Czesław Miłosz
Zniewolony Umysł
KETMAN
Rozumowanie
intelektualisty poddanego ciśnieniom władzy Imperium i Metody jest pełne
sprzeczności. Uchwycić dokładnie te sprzeczności nie jest łatwo, bo mamy do
czynienia z zupełnie nowym zjawiskiem, które nie występuje w tym stopniu ani
u Rosjan (narodu panującego), ani u zwolenników Nowej Wiary na Zachodzie (którym
pomaga niewiedz?). Nikt z obywateli krajów demokracji ludowej nie ma możności
ani pisać, ani mówić głośno o tych sprawach. Na zewnątrz tam one nie
istnieją. A jednak istnieją i stanowią rzeczywiste życie tych aktorów,
jakimi są z konieczności wszyscy niemal ludzie w krajach zależnych od
Centrum, a zwłaszcza przedstawiciele umysłowej elity. Trudno inaczej określić
rodzaj panujących tam stosunków pomiędzy ludźmi jak aktorstwo, z tą różnicą,
że miejscem, gdzie się gra, jest nie scena teatralna, ale ulica, biuro,
fabryka, sala zebrań, a nawet pokój, w którym się mieszka. Jest to wysoki
kunszt, wymagający czujności umysłu. Nie tylko każde słowo, które się
wymawia, powinno być szybko ocenione, zanim wyjdzie z ust, z punktu widzenia
następstw, jakie może spowodować. Uśmiech pojawiający się w niewłaściwej
chwili, spojrzenie, które wyraża nie to, co wyrażać powinno, mogą być
przyczyną niebezpiecznych podejrzeń i zarzutów. Również sposób bycia, ton
głosu, zamiłowanie do takich a nie innych krawatów są interpretowane jako
oznaka skłonności politycznych. Przyjazd na Zachód jest dla człowieka ze
Wschodu dużym wstrząsem, gdyż w obcowaniu z innymi - poczynając od tragarza
i szofera taksówki - nie napotyka na żaden opór - są oni zupełnie rozluźnieni,
brak im tej wewnętrznej koncentracji, która wyraża się w opuszczeniu głowy
albo w latających niespokojnie oczach, gadają, co im ślina na język
przyniesie, śmieją się głośno; czyż to możliwe, aby stosunki pomiędzy
ludźmi mogły być aż tak proste?
Aktorstwo
dnia codziennego tym się różni od aktorstwa w teatrze, że wszyscy grają
przed wszystkimi i wiedzą nawzajem o sobie, że grają. To, że ktoś gra, nie
jest mu poczytywane za ujmę i nie dowodzi bynajmniej jego nieprawowierności.
Chodzi o to tylko, żeby grał dobrze, bo umiejętność dobrego wejścia w swoją
rolę stanowi dowód, że ta część jego osobowości, na której buduje swoją
rolę, jest w nim dostatecznie rozwinięta. Jeżeli ktoś wygłasza przemówienie
pełne nienawiści do Zachodu i jeżeli czyni to z żarem, wykazuje przez to, że
jest w nim co najmniej 10 procent nienawiści, o której tak głośno krzyczy.
Jeżeli ktoś potępia kulturę zachodnią w sposób chłodny i wstrzemięźliwy,
znaczy to, że w rzeczywistości jest do niej przywiązany. Każde zresztą
zachowanie się ludzkie ma w sobie - jak wiadomo - znaczną dozę aktorstwa. Człowiek
reaguje na otoczenie i nawet w swoich gestach jest przez swoje otoczenie
regulowany. Jego postawa psychiczna jest często narzucana przez postawy
psychiczne tych, co go otaczają.
Niemniej w
krajach demokracji ludowej zachodzi raczej wypadek świadomej, masowej gry niż
odruchowej adaptacji. Świadoma gra, jeżeli się ją uprawia dość długo,
rozwija te cechy osobnika, którymi się w swojej aktorskiej pracy najchętniej
posługuje. Tak biegacz, który został biegaczem, bo miał dobrze uformowane
nogi, rozwija jeszcze bardziej nogi ćwicząc się w bieganiu. Po dłuższej
zaprawie następuje tak ścisłe zrośnięcie się z rolą, że nie da się już
odróżnić, co jest własne, a co przybrane, i małżonkowie w łóżku
rozmawiają sloganami wiecu. Zrośnięcie się z narzuconą rolą przynosi ulgę
i pozwala na zmniejszenie napięcia czujności. Właściwe odruchy we właściwej
chwili pojawiają się już automatycznie.
Występuje
to również w literaturze. Poeta piszący utwór propagandowy nie ogranicza się
bynajmniej do czysto racjonalistycznego ujęcia. Podobnie jak tłumacz "zaraża
się" duchem oryginału, tak poeta tworzący z myślą, że ideałem wiersza
jest wiersz, który może być recytowany chórem na wiecu, wyładowuje się
emocjonalnie nastroiwszy siebie w punkcie wyjścia na odpowiedni ton. W teatrze
aktor, który gra na przykład Cyda, jest Cydem na scenie. Oczywiście nie każdy
aktor, nawet jeżeli jest młody i dobrze zbudowany, może grać Cyda: potrzebna
jest przyrodzona zdolność do wyładowania się emocjonalnego w roli Cyda.
Poezję, tak jak ją znamy dotychczas, można określić jako wyraz
indywidualnego temperamentu przełamującego się poprzez konwencję społeczną.
Poezję Nowej Wiary można natomiast określić jako wyraz konwencji społecznej
przełamującej się poprzez indywidualny temperament. Dlatego najbardziej
przystosowani do nowej sytuacji są poeci obdarzeni talentem dramatycznym: poeta
tworzy postać idealnego poety rewolucyjnego i pisze swój wiersz jako monolog
tej postaci. Nie wypowiada siebie, ale idealnego obywatela. Wynik otrzymany
przypomina pieśń do śpiewania w marszu, gdyż cel jest taki sam: chodzi o
stworzenie więzi kolektywnej, łączącej posuwającą się naprzód kolumnę
żołnierzy. Najlepszym przykładem takiej pieśni-sloganu są niektóre wiersze
niemieckiego poety Bertolda Brechta górujące nad utworami innych wschodnich
poetów, gdyż u Brechta widać zupełną świadomość procesu.
Chociaż
identyfikacja gry i prywatnej własności myślowej jest daleko posunięta,
pozostaje obszerna reszta, która zmusza do czujności. Ciągłe maskowanie się,
jakkolwiek stwarza aurę zbiorową trudną do zniesienia, dostarcza maskującym
się pewnych, i to nie najmniejszych, satysfakcji. Mówić, że coś jest białe,
a myśleć, że jest czarne; wewnętrznie uśmiechać się, a na zewnątrz
okazywać uroczystą żarliwość; nienawidzić, a objawiać oznaki miłości;
wiedzieć, a udawać niewiedzę; tak wyprowadzając w pole przeciwnika (który również
nas wyprowadza w pole) zaczyna się cenić ponad wszystko własną przebiegłość.
Sukces w grze staje się źródłem zadowolenia. Równocześnie to, co w nas
jest chronione przed oczami niepowołanych, nabiera dla nas szczególnego
waloru, gdyż nie jest nigdy wyraźnie formułowane, a co nie jest formułowane
w słowach, posiada irracjonalny urok czysto uczuciowej jakości. Człowiek
chroni się w wewnętrzne sanktuarium, które jest tym piękniejsze, im większą
cenę trzeba zapłacić, aby innym zabronić doń dostępu.
Aktorstwo
praktykowane w skali równie masowej nieczęsto zdarzało się w dotychczasowej
historii ludzkiego gatunku. A jednak próbując nieudolnie opisać tę nową
odmianę obyczaju natykamy się na uderzającą analogię w cywilizacji islamu
na Bliskim Wschodzie.
Nie tylko
znano tam dobrze grę uprawianą w obronie własnych myśli i uczuć, ale
przekształciła się ona w trwałą instytucję i została obdarzona nazwą:
Ketman.
Czym jest
Ketman? Opis jego znalazłem w książce Gobineau "Religions et Philosophies
dans l'Asie Centrale". Gobineau spędził szereg lat w Persji (od 1855 r. do
1858 r. był sekretarzem poselstwa francuskiego, od 1861 r. do 1863 r. - posłem
francuskim), a nie można mu odmawiać daru bystrej obserwacji, nawet jeżeli
niekoniecznie należy zgadzać się z wnioskami tego bardzo niebezpiecznego
pisarza. Zbieżności pomiędzy Ketmanem a obyczajem uprawianym w krajach Nowej
Wiary są tak zastanawiające, że pozwolę sobie na dłuższe cytaty.
Zdaniem
ludzi na muzułmańskim Wschodzie, "posiadacz prawdy nie powinien wystawiać
swojej osoby, swego majątku i swego poważania na zaślepienie, szaleństwo i złośliwość
tych, których Bogu spodobało się wprowadzić w błąd i utrzymać w błędzie".
Należy wiec milczeć o swoich prawdziwych przekonaniach, jeżeli to możliwe.
"Jednakże
- powiada Gobineau - są wypadki, kiedy milczenie nie wystarcza, kiedy może ono
uchodzić za przyznanie się. Wtedy nie należy się wahać. Nie tylko trzeba
wtedy wyrzec się publicznie swoich poglądów, ale zaleca się użyć wszelkich
podstępów, byleby tylko zmylić przeciwnika. Będzie się wtedy wypowiadać
wszelkie wyznania wiary, które mogą mu się podobać, będzie się odprawiać
wszelkie obrządki, które uważa się za najbardziej niedorzeczne, sfałszuje
się własne książki, wykorzysta się wszelkie środki wprowadzania w błąd.
W ten sposób zdobędzie się wielkie zadowolenie i zasługę, że uchroniło się
i siebie, i swoich, że nie naraziło się cennej wiary na ohydny kontakt z
niewiernym, i wreszcie, że oszukując tego ostatniego i utwierdzając go w jego
błędzie, ściągnęło się na niego hańbę i nędzę duchową, na którą
zasłużył."
"Ketman
napełnia dumą tego, kto go praktykuje. Wierzący dzięki temu osiąga stan
trwałej wyższości nad tym, którego oszukał, chociażby ten ostatni był
ministrem czy potężnym królem; dla człowieka, który stosuje wobec niego
Ketman, jest on przede wszystkim biednym ślepcem; został pozbawiony dostępu
do jedynie prawdziwej drogi i nawet tego nie podejrzewa; natomiast ty, obdarty i
przymierający głodem, z pozoru drżący u stóp zręcznie zmylonej potęgi,
masz oczy pełne światła; kroczysz w blasku przed twymi nieprzyjaciółmi.
Szydzisz z nieinteligentnej istoty; rozbrajasz niebezpieczną bestię. Ileż
uciech jednocześnie!"
Jak daleko
może sięgać Ketman, dowodzi przykład twórcy jednej z sekt, Hadżi-Szeika-Ahmeda.
"Chociaż pozostawił po sobie wiele dzieł teologicznych - powiada Gobineau -
nigdy nie odkrył wyraźnie w swoich książkach, jak przyznają nawet
najgorliwsi jego uczniowie, nic, co by mogło naprowadzić na szlak idei, jakie
dzisiaj mu się przypisuje. Ale powszechnie się zapewnia, że praktykował
Ketman i że w ukryciu odznaczał się wielką śmiałością, wprowadzając z
wielką precyzją porządek w doktryny dzisiaj noszące jego imię." Nie można
więc się dziwić, jeżeli, jak przyznał w rozmowie z Gobineau pewien Pers,
"w Persji nie ma ani jednego doskonałego muzułmanina".
Nie wszyscy
jednak byli tak ostrożni jak Hadżi-Szeik-Ahmed. Niektórym Ketman służył w
ich okresie przygotowawczym, kiedy jednak poczuli się dostatecznie silni,
otwarcie proklamowali herezję. Oto opis wypraw kaznodziejskich Sadry, który był
awicennistą:
"...On również
bał się mułłów. Nie można było uniknąć wzbudzenia ich podejrzliwości,
ale dawać solidne podstawy, dostarczać dowodów ich oskarżeniom znaczyłoby
wystawić się na prześladowania bez końca i narazić na szwank przyszłość
odrodzenia filozoficznego, które zamierzał. Zastosował się więc do wymagań
czasu i uciekł się do tego wielkiego, wspaniałego środka, jakim jest Ketman.
Kiedy przybywał do jakiegoś miasta, dbał o to, aby przedstawić się pokornie
wszystkim miejscowym mudżtehedom albo doktorom. Siadał w kącie ich salonu,
ich talaru, przeważnie milczał, mówił skromnie, zgadzał się z każdym słowem,
jakie padało z tych czcigodnych ust. Zapytywano go o jego wiedzę; wypowiadał
jedynie idee zapożyczone z najbardziej prawowiernej teologii szyickiej i niczym
nie zdradzał, że zajmuje się filozofią. Po upływie kilku dni mudżtehedowie,
widząc, że jest tak łagodny, sami proponowali mu publiczne wykłady. Zabierał
się do tego natychmiast, brał jako tekst doktrynę ablucji albo coś w tym
rodzaju i rozwodził się nad przepisami i wątpliwościami sumienia
najsubtelniejszych teoretyków. Takie postępowanie naprawdę wprowadzało mułłów
w zachwyt. Wynosili go pod niebiosa; zapominali nadzorować. Sami żądali, aby
prowadził ich wyobraźnię ku kwestiom mniej pospolitym. Nie odmawiał. Od
doktryny ablucji przechodził do doktryny modlitwy, od modlitwy do objawienia,
od objawienia do jedności bożej i tam dokonując cudów zręczności, używając
przemilczeń, wyznań wobec bardziej zaawansowanych uczniów, zaprzeczeń samemu
sobie, zdań o podwójnym znaczeniu, fałszywych sylogizmów, z których tylko
wtajemniczeni mogli znaleźć wyjście, przeplatając wszystko obficie oświadczeniami
o swojej nienagannej wierze, osiągał wreszcie cel i rozpowszechniał
awicennizm w całej warstwie wykształconej, a kiedy wreszcie uznał, że może
wystąpić otwarcie, usuwał zasłony, odrzucał islam i ukazywał się jedynie
jako logik, metafizyk i kim był naprawdę."
Ketman
islamu i Ketman dwudziestego wieku w Europie tym się jedynie zdają różnić,
że śmiałość, do jakiej posuwał się Sadra, musiałaby się dla niego w
Europie natychmiast smutno skończyć. Niemniej Ketman w jego bardziej ścisłych
i surowych formach jest powszechnie uprawiany w demokracjach ludowych. Podobnie
jak w islamie, poczucie wyższości nad tymi, co niegodni są dostąpić
poznania prawdy, stanowi jedną z głównych uciech w życiu tamtejszym na ogół
nie obfitującym w uciechy. Dewiacje, których tropienie sprawia tyle kłopotu
rządzącym, nie są urojeniem. Są to wypadki zdemaskowanego Ketman u, przy
czym najbardziej pomocni w odkrywaniu dewiacji są ludzie praktykujący Ketman
podobnego gatunku: rozpoznając z łatwością u innych akrobatyczne chwyty
stosowane przez nich samych, korzystają z pierwszej okazji, aby pogrążyć
przeciwnika czy przyjaciela; zabezpieczają się przez to, a miarą zręczności
jest uprzedzić o dzień przynajmniej podobne oskarżenie, jakie mogłoby ich
spotkać ze strony człowieka, którego gubią. Ponieważ ilość odmian Ketmanu
jest niemal nieograniczona, nazwy dewiacji nie mogą nadążyć w porządkowaniu
tego ogrodu pełnego niespodziewanych okazów. Każdy nowy komentarz do przepisów
Nowej Wiary, ogłaszany z mocą powszechnie obowiązującą przez Centrum, mnoży
wewnętrzne zastrzeżenia u tych, którzy na zewnątrz są jak najbardziej wierni. Wyliczyć wszystkie Ketmany dające się odnaleźć w krajach demokracji
ludowej nie byłoby możliwe. Postaram się jednak zatrzymać nad ich głównymi
grupami i rodzinami, postępując trochę jak przyrodnik, który przeprowadza ogólną
klasyfikację.
Ketman
narodowy. Jest on rozpowszechniony nie tylko wśród szerokich mas, nie jest
wolna od niego również góra partyjna poszczególnych krajów. Ponieważ Tito
postąpił jak Sadra opisywany przez Gobineau i obwieścił swoją herezję całemu
światu, wielomilionowe rzesze uprawiające ten Ketman w krajach demokracji
ludowej muszą używać szczególnie przemyślnych środków maskowania.
Pokazowe rozprawy ze zwolennikami "narodowej drogi do socjalizmu" w poszczególnych
stolicach wschodnich nauczyły publiczność, jakie zwroty i jakie odruchy narażać
mogą na zarzut pielęgnowania w sobie tych zgubnych tendencji. Najpewniejszym
sposobem uchronienia się przed zarzutem jest głośne manifestowanie na każdym
kroku swego podziwu dla osiągnięć Rosji w różnych dziedzinach, noszenie pod
pachą pism i książek rosyjskich, nucenie rosyjskich piosenek, gorące
oklaskiwanie rosyjskich muzyków i aktorów itd. Pisarz, który nie poświęcił
ani jednego utworu wybitnym postaciom rosyjskim czy też życiu Rosjan,
ograniczając się do tematów krajowych, nie może uważać, że umieścił się
po stronie całkowicie bezpiecznej. Cechą ludzi uprawiających ten Ketman jest
bezgraniczna pogarda dla Rosji jako dla kraju barbarzyńskiego. U robotników i
chłopów jest ona raczej emocjonalna i opiera się na obserwacji - albo żołnierzy
armii wyzwalającej, albo, ponieważ wielu było w czasie wojny na terenach
bezpośrednio przez Rosję administrowanych - Rosjan w ich życiu codziennym.
Ponieważ istniała dotychczas duża różnica w stopie życiowej i poziomie
cywilizacyjnym pomiędzy Rosją i krajami noszącymi dzisiaj nazwę demokracji
ludowych na korzyść tych ostatnich, Ketman narodowy znajduje obfity pokarm.
Nie da się go określić po prostu jako nacjonalizm. Pomiędzy Słowianami
Europy Środkowej i Niemcami trwała w ciągu wielu wieków nienawiść, jednakże
była ona u Słowian zabarwiona respektem dla zewnętrznych znamion cywilizacji
dostrzegalnych u Niemców. Natomiast spostrzegając, przez porównanie, większą
ogładę swoich obyczajów, lepszą zdolność organizacji, na przykład
transportu czy obchodzenia się z maszynami, środkowy Europejczyk wyraziłby,
gdyby mógł, swój stosunek do Rosji lekceważącym machnięciem ręką, co
zresztą nie przeszkadza, że czuje on strach przed liczbą mas wylewających się
z głębi euro-azjatyckiego kontynentu.
Rzecz nie u
wszystkich rozgrywa się jednak na planie czysto emocjonalnym. U młodej
inteligencji pochodzenia robotniczego zdaje się przeważać opinia, którą
zamknąłby skrót: "socjalizm - tak, Rosja - nie" i tu zaczynają się
subtelności doktrynalnych rozróżnień. Kraje Europy - rozwija się
rozumowanie - są znacznie bardziej powołane do zrealizowania socjalizmu niż
Rosja; ich ludność jest bardziej rozgarnięta, większość ziemi znajduje się
pod uprawą, sieć komunikacyjna gęstsza, przemysł nie musi zaczynać od stanu
zbliżonego do zera. Pewne metody oparte na bezwzględnym okrucieństwie nie są
konieczne, a nawet są niepotrzebne, gdyż istnieje wyższy stopień społecznej
dyscypliny. Jednakże "narodowa droga do socjalizmu" została potępiona i
dokazano wiele, aby dowieść, że ktokolwiek sprzeciwia się całkowitemu
zastosowaniu wzoru rosyjskiego w najdrobniejszych szczegółach i poddaniu się
dyktaturze Centrum, jest zdrajcą i musi podzielić los Tito, to jest wystąpić
przeciwko Centrum i osłabiać jego potencjał wojenny, będący jednym środkiem
przeprowadzenia rewolucji w skali światowej. Opowiedzenie się przeciwko temu
twierdzeniu oznaczałoby przekreślenie Nowej Wiary i wprowadzenie na jej
miejsce wiary innej, tj. nawiązującej bezpośrednio do Marksa i Engelsa. Sadra,
który w istocie znajdował się poza islamem, dbał o to, aby wobec mułłów
tym się nie zdradzić, podobnie wielu pozornych wyznawców Nowej Wiary znajduje
się w istocie poza nią. Inni jednak, widząc w sojuszu Tito z Zachodem przykład
fatalizmu historycznego, a więc odrzucając myśl, że fatalizm ten mógł być
po prostu spowodowany przez politykę Centrum wobec zależnych narodów, zamykają
się w Ketmanie, który nie powinien przeszkadzać Centrum w jego zewnętrznych
akcjach; wierny muzułmanin, nawet głęboko przywiązany do swego Ketmanu, nie
może stwarzać przeszkód tam, gdzie islam walczy z niewiernymi o swoje
istnienie. Taki Ketman wyraża się więc tylko w praktycznych posunięciach, które
nie szkodzą Centrum w jego walce światowej, natomiast są obroną narodowych
interesów tam, gdzie to jest jeszcze możliwe.
Ketman
czystości rewolucyjnej. Jest to rzadka odmiana, bardziej pospolita w wielkich
miastach Rosji niż w demokracjach ludowych. Polega ona na wierze w "święty
ogień" rewolucyjny epoki Lenina, ten ogień, którego symbolem jest np. poeta
Majakowski. Samobójcza śmierć Majakowskiego w roku 1930 przypieczętowała
koniec tej epoki zaznaczonej rozkwitem literatury, teatru i muzyki. "Święty
ogień" został przytłumiony, kolektywizacja została przeprowadzona w sposób
bezlitosny, w obozach pracy przymusowej zginęły miliony obywateli Związku,
wobec narodów nierosyjskich zastosowano politykę bezwzględną. Literatura pod
wpływem narzuconych teorii stała się płaska i bezbarwna, zniszczono
malarstwo, teatr rosyjski ongiś przodujący w świecie pozbawiono swobody
eksperymentu, naukę poddano dyrektywom przychodzącym z góry. Tak sądzi ten,
który uprawia Ketman czystości rewolucyjnej. Nienawidzi on Jego całym sercem,
czyniąc Go odpowiedzialnym za straszliwy los narodu rosyjskiego i za nienawiść,
jaką naród rosyjski budzi u innych narodów. Nie jest jednak pewien, czy On
nie jest potrzebny. Być może, w wyjątkowych okresach, jakim jest okres
obecny, pojawienie się przebiegłego tyrana należy uważać za objaw pożądany.
Masowe czystki, w których zginęło tylu dobrych komunistów, obniżenie stopy
życiowej obywateli, sprowadzenie artystów i uczonych do roli potakujących służalców,
eksterminacja całych grup narodowościowych - któż, kto nie byłby taki jak
On, odważyłby się na podobne czyny? A jednak Rosja oparła się Hitlerowi.
Dzieło rewolucji nie uległo sile uderzającej z zewnątrz. W tym świetle Jego
czyny nabierają cech mądrej skuteczności i są usprawiedliwione, być może
przez wyjątkową sytuację historyczną. Czy gdyby On nie zastosował wyjątkowego
terroru w roku 1937, nie znalazłoby się więcej ludzi chętnych pomagać
Hitlerowi niż się znalazło? Czy np. dzisiejsza linia w nauce i sztuce,
jakkolwiek sprzeczna nieraz ze zdrowym rozsądkiem, nie podnosi skutecznie
rosyjskiego morale w obliczu grożącej wojny? Jest On ohydną plamą na jasnej
Nowej Wierze, ale plamą, którą dzisiaj jeszcze należy tolerować, a nawet
należy Go popierać. "Święty ogień" nie wygasł. Kiedy zostanie osiągnięte
zwycięstwo, ,,ogień" ten znów buchnie z dawną siłą, kajdany, które On
narzucił, zostaną skruszone, a stosunki pomiędzy narodami ułożą się na
nowych i lepszych zasadach. Ketman taki był bardzo częsty, jeżeli nie
powszechny w Rosji w czasie drugiej wojny światowej i dzisiejsza jego forma
jest odrodzeniem raz już zawiedzionej nadziei.
Kerman
estetyczny. Człowiek o dobrym smaku nie może traktować zbyt poważnie
rezultatów oficjalnego nacisku w dziedzinie kulturalnej, jakkolwiek oklaskuje
wiersze, pisze pochlebne recenzje z wystaw malarskich i udaje, że plany
ponurej, ciężkiej architektury nowych budynków bardzo trafiają mu do
przekonania. Zmienia się całkowicie w czterech ścianach swego domu. Można
tam znaleźć (jeżeli ma się do czynienia z dobrze sytuowanym intelektualistą)
reprodukcje dzieł sztuki potępionej oficjalnie jako burżuazyjna, płyty z
nowoczesną muzyką i bogaty zbiór książek dawnych autorów w różnych językach.
Ten luksus prywatności jest mu wybaczony, jeżeli jego twórcza praca, którą
wykonuje w podobnie urządzonej pracowni, przynosi oczekiwane propagandowe
efekty. Aby uchronić swoją pozycję i mieszkanie (które ma z łaski państwa),
intelektualista jest gotów na wszelkie ofiary i wszelkie podstępy, bo wartość
odosobnienia w społeczeństwie, gdzie poza tym nie ma możności odosobnienia,
jest większa, niż mogłoby to wyrazić zdanie "my home is my castle".
Ekrany telewizyjne w prywatnych mieszkaniach podglądające, jak zachowują się
obywatele, należą jeszcze do przyszłości, więc słuchając zagranicznych
stacji radiowych i czytając dobre książki, zyskuje się chwile odprężenia,
oczywiście jeżeli jest się samemu, bo ze zjawieniem się gości gra zaczyna
się na nowo.
Nigdy bodaj
nie badano bliżej, na ile człowiekowi potrzebne są przeżycia, które niedokładnie
nazywa się mianem przeżyć estetycznych. Tylko u nieznacznej liczby jednostek
należących do pewnego społeczeństwa przeżycia te są związane z dziełami
sztuki. Większość czerpie przelotną radość estetycznej natury z samego
faktu przebywania w potoku życia. W miastach oko napotyka kolorowe wystawy
sklepowe, różnorodność typów ludzkich, a co więcej wyobraźnia odgaduje z
twarzy przechodniów ich prywatne dzieje; praca wyobraźni człowieka w tłumie
jest typu erotycznego, a jego wzruszenia są na granicy wzruszeń
fizjologicznych. Oko cieszy się strojami, blaskiem świateł, a np. bazary
paryskie z ich stosami jarzyn i kwiatów, ryb różnego kształtu i barwy, owoców,
połci mięsa o różnych odcieniach jaskrawej czerwieni dostarczają uciech, po
które niekoniecznie trzeba sięgać do obrazów impresjonistów czy Holendrów.
Słuch łapie urywki arii, odgłos maszyn zmieszany ze świergotem ptaków, nawoływania
się, śmiechy. Węch notuje zmieniające się strefy zapachów: kawa, benzyna,
pomarańcze, ozon, prażone orzeszki, perfumy. Piewcy wielkich miast poświęcili
wiele stronic swoich dzieł opisom tego radosnego zanurzania się w rezerwuar
powszechnego życia. Pływak, który powierza się fali i ma poczucie bezmiaru
otaczającego go żywiołu, przeżywa podobne uczucia. Myślę o największych
piewcach wielkich miast, to jest o Balzaku, Baudelairze i Whitmanie. Zdaje się,
że moc podniecająca i wzmacniająca tego udziału w zbiorowisku polega na
poczuciu możliwości, ciągłej niespodzianki, tajemnicy, za którą się goni.
Równocześnie
życie chłopów, chociaż oddane otępiającej pracy rąk, dostarcza wyładowań
estetycznych przez rytm obyczaju, obrzędy kościelne, święte obrazy,
jarmarki, stroje, dekoracje z wystrzyganych z papieru kwiatów, ludową rzeźbę,
muzykę i taniec.
W krajach
Nowej Wiary miasta tracą swoje dawne oblicze. Likwidowanie drobnych prywatnych
przedsiębiorstw nadaje ulicom wygląd sztywny i urzędowy. Chroniczny brak dóbr
konsumpcyjnych sprawia, że tłum jest jednolicie szary i jednolicie ubogi.
Nawet jeżeli pojawiają się towary konsumpcyjne, są one jednego i to podrzędnego
gatunku. Strach paraliżuje indywidualności i każe im jak najbardziej
upodobniać się w gestach, stroju, wyrazie twarzy do typu przeciętnego. Miasta
zapełniają się typem rasowym, który jest dobrze widziany przez rządzących:
niscy, kwadratowi mężczyźni i kobiety o krótkich nogach z szerokimi
biodrami. Jest to typ proletariacki, przesadnie kultywowany dzięki obowiązującym
wzorom estetycznym: te same pękate kobiety i kwadratowi mężczyźni mogliby całkowicie
zmienić swój wygląd pod wpływem filmu, malarstwa i mody, jak to stało się
w Ameryce, gdzie "zapatrzenie", to jest właściwie chęć upodobnienia się
do wzorów przekazywanych przez środki masowego przekazu, wpłynęło w stopniu
równym jeżeli nie większym niż sposób odżywiania. Ulice, fabryki, miejsca
zebrań są pełne czerwonych płacht ze sloganami i sztandarów. Architektura
nowych gmachów jest monumentalna i przygnębiająca (nie mówię o
rekonstrukcjach), lekkość i radosność w architekturze są tępione jako
formalizm. Ilość przeżyć estetycznych, jakie otrzymuje mieszkaniec miast
Nowej Wiary, jest więc niezwykle ograniczona. Jedynym miejscem czaru jest
teatr, bo istnieje magia teatru, nawet jeżeli jest ona spętana przez nakazy
socjalistycznego realizmu, który określa treść sztuk i rodzaj dekoracji (te
ostatnie nie powinny dawać pola do popisu wyobraźni dekoratora). Stąd
olbrzymie powodzenie, jakim cieszą się u publiczności sztuki autorów
dawnych, np. Szekspira, gdyż ich fantastyczność zwycięża nawet w granicach
naturalistycznej inscenizacji. Głód dziwu jest w krajach Nowej Wiary tak
wielki, że powinien on dawać do myślenia rządzącym, prawdopodobnie jednak
nie daje, bo rozpatrują te pragnienia jako relikty przeszłości. Na wsi, gdzie
cała dotychczasowa forma obyczaju ma być zniesiona przez przekształcenie chłopów
w robotników rolnych, trwają jeszcze pozostałości specyficznej kultury chłopskiej,
nawarstwiającej się powoli w ciągu wieków. Jednak, powiedzmy to szczerze,
ostoją tej kultury byli przeważnie średni albo bogatsi chłopi. Walka z nimi
i ich maskowanie się muszą prowadzić do zaniku chłopskich strojów,
zdobnictwa chat, pielęgnacji prywatnych sadów itp. Zachodzi pewna sprzeczność
pomiędzy urzędową opieką nad folklorem (muzyka, pieśń, taniec), którego
rozwojowi poświęca się wiele uwagi, i koniecznościami nowego układu
gospodarczego, którego ostatecznym uwieńczeniem musi być barak czy też blok
murowany zamieszkały przez wiele rodzin. Z zamknięciem kościołów, przekreśleniem
świąt katolickich i ustaniem jarmarków, tracących swój ekonomiczny sens,
wobec robotników wiejskich będzie można zastosować te same spostrzeżenia,
które są ważne wobec ludności miast.
W tych
warunkach Ketman estetyczny ma wszelkie szansę rozrostu. Wyraża się on w podświadomej
tęsknocie do dziwu (którą usiłuje się skanalizować w kierunku rozrywek
kontrolowanych, to jest teatru, filmu i widowisk folklorystycznych), a u
pracowników literatury i sztuki w różnych odmianach eskapizmu. Pisarze grzebią
się w starych tekstach, komentują i wydają dawnych autorów. Chętnie piszą
książki dla dzieci, gdzie swoboda fantastyki jest nieco większa. Wielu z nich
wybiera kariery uniwersyteckie, bo badania nad historią literatury dają
bezpieczny pretekst do pogrążenia się w przeszłości i do obcowania z dziełami
o dużym walorze estetycznym. Mnoży się też ilość tłumaczy dawnej poezji i
prozy. Malarze szukają ujścia dla swoich zainteresowań w ilustracjach do książek
dla dzieci, gdzie dobór jaskrawych farb może być usprawiedliwiony przez odwołanie
się do "naiwnej" wyobraźni dziecięcej. Reżyserowie teatralni, spłacając
należny dług przez wystawianie złych współczesnych utworów, zabiegają o
możność umieszczenia w repertuarze Lope de Vegi czy Szekspira. Niektórzy
przedstawiciele sztuk plastycznych są tak odważni, że odkrywają niemal swój
Ketman, głosząc potrzebę estetyki życia codziennego, a więc utworzenia
specjalnych instytutów, które by projektowały wzory tkanin, mebli, szkła i
ceramiki dla przemysłu. Znajdują nawet poparcie inteligentniejszych dialektyków
góry partyjnej i pieniądze na podobne przedsięwzięcia. Trzeba mieć ogromny
szacunek dla takich wysiłków (zważmy, że np. Polska i Czechosłowacja przed
drugą wojną światową były, obok Szwecji i Finlandii, krajami przodującymi
w dekoracji wnętrza). Niemniej nie widać powodu, aby to, co uchodzi za
formalizm w malarstwie i architekturze, mogło być tolerowane na dłuższą metę
w sztukach stosowanych. Na takich próbach najlepiej zresztą widać
racjonalizację Ketmanu estetycznego: ponieważ wszystko jest planowane w
gospodarce socjalistycznej, dlaczegóżby nie przystąpić do planowanego
zaspokajania ludzkich potrzeb estetycznych? Wkraczamy tutaj jednak w
niebezpieczną dziedzinę demona Psychologii. Przyznać, że oko człowieka
potrzebuje radosnych barw, harmonijnych kształtów, jasnej, słonecznej
architektury, znaczyłoby twierdzić, że gust Centrum jest zły. Jakkolwiek i
tam widać postęp. Wznoszone są już drapacze chmur wzorowane na budowlach
stawianych w Chicago w okolicach roku 1900. Możliwe, że w roku 2000 wprowadzi
się tam oficjalnie sztukę uchodzącą dzisiaj na Zachodzie za nowoczesną. Co
jednak począć z myślą, że przeżycia estetyczne powstają na ogół dzięki
temu, co wyrasta organicznie, i że połączenie barwy i harmonii ze Strachem
jest równie trudne do wyobrażenia, jak jaskrawe upierzenie ptaków żyjących
w północnej tundrze?
Ketman pracy
zawodowej. Ponieważ znalazłem się w warunkach, na których zmianę nie mam żadnego
wpływu, a mam tylko jedno życie i życie to upływa - rozumuje człowiek -
powinienem starać się zrobić z niego rzecz możliwie najlepszą. Jestem jak
skorupiak przyczepiony do skały na dnie morza. Nade mną przewalają się
burze, płyną wielkie okręty, ale mój wysiłek zmierza do trzymania się skały,
bo zginę uniesiony przez wody i nie pozostanie po mnie żaden ślad. Tak
powstaje Ketman pracy zawodowej. Jeżeli jest się uczonym, bierze się udział
w zjazdach, na których wygłasza się przepisowe referaty ściśle według
zaleceń linii partyjnej. Jednak w laboratorium posuwa się naprzód swoje
badania operując metodami naukowymi i w tym widzi się cel życia. Jeżeli
realizuje się skutecznie swoje dzieło, jest obojętne, jak zostanie ono
przedstawione i ku czyjej użyte chwale. Wyniki osiągnięte w imię
bezinteresownego poszukiwania prawdy są trwałe, natomiast wrzask polityków
przemija. Należy zrobić wszystko, czego żądają, wolno im posługiwać się
moim nazwiskiem, jeżeli dzięki temu mam dostęp do laboratorium i pieniądze
na zakup instrumentów naukowych.
Jeżeli jest
się pisarzem, liczy się na półce swoje wydane pozycje. Oto rozprawa o
Swifcie. Została ona napisana przy użyciu analizy marksistowskiej. Ta analiza
daje jednak bardzo dobrą i wnikliwą penetrację w zjawiska historyczne i nie
jest równoznaczna z Metodą i Nową Wiarą. Marks był genialnym obserwatorem.
Naśladując go jest się zabezpieczonym przed atakami, bo zajmuje on miejsce
proroka, natomiast że jest się wyznawcą Metody i Nowej Wiary, można napisać
we wstępie spełniającym to zadanie, co dedykacje królom i cesarzom w epokach
minionych. Oto przekład długiego poematu z szesnastego wieku; czyż wartość
tego przekładu nie jest czymś trwałym? Oto moja powieść, której temat jest
wzięty z odległej przeszłości; starałem się przedstawić w niej możliwie
wiernie wypadki. Oto moje przekłady z rosyjskiego: są one dobrze widziane i
przyniosły mi dużo pieniędzy; a przecie Puszkin jest naprawdę wielkim poetą
i wartość jego nie ulega zmianie dlatego, że dzisiaj służy Jemu za środek
propagandy. Oczywiście muszę zapłacić za prawo wykonywania zawodu pewną
liczbą hołdowniczych artykułów i wierszy. Kształt jednak czyjegoś życia
ludzkiego nie jest osądzany na podstawie doraźnych utworów panegirycznych
pisanych z konieczności. Nawet wielki poeta polski Mickiewicz nienawidząc cara
musiał mu dedykować swój poemat i w dedykacji nie szczędził pochwał; był
bowiem w pułapce; kiedy, używszy podstępu, wydostał się z Rosji, pokazał,
kim był naprawdę i nie bierze mu się za złe jego chytrości.
Podane przykłady
wskazują, że Ketman pracy zawodowej nie jest całkowicie niewygodny dla rządzących.
Stanowi on poważną siłę motoryczną i jest jedną z przyczyn ogromnego pędu
ku kształceniu się, to jest ku uzyskaniu wiedzy czy umiejętności w jakiejś
dziedzinie specjalnej, w której można swoją energię wyładować i dzięki której
można się uchronić przed losem funkcjonariusza zależnego tylko od fluktuacji
politycznych. Syn robotnika zostając na przykład chemikiem zyskuje awans trwały.
Syn robotnika zostając urzędnikiem policji bezpieczeństwa wypływa na
powierzchnię, tam gdzie poruszają się wielkie okręty, ale powierzchnia morza
jest zmienna i burzliwa. Co jest jednak najważniejsze, dokonywanie eksperymentów
chemicznych, budowanie mostów, sztuka poetyckiego przekładu, leczenie chorób
- są czymś zasadniczo wolnym od fałszu. Państwo natomiast korzysta z tego
Ketmanu, bo chemicy, inżynierowie i lekarze są potrzebni. Od czasu do czasu
padają co prawda z góry głuche pomruki nienawiści do obywateli uprawiających
Ketman w zakresie nauk humanistycznych. Nadzorca literatury w Centrum, Fadiejew,
w jednym ze swoich przemówień znęcał się nad uniwersytetem leningradzkim,
na którym doszło do objawów oburzających, bo jedna ze studentek napisała
pracę magisterską o poecie angielskim Savage'u Landorze. Komu potrzebny jest
Landor? Kto o nim kiedy słyszał? - krzyczał Fadiejew. Również w krajach
zależnych od Centrum wskazane więc są ze strony uprawiających ten Ketman
umiar i ostrożność.
Ketman
sceptyczny. Jest on chętnie uprawiany w kołach intelektualnych. Ludzkość -
rozumuje się - nie umie ani sobie poradzić ze swoją wiedzą, ani rozwiązać
trudności produkcji i rozdziału dóbr. Pierwsze próby naukowego opracowania
problemów społecznych zrobione w dziewiętnastym wieku są interesujące, ale
dość nieporadne. Trafiły one jednak w ręce Rosjan, którzy nie umieją
rozumować inaczej niż dogmatycznie i którzy te pierwsze próby wydźwignęli
do godności religijnego dogmatu. To, co się dzieje w Rosji i w krajach od niej
zależnych, jest rodzajem obłędu. Niewykluczone, a nawet prawdopodobne jest,
że Rosja potrafi narzucić swój obłęd całemu światu i że przebudzenie
nastąpi dopiero po dwustu czy trzystu latach. Znalazłszy się w samym środku
historycznego cyklonu należy zachowywać się możliwie rozważnie, to znaczy
zewnętrznie ulegać całkowicie siłom, które z łatwością niszczą
opornych. Nie przeszkadza to jednak czerpaniu przyjemności z obserwacji. Gdyż
zjawisko jest naprawdę niebywałe. Nigdy chyba dotychczas człowiek nie był
poddany równemu ciśnieniu i nigdy chyba nie kurczył się tak i nie zwijał,
próbując przystosować się i żyć w foremkach skonstruowanych według książki,
ale, jak się zdaje, nie na jego miarę. Wszystkie jego zdolności umysłowe i
emocjonalne są wystawione na próbę. Kto patrzy na to codzienne widowisko
wyrzeczeń się i poniżeń, wie więcej o człowieku niż ktokolwiek z mieszkańców
krajów Zachodu, w których jedynym sposobem presji jest pieniądz. Gromadzenie
tego zasobu spostrzeżeń jest zajęciem skąpca przeliczającego w ukryciu
monety. Ketman ten nie przeszkadza zewnętrznej działalności zgodnej z obowiązującą
linią, a nawet, ponieważ opiera się na zupełnym braku wiary w racjonalność
Metody, pomaga, pozwalając na całkowity cynizm, a więc elastyczność w
dostosowaniu się do zmieniającej się taktyki.
Ketman
metafizyczny. Występuje on zwłaszcza w krajach o przeszłości katolickiej.
Najwięcej przykładów w Imperium może dostarczyć Polska. Z innych krajów
Hiszpania znała dobrze katolików współpracujących z komunistami. Ketman ten
polega na zawieszonym przekonaniu o metafizycznej zasadzie świata, to znaczy,
że człowiek hołdujący temu Ketmanowi uważa epokę, w której żyje, za
antymetafizyczną, a więc za taką, w której dzięki szczególnym przyczynom
jakakolwiek wiara metafizyczna nie może się ujawnić. Ludzkość uczy się myśleć
w kategoriach racjonalistycznych i materialnych, jest ona postawiona wobec zadań
doraźnych i zaplątana w walkę klas. Natomiast religie zaświatowe ulegają
rozpadowi i, co więcej, służą jako środek obrony przestarzałego porządku
społecznego. Nie znaczy to, że w przyszłości ludzkość nie powróci do
lepszej i oczyszczonej religii. Kto wie, czy Nowa Wiara nie jest niezbędnym czyśćcem
i czy gęsta Dei nie dokonują się per barbaros, a więc przez Centrum, które
zmusza szerokie masy do obudzenia się z letargu. Pokarm duchowy, jaki te masy
otrzymują od Nowej Wiary, jest podrzędnego gatunku, Centrum myli się, sądząc
że pokarm, jaki może zaofiarować tym masom, wystarczy. Niemniej należy
pozytywnie oceniać przeoranie gruntu przez Nową Wiarę i zburzenie przez nią
fasad, które tylko na zewnątrz były świetne, wewnątrz były doszczętnie
spróchniałe i wydzielały zapach stęchlizny. Powinno się więc Nowej Wierze
pomagać, nie zdradzając swojego przywiązania do Tajemnicy, tym bardziej że
na jej ujawnienie, na przykład w literaturze, nie istnieją dzisiaj żadne
sposoby, zarówno język jak zasób pojęć współczesnego człowieka nie są
do tego dojrzałe. Ketman ten ma z kolei liczne odmiany. Niektórzy wierzący
katolicy służą nawet w policji bezpieczeństwa i zawieszają swój katolicyzm
w tej na ogół nie pozbawionej okrucieństwa robocie. Inni starają się
zachować wspólnotę chrześcijańską w łonie Nowej Wiary i występują
publicznie jako katolicy. Zabiegają oni o utrzymanie instytucji katolickich i
często się to im udaje, bo dialektycy chętnie widzą tak zwanych "katolików
postępowych" i "katolików-patriotów", uległych w sprawach
politycznych. Wzajemna gra jest dość dwuznaczna. Rządzący tolerują ten typ
katolików jako przejściowe zło konieczne, bo nie nadszedł jeszcze etap, w którym
religię można całkowicie wytępić, a lepiej mieć do czynienia z
religiantami grzecznymi niż z opornymi. "Katolicy postępowi" są natomiast
świadomi niezbyt zaszczytnego miejsca, jakie wyznaczają im rządzący, to jest
miejsca szamanów i czarowników dzikich plemion, których się toleruje do
czasu, gdy dzikich będzie można ubrać w spodnie i posłać do szkoły. Występują
oni w różnych imprezach rządowych, a nawet są wysyłani za granicę jako
egzemplarze okazowe, mające świadczyć wobec dzikich na Zachodzie o tolerancji
Centrum wobec plemion niecywilizowanych. Ich obroną przed otaczającym poniżeniem
jest Ketman metafizyczny: oszukują diabła, który sądzi, że ich oszukał,
jakkolwiek diabeł wie dobrze, że sądzą, iż go oszukują, i jest zadowolony.
Nie tylko
zresztą katolicy uznają ten Ketman. To, co zostało powiedziane o katolikach,
da się zastosować do innych wyznań, jak również do osób stojących poza
wyznaniami. Jednym z najniebezpieczniejszych zarzutów stawianych pisarzom jest
posądzenie ich wierszy, sztuk teatralnych czy powieści o "metafizyczne
residuum". Ponieważ pisarz jest cywilizatorem, a nie może być czarownikiem
czy szamanem, jakiekolwiek oznaki skłonności metafizycznych są niewybaczalne.
Literatura krajów nie poddanych do drugiej wojny światowej wpływom Nowej
Wiary zdradzała szczególnie silne skłonności w tym kierunku, więc tropienie
tej dewiacji ciągle jeszcze nie jest bezowocne. Na przykład sztuka teatralna,
która wprowadza "dziwność", to jest w której widać zainteresowanie
autora dla tragizmu życia, nie znajdzie szans pojawienia się w teatrze.
Tragizm losów ludzkich prowadzi bowiem do myśli o tajemnicy ludzkiego
przeznaczenia. Niektórym pisarzom dawnym, na przykład Szekspirowi, wybacza się
te przypadłości, ale nie może być mowy o tym, żeby ulegał im pisarz współczesny.
Z tego też powodu tragicy greccy nie są uznawani za stosowny repertuar
teatralny. Marks uwielbiał tragików greckich, nie zapominajmy jednak, że związek
Nowej Wiary z Marksem jest dość powierzchowny. Nowa Wiara jest tworem
rosyjskim, a inteligencja rosyjska, która ją stworzyła, miała w najwyższym
stopniu rozwiniętą pogardę dla wszelkiej sztuki nie służącej bezpośrednio
celom społecznym (inne, niewątpliwie jak najbardziej społeczne funkcje sztuki
wymykały się stale jej rozumieniu). Co do poezji, to ponieważ jej źródła z
trudnością dają się odróżnić od źródeł wszelkiej religii, jest ona
szczególnie narażona na prześladowanie. Poecie wolno wprawdzie opisywać góry,
drzewa i kwiaty, ale wystarczy, żeby poczuł to nieokreślone uniesienie w
obliczu przyrody, które ogarnęło Wordswortha na wycieczce do Tintern Abbey,
aby został napiętnowany, a w razie uporu znikł z powierzchni życia
literackiego. Jest to bardzo dobry środek na wytępienie legionów złych poetów,
którzy lubią spowiadać się publicznie ze swoich panteistycznych wzlotów,
ale jest to również środek na wytępienie poezji w ogóle i zastąpienie jej
utworami o wartości reklam - piosenek nadawanych w Ameryce przez radio. Malarz
z kolei może być równie łatwo oskarżony o użycie skrótów i syntetycznych
kształtów (formalizm), jak o nadmierne lubowanie się w pięknie świata,
czyli o postawę kontemplacyjną, która nasuwa podejrzenie, że z temperamentu
jest metafizykiem. Muzyk powinien dbać o to, aby jego kompozycie były łatwe
do przetłumaczenia na język potocznych czynności (entuzjazm pracy, zabawy
ludowe etc.) i aby nie pozostawała reszta trudna do uchwycenia, a więc
podejrzana. Jeżeli więc Ketman metafizyczny jest tolerowany u dzikich, to jest
u wyznawców religii chrześcijańskiej, to nie wybacza się go artystom, których
uważa się za wychowawców społeczeństwa.
Ketman
etyczny. Etyka Nowej Wiary opiera się na zasadzie, że dobre jest wszystko, co
służy interesom rewolucji, złe wszystko, co tym interesom szkodzi. Ponieważ
poprawne zachowanie się obywateli w ich wzajemnych stosunkach pomaga sprawie
socjalistycznego budownictwa! rewolucji - na moralność obywateli jest położony
duży nacisk. Jest to centralny punkt Nowej Wiary: "wychowanie nowego człowieka".
Wymagania stawiane członkom Partii w tym względzie są szczególnie surowe.
Żąda się od nich niemal ascezy. Toteż wstąpienie do Partii nie jest zbyt różne
od wstąpienia do zakonu, a akt ten jest traktowany przez literaturę Nowej
Wiary z powagą równą tej, z jaką literatura katolicka traktowała śluby
nowych zakonników. Im wyżej ktoś jest postawiony w hierarchii partyjnej, tym
baczniej jego osobiste życie jest obserwowane. Takie objawy jak zamiłowanie do
pieniędzy, pijaństwa, nieuporządkowana erotyka dyskwalifikują członka
Partii i uniemożliwiają mu piastowanie ważniejszych stanowisk. Toteż w górze
partyjnej zasiadają ludzie o wszelkich cechach ascetów oddanych jednej tylko
sprawie, to jest sprawie rewolucji. Jeżeli chodzi o niektórych ludzi-narzędzia,
pozbawionych rzeczywistego wpływu, ale wygodnych ze względu na ich nazwisko,
to (nawet jeżeli należą do Partii) toleruje się, a nieraz popiera ich słabości,
bo słabości te, na przykład zamiłowanie do luksusu czy pijaństwa, stanowią
gwarancję ich posłuszeństwa. Ideał etyczny Nowej Wiary jest jednak purytański.
Gdyby można było umieścić wszystkich obywateli w celach i wypuszczać tylko
na zebrania polityczne i do pracy, byłoby to niewątpliwie najbardziej pożądane.
Niestety należy robić ustępstwa naturze ludzkiej. Przyrost ludności jest możliwy
tylko dzięki stosunkom seksualnym mężczyzn i kobiet, z tą niedogodnością
trzeba się liczyć.
"Nowy człowiek"
jest tak wychowany, aby za normę swego postępowania uznawał wyłącznie dobro
ogółu. Myśli on i reaguje tak jak inni, jest skromny, pracowity, zadowala się
tym, co ofiaruje mu państwo, prywatne życie ogranicza do nocy spędzanych w
domu, poza tym przebywa zawsze wśród swoich kolegów - w pracy i w zabawie.
Obserwuje starannie swoje otoczenie i donosi władzom o wszelkich myślach i
uczynkach swoich współtowarzyszy.
Donosicielstwo
było i jest znane w różnych cywilizacjach. Na ogół jednak nie było nigdy
podnoszone do godności cnoty. W cywilizacji Nowej Wiary jest zalecane jako
cnota podstawowa dobrego obywatela (jakkolwiek unika się starannie samej nazwy,
używając omówień). Jest ono podstawą, na której opiera się Strach
wszystkich przed wszystkimi. Praca w biurze czy fabryce w krajach Nowej Wiary
jest ciężka nie tylko przez sumę wydatkowanego wysiłku: bardziej wyczerpuje
konieczna uwaga na oczy i uszy wszechobecne i czujne. Po zakończeniu pracy
idzie się na polityczne zebranie czy na specjalne wykłady - i tak przedłuża
się dzień bez chwili rozluźnienia uwagi. Szczerość rozmówców, jeżeli się
zdarza, jest złym znakiem: pozorują oni rozluźnienie i beztroskę, współczucie
i gniew, aby nastroić ciebie na odpowiedni ton i wydobyć zwierzenia, które
posłużą im do napisania o tobie raportu; podniesie to ich wartość w oczach
przełożonych.
Etyka oparta
na kulcie ogółu daje więc w skutku coś, co z punktu widzenia dobra ogółu
jest trucizną. Kiedy się nad tym myśli, mentalność mędrców Nowej Wiary
wydaje się zagadkowa. Robią oni ustępstwa oczywistym słabościom ludzkim w
zakresie fizjologii. Nie chcą jednak uznać, że istota ludzka ma również
inne słabości, na przykład że czuje się dobrze, kiedy może zmniejszyć
napięcie uwagi, a źle, kiedy jest w Strachu. Że jednak kłamstwo jej nie służy,
bo towarzyszy mu wewnętrzna czujność. Te słabości połączone z innymi, jak
chociażby skłonność do polepszania własnego losu kosztem bliźnich,
zmieniają etykę w założeniu opartą na współpracy i braterstwie w etykę
walki wszystkich ze wszystkimi, a największe dane do przetrwania w tej walce
uzyskują jednostki najbardziej przebiegłe. Prawdopodobnie jest to inny gatunek
niż ten, który miał największe szansę przetrwania w walce o pieniądz w
początkach przemysłowego kapitalizmu. Psy podwórzowe można podzielić na ogół
na dwa rodzaje: hałaśliwe i brutalne oraz skryte i kąsające milczkiem. Ten
drugi rodzaj zdaje się być uprzywilejowany w krajach Nowej Wiary. Pięćdziesiąt
czy sto lat wychowania według takich zasad może utrwalić gatunek ludzki, od
którego nie będzie już powrotu wstecz. "Nowy człowiek" nie jest
bynajmniej tylko postulatem. Staje się on rzeczywistością.
Ketman
etyczny powstaje z poczucia, że etyka lojalności wobec ogółu ma liczne słabe
strony. Nie jest on rzadki wśród wysoko postawionych osobistości Partii.
Ludzie nim dotknięci, jakkolwiek zdolni wymordować z zimną krwią milion
ludzi w imię rewolucji, jeżeli zajdzie tego potrzeba, starają się niejako
nadrobić swoją surowość i są w stosunkach osobistych uczciwsi i lepsi niż
ludzie hołdujący etyce jednostkowej. Ich zdolność do współczucia i
niesienia pomocy jest niemal nieograniczona, ona to zresztą - ta zdolność do
współczucia - popchnęła ich w młodości na drogę rewolucji; powtórzyli w
ten sposób doświadczenie samego Marksa. Ketman ten spotyka się przeważnie u
starych komunistów. Kiedy natrafiają na konflikt pomiędzy więzami osobistej
przyjaźni i interesem sprawy, której służą, odważają długo rzecz w swoim
sumieniu i są bezlitośni tylko, jeżeli są zupełnie pewni, że zasłaniając
przyjaciela albo powstrzymując się od oskarżenia go, wyrządzają szkodę
temu, co jest dla nich najbardziej cenne. Są zwykle otoczeni dużym szacunkiem
jako ludzie kryształowej prawości. Nie zwalnia ich to jednak od częstych posądzeń
o "inteligenckość". "Inteligenckość" jest to pogardliwe określenie
stosowane do tych, którzy są bez zarzutu jako teoretycy, ale którym zbytnia
wrażliwość na zagadnienia etyczne przeszkadza w akcji. Rewolucjonista
powinien być bezwzględny i raczej ścinać ludzkie drzewa na oślep niż
zastanawiać się, czy któreś jest naprawdę spróchniałe.
Ketman
etyczny jest oczywiście jednym z najmocniejszych w krajach demokracji ludowej.,
bo etyka Nowej Wiary jest tam wpajana zaledwie od kilku lat, a etyka zwalczana
trwała tam od stuleci. Nigdy nie można przewidzieć, kiedy i u kogo ten Ketman
wystąpi. Prowadzi to do zdumiewających niespodzianek. Ci, którzy dają
wszelkie powody do przypuszczeń, że nie zajmują się donosicielstwem,
uprawiają donosicielstwo nałogowo; na odwrót ci, których należy jak
najbardziej posądzać o lekceważenie "przesądów", okazują niewytłumaczalną
lojalność wobec swoich przyjaciół, a nawet obcych. Ketman ten jako utrudniający
kontrolę nad umysłami obywateli jest starannie tępiony, jednak ilość
sytuacji, w których może być on zastosowany, jest tak duża, że wymyka się
on często środkom nacisku.
Mieszkaniec
krajów Zachodu nie zdaje sobie zupełnie sprawy z tego, że miliony jego bliźnich,
na zewnątrz zdawałoby się mniej czy bardziej do niego podobnych, przebywają
w świecie równie dla niego fantastycznym jak świat mieszkańców Marsa. W porównaniu
z nimi jest naiwnym dzieckiem, gdyż nieznane mu są perspektywy, jakie Ketman
otwiera na naturę ludzką. Życie w ciągłym wewnętrznym napięciu wykształca
talenty, które w człowieku są uśpione. Nie podejrzewa on nawet, na jakie wyżyny
sprytu i przenikliwości psychologicznej potrafi się wznieść, kiedy jest
przyciśnięty do muru i kiedy musi być albo zręczny, albo zginąć.
Przetrwanie najbardziej przystosowanych do umysłowej akrobatyki stwarza typ
ludzki mało dotychczas znany w Europie nowoczesnej. Konieczności, których
wynikiem jest Ketman, rozwijają intelekt, nie ulega to wątpliwości. Ktoś,
kto by za miarę życia umysłowego krajów Europy Środkowej i Wschodniej uważał
monotonne artykuły pojawiające się w tamtejszej prasie i wygłaszane tam
stereotypowe przemówienia, myliłby się bardzo. Jest to tylko zewnętrzna powłoka,
przyjęto tam pewien specjalny styl, terminologię i rytuał językowy. Podobnie
jak teologowie w okresach ścisłej ortodoksji wyrażali swoje poglądy przy
pomocy rygorystycznego, zaleconego przez Kościół języka, tak tam ważne jest
nie to, co ktoś powiedział, ale co chciał powiedzieć, zatajając swoją myśl
przez przesunięcie przecinka, wstawienie "i", taką a nie inną kolejność
omawianych problemów. Nikt, kto nie przebywa tam, nie wie, ile tytanicznych
walk tam się toczy, jak padają bohaterowie Ketmanu i o co są prowadzone
wojny. Oczywiście ludzie zaangażowani w te wojny przypominające niezwykle
trudne partie filozoficznych szachów odnoszą się z lekceważeniem do swoich
rodaków - emigrantów politycznych. Chirurg nie może uważać rzeźnika za równego
mu w zręczności, tak samo wyćwiczony w precyzyjnych zabiegach Polak, Czech
czy Węgier uśmiecha się słysząc, że ktoś na emigracji nazwał go zdrajcą
(czy świnią) właśnie w chwili, kiedy ów zdrajca (czy świnia) jest zaangażowany
w rozgrywkę, od której wyniku zależy los piętnastu laboratoriów czy
dwudziestu pracowni artystycznych. Jak się płaci - tego za granicą nie wiedzą.
Nie wiedzą, co się kupuje i za jaką cenę.
Ketman jako
obyczaj społeczny nie jest pozbawiony zalet. Aby ocenić te zalety, wystarczy
przyjrzeć się życiu krajów Zachodu. Ludzie zachodni, a zwłaszcza
intelektualiści tamtejsi, cierpią na szczególny rodzaj taedium vitae; ich
emocjonalne i umysłowe życie jest zbyt rozproszone; na próżno próbują ująć
tę rzekę rozlewającą się szeroko po żwirach i jałowiznach w jedno
obmurowane koryto. Albo, używając innego porównania, wszystko, co myślą i
czują, ulatnia się jak para w niezmierzony przestwór. Wolność jest dla nich
ciężarem. Żadne wnioski, do których dochodzą, nie są obowiązujące: może
być tak, ale może być też i inaczej. Stąd stała malaise. Najszczęśliwsi
z nich zdają się być ci, którzy zostali komunistami: ustrój, w którym żyją,
jest murem, o który się uderzają, wreszcie znalazł się opór i ten opór
określa ich samych. Para ulatniająca się w powietrze została sprężona pod
naciskiem. Jeszcze większe sprężenie uzyskują ci, którzy muszą ukrywać
swoje komunistyczne przekonania, to jest uprawiać Ketman, obyczaj niezbyt
zresztą pospolity w krajach Zachodu.
Ketman
polega, jak to widać jasno, na realizowaniu siebie wbrew czemuś. Uprawiający
Ketman cierpi z powodu przeszkody, na jaką natrafia, ale gdyby przeszkoda została
nagle usunięta, znalazłby się w pustce, kto wie czy nie o wiele bardziej
przykrej. Wewnętrzny bunt jest nieraz potrzebny dla zdrowia i bywa szczególna
odmianą szczęścia. To, co może być powiedziane, bywa o wiele mniej
interesujące niż emocjonalna magia obrony własnego sanktuarium. Zdaje się,
że dla większości ludzi konieczność życia w ciągłym napięciu i czujności
jest torturą, ale wielu intelektualistom sprawia to równocześnie
masochistyczną przyjemność.
Uprawiający
Ketman kłamie. Czy jednak byłby mniej fałszywy, gdyby mógł mówić prawdę?
Malarz, który stara się przemycić niedozwolone ("metafizyczne") upojenie
pięknem świata w swój obraz na temat życia w kołchozie, byłby zagubiony,
gdyby dano mu pełną swobodę, bo piękno świata wydaje mu się tym większe,
im mniej mu wolno jej przedstawiać. Poeta marzy o tym, co mógłby napisać,
gdyby nie był skrępowany przez swoje polityczne obowiązki, ale być może to,
co jest tak piękne w marzeniu, rozwiałoby się całkowicie w chwili, w której
zostałby zwolniony od tych obowiązków. Ketman jest dobrodziejstwem: pielęgnuje
marzenie. Człowiek uczy się kochać wzniesione dokoła niego zagrody. Kto wie,
czy w braku wewnętrznego o ś r o d k a w człowieku nie leży tajemnica
powodzenia Nowej Wiary, jej wielki urok dla intelektualistów. Nowa Wiara,
poddając człowieka ciśnieniu, stwarza ośrodek, a w każdym razie stwarza w
nim poczucie, że ten ośrodek istnieje. Strach przed wolnością nie jest
niczym innym niż Strachem przed pustką. "W człowieku nie ma nic - powiedział
mi mój przyjaciel-dialektyk - z siebie samego nic nie wydobędziesz, bo tam nic
nie ma. Nie możesz odejść od ludzi i na pustyni pisać. Pamiętaj, że człowiek
jest funkcją społecznych sił. Kto zechce być sam, zniszczeje." To jest
pewnie słuszne. Ale wątpię, czy może to być uznane za coś więcej niż
prawo naszych czasów. Gdyby człowiek czuł, że w nim nie ma n i c, Dante nie
mógłby napisać "Boskiej komedii", Montaigne swoich "Prób", a Chardin
namalować jednej nawet martwej natury. Uznając, że nic ma w nim n i c,
akceptuje dzisiaj cośkolwiek - choćby wiedział, że to cośkolwiek jest złe
- byleby znaleźć się razem z innymi i nie być samemu. I dopóki tak uważa,
postępowaniu jego nie można wiele zarzucić. Lepiej jest hodować rozrośnięty
Ketman i poddawać się ciśnieniu i dzięki temu ciśnieniu mieć chwile
poczucia, że się jest, niż ryzykować klęskę zaufawszy mądrości minionych
wieków, które twierdziły, że człowiek jest istotą boską.
A gdyby spróbować żyć bez ciśnienia i bez Ketmanu, wyzwać los, powiedzieć: "Jeżeli przegram, nie będę siebie żałował?" Jeżeli da się żyć bez narzuconego oporu, jeżeli da się samemu stworzyć własny opór, to nieprawdą jest, że w człowieku nie ma nic. To byłby akt wiary.