Mówią wieki
DARIUSZ KOŁODZIEJCZYK
CZY RZECZPOSPOLITA MIAŁA KOLONIE W AFRYCE I AMERYCE?
CZYLI CZY KOLONIA MOJEGO WASALA JEST MOJĄ KOLONIĄ?
Choć w Polsce, jak w każdym kraju, w nauczaniu
historii ojczystej nie brakuje megalomanii, wydaje się jednak, że pytanie
postawione w tytule przekracza już wszelkie dopuszczalne granice. Przeciętnie
wykształcony Polak zapytany o wpływ "potopu" szwedzkiego na dzieje
Gambii popukałby się w czoło. Nawet najbardziej "imperialistycznie"
nastawieni piewcy dawnej świetności Rzeczypospolitej nie znają na ogół wątku
dziejów, którym zajmiemy się poniżej.
Wszystko zaczęło się jeszcze w 1561 r. gdy
ostatni mistrz zakonu inflanckiego Gotthard Kettler, zagrożony moskiewskim
parciem w stronę Bałtyku, zdecydował się poddać Inflanty Zygmuntowi
Augustowi. Wprawdzie Iwan Groźny nie od razu pogodził się z przegrana, a
wojna o bałtyckie nabytki przeciągnęła się aż do wyprawy pskowskiej
Stefana Batorego, lecz ostatecznie Inflanty na wiele lat weszły w posiadanie
Rzeczypospolitej. Gotthard Kettler niejako "w nagrodę" otrzymał
dziedziczną władze jako lennik króla polskiego w wykrojonym z ziem Inflant
Księstwie Kurlandii i Semigalii. Zwierzchnictwo Rzeczypospolitej nie wydawało
się zbyt uciążliwe, a nowi władcy na ogół nie ingerowali w miejscowe
stosunki. W odróżnieniu od pruskich Hohenzollernów Kettlerowie nie mieli możnych
krewnych w Rzeszy, którzy działaliby na rzecz uniezależnienia księstwa od
dalekiego suzerena w Krakowie czy Warszawie. Tak więc, nawet po wygaśnięciu
lokalnej dynastii Kurlandia pozostała w nominalnej zależności od
Rzeczypospolitej aż do 1795 r.
Dysponując dużą autonomią, władcy Kurlandii
nie mogli jednak marzyć o prowadzeniu "wielkiej polityki". W XVII w. księstewko,
wciśnięte między Litwę a napierającą z północy Szwecję, z trudem
utrzymywało swą niezależność. W tym właśnie okresie na tronie w Mitawie
zasiadł najbardziej ambitny z rodu Kettlerów - książę Jakub.
W młodości przyszły książę wiele podróżował,
odwiedził Francję, Anglię i Holandię. To właśnie tamtejsze Stany
Generalne, lawirujące między potężną Francją a Habsburgami, stały się
dla niego wzorem. W XVII w. Holendrom udało się zbudować najpotężniejsze
imperium kolonialne ówczesnego świata, a giełda w Amsterdamie ściągała
kupców i kapitał z całej Europy. Jakub szybko pojął, iż nie wielkie
terytorium, lecz miasta, handel i rzemiosło decydują o potędze kraju.
Dlaczego Kurlandia, posiadająca porty morskie w Lipawie i Windawie, nie miałaby
pójść w ślady Holandii?
Po objęciu tronu w 1642 r. trzydziestoletni
Jakub postanowił wykorzystać merkantylistyczne wzorce zaobserwowane na
Zachodzie Europy. Wzrost handlu bałtyckiego i rozwój gospodarczy kraju nie
wystarczały jednak ambitnemu księciu. Swe pierwsze kroki skierował on ku
Afryce.
Niewolnicy nie byli jedynym bogactwem, którym Afryka
Zachodnia kusiła wówczas Europejczyków. Wśród innych "artykułów"
wymienić warto kość słoniową, złoto, wosk, indygo, kawę, heban i
korzenie. W zamian Europejczycy oferowali żelazo, srebro i miedź w sztabach,
szklane paciorki, korale, bursztyn, sól, brandy oraz broń - białą i palną.
Sukno (w tym także śląskie i wielkopolskie) odgrywało w początkowym okresie
mniejszą rolę.
Latem 1650 r. Jakub zlecił swemu agentowi w
Amsterdamie, Henrykowi Momberowi, zorganizowanie "kompanii gwinejskiej"
i wysłanie do Afryki dwóch statków w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na założenie
faktorii. Jednocześnie poseł kurlandzki Franz Hermami von Puttkammer zabiegać
miał w Hadze o protekcję Stanów Generalnych dla całego przedsięwzięcia.
Mimo wymijającej odpowiedzi Stanów Jakub nie zraził się do projektu. W 1651
r. jego wysłannicy za niewielką sumę kupili od władcy kraju Barra, leżącego
na północnym brzegu rzeki Gambii, bezludną wysepkę położoną około 10 mil
w górę rzeki. Nazwano ją wyspą św. Andrzeja. W podobny sposób od władcy
kraju Kombo nabyto wyspę Banjul, położoną przy południowym brzegu w samym
ujściu rzeki. Nabytki te uzupełniono o skrawek lądu w kraju Barra naprzeciw
Wyspy św. Andrzeja, gdzie jej mieszkańcy mogli zaopatrywać się w wodę.
Ostatnim nabytkiem był pas lądu w rejonie Gassanu położonego 60 mil w górę
rzeki.
Budowę fortu na Wyspie św. Andrzeja powierzono
majorowi Fockowi. Zbudowany z kamienia. 4-bastionowy fort w pełni kontrolował
żeglugę na rzece. Mimo wielokrotnych bombardowań i późniejszych lat
zaniedbania ruiny fortu zachowały się do dziś. Drugi, mniejszy fort zbudowano
na wyspie Banjul.
Fort św. Andrzeja stanowił też centrum nowo
powstałej kolonii, do której oprócz żołnierzy wysyłać miano także żonatych
mężczyzn. Komendant fortu był jednocześnie gubernatorem. Poza fortem
zbudowano baraki dla żołnierzy, magazyny i kościół luterański. Pierwszym
pastorem został Gottschalk Ebeling, a po nim przybył do Gambii Joachim
Dannenfeld. W instrukcji książęcej przeznaczonej dla tego ostatniego nakazano
mu dbać nie tylko o dusze kolonistów, ale i o nawracanie pogan; w tym celu miał
się nauczyć miejscowego języka.
Kolejnym impulsem dla zamorskiej ekspansji
była transakcja, w wyniku której Jakub otrzymał wyspę Tobago, scedowaną
wcześniej przez króla Anglii Jakuba I Stuarta na rzecz lorda Warwick. Wbrew
plotkom - miał to być jakoby prezent dla Jakuba Kettlera od jego ojca
chrzestnego, którym był król Anglii - transakcję tę przeprowadzono dopiero
w 1652 r., gdy Warwick popadł w kłopoty finansowe, a Anglia Cromwella pochłonięta
była wewnętrznymi sporami. Wyspa Tobago, wchodząca w skład archipelagu Małych
Antyli i odkryta prawdopodobnie w 1498 r. przez Kolumba, położona była na
Oceanie Atlantyckim u wybrzeży Wenezueli. Dotychczas nie rozwinięto tam
jeszcze uprawy trzciny cukrowej, która objęła sąsiednie wyspy hiszpańskich
Indii Zachodnich. Uprawa ta, przynosząca ogromne zyski, wymagała jednak siły
roboczej, a gdy wymarła znaczna część autochtonicznej ludności indiańskiej,
na Antyle zaczęto sprowadzać Murzynów. Jeśli Jakub chciał poważnie myśleć
o eksploatacji nowego nabytku, musiał zatroszczyć się o stały dopływ
czarnych niewolników, a tych dostarczyć mu mogła dopiero co założona
kolonia w Gambii. ! rzeczywiście, pierwsi czarni niewolnicy pojawili się na
Tobago w maju 1654 r., gdy gubernator Willem Mollens przybył tam z
pierwszymi osadnikami. Tobago przemianowano wówczas na Nową Kurlandię.
Niestety, wkrótce okazało się, iż oprócz oporu miejscowych Indian
Karaibów, konkurentami księcia Jakuba są Holendrzy, którzy już w latach
trzydziestych XVII w. pojawili się po raz pierwszy na południowym wybrzeżu
Tobago.
Już wkrótce po rozpoczęciu akcji
kolonizacyjnej stało się jasne, że oba europejskie mocarstwa protestanckie
nie zamierzają tolerować konkurencji nawet ze strony współwyznawców. Wojna
angielsko-holenderska, która wybuchła w 1652 r., nie polepszyła sytuacji, gdyż
żadna ze stron nie uznawała kurlandzkiej neutralności. W 1652 r. jeden ze
statków handlowych księcia Jakuba został zawrócony u wybrzeży Afryki przez
okręt holenderskiej Kompanii Zachodnioindyjskiej, a protesty księcia, wnoszone
za pośrednictwem polskiego rezydenta w Holandii, nie przyniosły skutku. Kilka
statków kurlandzkich zatrzymali też Anglicy pod zarzutem kontrabandy. Na
domiar złego kurlandzkie kolonie znalazły się w ogniu
angielskiej wojny domowej. Syn Fryderyka V, elektora Palatynatu i "zimowego króla"
Czech z okresu wojny trzydziestoletniej, oraz siostrzeniec króla Anglii Karola
I Stuarta hrabia Ruprecht, po ścięciu wuja rozpoczął prywatną wojnę
korsarską przeciw purytanom u wybrzeży Afryki, dając się we znaki okrętom
republikańskiej Anglii. Kilkakrotnie korzystał z pomocy kurlandzkiego kapitana
Piotra Schulte'a. List hrabiego Ruprechta, informujący o rzekomym odkryciu złotej
góry w górnym biegu Gambii, zachęcił księcia Jakuba do zorganizowania dwóch
ekspedycji, które nie wypłynęły nawet z Europy. W 1655 r. nowym gubernatorem w Gambii mianowany
został kapitan Otto Stiel. W okresie tym kurlandzka kolonia w Afryce
prosperowała coraz lepiej. Oprócz artykułów wspomnianych wyżej, próbowano
zorganizować na szerszą skalę połów pereł. Czarnych niewolników
dostarczali z głębi lądu wędrowni kupcy Diula, należący do grupy plemion
Mandingo. Z miejscowymi władcami starano się utrzymywać dobre stosunki,
wymieniając dary i listy, pisane - a jakże - w języku dyplomacji, po łacinie.
Także na Tobago sytuacja rozwijała się
korzystnie. Wprawdzie na południu panowali Holendrzy, lecz północne wybrzeże
z Zatoką Jakuba (obecnie Great Courland Bay) i zbudowanym tam Fortem Jakuba
(obecnie Plymouth) znajdowało się w rękach kurlandzkich. W latach 1654-1658
przybyło tu ponad 500 osadników - oprócz żołnierzy i awanturników także
chłopi. W odróżnieniu od Gambii, o przyszłości karaibskiej wyspy decydować
miał nie tylko handel, lecz także uprawa trzciny cukrowej i tytoniu. Prosperity
obu kolonii rychło jednak miała dobiec końca.
Druga wojna północna, zwana u nas
"potopem" szwedzkim, wstrząsnęła krajami Północno-Wschodniej Europy.
Podczas gdy sąsiad z Królewca wykorzystał okazję do zrzucenia polskiego
zwierzchnictwa, książę Jakub akcentował swoją lojalność wobec Jana
Kazimierza, próbując wszakże zachować neutralność wobec działań
wojennych. Podobnie jak gdańszczanie, Jakub obawiał się nie bez racji, iż
szwedzki absolutyzm może położyć kres autonomii księstwa. We wrześniu 1658
r. szwedzki generał Douglas aresztował w Mitawie księcia Jakuba wraz z rodziną.
Więziony w Rydze, a następnie w odległym Ingermannlandzie (obecnie Iwangorod k/Narwy), Jakub miał wrócić do Kurlandii dopiero w czerwcu 1660 r.
po podpisaniu pokoju w Oliwie.
Już na pierwszą wieść o pojmaniu księcia
Holendrzy z południowego wybrzeża Tobago zajęli kurlandzką część wyspy.
Gubernator Mollens schronił się na Jamajce, a jego zastępca bez walki poddał
Fort Jakuba. Niewiele lepiej potoczyły się losy kolonii w Gambii. Wiedząc o
aresztowaniu księcia Jakuba, Holendrzy z Kompanii Zachodnioindyjskiej usłużnie
zaoferowali agentowi Momberowi przejęcie "opieki" nad Gambią.
Pozbawiony pełnomocnictw i przekonany o beznadziejności sytuacji, 4 lutego
1659 r. Momber zawarł traktat z burmistrzem Amsterdamu i dwoma dyrektorami
Kompanii, pozostawiając jednak jego ewentualną ratyfikację samemu księciu.
Nowi właściciele napotkali jednak niespodziewany opór w samej Gambii. Po
przybyciu na Wyspę św. Andrzeja okrętu holenderskiego z załogą i amunicją,
kapitan Stiel oświadczył, iż oddanie fortu byłoby sprzeczne z przysięgą złożoną
księciu. Przybysze przekupili jednak załogę kurlandzka, obiecując wypłatę
zaległego żołdu. W rezultacie zbuntowani żołnierze wydali fort i zakutego w
kajdany komendanta Holendrom. Gdy okręt odpłynął, Stiela uwolniono gwarantując
mu swobodny powrót do Kurlandii. Na początku 1660 r. do Europy napłynęły
wieści, że korsarz francuski pozostający na służbie szwedzkiej zdobył Fort
św. Andrzeja, a następnie odsprzedał go oddziałowi tej samej Kompanii
Zachodnioindyjskiej, znajdującemu się w Groningen. Czy to z nieznajomości
traktatu z lutego 1659 r., czy też w wyniku zawiści wobec kolegów z
Amsterdamu, kupcy z Groningen nie uznali nabytku traktując Gambię jako posiadłość
księcia Jakuba. Poinformowany o tym Stiel. który w owym czasie dotarł do
Holandii, natychmiast w kwietniu 1660 r. wyruszył z powrotem do Gambii. Ledwo
zainstalował się w Forcie św. Andrzeja, gdy przybyły trzy okręty z
Amsterdamu, domagając się poniewczasie oddania wyspy. Niewielki garnizon poddał
się, a Stiel znów znalazł się w niewoli. Odsiecz przyszła z najmniej
spodziewanej strony. Władca kraju Barra, uważający Kurlandczyków za swych
lenników płacących trybut z tytułu posiadania Wyspy św. Andrzeja, uniemożliwił
Holendrom zaopatrzenie w wodę i drewno, w dodatku wziął zakładników. Gdy do
wspólnej "akcji" przyłączył się też władca Kombo, Holendrzy stanęli
wobec muru wrogości czarnych tubylców mieszkających po obu stronach rzeki.
Nie widząc szans na utrzymanie fortu w takich okolicznościach, dowódca
holenderski wypuścił Stiela i odpłynął obiecując, iż jeszcze wróci, by
ujrzeć go na szubienicy.
Mimo przejściowego powodzenia było oczywiste, iż
bez pomocy i wsparcia kurlandzka kolonia w Afryce prędzej czy później wpadnie
w ręce silniejszych rywali. Tym razem zagrożenie przyszło z innej strony.
Pacyfikacja i powrót Stuartów na tron spowodowały, iż również hrabia
Ruprecht wrócił do Anglii. Powstała z jego inicjatywy kompania "The Royal
Adventurers of England Trading into Africa" uzyskała poparcie samej pary królewskiej.
W 1661 r. przygotowano nową ekspedycję pod dowództwem majora Roberta Holmesa.
W marcu tego roku Anglicy wylądowali przy ujściu
Gambii żądając od majora Stiela niezwłocznego przekazania fortu. Biała załoga
wyposażonego w siedem dział Fortu św. Andrzeja liczyła wówczas siedem osób,
w tym co najmniej dwie kobiety. O rzeczywistej obronie nie można było marzyć.
Major Stiel nie stracił jednak ducha. 7 marca o zmierzchu z fortu oddano
ostrzegawczy strzał do jednej z angielskich fregat, a wśród tubylców
rozpowszechniono wieści, iż Anglicy chcą ich zamienić w niewolników. Akcja
ta, jak również nagłe upały, o kilka dni odwlekły nieunikniony finał.
Komendant fortu liczył jeszcze, iż Anglicy uszanują neutralność Kurlandii,
lecz nie zdało się to na nic. Ostatecznie, 19 marca 1661 r. kurlandzka załoga
przekazała fort Anglikom. Wyspę św. Andrzeja przemianowano wówczas na James
Island.
W ciągu niespełna trzech lat od uwięzienia
Jakuba przez generała Douglasa "kurlandzkie imperium kolonialne" przestało
istnieć. Na nic nie zdały się wieloletnie protesty księcia Jakuba. Do końca
życia starał się on odzyskać swe kolonie drogą dyplomatyczną. Osiągnął
jedynie tyle, że w 1664 r. - w zamian za zrzeczenie się praw do Gambii -
Anglicy uznali kurlandzka władzę na... Tobago. Zbędne jest przypomnienie, iż
Tobago w owym okresie nie należało do Anglii, a Karol II Stuart nie zamierzał
wojować z Holandią o kurlandzką wyspę.
Dalsze losy obu kolonii toczyły się burzliwie aż
do naszych czasów. W latach 1695, 1702, 1709 i jeszcze w 1779 dawny Fort Św.
Andrzeja zdobywali Francuzi. Ostatecznie powrócił on do Anglii w 1783 r. W
1816 r. utracił pierwszorzędne znaczenie strategiczne na rzecz dogodniej położonego
Bathurstu (obecnie znów Banjul). Gambia uzyskała niepodległość.
Tobago, po zmiennych losach w ciągu XVIII w.,
zostało ostatecznie w 1814 r. zajęte przez Brytyjczyków. Od tego czasu wyspa
dzieliła losy sąsiedniego Trynidadu. Obie wyspy uzyskały niepodległość w
1962 r. Pierwszy premier nowego państwa, historyk Eric Williams, zasłynął
wcześniej jako autor kontrowersyjnej tezy, iż kapitalizm i dobrobyt
zafundowali Europie... czarni niewolnicy. Teza ta, choć nieco przesadzona, z
pewnością zasługuje na refleksję.
DARIUSZ KOŁODZIEJCZYK, historyk nowożytny, pracownik naukowy Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego