak sie nie boi. Przedszkole dla dzieci pracownikow. Okrzyki dzieci. Pomyslalem o Franiu i zupelnie sie rozkleilem. I dlugo nie moglem sie pozbierac, wlasciwie do teraz nie moge. Telefon do Ewy...

Gdyby zmenic sposob myslenia i nalozyc rozowe okulary, moglbym uznac, ze jestem w sanatorium na leczeniu. Mam osobny pokoj z lazienka, komputer i ksiazki, piekny park, ktory zbiera sily by wybuchnac wiosna.

Spektakl pacjentow o smoku. Pelna widowania, wielu aktorow, jeden przebrany za smoka, jest tez ksiadz... Franio i Antos byliby zachwyceni. Przecież ja od lat opowiadam im bajke o samoku, ktory mieszka w scianie.

Lezy na lozku i czyta traktat filozoficzny Bergsona, szczuply, wiotki, subtelny, falujace wlosy spadaja mu na ramiona. Emil, około 40 lat. Podchodze do niego - pan Tomasz Jastrun - mowi, myslalem wlasnie niedawno o pana ojcu. Mówi, ze chowa sie w ksiazkach przed zyciem. Mam wrazenie, ze rozmawiam z mlodym intelektualista z 19 wieku. Alez pan jest z 19 wieku! - wolam, jakbym dokonal archeologicznego odkrcia. Tak, mowi i niesmialo spuszcza powieki. Jak tu trafił? Nie jadl przez miesiac, bo nie mial pieniedzy, Niezaradny zyciowo, zuplenie. Jak Norwid. Wielka wiedza literacka, filozoficzna. Bliski smierci glodowej, zadzwonil po pogotowie. Leży w sześcioosobowym pokoju, ale to mu nie przeszkadza, jest caly w książce. Zapraszam go do swego salonu. Męczy mnie swoim odklejeniem od rzeczywistosci, ale też fascynuje. Nie ma nawet komórki... jest poza realnym swiatem, żyje w kulturze. Mówimy o pamięci, o dźwiękach przeszłości.

Mowi - "zdaje sie, że nadciąga kolacja". Tak kolacja tu nadciąga, jak burza, ożywia nawet tych co tylko leza skuleni na lózkach, ludzkie tobołki. Ludzie skuleni wokol swojego cierpienia.

Dzwonie do domu - w tle perlisty smiech Frania.....i znowu mam serce w gardle.

Tu prawie wszyscy sa po jakichs probach samobojczych, niektorzy maja ich po kilka. A ja o swojej niemal już zapomnialem. I zupelnie traci ona na znaczeniu w tym samobojczym tlumie. Ale moja zona byla pewna, ze nie zyje. Zmrozilem ja swoja smiercia. I do teraz nie oddtajalo jej serce. Za latwo o tym zapominam.

Taki młody ladny chlopak o ladnej dziecięcej jeszcze twarzy, lezy obok moich drzwi na lozku polowym, widzialem jak z ciekawoscia zagladal do mojego "salonu", az mi glupio, ze ja mam luksusowo. Tak mi zal takich mlodych ludzi, ktorzy już na starcie maja psychiatryczne problemy. I boję sie o swoje dzieci.

Jakas stara kobieta krzyczy jakby rodzila. Rodzi swoj bol, ale to nie ma konca.

Pielęgniarka prosila, żeby napisac wierszyk jej dziecku, bierze udzial w jakims konkursie. Napisalem. Wyściskała mnie. Milo sie komuś na coś przydać na miejscu

 

 

 

1 KWIETNIA 2016

piątek
 

Jak zwykle nie moglem zasnac, ale mialem warunkowo wpisany lek nasenny. Lezalem dlugo bez snu, ale nie jak zwykle w zupie ciemnych mysli. Wczesniej w srodku nocy serdeczna i braterska rozmowa z pielegniarka.

Jak wiedze i slysze te kobiete, nie dziwie sie, ze kiedys uwazano, ze czlowieka opetal diablel. Mimo lekow roznosi oddzial. Widze, ze chorych w takich stanach rozdziela sie sprawiedliwie, rozumiem ze zle ich gromadzic razem, ale taka jedna osoba wystarczy, by robilo sie pieklo na oddziale. A tu chorych laczy jedno, wszyscy potrzebuja spokoju.

Ten młody czlowiek ma chorobe dwubiegunowa, zawsze dobrze ubrany, krzepki, jakos mlodzienczo przystojny, ma chorobe dwubiegunowa, teraz w manii. Ma mase pomyslow i pieniedzy, przynajmniej w swojej wyobrazni. Typowe dla manii. Dowiedzial ze jestem pisarzem i pyta co pisze. A pisze pan biografie, chcialbym, zeby napisal pan moja, proponuje. Odkrywam potem, ze jest inteligentny, mowi - zabralo mi 26 lat by odkryć, że nie jestem winien za cale zło świata.

Czarna mrowka chodzi po moim komputerze. Kolejna zapowiedź wiosny.

Odwiedza mnie Pani ordynator, co za niespodzianka. Świetnie wygląda, ubrana młodzieżowo. Tak ja myślałem, elektrowstrząsów nie robi się profilaktycznie, a ja czuję nieźle. Jestem bliski by rozpaczac z tego powodu. Nie wiem, jednak czy ten nastroj utrzymam, po pewnej rozmowie telefonicznej. Od razu czuje jak wciąga mnie czarny wir. Endogennośc mojej depresji jednak miesza się z okolicznościami. Coraz wyraźniej to widzę. Moja rzeka podziemna plynie bardzo blisko powierzchni.

Jest tu niebotycznie wysoki Chińczyk, którego odwiedza inny niezwykle wysoki Chińczyk.

Dziewczyna z anoreksją, nie ma wątpliwości, często chodzi z kroplówką. A widzę, że je często i dużo.

Personel, pielęgniarki salowe, rzadko niemiłe, czy chłodne, raczej podziwiam ile mają cierpliwości i ciepła. Właśnie na tym tle, jak jakaś jest inna, to przypomina sopel lodu.

Zgiełk na korytarzu, aż sześć łóżek polowych. Niektórzy z tych ludzi wyglądają na bezdomnych. Troche to pchnie wojną. Dzielę mnie od nich drzwi, bez klamki od ich strony

 

 

 

2 KWIETNIA 2016

sobota
 

Obudziłem sie po piątej...złe myśli, cała ta niemozliwie trudna moja sytuacja życiowa, wynurza się o świcie jak wieloryb z czarnej wody. A za drzwiami korytarz chrapie, sapie czasami pogaduje. Myśli, ktore próbuję rozplątać. Próba słuchania muzyki z odtwarzacza, w końcu prysznic, golenie i siadam do komputera....

Potem proba odespania zlej nocy, ale złe myśli atakuja mnie jak wsciekle osy... do Emila... siedzi na lozku w puklach wlosow zanurzony w sobie, nie widzi pieciu osob na lozkach obok.  Biore od niego jego zeszycik z esejem, ale nie... tu widac, ze jego obled jest silniejszy i wiekszy od talentu. Nie widac tak tego jak mowi.

Najblizszych czasami najmniej rozumiemy, bo na drodze do zrozumienia stoja nasze i ich emocje.

Fale niepokoju... ale idę na spacer. Z ta wiosna to juz nie ma zartow. Zachodze do sklepu, ale nic nie kupuje. I zaraz wychodze. Malo brakowalo, a byloby z tego nieszczescie. Juz jestem na oddzaile i rozmawiam z innym Emilem przez telefon, gdy pielegniarka wola na caly oddzial - Pan Tomasz Jastrun. Przerywam rozmowe. Zgubil pan dowod osobisty w sklepie, jest na izbie przyjec. I byl... Caluje dziewczyne ze sklepu po rekach. I jaka radośc. Czyli potrafie sie cieszyc. A niepokoj podkulil ogon i schowal sie do kata. Ale łypie jednym ślepiem.

Obiad. Wielkie wołanie. I wielki tupot, stado zmierza do karmików. Opetana przez diabla zawodzi.

Słonce w oczy przez kraty....

Kolejka po leki, jest coś niezwykle żałosnego w tej kolejce, ludzie jako nędzarze oczekujący pigułki na przezycie w malych plastikowych kapsulkach, potem pigułka na dloń, a siostra leje do kapsulki wody i pilnuje by przy niej polknac. Jest w tym cos totalitarnego

 

 

4 KWIETNIA 2016

poniedziałek
 

Wczoraj dluga rozmowa z E. Jakoś polowalem na nia, widzac w niej bratnia dusze. Ale bywam niesmialy. Niewysoka, twarz zawsze czesciowo zaslonieta dlugimi prostymi wlosami, jakby troche chowala sie za nimi przed swiatem.  Energiczna w ruchach, ale jakby skupiona w sobie i milczaca. Okolo 50. Szybko otworzylismy sie przed soba. Oddzial juz spal gdy rozmawialismy.

Tez ma depresje, tez po jednej probie samobojczej, tez leki. Tez czuje sie lepiej. Niepokoj przed powrotem, do domu. Szpital zdaje sie odcinac i chronic od codziennych klopotow, czy trudnej sytuacji zyciowej. Z biegiem lat zalamuja ja rzeczy, z ktorym kiedys radzila sobie, jej endogenna depresja zaczyna byc tez sytuacyjna. Obawiam sie ze u mnie porobilo sie podobnie. Fachowo nazywa sie to wypaleniem.

Jak na Nowowiejskiej, pod koniec "podrózy" konczy sie czas pelnego luksusu, dostawiaja mi pacjenta, ma byc spokojny. Przyjmuje to z pokora. Rozmowa z lekarzami. Elekrowstrzasy odpadaja, to jasne, ze dobrze sie czuję. Pewnie puszcza mnie w srode. Lekarze pocieszaja mnie, elektrowstrzasy stanowia jednak ryzyko utraty czesci pamieci, w pana zawodzie to powazna sprawa. Mowie ze i tak malo pamietam, ale to malo sobie cenie tym bardziej.

Emil moim sublokatorem, lepiej bym sam nie wybral. Wiecej go w środku niż na zewnatrz. Pisalem juz o nim. Wyglada i zachowuje sie jak 19 wieczny poeta. Czyta teraz książkę o czasie. Nawet lozko do spania, ktore niemal styka sie z moim przysposobil sobie w dawnym stylu. By spac w pozycji półsiedzącej. Tak kiedyś uwazano, ze jest zdrowo. W Stawisku pamietam lozko Iwaszkiewicza i jego zony, spali poł-siedzac.

Trudna, ale ważna rozmowa z żoną przez telefon.

Jakieś badanie mózgu, w starym stylu, po tubie w której kiedyś bylem. Do głowy przyczepiają mi wiele czujników. Mam być skupiony niczym nie ruszać, albo ruszać powiekami na rozkaz. Ale panie w międzyczasie gadaja o tym i owym, co przeszkadza się skupić. To jest właśnie polskie niechlujstwo.

Playboy pałęta się po oddziale, to pismo zdaje się tu zupełnie aseksualne.

Nic nie czytam, oprócz gazety, wiec nie ma we mnie skupienia, a mam kilka książek.

Jedną z miar depresji jest reakcja na słońce. Czy zdaje się one dobrotliwe, jak na rysunkach dzieci, czy odbieramy je jakim jest naprawdę - rozżarzona kula śmiercionośnych gazów, a jego blask razi i kaleczy. Z moim wspolokatorem swietnie sie milczy, nawet godzinami i to nie glupie milczenie, uzgadniamy tylko, ze slonce Van Gogha, to bylo slonce okrutne, bo malarz cierpial na depresje.

Ma 25 lat, jakos ladny, slowianska uroda, mocno zbudowawny... na mojej wsi jest 20 chalup, mieszaka 40 ludzi. Mowi - mam gen intelignecji. To prawda. Chce abym napisal jego biografie. Poczucie ze wszystko co sie dzieje na oddziale, przeplywa przez jego wole. Ma manię. Mowi, ze sam sie tu zglosil, przerazony swoja moca. Myślę, iluż proroków miało manię.

Mocno zbudowany, sympatyczny facet - pytam skad te mieśnie? Mówi, ze uprawiał kulturystkę. Chorobliwie. Walczyl o przyrost mięśni, jak anorektyczka zrzuca kilogramy i gramy. Ale od kiedy załozył rodzinę, przestał. Pokazuje potężne rozstępy na ramionach, skora nie wytrzymała takich mięśni.

Je dużo i urozmaicone potrawy, a prawie jej nie nie ma, czasami chodzi z kroplówką. Czyli musi sie potem pozbywac tego jedzenia.

Ta dziewczyna nie ma ciala, ma tylko skórę. I kości. To jest wstrząsające. I ładna twarz o wielkich czarnych oczach. W stolowce, na stole na jaskrawo zoltym kocu, robi jej masaz potęzny pacjent, wielki brzuch i rece jak konary drzewa. Z zawodu fizykoterapeuta. Potem energetyzuje potężną dlonią jej głowę. Wygląda to na jakiś misterum. Ja tez bardzo proszę.

I zrobil mi masaz, goracymi bochenkami swoich dloni. Mialem wiele masazy, ten byl niezwykly. I ta boska dloń na czole. Zeszly mi wszystkie bloki i napiecia. Chce mu placic, nie chce, mowi, ze zrobi mi serie dziesieciu masazy. Zaczynam sie martwic, ze wychodze w srode ....jesli wychodze....?

Czas tu płynie wolno i gęsto, mam wrażenie, ze jestem tu już miesiąc