Focus Historia -
26/05/2009
Marcin Rogoziński
Młot na ludobójców
Dwóch lat potrzebowali
agenci specjalnego komanda, by zlikwidować ukrywających się tureckich
zbrodniarzy, odpowiadających za rzeź Ormian w 1915 r. Tajna akcja o
kryptonimie "Operacja Nemezis" przeszła do historii jako ormiańska
Norymberga
Tego dnia Soghomon
Tehlirian od rana obserwował z okna swojego mieszkania kamienicę po przeciwnej
stronie Hardenbergstrasse. Tuż przed godziną 11 z budynku wyszedł wąsaty mężczyzna.
Soghomon rzucił się za nim w pościg. Na ulicy wyprzedził wąsacza i przystanął
na chwilę, by przyjrzeć się przechodzącemu. Od razu rozpoznał Talata Paszę,
byłego Wielkiego Wezyra Imperium Otomańskiego. Bez zastanowienia wyciągnął
rewolwer i strzelił tureckiemu premierowi w tył głowy. Ofiara zatoczyła się
i upadła na trotuar. Morderca wyrzucił broń i zaczął uciekać w kierunku
Ogrodu Zoologicznego, lecz po chwili osaczyli go przechodnie i gdyby nie
policja, pewnie doszłoby do linczu. Był 15 marca 1921 roku.
NIEWINNY WINNY
O zabójstwie wezyra w
berlińskiej dzielnicy Charlottenburg mówiła cała Europa. Jeszcze więcej
emocji wywołał proces mordercy. Zdarza się niezwykle rzadko, by sąd
oczyszczał z zarzutów oskarżonego, który przyznał się do popełnienia
zbrodni. Pochodzący z Armenii Soghomon nawet nie próbował się wypierać.
"Tak, zabiłem Talata Paszę" - w archiwum Sądu Rejonowego zachowały się
akta sprawy. Podczas rozprawy opowiadał o rzezi w rodzinnej miejscowości. W
masakrze zginęło 20 tysięcy cywili, w tym cała rodzina Tehlirian. "Widziałem,
jak jednym uderzeniem siekiery rozłupali mojemu bratu czaszkę. Zabrali moją
siostrę i ją zgwałcili. Widziałem ciało mojej matki; leżało twarzą do
ziemi. (...) Odtąd żyłem tylko zemstą" - wyznał oskarżony, który przeżył
masakrę przygnieciony ciałem młodszego brata.
Soghomon twierdził przed sądem,
że nie planował zamachu na Wielkiego Wezyra, a do zabójstwa nakłoniła go we
śnie zjawa matki. Oskarżony mijał się z prawdą nie tylko w tej kwestii.
Dwudziestoczteroletni Ormianin nie przyjechał bowiem do Berlina na studia, lecz
po to, by wytropić i zgładzić Turka. Lokum przy Hardenbergstrasse nie było
mieszkaniem studenckim, ale punktem obserwacyjnym. Prócz zabójcy zajmowali je
także dwaj pomocnicy. Zamach nie był spontanicznym działaniem, wywołanym
sennym koszmarem, ale zaplanowaną i przeprowadzoną z rozmysłem egzekucją.
"Zabiłem człowieka, lecz nie jestem mordercą" - tłumaczył oskarżony.
Sąd dał mu wiarę i już drugiego dnia procesu uniewinnił Ormianina. Na wolność
wyszedł członek ormiańskiego szwadronu, likwidującego polityków winnych
ludobójstwa.
BOGOWIE ZEMSTY
Odpowiedzialnością za
masakrę Ormianie obarczyli przywódców ruchu Młodych Turków. Przed wybuchem
I wojny światowej wywołali oni w Imperium Otomańskim rewolucję i objęli rządy.
Młodoturcy głosili hasło zjednoczenia ludów tureckich. Na drodze do
urzeczywistnienia idei panturkizmu stanęli chrześcijanie ze wschodniej
Anatolii, prowincji należącej niegdyś do Armenii. "Kwestię ormiańską"
postanowił rozwiązać triumwirat, który stanął po stronie państw
centralnych i rządził imperium podczas I wojny. W jego skład weszli: Enwer
Pasza, Jemal Pasza oraz Talat Pasza.
W maju 1915 roku szef MSW
Talat wydał rozkaz deportacji ludności ormiańskiej na pustynię Syrii i
Mezopotamii. Wypędzeni umierali z pragnienia, głodu i wysiłku albo padali
ofiarą czystek etnicznych. Zginęło około półtora miliona ludzi, więcej niż
w obozie zagłady Auschwitz-Birkenau. W Anatolii nie stosowano jednak przemysłowych
metod zabijania i nie wykonywano masowych egzekucji. Żołnierze oraz kurdyjscy
i tureccy cywile uśmiercili setki tysięcy ofiar własnoręcznie, używając do
tego zwykle domowych narzędzi. Oprawcy rąbali bezbronnych ludzi toporami, piłami
do drewna ucinali żywym głowy, ciężarnym kobietom rozpruwali brzuchy nożami
kuchennymi. Relacje świadków mrożą krew w żyłach. "Najpierw zarżnięto
starców i chłopców" - wspominał jeden z ocalałych z masakry. - Potem
Kurdowie zabrali kobiety w góry. Płaczące dzieci zostawiali na ziemi lub
roztrzaskiwali o skały". Po wygranej przez Ententę wojnie orzekający pod
dyktando Brytyjczyków turecki sąd wojskowy skazał na śmierć polityków
triumwiratu i innych młodotureckich przywódców. Winni ludobójstwa uciekli za
granicę. Nie uniknęli jednak kary. Wszystkich dosięgły kule zamachowców.
Tajny oddział utworzyli w
1918 roku działacze Ormiańskiej Federacji Rewolucyjnej (ARF). Partia przejęła
władzę po upadku caratu, gdy Armenia przez trzy lata cieszyła się niepodległością.
Kierownictwo opracowało czarną listę z nazwiskami około 200 osób. Pierwsze
miejsca zajęli młodotureccy przywódcy. Zadaniem tajnej jednostki było ich
wytropienie i likwidacja. Akcji nadano kryptonim "Operacja Nemezis" od
greckiej bogini zemsty. Pierwszy zginął Fatali Khan Khoyski, były premier
Azerbejdżanu. W 1921 roku tajni agenci wytropili w Berlinie Talata Paszę, w
Konstantynopolu Behbuda Khan Javanshira, szefa azerskiego MSW, w Rzymie
Wielkiego Wezyra Saida Halim Paszę. W kwietniu 1922 roku stolicą Republiki
Weimarskiej wstrząsnęło kolejne morderstwo. Na jednej z głównych ulic
zamachowcy zastrzelili Bahattina Sakira, współzałożyciela partii rządzącej,
oraz generała Jemala Azmi, zwanego "potworem z Trebizond". Minister Jemal
Pasza zakończył życie w Tbilisi. Enwer Pasza zginął w Tadżykistanie z rąk
ormiańskiego żołnierza Armii Czerwonej.
Osiem trupów, sześciu
zamachowców. Soghomon Tehlirian, Misak Torlakian, Arshavir Shiragian, Aram
Yerganian, Stepan Dzaghigian, Yakov Melkumov - tych nazwisk uczyły się na
pamięć ormiańskie dzieci. Tajnych agentów łączył młody wiek, miejsce
urodzenia oraz niemal identyczny życiorys. Żaden nie przekroczył 30. roku życia
i wszyscy, straciwszy rodziny, ocaleli z rzezi we wschodniej Anatolii. Młodzieńcy,
porażeni niewyobrażalnym bestialstwem, poprzysięgli zemstę. Za swoje czyny
uniknęli jednak odpowiedzialności. Dwóch sąd postanowił nie karać, pozostałych
nie udało się złapać.
WYWIAD Z AGENTEM
Od początku zastanawiano
się, czy ktoś zagwarantował ormiańskim agentom bezkarność? Zamachowcy
okazywali nadzwyczajną pewność siebie. Nie atakowali z ukrycia, nie wybierali
odludnych miejsc, nie stosowali wyrafinowanych metod. Zabójstwa były raczej
publicznym aktem zemsty, dokonanym w biały dzień. Bahattin Shakir i Jemal Azmi
zginęli w otoczeniu rodziny, przyjaciół i... wdowy po Talacie Paszy. Zabójstwo
w centrum Berlina widziało wielu świadków, policja wyznaczyła nagrodę, ale
sprawców nie ujęto. Według niemieckiego badacza Rolfa Hosfelda wymiar
sprawiedliwości próbował odwrócić uwagę od współodpowiedzialności
Rzeszy za politykę wewnętrzną Turcji podczas wojny oraz od faktu, że Berlin
udzielił gościny skazanym na śmierć młodoturkom. Nie ma dowodów na udział
służb specjalnych Wielkiej Brytanii i USA. Być może jednak Brytyjczycy, którzy
internowanych na Malcie przywódców młodotureckich wymienili na swoich jeńców, dali Ormianom
zgodę na przeprowadzenie egzekucji?
Na wiele pytań brakuje
odpowiedzi. Z pewnością czarna lista ormiańskiego komanda byłaby dłuższa,
gdyby nie aneksja Armenii przez ZSRR w 1922 roku. Armia Czerwona, a potem okupujący
Kaukaz Sowieci stali się dla ARF wrogiem numer jeden. Wyrównywanie rachunku z
Turcją na wiele lat zeszło na drugi plan, lecz Ormianie nie zapomnieli o
krzywdzie. Ponad pół wieku od tamtych wydarzeń postanowili przypomnieć światu
o ludobójstwie.
ZEMSTA PO GRÓB
Gourgen Yanikian był rówieśnikiem
Soghomona Tehliriana. Tak jak agenci "Operacji Nemezis" w młodości widział
masakrę najbliższej rodziny i poprzysiągł zemstę. Całe życie czekał na
odpowiedni moment. W 1973 roku Yanikian, będący szanowanym pisarzem i inżynierem
z amerykańskim paszportem, zaprosił na uroczystą kolację do restauracji w
Santa Barbara w Kalifornii tureckiego konsula generalnego w USA i jego zastępcę.
Podczas posiłku gospodarz zastrzelił obydwu swoich gości. "Zabiłem złoczyńców"-
powiedział morderca, po czym usiadł w holu i zaczekał na przyjazd policji.
78-latek dostał dożywocie, a jego atak dał zamachowcom sygnał do walki.
W tym samym roku w
powietrze wylatuje agencja Tureckich Linii Lotniczych w Paryżu, w tureckim
biurze informacji w Nowym Jorku udaje się rozbroić bombę. Dwa lata później
w Bejrucie powstaje Ormiańska Tajna Armia Wyzwolenia Armenii (ASALA). "Naszym
głównym celem są tureccy dyplomaci i tureckie instytucje" - ogłasza
ASALA. Do akcji wkracza Komando Sprawiedliwości przeciwko Zagładzie Ormian (Justice
Commandos against Armenian Genocide): Paryż, Madryt, Rzym - od kul giną
tureccy ambasadorowie. Los Angeles, Sydney, Ottawa, Ateny - życie tracą
pracownicy konsulatów. Bruksela, Genewa, Londyn, Teheran - ormiańscy
bojownicy podkładają bomby w tureckich instytucjach i przedstawicielstwach.
Zamachowcom nie chodziło o
ukaranie winnych. Odpowiedzialni za tragedię w 1915 roku już dawno nie żyli.
ASALA chciała, by świat jednogłośnie potępił zbrodnię na Ormianach.
Sprzeciwiała się temu Ankara, która do dziś zaprzecza ludobójstwu. Jej wysłannicy
przekonywali Zachód, że nigdy nie doszło do eksterminacji. Akcje przeciwko
Turcji szybko jednak przestały ograniczać się do likwidacji dyplomatów -
zaczął się prawdziwy terror.
"Nie ma zmiłuj się.
Zabijają kobiety, pozbawiają życia osoby postronne, w razie konieczności
popełniają samobójstwa - pisał w 1982 roku niemiecki tygodnik "Die Zeit".
- Od kiedy ormiańscy terroryści w 1973 roku wypowiedzieli Turcji wojnę, w
60 zamachach zginęło 37 tureckich dyplomatów". W 1980 roku - w okresie
największej aktywności - ASALA uderzała średnio dwa razy w miesiącu.
"Sześć osób - w tym jeden obywatel amerykański - zostało zabitych, a
ponad 50 rannych wskutek wybuchu bomby pozostawionej w walizce przy stanowisku
odpraw linii Turkish Airlines" - donosił "The New York Times" po
wybuchu na paryskim lotnisku 15 lipca 1983 roku. Do zamachu przyznało się
ugrupowanie Ormiańska Tajna Armia. Atak miał być zemstą za śmierć Ormian
podczas I wojny światowej.
Po 1985 roku aktywność terrorystów zmalała. Wciąż wprawdzie dochodziło do zamachów na tureckie cele, jednak odpowiedzialność za nie brali na siebie separatyści z Partii Pracy Kurdystanu (PKK). Gdy latem 1997 roku jakieś bliżej nikomu nieznane ugrupowanie ormiańskie podłożyło bombę w pobliżu tureckiej ambasady w Brukseli - światowa opinia nie zareagowała. Nikt nie skojarzył już ataku z ludobójstwem Ormian, ani tym bardziej z zemstą tajną "Operacją Nemezis".
Dla głodnych
wiedzy: Rolf Hosfeld, "Operation Nemesis: Die Türkei, Deutschland und der Völkermord
an den Armenien", Kiepenheuer & Witsch, Köln 2005; "Warrant for
Genocide: The Key Elements of the Turko-Armenian Conflict", New Brunswick, N.J./London:
Transaction Publishers, 1998; "The History of the Armenian Genocide. Ethnic
Conflict from the Balkans to Anatolia to the