Na początku 1930 roku niewysoki, drobny, skromnie ubrany człowiek zjawił się w misji radzieckiej w Paryżu i poprosił o spotkanie z attache wojskowym. Lokalnemu rezydentowi OGPU przedstawił się jako "Charlie"; powiedział, że pracuje w drukarni brytyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, i wyjaśnił, że jego praca polega na deszyfrowaniu telegramów nadchodzących z zagranicy i przygotowywaniu ich do rozesłania do innych ministerstw i członków gabinetu. Zaproponował wykonanie dodatkowej odbitki każdego telegramu i dostarczenie jej Sowietom. Za godziwe wynagrodzenie gotów był także dostarczyć odbitki kodów i szyfrów Ministerstwa Spraw Zagranicznych, również drukowanych przez jego wydział. OGPU, podejrzewające, że działa wszędzie jakiś agent provocateur, zachowało ostrożność. "Charlie" nie chciał podać ani nazwiska, ani adresu, ostrzegając, że przy pierwszej próbie ustalenia jego prawdziwej tożsamości natychmiast zerwie kontakt. Zapytany, dlaczego zdecydował się złożyć propozycję akurat Związkowi Radzieckiemu, wyjaśnił, że Brytyjczycy mają wtyczki w większości innych ambasad, uznał więc, że najbezpieczniej będzie pertraktować z Sowietami. OGPU, usatysfakcjonowane tym wyjaśnieniem, ustaliło, że otrzymywane od niego materiały powędrują do Moskwy za pośrednictwem Borisa Bazarowa, nielegalnego rezydenta w Berlinie o kryptonimie KIN. Cały ten epizod KIN opisał następnie swemu asystentowi w Berlinie, Dmitrowi Bystrolotowowi, kryptonim ANDRIEJ:
Początkowo byliśmy zadowoleni, dopóki wierzyliśmy w jego twierdzenie, że jest drukarzem. Jednakże, kiedy opóźniał dostarczenie szyfrów i nie przekazał najważniejszych telegramów, dając jedynie materiały pozbawione politycznego znaczenia, powstał problem jego prawdziwej tożsamości i zaczęliśmy go naciskać w sprawie jakości danych. Niepokoiło nas także to, że to on wybierał zawsze miejsce i czas spotkania. Nie ulegało wątpliwości, że musimy go wziąć w garść. Tobie, ANDRIEJ, Centrala wyznaczyła to zadanie, a ja będę kierował operacją na miejscu.
Bystrolotow działał w Berlinie jako Czech Josef Sverma, ale miał także paszport grecki na nazwisko Alexander Gallas i dokument brytyjski stwierdzający, że jest angielskim szlachcicem, lordem Robertem Grenville. Według oficjalnej biografii, napisanej w marcu 1936 roku wraz z podaniem o przyjęcie do partii, urodził się w krymskiej wiosce Akchora 17 stycznia 1901 roku jako nieślubny syn miejscowego nauczyciela. "Nie znam mojego ojca - pisał Bystrolotow - ale kiedy miałem jakieś dwanaście lat, koledzy w szkole robili aluzje na temat ojca, więc zapytałem o niego matkę. Rozmowa skończyła się zażenowaniem i łzami, a zrobiła na mnie takie wrażenie, że nigdy już nie poruszałem tego tematu". Najwyraźniej ten incydent mocno podziałał na chłopca, ponieważ powiedział później: "przez całe życie poszukiwałem ojca". Jeszcze później uważał, że jest nieślubnym potomkiem rodziny hrabiego Tołstoja, co może wyjaśniałoby jego niezaprzeczalne talenty literackie i artystyczne, nie mówiąc już o umiejętności wcielania się w arystokratę, która miała się przydać, kiedy działał jako nielegał.
Matka Bystrolotowa była córką wiejskiego popa i wbrew życzeniu ojca została wykształcona w Moskwie, gdzie nabrała bardzo liberalnych poglądów. Na światopogląd samego Bystrolotowa nie wpłynęła ideologia burżuazyjna. poczucie przyzwoitości czy religia, przyjął rewolucję "bez żadnych sentymentów czy sprzeciwów. Nie interesowała mnie polityka, tylko morze. Wstąpiłem do szkoły morskiej w Anapie, więc w lecie żeglowałem, a w zimie się uczyłem".
Skończył szkołę w 1919 roku i zamustrował się na "Rion", remontowany wówczas w Noworosyjsku. Szalała akurat wojna domowa, a Krym znajdował się pod kontrolą generała Denikina. Zamiast służyć u białych, Bystrolotow zdecydował się uciec za granicę, ukradł kompas z "Riona" i sprzedał za turecką walutę. Po raz pierwszy próbował się przemycić na statku płynącym do Konstantynopola, ale został odkryty; uciekł jednak i podpłynął do "Constantina", gdzie ukrywał się w luku węglowym przez całą drogę do Turcji. Kiedy już bezpiecznie znalazł się w Konstantynopolu, przez krótki czas służył na statku "Nikołaj", który został udostępniony siłom wyzwoleńczym Kemala Atatürka aż do listopada 1920 roku, kiedy to statek przekazano Sowietom w Eupatorii. Przez następnych sześć miesięcy Bystrolotow pracował w sekcji łączności Floty Czarnomorskiej, a po zakończeniu wojny wstąpił do floty handlowej. Gnębiony brakiem pieniędzy, niedożywiony i schorowany Bystrolotow towarzyszył jednemu ze swych przyjaciół w drodze do Konstantynopola, gdzie znalazł pracę jako palacz i od czasu do czasu mieszkał w domu publicznym prowadzonym przez Rosę Keizer z Odessy. Później wstąpił do amerykańskiego college’u dla młodzieży chrześcijańskiej. Był świadkiem ludobójstwa w tureckiej Armenii, co przyprawiło go o załamanie nerwowe. Przychodził do zdrowia w wiejskiej rezydencji tureckiego generała, pielęgnowany przez wielkie księżne: Dołgorukową, Trubecką i Czawczawadze.
Pod koniec 1922 roku Bystrolotow wyzdrowiał. Czerwony Krzyż wysłał go do Czechosłowacji, gdzie założono szkoły dla białych emigrantów. Jednak koledzy dowiedzieli się, że służył w czerwonej flocie i dręczyli go tak bardzo, że rozważał samobójstwo. W końcu postanowił wracać do domu, mimo wiadomości o głodzie. Zgłosił się na apel radzieckiego konsulatu, skąd wysłano go do Leningradu na służbę we Flocie Bałtyckiej. Znalazł się jednak w obozie dla jeńców wojennych w Wielkich Łukach, otrzymał co prawda rozkaz zgłoszenia się w Noworosyjsku, ale tam też nie znalazł przydziału. W drodze z Sewastopola do Batumi spotkał dwóch komunistów, którzy opowiadali, jak rewolucja powinna odbudować kraj. Zachęcony do wspierania sprawy przez niszczenie jej wrogów, podjął długą i niebezpieczną podróż przez Bułgarię, Serbię i Węgry do Pragi, gdzie - jak mu powiedziano - koncentrowała się walka podziemna. Po przyjeździe zgłosił się do radzieckiego konsulatu i zaproponował swoje usługi, jednak zdumiony konsul oświadczył, że jeśli nie jest szpiegiem, to jest szaleńcem, i zagroził wezwaniem policji. Ale społeczność emigrantów przyjęła go życzliwie, proponując, by napisał raport o głodzie, z którym się zetknął, i o okrucieństwach CzeKa. Pragnąc zaskarbić sobie zaufanie, wyraził zgodę. Kiedy wygłaszał pełne emocji przemówienie, sala była nabita. Opowiedziawszy o głodzie, Bystrolotow wezwał obecnych, by wracali do domu i pomogli odbudować kraj. Tak prowokacyjna sugestia doprowadziła do rękoczynów.
Bystrolotow mieszkał w schronisku dla uchodźców, znalazł dorywczą pracę na cmentarzu jako grabarz i zaczął studiować medycynę na uniwersytecie. Stał się główną postacią związków studenckich i zwrócił na siebie uwagę OGPU; uczestniczył następnie w licznych intrygach, zmierzających do rozbicia miejscowych organizacji emigracyjnych. W 1924 roku ta nielegalna działalność doprowadziła do dwukrotnego aresztowania; zdawało się, że czeska policja jest zdecydowana wydalić go z kraju, ale rezydent OGPU Dnieprow załatwił mu pracę w radzieckiej misji handlowej i zarekomendował jako kandydata na pracownika kadrowego. Bystrolotow został więc w kwietniu 1925 roku wysłany do Moskwy, rzekomo w roli delegata na I Kongres Studentów Proletariackich. Tam przeprowadzili z nim rozmowy Gorb i przyszły następca Trilissera, Artur Artuzow. Najwyraźniej Bystrolotow wyszedł z tych spotkań obronną ręką i po powrocie do Pragi wyznaczono mu pracę wywiadowczą w obiektach przemysłowych, jak zakłady Skody. Miał do pomocy dwóch członków rezydentury, Wilnera i Gurskiego. Tymczasem kontynuował studia uniwersyteckie, ale przeniósł się z medycyny na prawo. W 1928 roku przedstawił rozprawę o znaczeniu Marksa, Lenina i Engelsa i otrzymał doktorat z prawa. Po ukończeniu studiów awansował na szefa sekcji informacyjnej misji handlowej i dokonał pierwszego werbunku - zwerbował Anglika, jak się wydaje syna dyplomaty wyższej rangi, który był zatrudniony jako nauczyciel urzędników Ministerstwa Spraw Zagranicznych wyjeżdżających na placówkę do Związku Radzieckiego. Kandydat na agenta pracował w szkole języków obcych prowadzonej przez generała Inostrancewa, w swoim mieszkaniu, które Bystrolotow poddał obserwacji, by zidentyfikować wszystkich przychodzących. Wśród nich znalazł się porucznik Królewskiej Marynarki wraz z żoną, wyznaczony na placówkę do Moskwy.
Bystrolotowa przeniesiono później do wywiadu politycznego, nad którym pieczę sprawował rezydent Golst, kryptonim SIEMION. Postawiono mu zadanie zdobycia kodów dyplomatycznych jednego z krajów zachodnioeuropejskich. Miał tego dokonać za pośrednictwem ładnej, niezamężnej kobiety z dobrej rodziny, o kryptonimie LAROSH, która odmówiła SIEMIONOWI i Gurskiemu, kiedy próbowali ją zwerbować. Bystrolotow był co prawda żonaty z piękną Czeszką o imieniu Maria, ale obowiązki stawiał na pierwszym miejscu, posłuchał więc rozkazu, który zlecał mu uwiedzenie dziewczyny i zdobycie tajnych dokumentów. Dokonał tego, co nie udało się Golstowi i Gurskiemu mimo "łez i zaklęć", Centrala kazała mu jednak "uśpić" LAROSH, bo prawdopodobnie jakiś zdrajca w Moskwie obawiał się zdemaskowania. Taką przynajmniej interpretację podawał Golst, zaskoczony tą decyzją. Polecił Bystrolotowowi zerwanie stosunków z nieszczęsną kobietą pod pretekstem nagłego odwołania z Pragi. Później Bystrolotow spotkał LAROSH w Dreźnie, kiedy Centrala poleciła mu ją "obudzić". Kobieta nie ukrywała, że nigdy nie uwierzyła w jego wymówki.
Inny żenujący epizod wydarzył się w końcu 1929 roku, gdy Bystrolotow umówił się na spotkanie z agentem, inżynierem w zakładach Skody. Spotkanie ustalono listownie, a niedoświadczony pracownik ambasady po prostu wysłał list pocztą. Mimo polecenia, by wrzucić list do skrzynki w innej dzielnicy miasta, urzędnik postawił na nim pieczęć ambasady, co rozsierdziło agenta. Zjawił się w hotelu Steinera na spotkanie z Bystrolotowem, trzymając kopertę z wielką czerwoną gwiazdą i nadrukowanym sloganem: "Pijcie rosyjską herbatę".
Ostatnią kroplą było werbowanie na polecenie Golsta sekretarza Związku Przemysłowców Czeskich, potencjalnie użytecznego źródła informacji ekonomicznej. Rezydentura sądziła, że człowiek ten tonie w długach. Zaproszono go do odwiedzenia misji handlowej, gdzie Bystrolotow w sposób niezbyt wyszukany zaproponował mu plik banknotów w zamian za informacje. Obrażony mężczyzna napluł mu w twarz i wybiegł z budynku, całkowicie kompromitując Bystrolotowa. Golst uznał, że Bystrolotow staje się zagrożeniem i zaproponował mu studia w Akademii Handlu Zagranicznego w Moskwie. Jako alternatywę zaproponował mu rolę nielegała w Niemczech, sam bowiem został mianowany rezydentem w Berlinie. Wkrótce potem Golst otrzymał dyrektywę z 2 kwietnia 1930 roku i pojechał do Moskwy po instrukcje, podczas gdy Bystrolotow zniknął, zostawiając żonę Marię w Pradze. Pojawił się następnie w Niemczech jako nielegał o kryptonimie ANDRIEJ (później HANS).
Pierwsze zadanie Bystrolotowa jako nielegała polegało na zdobyciu nowej tożsamości. W tym celu udał się do Henry’ego Haverta, Żyda z Odessy, który działał jako grecki konsul w Gdańsku, a według Golsta był również oszustem i przemytnikiem narkotyków. Po otrzymaniu łapówki Havert wystawił paszport na nazwisko Alexander S. Gallas, dzięki czemu Bystrolotow zaprezentował się jako grecki biznesmen, urodzony w Salonikach, ale wychowany gdzie indziej. W połowie 1930 roku Boris Bazarow (KIN) wprowadził Bystrolotowa w tajniki sprawy ARNO, czyli Anglika, który mówił o sobie "Charlie". Zaproponował, że sam zagra rolę bezwzględnego czekisty, a Bystrolotow uda arystokratę, który wpadł w szpony Sowietów. Wyposażony w czeski paszport na nazwisko Lajos Perelly, Bystrolotow pojechał do Budapesztu jako rzekomo ubogi węgierski hrabia, a nabrawszy zamiłowania do nocnych klubów i wyścigów konnych, osiedlił się w Paryżu, gdzie KIN poznał go z ARNO. Po tym pierwszym spotkaniu dwójka pomocników Bystrolotowa o kryptonimach PEEP i ERIKA próbowała śledzić Anglika wracającego do domu, ale wymknął się im ze zręcznością, którą uznano za profesjonalną. Bystrolotow próbował także upić ARNO, Anglik jednak odpierał wszelkie wybiegi Sowietów, by ustalić jego prawdziwą tożsamość. W końcu grupa śledcza KINA dotarła za ARNO do hotelu "Napoleon" i odkryła, że jest tam zameldowany jako Eric H. Oldwell. Bystrolotow pojechał co prawda do Londynu, na próżno usiłując odszukać Oldwella, ale w końcu zdecydował się na konfrontację w pokoju hotelowym, dowiedział się wówczas, że prawdziwe nazwisko Anglika brzmi kapitan Ernest Holloway Oldham. Wkrótce tożsamość ta zyskała potwierdzenie, ponieważ widziano go w hotelu "Beau Rivage" w Genewie w składzie brytyjskiej delegacji na konferencję Ligi Narodów. Kolejne poszukiwania wykazały, że Oldham mieszka przy Pembroke Gardens w dzielnicy Kensington. Bystrolotow złożył mu niespodziewaną wizytę w domu, przedstawił się żonie Oldhama jako pracownik banku z Drezna. Zaprosił ją na lunch do "Ritza", gdzie po kilku kieliszkach Lucy Oldham, opatrzona w kartotekach Centrali kryptonimem MADAM, wyznała, że mąż jest alkoholikiem, który popadł w niełaskę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Został zamknięty w Rendlesham Castle koło Ipswich na leczenie, więc następnego dnia Bystrolotow pojechał do Suffolk w poszukiwaniu Oldhama i do końca miesiąca dotrzymywał mu towarzystwa. To bardzo scementowało ich związki, jak wynika z raportu Bystrolotowa spisanego dla archiwum (KGB) w grudniu 1968 roku. Potwierdza to także informacja nielegalnej rezydentury z 9 października 1931 roku:
Poprawa stosunków z ARNO nie ulega wątpliwości. Żona ARNO dość uporczywie nalegała, żeby HANS zatrzymał się u nich. ARNO proponował to samo. Żona ARNO powiedziała, że jeśli HANS do nich przyjdzie, pozna go z wieloma kolegami ARNO, którego znają wszyscy szefowie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Rezydentura uznała to za bardzo atrakcyjną propozycję, tym bardziej, że status Oldhama w ministerstwie wydawał się co najmniej zagadkowy. Sam Oldham utrzymywał, że jest jedynie pośrednikiem, postanowił zarobić coś na boku, pomagając wyższemu urzędnikowi, któremu oddaje większość pieniędzy otrzymywanych od HANSA i KINA. Dopiero po samobójstwie Oldhama w 1933 roku Sowieci dowiedzieli się, że był on specjalistą od szyfrów i szefem departamentu zajmującego się obiegiem depesz dyplomatycznych. Według raportu Bystrolotowa z 1968 roku powierzono mu edukację syna Oldhama, którego umieścił pod opieką niemieckiej rodziny zamieszkałej w willi nad Renem w okolicach Bonn. Stwarzało to pretekst do zagranicznych podróży Oldhama i pozwalało mu na dość częste doręczanie HANSOWI paczek z dokumentami. Nie wszystkie spotkania odbywały się w Niemczech, niektóre wyznaczano w Madrycie, Ostendzie i w szwajcarskim uzdrowisku. Pewnego razu, kiedy HANS kopiował w ciągu jednej nocy w Paryżu księgę szyfrów, przypadkiem skaleczył się w palec szkłem, którego używał do przyciskania stron. Krew poplamiła stronice, ale Oldham wcale się tym nie przejął, najwyraźniej przepisy bezpieczeństwa w Ministerstwie Spraw Zagranicznych były tak liberalne, że nikt tego nie zauważył. Stosunki Oldhama z Bystrolotowem opisał Boris Bazarow w notatce z 18 kwietnia 1932 roku:
ARNO widzi w nim arystokratę, węgierskiego szlachcica - co robi na nim wielkie wrażenie (wydaje się, że naprawdę uwierzył w całą legendę) - który w jakiś sposób stał się bolszewikiem, ale ponieważ nie jest Rosjaninem, znacznie łatwiej go zaakceptować. Nie jest jasne, jak on sobie to wszystko przedstawia. Najpewniej myśli, że albo HANS był naszym jeńcem wojennym, albo zagubił się gdzieś w Europie. HANS nie nalegał tylko go prosił, tłumacząc się naciskami z mojej strony, tak jakby brak sukcesów w pracy oznaczał dla niego przeniesienie do innej, nieeuropejskiej sekcji.
W końcu Lucy Oldham zakochała się w przystojnym węgierskim arystokracie, a HANS otrzymał instrukcje, by nie zawieść jej oczekiwań w nadziei, że dama w dalszym ciągu okaże się chętna do współpracy. I rzeczywiście tak się stało, a organizacja oparta na materiałach ARNO powiększyła się, objęła Stanisława Glińskiego, legalnego rezydenta w Paryżu o kryptonimie PIOTR, i dwie bazy techniczne, jedną w Paryżu, prowadzoną przez agenta o kryptonimie CHEMIST (CHEMIK), opracowującą dokumenty, i drugą, prowadzoną przez żonę Bystrolotowa Marię w sanatorium przeciwgruźliczym w Davos, skąd nadzorowała ona paszporty i finanse siatki. Zaangażowany w to był także nielegalny rezydent w Paryżu Theodor Mally, kryptonim MANN. HANS natomiast nigdy nie poznał prawdziwej tożsamości PEEPA i ERIKI, którzy działali czasami jako posłańcy lub fotograficy.
Bystrolotowowi nie udało się wprawdzie przekonać ARNO, by poznał go z innymi źródłami w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, jednak w 1968 roku utrzymywał, że dostał od niego paszport na nazwisko Roberta Grenville’a, rzekomo syna lorda Grenville’a, który wyemigrował do Kanady.
Mniejsza o nazwisko czy tytuł, Bazarow donosił Centrali 27 lipca 1932 roku, że "Charlie przyniósł dla HANSA książkę [paszport]. Książka nie została wydana przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, jak zwykle, tylko przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Jest to książka brytyjska, nie kanadyjska, jak pierwotnie zamierzano, taka jaką ma Charlie".
Bystrolotow utrzymuje, że tym właśnie dokumentem posługiwał się, przewożąc przez granicę niebezpieczne materiały, nie używał go jednak długo z obawy, że będzie się musiał zarejestrować w lokalnym konsulacie brytyjskim, gdzie jego silny akcent niechybnie wzbudziłby podejrzenia. Nie wiadomo dokładnie, co tak niebezpiecznego przewoził, choć liczba depesz Ministerstwa Spraw Zagranicznych zachowana w radzieckich archiwach świadczy o dużych możliwościach Oldhama. Na przykład w depeszy z 28 czerwca 1932 roku ambasador brytyjski w Berlinie, sir Horace Rumbold, opisuje swoje poufne rozmowy z niemieckim kanclerzem Franzem von Papenem na temat zbliżającej się konferencji Ligi Narodów w Lozannie i sposobu podejścia do Francuzów. W archiwach znajdują się też szczegóły dyskusji na posiedzeniach prezydium rządu brytyjskiego, tajne rozmowy z generałem Schleichenem i informacje zebrane od belgijskiego attache wojskowego w Berlinie.
Centrala tak wysoko ceniła pracę Bystrolotowa, że w listopadzie 1932 roku nagrodzono go bardzo prestiżowym pistoletem z inskrypcją: "Za nieugiętą walkę z kontrrewolucją od Prezydium OGPU. Zastępca przewodniczącego OGPU Balicki".
Pierwsze oznaki, że z ARNO nie wszystko jest w porządku, dały się zauważyć podczas jego spotkania z Bystrolotowem w lipcu 1932 roku, kiedy przekazał mu brytyjski paszport. Bazarow raportował wówczas:
HANS wrócił właśnie ze swojej podróży; tym razem partner kazał mu czekać aż dziesięć dni. Nie przywiózł niczego interesującego. Myślę, że można to wyjaśnić jego beztroskim podejściem do pracy. Ciągle nas przekonuje, że jego wspólnik był tak zajęty przygotowaniami do konferencji w Lozannie, że nie miał czasu zainteresować się innymi sprawami, które dla nas są ważnej.
1. W połowie października, to znaczy na tydzień przed przyjazdem do Berlina, ARNO został zwolniony z pracy. Jak bardzo szefowie byli do niego uprzedzeni, może świadczyć fakt, że nie przyznano mu nawet częściowej emerytury. Powód jest taki, że przez ostatnie dwa lata pił i pracował niedbale. W ostatnich sześciu miesiącach w ogóle przestał pracować i nie pojawiał się w biurze. Zabrał do domu oficjalne dokumenty i zgubił, nie odpowiadał na pilne wezwania. Koledzy próbowali z nim rozmawiać, ale bez skutku, więc wszyscy dali za wygraną, z wyjątkiem jego dawnego asystenta Kempa, który dalej go odwiedza.
2. Sytuacja finansowa ARNO jest zła. Ma trochę pieniędzy w banku, ale niewiele. MADAM zamierza go zostawić, sprzedać dom i samochód i wziąć swoją część. Chce się osiedlić w jakimś francuskim uzdrowisku, gdzie przebywa wielu Anglików i pracować jako gospodyni lub dama do towarzystwa. Jeśli jej się nie uda, zostanie prostytutką. Prosiła, żebym nie zostawiał jej bez pomocy.
3. Fizyczna kondycja ARNO jest marna. Odpocznie po podróży berlińskiej, odzyska trochę dawnej pogody i zdolności do pracy, ale siły wkrótce go opuszczą, za kilka miesięcy może stać się kompletnym inwalidą.
4. Arno oświadczył, że będzie w przyszłości podtrzymywał kontakt i umówiliśmy się na spotkanie w Niemczech w przyszłym tygodniu. Nasze stosunki nie popsuły się z powodu jego nienormalnego stanu. Zupełna apatia, obfite wymioty i niezdolność do mówienia czy poruszania się uniemożliwiły jakiekolwiek rozmowy.
Bystrolotow godził się z chorobą i niezdolnością Oldhama do pracy, oferował mu dożywotnią emeryturę w zamian za skontaktowanie z jego głównym informatorem. Równocześnie wyraził zaniepokojenie wyrzuceniem Oldhama z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Jak z oburzeniem zauważyła Lucy, mąż został wyrzucony po dwudziestu pięciu latach pracy i nawet nie dano mu emerytury, jednak Bystrolotow przypuszczał, że utrata emerytury wiązała się z pijaństwem i nieostrożnością Oldhama. Wspominając opowiadanie ARNO o tym, jak wyrzucono z pracy dwóch innych urzędników podejrzanych o zdradę, pracujących w Oslo i w Pekinie, mimo że śledztwo nie przyniosło żadnych dowodów, doszedł do wniosku, że pewnie ARNO również objęły podejrzenia. Po rozmowie z Lucy Bystrolotow przyznał jednak, że Oldham może być w rzeczywistości znacznie bystrzejszy, niż mu się wydawało. Okazało się na przykład, że świadomie wprowadził w błąd Bystrolotowa i Bazarowa, przyznał bowiem pod presją, że jego głównym źródłem jest pewien kapitan, którego nazwiska nie chciał ujawnić, emerytowany pracownik Ministerstwa Spraw Zagranicznych, pragnący dorobić sprzedażą tajnych dokumentów. Kiedy jednak Bystrolotow sprawdził tę informację u pani Oldham, oświadczyła ona, że nic nie wie o istnieniu osoby odpowiadającej takiemu opisowi. Zapewniła też, że mąż nigdy nie wyjeżdżał za granicę z ramienia Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Według niej, Oldham nie jeździł ostatnio ani do Genewy, ani do Paryża, jak utrzymywał, czyli "nie można wierzyć w żadne jego słowa" - stwierdził Bystrolotow.
Bystrolotowa szczególnie niepokoiła możliwość, że Oldham po pijanemu wszystko wygada i skompromituje całą operację; okoliczności jego dymisji świadczyły o tym, że już ciążą na nim pewne podejrzenia. Rozsądne byłoby całkowite zerwanie kontaktu, jednak Bystrolotow pragnął zidentyfikować główne źródło. Kiedy przyjechał do Londynu na Boże Narodzenie 1932 roku, zobaczył, że jego agent pogrąża się w alkoholizmie.
22, 23 i 24 grudnia ARNO pił coraz więcej, nasze błagania i wymówki nie odnosiły żadnego skutku, jedynie go irytowały. W końcu postanowiłem zadecydować za niego i zażądałem, żeby pojechał na wieś na leczenie. Wieczorem 25 przyszedłem do niego do domu; rozczochrany i niechlujny ARNO spał w fotelu, alkoholik w stanie kompletnego rozkładu. Próbowałem go obudzić, ale nawet nie otworzył oczu, sięgnął jedynie po butelkę i napił się, przekonany, że stoi obok mego żona. "Wynoś się, suko - powiedział i znowu zasnął. Przekonałem MADAM, żeby mu już nie dawała brandy, i nalegałem, by wezwała lekarza, kiedy ARNO się obudzi. W nocy, po obudzeniu, próbował ją udusić, kiedy nic chciała mu dać alkoholu, uratował ją lekarz, który podał mu jakieś lekarstwo i załatwił przewóz nieprzytomnego ARNO na wieś. ARNO wyglądał strasznie, MADAM była załamana i chciała ze sobą skończyć. Przez trzy dni przekonywałem ją, żeby nie popełniała samobójstwa; leżała w łóżku odurzona środkami uspokajającymi, na szyi miała wyraźne ślady palców ARNO.
Po leczeniu w sanatorium Oldham trochę przyszedł do siebie, ale w dalszym ciągu popijał i bił żonę. W maju 1933 roku pojechał do Paryża i wręczył Bystrolotowowi kolejną partię dokumentów Ministerstwa Spraw Zagranicznych, twierdząc, że nie ma pojęcia, co się znajduje w zalakowanym pakiecie, podkreślał jednak, że w pełni opłacił swoje źródło. Wyjaśnił, że zaproponował swojemu informatorowi odkupienie książki kodów Ministerstwa Spraw Zagranicznych, znanej jako "Księga C", a także trzech zestawów szyfrów za sumę trzykrotnie większą niż ta, którą zapłacił za podobne materiały rok wcześniej. Bystrolotow raz jeszcze podniósł sprawę zidentyfikowania źródła i płacenia Oldhamowi emerytury, szpieg jednak odmówił. 22 czerwca Oldham powrócił do Paryża, wprawdzie w towarzystwie żony, ale za to z pustymi rękami, twierdząc, że nic był w stanie opłacić źródła. Bystrolotow, zrozpaczony pijaństwem Oldhama, które według lekarza mogło go lada moment wykończyć, załatwił mu kolejny pobyt w sanatorium, a jego żonę wysłał na miesiąc do miejscowości uzdrowiskowej.
Zamierzał zamieszkać w ich domu i próbować odnowić kontakt ze źródłem Oldhama po dojściu tego ostatniego do zdrowia. Bazarow w Berlinie akceptował ten plan. Kiedy jednak Bystrolotow przyjechał do Londynu 23 czerwca, zastał w domu Oldhama dziką pijacką scenę. Po krótkiej bójce udało mu się wysłać nieszczęsnego Oldhama do szpitala, ale w trakcie jego kuracji MADAM postanowiła się rozwieść i zajęła całe wyposażenie domu. Zaangażowała również prawnika i zażądała połowy sumy 2000 funtów, które jej zdaniem mąż zarobił za pośrednictwem HANSA. Prawnik poddał Bystrolotowa nieprzyjemnym przesłuchaniom, starając się ustalić charakter prowadzonych przez niego interesów. Ten niefortunny epizod skłonił Moskwę do polecenia, by Bystrolotow natychmiast wycofał się na kontynent. Bystrolotow odwołał się od tej decyzji, nadal chciał rozszyfrować źródło Oldhama. Dostał zgodę na utrzymywanie kontaktu po zapewnieniu, że zdobędzie kopię nowej księgi szyfrów Ministerstwa Spraw Zagranicznych, którą Oldham, nauczony przez Bystrolotowa w Hyde Parku, jak zrobić odcisk klucza, miał wyciągnąć z ministerialnego sejfu. Oczekując na tę chwilę, Bystrolotow próbował podtrzymać kontakty z byłym asystentem Oldhama, Kempem, kryptonim ROLAND, który zaczął się interesować rodziną Oldhama. Centrala zleciła Bystrolotowowi rozeznanie, czy Kemp potrafi zidentyfikować źródło ARNO, sugerując, że może jest nim sam Kemp, Wobec tego pani Oldham zaprosiła obu panów na kolację. Był to oczywiście ruch niebezpieczny, Moskwa przygotowała więc awaryjny plan ratowania Bystrolotowa w razie potrzeby. Żona spotkała się z nim na parkowej ławeczce, gdzie regularnie odbywał konspiracyjne "randki" i wręczyła mu paczkę z bronią na wypadek, gdyby musiał popełnić samobójstwo, a także paszport na nazwisko Alexander Gallas. "Pożegnaliśmy się z żoną jak przed wielką bitwą" - wspominał Bystrolotow.
Była to, jak się okazało, pamiętna kolacja, także dlatego, że ku przerażeniu Bystrolotowa pani Oldham wyznała swoim gościom, jak bardzo gnębi ją zachowanie męża. Regularnie wyjeżdżał za granicę, ukradł teczkę kuriera dyplomatycznego z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, załatwił dla kogoś paszport na fałszywy nazwisko. Bystrolotow starannie ukrywał zaniepokojenie, a Kemp tymczasem oznajmił; że polecono mu sprawdzić, czy Oldham nie zajmował się szpiegostwem. Udając w dalszym ciągu prawnika bankowego, Bystrolotow zasugerował, że w takim razie ślady prowadziłyby do Niemiec i umówił się z Kempem na lunch u "Ritza" następnego dnia, żeby przekazać mu szczegółowe dane o zagranicznych aktywach Oldhama. Zamiast stawić się na spotkanie, Bystrolotow odleciał z Anglii pierwszym samolotem, o czym donosił Moskwie Bazarow 24 lipca 1933 roku. Centrala odpowiedziała 4 sierpnia, chwaląc HANSA za "ofiarność, dyscyplinę, inicjatywę i odwagę" okazane "wyjątkowo niebezpiecznej sytuacji podczas ostatnich dni pracy z ARNO"
Wkrótce potem Oldham zjawił się w Szwajcarii na spotkanie z Bystro-lotowem i Bazarowem, a rezydent berliński donosił o tym w raporcie z 9 sierpnia. Obaj oficerowie wywiadu próbowali bezskutecznie wydobyć od ARNO informację o źródle. ARNO powrócił do Londynu, jednak nie do domu, tylko do hotelu, i w dalszym ciągu zbierał materiały dla Sowietów, najwyraźniej zamierzał spotkać się ponownie z Bystrolotowem we wrześniu i przekazać mu listę personelu SIS za granicą. Tymczasem pani Oldham utrzymywała korespondencyjny kontakt z Bystrolotowem i poinformowała go, że Kemp znalazł pracę dla niej i dla syna. Później donosiła, że według informacji Kempa jej męża widywano pijanego w różnych pubach, że prosił Kempa o przedłużenie paszportu i o nadanie mu statusu kuriera dyplomatycznego. Kemp zatrzymał paszport i zaprosił Oldhama do odwiedzenia Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Oldham jednak przestraszył się i zniknął ze swojego hotelu.
Oldham w końcu popełnił samobójstwo, a z listów MADAM do Bystrolotowa jasno wynika, że ministerstwo po jego śmierci prowadziło śledztwo, interesując się szczególnie wysokością jego dochodów w latach 1932 i 1933. W październiku 1933 roku przesłuchano notariusza rodziny, próbując odkryć to, co MADAM nazywała "sekretnym życiem" męża, a także jego związki z Niemcami. Pewne ślady wskazują, iż zarówno Oldhama, jak kilku innych urzędników policja podejrzewała o przemyt narkotyków. Pani Oldham utrzymywała, że przed każdym wyjazdem za granicę mąż zawsze odwiedzał Ministerstwo Spraw Zagranicznych i że za swoje paczuszki dostawał pieniądze od człowieka nazwiskiem de Vinchy, alias Bazarow. Oparła się naleganiom notariusza i nie podała adresu Bystrolotowa, twierdząc, że był on jedynie niewinnym pośrednikiem, nie brał udziału w "brudnych interesach", do których Niemcy rzekomo wciągnęli Ernesta. Notariusz wyjaśniał, że Bystrolotow okradł jej męża. Po jakimś czasie pojawił się nieoczekiwanie Kemp i nazwał Ernesta "szpiegiem i przemytnikiem". Groził jej również aresztowaniem za współudział, jeśli nie pomoże Ministerstwu Spraw Zagranicznych i nie zdradzi Bystrolotowa, ale stanowczo odmówiła. Z tego, co pani Oldham usłyszała od Kempa, Centrala zdołała odtworzyć większość perypetii ARNO:
Do połowy 1932 roku ARNO o nic nie podejrzewano, uważano go za zdolnego, acz niezdyscyplinowanego urzędnika. Pomimo alkoholizmu pozwolono mu zachować stanowisko, dostał także przedłużony urlop na leczenie. Kiedy z sejfu w podziemiach Ministerstwa Spraw Zagranicznych zginęła książka kodów, przeprowadzono śledztwo, które wykazało, że choć ARNO przebywał na zwolnieniu lekarskim, w dalszym ciągu odwiedzał ministerstwo, wchodząc bocznymi drzwiami, zwanymi "wejściem ambasadorów". Zabroniono mu tych wizyt, ale w ciągu miesiąca podjął je z powrotem, został więc zwolniony.
Po wizycie ARNO w Berlinie MADAM powiedziała ROLANDOWI [Kemp], że w ciągu trzech tygodni wydał 3000 funtów na alkohol, co spowodowało dalsze śledztwo. ROLAND wraz z kolegą, określanym jedynie jako "B", otrzymał polecenie obserwowania ARNO podczas wizyt w ministerstwie, ale ARNO najwyraźniej zorientował się, że jest pod obserwacją. Podczas jednej z takich wizyt z biurka dyżurnego szyfranta zginął plik depesz. ROLAND pomknął do domu ARNO, gdzie przekonał się, że ten już wyjechał na kontynent. To była ostatnia dostawa od ARNO.
Po okresie kuracji na wsi, kiedy Ministerstwo Spraw Zagranicznych wzmocniło procedury zabezpieczające, ARNO podjął swoje odwiedziny, czasami nawet zjawiał się trzy razy dziennie, przychodził po godzinach urzędowania, krążył podniecony z pokoju do pokoju, najwyraźniej pragnął zostać sam. ROLAND specjalnie przygotował na biurku teczkę; gdyby ARNO ją wziął, zostałby zaaresztowany, niewątpliwie jednak wyczuł pułapkę. Innym razem ARNO odwiedził pokój ROLANDA i zginęły klucze do sejfu. W wyniku poszukiwań ustalono, że ARNO opuścił budynek. Wkrótce potem znaleziono klucze ze śladami wosku. Kiedy ROLAND dowiedział się od MADAM podczas wspólnej kolacji o kradzieży teczki kurierskiej i fałszywym paszporcie, polecono mu, by zdobył możliwie najwięcej dowodów od HANSA, co pozwoliłoby na zaaresztowanie ARNO. ROLAND jednak przekonał się, że HANSA nie ma we wskazanym hotelu, policja ustaliła, że w Londynie nie zameldował się nikt o nazwisku HANSA, co oznaczało, że wjechał do kraju pod innym nazwiskiem. Stanowiło to wystarczający powód, by ministerstwo przekazało sprawę policji, jednak przesłuchiwany ARNO oświadczył, że HANS opuścił kraj porannym pociągiem.
Z tego, co ROLAND powiedział MADAM, wynikało jasno, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie ma najmniejszego pojęcia o spotkaniu ARNO z HANSEM w Szwajcarii, a podawana przez ministerstwo wersja, jakoby pobyty ARNO w Wiedniu i Berlinie służyły rozpasanym orgiom z prostytutkami, miała zdenerwować panią Oldham. W rzeczywistości ARNO był w Interlaken, co także umknęło uwagi ministerstwa. Niemniej jednak listy i telefony HANSA przechwytywano, podobnie jak pieniądze przesłane ARNO pocztą. Przesłuchano wszystkie osoby związane z ARNO, a MADAM zauważyła z oburzeniem, że TOMMY i SHELLEY uczestniczyli w tym z tak wielkim entuzjazmem, że wręcz sugerowali konieczność zaaresztowania jej jako wspólniczki.
Opowieść pani Oldham o śledztwie Ministerstwa Spraw Zagranicznych Moskwa uznała za bardzo pożyteczną, szczególnie że stanowiła potwierdzenie faktów znanych Bazarowowi i Bystrolotowowi, wskazywała ponadto, że Londyn wiąże całą sprawę ze szpiegostwem niemieckim, a przecież głównym celem wszystkich nielegalnych operacji jest wprowadzanie w błąd służb bezpieczeństwa przeciwnika. W istocie trójkąt MADAM-HANS-ARNO spleciony był tak misternie, że nawet Lucy Oldham wierzyła w niemieckie powiązania i zdecydowana chronić swego "węgierskiego hrabiego", obsadziła de Vinchy (Bazarowa) w roli czarnego charakteru.
Z perspektywy czasu Bystrolotow uznał, że przyczynił się do przedłużnia życia Oldhama o kilka miesięcy, bo chciwość i pijaństwo w sposób nieuchronny prowadziły go do upadku. Po przeczytaniu opowieści wdowy zauważyl:
Jedynie w angielskich powieściach cala sytuacja układa się pomyślnie dla służb wywiadu, wszystko łączy się w całość, a londyńska Tower bezlitośnie pochłania tych, którzy ośmielili się dotknąć sekretów Imperium Brytyjskiego, Przyznaję, źe sam mogłem skończyć w Tower, pod warunkiem, że Vansittart [szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych] chciałby prać brudy publicznie, a sprawy nie prowadziłby ROLAND.
W istocie, według Kempa, podobna afera nic zdarzyła się w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w ciągu ostatnich trzystu lat i sir Robert Vansittart niewątpliwie brał to pod uwagę.
Arnolda Deutscha trudno właściwie zaliczać do kategorii nielegałów, bo zawsze używał prawdziwego nazwiska i podróżował z autentycznym paszportem. Jednak jako członek sekcji Wydziału Zagranicznego, zajmującej się nielegalnymi rezydenturami, uważany był za nielegała i niewątpliwie takie właśnie uprawiał rzemiosło. Można go zaklasyfikować do generacji "wielkich nielegałów", ma na swoim koncie zwerbowanie aż siedemnastu agentów w Wielkiej Brytanii, niektórzy z nich przez dziesiątki lat dostarczali cennych informacji. Był niewątpliwym profesjonalistą, więc może nie powinno dziwić, że opublikowano tak nieliczne informacje zarówno o nim, jak i o jego koledze Theodorze Mallym. Wziąwszy pod uwagę, że właśnie ci dwaj osiągnęli tak niezwykłe sukcesy na WYSPIE, warto chyba wyciągnąć z archiwów ich teczki personalne i po raz pierwszy ogłosić ich zawartość.
Według specjalnego kwestionariusza dla oficerów NKWD, wypełnionego przez Deutscha w 1935 roku, niewątpliwie podczas spędzanego w Moskwie urlopu, jego pełne nazwisko brzmiało Arnold Gienrichowicz Deutsch. Pracował w wydziale stosunków międzynarodowych Kominternu jako Stephan Lang, na takie nazwisko wystawiono mu też legitymację partyjną. Jako datę urodzenia Deutsch podał 21 sierpnia 1904 roku, narodowość - austriacki Żyd, obywatelstwo austriackie. Jego wykształcenie obejmowało pięć lat szkoły podstawowej, osiem gimnazjum i pięć lat na wydziale chemii Uniwersytetu Wiedeńskiego. W 1922 roku wstąpił do Austriackiej Organizacji Młodzieży Komunistycznej, a w 1924 do Komunistycznej Partii Austrii, od 1931 roku był członkiem radzieckiej partii komunistycznej. Od grudnia 1928 do grudnia 1931 roku pracował w Kominternie w Wiedniu, a od sierpnia 1932 roku jako oficer NKWD na placówkach w Paryżu, Wiedniu i Londynie. W rubryce "znajomość języków obcych" napisał: "niemiecki, francuski i angielski biegle, umiejętność czytania i pisania po włosku i hiszpańsku". Między 1928 a 1932 rokiem działał z ramienia Kominternu w Grecji, Rumunii, Palestynie, Syrii, Niemczech i Czechosłowacji.
Jego dwudziestoośmioletnia żona Fini Pawłowna od 1931 do 1935 roku wykonywała specjalne zadania dla wydziału stosunków międzynarodowych Kominternu pod nazwiskiem Liza Kramer. Była kandydatką na członka radzieckiej partii komunistycznej, członkiem partii austriackiej, a z zawodu nauczycielką. Pracując w wydziale stosunków międzynarodowych w Moskwie, uczęszczała na Komunistyczny Uniwersytet dla Młodzieży Zachodniej (KUNMZ).
Ojciec Deutscha, Gienrich Abramowicz Deutsch, był biznesmenem, miał wówczas sześćdziesiąt pięć lat, a matka, Katia Emanuelowna, sześćdziesiąt jeden. Ojciec żony Deutscha, Paweł Rubel, był sklepikarzem i zmarł w 1934 roku, a matka - Frieda Moisiejewna Rubel - miała sześćdziesiąt jeden lat.
Według Deutscha rodzice jego i żony należeli do niższej klasy średniej, podkreślał jednak, że byli członkami Socjaldemokratycznej Partii Austrii. Na zakończenie Deutsch wymienia nazwiska kilku znanych mu oficerów NKWD: A.F. Karin, L. Nikolski, O.G. Müller, Dymitr Smirnow, I. Reiss i R. Gurt.
Życiorys napisany przez Deutscha 15 grudnia 1938 roku jest trochę mniej zdawkowy:
Urodziłem się w Wiedniu (Austria) w 1904 roku. Moi rodzice są Żydami ze Słowacji. Ojciec był wiejskim nauczycielem. Kiedy przenieśli się do Wiednia, pracował u kupca. W 1916 roku został zmobilizowany i służył w armii austriackiej jako szeregowiec do 1919. Od 1919 do 1920 roku handlował starzyzną, później sprzedawał konfekcję na straganie, ponieważ nie miał własnego sklepu. W 1927 roku wynajął księgowego. Po zaanektowaniu Austrii przez Hitlera i wcześniej za rządów Schuschnigga jako Żyd musiał zrezygnować z prowadzenia interesu i utrzymywać się z wynajmowania domu, który kupił w latach 1931-1932. Nie mogę powiedzieć, z czego utrzymuje się obecnie, bo od wielu miesięcy nie miałem od niego wiadomości. Mniej więcej od 1910 roku był członkiem Socjaldemokratycznej Partii Austrii aż do momentu jej zdelegalizowania w 1934.
O moich stosunkach z rodzicami. Moja matka jest córką posłańca. Zawsze miałem z nią dobre stosunki. Ojciec był religijnym Żydem i mnie też chciał tak wychować, uciekając się nieraz nawet do bicia. Do ostatecznego konfliktu z ojcem doprowadziła moja działalność polityczna, budząca jego nienawiść i gniew. Matka natomiast stawała w mojej obronie i pomagała mi. Na początku 1929 roku rozstałem się z rodzicami i od tej pory utrzymuję stosunki z rodziną jedynie ze względu na matkę. Ojciec prześladował moich dwóch braci jeszcze bardziej niż mnie, ponieważ byli od niego uzależnieni materialnie. Uniemożliwił im jakiekolwiek kontakty z ruchem komunistycznym. Oni również go nienawidzili.
Od 1910 do 1915 roku uczęszczałem do szkoły podstawowej, a od 1915 do gimnazjum w Wiedniu. Przez pierwsze lata otrzymywałem stypendium, ponieważ ojciec służył w wojsku. Później nic musiałem płacić żadnego czesnego, bo miałem dobre stopnie. Od 1923 do 1928 studiowałem fizykę, chemię i filozofię na Uniwersytecie Wiedeńskim i otrzymałem stopień doktora filozofii.
W 1920 roku zostałem członkiem Wolnego Związku Socjalistycznych Studentów, studenckiej organizacji komunistów i socjalistów. W 1922 roku wstąpiłem do Austriackiej Organizacji Młodzieży Komunistycznej, gdzie pracowałem jako przywódca grupy propagandowej, częściowo w dzielnicy, a częściowo w centralnym wydziale propagandy. W 1924 roku zostałem członkiem Komunistycznej Partii Austrii. Prowadziłem działalność propagandową w dzielnicy. Później pracowałem także w MOPR [Międzynarodowa Organizacja Pomocy Robotnikom] i byłem członkiem Komitetu Centralnego austriackiej sekcji MOPR. Wielu towarzyszy zna mnie z okresu działalności w Austriackiej Organizacji Młodzieży Komunistycznej i w partii komunistycznej: Koplenig - sekretarz generalny KPA; Fürnberg - przedstawiciel KPA w IKKI [Komitet Wykonawczy Kominternu]; Heksman - członek KC KPA i jego żona. Wszyscy trzej przebywają obecnie w Moskwie w hotelu "Luxe".
Po studiach na uniwersytecie zostałem w 1928 roku wysłany przez KPA do Moskwy jako członek austriackiej delegacji robotników na spartakiadę [radziecka wersja igrzysk olimpijskich]. Po powrocie do Wiednia prawie trzy miesiące pracowałem jako inżynier chemik w fabryce tekstylnej. W grudniu 1928 roku towarzysze Koplenig i KONRAD, wówczas sekretarz Austriackiej Organizacji Młodzieży Komunistycznej, zarekomendowali mnie do pracy w podziemnym wydziale stosunków międzynarodowych Kominternu w Wiedniu. Pracowałem jako podziemny łącznik i kurier. W październiku 1931 roku w wyniku złej pracy niektórych członków naszego aparatu zostaliśmy wykryci.
W styczniu 1932 roku zostałem wezwany do Moskwy. Do maja pozostawałem bez pracy. Następnie wysłano mnie na krótki czas z pewnymi zadaniami do Grecji, Palestyny i Syrii. W sierpniu powróciłem do Moskwy i dowiedziałem się, że mnie wyrzucono i będę pracował w fabryce.
Szefem wydziału stosunków międzynarodowych był Abramow. O moim stosunku do Abramowa, który później okazał się wrogiem ludu, kiedyś powiedziałem do kolegi coś, w czym kryła się krytyka jego pracy. Kolega powiedział mu o tym, a Abramow zmusił mnie do napisania oświadczenia, że już nigdy więcej nie będę krytykował jego organizacji. Abramow wysłał do Wiednia jedną ze swoich kreatur, niejakiego "Willy’ego", z którym zarówno ja, jak i niektórzy inni pracownicy wydziału nie najlepiej się zgadzaliśmy, bo próbował wprowadzić do naszej organizacji antypartyjnego ducha biurokracji. Myślę, że po powrocie do Moskwy "Willy" utwierdzał Abramowa w niechęci do mnie. Słyszałem ostatnio, że przed rokiem "Willy" został zaaresztowany przez nasze służby bezpieczeństwa.
Kiedy towarzysz Georg Muller dowiedział się, że wyrzucono mnie z wydziału stosunków międzynarodowych, zaproponował mi pracę w naszym Wydziale. Muller już wtedy w nim pracował, a ja znałem go z okresu działalności w organizacji w Wiedniu. Rekomendował mnie także towarzysz Urdan, obecnie szef wydziału w Ludowym Komisariacie Przemysłu Ciężkiego.
W styczniu 1933 (do października 1932 chorowałem na tyfus w Moskwie) nasz Wydział wysłał mnie do Paryża do współpracy z KARINEM. Wykonywałem dla niego zadania techniczne, fotografowanie itp., zorganizowałem przejścia przez francuską granicę do Belgii, Holandii i Niemiec. Poza tym próbowałem nawiązać kontakt z rybakami we Francji, Holandii i Belgii, żeby na wypadek wojny zainstalować aparaturę radiową na kutrach rybackich. Zaproponowałem Luksy, przybranej córce węgierskiego pisarza rewolucyjnego A. Gabora, a także córce tłumaczki literatury Olgi Galperiny, by włączyły się do naszej pracy. Obydwie są teraz w Moskwie.
W październiku 1933 roku powiedziano mi, że zostanę wysłany do Wielkiej Brytanii do pracy operacyjnej. Pojechałem wówczas do Wiednia i zwerbowałem STRIEŁĘ (GERTA) i JOHNA do naszej organizacji [nie zidentyfikowani]. W lutym 1934 roku pojechałem do Londynu sam, zwerbowałem tam EDITH [Edith Tudor Hart], którą znałem z Wiednia.
Od kwietnia do czerwca 1934 roku pracowałem w Londynie z [Ignatijem] Reissem, a od czerwca do lipca 1935 ze SZWEDEM [Aleksandr Orłow]. W sierpniu 1935 pojechałem do Moskwy na urlop i zostałem do listopada 1935. Potem wróciłem do Londynu, gdzie pracowałem sam od listopada 1935 do kwietnia 1936, z MANNEM [Mally] od kwietnia 1936 do końca sierpnia 1936, do stycznia 1937 znowu sam, a potem do czerwca 1937 znowu z MANNEM, a później do listopada 1937 znów sam.
Podczas pracy w Londynie osobiście zwerbowałem wiele osób. Jako kamuflaż służyły mi studia na wydziale psychologii Uniwersytetu Londyńskiego. Studia ukończyłem, poza ostatnim egzaminem. W Londynie spotkałem jednego z moich kuzynów, którego przedtem nie znałem, a który jest właścicielem dużej brytyjskiej wytwórni filmowej [nie zidentyfikowany]. W ramach kamuflażu zacząłem u niego pracować jako szef wydziału psychologii i reklamy. Pracowałem tam przez dziesięć miesięcy, a miesięczną pensję w wysokości 20 funtów przekazywałem naszej organizacji. Kuzyn zgodził się załatwić dla mnie pozwolenie na pracę, konieczne dla cudzoziemców, ale ponieważ przyjechałem do Wielkiej Brytanii na wizę studencką, policja odmówiła wydania mi pozwolenia na pracę i musiałem wraz z rodziną wyjechać z Anglii we wrześniu 1937. W listopadzie 1937 roku wróciłem na dziesięć dni do Londynu, żeby wzmocnić naszą tamtejszą siatkę. 23 listopada 1937 powróciłem do Moskwy.
W 1932 roku zostałem przeniesiony decyzją komisji KC WKP(b) z Komunistycznej Partii Austrii do KPA(b), a w końcu marca tego roku (1938) pozytywnie przeszedłem wymianę legitymacji partyjnej. Na początku 1938 roku otrzymałem obywatelstwo radzieckie.
O mojej żonie Fini, czyli Sylvii. Urodzona w 1907. Znam ją od 1922. Pobraliśmy się w 1924. W tym samym roku wstąpiła do Austriackiej Organizacji Młodzieży Komunistycznej. Pracowała wówczas jako nauczycielka w domu dziecka. W 1927 została członkiem Komunistycznej Partii Austrii. W 1931 roku wysłano ją do Moskwy do szkoły radiołączności Kominternu, pozostała tam do 1932. Do 1934 pracowała jako radiooperator w jednej ze stacji Kominternu. Od 1934 do początku 1936 studiowała na KUNMZ. W lutym 1936, to znaczy po usunięciu Abramowa, który z niechęci do mnie utrudniał jej wyjazd, przyjechała do mnie do Londynu, gdzie urodziła dziecko. Po moim powrocie do Moskwy żona i dziecko na polecenie kierownictwa pozostali za granicą jeszcze przez dziewięć miesięcy. Żona przyjechała do Moskwy 1 września 1938.
Mam dwóch braci. Jeden ma 27 lat, a drugi 26. Starszy był krawcem i przez jakiś czas należał do Austriackiej Organizacji Młodzieży Komunistycznej, z której później wystąpił ze względu na sprzeciw ojca. Potem został członkiem Schutzbundu [formacji paramilitarnej austriackich socjalistów] i uczestniczył w rewolcie lutowej 1934. Młodszy brat pracował jako grawer, ale kontynuował studia wieczorowe. Zdał egzaminy wstępne na uniwersytet i studiował na wydziale medycznym. Miał zdać jeszcze tylko kilka egzaminów, kiedy nastąpiła aneksja Austrii, musiał porzucić studia. Również był członkiem Schutzbundu i brał udział w rewolcie lutowej. Podczas rządów Dollfussa i Schuschnigga pracował w podziemnej organizacji MOPR. W kwietniu 1938 roku moim braciom udało się dostać wizy argentyńskie i wyjechać z Austrii. Obaj mieszkają teraz w Buenos Aires. Jeden pracuje jako krawiec, a lekarz został chłopcem na posyłki.
Znam biegle angielski i niemiecki, dość dobrze mówię po francusku, czytam i rozumiem włoski i holenderski. STEPHAN, 15 grudnia 1938.
Oprócz tej pełnej autobiografii Deutscha w jego teczce znajdują się rozmaite dokumenty, które pozwalają wyjaśnić pewne epizody. Tak więc w innych notatkach autobiograficznych Deutsch pisze, że w 1920 roku został członkiem rewolucyjnej grupki inteligencji, wywodzącej nazwę od dziennika "Clarte", a założonej przez lewicowego pisarza francuskiego Henri Barbusse’a. W 1927 roku Deutsch został na sześć miesięcy zawieszony w prawach studenta na skutek swojej działalności komunistycznej. Pisze też, że po wykryciu biura wydziału stosunków międzynarodowych w Wiedniu w 1931 roku musiał się ukrywać przez dwa miesiące, a potem wezwano go do Moskwy.
Zupełnie nieznany dotychczas epizod świadczy o tym, że pierwsze kontakty Deutscha z radzieckim wywiadem były bardzo aktywne i trwały już od jakiegoś czasu, zanim jesienią 1932 roku zaproponowano mu pracę w Wydziale Zagranicznym. W niedatowanej notatce Deutsch napisał, że w latach 1930-1931 znajoma dziewczyna poznała go z pracownikiem OGPU, który powierzył mu kilka zleceń. Deutsch z kolei zapoznał oficera radzieckiego wywiadu z EDITH, która później pojechała do Wielkiej Brytanii. Pomysłowy młody chemik sporządził też kilka receptur atramentu sympatycznego i załatwił paszporty dla rezydentury wiedeńskiej.
Arnold Deutsch był wysoko ceniony jako pracownik operacyjny. Aleksandr Orłow, nielegalny rezydent w Londynie, pisał do Centrali 8 września 1935 roku, kiedy Deutsch przebywał na urlopie w Moskwie:
Cieszę się, że okazał się dla was pożyteczny i że potraktowaliście go z należytą uwagą jak towarzysza. STEPHAN jest bardzo poważnym pracownikiem i oddanym zwolennikiem [komunistą]. Bardzo cenny dla naszej pracy. Już wiele osiągnął, a jeśli będzie odpowiednio prowadzony, może się bardzo przydać. Zasługuje na to, by nasza organizacja okazała mu swoje uznanie w sposób, który dziesięciokrotnie zwiększy jego zapał. Najważniejsze, żeby miał świadomość, że dla Centrali nie jest jakimś anonimowym pracownikiem technicznym. Uważam więc, że byłoby sprawiedliwe i bardzo przydatne dla naszej roboty, gdyby departament nagrodził go dyplomem, rewolwerem czy zegarkiem. STEPHAN nigdy nie zawodzi i pokładane w nim zaufanie jest w pełni uzasadnione.
Centrala zareagowała od razu na sugestie Orłowa i w październiku zaleciła, by Deutscha nagrodzono rewolwerem. Tekst rekomendacji, adresowany do Abrama Słuckiego, ówczesnego szefa Wydziału Zagranicznego, jest znakiem czasu, wyjaśnia pewne szczegóły statusu Deutscha w służbach wywiadowczych:
Arnold Deutsch, asystent SZWEDA, jest obywatelem austriackim, od 1924 członkiem Komunistycznej Partii Austrii, od grudnia 1931 członkiem WKP(b) pod nazwiskiem Stephan Lang, urodzony w Wiedniu 21 maja 1904. Ponieważ towarzysz Deutsch ze względu na warunki pracy podziemnej nie jest obywatelem radzieckim, nie należy do stałego personelu Wydziału Zagranicznego, figuruje w nim jako tajny pracownik. Towarzysz Deutsch pracuje nielegalnie za granicą dla Wydziału Zagranicznego od 1932 roku. Podczas pracy w grupie "G" towarzysz Deutsch udowodnił, że w rozmaitych aspektach nielegalnej działalności jest pracownikiem wyjątkowo bojowym i lojalnym. Towarzysze SZWED i MANN, którzy z nim pracują, podkreślają jego szczególne zasługi dla grupy, jak na przykład zwerbowanie SÖHNCHEN [Philby], doskonałe kontakty z ATTYLĄ i HEIREM [DZIEDZICEM] [nie zidentyfikowani], wielka inicjatywa w organizacji działań technicznych grupy (fotografia, bezpieczne przechowywanie materiałów itp.). W związku z tym proszę, by towarzysza Deutscha nagrodzić rewolwerem. Szef grupy "G". Sławatyński, 17 października 1935.
W archiwach nie ma śladu, czy prośba Sławatyńskiego, popierana przez Aleksandra Orłowa, została zaakceptowana i czy Deutsch otrzymał rewolwer.
Arnold Deutsch, podobnie jak Mally, miał trudności z legalizacją pobytu w Wielkiej Brytanii. Problemy te zaostrzyły się w lecie 1937 roku, kiedy zakończył studia i podjął pracę w wytwórni filmowej kuzyna bez wymaganego pozwolenia na pracę. Jego podanie załatwiono odmownie bez wyjaśnienia, pewnie dlatego, że nie było szczególnych powodów, by akurat tę pracę wykonywał cudzoziemiec.
Niepowodzeniem zakończyły się również próby założenia przez Deutscha własnego biznesu w Anglii, Mally nie wykluczał nawet możliwości, że "mogą mieć coś przeciwko niemu osobiście, może przebywał tu za długo bez żadnych źródeł dochodu, bo przecież władze nie wiedzą o jego pensji od kuzyna". W końcu Deutsch zaproponował inne rozwiązanie: na krótko wyjedzie z Anglii, potem wróci na stypendium podyplomowe. Plan ten zaaprobowała Centrala, a także kuzyn Deutscha, który miał płacić stypendium. Tak więc w połowie września 1937 roku Deutsch przygotowywał się do wyjazdu do Paryża. Jednak w liście do Centrali z 9 września poinformował, że pod koniec ubiegłego tygodnia w jego mieszkaniu pojawił się policjant, uzbrojony w jakiś papier, na którym Deutsch dostrzegł swoje nazwisko. Pragnąc ubiec wszelkie pytania o źródło dochodów i rodzaj zajęcia, Deutsch pospieszył z przeprosinami za "taki straszny bałagan, ale 15 września wyjeżdżamy". Policjant zapytał, czy jedzie za granicę, a jeśli tak, to przez który port; wyjaśnił następnie, że adwokat Deutscha przez dziewięć ostatnich miesięcy koresponduje z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, nakazano więc policji sprawdzić, jakie są zamiary zainteresowanego. Kiedy Deutsch odpowiedział, że wyjeżdża przez Dover, policjant oznajmił, że wobec tego sprawa jest załatwiona.
Deutsch, być może zaniepokojony wizytą uprzejmego policjanta, uporządkował swoje sprawy, ustalił kontakty z niektórymi ze swoich źródeł, szczególnie z Donaldem Macleanem, Johnem Cairncrossem i Guyem Burgessem. Cała ta trójka wybierała się na wystawę do Paryża.
Głównym zadaniem Deutscha w Paryżu było skontaktowanie rezydenta NKWD w Hiszpanii Aleksandra Orłowa (SZWEDA) z Kimem Philbym, który jechał tam jako korespondent "The Timesa". Aby poinformować Centralę o zorganizowanym przez siebie spotkaniu Orłowa i Burgessa, który działał jako pośrednik Philby’ego, posłużył się własną metodą, czyli wysyłaniem pocztówek na fikcyjny adres w Moskwie: "Liebe Karl, Ich bin unterdessen in Paris und habe die Sache des Zusammentreffens Madchens und Schweds erledigt". [Drogi Karl, jestem właśnie w Paryżu i załatwiłem sprawę poznania się Panny i Szweda].
Chociaż Deutsch przez cały czas zamierzał powrócić do Londynu, to dezercja Ignatija Poreckiego i Waltera Kriwickiego w lecie 1937 roku, pokrzyżowała te plany, ponieważ Kriwicki (GROLL) go znał. O tym żenującym fakcie poinformował Centralę listem z Paryża 23 października 1937 roku:
Towarzysz DUCHE [Siergiej Szpigelglas, zastępca szefa VII Departamentu NKWD] powiedział mi, że powinienem zanotować wszystko, co wiem o GROLLU. GROLL zanim poznał mnie, poznał moją żonę. Znał nazwisko matki mojej żony jeszcze z Wiednia. Kiedy w czerwcu 1936 roku byłem w Paryżu, spotkałem go u MANNA. GROLL poprosił mnie o paryski adres kontaktowy i o pomoc w znalezieniu austriackiej dziewczyny, komunistki, która mogłaby zostać jego asystentką. Poznałem go z LUKSY i jej mężem. Kiedy straciłem z nim kontakt, zadzwonił do mojego hotelu, którego adres dostał pewnie od MANNA. GROLL nie bardzo znał charakter naszej pracy w Londynie: wiedział, że pracujemy z młodymi, wiedział też o człowieku w F.O. [Ministerstwie Spraw Zagranicznych].
Drogi towarzyszu Szpigelglas,
Kiedy na początku listopada pojechałem do Londynu, otrzymałem od was instrukcje, aby uśpić wszystkich naszych ludzi na okres trzech miesięcy. Zapłaciłem im wszystkim pensje do 1 lutego i ustaliłem, że do tego czasu ktoś się z nimi skontaktuje. Już prawie koniec lutego, a o ile wiem, skontaktowano się jedynie z PFEILEM i JOHNEM. Z wielu powodów uważam za niezwykle ważne odnowienie kontaktów z naszymi towarzyszami, jeśli nie osobiście, to chociaż korespondencyjnie. Wszyscy nasi ludzie są młodzi i nie mają wielkiego doświadczenia w tej pracy. Uważają, że na naszej obietnicy można w pełni polegać. Wielu z nich liczy też na pieniądze od nas, bo z tego się utrzymują. Dla dobra przyszłej współpracy powiedziałem im, że jadę do Hiszpanii, która stanowi dla nas znacznie ważniejsze pole bitwy niż Wielka Brytania. Jeśli się do nich nie odezwiemy, będą rozczarowani. Wszyscy pracują dla nas z głębokiego przekonania i z entuzjazmem, mogą pomyśleć, że się na nas zawiedli. Nie chcę siać paniki, ale dla dobra przyszłej pracy powinniśmy unikać wszelkich powodów do rozczarowania ich, bo może to zachwiać wiarą w naszą solidność i punktualność. Szczególnie w świetle ostatnich wydarzeń (GOT) jest sprawą zasadniczej wagi, by pokazać im, że: a) nie ma to nic wspólnego z nami; b) jesteśmy na miejscu i kontynuujemy działalność, która dla nich wszystkich stała się życiowym posłannictwem.
Chciałbym raz jeszcze podkreślić specyficzny skład naszej grupy. Oni wszyscy w nas wierzą. Są przekonani, że zawsze jesteśmy na miejscu, zawsze wszechobecni, nie lękający się niczego, nie pozostawiający nikogo własnemu losowi, że jesteśmy przede wszystkim dokładni, staranni i solidni. Sukces naszej pracy opierał się na tym, że dotychczas nigdy się na nas nie zawiedli. Z psychologicznego punktu widzenia bardzo ważne jest, byśmy teraz się do nich odezwały nawet jeśli od razu nie podejmiemy współpracy. STEPHAN.
Deutsch czasowo pozostawał bez pracy mimo wysiłków, by wysłać go z misją za granicę. Pierwszą taką próbę podjęto w grudniu 1937 roku. Niemal natychmiast po przyjeździe Deutscha do Moskwy Słucki sugerował komisarzowi ludowemu Nikołajowi Jeżowowi, by wysłać Deutscha do USA jako nielegalnego rezydenta. Drugą, podobną propozycję przesłał 15 marca 1938 roku Szpigelglas do zastępcy ludowego komisarza spraw wewnętrznych Michaiła Frynowskiego. Jednak bezsensowne było organizowanie misji zagranicznej dla Deutscha w momencie, gdy służbę wywiadu dziesiątkowano, wyższych urzędników zastępowano nowymi w miarę postępu aresztowań. 11 października 1938 nowy szef wywiadu Passow wysłał notatkę do Ławrientija Berii, wówczas ludowego komisarza spraw wewnętrznych:
Pod koniec 1937 roku doskonały werbownik nielegalnego aparatu, pracownik tymczasowy towarzysz Lang, Stephan Gieorgiewicz, został wezwany do Związku Radzieckiego. Jego odwołanie wiązało się ze zdradą RAJMONDA [Ignatij Reiss], który wiedział, gdzie on pracuje. Przez jedenaście miesięcy pozostaje na naszym utrzymaniu. Biorąc pod uwagę, że sprawa jego pracy za granicą nie może zostać rozstrzygnięta teraz, proszę o wyrażenie zgody na znalezienie dla towarzysza Langa pracy poza organizacją.
Dwa dni później Beria odpowiedział: "Załatwić mu inną czasową pracę poza NKWD".
Możliwe, że nietypowa wspaniałomyślność Berii ocaliła życie Deutscha, ale niebezpieczeństwo nie minęło całkowicie. Inna notatka, z 19 grudnia 1938 roku, dotycząca opłacania lekcji rosyjskiego dla Deutscha i zaadresowana do następcy Passowa, Diekanozowa, pochodziła od asystenta naczelnika piątek sekcji - Senikina. Było to dziwne, bo zazwyczaj sprawami Deutscha zajmowali się osobiście oficerowie najwyższej rangi, tacy jak Słucki, Szpigelglas i Passow. 29 grudnia Diekanozow odpowiedział: "Towarzyszu Senikin! Nie zawracajcie mi głowy. STEPHANA trzeba dokładnie prześwietlić, a nie uczyć języków".
Notatka Diekanozowa oznacza pewnie najniższy punkt w karierze Deutscha, jednak w 1939 roku służby wywiadu zaczęły się odradzać po okresie czystek, odżyło też zainteresowanie Deutschem. W marcu 1939 roku złożył mu wizytę oficer bezpieczeństwa, porucznik Każdan, i polecił napisać kilka prac o Wielkiej Brytanii, przede wszystkim dotyczących struktury politycznej kraju, a także historię poprzedniej nielegalnej rezydentury w Londynie. I wtedy po raz pierwszy Deutsch sporządził owe słynne psychologiczne portrety Philby’ego, Macleana, Burgessa i ich towarzyszy.
Wyczuwając poprawę klimatu i bliski początek wojny w Europie, Deutsch wysłał do Pawła Fitina, nowego szefa wywiadu, prośbę o osobistą rozmowę, przypominając, że od dwudziestu jeden miesięcy nie pracuje. Zachęcony tym Fitin napisał 31 grudnia 1940 roku do Berii, sugerując, by Deutscha wysłać do USA jako nielegalnego rezydenta z Borisem Krieszinem jako asystentem. Odnowiliby kontakty ze źródłami o kryptonimach 19, NIGEL (Michael Straight) i MORRIS, zwerbowaliby nowych agentów w przemyśle obronnym i ministerstwach, a także chętnych do pracy w Europie. Sugestia ta obejmowała również propozycję, by Deutsch i Krieszin podróżowali do USA jako żydowscy uchodźcy z krajów bałtyckich.
Deutsch został więc wysłany do Ameryki w 1941 roku; przez Ocean Indyjski na statku "Kayak". Kiedy wybuchła wojna na Dalekim Wschodzie, utknął w Bombaju i musiał wracać do Moskwy przez Teheran. Dotarł 1 kwietnia 1942 roku. Druga próba wysłania go do USA skończyła się katastrofą 7 listopada 1942 roku, kiedy parowiec "Donbas" został zatopiony na Atlantyku przez niemiecką łódź podwodną. Śmiertelnie ranny Deutsch zginął, podejmując bohaterskie próby ratowania innych.
Ciekawe, że decyzję o ponownym wysłaniu Deutscha jako operacyjnego nielegała Centrala podjęła w marcu 1941 roku już po przekazaniu Gorskiemu przez Anthony’ego Blunta zawartości jego dossier w MI-5. Raport Blunta mówił o pewności MI-5, że Deutsch jest agentem radzieckiego wywiadu, i zawierał liczne szczegóły, na przykład daty jego podróży do Wielkiej Brytanii. Teczka nie zawierała wprawdzie żadnych informacji o kontaktach Deutscha, stwierdzała jednak, że ręczył za niego wuj, producent filmowy, którego przesłuchiwano wraz z najbliższym kręgiem znajomych, podejrzewając, że mogą mieć związki z radzieckim lub niemieckim wywiadem.
Z raportu Blunta nie wynika co prawda jasno, kiedy MI-5 zaczęła przesłuchiwać wuja Deutscha - czy zaraz po przyjeździe Deutscha do Anglii, czy wkrótce po przesłuchaniu Kriwickiego, kiedy Deutsch opuścił już niegościnną WYSPĘ - pewne jest, że świadectwo dezertera Waltera Kriwickiego musiało rozwiać wszelkie wątpliwości kontrwywiadu co do roli Deutscha.
Theodor Mally, podobnie jak Deutsch, należy do pokolenia "wielkich nielegalnych", nie tylko z powodu powiązań z takimi kolegami, jak Boris Bazarow, Dymitr Bystrolotow, Aleksandr Orłow i Siergiej Szpigelglas, ale także dzięki zwerbowaniu szyfranta z Ministerstwa Spraw Zagranicznych Johna Kinga i roli, jaką odegrał w rozwoju grupy z Cambridge w okresie nielegalnej rezydentury w Londynie.
Dotychczas niesłusznie pisało się o Mallym jako o księdzu, byłym kapelanie armii austro-węgierskiej, który stanął po stronie rewolucji i służył jako oficer wywiadu. Te nieprawdziwe dane biograficzne pochodzą od Kriwickiego, choć Kim Philby i Donald Maclean w swoich notatkach także mówią o Mallym jako o byłym księdzu. Niewykluczone, że posłużył się tym szczegółem z wcześniejszego okresu życia, by ubarwić swoją postać w oczach kolegów; w akcie oskarżenia przygotowanym w 1938 roku nazywany jest również "byłym księdzem katolickim", a później "oficerem armii austro-węgierskiej". Niewątpliwie oskarżyciele chcieli podkreślić pochodzenie społeczne Mally'go.
Theodor Stepanowicz Mally był Węgrem. Urodził się w 1894 roku w Temesvar (ob. Timisoara w Rumunii) w rodzinie urzędnika Ministerstwa Finansów. Ukończywszy osiem klas gimnazjum, wstąpił do jednego z katolickich zgromadzeń klasztornych i w nieznanym z nazwy seminarium studiował teologię i filozofię. Po wyświęceniu na diakona porzucił zakon i kiedy zgłosił się jako ochotnik do wojska, był człowiekiem świeckim. Toteż przemiana z żołnierza bożego w wojownika z karabinem zaszła wcześniej, nim zetknął się z rzeczywistością rosyjskiej rewolucji, i wiązała się z czymś innym niż nawrócenie na marksizm. W grudniu 1915 roku Mally opuścił Akademię Wojskową w randze kometa kawalerii. W latach 1915-1916 służył jako podporucznik w armii austro-węgierskiej, a w lipcu 1916 roku podczas walk na froncie rosyjskim dostał się do niewoli. Do maja 1918 roku przenoszono go do kolejnych obozów jenieckich, przeszedł przez Połtawę, Charków, Rostów, Penzę, Astrachań, Orenburg i Czelabińsk, ucząc się geografii Rosji według biegu szyn kolejowych, szos i wiejskich dróg.
W 1918 roku Mally zgłosił się na ochotnika do Armii Czerwonej, w której służył do 1921 roku i zaznał wszelkich ciężarów wojny domowej. Walczył przeciwko korpusowi carskiemu w pobliżu Czelabińska, a potem przeciw białym armiom Kołczaka, Wrangla oraz oddziałom Machny. W listopadzie 1918 roku został pojmany przez kontrwywiad Kołczaka i uwięziony w Krasnojarsku, a potem w obozie jenieckim, skąd został wyzwolony w grudniu 1919 roku przez Armię Czerwoną. W 1921 roku skierowano go do pracy w CzeKa i przez pięć następnych lat działał na Krymie jako urzędnik, archiwista, agent kontrwywiadu, śledczy, sekretarz Wydziału Tajnych Operacji, szef sekretariatu i szef sekcji wschodniej.
W 1926 roku opuścił Krym i przez sześć miesięcy pracował jako sekretarz wydziału uchodźców politycznych MOPR. Przeniesienie do Moskwy oznaczało przejście do kwatery głównej OGPU, przez cztery lata był asystentem szefa Wydziału Kontrwywiadu, a w latach 1930-1932 oficerem Wydziału Specjalnego OGPU. W 1932 roku przeniesiono go do wywiadu jako asystenta szefa trzeciej sekcji Wydziału Zagranicznego. W czerwcu 1934 roku wysłano go na dłuższą misję zagraniczną, która trwała do lipca 1937.
Według teczki w OGPU w 1924 roku Mally został odznaczony insygniami Centralnego Komitetu Wykonawczego Krymu, a w 1927 roku otrzymał dyplom i srebrną papierośnicę od prezydium OGPU. W 1932 roku przyznano mu odznakę "Honorowego Czekisty", ale 20 września 1938 roku:
Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego ZSRR skazało towarzysza Mally'ego na śmierć z art. 58-60 Kodeksu karnego.
Rozkazem nr 4/N-04358 z 14 kwietnia 1956, Kolegium Wojskowego Sądu Najwyższego, towarzysz Mally został zrehabilitowany.
Mally był dwukrotnie żonaty, a w 1923 roku pierwsza żona, o której nic nie wiadomo, urodziła mu syna Theodora. Druga żona, Lidia Grigorjewna (Lifa Girszewna) Razba urodziła się w Rydze w 1906 roku. Z teczki personalnej Mally'ego niewiele można się dowiedzieć o jego pracy wywiadowczej za granicą, informacje te rozproszone są po licznych teczkach operacyjnych, wiadomo jedynie, że założywszy bazę w Paryżu, nadzorował operacje w Holandii, a także działalność grupy Bystrolotow-COOPER-MAG w Wielkiej Brytanii.
Mally przybył do Londynu na początku 1936 roku, by pracować z Johnem Kingiem, kryptonim MAG. W tym samym celu dwukrotnie odwiedził ten kraj w 1955 roku, wykorzystując handel używaną odzieżą jako przykrywkę. Musiał jeździć do Londyn, ponieważ uznał, że Kriwicki nie może prowadzić MAGA, Centrala przeniosła więc Kriwickiego do Holandii. Współpracując z MAGIEM, Mally utrzymywał kontakt z Paryżem przy pomocy grupy pośredników, znanych tylko z kryptonimów: SZTURMAN, RANCY, APOTHEKER (APTEKARZ) i MADELEINE. W kwietniu 1936 roku Siergiej Szpigelglas wezwał Mall'ego do Paryża i zasugerował mu przejęcie nielegalnej rezydentury londyńskiej po Aleksandrze Orłowie, który uciekł do Moskwy w obawie przed zdemaskowaniem. Część zadań Mall'ego sprowadzała się do zbierania informacji politycznych, przy czym najważniejsze było prowadzenie Donalda Macleana, kryptonim WEISE. Wywiad techniczny dostarczany przez grupę Woolwich Arsenal trzeba było czasowo "uśpić". W Paryżu Mally skontaktował się z pomocnikiem Orłowa Arnoldem Deutschem. Do Londynu wrócił w połowie kwietnia 1936 roku.
Usadowiwszy się w Londynie, Mally podjął intensywną współpracę z Macleanem, poznał także Philby’ego i Guya Burgessa, który czasami zabierał go samochodem na wieś. Mally pisał, że Percy Glading, kryptonim GOT, założyciel grupy wywiadu technicznego i naukowego, sugeruje reaktywowanie działalności grupy i jej poszerzenie. Jesienią 1936 roku, kiedy Mally przyjechał na urlop do Związku Radzieckiego, sporządził memorandum oparte na notatce Deutscha, który prowadził GOTA, na temat aktualnego statusu i możliwości siatki. W rezultacie Centrala postanowiła wysłać do Londynu innego nielegała do nadzorowania grupy. Był to agent znany później MI-5 jako Willy Brandes. Bezpośrednią kontrolę nad siatką przekazał Brandesowi sam Deutsch w końcu stycznia 1937 roku.
Po powrocie Mally’ego do Londynu w styczniu 1937 roku wywiad polityczny został poszerzony dzięki zwerbowaniu Anthony’ego Blunta (TONY), Michaela Straighta (NIGEL) i Johna Cairncrossa (MOLIER). Mally nigdy nie zetknął się z nimi osobiście, Deutsch poznał go jednak z człowiekiem, który był założycielem siatki znanej jako grupa oksfordzka, a nosił kryptonim SCOTT.
Rezydenturze potrzebne było mieszkanie jako miejsce spotkań z GOTEM i obróbki informacji naukowych. Glading zaproponował, żeby mieszkanie wynajęła Olga Gray, "kontakt Harry’ego Pollitta" (przywódcy Komunistycznej Partii Wielkiej Brytanii). Olga Gray nie była zamężna i choć nigdy nie należała do partii, znała GOTA od dawna i jeździła do Indii jako kurier partyjny. Pollitt ufał jej na tyle, by powierzyć jej najważniejsze kontakty KPWB z grupami w Indiach, wykorzystywano ją także do innych nielegalnych zadań partyjnych. Maiły nigdy się z nią nie spotkał, widział ją raz, z daleka, w kawiarni przy Cheapside, określił ją jako "niezbyt atrakcyjną jasną blondynkę w wieku 35-40 lat".
Znaleziono mieszkanie przy Holland Road w dzielnicy Kensington, ale zanim zostało wykorzystane operacyjnie, Mally podjął środki ostrożności i zostawił w nim walizkę. Lokal uzyskał aprobatę, gdyż walizka nie nosiła śladów sekretnego otwierania. Kiedy Mally złożył wizytę przy Holland Road, przedstawił się Oldze jako "pan Peters". Nie zauważył nieprzyjacielskiej obserwacji, jednak o finale tej historii dowiadujemy się z aktu oskarżenia w Old Bailey, a także z informacji wyciągniętych przez Anthony'ego Blunta z kartotek MI-5. Olga Gray okazała się agentką penetracyjną MI-5, która dostała się do KPWB. Choć tylko trzech członków siatki Woolwich Arsenał skazano za wykradanie sekretów wojskowych, a sam Brandes zdołał w porę umknąć z Anglii, wywiad radziecki odniósł na tym polu niepowetowane straty.
Kontakty Mally’ego z Centralą wskazują na to, że za granicą groziło mu stałe niebezpieczeństwo zdemaskowania, podobnie jak większości jego kolegów. Wynikało ono nie tyle z działań kontrwywiadu, ile z bardzo wątłego kamuflażu i kłopotów z "legalizacją". Wycofanie się Mally’ego do Moskwy w połowie 1937 roku spowodowane było raczej niemożnością pozostawania w Wielkiej Brytanii bez odpowiedniej przykrywki niż wezwaniem do powrotu na egzekucję. Borykał się z "legalizacją" od pierwszej chwili, gdy przyjechał do Paryża w czerwcu 1934 roku. 9 października pisał do Centrali, że podróżuje na paszporcie jugosłowiańskim, ale po zamordowaniu króla Jugosławii "nie ma mi czego zazdrościć". Miał także paszport amerykański, "zgodnie z którym jestem osiem lat młodszy niż w rzeczywistości. Co więcej, jestem Żydem. Dosyć to utrudnia sytuację".
Po zabójstwie króla Aleksandra w Marsylii policja sprawdzała wszystkich Jugosłowian w Paryżu, aresztując tych, którzy nie potrafili udzielić zadowalających wyjaśnień.
Jeszcze mnie nie znaleźli, ponieważ na dwa dni przed morderstwem wyprowadziłem się z hotelu do prywatnego mieszkania, ale za dzień lub dwa niewątpliwie przyjdą, a ja nie potrafię odpowiedzieć na najprostsze pytania... Krótko mówiąc, wyjeżdżam do Holandii na paszporcie austriackim (również nieidealnym) i zostanę tam, dopóki się nie uspokoi... pocztę z Holandii będę przesyłał przez HANSA [Bystrolotow]. Na razie cała praca będzie prowadzona stamtąd. Myślę, że przeniosę się do Szwajcarii.
Na skargi Mally’ego Centrala odpowiedziała ofertą licznych paszportów, a o wybranym przez niego dokumencie dowiedziało się później MI-5. Mally pisał 27 grudnia 1934 roku: "Przyjmę nazwisko HARDT. Mogę być handlowcem, chemikiem, lekarzem, inżynierem. Miejsce urodzenia Oldenburg w Burgenlandzie, 21 stycznia 1894. Lida - tak samo, 18 stycznia 1906".
Niewątpliwie amerykański paszport Mally’ego daleki był od doskonałości. W liście do Centrali, napisanym 24 kwietnia 1935 roku, a wysłanym zaraz po powrocie z podróży służbowej do Moskwy, pomiędzy styczniem a marcem 1935 roku, Mally skarży się, że na jednej stronie Chicago usytuowane jest w stanie Indiana, a na drugiej w Illinois.
Podróżując obecnie po Europie z wątpliwymi dokumentami, mogę być zbyt przewrażliwiony. Wiecie, że MANOLI [Kawecki, przyjaciel Bystrolotowa, wsypany przez Kriwickiego] był rewidowany w drodze z Holandii do Francji. RAJMONDA [Reiss] też rewidowano. Ja leciałem i nie tylko nie byłem rewidowany, ale nie kazano mi nawet otworzyć walizki. Jednak innego pasażera mojego samolotu rewidowano, był Grekiem, Ormianinem, a może Żydem. A miałem kieszenie wypchane pocztą FRITZA.
FRITZ to kryptonim pomocnika Mally’ego w Holandii; niewątpliwie odkrycie tych papierów byłoby ogromnie kłopotliwe. Jednak problemy paszportowe nie przeszkodziły Mally’emu odwiedzić Wielkiej Brytanii w maju 1935 roku, by doprowadzić do końca werbunek Johna Kinga. W lipcu Centrala odnotowała, że Mally i Bystrolotow wykonali kawał dobrej roboty, "a MAG zapowiada się bardzo interesująco".
Na początku października 1935 roku Mally poleciał na sześć tygodni do Moskwy, odwiedzić chorego syna i uregulować sprawy rodzinne z pierwszą żoną. Kiedy wrócił do Londynu w końcu listopada, żeby podjąć pracę z MAGIEM, Bystrolotow szykował się do powrotu do domu. Pierwszy raport Mally’ego z Londynu nosi datę 9 stycznia 1936 roku, a w jednym z następnych, z 20 lutego, możemy przeczytać, jak radził sobie z MAGIEM:
Powinienem powiedzieć, że jestem niezwykle zajęty. Z braku czasu zaniedbuję nawet moje hobby, czyli brytyjską historię. Muszę się z nim spotykać cztery razy w tygodniu. W te wieczory jestem zajęty. Po otrzymaniu materiału muszę go przeczytać i zanieść do mieszkania P. Wtedy przychodzą kurierzy z pocztą, a to także oznacza pracę. W ciągu dnia zajmuję się firmami. Odwiedzam je po kolei. Kupiliśmy już trzy wagony towarów, które trzeba rozesłać, więc muszę się skontaktować z przewoźnikami. Obecnie mam korzystniejsze oferty z Manchesteru i Liverpoolu. Będę musiał tam pojechać na 1-2 dni.
Przykrywka Mally’go, czyli kupowanie używanej odzieży i jej eksport na kontynent, zabierała mu masę czasu i wymagała podróży po całym kraju. Dlatego właśnie podnosił sprawę wygodniejszego zajęcia. Najwyraźniej zazdrościł Aleksandrowi Orłowowi jego przykrywkowej profesji jako dyrektora Amerykańskiej Kompanii Lodówek Sp. z o.o. "Czy nie mógłbym pracować w prowadzonym przez Lwa biznesie lodówkowym?"
Wiosną 1936 roku Mally i jego żona rozchorowali się na nerki, prawdopodobnie z powodu twardej londyńskiej wody, toteż w czerwcu agent prosił o pozwolenie na urlop. Otrzymał je, poza tym zarezerwowano mu dwa miejsca w uzdrowisku Kisłowodsk na początku października. Jednak przybycie Mally’ego na granicę radziecką nie odbyło się bez zgrzytów, co jasno wynika z raportu komendanta brygady Ulmara z 7 października 1936 roku, przedłożonego szefowi Wydziału Zagranicznego Słuckiemu.
28 września br. Nord Expressem nr 4 przybył do Moskwy obywatel holenderski William Broshard z fałszywym paszportem. Na stacji Niegoriełoje obserwował go oficer Szamraj ze Straży Granicznej. Broshard powiedział dowódcy Punktu Kontroli Granicznej w Niegoriełoje Daniłowiczowi, że jest pracownikiem Wydziału Zagranicznego GUGB i nazywa się Mally; jest mężem obywatelki Razba, która przyjechała z nim z zagranicy. Na waszą prośbę został przepuszczony bez rewizji. Dołączamy raport Szamraja, oficera Punktu Kontroli Granicznej w Niegoriełoje.
Raport Szamraja powtarzał relację kombriga Ulmara, dodawał jeszcze, że po wyjściu ze stacji w Moskwie Maiły wraz z żoną wsiedli do oczekującego na nich samochodu i odjechali w nieznanym kierunku. Sam Szamraj, znajdujący się w obcym mieście i bez pieniędzy, nie mógł kontynuować obserwacji.
Po zakończeniu urlopu Mally pozostał służbowo w Moskwie, a do Londynu wrócił dopiero na początku stycznia 1937 roku. W maju problemy z legalizacją, trapiące również Deutscha, zmusiły Mally’ego do otwartego wyznania: "Dotychczas żaden z nas nie jest tu pewnie usadowiony. Nawet STEPHAN. Znowu odmówiono mu pozwolenia na pracę". Mally usiłował lepiej zakotwiczyć się w Anglii i 24 maja 1937 roku donosił o swojej wizycie w Biurze Rejestracji Cudzoziemców, gdzie prosił o zezwolenie na pobyt stały. Władze gotowe były na to przystać, pod warunkiem że uruchomi firmę w jednym z regionów najbardziej dotkniętych bezrobociem, Mally wypełnił więc formularze i wysłał je do Izby Handlowej. Centrala niepokoiła się, że dokumenty Mally'ego mogą zostać sprawdzone w austriackiej policji i sugerowała alternatywne rozwiązanie, czyli wyjazd do Kanady i uzyskanie tam paszportu. Mally odpowiedział, że weryfikacja w austriackiej policji jest mało prawdopodobna, bo:
Deutsch często spotyka tu fałszywych Austriaków, byłych komunistów... weźmy choćby samego STEPHANA z prawdziwym paszportem. Gdyby pytali o niego w Wiedniu, otrzymaliby równie nieprzychylną odpowiedź jak w moim przypadku (on jest dobrze znanym komunistą, a ja po prostu oszustem). Bardzo istotny i groźny w konsekwencjach jest wasz argument, że jeśli zaczną się o mnie wypytywać, mogą mi po prostu nic nie powiedzieć i wziąć pod obserwację. Ale za dużo tu "jeśli", więc robi się z tego czysto akademicki problem.
Mally wychodził z założenia, że równie dobrze może wpaść podczas spotkań z legalnym rezydentem KLIMEM, może go wsypać jeden z jego agentów lub rozpoznać na ulicy któryś z oskarżonych w procesie wytoczonym w Moskwie w 1933 roku agentom brytyjskim *[W styczniu 1933 roku w Moskwie rozpoczął się proces pokazowy sześciu brytyjskich inżynierów firmy Metropolitan-Vickers Co oraz dziesięciu rosyjskich techników, których oskarżono o sabotaż w elektrowniach. Zarzuty były sfabrykowane. Dziewięciu Rosjan oraz dwóch Brytyjczyków skazano na kary więzienia. Rząd brytyjski odpowiedział nałożeniem embarga handlowego, które uchylono w lipcu 1933 roku po zwolnieniu inżynierów Metropolitan-Vickers Co. Jak wynika z korespondencji, Mally musiał albo zeznawać w procesie pokazowym, albo siedzieć w pierwszych ławach dla publiczności, zarezerwowanych dla zaufanych towarzyszy z organów bezpieczeństwa]. "Nie lekceważę teorii, ale bardziej się trzymam praktyki" - dowodził. "Gdyby działać ściśle według założeń, nic by się nie zrobiło. Zawsze istnieje co najmniej dziesięcioprocentowe ryzyko, a w tym przypadku uważam, że nie przekracza dziesięciu procent".
Odrzucił pomysł wyjazdu do Kanady z bardzo rozsądnych powodów: "Ilość teoretycznego ryzyka w procentach przechodzi tu w jakość, niebezpieczeństwo staje się realne. Tutaj już bardzo wielu ludzi zna mnie jako Austriaka". Na zakończenie listu do Centrali poczynił kilka obserwacji, które miały się okazać fatalne:
1. Nie uważam, by sytuacja była aż tak niebezpieczna, bym musiał stąd uciekać. 2. Wyjazd do Kanady po to, żeby tu wrócić, jest moim zdaniem niemożliwy, a jeśli uważam, że to niemożliwe, to raczej nie uda mi się tego zrealizować. 3. Jeśli sądzicie, że w przypadku weryfikacji Brytyjczycy zaczną mnie po cichu prześwietlać, to zrzekacie się wszelkiej odpowiedzialności, zrzucając cały ciężar na mnie, jeśli będę tu pracował. Dlatego, logicznie rzecz biorąc, powinienem sformułować rzecz następująco: proszę o pozwolenie na wyjazd stąd do domu i przedyskutowanie wszystkich możliwości mojej dalszej pracy tutaj właśnie podczas pobytu w domu, i tylko w domu“.
Odpowiedź Centrali nadeszła 4 czerwca 1937 roku: "Wysłano do was telegram zezwalający na powrót do domu. Podajcie telegraficznie drogę powrotną i datę wyjazdu". Mally informował: "Mogę wypłynąć statkiem z Francji bezpośrednio do Leningradu 5 lipca i być w Moskwie 11 lub 12". Mally wprawdzie prosił o zgodę na powrót jedynie na kilka dni, by w osobistej rozmowie wyjaśnić problemy legalizacji, został jednak dłużej i pojechał na urlop, o czym świadczy notatka o dokumentach podróży do sanatorium nr 1 w Kisłowodsku, wydanych dla niego i żony. Opóźnienie najpewniej spowodowane było dezercją Poreckiego. Kiedy Kriwicki poszedł w jego ślady, przesądziło to o niewysłaniu Mally’ego za granicę, ponieważ obydwaj go znali. Nie wiadomo, co prawda, czy Porecki wydał kogokolwiek, jednak kiedy Centrala uświadomiła sobie, że Kriwicki mówi Amerykanom i Brytyjczykom wszystko, co wie, musiała zakładać najgorszy wariant.
Napięcie pomiędzy Centralą a Mallym w sprawie jego legalizacji w Wielkiej Brytanii nie od razu odbiło się na jego pozycji, kiedy jednak znalazł się w więzieniu, jego upór odegrał pewną rolę. Nie zanotowano dokładnej daty jego aresztowania, najpewniej został wymieniony w jakimś "wyznaniu" wydobytym podczas czystek. Później oskarżano go o związki ze zdrajcami i dezerterami, a w marcu 1938 roku z paryskiej rezydentury nadeszły raporty o wspólnocie poglądów i zamiarów Mally’ego, Kriwickiego i Poreckiego. Raport z 2 marca 1938 roku zdaje się obwiniać Mally’ego.
Ze słów Elsy [Jelizawiety Porecki] wynika, że ona, RAJMOND [Porecki], GROLL [Kriwicki] i MANN [Mally], a także niejaki Fiedia spotykali się w Paryżu, prowadzili protrockistowskie rozmowy i uznali wręcz, że śmierć Stalina byłaby dla nich jedynym wyjściem z sytuacji.
Raport ten parafował Szpigelglas: "Absolutnie pewne źródło". Inny raport z 10 marca 1938 roku powtarza ten temat:
Elsa informuje, że LUDWIG [Ignatij Reiss] miał trzech przyjaciół: Waltera [Kriwicki], Mally’ego i Fiedię. Spotykali się często, omawiali różne problemy i przygotowywali dezercję z organizacji. Mally i Fiedia wrócili do Moskwy.
Ta informacja zresztą mogła być prawdziwa - Mally i jego koledzy to ludzie myślący niezależnie, niewykluczone więc, że krytykowali Stalina i jego politykę, a NKWD istotnie miało w Paryżu "całkowicie pewne źródła" - ale nie znalazła się w akcie oskarżenia. Podnoszenie kwestii politycznych w tego rodzaju dokumencie uważano za niebezpieczne, prościej było ograniczyć wszystko do standardowego oskarżenia o szpiegostwo, jak to się stało w wielu innych sprawach. O to właśnie oskarżono Mally’ego podczas rozprawy prowadzonej przez Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego ZSRR 20 września 1938 roku. Zdawało się, że akt oskarżenia opierał się na odmowie wyjazdu do Kanady:
Podstaw do aresztowania Mally’ego dostarczył V Departament I Zarządu NKWD, który odkrył działania Mally’ego szkodliwe dla interesów ZSRR (złośliwe naruszenie zasad bezpieczeństwa, wyjawienie tajemnic państwowych, odmowa wykonania rozkazów w warunkach bojowych).
Najwyraźniej ostatnia kontrowersyjna notatka Mally’ego przyczyniła się do jego upadku, podobnie jak dyskusje z Kriwickim, prowadzone co prawda na polecenie Centrali, na temat perspektyw jego pracy w Anglii i kontrolowania MAGA. Nie przeszło bez echa także wykroczenie popełnione na stacji granicznej Niegoriełoje, kiedy ujawnił się jako oficer wywiadu. Czytamy w aktach, że:
aresztowany Mally T.S. w czasie wstępnego przesłuchania oświadczył, że jest niemieckim szpiegiem i przez wiele lat czynnie działał na szkodę ZSRR. Na temat początku swoich powiązań z niemieckim wywiadem oskarżony zeznał, co następuje: w 1917 roku podczas pobytu w obozie jenieckim na Uralu oficer wywiadu Schӧnfeld zwerbował go do zbierania informacji o Rosji radzieckiej dla kwatery głównej Austro-Węgier. W 1927 roku w Moskwie Mally został ponownie zwerbowany do pracy wywiadowczej przeciwko ZSRR przez rezydenta niemieckiego wywiadu wojskowego Steinbrücka.
Akt oskarżenia zawierał także inne szczegóły rzekomej działalności szpiegowskiej Mally’ego:
Kontakt z berlińską centralą niemieckiego wywiadu wojskowego oskarżony utrzymywał za pośrednictwem wyżej wymienionego rezydenta Steinbrücka przez specjalnego kuriera Helwiga. a także dzięki bezpośrednim rozmowom z oficerem tego wywiadu, którego oskarżony znał jako kapitana Dietricha.
To są jedyne detale wrogich działań ujawnione przez Mally’ego, czy raczej wyciągnięte z niego biciem. Cała reszta jego wyznania jest nieprecyzyjna. Podobne przeżycia stały się udziałem 70 procent personelu NKWD, co niemal sparaliżowało działalność tej instytucji; trzeba było wielu lat, by naprawić szkody wyrządzone w okresie czystek. Z perspektywy czasu nie ulega wątpliwości, że Mally odegrał zasadniczą rolę w stworzeniu dla Moskwy światowej sieci nielegałów. W Anglii organizacja ta egzystowała poza wszelkimi podejrzeniami aż do momentu, kiedy MI-5 udała się infiltracja jednej siatki, znana następnie jako sprawa Woolwich Arsenal.
Z kartotek KGB wynika, że nie wszyscy członkowie zostali zidentyfikowani, istniejące materiały pozwalają jednak odtworzyć sposób funkcjonowania siatki. Pierwsze wzmianki o niej znajdują się w niedatowanym memorandum napisanym przez Jewgienija Mickiewicza, kryptonim ANATOLIJ, adresowanym do Artuzowa, szefa Wydziału Zagranicznego OGPU, na temat stworzenia na WYSPIE nielegalnej rezydentury. Mickiewicz, były nielegalny rezydent w Hamburgu i we Włoszech, został wysłany do Wielkiej Brytanii w 1931 roku. Po wznowieniu stosunków dyplomatycznych został legalnym rezydentem w Londynie i pracował na tym stanowisku przez dwa lata. Z tajnych dowodów wynika, że sporządził swój raport w pierwszej połowie 1933 roku, ponieważ Arnold Deutsch i Ignatij Reiss pojechali do Londynu w drugiej połowie tego roku. Podsumowując ogólną sytuację na WYSPIE, Mickiewicz oznajmiał, że:
W Anglii są dwie "uśpione" grupy, jedna z nich to grupa Arsenału... złożona z pracowników: 1) Arsenału (testy pocisków i broni); 2) Armstronga (czołgi, działa, karabiny); 3) Furst-Browna (czołgi i stal pancerna). Negatywnym aspektem tej grupy jest fakt, że prowadzi ją prominentny działacz miejscowej partii komunistycznej. Grupa składa się z ludzi bezpartyjnych... Można by wysłać do Londynu Reissa (bez żony) jako nielegalnego rezydenta i przydzielić mu tylko te dwie grupy.
Artuzow zaakceptował propozycję Mickiewicza. Wysłano do Londynu Reissa i Deutscha, a w czerwcu 1934 roku także Aleksandra Orłowa, który miał zostać nielegalnym rezydentem nowo utworzonej grupy o nazwie SZWED, od jego kryptonimu. Najwyraźniej grupa SZWED działała z powodzeniem, ponieważ nie ma świadectw, by sytuacja wymagała interwencji Centrali, a w kartotece są głównie listy przewodnie do nadsyłanych materiałów. Jednak wiosną 1939 roku Deutscha poproszono o sporządzenie memorandum - umieścił w nim jeden ze swoich portretów psychologicznych, tym razem przywódcy siatki Woolwich Arsenal Percy'ego Gladinga, kryptonim GOT:
Po raz pierwszy poznałem go na jednym z regularnych spotkań w maju czy kwietniu 1934 roku. Był członkiem Komunistycznej Partii Wielkiej Brytanii od chwili jej założenia, należał nawet do Komitetu Centralnego. Uczęszczał na wykłady Lenina w Moskwie. Do 1928 roku pracował w Arsenale w Londynie. Ostatnio podjął pracę jako sekretarz Ligi Antyimperialistycznej. GOT ma około 38-40 lat, pochodzenie proletariackie. W czasie wojny szerzył antymilitarystyczną propagandę. Jest oddanym komunistą, odważnym, śmiałym, skrupulatnym i pracowitym. Jest także oczytany i wykształcony. Dobry organizator, dobrze piszący. Chociaż przez wiele lat prowadził nielegalną działalność, nie potrafi się uwolnić od legalistycznych skłonności. Zanim zacząłem z nim pracować, łączył działalność partyjną z pracą dla nas. Przeznaczone dla nas materiały przynoszono wprost do jego partyjnego biura i tam je przechowywał. Ostrożność i czujność niewiele dla niego znaczą. Gotów zaufać każdemu towarzyszowi, nawet nie wypróbowanemu... Nie rozumie wymogów i specyficznych warunków naszej pracy, choć zawsze pragnął zrobić dla nas jak najwięcej. Podczas pracy z nim nalegałem na przestrzeganie zasad konspiracji. Nie spotykałem się z nim często, raz na miesiąc lub co dwa miesiące. Nie pozwoliłem mu przechowywać materiałów w lokalu partyjnym. Zaakceptowałem ludzi, których mi przyprowadził, ale później nie wolno już im było go widywać. W stosunku do ludzi sprowadzonych przez GOTA zachowywaliśmy wszelkie środki ostrożności. Zgodziłem się, by kontynuował działalność partyjną, nalegałem jednak na wyjątkową ostrożność. Nie znał mojego nazwiska, zajęcia ani adresu. GOT nie zgadzał się z moim sposobem prowadzenia spraw, uważał, że powinien zarzucić pracę partyjną i poświęcić się całkowicie pracy dla nas. Ponadto, jego zdaniem, my cudzoziemcy nie powinniśmy pracować w Anglii, powinni to robić Anglicy. Uważał, że jesteśmy zbyt ostrożni.
Kiedy przyjechał do Londynu MANN [Mally], a później MISZA [niezidentyfikowany], zmieniliśmy taktykę wobec GOTA i akceptowaliśmy jego propozycje. Zarzucił działalność partyjną i zaczął pracować tylko dla nas. Rekomendacja GOTA wystarczała, by komuś zaufać (co widać na przykładzie prowokatorki). MANN często się z nim spotykał. Odwiedzali się w domach. GOT wiedział nawet, kim MANN był przedtem. (W czasie procesu GOTA wyszło na jaw, że prowokatorka wiedziała nawet o tym, że MANN był austriackim oficerem. Musiała się tego dowiedzieć od GOTA).
GOT jest uczciwym i dobrym towarzyszem, zdolnym do wszelkich poświęceń. Bardzo oszczędny, jeśli chodzi o pieniądze; osoba bez zarzutu, o przykładnym życiu rodzinnym. Gdybyśmy trzymali się dawnej taktyki, pewnie nie doszłoby do jego wpadki. W sierpniu lub wrześniu 1934 roku GOT poznał mnie z ATTYLĄ.
Według Deutscha od tego momentu siatka Woolwich Arsenal zaczęła się rozrastać. Czymś niezwykłym było włączenie do jej działań syna ATTYLI, o kryptonimie HEIR (DZIEDZIC). Deutsch wyjaśniał Centrali, jak do tego doszło:
ATTYLA przypadkiem wciągnął syna w naszą pracę. Reiss źle mówił po angielsku. Przy jakiejś okazji ATTYLA opowiedział mu o swoim synu i zapytał, czy powinien go wprowadzić w naszą działalność. Reiss zrozumiał coś zupełnie innego i odpowiedział "tak". Więc ATTYLA na następne spotkanie przyprowadził syna. Reiss na jego widok bardzo się zaniepokoił, a kiedy się dowiedział, kim jest, skarcił ATTYLĘ. Spotkałem się z ATTYLĄ, żeby się dowiedzieć, co naprawdę zaszło. Wyszło na jaw, że cały incydent spowodowała słaba angielszczyzna Reissa. Syn jednak okazał się dla nas bardzo użyteczny i zaczęliśmy z nim pracować.
Wersję wydarzeń dotyczącą siatki Woolwich Arsenal, sporządzoną przez MI-5 w 1941 roku, wyciągnął z archiwów Anthony Blunt, a w skopiowanych przez niego papierach znalazło się krótkie podsumowanie śledztwa kontrwywiadu.
14 marca 1938 roku poddani brytyjscy Glading, Williams i Whomack zostali uznani winnymi szpiegostwa i skazani odpowiednio na sześć, cztery i cztery lata więzienia. Williams i Whomack byli technikami pracującymi w Woolwich Arsenal. Przez lata byli znani jako komuniści, ale do chwili aresztowania nie było wiadomo, że zajmują się szpiegostwem. Glading pracował w Arsenale od 1924 do 1928 roku, kiedy to wyrzucono go za działalność komunistyczną. Do marca 1937 roku był pracownikiem Ligi do Walki z Imperializmem; porzucił tę pracę i zerwał wszystkie legalne powiązania z partią komunistyczną.
Organizację Gladinga odkryto dzięki Oldze Gray, agentce MI-5, którą archiwa wewnętrzne określają jako Miss X. Udało jej się skutecznie przeniknąć do szeregów partii komunistycznej w 1931 roku, w latach 1935-1937 utrzymywała bliskie kontakty z Gladingiem i wieloma innymi prominentnymi komunistami. W lutym 1937 roku zadzwoniła do oficera MI-5 z informacją, że Glading poprosił ją o wynajęcie mieszkania, w którym mógłby spotykać się ze swoimi kontaktami. Poinstruowana przez MI-5 wyraziła zgodę i znalazła mieszkanie przy Holland Road. W końcu kwietnia Glading przyszedł obejrzeć lokal w towarzystwie człowieka, nazwiskiem Peters, którego MI-5 zidentyfikowała następnie jako Paula Hardta (w istocie był to Mally). Według MI-5 celem tej wizyty było obejrzenie mieszkania, poznanie Miss X i zaakceptowanie wyboru Gladinga. W maju 1937 roku Glading zaproponował jej, by rzuciła pracę maszynistki w dotychczasowej firmie, nauczyła się fotografować i pracowała w mieszkaniu. W sierpniu 1937 roku Glading przyprowadził do lokalu niejakiego pana Stevensa, zidentyfikowanego później jako agenta OGPU Willy’ego Brandesa. Glading oznajmił, że poczynając od października, dwa razy w miesiącu będzie do mieszkania przychodziła żona Stevensa, by wykonać prace fotograficzne. Na początku października Stevensowie przynieśli do mieszkania przy Holland Road aparat Leica oraz całe wyposażenie fotograficzne i wykonali na próbę zdjęcia planów londyńskiego metra. 21 października pani Stevens przyniosła olbrzymią odbitkę jakiegoś planu, który został sfotografowany częściami; Miss X dowiedziała się, że był to projekt działa okrętowego. Obserwacja ustaliła, że pani Stevens zaniosła odbitki na Hyde Park Corner, gdzie spotkała się z mężem i towarzyszącym mu mężczyzną, któremu oddała odbitki zawinięte w gazetę. Tym mężczyzną był George Whomack. Na początku listopada Glading oznajmił, że państwo Stevensowie wrócili do Moskwy, wyjechali 6 listopada z Anglii do Paryża. W następnym miesiącu Glading przyniósł aparat i według Miss X pracował w domu. 12 stycznia 1938 roku uprzedził ją, że 15/16 stycznia ma wykonać specjalne zadanie, będzie bowiem musiał sfotografować całą książkę. 16 stycznia obserwacja ustaliła, że Glading spotkał się z jakimś mężczyzną, któremu przekazał paczkę owiniętą w gazetę. Mężczyznę zidentyfikowano jako Charlesa Mundaya, młodszego chemika w Arsenale. 21 stycznia Miss X powiadomiła telefonicznie MI-5, że Glading właśnie opuścił mieszkanie i zmierza na stację metra Charing Cross, gdzie o 8.15 ma dostać materiał do sfotografowania. Oficerowie Wydziału Specjalnego Scotland Yardu obserwowali to spotkanie i w chwilę po przekazaniu materiałów aresztowali obu mężczyzn. Drugi mężczyzna okazał się Albertem Williamsem, a materiały zawierały dokumentację aparatu ciśnieniowego z wydziału badawczego Arsenału.
Podczas rewizji w mieszkaniu Gladinga znaleziono wiele interesujących materiałów, przede wszystkim przefotografowany Manual of Explosives (Podręcznik materiałów wybuchowych) i plany samolotu. W mieszkaniu Williamsa znaleziono także materiały fotograficzne. George’a Whomacka i Mundaya aresztowano 29 stycznia 1938 roku. Whomack był posiadaczem teczki o podwójnym dnie, w której wynosił projekty z Woolwich Arsenal. Podczas procesu Glading, Williams i Whomack przyznali się do winy. Munday się nie przyznał i postanowiono go uwolnić.
Notatki Blunta na karcie Gladinga w MI-5 mówią o tym, że w 1922 roku założono mu teczkę, znajdowały się w niej raporty o jego oficjalnej działalności komunistycznej i związkowej, w 1927 roku znalazła się tam wzmianka o jego rzekomych związkach z organizacją radzieckiego wywiadu w Kirchenstein, w czym pośredniczył człowiek o nazwisku Messer. Pierwsze raporty agenta M-12, taki był kryptonim Olgi Gray, pochodzą z 1933 roku, potem Glading miał kontakty z agentem M-3, którego Blunt zidentyfikował jako Toma Driberga, być może ogniwo w kontaktach z Ministerstwem Sił Powietrznych. Teczka Gladinga składała się z raportów M-12, notatek o jego oficjalnej działalności, przechwytywanej korespondencji i sprawozdań z obserwacji. Wydaje się, że Glading był osobnikiem bardzo podejrzanym, chociaż z zebranych materiałów nie wynikało nic, co by go bezpośrednio kompromitowało. Toteż MI-5 konkluduje:
Śledztwo prowadzone po zakończeniu sprawy Gladinga rzuca światło na radziecki wywiad wojskowy i morski w Wielkiej Brytanii w 1937 roku. Uczestniczący w tym obywatele brytyjscy byli członkami Komunistycznej Partii Wielkiej Brytanii. Natychmiast po zwerbowaniu do grupy szpiegowskiej wszyscy porzucali otwartą działalność partyjną. Inni brytyjscy komuniści, poza wymienionymi tutaj, są również podejrzewani o przynależność do tej grupy, ale nie udało się zdobyć dowodów. Interesujący jest fakt, że choć Glading był niewątpliwym organizatorem tej grupy agentów komunistycznych, nie miał swobody w jej prowadzeniu i werbunku nowych agentów, znajdował się pod kontrolą obcego rezydenta w Wielkiej Brytanii przez cały czas, z wyjątkiem dwóch miesięcy bezpośrednio przed aresztowaniem... Jako przykład może tu posłużyć fakt, że Miss X nie dostała zgody na kontynuowanie pracy i nie wiedziała, na czym ta praca ma polegać, dopóki Paul Hardt, alias Peters [w istocie Mally], nie spotkał się z nią osobiście i nie sprawdził jej. Glading zbierał dla ZSRR materiały wojskowe i morskie w sposób niezwykle prosty. Jego agenci pracowali w rozmaitych wydziałach i miejscach takich jak Woolwich Arsenal. Po pracy zabierali do domu rysunki projektów, przekazywali Gladingowi, który natychmiast je fotografował i oddawał tego samego wieczoru. Wynika z tego, że agenci mogli następnego dnia odłożyć oryginały projektów na miejsce, nie budząc niczyich podejrzeń. Nie ulega wątpliwości, że ambasada radziecka nie miała nic wspólnego z finansowaniem organizacji Gladinga czy z przekazywaniem materiałów wywiadowczych do Moskwy. Wiadomo, że Glading niepokoił się, jak przekazać materiał uzyskany w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, ponieważ następca Brandesa nie przyjechał w połowie stycznia.
Sprawa siatki Woolwich Arsenal okazała się znacznym sukcesem MI-5 i ku wielkiemu zażenowaniu Moskwy udowodniła zdecydowane powiązania pomiędzy radzieckim szpiegostwem a Komunistyczną Partią Wielkiej Brytanii. Po odsiedzeniu sześcioletniego wyroku Glading, okryty hańbą i wyrzucony z partii komunistycznej, przeniósł się do Chin, gdzie po pewnym czasie zmarł.
Jedna z największych tajemnic okresu II wojny światowej dotyczy wielkiej siatki szpiegowskiej prowadzonej przez niemieckiego agenta, któremu Abwehra nadała kryptonim KLATT. Jest to postać ważna nie tylko z powodu wątpliwości otaczających rozległe operacje KLATTA, które zdają się obejmować cały Związek Radziecki i sięgać aż na Bliski Wschód, ale też z powodu niejasności, dla kogo właściwie pracował. Czy był podwójnym agentem Abwehry, czy działał pod kontrolą Sowietów, czy może był niezależny? Nawet Amerykanie, dla których pracował po wojnie w Austrii, nie potrafili zgłębić niezwykłej sagi szpiegów, znanych jako MAX i MORITZ. Przez większą część wojny szpiedzy ci stanowili jedną z ważniejszych pozycji w brytyjskim rozpoznaniu radiowym, nierozwiązywalną zagadkę dla najtęższych analitycznych umysłów zgromadzonych w Bletchley Park. Ta historia jest najlepszym przykładem, do jakiego stopnia NKWD polegało na informacjach od Philby’ego, Blunta i Cairncrossa w rozwiązywaniu problemów własnego wywiadu.
GC & CS przechwyciła pierwszą transmisję od MAXA i MORITZA pomiędzy grudniem 1941 a marcem 1942 roku. Zapisano ponad dwieście sześćdziesiąt tekstów MAXA, a z ich treści, rozszyfrowanej w ramach ISOS, wynikało, że MAX zbiera informacje o Rosjanach, podczas gdy MORITZ, który w tym okresie nadał czterdzieści raportów, prowadzi siatkę zajmującą się Brytyjczykami.
Z kartoteki KLATTA w archiwach radzieckich wynika, że Bletchley Park wyszedł zwycięsko z wyścigu o przechwycenie i rozszyfrowanie łączności radiowej pomiędzy tzw. biurem KLATTA w Sofii a placówką Abwehry w Wiedniu. Londyńska rezydentura przekazała to Moskwie 24 kwietnia 1942 roku w postaci raportu zatytułowanego "Luftmeldekopf, Sofia":
Rola Luftmeldekopf, później nazwanego SCHWERT [MIECZ], w zbieraniu i przekazywaniu informacji wywiadowczych jest dość istotna i ciekawa, jednak ta organizacja i metody jej działania pozostają niejasne. SCHWERT przekazuje WAGNEROWI (major von Wahl) w Wiedniu znaczną liczbę raportów wywiadowczych dotyczących Rosji i Bliskiego Wschodu. Przeznaczone są dla oddziału Abwehry I-Luft w Berlinie. W Sofii za materiały te odpowiada niejaki KLATT. Raporty podpisane MAX pochodzą z regionów za frontem rosyjskim, wzdłuż linii Leningrad-Rostów-Kercz, od Noworosyjska do Batumi, z Gruzji, Azerbejdżanu, Armenii, a także z Iranu, Iraku, Teheranu, z okręgów w okolicy Mosulu, Bagdadu i Basry oraz z Kujbyszewa, Astrachania i zachodniego wybrzeża Morza Kaspijskiego. Inna partia raportów, podpisanych MORITZ, obejmuje Egipt, Libię, Palestynę, Syrię, Cypr, Irak i Iran, jest także jeden raport od IBISA z Turcji.
Do brytyjskiego raportu dołączona była mapa z datą 12 kwietnia 1942 roku, zaznaczono na niej lokalizację oraz częstotliwość nadawania ogniw siatki i zatytułowano "Źródła raportów MAXA i MORITZA". Ściśle tajny dokument pokazywał imponujący zasięg organizacji niemieckiej, wynikało z niego, że najbardziej wydajni nadawcy rozmieszczeni są w radzieckich portach nad Morzem Czarnym. Brytyjczycy zauważyli, że objętość raportów MAXA wzrastała stopniowo, ale systematycznie. Raportów MORITZA również było coraz więcej, choć nie tak obszernych. "W ciągu czterech miesięcy od grudnia 1941 do marca 1942 roku odebrano 260-300 raportów, ich ogólna liczba wzrosła od 30 do 50 procent".
Analityków brytyjskich fascynowało przede wszystkim tempo działań siatki, zauważyli bowiem, że "niektóre raporty z Noworosyjska, Rostowa, Sewastopola, Kerczu, z okolic Moskwy, z Tbilisi i Batumi SCHWERT otrzymywał tego samego dnia, w którym doszło do opisywanych wydarzeń". Inne wysyłał do Wiednia dzień, dwa lub trzy po opisanych w nich wydarzeniach. Najlepszym przykładem jest pożar w bazie w Mąjkopie w pobliżu Morza Czarnego, o którym informowano "nie tylko tego samego dnia, ale jeszcze przed ugaszeniem". Jeśli chodzi o dokładność informacji MAXA i MORITZA istniały jedynie pośrednie dowody, że były one "całkiem przekonywające", zresztą niemiecki zwiad lotniczy łatwo mógł sprawdzić ich autentyczność, "znany jest tylko jeden przypadek, kiedy raport budził wątpliwości". Sam fakt stałego poszerzania organizacji świadczył, zdaniem autorów brytyjskiego raportu, o tym, że informacje dostarczane przez SCHWERT uważano za cenne". Zauważono także, że w tekstach nie ma najmniejszej wzmianki o źródłach ani o metodach. Pomijano wszelkie sprawy organizacyjne, choć z treści wynikało, iż są to dane pochodzące od "naocznych świadków, nie z raportów sztabowych, podsumowań służb wywiadu, gazet, audycji radiowych czy pogłosek. Nie brano ich też z nasłuchu łączności rosyjskiej".
Analitycy uznali na podstawie tempa wymiany informacji, że "raporty są nadawane przez radio przez całą drogę lub przez część drogi do Sofii. Narzuca się więc wniosek, że we wszystkich rejonach, z których przychodzą raporty, muszą być agenci wyposażeni w nadajniki radiowe. Trudno sobie wyobrazić, jak można było rozmieścić tam taką masę agentów i utrzymać ich w rejonie działań rosyjskiej armii, marynarki i lotnictwa".
Zagadkowe było to, że organizacja wysyła swoje raporty do Sofii na przykład z Moskwy, Kurska czy Batumi, choć dużo łatwiej byłoby przekazać je z przenośnego nadajnika do niemieckiej stacji tuż za linią frontu. Analitycy zastanawiali się, czy może Niemcy założyli silną stację kontrolną gdzieś w rejonie Noworosyjska, która kieruje niemieckimi agentami i przesyła informacje do centrali.
Wkrótce po ukończeniu pierwszego brytyjskiego raportu, który zapoczątkował długie śledztwo aliantów w sprawie KLATTA, kryptoanalitycy w Bletchley Park złamali szyfr, którym KLATT porozumiewał się z Berlinem, aby ujawnić niektóre z jego źródeł. Jednym z nich był niejaki kapitan Samojłow, który rzekomo był pod Stalingradem i po amputacji nogi przeszedł przeszkolenie radiowe w Kujbyszewie u człowieka o nazwisku Lang. Tymczasem GC & CS dalej monitorowała łączność na linii Sofia-Wiedeń, a kiedy KLATT przeniósł się do Budapesztu, komunikację radiową Sofia-Budapeszt-Wiedeń. Przechwycone komunikaty Abwehry przekazywali Moskwie Anthony Blunt (TONY) i John Cairncross (LISZT).
Od członków siatki z Cambridge Centrala dowiedziała się o utworzeniu w Londynie Połączonego Komitetu Wywiadu Łączności, który miał oceniać i koordynować nasłuch łączności radiowej Abwehry. Poznała też jego skład: przedstawiciele sekcji V SIS major Felix Cowgill i specjalista od kontrwywiadu Ferguson; Guy Liddell, Herbert Hart i sir Dick White z MI-5; pułkownik E.F. Maltby i Kenneth Morton-Evans z Radiowej Służby Bezpieczeństwa (Radio Security Service - RSS); sir Denys Page i Leonard Palmer z GC & CS. Sekretarzem komitetu był Hugh Trevor-Roper (późniejszy lord Dacre), spotkania odbywały się co tydzień. Na spotkaniu 22 października 1942 roku, na którym obecny był major Malcolm Frost z MI-5, Kenneth Morton-Evans zaprezentował porównawczą ocenę znaczenia rozmaitych kanałów radiowych Abwehry, podkreślając przy tym, że ze względu na ograniczone środki należałoby sporządzić listę priorytetów, na której znalazłby się kanał VII/23 (Sofia-Wiedeń). Z protokołu spotkania wynika, że Guy Liddell zapytał, "czy Rosjanom udało się przechwycić i rozszyfrować ten kanał", na co kapitan Ferguson, Denys Page i Kenneth Morton-Evans zgodnie odpowiedzieli, że "nie przekazano Rosjanom żadnej informacji technicznej, radiotelegraficznej czy kryptograficznej". Przedstawiciele RSS i GC & CS sugerowali, że udostępnienie tych informacji Rosjanom pozwoliłoby im monitorować połączenia, a nie przeszkadzałoby Brytyjczykom w dekryptażu innych obwodów Abwehry. Ferguson przypomniał, że "pierwotna polityka SIS przewidywała utrzymywanie łączności z Rosjanami na takich zasadach, by niejako zmuszać ich do dzielenia się informacjami wywiadu". Pogląd ten został ostro skrytykowany przez pozostałych członków komitetu, który zalecił przekazanie materiałów związanych z kanałem VII/23. W rzeczywistości Philby zdążył już zadziałać i przesłał następujący raport, ostrzegając Sowietów, o co chodzi:
SERVICE VII/23
Rozumiem, że ceduły czasowe i szyfry ISOS dotyczące powyższego połączenia (z Wiednia do Sofii) zostały lub wkrótce zostaną przekazane Rosjanom. Kryje się w tym jednak bardzo interesujący kruczek. Przed kilkoma dniami łączność ta przeszła z ręcznego szyfrowania na maszynowe, które działa oczywiście na zupełnie innych zasadach. Toteż nie ulega wątpliwości, że materiał kryptograficzny, jaki Brytyjczycy zamierzają przekazać Rosjanom, pozwoli rozszyfrować jedynie depesze oparte na książkach kodowych, to znaczy jedynie te przekazy, które wysłano przed zmianą szyfru, okaże się on natomiast zupełnie nieprzydatny do rozwiązania szyfrów maszynowych. Jak wiecie, łączność szyfrowana za pomocą książki znana jest jako ISOS, a szyfry maszynowe jako ISK. Przynajmniej na razie ustaloną zasadą brytyjskiej polityki kryptograficznej jest nieudostępnianie Rosjanom niczego dotyczącego ISK.
Może wiadomość, że znacznie łatwiej jest złamać maszynowe szyfry Abwehry niż szyfry z książki, okaże się dla was interesująca. Kiedy tylko zrozumie się zasadę, łatwo odczytać całość, podczas gdy szyfr książkowy dzięki różnym sztuczkom może być bardzo trudny.
Niedawno uczestniczyłem w spotkaniu z komandorem Dennistonem, który w GC & CS odpowiada za dekryptaż korespondencji dyplomatycznej i handlowej. Pytano go o kryptograficzne dokonania Rosjan. Z jego odpowiedzi jasno wynikało, że ma o tym niewielkie pojęcie. Oświadczył jedynie, iż jest mu wiadomo, że w 1939 roku Rosjanie o dwa tygodnie wyprzedzali Brytyjczyków, jeśli chodzi o szyfry japońskie (nie rozumiem do końca, co to ma znaczyć, ale chyba nie ulega wątpliwości, że Rosjanie byli nieznacznie lepsi od Brytyjczyków).
A propos, choć pewno już to wiecie, Brytyjczycy łamią również szyfry używane przez japońskich attache wojskowych w Europie. W kręgach brytyjskich kryptoanalityków materiały te znane są jako ZIP/JYA Wkrótce będzie pewnie mowa o częściowym ich udostępnieniu Rosjanom.
SIS miała się niebawem dowiedzieć znacznie więcej na temat KLATTA. A to za sprawą Mirko Rotha, jugosłowiańskiego Żyda, który posługiwał się niemieckim paszportem na nazwisko Michael Rat, występował również jako Imre Roth. Mirko Roth pojawił się w neutralnej Portugalii. Jugosłowiański charge d’affaires w Lizbonie poinformował ambasadę brytyjską, że Roth jest agentem niemieckim, który ma wyraźną ochotę pracować dla brytyjskiego wywiadu. Podczas rozmowy w ambasadzie Roth wyjaśnił, że po serbskiej masakrze w Nowym Sadzie w styczniu 1942 roku uciekł do Budapesztu z żoną i dzieckiem, tam nawiązał kontakt z Abwehrą, mając nadzieję, że uda mu się wyjechać z Europy. W połowie października 1942 roku wysłano go do Sofii, gdzie dowiedział się więcej o miejscowej organizacji Abwehry, w grudniu zjawił się w Lizbonie z zadaniem zbierania informacji wywiadowczych, wyposażony w recepturę sekretnego atramentu. Szczegóły rozmowy Rotha w ambasadzie brytyjskiej w Lizbonie Kim Philby przekazał londyńskiej rezydenturze w marcu 1943 roku:
Od ostatniego spotkania wiele rozmawiałem z różnymi ludźmi, którzy interesują się przeciekami w sprawie sławnych MAXA i MORITZA. Wszyscy, którzy rozpracowywali szczegóły sprawy MORITZA (Hudson-Williams, Trevor-Roper, Gilbert Ryle, Herbert Hart itd.), są absolutnie zgodni, że teoria Cowgilla o kryptografii w Sofii, którą opisałem w ostatnim raporcie, jest niesłuszna. Główne argumenty przeciw są następujące:
(I) Czasami MORITZA proszono o obserwację pewnych działań w Aleksandrii. Wskazuje to na obecność agenta, nie na przechwytywanie łączności radiowej.
(II) Czasami ISOS wymienia "podagentów" MORITZA, co również świadczy o działaniu agenta.
(III) Dekryptaże ISOS odnoszące się do MORITZA czytane są już od wielu miesięcy. Gdyby hasło MORITZ odnosiło się do jednostki kryptografii, niemal na pewno znalazłoby to odbicie w ISOS. (Należy wspomnieć, że kiedy Niemcy uciekają się do krypto-analizy, jak choćby w Las Palmas, znajduje to odbicie w dekryptażach ISOS).
(IV) Mirko Roth, który dużo wie o Abwehrstelle [placówce Abwehry] w Sofii, nic nie wie o istnieniu tam jednostki kryptoanalitycznej.
(V) Podsumowując, należy powiedzieć, że nie ma nawet śladu dowodów na istnienie w Sofii jednostki kryptoanalitycznej; istnieją natomiast pewne poszlaki, że MORITZ jest agentem, czyli osobą.
Nawiasem mówiąc, Cowgill ośmieszył się swoją teorią. Skłonił RSS do napisania pisma do [dyrektora generalnego, sir Davida] Petrie, zdecydowanie popierającego teorię kryptoanalizy. Pismo to zaprezentowano na spotkaniu RSS 25.3.43, gdzie zostało powszechnie wyśmiane. Nawet Hudson-Williams, reprezentujący na tym spotkaniu sekcję V, musiał skrytykować list i odciąć się od wyrażonych w nim poglądów. Na zebraniu był także obecny Patrick Reilly, osobisty asystent CSS, musiał więc odnieść jak najgorsze wrażenia.
Po odrzuceniu teorii kryptologicznej trzyma się nieźle teoria, że raporty MAXA i MORITZA przedstawiają fałszywe informacje rozpowszechniane przez Rosjan. W rezultacie przedstawiciele MI-5 w komitecie RSS sprokurowali następujący plan: należy dać Rosjanom do zrozumienia, że Brytyjczycy zamierzają wykorzystać Mirko Rotha do własnych celów; równocześnie Brytyjczycy wyrażą zaniepokojenie, czy ten krok nie zaszkodzi przypadkiem interesom rosyjskiego wywiadu. Oczekuje się, że grożąc Rosjanom wykorzystaniem agenta placówki Abwehry w Sofii (a tym samym zakłócając ewentualną grę prowadzoną przez nich z ową Abwehrstelle), uda się ich zmusić do wyjawienia części owych gier. Ta linia postępowania opiera się, oczywiście, na założeniu, że Rosjanie istotnie prowadzą jakieś gry [poprzez MAXA i MORITZA] z Abwehrstelle w Sofii. Komitet RSS przedstawi powyższy plan CSS. Nie wiem, czy i w jakiej formie CSS to zaaprobuje, postaram się jednak was poinformować. (Nawiasem mówiąc, wykorzystanie przez Brytyjczyków Mirko Rotha będzie prawie niemożliwe, ponieważ roztrąbił swoją historię po całej Lizbonie, głównie w kręgach poselstwa jugosłowiańskiego. Wielce prawdopodobne, że Niemcy wiedzą już o jego podróży do Anglii i późniejszym uwięzieniu).
Tymczasem MI-5 zebrała już znacznie obszerniejsze dossier, liczące 114 stron, tego samozwańczego szpiega. Anthony Blunt miał dostęp do tej teczki. Wynikało z niej, że Roth wjechał do Wielkiej Brytanii 22 lutego 1943 roku, ale po sześciodniowym pobycie w hotelu "Prince of Wales" przy De Vere Gardens w Kensington został wraz z żoną zaaresztowany przez detektywów z Wydziału Specjalnego Scotland Yardu, którym towarzyszyli Jim Skardon i Herbert Hart. Podczas przesłuchania Roth zidentyfikował trzech innych agentów Abwehry. Jeden z nich nazywał się Haggar, został aresztowany w Egipcie i przyznał, że zna KLATTA, który według niego nazywa się Richard Kauder. Podał także szczegóły dotyczące kochanek Kaudera w Sofii i Budapeszcie i wyjaśnił, że KLATT działał częściowo niezależnie od Abwehry w 1941 roku, dopóki nie dobiegło końca tworzenie organizacji i nie została ona oficjalnie uznana przez Niemców. Roth utrzymywał, że KLATT zrobił się tak ważny, ponieważ Abstelle (skrót od Abwehrstelle) w Wiedniu opiera się niemal wyłącznie na nim. Teczka MI-5 zawierała krótki opis "głównych funkcji Abstelle" zbierającej informacje z Rosji i Bliskiego Wschodu:
Codziennie o 8.00 i 15.00 radiostacja otrzymuje transmisje bezpośrednio z Rosji. Są to dane o dużej wadze operacyjnej, otrzymywane wkrótce po wydarzeniach, których dotyczą. W ostatnich miesiącach koncentrowały się niemal wyłącznie na operacjach w pobliżu Stalingradu i miały wielkie znaczenie dla lotnictwa.
Według przyjaciół Rotha te transmisje radiowe doprowadziły do wielkich strat rosyjskich, a niektóre z nich pochodziły od białego rosyjskiego emigranta w ambasadzie radzieckiej w Sofii, który miał brata czy kuzyna w radzieckim Sztabie Generalnym. Ten szpieg w Sofii, który rzekomo komunikował się z Abstelle za pośrednictwem innego agenta, znanego jako IRA, kopiował raporty ambasady radzieckiej w Sofii, demaskował także agentów Kominternu w Bułgarii i Rumunii, których następnie aresztowano. Szpieg z ambasady pojechał do Rosji w końcu 1941 czy na początku 1942 roku, żeby zwerbować oficera w radzieckim Sztabie Generalnym, który miał rzekomo nadzorować całą siatkę agentów wyposażonych w nadajniki radiowe. Oprócz rewelacji na temat KLATTA Roth dobrowolnie podał szczegóły działalności Abwehry w Turcji i na Bliskim Wschodzie. MI-5 próbowała sprawdzić informacje Rotha.
10 marca 1943 roku sekcja Harta Bl(b) przesłała memorandum wewnętrzne do współpracownika, i sir Helenusa Milmo:
Przesyłam kopię mojego raportu, w którym pominięto wzmianki dotyczące bardzo tajnych źródeł w paragrafie 15. Proponuję posłanie kopii raportu do V35 (którego ustnie poinformowałem o zarysach sprawy), że mógł go pokazać ARLEKINOWI [były oficer Abwehry pracujący dla Brytyjczyków]. Ten będzie musiał dać albo pisemną opinię o sprawie, albo omówić ją ze mną czy V35. Możemy zaznaczyć, że uważamy aneksy A i B za szalenie ważne i że HAGGAR był niemieckim agentem w Egipcie, co wyszło na jaw po jego aresztowaniu. Byłoby bardzo pożądane, żeby ARLEKIN wyraził swoją opinię na temat historii Rotha i jego misji.
Po zapoznaniu się z opowieścią Rotha ARLEKIN wyraził poważne wątpliwości co do składników jego sekretnego atramentu (był to bowiem likier wiśniowy z kilkoma kroplami soku z cytryny), a także rzekomo zleconego mu przez Abwehrę zadania organizowania propagandy na rzecz reżimu węgierskiego. Sprawę Rotha badał J.C. Masterman z sekcji Bl(a) MI-5, który podkreślił, że "wartość Rotha dla nas polega wyłącznie na informacjach o Abwehrstelle w Sofii i o personelu Abwehry". W konkluzji stwierdzał, że Roth nie mówi wszystkiego, toteż nie nadaje się na podwójnego agenta. "Nie widzę, co moglibyśmy osiągnąć, robiąc z niego agenta [Komitetu] XX. Wydaje mi się, że byłby to kolejny trudny kanał, wymagający napełniania bez widocznych rezultatów". Roth został więc wysłany do ośrodka internowania MI-5, do Camp 020, na dalsze przesłuchania, SIS ciągle żywiła nadzieję, że jeśli odrzuci go Komitet XX, da się go skutecznie wykorzystać przeciwko Rosjanom. Niewątpliwie SIS rozważała możliwość, że KLATT był po prostu częścią skomplikowanej radzieckiej operacji mającej na celu dezinformację Niemców. Na rzecz takiego rozwiązania przemawiała rozpiętość siatki i szybkość jej działania, jednak przeczyła temu autentyczność informacji dostarczanych przez tę organizację. Z punktu widzenia profesjonalnego wywiadu świadomość, że są to materiały spreparowane, dawała możliwość przewidywania nie tylko działań Rosjan, ale i reakcji Niemców. Toteż bardzo ważne było ustalenie charakteru siatki KLATTA. Idealna dla SIS byłaby wyraźna deklaracja Rosjan, czy KLATT jest ich człowiekiem:
Zamierzamy uzyskać od Rosjan informację dotyczącą organizacji MAXA, zwłaszcza chcemy się dowiedzieć, czy jest ona pod rosyjską kontrolą. Nasz plan polega na tym, by poinformować Rosjan o zamiarze wykorzystania Rotha jako agenta XX, zakładamy jednak, że może nas zdradzić i przekazać Niemcom, jakie informacje ujawnił naszemu wywiadowi... Obawiamy się też, że jeśli Niemcy zorientują się, że wiemy o istnieniu organizacji MAXA, mogą stracić do niej zaufanie. W związku z tym proponujemy powstrzymanie działań, dopóki Rosjanie nie ujawnią nam faktów. Oczywiście, nie możemy powtórzyć fantastycznej historii Rotha o jego powiązaniach z Abwehrą, ponieważ po jej usłyszeniu Rosjanie nigdy nie uwierzą, że chcemy posłużyć się Rothem jako agentem XX, skoro przeoczyliśmy tak wiele spraw. W kwestii, czy możemy się spodziewać lepszych rezultatów, jeśli najpierw przekażemy Rosjanom ISOS, a dopiero potem dossier Rotha i historię o tym, jak dostał wizę do Wielkiej Brytanii, opowiadałbym się za tym, ponieważ Rosjanie będą mieli do nas większe zaufanie, jeśli od początku dostaną dobre materiały.
Raport ten zbiegł się z memorandum adresowanym do Patricka Reilly'ego, osobistego asystenta szefa SIS, sir Stewarta Menziesa, noszącym datę 15 marca 1943 roku. W memorandum wspomniano, że pomysł zagrania kartą Rotha w rozgrywce z Rosjanami omawiano na międzywydziałowej konferencji, na której MI-5 reprezentował Herbert Hart. Niewątpliwie było to regularne spotkanie Połączonego Komitetu Wywiadu Łączności, a inne memorandum, tym razem od Reilly’ego do Felixa Cowgilla, sugeruje, że Rosjanom powinno się przekazać jedynie tę część historii Rotha, która ich dotyczy, ponieważ "CSS nie ma zamiaru wykorzystywać informacji od Rotha do zdobycia od Rosjan danych na temat MAXA i MORITZA".
Jednak oficjalnie nie przekazano Rosjanom niczego na temat Rotha, w NKGB zanotowano, że "świadectwo Rotha nie stało się oficjalną własnością radzieckich służb wywiadowczych", pogląd ten podzielała radziecka służba łączności: "materiał przekazany przez przedstawiciela brytyjskiej Misji Wojskowej w Moskwie, Cecila Barclaya, zawiera jedynie bardzo ogólnikowe informacje", podczas gdy "z materiałów zebranych przez agentów I Zarządu NKGB wynika, że brytyjczycy mają znacznie bardziej szczegółowe dane o organizacji i działalności niemieckiego rozpoznania i kontrwywiadu radiowego niż te, których dostarczył Cecil Barclay".
Sowieci wyrazili swoje niezadowolenie z jakości informacji udostępnionych oficjalnie przez SIS. We wrześniu 1943 roku Kim Philby poinformował IGORA z londyńskiej rezydentury, że przedstawiciel jego sekcji w Moskwie Cecil Barclay, kryptonim 95500, zameldował o przekazaniu Rosjanom dwóch podręczników przygotowanych przez sekcję V, a dotyczących działań Abwehry w Bułgarii i Rumunii i że Rosjanie bardzo je skrytykowali. Major O’Brien, szef podsekcji radzieckiej i bałkańskiej w sekcji V, stwierdził, że Rosjanie narzekali na to, że w dokumentach nie było niczego nowego, a szczegóły dotyczące niemieckich operacji przeciwko nim celowo pominięto. Rosjanie zwłaszcza podkreślali, że Brytyjczycy muszą wiedzieć znacznie więcej na temat KLATTA. O’Brien przyznał, że dane pochodziły sprzed dwóch lat, a SIS zdołał tymczasem zebrać mnóstwo informacji.
SIS obawiał się udostępniania Rosjanom wiadomości wywiadu z dwóch powodów. Po pierwsze, ze względu na bezpieczeństwo. Nic nie ujawniono w 1943 roku, kiedy GC & CS złamała maszynowe szyfry Abwehry pod kryptonimem ISK. Zamiast podzielić się całością, SIS przekazała jedynie wybrane dekryptaże dotyczące Europy. Po drugie, latem 1943 roku Brytyjczycy doszli do wniosku, że KLATT nie był częścią radzieckiej dezinformacji, nie było więc powodu sondować Rosjan w tej sprawie. Do takich wniosków doprowadził niezwykle szczęśliwy zbieg okoliczności. 25 czerwca 1943 roku oficer SIS 18700 poinformował swego kolegę 89700, że agent 18701 otrzymał od Węgra ze Stambułu, Andre Georgy’ego, informacje o operacjach Abwehry w Sofii. Georgy spotkał się z 18701, zgłosił chęć pracy dla Brytyjczyków i poprosił od razu o dwa nadajniki radiowe, które zamierzał zabrać do Sofii. Zarówno 18700, jak i 18701 uważali, że Georgy to "niemal na pewno prowokator", jednak część jego informacji oceniono jako "prawdopodobnie prawdziwe". Opisał organizację KLATTA, podał nazwiska jej członków, wymienił ich funkcje, opisał szczegółowo system łączności i potwierdził, że KLATT prowadzi agenta w radzieckim Sztabie Generalnym. Nie bez znaczenia był fakt, że wymienił HAGGARA jako niemieckie źródło w Egipcie i uparcie twierdził, że jeszcze przed dwoma miesiącami był on czynny operacyjnie.
Z dzisiejszego punktu widzenia nie ulega wątpliwości, że część opowieści Georgy’ego, której podsumowanie przez SIS zajęło dziesięć stron, była prawdziwa, bo KLATT przeniósł się do Budapesztu, co najprawdopodobniej zaaprobowano podczas konferencji na wysokim szczeblu, która odbyła się w Sofii 21 lipca 1943 roku, a której przewodniczył szef Abwehry, admirał Wilhelm Canaris. Co więcej, Georgy prawidłowo podał nowy kryptonim BULLY, którym Abwehra opatrywała informacje od KLATTA.
Część 12 podsumowania SIS w sprawie Rotha okazała się szczególnie interesująca dla Sowietów, ponieważ opisywano w niej "wielki popłoch [w Sofii], jaki wybuchł w końcu lipca, z powodu niepotwierdzonych wiadomości, że biały Rosjanin, generał Anton Turkułł, wpadł we Włoszech w ręce nieprzyjaciela i ujawnił tajemnicę raportów MAXA". KLATT, Lang i szef I-Luft Abwehry, podpułkownik Kleinstuber, pospieszyli do Wiednia i Rzymu, żeby przewieźć Turkułła z Włoch do Budapesztu. Zadanie to wypełnili z powodzeniem. Generał Turkułł, jak notuje raport, "ze szczególnym zapałem działał przeciwko ZSRR" i "ma za sobą długą działalność szpiegowską". Toteż SIS uważa: "Musimy przypuszczać, że system wywiadu MAXA został stworzony przez przyjaciół Turkułła, a przynajmniej za jego wiedzą i radą".
Tego rodzaju informacje rozwiały część mitów otaczających KLATTA, Brytyjczycy byli coraz bardziej skłonni traktować jego organizację jako autentyczną. Taki pogląd wyraził major Millend na 65. spotkaniu Połączonego Komitetu Wywiadu Łączności 31 lipca 1943 roku. Jego raport, wydrukowany w całości, dołączono do protokołu i poprzedzono komentarzem: "Celem tego raportu jest wyjaśnienie, czy materiały MAXA mają jakąś wartość i czy można odrzucić teorię dezinformacji jako całkowite lub częściowe wyjaśnienie wywiadu MAXA". Millend zanotował, że poprzednia dyskusja na ten temat odbyła się 8 kwietnia, kiedy zostały potwierdzone ostrzeżenia MAXA o posuwaniu się Rosjan w rejonie Noworosyjska i na Półwyspie Tamańskim. Analiza porównawcza ruchów oddziałów rosyjskich i niemieckich w regionie Kursk-Orzeł i transmisji przechwyconych na kanale VII/23 wskazywała, że "niedawne raporty MAXA całkowicie potwierdzają wcześniejsze wnioski, sformułowane po przestudiowaniu jego raportów z okresu 2 listopada 1942-15 marca 1943 roku i utrzymujące, że operacje wojenne stanowią potwierdzenie informacji MAXA". Millend ujawnił jednak, że dwa raporty MAXA były nieprawdziwe. Jeden dotyczył wysłania radzieckich oddziałów szturmowych do Egiptu, a drugi wahań radzieckiego dowództwa wywołanych wiadomością o zaniechaniu przez Niemców ofensywy. Millend uznał, że można te dwa raporty zignorować i radził komitetowi:
(1) Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że niemiecka służba wywiadowcza i departamenty operacyjne wysoko cenią raporty MAXA. Bardzo możliwe, że raporty te są najbardziej efektywną formą rozpoznania taktycznego, jaką otrzymuje nieprzyjaciel.
(2) Raporty MAXA z ostatnich czterech miesięcy nie potwierdzają wcześniejszej teorii o świadomej dezinformacji, rozsądnie więc byłoby odstąpić od tej teorii.
Choć po 1943 roku przechwycono znacznie więcej radiowych transmisji MAXA, który zmienił kryptonim na EDELWEISS (SZAROTKA), a potem OLAF, opinia Brytyjczyków na jego temat nie uległa zmianie. Pozostawało jedynie pytanie, jak zareagowali Sowieci na informację - dla nich wręcz nie do przyjęcia - że KLATT rzekomo wydaje hitlerowcom autentyczne sekrety? Dzięki pomocy Philby’ego, Blunta i Cairncrossa Centrala dowiedziała się dokładnie, co Brytyjczycy odkryli w sprawie KLATTA, a jesienią 1941 roku II Zarząd Specjalny NKWD otrzymał zadanie przechwytywania łączności radiowej Abwehry na linii Sofia-Wiedeń. Radzieccy kryptoanalitycy w końcu złamali niemiecki szyfr w lipcu 1942 roku i stwierdzili, że jest to "szyfr literowy o stosunkowo prostym systemie", choć brytyjskie dekryp-taże przemycane przez londyńską rezydenturę niechybnie stanowiły dla owych ekspertów nieocenioną pomoc. W każdym razie Sowieci opanowali kanały Sofia-Wiedeń i Sofia-Budapeszt zupełnie niezależnie od oficjalnej pomocy Bletchley Park.
Kiedy NKWD koncentrowała się na transmisjach radiowych KLATTA, służby wojskowego kontrwywiadu, znane od rosyjskiego akronimu jako SMIERSZ, węszyły na Bałkanach w poszukiwaniu członków jego organizacji. Jednak dopiero po zajęciu przez Armię Czerwoną Bułgarii, Węgier, Czechosłowacji, Austrii i Niemiec, kiedy przesłuchano setki funkcjonariuszy Abwehry, Centrala doprowadziła do końca swoje długie śledztwo. Po trwających dwa lata badaniach MGB przedstawiło Stalinowi w lipcu 1947 roku 61 stronicowy raport "Memorandum w sprawie KLATT-MAX". Stwierdzano w nim, że NKWD podjęła własne śledztwo zaraz po otrzymaniu pierwszych dekryptaży z londyńskiej rezydentury. Ich zawartość poddano krzyżowemu sprawdzaniu i analitycy udowodnili, że jedynie niewielka część informacji MAXA była autentyczna. Dłuższa analiza transmisji od połowy 1942 do stycznia 1945 roku ujawniła, że jedynie 8 procent materiału zawierało prawdziwe informacje.
NKWD meldowała również, że jej własny, bardzo skuteczny monitoring radiowy nie zidentyfikował ani jednej nielegalnej transmisji ze Związku Radzieckiego do Bułgarii, toteż wyraża uzasadnione przekonanie, że KLATT nie mógł otrzymywać swoich informacji z terenów Związku Radzieckiego. Jeśli jednak była to prawidłowa ocena, to skąd KLATT czerpał wiadomości, skąd pochodziło to najistotniejszy procent prawdziwych informacji? Było to tematem raportu dla Stalina, opierającego się na przesłuchaniach kolegów KLATTA i zeznaniach jego drugiej żony Gerdy Filitz. Sam KLATT tymczasem znajdował się w rękach Amerykanów w Austrii. Został zidentyfikowany jako Richard Kauder, urodzony w Wiedniu w 1900 roku w rodzinie żydowskiej, ale ochrzczony jako katolik. W wieku dwudziestu ośmiu lat pracował jako agent ubezpieczeniowy, potem zarządzał dobrami lokalnego arystokraty, barona Tavonata. Po Anschlussie w 1938 roku wyemigrował na Węgry, gdzie działał na czarnym rynku, sprzedając wizy żydowskim emigrantom. Co do tego, kiedy Kauder nawiązał kontakt z Abwehrą, zdania są podzielone. Generał Hans Piekenbrock, szef Abwehr-I *[Wydział I Abwehry zajmujący się szpiegostwem.], uważał, że pojawił się w placówce Abwehry w Sofii latem 1941 roku uzbrojony w raporty o radzieckim lotnictwie. Jednak szef Abwehr-III *[Wydział III Abwehry, któremu podlegał kontrwywiad i walka z sabotażem], generał Franz-Eccard von Bentivegni, twierdził, że KLATTA zwerbował w 1939 roku w Budapeszcie szef wiedeńskiego oddziału kontrwywiadu Abwehry, oficer o nazwisku Schmalschleger. KLATT prowadził penetrację sieci kurierskiej polskiego wywiadu. W każdym razie nie ulega wątpliwości, że w 1940 roku Kauder przeniósł się do Bułgarii i włączył do KriegsOrganisation-Sofia Abwehry. Inny informator sugerował, że KLATT został zaangażowany w Wiedniu przez podpułkownika Wahl-Welskircha, który uwolnił go z więzienia, gdzie odsiadywał wyrok za przestępstwa dewizowe.
W bułgarskiej policji odnotowano przybycie do Sofii 10 października 1940 roku głównego pomocnika KLATTA Ilji Langa. Wkrótce potem zaczęło działać "biuro KLATTA", podległe bezpośrednio Abstelle w Wiedniu. Takie rozwiązanie stanowiło zagadkę dla analityków NKWD, choć doskonale wiedzieli, że KO-Sofia i jej następczyni Abstelle Sofia, kierowana przez Ottona Wagnera, kryptonim DELIUS, były całkowicie oddzielone od KLATTA i dysponowały minimalną wiedzą o jego siatce. "Nie byli w zgodzie. DELIUS w żaden sposób nie wspierał KLATTA, próbował go skompromitować i zmusił do opuszczenia Sofii. KLATT ostrzegał swój personel, żeby nie kontaktował się z Niemcami, bo DELIUS ich obserwuje".
Jesienią 1943 roku KLATT przeniósł się do Budapesztu, prawdopodobnie w wyniku nacisków DELIUSA, pozostawił w Sofii jedynie niewielką stację radiową, którą kierował podczas nieregularnych przyjazdów z Węgier. W Budapeszcie KLATT uzyskał oficjalny status komórki Abwehry jako Luftmeldekopf Süd-Ost, ale w istocie jego jedynym źródłem był nadajnik w Stambule, a personel miał bardzo niewiele roboty, bo KLATT wolał sam przetwarzać informacje, zanim przekazał je VERZE, stacji Abwehry w Wiedniu. Czynił olbrzymie wysiłki, by upozorować ogromne przedsięwzięcie, ale wszystkie samochody, personel i nieczynna aparatura radiowa służyły głównie oszukaniu Abwehry. Skąd więc KLATT czerpał informacje? Na początku 1945 roku pytał go o to pracownik Abwehry Klausnitzer; ustalił wówczas, że "informacje wywiadowcze pochodziły z trzech głównych źródeł: od VIG0, alias dr. Willie Getza w Stambule, od radiooperatora Arnolda Dalisme w Ankarze i od IRY, alias Langa".
Według dossier OGPU i NKWD Ilja Lang, alias Ira Longin, był dawnym oficerem carskim, który wyemigrował w 1920 roku, miał bliskie kontakty z generałem Turkułłem, dobrze znanym NKWD jako agent japońskiego i niemieckiego wywiadu już na początku lat trzydziestych. Langa zauważono podczas prób umieszczenia agentów w Związku Radzieckim w 1937 roku, toteż dorobił się obszernej teczki.
Po zbadaniu głównych źródeł KLATTA NKWD chciała sprawdzić brytyjską wzmiankę o wspólniku Langa w ambasadzie radzieckiej w Sofii, by tym tropem dojść do szpiega w radzieckim Sztabie Generalnym. Rozległe śledztwo wykazało, że Lang nie mógł mieć takiej wtyczki w ambasadzie, co sugerowało, że również ten drugi agent nie istnieje. Brytyjczycy podejrzewali także możliwe źródło w łączności dowództwa frontu, ale długotrwałe śledztwo, prowadzone przez NKWD za zgodą ministra obrony Nikołaja Bułganina i wiceministra bezpieczeństwa Seliwanowskiego, również nie dało rezultatów. Ustalono natomiast ponad wszelką wątpliwość, że jednonogi kapitan Samojłow, identyfikowany przez SIS, w ogóle nie istniał.
Podczas przesłuchań przez Rosjan żona KLATTA Gerda Filitz przypomniała sobie, że po powrocie z Wiednia mąż był bardzo przygnębiony i wyznał, "że otrzymał reprymendę z powodu przekazywania przez Langa zmyślonych informacji o armii radzieckiej". Inny pracownik "biura KLATTA", Sturm-Schneider opowiedział, że był raz świadkiem, jak Lang dyktował koleżance Ewie Hamernik komunikat na podstawie wycinków prasowych. I wreszcie agent Sicherheitsdienst (wywiadu politycznego NSDAP) Willie Getz, kryptonim KAUFMAN, powiedział, że Lang przekazywał przed wojną do Mediolanu informacje antykominternowskie, które rzekomo pochodziły od organizacji wywiadowczej białych Rosjan.
NKWD doszła do wniosku, że niewielką część informacji KLATTA, które były prawdziwe, Lang wydobywał od rosyjskich emigrantów, przesłuchujących z ramienia Niemców radzieckich jeńców w obozach dla uchodźców. Podejrzewano także, że KLATT mógł utrzymywać kontakty z pracownikami ambasad w Sofii, nawet Brytyjczykom wydało się prawdopodobne, że ambasada szwedzka przekazywała informacje ze swojej placówki w Moskwie. Wreszcie istniała możliwość, że KLATT zobywał część danych od samych Niemców, tak jak zrobił to rosyjski biały emigrant Wasiliew, który kupił materiały dotyczące radzieckiego lotnictwa od oficera niemieckiego wywiadu Braunera za 7000 lewów. Następnie uaktualnił je na podstawie artykułów prasowych, własnych doświadczeń zdobytych podczas I wojny i oraz własnej wyobraźni i sprokurował całkiem wiarygodny i szczegółowy raport o radzieckich planach inwazji na Krymie. Podczas przesłuchania Wasiliew wyjaśnił, że Niemcy zalani byli potokiem raportów wywiadowczych o różnym stopniu wiarygodności, więc oszukiwanie ich było przedsięwzięciem w miarę bezpiecznym. Wasiliew nie miał co prawda powiązań z KLATTEM, ale jego pomysłowość i przedsiębiorczość szalenie przypominała działania MAXA. Niewątpliwie społeczność białych rosyjskich emigrantów w Europie miała za sobą lata doświadczeń w fabrykowaniu materiałów wywiadowczych.
Brytyjczycy odnaleźli Willie Getza, źródło KLATTA, w Turcji, przyznał on, że czerpał swoje informacje od białych Rosjan i kilku kontaktów dyplomatycznych. SIS i NKWD niezależnie doszły do wniosku, że MAX nie był jedną osobą, ale zbiorczą nazwą informacji pochodzących rzekomo ze Związku Radzieckiego. Oficjalne przekonanie, podzielane przez MI-14 w 1943 roku, że MAX był użyteczny dla Niemców, skłoniło SIS do przekazania Rosjanom w październiku 1943 roku podsumowania komunikatów MAXA. Ku nietrwałemu zdumieniu służb brytyjskich MAX kontynuował działalność do lutego 1945 roku. Prowadzone przez Brytyjczyków powojenne przesłuchania resztek zespołu KLATTA doprowadziły SIS do fałszywej konkluzji:
że raporty MAXA były operacją kontrolowaną przez Rosjan, opartą na penetracji kręgów białych emigrantów, którzy rzekomo dostarczali KLATTOWI informacji. Główny informator KLATTA przyznał, że raporty MORITZA były "czystym wymysłem" fabrykowanym w Sofii, służącym za dodatkową przynętę dla Abwehry.
Najbardziej zaskakujące w całej sprawie KLATTA jest to, że udało mu się zwodzić Abwehrę tak długo. Przesłuchiwany przez Rosjan generał Piekenbrock wspomniał, że KLATTA wielokrotnie podejrzewano o fabrykowanie informacji. Jednak Luftwaffe nigdy nie podważyła jego wiarygodności, nie poddano go więc rygorystycznej procedurze weryfikacyjnej. W końcu podejrzenia wobec KLATTA wzrosły na tyle, że Abstelle w Wiedniu aresztowała go w lutym czy w marcu 1945 roku wraz z kilkoma członkami jego organizacji. Jedna z pracownic, Valentina Deutsch, złożyła w MGB oświadczenie: "Po moim aresztowaniu w lutym 1945 roku byłam przesłuchiwana przez Gestapo. Żądali dowodów wywiadowczej działalności KLATTA, powiedzieli mi, że to awanturnik i oszust, który kosztował Niemcy wiele pieniędzy".
Wyjaśnienie motywacji KLATTA znaleźć można chyba w tym, że Abwehra płaciła mu olbrzymie sumy, mogła także wchodzić w grę chęć uratowania się. Jako Żyd nie mógł przecież sympatyzować z nazistami, niewątpliwie jednak dostrzegł okazję do wzbogacenia się i ocalenia głowy. Prowadził bardzo kosztowny tryb życia, czego już nie da się powiedzieć o Langu, który był osobnikiem znacznie skromniejszym. Cokolwiek skłoniło ich do stworzenia tak skomplikowanej szarady, nieświadomie przysłużyli się sprawie aliantów. Dziś wydaje się nieprawdopodobne, by jakikolwiek plan dezinformacji nieprzyjaciela stworzony przez aliantów dał się realizować na taką skalę i przez tak długie lata.
O tej zadziwiającej sprawie - działalność KLATTA była równie intrygująca dla aliantów co dla Rosjan - siatka z Cambridge dostarczyła Centrali bezcennych informacji, które miały bezpośredni wpływ na operacje Armii Czerwonej. Jednak alianci interesowali się sprawą KLATTA jeszcze długo po wojnie. Jak widzieliśmy, transmisje MAXA i MORITZA były obiektem bardzo rozległych badań MI-14 i sekcji V SIS. Wiosną 1943 roku MI-5 wysłała do Kairu specjalistę, aby wspólnie z SIS przeprowadził analizę nasłuchów. Było to przed przekazaniem Rosjanom meldunku przez Cecila Barclaya w październiku 1943 roku, na który Rosjanie nie odpowiedzieli. Według oficjalnej historii brytyjskiego wywiadu w czasie II wojny światowej, "powojenne przesłuchania członków komórki KLATTA nie pozostawiają wątpliwości, że raporty MAXA były operacją kontrolowaną przez Rosjan, opartą na penetracji kręgów białej emigracji rosyjskiej, która rzekomo dostarczała KLATTOWI danych wywiadowczych".
Niewątpliwie Niemcy polegali na źródle KLATTA o kryptonimie MAX, równie pewne jest przekonanie Abwehry, że KLATT naprawdę uprzedził o przynajmniej czterech odrębnych radzieckich ofensywach zimowych. Rosjanie istotnie rozwinęli rozległą operację dezinformacji wojskowej o kryptonimie MONASTYR, co potwierdza generał NKWD Paweł Sudopłatow, ale ich "MAXEM" był Aleksandr Demjanow, doświadczony radziecki agent o kryptonimie HEINE, który wkroczył na scenę znacznie później i przez długi czas udawało mu się zwodzić Abwehrę, z ramienia której nadzorował go William Fisher. Wyjaśnieniom Sudopłatowa zaprzecza generał SS Walter Schellenberg, który wspomina, że siatkę MAXA prowadził "niemiecki Żyd, a robił to w sposób zupełnie wyjątkowy":
Ten człowiek działał zaiste po mistrzowsku. Potrafił przekazywać plany strategiczne na szeroką skalę, podobnie jak szczegóły ruchów wojsk, w ważnych przypadkach nawet na szczeblu dywizji; jego raporty zazwyczaj poprzedzały wydarzenia o dwa, trzy tygodnie, nasi przywódcy mogli więc podjąć odpowiednie kroki - choć powinienem raczej powiedzieć "mogliby", gdyby Hitler zwracał większą uwagę na te informacje.
Generał Reinhard Gehlen, ówczesny szef oddziału wywiadu wojsk lądowych "Obce Armie Wschód" (Fremde Heere "Ost" - FHO), określił MAXA jako "biuro kontrolujące agentów Abwehry w Moskwie" i scharakteryzował jako źródło, "które musiało być autentyczne".
Od końca wojny odbyło się wiele dyskusji nad tym, dla kogo właściwie pracował KLATT i gdzie zdobywał informacje. Sam KLATT, jak zawsze pomysłowy, szukał po wojnie finansowego wsparcia Amerykanów dla swoich agentów działających w Europie Wschodniej. Znalazł się jednak na skutek tego w konflikcie z Sowietami. 16 stycznia 1946 roku po próbie porwania Kaudera w Salzburgu wzięto go na dłuższy czas pod ochronę do centrum przesłuchań Camp King w Oberursel, razem z generałem Turkułłem i Ilją Langiem (alias Irą Longinem). Tutaj całą trójkę przesłuchiwał Arnold Silver, który dysponował także zeznaniami pułkownika Wagnera, wówczas więźnia Francuzów w Bad Widungen. Według Silvera Kauder wyznał w końcu, że jego głównym źródłem był Joseph Schutz, Austriak, przyjaciel z Wiednia, który poznał go z generałem Turkułłem. Kauder rzekomo sam zaczął w 1941 roku podejrzewać, że Schutza kontrolują Rosjanie, bał się jednak podzielić tą opinią z Abwehrą w czasie wojny, by nie trafić na Gestapo, a po wojnie ze swymi nowymi amerykańskimi pracodawcami, by nie wyschło źródełko z dolarami.
Z ramienia SIS przesłuchiwał Kaudera również "Klop" Ustinov, który wydobył od niego informację o tym, że wkrótce przed końcem wojny Schutz przyznał, iż od 1939 roku jest agentem radzieckim i że cała siatka była rozległą operacją dezinformacji militarnej, choć ani Longin, ani Turkułł nie mieli pojęcia, jaka jest prawda. W połowie 1947 roku Amerykanie byli już przekonani, że Kauder w czasie wojny był nieświadomym przekaźnikiem radzieckiej dezinformacji, został więc zwolniony wraz ze swymi dwoma towarzyszami. Ostatni raz widziano go w Salzburgu w 1952 roku, proponował CIA usługi rozległej siatki agentów za żelazną kurtyną. Archiwa radzieckie nie potwierdzają przekonania Kaudera, że Schutz był sowieckim agentem, możliwe więc, że Kauder po prostu chronił w ten sposób siebie i Turkułła.
(...)
Spośród raportów Kima Philby’ego wybija się całkiem niezwykła opowieść o śledztwie rzekomo prowadzonym przez SIS w sprawie przemytu narkotyków dla dość znaczących postaci z najwyższych sfer angielskiej socjety. Philby wyjaśnia tło tych interesów, nie wspomina jednak, czy dawano wiarę oskarżeniom o rzekome orgie homoseksualne i czarne msze. Nie mówi też, skąd wzięła się pierwsza informacja, ani do jakich wniosków doprowadziło śledztwo. Z perspektywy czasu wydaje się nieprawdopodobne, by takie sceny mogły rozgrywać się w zamku Leeds, wspaniałym domu lady Olive Bailey w hrabstwie Kent, również dlatego, że dość regularnie gościł tam podczas weekendów sir Stewart Menzies, szef Tajnej Służby.
Ludzie identyfikowani w notatkach i wykresach Philby’ego istnieli naprawdę, nawet jeśli niektóre nazwiska brzmią dzisiaj jak z powieści Wodehouse’a. Podobnie wymienione przez niego nocne kluby rzeczywiście działały w czasie wojny, istnieje więc element prawdopodobieństwa w tej niezwykłej opowieści, w której spotykają się niesławny okultysta Aleister Crowley i... radziecki ambasador Iwan Majski. Można jedynie zgadywać, co myśleli o całej sprawie analitycy NKWD w moskiewskiej Centrali.
Z pewnością twierdzenie, że walijscy rybacy zbierali paczki narkotyków zrzucane na Irlandię ze spadochronów, jest zbyt fantastyczne, by je traktować poważnie. Nieliczny personel niemieckiego poselstwa w Dublinie znajdował się pod stałym nadzorem MI-5 i jej irlandzkiego odpowiednika G-2. Może nie powinno zaskakiwać, że w jawnej dokumentacji nie ma w ogóle wzmianki o tej sprawie, jest to pewnie jedna z tych licznych historii, o których informuje się agendy bezpieczeństwa i wywiadu, pozostawiając im ocenę faktów. W tym przypadku prawdopodobnie nie nadano im wielkiej wagi, choć Philby niewątpliwie uznał, że warto uczulić Moskwę na to, co się rzekomo dzieje na salonach Mayfair.
Streszczenie raportu w sprawie skomplikowanych interesów (obejmujących handel narkotykami, prostytucję, homoseksualistów i inne występki) organizowanych po części przez Niemców w celu wydobycia informacji na temat RAF.
Istnieje organizacja prowadzona przez jednego z attache niemieckiego poselstwa w Dublinie, wysyłająca narkotyki i personel do Anglii, a odbierająca informacje i dezerterów w Irlandii. Narkotyki - kokaina, morfina, marihuana i tihuana - dostarczane są z Niemiec do Irlandii prawdopodobnie na spadochronach. Do Anglii przemyca je organizacja walijskich rybaków, wyposażona w łodzie motorowe. Narkotyki zapakowane są w pojemniki jak pudełka cygar.
Nieznani są szefowie dystrybucji poza Londynem, przypuszcza się jednak, że pośrednikami w Londynie są Michael Corrigan i Henry Gey.
Najbardziej znane ośrodki dystrybucji to: "Miramar", "Cotton Club", "Nuthouse", "Le Boeuf sur le Toit", "Pastori's", "Frisco’s", "Havana", "Wellington Club", "Studio Club", "King’s Road", "Paul’s Club", "Conga".
Inna metoda polega na podstawianiu wątpliwych lekarzy zdrowym klientom w hotelach "Dorchester", "Grosvenor House" itd. Podejrzanymi lekarzami są: dr McBride, dr Paul Saint, dr Gomer Williams, dr Comte de la Vatine.
Do wyżej wymienionych klubów uczęszczają oficerowie RAF, którzy pod wpływem narkotyków, alkoholu, orgii seksualnych czy czarnych mszy prowokowani są do udzielania informacji. Ważnym sposobem dodatkowym jest szantażowanie oficerów, wciąganie ich w długi przy oszukańczym stoliku chemin-de-fer.
Osobistości zamieszane w ten interes to: lady Carolyn Howard, narkomanka, zawsze w towarzystwie ludzi z RAF.
Happy Harbottle z "Wellington Club", który specjalizuje się w dostarczaniu blondynek wyższym oficerom RAF (powyżej pułkownika).
Do kół hazardu należą w kolejności według wysokości stawek: Greek Syndicate, Chandlers, Percy Thompson, Snooty Parker, Harry Moss itp. Typowi krupierzy to: Michael Selby, który zwykł zatrudniać Kirę Wolkoff (panią Noelową Egan); podpułkownik John Hallet, który jest krupierem na prywatnych bankietach w zamku Leeds (gospodyni Olive Bailey, bywają na nich ministrowie, wysocy urzędnicy i wszelkiego typu niepożądani goście; Victor Harvey, który prowadzi "Deanery Club", obecnie jeden z ośrodków organizacji czarnego rynku.
Ciemne typy używane do zastraszania ofiar to: Sam Henry ze sklepu z winem przy Wardour Street, Frisco z klubu "Frisco’s". Victor Garland z klubu "Havana", Grek Max i wielu innych.
Inna metoda polega na szantażowaniu żon. Pani Beaumont-Nielson jest kochanką podejrzanego typa o nazwisku S. de Trey. On ją zachęca do zaciągania dużych długów. Ponieważ jej mąż jest wiceprezesem Vickersa, prezesem Baldwina i trustu stalowego Bethlehem, de Trey szantażuje panią Beaumont-Nielson, domagając się informacji o stoczni Vickers i pokrewnych firmach.
Podobne trio składa się z Michaela Selby, pani Leslie i majora Leslie z wywiadu dowództwa wybrzeża. Od nich Selby uzyskał informacje o organizacji Starfish i jej jednostce w pobliżu Windsoru (nie wiem, co to za organizacja Starfish) *[Echo symulatorów pożarów "Starfish" stosowanych do osłony lotnisk przed bombardowaniami niemieckimi.].
Pani Beaumont-Nielson mieszka teraz w domu "Buffles" Milbanke’a, któryego przyjaciółką jest Pupe Weikersheim, córka hrabiego Windischgrätz. Przyjaźnią się z hrabiną Mabel Colorado Mansfelt i hrabiną Kneven-Hühlers. Mansfelt jest podejrzewana o szpiegostwo, poprzednio w Nottingham, teraz w Doncaster.
Inni podejrzani to: Jacque Poberejski, który dostarczał Niemcom informacji przed upadkiem Francji. Był prezesem firmy Semape Bullet Proof Covering. Ta firma także jest podejrzana, zwłaszcza jej obecny dyrektor M.L. Bramson. Bramson załatwił stanowisko w Semape dla swojego szwagra, a dla teścia w firmie Shorts.
Scotniki (Charles Kingsley Scott), mieszkając przy Berkeley Square 28, urządza orgie seksualne przy współpracy dr. Decaux z Green Street [Mayfair]. Major Mole, Happy Harbottle i Henry Bey specjalizują się w tego typu interesach.
Inni pewni podejrzani to Andre Borzomenti, wspólnik sir Edwarda Harewooda, byłego administratora prywatnych dochodów królewskich i panna Rose Horlick. On i hrabia Theodore Zicci są największymi kolporterami literatury pornograficznej w Londynie. Jest także major Andre Dinoli, niewątpliwie niemiecki agent specjalizujący się w raportach o szkodach po bombardowaniu. Pomaga mu Minnie Hogg (Corisande z "Evening Standard").
Podejrzany personel RAF to: Air Commodore Herrin (alias Peter Proud), major Dudley Withers, porucznik Denzil Freeman, podporucznik Birch, podporucznik Gerry Mayo.
Fałszywych paszportów dostarcza Jasper Addis z firmy Addis & Edwards, St James’s Place 10, SW1. Addis jest prawnikiem pracującym dla wszystkich gangsterów czarnego rynku. Do jego klientów należą Peter Mazzina (maître d'hôtel u Maundy Gregory), który prowadzi teraz "Millionaires Club" przy ulicy Cork.
Do tego raportu dołączone są wykresy ilustrujące wzajemne powiązania gangów i osobistości. Ciekawe, że na dwóch z nich pojawia się Majski.