Polityka - 2005-12-17

 

Archeologia

 

Agnieszka Krzemińska

Kupa skarbów

 

Starodawne latryny przechowują mnóstwo informacji o ich użytkownikach. Archeolodzy marzą, by na nie trafić.

 

Historia to nie tylko wielcy królowie, wiekopomne wydarzenia, przełomowe bitwy, a także zabytkowe kościoły, pałace czy dzieła sztuki. Dla archeologów ważnym źródłem wiedzy na temat odległych czasów są też latryny. Wyjątkowe właściwości fizykochemiczne ludzkich odchodów sprawiają, że przedmioty w nich zanurzone zachowują się niemal w nienaruszonym stanie.

Dokopanie się do latryny sygnalizuje charakterystyczny fetor. Jej miękka, zielonkawa zawartość po odsłonięciu twardnieje i zmienia kolor na smoliście czarny, a zapach ulatuje. - Zapach zależy od materiału, z jakiego wykonano konstrukcję latryny - mówi Grażyna Nawrolska, kierownik Pracowni Archeologii Miast Muzeum w Elblągu. - Najbardziej cuchną te z XVIII-XIX w. wykonane z sosnowych desek. Starsze - dębowe, kamienne lub ceglane - wydzielają mniej intensywny zapach. Zdaniem archeologa Andrzeja Gołembnika z Krajowego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków na intensywność zapachu ma wpływ przede wszystkim wiek latryny: - Im młodsza, tym więcej trujących gazów wydziela, mówiąc inaczej - starsze ekskrementy cuchną mniej agresywnie. Specjaliści od archeologii miejskiej potrafią więc określać wiek latryny na nos.

W ściśle zabudowanych średniowiecznych miastach kwartały mieszkalne dzieliły się na prostokątne, w miarę równe działki. Około dwóch trzecich ich powierzchni zajmowała od strony ulicy kamienica, służąca właścicielom jako mieszkanie i spichlerz. W hanzeatyckich miastach Pomorza (Gdańsk, Kołobrzeg, Elbląg) początkowo murowane były tylko fundamenty budynku i mury ogniowe (sąsiedzkie), ścianę frontową i tylną wznoszono w lekkiej konstrukcji szkieletowej zwanej murem pruskim. Za kamienicą było podwórze, na którym trzymano drób, świnie, kozy lub konia, tam stały też drewutnie i warsztaty. W samym kącie podwórka znajdował się wychodek - niewielka szopka zbita z desek.

W miastach obowiązywały przepisy sanitarne regulujące zasady gromadzenia i usuwania odpadów. Jednak nie wszędzie latryny pojawiały się wraz z aktem lokacji. - Początkowo za potrzebą chodzono do zabudowań gospodarczych lub zawartość nocników wylewano za okna. Zupełnie inaczej było w XIV-wiecznym Gdańsku, gdzie latryny stanowiły część pierwotnego planu zagospodarowania podwórza - mówi Gołembnik. Pomimo starań średniowieczne miasta i tak cuchnęły. Warstwa błota wymieszanego z ludzkimi i zwierzęcymi odchodami narastała tak szybko, że co kilkanaście lat na ulicach trzeba było kłaść nowe deski.

W Gdańsku i Kołobrzegu latryny były prostokątne, zbudowane z drewna, natomiast w Elblągu także okrągłe, kamienne lub ceglane. Elbląg to prawdziwe "zagłębie latryn", od 1980 r. archeolodzy odkopali ich tam ponad 170. - Największą, o ponadtrzymetrowej średnicy, znaleźliśmy na podwórzu elbląskiego ratusza. Na niektórych podwórkach były aż cztery, zdarzały się nawet wkopane jedna w drugą - mówi Nawrolska.

Najczęściej ściany dołu kloacznego obudowywano deskami, w narożnikach stały zaś słupy rozparte poprzeczkami. Na powierzchni te same słupy służyły do budowy wygódek przypominających XX-wieczne sławojki. Podobne były nawet deski klozetowe, których fragmenty zachowały się w latrynach Kołobrzegu, Elbląga i Gdańska. Naturalnie nie korzystano z papieru toaletowego - zastępowano go sianem lub mchem. Wewnętrzna konstrukcja samej latryny zmieniała się, dlatego stanowi ona dziś jeden ze sposobów określania jej wieku. Zdecydowanie najpewniejszym jest jednak analiza znalezionych w latrynie przedmiotów.

Najwięcej zabytków znajduje się w dolnej części latryny i po bokach. Półpłynna konsystencja fekaliów sprawiała, że wpadając do latryny nie ulegały one uszkodzeniu i powoli zsuwały się na dno. Poza tym nikt przy czyszczeniu latryny nie był na tyle dokładny, by wszystko wybierać do końca.

Bogactwo mieszczańskich stołów

Większość znalezisk w latrynach to różnego rodzaju naczynia. Najczęściej to zwykłe gary kuchenne, wykorzystywane niekiedy jako naczynia nocne (prawdziwe nocniki pojawiają się dopiero w latrynach nowożytnych). Równie często znajdowane są jednak naczynia, które z pewnością stanowiły ozdobę stołu mieszczanina - wspaniałe cynowe dzbany, nadreńskie kamionki, szkliwione dzbany do wina, fajanse z Holandii, Włoch, Francji, a nawet chińska porcelana. - W jednej z latryn elbląskich znaleźliśmy XV-wieczny talerz z mauretańskiej Hiszpanii, który jest jednym z sześciu podobnych zachowanych w Europie. Mamy też szklany kielich w kształcie fallusa z przełomu XV i XVI w., jedyny tego typu zabytek znany z wykopalisk - chwali się Nawrolska. Znalezione naczynia dowodzą nie tylko zamożności hanzeatyckiego miasta, ale i bogatych kontaktów handlowych.

Podczas gdy archeolodzy kompletują zastawę stołową mieszczanina, botanicy i archeozoolodzy dostarczają informacji na temat jego diety i pasożytów, jakie mu dokuczały. W latrynach znajdowane są resztki pożywienia - kości zwierząt, ptaków i ryb, pyłki roślin, pestki i nasiona, a także jaja wszy, owsików i glisty ludzkiej. Badania botaniczne zawartości latryn z Kołobrzegu, Gdańska i Elbląga wykazały, że podstawą wyżywienia biedniejszych mieszkańców były zbożowe podpłomyki, chleby i kasze oraz warzywa i dziko rosnące rośliny - orzechy, jagody, maliny. Bogatsi mieszczanie jadali tłuściej - na ich stołach pojawiała się wołowina, wieprzowina, drób, ryby i dziczyzna. Mięsne potrawy przyprawiano zamorskimi przyprawami. W latrynach znaleziono pieprz i najstarszą w Europie gałkę muszkatołową. O bogactwie świadczą pestki sprowadzanych z daleka fig oraz łupiny orzechów kokosowych.

Nawet płatki złota

Określenie, czy latryna należała do zamożnego, czy biedniejszego mieszczanina, nie jest dziś problemem. - W latrynach bogaczy znaleźć można eleganckie skórzane buty z cholewami, jedwabie, drogie importowane tkaniny, niektóre z nich pokryte nawet płatkami złota - mówi Nawrolska. - Kto mógł sobie pozwolić w XV w. na włoskie lub niemieckie okulary słoneczne lub wspaniałą złoconą fajkę z Turcji, jak nie najzamożniejsi elbląscy kupcy? Tymczasem w latrynach biedaków znajdowane są tylko patynki (rodzaj chroniących przed błotem klapek na drewnianej podeszwie, które w lecie wkładano na gołe stopy, a zimą na grube skarpety lub buty), zwykłe wełniane rękawice oraz czapki i cała masa zużytych prostych przedmiotów.

Podobnie w Gdańsku jakość znajdowanych przedmiotów świadczy o pozycji ich właścicieli. - Zabytki w kwartale przy kościele św. Mikołaja w Gdańsku, gdzie od 6 lat prowadzę badania, znacznie różnią się od wyciąganych z latryn w centrum miasta - mówi Andrzej Gołembnik. - Podczas gdy przy Długim Targu znajduje się naczynia kruszcowe i importowane, przy św. Mikołaju naczyń metalowych prawie nie ma, pojawiają się natomiast imitacje przedmiotów luksusowych.

Czasami udaje się nawet określić profesję użytkownika latryny. I tak przy ul. Świętojańskiej 10 w Gdańsku w czterech latrynach znaleziono malowane i grawerowane łyżeczki oraz pokrywki lipowe. Twórcą rysunków mógł być ten sam artysta, który namalował freski w kościele św. Mikołaja. Choć nie znamy jego imienia, Gołembnik nie wyklucza, że był to jakiś zagraniczny mistrz z uczniami, na co wskazywałyby różne inne przedmioty znalezione w tych latrynach.

Życzenie sprzed 500 lat

To, że w latrynach lądowały potłuczone garnki i stare buty, dziwić nie powinno, ale są tam też przedmioty o charakterze religijnym. W Kołobrzegu znaleziono fragment cynowego dzbana z pieczęcią o treści religijnej, w Elblągu - mocowane przez pątników do ubrań znaki pielgrzymie lub ampułki na wodę święconą. Przedmioty te nabywano w miejscach świętych (np. w Maastricht, gdzie wyprawiano się do grobu św. Serwacego, albo w Santiago de Compostella) i przywożono ze sobą. Wedle zwyczaju należało wziąć je ze sobą do grobu lub złożyć w wilgotnym miejscu. Być może jest to przyczyna, dla której dewocjonalia lądowały w latrynach?

Można też się zastanawiać, co skłoniło ucznia szkoły parafialnej przy kościele św. Mikołaja w Elblągu do wyrzucenia czterech tabliczek woskowych z łacińskimi ćwiczeniami z retoryki. Czyżby niesforny sztubak zrobił to rozmyślnie ze strachu przed rodzicami lub nauczycielem? A może pospiesznie odrabiał lekcje w toalecie? Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że wiele osób z przyjemnością czytało w ubikacji. Świadczą o tym nie tylko tabliczki woskowe, ale i metalowe okucia książek, skórzane i drewniane okładki. Trudno jednak powiedzieć, jakiego rodzaju były to lektury, gdyż pergaminowe strony książek zachowują się niezmiernie rzadko.

Ten i ów wpadał też do latryny na dymka, na co wskazuje pokaźna kolekcja fajek - w samym Elblągu znaleziono ich aż kilka tysięcy. Natomiast fakt, że rozrywka i hazard stanowiły popularny sposób spędzania wolnego czasu, potwierdzają wyciągane z latryn pionki do gier planszowych i kości do gry.

Obecność większości przedmiotów jakoś można wytłumaczyć. Jednak dlaczego archeolodzy znajdują w latrynach całe instrumenty muzyczne (średniowieczny fidel, lutnię, dwa flety znalezione w Elblągu) lub takie skarby jak złote pierścienie i pieczęcie papieskie (znalezione w tym roku w Greifswaldzie)? Odpowiedź na to pytanie będzie czystą spekulacją - mogły tam wpaść przypadkiem, a nikt nie miał ochoty włazić do cuchnącego dołu po zgubę. Niewykluczone też, że doły kloaczne służyły jako schowki.

Wiele przedmiotów mówi nam o charakterze albo uczuciach ludzi. Maleńkie zabawki - łódeczki, lalki i koniki wystrugane dla swoich pociech przez rodziców - świadczą o miłości rodzicielskiej. Często znajdowane są też warkocze obcięte w trakcie postrzyżyn. W gdańskiej latrynie znaleziono przewiązane wstążeczką pudełko z łyka z kamykiem w środku. Odłożono je na półkę w magazynie i dopiero studentka z Kaszub powiedziała, że jest to tzw. życzenie. - Do dziś na Kaszubach istnieje zwyczaj, że panna młoda przed zamążpójściem zaklina w kamyku swoje życzenie i przechowuje go, aby się spełniło. Znaleźć czyjeś marzenie sprzed 500 lat to rzecz wyjątkowa, trudno sobie wyobrazić coś bardziej intymnego - podkreśla Gołembnik.

W wyjaśnieniu wielu wątpliwości archeologom pomagają architekci, dendrochronolodzy, botanicy, archeozoolodzy. Latryna to kopalnia informacji ze stosunkowo krótkiego okresu, co dla archeologów, przyzwyczajonych raczej do zbierania informacji rozwleczonych w czasie i przestrzeni, jest czymś zupełnie wyjątkowym. Nic dziwnego, że nurkują w starych dołach kloacznych, a fetor nie tylko ich nie odstrasza, a wręcz przyciąga obietnicą odkrycia.