"Niezależna Gazeta Polska" - 5 maja 2006 r.
PIOTR LISIEWICZ
STWORZONY LEWĄ RĘKĄ
Julian Tuwim
"Gdyby
tylko miał więcej oleju w głowie! Jakiż to był ograniczony człowiek, można z
nim było mówić tylko o myszach, o czarownicach, o różnych dziwactwach - i o
wierszach, i wtedy była rozkosz. Czysta wściekłość mnie bierze na myśl, że można
być świetnym poetą i bardzo głupim człowiekiem. Irytujące, a jednak prawdziwe.
On był wielki i głupi" - tak pisał o Julianie Tuwimie dawny przyjaciel
Kazimierz Wierzyński
T |
uwima nazywano
księciem poetów, a jego debiut przyrównywano do debiutu Mickiewicza. Jego
wiersze śpiewali Hanka Ordonówna, Ewa Demarczyk i Czesław Niemen. Ptasie
radio, Lokomotywę, Rzepkę czy Słonia Trąbalskiego
zna do dziś każde dziecko. "Ojczyzna-polszczyzna" - to także wymyślona
przez niego zbitka. "Są od niego poeci więksi, nawet w tym samym pokoleniu, ale
nie ma drugiego, który górowałby nad Tuwimem w rzemiośle poetyckim" -
pisał Jan Marx, autor książki Skamandryci.
Między
Stalinem a Murzynkiem Bambo
5 marca 1953 r.
Julian Tuwim publikuje w "Trybunie Ludu" artykuł Potęga, której nikt
nie złamie...: "Wielka jest nasza ziemia - a nie ma na niej, jak
długa i szeroka, takiego kilometra kwadratowego przestrzeni, na którym ludzie
nie opłakiwaliby śmierci ukochanego nauczyciela, swego brata, obrońcy, nauczyciela,
prawodawcy sumień - Józefa Stalina".
Po 1989 r.
przypominanie tego cytatu wielu komentatorów przyjmowało z niesmakiem.
"Napisał zaledwie jeden wers, którego mógłby się wstydzić" - broniła
Tuwima publicystka "Wprost" Marta Sawicka. To nieprawda. Takich wersów -
zarówno tych rymowanych, jak i wygłaszanych urzędową prozą, było wiele.
"Gdzie
mieszkał Włodzimierz Lenin,/ Złóż kwiatek. To był przyjaciel prostych
ludzi" - to z wiersza Do córki w Zakopanem. "Legionerski
upiór" - pisał o swoim przedwojennym idolu Piłsudskim. A dawnym
przyjaciołom i byłym żołnierzom Armii Krajowej poświęcił wiersz We mgle:
"I rzygają do Tamizy,/ I rzygają do Sekwany,/ I rzygają do Hudsonu./ Dorzygali się do żółci,/ Do dziur w mózgach i krwotoku,/
Wyjce w desperackiej chuci,/ Kościotrupy sprzed potopu".
Rok 1950 -
Polska pogrążona w stalinowskim terrorze. "W ustroju socjalistycznym nie ma,
nie będzie miejsca dla ohydnych zbrodni, gwałtów, niesprawiedliwości, krzywdy
i dręczenia słabych przez silnych, ubogich przez bogatych, miłosiernych przez
okrutnych" - przekonuje Tuwim uczniów szkoły podstawowej w Inowłodzu.
Po połączeniu
PPR i PPS w PZPR mówi o polskim ogniwie łańcucha, który coraz mocniej opasuje
ziemię, "a tym samym gardziele wyzyskiwaczy, materialistów i dolarowych
szantażystów". Przed światowym Kongresem Intelektualistów w Obronie
Pokoju apeluje: "Nie wolno nam, ludziom mózgu i serca, trwać w neutralności,
która jest wodą na młyn ludziom pięści i noża".
Gdy do
Warszawy przyjechał Aleksander Surkow, sekretarz
generalny Związku Pisarzy ZSRR, na zebranie spędzono polskich pisarzy. Jak
wspominał Aleksander Wat, nagle "(...) z pierwszego rzędu zrywa się wielki
polski poeta, podbiega do grafomana-czekisty i w
ekstazie klaszcze". Nie ze służalczości. Bo Tuwim "(...) był ekstatykiem
(...) żył tylko chwilami tych uniesień i tylko dzięki tym chwilom".
Władza
potrafiła odwdzięczyć się Tuwimowi. Nie szczędziła mu odznaczeń. Jak zauważa
Bohdan Urbankowski w Czerwonej Mszy, najważniejszymi lekturami
szkolnymi czasów stalinowskich były książki O Wielkim Stalinie oraz Soso. "W dalszej dopiero kolejności
uwzględniane były takie dzieła, jak: Murzynek Bambo
Tuwima, Lenin wśród dzieci Krzemienieckiej czy Kaczka Dziwaczka Brzechwy.
Ta mieszanina wytwarzała w młodych umysłach przeświadczenie, iż Stalin jest
kimś najważniejszym na świecie, ale już Lenin jest jakimś bytem pośrednim
między Murzynkiem Bambo a Kaczką Dziwaczką.
Towim znaczy dobry
"Towim" po hebrajsku znaczy "dobry". Nazwisko to
nosili przodkowie Juliana Tuwima. Poeta urodził się w 1894 r. w rodzinie
zasymilowanych łódzkich Żydów. Matka Adela pochodziła z rodziny znanego
łódzkiego drukarza Leona Krukowskiego. Ojciec Izydor był urzędnikiem bankowym.
Znakiem
rozpoznawczym Tuwima była myszka - znamię na twarzy. W dzieciństwie, jak
wspominała jego siostra, czyniło to z młodego Julka "przedmiot drwin i dokuczań
w szkole".
Ale
nauczyciele wspominali go jako ucznia wesołego. "A to on nienormalnyj:
smiejotsia biez wniesznich priczin" - tak
skarżył się matce na Julka rosyjski dyrektor gimnazjum. Uczeń nie przejawiał
talentu do przedmiotów ścisłych, przez co powtarzał szóstą klasę.
Gdy miał lat
jedenaście, w Łodzi wybuchły rozruchy, zwane potem rewolucją 1905 r. Z
balkonu obserwował to, co działo się na Piotrkowskiej. Zobaczył młodego chłopca
w granatowej bluzie. Wspominał później: "Kula w czoło. Chłopiec rozkrzyżował
się na płocie, zdziwiony, że go zabili - i runął w kałużę własnej krwi".
Sam Tuwim jako
jedenastoletni rewolucjonista nie sprawdził się - na żądanie matki,
obawiającej się, by syn nie złamał sobie kariery, nie wziął udziału w
trwającym w szkołach strajku. Jeden z uczniów spoliczkował go za to.
W gimnazjum
Julek zaczął pisać wiersze. Zadebiutował jako autor zjadliwej satyry,
atakującej kolegę z klasy o nazwisku Kon.
Wpaść na
dzień do Tomaszowa
Po 1905 r. w
Łodzi narastały antysemickie nastroje. Mówiono o rzeziach, które mogą czekać
Żydów. W końcu napadnięto na dom, w którym mieszkali Tuwimowie. Wyjechali do niemieckiego
Wrocławia.
Tuwim w
gimnazjum zachwycał się wierszami Leopolda Staffa. W końcu zdecydował się
wysłać mu swoje wiersze. Staff odpisał na czterech stronach, które zapisał
drobnym maczkiem. Namawiał, by pisać dalej.
W 1912 r.
18-latek Tuwim poznał swą przyszłą żonę Stefanię Marchwiównę.
Gdy "Kurier Warszawski" wydrukował pierwszy jego wiersz, podpisał go inicjałami
"St. M.". Stefania mieszkała w Tomaszowie Mazowieckim. To jej poświęcił
jeden z najpiękniejszych wierszy: "A może byśmy tak, jedyna,/ Wpadli na dzień
do Tomaszowa?".
Cztery lata
później (1916) Tuwim zaczął studiować prawo w Warszawie. Tak chcieli rodzice.
Studia traktował z przymrużeniem
oka. "Poczekam, aż dostanę doktorat honoris causa" - mówił. Ale czas
studiów był dla Tuwima przełomowy z pozanaukowych względów. W piśmie "Pro Arte et Studio" poznał przyszłych przyjaciół ze Skamandra, m. in. Lechonia, Wierzyńskiego i Słonimskiego.
W 1918 r.
Tuwim wydrukował wiersz Wiosna, co zakończyło się gigantyczną awanturą. "Zdegenerowany
p. Tuwim, odsłaniający w najwyuzdańszych wyrazach
ohydę brudów miasta i roztaczający przed nimi woń miejskiej kloaki" -
głosił jeden z prasowych komentarzy.
Ale Mieczysław
Grydzewski, późniejszy redaktor naczelny "Wiadomości
Literackich", po wojnie bardzo surowo oceniający Tuwima, wspominał go zrazu
jako wcielenie dobra: "Był człowiekiem szlachetnym. Szlachetność ta ujawniała
się m. in. w dobroczynności (jałmużna nie omijała żadnego żebraka), w
pomaganiu ludziom, w pomaganiu znajdującym się w ciężkim położeniu
pisarzom".
Tuwim działał
już wówczas z przyjaciółmi w kabarecie Pod Picadorem.
Poeci uchwalili regulamin kabaretu. Wstęp do niego zabroniony był "osobom w
stanie nazbyt trzeźwym". Rozmowa z poetą, z prawem do podania ręki, kosztowała
50 marek, objaśnienie, co autor miał na myśli - 75 marek, a rękopis wiersza
wraz z dedykacją - 500. Za dodanie w dedykacji słowa "kochanemu" żądano
kolejnych 100 marek. Panny zachęcano do składania ofert matrymonialnych. Rzecz
szybko przestała dotyczyć Tuwima. Ślub ze Stefanią Marchwiówną
wziął 30 kwietnia 1919 r.
W sporej
części dzięki skandalowi pierwszy tomik Czyhanie na Boga przyniósł
poecie sławę porównywalną z dzisiejszą popularnością gwiazd rocka.
Wśród
Skamandrytów Tuwim wyróżniał się nietypowymi zainteresowaniami, takimi jak
badania nad demonologią, których owocem była antologia Czary i czarty
polskie. Kolekcjonował
też książki o... szczurach, które fascynowały go swoją inteligencją. W drugiej
połowie lat 30. narodził się Tuwim - genialny autor wierszy dla dzieci. Lokomotywa,
Ptasie radio czy Słoń Trąbalski ukazały się w "Wiadomościach" Grydzewskiego.
Strzelista
fuga uniesienia
Piosenki
Tuwima pisane dla kabaretu Qui pro Quo stały się przebojami II Rzeczpospolitej.
Miłość ci wszystko wybaczy i Pierwszy znak są popularne do
dzisiaj. Utwory te mieli w swoim repertuarze Hanka Ordonówna, Zula Pogorzelska, Mira Zimińska i Adolf Dymsza.
Nie były to
jedyne głośne osiągnięcia satyryczne Skamandrytów. Instytucją były wymyślane
przez nich primaaprilisowe wydania "Kuriera Polskiego" z ogłoszeniami
typu: "BIELIZNĘ DAMSKĄ, starannie wykończoną, mam na sobie" lub "MŁODĄ
INTELIGENTNĄ STENOTYPISTKĘ obejmę zaraz". Byli też twórcami pijackiego
słownika. "Dwie rzeczy mogą
Polskę zgubić: a) pijaństwo, b) prohibicja" - pisał Tuwim. Słynne były
też polityczne szopki Skamandrytów. Jedną z nich Piłsudski kazał wystawić w
Belwederze.
Jak oceniał po
latach emigracyjny krytyk Juliusz Sakowski, Tuwim "(...) z poetów >>Skamandra<< był piłsudczykiem najbardziej bezkrytycznym,
rozfanatyzowanym. A zamach majowy witał >>strzelistą fugą uniesienia<<".
Związki Skamandrytów z Piłsudskim, którym patronował generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski,
powodowały ostre ataki endecji. Tuwim był dla endeckich publicystów wdzięcznym
obiektem krytyki z racji na żydowskie pochodzenie.
Sytuacja
Tuwima była nietypowa, bo nie lubili go też żydowscy nacjonaliści. Gdy podczas
jednego z wieczorów Picadora ogłosił wiersz Giełdziarze,
interweniować musiała policja. Broniła poety przed napaścią... oburzonych
Żydów.
Te same
wiersze wywoływały ataki polskich nacjonalistów. "Dla antysemitów jestem
Żydem, a moja poezja żydowska. Dla Żydów-nacjonalistów jestem renegatem"
- pisał.
Po wojnie
ataki endeków na Tuwima często przypominano. Miały być dowodem na faszystowski
charakter przedwojennej Polski. Jarosław Iwaszkiewicz dowodził, że Tuwim
prześladowany był przez endeckich faszystów "pokroju" Adolfa Nowaczyńskiego.
Polemizując z
Iwaszkiewiczem, rzecz we właściwych proporcjach ustawiał Grydzewski,
także mający żydowskie korzenie: "Na przekór rzekomemu antysemityzmowi,
którego ofiarą miał padać Tuwim, był on razem z Boyem największym nazwiskiem
literackim przedwojennej Polski, popularnym we wszystkich sferach, endeków i
księży nie wyłączając".
Podobnie
widział ten problem Juliusz Sakowski: "Żydowskie pochodzenie poety nie
przeszkadzało w dowodach uznania składanych mu przez pisarzy należących do
skrajnej prawicy. Pisali o nim z entuzjazmem Grzymała-Siedlecki i Nowaczyński, obaj na pewno nie filosemici". A Grydzewski przytaczał przedwojenny dwuwiersz Tuwima o Nowaczyńskim: "Chociaż w gazetach Adolf Żydem się brzydzi,
bardzo cierpi biedaczek, kiedy Żydów nie widzi".
Indus
kontra trializacja
Liberał Tuwim
nie szczędził złośliwości władzy walczącej z komunistycznym zagrożeniem.
Jednak stosunek poety do komunizmu najlepiej oddawał wiersz, w którym
wspominał rozmowę z Władysławem Broniewskim. "Ostro urżnęliśmy się czystą
Władek i ja. Władek jest twardym komunistą, gdy w czubie ma". "Może nie
księżyc? Może rybak z gwiaździstych stron? A Władzio mi o kolektywach! A
won!", "Że industrializacja? Racja. Pożytek z niej. Indus - rozumiem. Trializacja - już mniej".
Sakowski
dodawał, że "(...) ważne sprawy tego świata, polityczne i społeczne, nudziły
go śmiertelnie: pacyfizm czy militaryzm, socjalizm czy faszyzm. Rewolucja to
była amazonka czerwona (...) bo mu tak się układało w wierszu i tak mu brzmiało
barwnie i śpiewnie".
Gdy z Moskwy
zaczęły dochodzić wieści o stalinowskim terrorze, Tuwim atakował fałsze
sowieckiej propagandy - np. gdy świętowano rocznicę
urodzin Puszkina: "Łączenie nazwiska Puszkina z tym, co obecnie w Rosji się
dzieje, to uzurpacja". Piętnował stalinowski terror, przez który "Bite po
pysk ofiary/ Na dodatek biją się w piersi".
Przyślij więcej
kwiatów
"Uciekł. Słusznie, bo by go Niemcy rozwalili jak jego matkę, której nie zabrał" -
napisała w swym dzienniku Maria Dąbrowska o wyjeździe Tuwima we wrześniu 1939 r.
Rumunia, Francja, Portugalia, Brazylia, Stany Zjednoczone - to droga, jaką
przebył Tuwim w czasie II wojny światowej. W Brazylii zaczął pisać ostatnie
ważne dzieło swojego życia - Kwiaty polskie. Miały być dziełem kojącym
tęsknotę za krajem, ale stawały się publicystyką oskarżającą winnych klęski
Polski.
"Send more flowers"
(wyślij więcej kwiatów) - depeszował z Londynu Grydzewski,
który drukował fragmenty utworu w "Wiadomościach". Tego samego dnia
redakcję odwiedził brytyjski policjant, który wszczął śledztwo sprawdzające,
czy telegram nie był zakamuflowaną szpiegowską wiadomością.
Ale różnice
pomiędzy poglądami przyjaciół narastały. Tuwim wycofał z "Wiadomości"
następne odcinki Kwiatów, sprzeciwiając się antysowieckiej linii
pisma. Kolejne fragmenty miały się ukazać już w PRL - w "Przekroju",
"Życiu" i "Kuźnicy". "Wszystko między mną i Tuwimem zerwane na
zawsze oprócz poezji. W niej będzie jego ułaskawienie" - zapisał w Dzienniku
Lechoń.
Tuwim mocno
przeżył Holocaust. Napisał manifest My, Żydzi polscy, w którym jak
nigdy dotąd podkreślił swoje żydowskie korzenie.
Wyobrażenie
Tuwima o sytuacji w Polsce oddawał list, który wysłał w lipcu 1945 r. do
przyjaciela, pisarza Józefa Wittlina, namawiając go
do wspólnego powrotu: "Możesz być w Polsce tym, czym jesteś, nikt ci w
>>światopogląd<< nie będzie zaglądał. Oczywiście, jeżeli zaczniesz działać
przeciw rządowi, jego zarządzeniom politycznym itd. albo jeśli spikniesz się z
faszystowskimi sk... synami, którzy ciągle jeszcze
prowadzą tzw. krecią robotę - pójdziesz do więzienia. Ale przecież Ty nie
jesteś polityk, ale Józio Wittlin, pisarz. (...) I
nie myśl, że Cię ktoś będzie zmuszał do pisania tych, a nie innych utworów. To
tylko zrozpaczeni durnie i bankruci rozsiewają takie plotki".
Szczur w
miejsce myszki
Z Nowego Jorku
popłynął do Londynu, a stamtąd do Warszawy. Jeszcze był na statku, a już
Krajowa Rada Narodowa odznaczyła go Orderem Odrodzenia Polski. 7 czerwca 1946
r. statek "Śląsk" przybił do redy w Gdyni. Schodząc na ląd, Tuwim rozpłakał
się.
"W 1946 r. gdy
wracał do Polski mógł jeszcze mieć złudzenia. Jednak z upływem lat coraz
bardziej oczywiste się stawało, że Związek Radziecki Stalina nie jest Rosją
Puszkina i Gogola, a język Eugeniusza Oniegina nijak ma się do bełkotu
sekretarzy" - pisze Mariusz Urbanek, autor biograficznej książki o poecie.
System
legitymizował obecnością na akademiach i kongresach. Czcił 70. rocznicę urodzin
Stalina i 60. Bieruta. Wystąpienie Tuwima na Kongresie Satyryków w roku 1948
Marian Hemar skomentował zjadliwą satyrą: "Dalej
Tuwim. Niestety zmienił się mistrz pióra./ Bo kiedyś miał na twarzy myszkę.
Dziś ma szczura".
"Znakomity
znawca prawa konstytucyjnego Julian Tuwim" - ironizowały londyńskie
"Wiadomości" na wieść, że Tuwim poparł konstytucję PRL. Grydzewski odnotowywał wszystkie zmiany w drukowanych w PRL
w opasłych tomach wierszach Tuwima. "Usiłuje zatrzeć wszelkie ślady swojej
dawniejszej orientacji politycznej. Usuwa z wezwania Poeto czterowiersz,
w którym występuje wymienione raczej przyjaźnie nazwisko czarnego
reakcjonisty. Usuwa z Protestu szyderstwa z antysanacyjnej opozycji
narodowej".
Ale postawa
Tuwima w PRL miała też jaśniejszy punkt. Tadeusz Januszewski opisał w "Gazecie
Wyborczej", jak poeta uratował od śmierci sześciu żołnierzy NSZ. "22
sierpnia 1946 r., dwa i pół miesiąca po powrocie Juliana Tuwima z USA do kraju,
złożono mu niezwykłą wizytę. Przyszła nieznajoma kobieta, której mąż, oficer
Narodowych Sił Zbrojnych, wraz z pięcioma innymi osobami został skazany na
śmierć". Wstawiennictwo Tuwima odniosło skutek. Bierut karę zamienił na
dziesięć lat więzienia.
Kolaboracja
dobrego człowieka
Nie sposób
oprzeć się wrażeniu, że kolaboracja Tuwima budziła w jego dawnych przyjaciołach
większe emocje, niż to miało miejsce w przypadku innych. Na tamtych patrzyli z
pogardą, ale zdrada dobrego i kochanego przez wszystkich człowieka budziła
rozpacz i wściekłość. Na Tuwima i na Pana Boga, za to, że nie dał mu więcej
rozumu. "Pan Bóg stworzył nas lewą ręką" - pisał Wierzyński.
Po śmierci
Tuwima od napisania epitafium uchylił się nie tylko Wierzyński. Hemar napisał, że poeta "Sławił swoimi strofami Stalina, w
plugawym pendant do swoich dawnych wierszy o Piłsudskim". A Grydzewski spierał się z tymi, którzy rozpaczali nad nagłą
utratą przyjaciela. "Ja tego przyjaciela utraciłem osiem lat wcześniej" -
mówił ze łzami w oczach.
Poza wszystkim
Tuwim umarł w nieodpowiednim momencie. Tuż po śmierci Stalina. Nad jego
grobem przemawiał premier Cyrankiewicz, a ciało wystawiono w sali Towarzystwa
Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Mariusz Urbanek: "Umarł w najgorszym okresie i na
długo zapamiętany został właśnie z tego okresu".
Lechoń
pożegnał byłego przyjaciela słowami: "Widzę włosy Twe siwe i twarz Twoją
ostrą,/ I rękę, co jak wiosło odbija od jawy./ Snujesz oto się nocą,
nieszczęsny Cagliostro,/ Pustymi ulicami nie Twojej Warszawy".
Trudno oprzeć
się wrażeniu, że niezwyczajna złość zrównoważonego na co dzień Wierzyńskiego i
niezwyczajna melancholia porywczego Lechonia były odmiennymi sposobami uzewnętrznienia
tego samego uczucia.