Przegląd - 10/2010

 

Krzysztof Kęciek

Kto wysyłał wąglika?

 

Wynik śledztwa FBI w sprawie zamachów bioterrorystycznych z 2001 roku budzi poważne wątpliwości

 

Listy zawierające śmiercionośne zarazki wąglika wprawiły Amerykanów w przerażenie. Szok był tym większy, że atak bioterrorystyczny nastąpił wkrótce po zamachach na Nowy Jork i Waszyngton z 11 września 2001 r. Wąglik (Bacillus anthracis) spowodował pięć ofiar śmiertelnych, co najmniej 17 osób zachorowało.

Zamknięto liczne skażone obiekty, w tym gmach Sądu Najwyższego, biura Kongresu, urzędy pocztowe. Odkażenie zaatakowanych instytucji trwało długo. Dekontaminacja budynku poczty Brentwood w Waszyngtonie zajęła 26 miesięcy i kosztowała 130 mln dol.

FBI, Departament Sprawiedliwości USA, a także federalna Służba Inspektorów Pocztowych rozpoczęły jedno z największych dochodzeń w historii Stanów Zjednoczonych.

Zespoły dochodzeniowe pracowały 600 tys. godzin, przesłuchały 10 tys. świadków na sześciu kontynentach, zabezpieczyły 6 tys. potencjalnych dowodów rzeczowych i wytypowały ponad tysiąc podejrzanych. Operacja kosztowała dziesiątki milionów dolarów. Śledztwo zostało oficjalnie zamknięte w lutym 2010 r. FBI przekazało mediom 2728 stron dokumentów z dochodzenia. Opublikowało także 92-stronicowy raport stwierdzający, że jedynym podejrzanym jest 62-letni dr Bruce Ivins, pracujący w Instytucie Medycznym Badań nad Chorobami Zakaźnymi Armii Stanów Zjednoczonych (USAMRIID) w Fort Detrick (Frederick, Maryland). Dr Ivins nie stanie przed sądem. Zmarł 29 lipca 2008 r. po zażyciu śmiertelnej dawki przeciwbólowego tylenolu. Krótko przedtem FBI poinformowało, że zamierza wysunąć przeciw niemu formalne oskarżenie. Zamknięcie śledztwa oznacza, że władze nie będą już poszukiwać ewentualnych wspólników ani mocodawców zamachowca. Rezultat dochodzenia budzi jednak poważne wątpliwości. Dziennik "New York Times" stwierdził, że raport FBI pozostawił "zbyt wiele niewyjaśnionych wątków, aby mógł zostać uznany za ostateczny werdykt". Podobnego zdania są członkowie Izby Reprezentantów USA Rush Holt i Roscoe Bartlett. Holt uznał zamknięcie śledztwa za arbitralne i podkreślił, że dowody zebrane przeciwko Bruce'owi Ivinsowi mają charakter wyłącznie poszlakowy i nie zostałyby uznane przez sąd. Obaj kongresmeni domagają się wszczęcia niezależnego dochodzenia. Na ich wniosek Izba Reprezentantów przyjęła poprawkę do ustawy o służbach specjalnych umożliwiającą rozpoczęcie nowego śledztwa w sprawie zamachów bioterrorystycznych. Holt i Bartlett nie wykluczają, iż ataki wąglikiem zostały przeprowadzone z inspiracji zagranicznej. W blogosferze kwitną zaś teorie spiskowe wskazujące, że za listami z bakterią kryją się mroczne siły wywodzące się ze świata polityki amerykańskiej, a dr Ivins jest doskonałym kozłem ofiarnym. Lewicowy publicysta Patrick Martin napisał, że Ivins bardzo przypomina Lee Harveya Oswalda, uznanego oficjalnie za zabójcę prezydenta Kennedy'ego. Podobnie jak Oswald Ivins jakoby działał sam i nie może zostać osądzony, ponieważ jest martwy.

Pierwsze listy (zapewne pięć) zawierające przetrwalniki wąglika zostały wysłane 18 września 2001 r. Ostemplowano je w Trenton (New Jersey). Adresatami były media: ABC News, CBS News, NBC News i dziennik "New York Post", mające siedzibę w Nowym Jorku, oraz tabloid "National Enquirer" należący do koncernu American Media Inc. (AMI) w Boca Raton na Florydzie. Pierwszym zabitym przez bakterię stał się Robert Stevens pracujący dla należącego do koncernu AMI dziennika "Sun". Potem zmarli jeszcze dwaj pracownicy poczty w Brentwood i kobiety, które w jakiś sposób zetknęły się z zarazkiem.

Dwa następne listy wysłano 9 października 2001 r. do wpływowych senatorów z Partii Demokratycznej, Toma Daschle'a, lidera demokratycznej większości w Senacie, i Patricka Leahy'ego, który był wtedy przewodniczącym senackiej komisji ds. wymiaru sprawiedliwości. W listach znajdowały się także przesłania mające sprawić wrażenie, że zamach jest dziełem ekstremistów islamskich:

"Nie możecie nas zatrzymać

Mamy wąglik

Teraz umrzecie

Czy się boicie?

Śmierć Ameryce

Śmierć Izraelowi

Allah jest wielki".

Władze rozpoczęły zakrojone na bezprecedensową skalę dochodzenie. Zdumiewa jednak, że mimo ogromnych środków prowadzono je opieszale i nieudolnie. Jako domniemany sprawca został w końcu wytypowany dr Steven Hatfill, wirusolog także zatrudniony w USAMRIID, którego poddano ścisłej inwigilacji. Hatfill wszakże bronił się zawzięcie i umiejętnie. Oskarżył przed sądem prokuratora generalnego Johna Ashcrofta, FBI, Departament Sprawiedliwości i media o łamanie swych obywatelskich praw. W czerwcu 2008 r. administracja federalna zawarła z naukowcem ugodę pozasądową i wypłaciła mu odszkodowanie w wysokości 5,8 mln dol. Kariera Hatfilla legła jednak w gruzach. Niektórzy uważają, że wirusolog miał zostać kozłem ofiarnym, ale okazał się zbyt twardy i nie dał się złamać.

Następnym podejrzanym stał się dr Bruce Ivins, z pewnością mający słabszą psychikę. Podobno już w 2000 r. terapeutka uznała go za socjopatę zdolnego do morderstwa. Jeśli to prawda, nasuwa się pytanie, dlaczego takiemu człowiekowi pozwolono pracować w wojskowym instytucie chorób zakaźnych przez 18 lat.

Na zlecenie FBI eksperci przy użyciu supernowoczesnych badań DNA ustalili, że szczep wąglika RMR-1029, który został wysłany w listach, pochodzi z laboratorium B3/4 w USAMRIID, w którym pracował Bruce Ivins. Ale dostęp do laboratorium miało około 100 innych badaczy. Raport FBI stwierdza, że koperty, w których wysłano przetrwalniki laseczek wąglika, zostały kupione we Frederick. Potem jednak dokument przyznaje, że miliony identycznych kopert sprzedano w stanach Maryland i Wirginia.

Raport Federalnego Biura Śledczego głosi, że tuż przed atakami bioterrorystycznymi dr Ivins długo pracował nocami w laboratorium, czego nigdy przedtem nie robił. Zaprzecza temu Jeffrey Adamovicz, zwierzchnik Ivinsa w USAMRIID. Według Adamovicza, rzekomy sprawca zamachów miał zwyczaj pracować w bardzo wczesnych lub późnych godzinach. Często przebywał wtedy nie w laboratorium, lecz w swoim biurze. Adamovicz, a także inni koledzy Ivinsa z pracy uważają zresztą, że w Fort Detrick nie ma skomplikowanych urządzeń niezbędnych do przemiany płynnych kultur wąglika w lotny proszek. Ivins nie dysponował także niezbędnymi do tego umiejętnościami ani wiedzą. Norman Covert, który w latach 1977-1999 był oficerem prasowym w Fort Detrick, napisał, że jeśli Ivins zdołał w tajemnicy przed kolegami wyprodukować i niepostrzeżenie wynieść sproszkowanego wąglika, jednocześnie doskonaląc szczepionkę dla żołnierzy USA, to powinien zostać uznany za geniusza.

Detektywi nie znaleźli żadnych materialnych dowodów na udział doktora w zbrodni - włókien, tkanek, DNA czy też śladów wąglika w jego samochodzie i domu. Nie ma żadnych obciążających go świadków. Według niektórych mediów Ivins był miłośnikiem nietypowych zabaw seksualnych, lubił się przebierać w kobiece ubrania, zbierał zdjęcia skrępowanych dziewczyn z zawiązanymi oczami, pornograficzne magazyny i gadżety seksualne. Wiadomo, że inwigilacja ze strony FBI doprowadziła go do załamania nerwowego. Być może popełnił samobójstwo, wiedząc, że podczas rewizji jego erotyczna kolekcja wpadnie w ręce władz.

Niewykluczone zresztą, że Ivins maczał palce w zamachach. Czy jednak działał sam? Patrick Martin i inni publicyści zwracają uwagę, że listy z wąglikiem zostały wysłane w gorącej atmosferze po 11 września 2001 r., kiedy administracja George'a W. Busha szukała pretekstu do inwazji na Irak, zamierzała też pod hasłem wojny z terroryzmem ograniczyć prawa obywatelskie. Kiedy wybuchła wąglikowa panika, czołowi politycy republikańscy zaproponowali zamknięcie ze względów bezpieczeństwa całego Kongresu, co dałoby rządowi federalnemu pełnię władzy.

Starano się obciążyć odpowiedzialnością za zamachy bioterrorystyczne Irak Saddama Husajna. 26 października 2001 r. kanał informacyjny ABC News poinformował, że do przetrwalników wąglika dodano związek chemiczny bentonit, aby uczynić proszek bardziej lotnym. ABC News powoływał się na trzy, a potem nawet cztery "dobrze umiejscowione" źródła. Według amerykańskich wojskowych, wąglik był wzbogacany bentonitem tylko w laboratoriach irackich. Dopiero sześć lat później liberalny publicysta Glenn Greenwald, piszący dla magazynu Salon.com, zmusił dziennikarzy ABC do przyznania, że żadnego bentonitu nie było. Innymi słowy trzy lub cztery źródła rządowe dopuściły do przecieku tych samych kłamstw do ABC News, aby wykorzystać je w kampanii przeciw Irakowi. Greenwald zwraca uwagę, że jeżeli źródła były "dobrze umiejscowione", to być może pochodziły z laboratorium Fort Detrick. "To by oznaczało, że rządowe laboratorium, z którego dokonano ataków wąglikiem, było także miejscem, skąd pochodziły fałszywe informacje oskarżające o te zamachy Irak".

Nieprawdziwe okazało się także twierdzenie, że wąglik w listach był przekształcony w broń biologiczną przez dodanie do przetrwalników krzemu w wyniku skomplikowanych procesów laboratoryjnych. Pierwszy z taką sugestią wystąpił Richard Gephardt, przywódca demokratycznej mniejszości w Izbie Reprezentantów, potem jeden z najgorętszych zwolenników inwazji na Irak. 2 lutego br. dziennik "USA Today" napisał, że wąglik użyty do zamachów nie został tak spreparowany. Badania, które przeprowadził przy użyciu mikroskopu elektronowego Joseph Michael z Sandia National Laboratory w Albuquerque (Nowy Meksyk) dowiodły bowiem, że krzem przenika do przetrwalników Bacillus anthracis w sposób naturalny.

Zastanawiający jest fakt, że listy z zarazkami zostały wysłane do liberalnych mediów, a także demokratycznych senatorów, ze strony których administracja Busha mogła się spodziewać sprzeciwu. Dziennikarz "Vermont Daily Briefing" w rozmowie z senatorem Patrickiem Leahym powiedział, że zamachów mógł dokonać szaleniec z kręgów skrajnej prawicy. Leahy zgodził się z tym, stwierdził jednak, że terrorysta nie był szalony. Wyraził także przekonanie, że w rządzie są ludzie, którzy wiedzieli, kto jest sprawcą. Senator Leahy jest przekonany, że dr Ivins miał pomocników, którzy mogą zostać oskarżeni o morderstwo.

W klimacie paniki i grozy po zamachach 11 września oraz aktach bioterroru administracja Busha z łatwością przeforsowała w Kongresie Patriot Act ograniczający swobody obywatelskie. Tylko jeden senator zagłosował przeciw. Propagandowe i militarne przygotowania do inwazji na Irak ruszyły pełną parą.