Przypadki kryminalne

Współpraca interdyscyplinarna przy badaniu ciemnej liczby przestępstw

red. nauk. J. Stojer-Polańska

 

Ewa Wach

Zbrodnie (nie) idealne

Jeden podejrzany, jeden oskarżony, sprawcy brak

 

Jedną z bardziej tajemniczych zagadek stanowi zabójstwo 38-letniej kobiety Krystyny Z. Zostało ono ujawnione wcześnie rano, w jednorodzinnym domu, zamkniętym od wewnątrz, bez jakichkolwiek śladów włamania. Pies właścicieli chodzący wolno po posesji nie szczekał przez całą noc. W chwili odkrycia zbrodni w domu oprócz ofiary przebywał jej 39-letni mąż, Adam Z. i ich 12-letni syn, Paweł.

Jak podał policji Adam Z., usnął ok. 1.00 godziny, żona już wtedy spała obok niego. Wcześniej uprawiali seks, po którym żona wycierała spermę jego majtkami. Gdy obudził się, ok. 5.00, leżał na podłodze obok łóżka, w ustach miał knebel z tych majtek. Na szyi natomiast miał pętlę zrobioną z kabla od żelazka, którym miał też przewiązane ręce w ten sposób, że znajdowały się one pod jego brodą. Nogi były związane paskiem od szlafroka. Uwolnił się z tych więzów samodzielnie, bo nie były zbyt silne. Zobaczył wtedy, że żona leżała na łóżku, na boku. Była sina, jej serce nie biło, nie stwierdził pulsu. Na poduszce pod jej głową widoczna była krwawa plama. Z szafek w sypialni były wyciągane i rozrzucone rzeczy. Poszedł więc do sypialni syna. Chłopiec nie spał, siedział na łóżku, tylko w górze od piżamy, miał widoczne zasinienia na twarzy. Powiedział, że obudził się ze spodniami piżamy na głowie. W związku z tym Adam Z. obszedł cały dom, żeby sprawdzić, czy kogoś w nim nie było. Potem kazał synowi pójść do mieszkających w sąsiedztwie rodziców żony. Następnie ubrał się, wyszedł na zewnątrz i sprawdził, że bramka od posesji też była zamknięta. Sam też poszedł do domu rodziców, którym przekazał, że Krystyna nie żyje. Oni zawiadomili policję i pogotowie.

Na pytania policji zaprzeczył, że miałby dokonać zabójstwa żony, wykluczył też, że syn mógł być sprawcą, gdyż wprawdzie jak na swój wiek był dość silny, lecz bardzo związany emocjonalnie z matką. Przypuszczał, że ktoś mógł dokonać napadu rabunkowego, gdyż od kilku dni mieli w domu pobrane z banku 25 tys. zł na zakup samochodu. Zona wyjęła pieniądze, gdyż dowiedziała się, że bank miał zbankrutować.

O tym, iż w domu trzymali pieniądze raczej nikt nie wiedział, ale powszechnie wiadomo było, że zamierzali kupić samochód. Ostatecznie jednak Adam Z. nie był w stanie stwierdzić, czy coś z domu zginęło. Przesłuchiwany później drobiazgowo opisał, jak spędzili z żoną cały dzień i wieczór poprzedzający zabójstwo, wraz z intymnymi szczegółami ich pożycia seksualnego. Podawał też szczegóły swojego zachowania po ujawnieniu zabójstwa. Natomiast o samej zbrodni mówił niewiele i niekonsekwentnie. W przypadku gdy wykazywano mu braki w logice wywodu zasłaniał się niepamięcią szczegółów.

Małoletni Paweł Z. był przesłuchiwany w tej sprawie w obecności psychologa. Chłopiec podał m.in., że obudził się wcześnie rano, gdyż czuł duszenie i stwierdził, że na szyi miał zawiązane spodnie od piżamy, które następnie sam zdjął. Potem poszedł do łazienki napić się wody, gdzie w lustrze zobaczył na swojej twarzy zasinienia i otarcia naskórka. Jednak nie zawiadomił o tym rodziców, mimo że podkreślał, że był z nimi silnie związany i zawsze zwracał się do nich z problemami. Nie umiał też wyjaśnić, dlaczego tak się wtedy zachował. Zeznał też, że gdy tego ranka słyszał dochodzący z sypialni rodziców odgłos wysuwanych szafek pomyślał, że mama spakowała się, żeby wyjechać. Zaprzeczył jednak, aby rodzice kłócili się lub mama kiedykolwiek gdzieś nagle wyjeżdżała. Według psychologa, który oceniał zeznania Pawła Z., zastrzeżenia budziła nie tylko treść jego zeznań, lecz także chłodny, pozbawiony emocji sposób relacjonowania.

W trakcie oględzin i sekcji zwłok stwierdzono, że przyczyną śmierci Krystyny Z. było uduszenie-zadzierzgnięcie, prawdopodobnie poprzez zaciśnięcie na jej szyi paska przez sprawcę, który znajdował się z tyłu ofiary. Ponadto na ciele Krystyny Z. znajdowały się obrażenia, które mogły powstać od ucisku narzędzia twardego, tępego na klatkę piersiową, np. kolana lub pięści. Nie stwierdzono u niej uszkodzeń typowych dla walki i obrony, co miało dowodzić, że sprawca miał znaczną przewagę fizyczną nad pokrzywdzoną.

Badanie lekarskie Adama Z. wykazało uszkodzenia na głowie, które mogły być skutkiem kilku uderzeń tępym narzędziem, np. pięścią. Na szyi Adama Z. widoczna była bruzda strangulacyjna, która mogła powstać od zaciągnięcia pętli ze sznura od żelazka. W ocenie biegłych, także ślady pętli krępujących na rękach mogły powstać od tego kabla. Podobnie jak u żony, na ciele Adama Z. nie stwierdzono śladów, wskazujących na jego walkę z ewentualnym napastnikiem. Skutkiem zaciągnięcia pętli mogły być zaburzenia krążenia oraz utrata przytomności, a także niepamięć wsteczna. Z opinii medycznej wynikało też, iż przebieg bruzdy stwierdzony na szyi Adama Z. nie odpowiadał jego wersji zdarzenia, natomiast wszystkie obrażenia ciała Adama Z. mogły być skutkiem samouszkodzeń.

Oględziny ciała małoletniego Pawła Z. wykazały, że także on miał na szyi bruzdę strangulacyjną. Na jego twarzy stwierdzono obrażenia będące skutkiem ucisku ręką lub kolanem osoby trzeciej. Ucisk ten odbywał się poprzez tkaninę, o czym świadczyło odbicie splotu nici na skórze. Wskutek zaciągnięcia pętli mogło u chłopca dojść do zaburzenia krążenia oraz utraty przytomności, a także niepamięci wstecznej. Sposób zaciągnięcia pętli na szyi Pawła Z. i zawiązania spodni nie odpowiadał jednak leżącej pozycji, w jakiej miał znajdować się chłopiec w chwili czynu. Najbardziej intrygujące były wyniki ekspertyzy genetycznej, wskazujące, że na spodniach piżamy chłopca znaleziono nasienie pochodzące od jego ojca.

W tej sytuacji Adam Z. został podejrzanym o spowodowanie śmierci swojej żony oraz o próbę pozbawienia życia syna, po wcześniejszym doprowadzeniu go do obcowania płciowego lub poddania się innej czynności seksualnej. W trakcie przesłuchań w charakterze podejrzanego Adam Z. odmawiał składania wyjaśnień, milczał lub ironizował, np. mówił do przesłuchującego: "Sprawdzi pan to sobie w aktach".

Z opinii wydanej przez inny zespół biegłych z zakresu genetyki sądowej nie wynikało już tak jednoznacznie, że ślady DNA na piżamie Pawła Z. pochodziły od Adama Z. W ocenie biegłych mogły pochodzić też od chłopca.

Informacje znajdujące się w aktach na temat Adama Z. wskazywały, że miał średnie wykształcenie, prawidłowy poziom intelektualny. Pracował jako informatyk. Był postrzegany jako osoba zamknięta w sobie, małomówna, powściągliwa, a zarazem dumna i okazująca wyższość wobec innych. W przeszłości odbywając zasadniczą służbę wojskową, Adam Z. dokonał samouszkodzenia, którego celem miało być uzyskanie zwolnienia z tej służby. Badający go wtedy psychiatrzy stwierdzili u niego trudności adaptacyjne, zaburzenia osobowości, egocentryzm, brak wglądu i zdolności oceny samego siebie. Oprócz tego epizodu Adam Z. nigdy później nie ujawniał żadnych problemów ze zdrowiem psychicznym i fizycznym.

W wieku 26 lat ożenił się z Krystyną, która też pracowała w firmie komputerowej. Z opinii otoczenia o Krystynie Z. wynikało, że była osobą energiczną, łatwo nawiązującą kontakty, inteligentną. Niechętnie przyznawała się do kłopotów, lubiła mówić tylko o sukcesach. Adam Z. podkreślał, że ich małżeństwo było szczęśliwe, bezkonfliktowe. Żona była dla niego wszystkim. Nie był o nią zazdrosny, raczej ona o niego, chociaż nie dawał jej ku temu powodów. Nie mieli żadnych poważniejszych problemów, dobre warunki materialne, syn był zdrowy, nie sprawiał trudności wychowawczych. Krystyna, w opinii Adama, była troskliwą matką, głównie ona zajmowała się opieką i wychowaniem syna. Opinie o udanym małżeństwie Adama i Krystyny Z. potwierdzali też zeznający w sprawie świadkowie.

Adama Z. w trakcie śledztwa oraz procesu sądowego skierowano na badania psychiatryczne, seksuologiczne oraz psychologiczne, z czego tylko jeden raz zgodził się na badanie psychiatryczno-psychologiczne. Potem stanowczo, a nawet agresywnie, odmawiał poddania się jakimkolwiek badaniom czy chociażby rozmowom z biegłymi. Badający go psychiatrzy nie stwierdzili "rażących klinicznie odchyleń w stanie psychicznym". Wyniki badań psychologicznych wskazywały na silną postawę obronną, która wpłynęła zniekształcająco na wyniki testów psychologicznych, uniemożliwiając ich interpretację. Adam Z. odbył też sześciotygodniową obserwację psychiatryczną. Podczas pobytu na oddziale nie nawiązywał spontanicznie kontaktów z otoczeniem.

Na pytania personelu odpowiadał lakonicznie, zdawkowo, ironizował powód jego badania. Ujawnił chłód i dystans emocjonalny oraz silne mechanizmy obronne w postaci racjonalizacji i agresji biernej. Szczególnie agresywnie reagował w sytuacjach, które oceniał jako naruszające jego pozytywny obraz siebie.

W toku procesu sądowego sprawę Adama Z. skierowano także do biegłych psychologów w Instytucie Ekspertyz Sądowych, w celu "wypowiedzenia się o osobowości oskarżonego, procesie motywacyjnym, który mógł leżeć u podstaw zarzucanego mu czynu oraz jego preferencjach seksualnych". Wobec odmowy poddania się badaniom psychologicznym, biegli stwierdzili, że nie są w stanie dokonać szczegółowej diagnozy osobowości oskarżonego ani wypowiedzieć się o procesach motywacyjnych. Postawiono jedynie hipotezy, które miały być próbą wyjaśnienia przyczyn nasilonej postawy obronnej Adama Z., prezentowanej przez niego w toku postępowania.

Według pierwszej z nich, postawa Adama Z. wynikała z głębokiego poczucia krzywdy i urazy odczuwanej w związku z bezpodstawnym oskarżeniem. Przemawiały za tym właściwości psychiczne Adama Z., takie jak: wysokie poczucie własnej wartości i znaczenia, okazywanie wyższości wobec otoczenia, mała tolerancja na krytykę.

Według drugiej hipotezy, postawa Adama Z. była skutkiem obawy przed konsekwencjami czynu i dążeniem do ich uniknięcia. Wskazywała na to przede wszystkim forma i treść jego wyjaśnień, tj. tendencja do unikania odpowiedzi na pytania bezpośrednio dotyczące czynu bądź udzielania zdawkowych odpowiedzi, kiedy usiłowano wyjaśnić sprzeczności, a także brak jednoznacznych motywów działania osób obcych.

W trzeciej hipotezie wskazano, że postawa oskarżonego mogła być związana z poczuciem solidarności rodzinnej, dążeniem do zachowania pozytywnego obrazu rodziny, który prezentowali zarówno oskarżony, jak i Krystyna Z. oraz ochrony osób bliskich. Za potwierdzeniem tej hipotezy przemawiał charakterystyczny sposób wypowiadania się o rodzinie, polegający na kreowaniu jej idealnego wizerunku.

Biegli jednocześnie zaznaczyli, że nie są w stanie jednoznacznie odpowiedzieć, który ze wskazywanych przez nich mechanizmów psychologicznych wyjaśniał w sposób bardziej prawdopodobny postawę Adama Z. w toczącej się sprawie.

Proces Adam Z. trwał kilka lat. Ostatecznie został on przez sąd uniewinniony prawomocnym wyrokiem. Z uzasadnienia wyroku wynikało, że: z jednej strony nie było wystarczających dowodów sprawstwa Adama Z., a z drugiej, że nie można było ostatecznie wykluczyć udziału osób z zewnątrz w dokonanej zbrodni. Sąd wykazał też błędy popełnione w początkowym etapie śledztwa, np. przy oględzinach miejsca zdarzenia. Ponadto sąd nie znalazł motywu, jakim miałby kierować się Adam Z., dokonując zarzucanych mu czynów. Kierując się opinią drugiego zespołu biegłych genetyków, odrzucił motyw seksualny, ewentualny zaś motyw emocjonalny w ocenie sądu był niemożliwy w świetle danych o bezkonfliktowym małżeństwie Adama i Krystyny Z.

Do dziś nie wiadomo więc, co się wydarzyło w domu państwa Adama i Krystyny Z., czy sprawa rozegrała się w zamkniętym kręgu rodzinnym, pomiędzy trzema osobami dramatu, czy brało w niej udział więcej osób. Żeby historii dodać jeszcze więcej tajemnicy, można wspomnieć, że w popularnej gazecie detektywistycznej opisano bardzo podobne zdarzenie: zamordowana żona, dziwne obrażenia u męża i 11-letniego syna, udane małżeństwo, zamknięty dom, brak możliwości udziału osób z zewnątrz, zeznania męża w istotnych fragmentach niepasujące do ustalonych okoliczności zbrodni. Zasadnicza różnica polegała na tym, że w artykule zagadka została wyjaśniona. Mężczyzna, oskarżony o zabójstwo żony, przyznał się do winy, lecz początkowo ukrywał motywy czynu. W końcu jednak wyznał, że zabójstwa żony dokonał w obronie syna, który został przez nią zaatakowany. Kobieta nie mogła poradzić sobie z faktem, że chłopiec był dzieckiem poczętym podczas zgwałcenia, dokonanego na niej przez nieznanego sprawcę. Niedługo po tym, w celu poradzenia sobie z traumatycznymi przeżyciami, wraz z rodzicami zmieniła środowisko, przeniosła się

do innego miasta. Tam poznała przyszłego męża, który zaakceptował jej kilkumiesięcznego syna, adoptował go i pokochał. Jednak gdy chłopiec rósł, coraz bardziej przypominał matce o dramacie, o którym chciała zapomnieć. Dbała o podstawowe potrzeby synka, ale nie okazywała mu serdeczności, była wobec niego chłodna emocjonalnie. Mimo pozorów szczęścia rodzinnego w rzeczywistości w rodzinie narastał konflikt. W końcu pewnej nocy usiłowała udusić syna, w czym właśnie przeszkodził jej mąż. Początkowo nie chciał jednak ujawniać tajemnicy rodzinnej ze względu na dobro dziecka.

Nie wiadomo, co zainspirowało autora artykułu do opisania tej, rzekomo prawdziwej historii. Pozostaje otwarte pytanie, czy coś podobnego mogło rozegrać się w domu państwa Z.?