Archiwum  

Życie z dnia 2001-01-12

 

Na schodach

Bronisław Geremek

 

Najbardziej znany bonmot dotyczący Bronisława Geremka głosi, że gdy stoi na sejmowych schodach, to nigdy nie wiadomo, czy wchodzi, czy schodzi. Są tacy, którzy uważają, że nieustannie pnie się do góry i funkcja szefa Unii Wolności nie jest ukoronowaniem jego kariery. Leszek Miller, lider SLD, sądzi, że dla dyplomaty taka trudność z określeniem, gdzie zmierza, jest atutem. - Rzadko komu przychodzi do głowy, że on czasem po prostu na tych schodach stoi - uważa Jan Maria Jackowski z AWS.

 

W czasach, gdy politycy tacy jak Tadeusz Mazowiecki, Lech Wałęsa czy Jacek Kuroń zniknęli z czołówek gazet, nowy szef UW okazuje się politykiem niezatapialnym. Jeżeli chodzi o zdolność przetrwania na scenie politycznej, i to na jej pierwszym planie, nie ma sobie równych.
Uchodzi za polityka gabinetowego. Jako jeden z nielicznych z pierwszej linii prawie nie korzysta z limuzyn z przyciemnianymi szybami. Niemal codziennie można go spotkać na samotnym spacerze po Warszawie.
Uchodzi za frankofila, ale podkreśla anglosaskie przywiązanie do procedur demokratycznych, przedkładając nad wino szklaneczkę szkockiej whisky i angielską fajkę. - Zacząłem ją palić we Francji - zastrzega jednak.

XIX wiek, wojna i PZPR

Donald Tusk, wicemarszałek Senatu, niedawny konkurent Bronisława Geremka do fotela przewodniczącego, uważa go za polityka archaicznego. - Jest w najlepszym znaczeniu tego słowa politykiem XIX-wiecznym. Gdy o nim myślę, przychodzi mi do głowy porównanie z kanclerzem Meternichem, szefem rządu i dyplomacji Austro-Węgier. Umiarkowanie, zdolność do nawiązywania kontaktów z osobami inaczej myślącymi, elastyczność - w jego wykonaniu - są zaletami. Jeśli mieliby zniknąć ludzie uprawiający politykę w taki sposób jak on, stałaby się ona sztuką albo zbędną, albo groźną. Walory, jakie ma profesor, są archaiczne, ale w polityce, a zwłaszcza w dyplomacji, niezbędne - mówi Tusk.
Sam profesor uważa się za osobę ukształtowaną przez wojnę. Wspomina ją jednak niechętnie; jest to jeden z najbardziej tajemniczych okresów jego życia. Można się jedynie domyślać, czym musiała być wojna dla chłopca urodzonego w 1932 r. w rodzinie żydowskiej.
- Wojna odebrała mi dzieciństwo i jednocześnie naznaczyła mnie na całe życie - mówi, ucinając wszelkie pytania o szczegóły.
Innym fragmentem jego życiorysu, o którym mówi niechętnie, jest jego przynależność do komunistycznej PZPR.
- Akces do PZPR też był konsekwencją przeżyć wojennych. Myślałem, że partia będzie antidotum, które sprawi, że nic podobnego się już nie zdarzy. Poza tym fascynowała mnie myśl Marksa, jego spojrzenie na historię jako domenę ludzi skrzywdzonych i poniżonych. W PZPR skończyłem swoją karierę jako członek uczelnianej komisji rewizyjnej - wspomina.

Życie warstw upośledzonych

Z partii wystąpił w 1968 r. i od tego czasu uchodził za opozycjonistę. Oddał się swojej drugiej pasji - średniowieczu, konkretnie życiu warstw upośledzonych. Jego prace o żebrakach, prostytutkach czy przestępcach w średniowieczu należą dziś do pozycji klasycznych. Praca naukowa umożliwiała mu przyglądanie się z bliska kulturze francuskiej. Wtedy poznał francuski sposób uprawiania polityki.
- Sporo czasu spędzałem w kawiarniach lewobrzeżnego Paryża. To było fascynujące, choć wtedy nie wiedziałem, że kiedyś sam będę politykiem - wspomina. Jak twierdzi, prawdziwa fascynacja polityką pojawiła się u niego podczas pobytu w Waszyngtonie w 1978 r. - To było niezwykłe: obserwować, jak demokracja prowadzi do rozwiązywania problemów - wspomina.
W tym właśnie czasie Geremka poznał poseł Andrzej Wielowieyski. - Spotkałem go przypadkowo nad Zalewem Zegrzyńskim. Potem związała nas wspólna działalność w Towarzystwie Kursów Naukowych i na Latającym Uniwersytecie. Był świetnym wykładowcą - wspomina Wielowieyski.
Umiejętność przemawiania jest cechą, na którą zwracają uwagę nie tylko przyjaciele Bronisława Geremka. - Należy do czołówki mówców parlamentarnych. Zawsze był wspaniałym oratorem, a dodatkowo ma jeszcze tę cechę, że wie, co mówi - mówi Jerzy Jaskiernia z SLD.

Kaktus, który nie wyrósł

Choć uczestniczył w wielu wydarzeniach, za najważniejsze uważa sierpień 1980 r. - To było wydarzenie, które zmieniło bieg historii - podkreśla.
Bogdan Borusewicz, polityk UW, do niedawna wiceminister spraw wewnętrznych, uważa, że wpływ Bronisława Geremka na wydarzenia sierpnia 1980 r. jest nie do przecenienia.
- W czasie strajków razem z Mazowieckim odegrali kluczową rolę - mówi Borusewicz. Nie uważa jednak go za polityka nieomylnego. Gdy w 1988 r. oceniał, że wybuchną poważne strajki, Geremek wyciągnął rękę i powiedział: - Tu mi kaktus wyrośnie, jeżeli tak się stanie.
- Nie pytałem go już o ten kaktus później - mówi Borusewicz.
Andrzej Wielowieyski uważa, że Geremek był jedną z ważniejszych osób, które przyczyniły się do przełomu 1989 r. - Przy tzw. drugim uderzeniu, które zakończyło się Okrągłym Stołem, zawsze był tym, który przejawiał inicjatywę. O wymiarze polityka świadczy umiejętność formułowania koncepcji, a to niewątpliwie jest domeną Bronisława Geremka - mówi.

Wzór czarnego charakteru

Były SLD-owski premier Józef Oleksy poznał Geremka jeszcze w czasie pierwszej "Solidarności" w 1981 r., gdy odbywały się pierwsze rozmowy rządu z "S". - Następnym razem zetknąłem się z nim przy Okrągłym Stole. Wtedy dla moich przełożonych w PZPR priorytetowym zadaniem było niedopuszczenie do tych rozmów Adama Michnika i Jacka Kuronia. Geremek, choć należał z nimi do osób najczęściej atakowanych przez propagandę, już takich zastrzeżeń nie budził. Władze zdawały sobie sprawę, że ta trójka była najgroźniejsza, gdyż jej status intelektualny i wiedza przesądzały o tym, że nie będą to łatwe rozmowy - wspomina Oleksy.
Szef SLD Leszek Miller, ówczesny członek KC PZPR, przyznaje, że z zainteresowaniem przyglądał się stronie solidarnościowej.
- Osobiście profesora Geremka poznałem dopiero przy Okrągłym Stole. Razem z Adamem Michnikiem i Jackiem Kuroniem stanowił dla aparatu PZPR wzór czarnego charakteru. Byłem karmiony propagandowymi stereotypami na ich temat. Nic więc dziwnego, że z wielkim zainteresowaniem przyglądałem się tym ludziom i profesor Geremek w bezpośrednim kontakcie okazał się bardzo miłym człowiekiem - mówi Miller.

Wałęsa prezydentem, Geremek - wice

Miażdżąca wygrana w wyborach w czerwcu 1989 r. wpędziła ludzi "Solidarności" w konsternację. Bronisław Geremek należał do tych, którzy uważali, że niezależnie od wyniku wyborczego umowy Okrągłego Stołu muszą być dotrzymane. Do dziś wielu polityków uważa, że hołubienie komunistów po wyborach było błędem.
Ostatecznie jednak zdjęcie Wałęsy trzymającego za rękę Romana Malinowskiego z ZSL i Czesława Kiszczaka z PZPR obiegło świat, premierem został Tadeusz Mazowiecki, a szefem Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego - Bronisław Geremek.
Drogi Wałęsy i Geremka rozeszły się przed wyborami prezydenckimi w 1990 r. Wałęsa zaproponował, by - po jego wygranej - Mazowiecki pozostał premierem, Geremkowi chciał powierzyć stanowisko wiceprezydenta. Gdy po wygranej Wałęsy powołano ROAD, który potem przekształcił się w Unię Demokratyczną, Geremek obok Tadeusza Mazowieckiego stał się liderem nowego ugrupowania.
Kierowanie klubami parlamentarnymi UD, a potem UW Andrzej Wielowieyski ocenia tak: - Miewał konflikty z członkami klubu, ale znamienne jest, że dwukrotnie był na to stanowisko wybierany jednogłośnie, co oznacza, że był popierany nawet przez tych, którzy się z nim spierali. Wszyscy uważali, że da się z nim współpracować.

Największa klęska

Gdy w 1993 r. liberałowie premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego przegrali wybory do parlamentu, zapadła decyzja o połączeniu KLD z UD. Jednym z tych, którzy negocjowali zjednoczenie obu partii, był niedawny konkurent Geremka do schedy po Balcerowiczu - Donald Tusk.
- Obaj byliśmy akuszerami przy narodzinach Unii Wolności. Negocjacje z Bronisławem Geremkiem były przyjemnością i zakończyły się happy endem - mówi dziś Tusk.
Po wyborach Wałęsa wyciągnął rękę do zgody i zaproponował Geremkowi tworzenie rządu. Sejm powołał profesora na to stanowisko, ale niechęć polityków prawicowych do rozmów sprawiła, że po kilku dniach musiał zrezygnować z misji tworzenia rządu.
- Myślę, że była to największa klęska polityczna Geremka, o której wolałby zapomnieć - mówi Leszek Miller.
Geremek za zgodą postkomunistów został szefem Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Potem kilkakrotnie posłowie SLD żałowali decyzji. Geremek dzięki zabiegom proceduralnym potrafił wbrew woli Sojuszu przeforsować swoje pomysły, co nieraz doprowadzało posłów Sojuszu do białej gorączki. Tak było, gdy z komisji wydzieliła się osławiona podkomisja ds. kadr MSZ. Raport komisji, przygotowany głównie przez posłów SLD i PSL, okazał się blamażem, głównie za sprawą antysemickich insynuacji.
- Byłem wtedy szefem Komisji Ustawodawczej, miałem więc okazję blisko z nim współpracować, kiedy on kierował Komisją Spraw Zagranicznych - mówi Jerzy Jaskiernia. Wtedy właśnie przekonał się, że Geremek jest politykiem efektywnym.
- Jest w nim rodzaj zdecydowania, który nie znosi czasem sprzeciwu, ale to chyba cecha wszystkich profesorów, którzy zwykle są bardzo przekonani do swoich racji - mówi Jaskiernia. - Geremek jest na tyle doświadczonym politykiem, że może sobie pozwolić nawet na agresywność języka. Z racji doświadczenia potrafi w tym gąszczu powiązań w Sejmie - ale też poza nim - działać skutecznie.

Spełnione marzenie

Po wygraniu przez AWS wyborów parlamentarnych w 1997 r. Geremek był wśród promotorów koalicji posierpniowej. Jednym z warunków zawarcia umowy było stanowisko szefa MSZ właśnie dla niego.
Teka ministra spraw zagranicznych zawsze była marzeniem dla Geremka - uważa Leszek Miller. - Dla wielu ludzi Geremek uosabia pojęcie szefa MSZ. Na tym stanowisku sprawdzał się świetnie. Dyplomacja to sztuka kompromisów, sztuka pozorów. Trzeba w niej być trochę aktorem, trochę cynikiem, trochę graczem, a profesor Geremek doskonale do tego się nadaje.
Także w opinii ówczesnego szefa Kancelarii Premiera Wiesława Walendziaka Geremek był właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, choć czasem dochodziło między nimi do konfliktów. - Ma wysokie poczucie własnej wartości i kompetencji, i zazdrośnie strzeże tego, co uważa za swoje - ocenia. - Ilekroć kancelaria próbowała rozwinąć zaplecze premiera w polityce zagranicznej, tylekroć Geremek stanowczo interweniował.
Największym osobistym sukcesem Geremka na tym stanowisku był moment, gdy wciągano polską flagę na maszt w kwaterze głównej NATO. Drugim ważnym wydarzeniem było objęcie przez niego funkcji przewodniczącego Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Znalazł się wtedy w samym oku cyklonu polityki międzynarodowej. A czas nie był łatwy: to było m.in. apogeum konfliktu w Kosowie.

Lepszy przewodniczący

Starał się łagodzić spory w koalicji AWS i UW, ale kiedy Leszek Balcerowicz - po konflikcie o władzę w warszawskim samorządzie - zadecydował o wyjściu z koalicji, także i on opuścił stanowisko. Jego polityczna bezczynność nie trwała jednak długo. Sejm stworzył specjalną Komisję Prawa Europejskiego, której Geremek objął przewodnictwo.
Po ogłoszeniu przez Balcerowicza, że nie będzie się ubiegał o ponowny wybór na szefa UW, Geremek stał się naturalnym kandydatem na jego następcę, choć jego osoba budziła mieszane uczucia wśród polityków wywodzących się z KLD; oni mieli własnego kandydata - Donalda Tuska.
Czy Geremek będzie promotorem koalicji SLD-UW w przyszłym Sejmie? Sam zaprzecza: - Zależy mi, by SLD było słabsze niż teraz. Unii powinno bardziej zależeć na silniejszym AWS.
Jan Maria Jackowski uważa nawet, że dla AWS Geremek jest lepszym przewodniczącym niż Tusk. - Z punktu widzenia AWS długofalowo jest to bardziej korzystne dlatego, że Unia zamykała się na elektorat centroprawicowy, otwierając się na środowiska, które dziś popierają Aleksandra Kwaśniewskiego czy Unię Pracy - mówi. - Pozyskując ten elektorat, nie da się stworzyć atrakcyjnej oferty dla środowisk centroprawicowych. Wybór profesora uniemożliwi zbudowanie silnego liberalnego centrum, które mogłoby być zbudowane przez tandem Tusk-Olechowski.
Prawica będzie miała zatem czas na uporządkowanie swoich spraw - uważa Jackowski. - Widzę możliwość współpracy - dodaje.
Zdaniem Millera wybór Geremka nie przesądza o współpracy UW z SLD. - Osoba przewodniczącego UW nie ma specjalnego znaczenia. Będzie tak jak do tej pory: w niektórych sprawach będziemy współpracować, w innych będziemy się spierać - mówi.
- Profesor wcale nie musi być łatwym partnerem. Ma świadomość, że jest postacią historyczną, a to przeszkadza - dorzuca Jerzy Jaskiernia.
Na współpracę liczą też liderzy AWS. - Jestem zwolennikiem utrzymania współpracy ugrupowań obozu posierpniowego i mam nadzieję, że profesor Geremek będzie chciał takiej współpracy - deklaruje Wiesław Walendziak.

Wszystko, czego potrzeba

Po wyborach w Unii wszyscy zastanawiają się nad drogą, jaką na schodach wybierze Geremek. On jednak wymyka się łatwym ocenom. Ma opinię człowieka lewicy, nie rozumiejącego spraw ekonomicznych, ale z upodobaniem cytującego swojego mistrza Fernanda Braudela: - Wszystko, czego potrzeba ludzkości do szczęścia, to wolny rynek, wolność polityczna i trochę braterstwa.
Próbą ogniową będą dla niego wybory parlamentarne. Jednak zdaniem wielu nawet klęska UW w wyborach, a także np. niepowodzenie ewentualnego układu UW z postkomunistami, nie zmiecie Geremka ze sceny politycznej. W najgorszej sytuacji stanie na czele jakiejś organizacji międzynarodowej.
- Stosowanie utartych klisz w wypadku profesora Geremka wcale nie musi się sprawdzić - ostrzega Hanna Suchocka. - Może jeszcze wszystkich zaskoczyć.

Cezary Gmyz

 

 

Gdy w Sejmie mówi się profesor, zwykle nie trzeba dodawać, o kim się mówi; prawie zawsze oznacza Geremka. Drugim tytułem, który mógłby zastąpić Geremkowi tytuł profesorski, jest przewodniczący. Geremek przez 11 lat po 1989 r. szefował najróżniejszym gremiom, począwszy od Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego przez Kluby Unii Demokratycznej i Unii Wolności, Sejmową Komisję Spraw Zagranicznych do Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Dziś jest podwójnym przewodniczącym: kieruje Sejmową Komisją Prawa Europejskiego i partią polityczną. Po drodze Bronisław Geremek był tytułowany jeszcze ministrem, a przez kilka dni - premierem.

Nawet politycy, którzy nie są wielbicielami profesora Geremka, nie odmawiają mu kompetencji. - Należy do elity polityków. Ma olbrzymie doświadczenie. Ma bardzo znaczącą pozycję międzynarodową. Nie jest jednak politykiem z moich snów. Jest raczej mistrzem takich polityków jak Aleksander Kwaśniewski - mówi Jan Maria Jackowski. Również politycy SLD nie odmawiają mu umiejętności. Zdaniem Jerzego Jaskierni Geremek jest jedną z najbardziej czytelnych postaci polskich na arenie międzynarodowej. - Bez problemu porusza się po salonach dyplomacji. Miałem się okazję o tym przekonać w Radzie Europy - mówi Jaskiernia.

"Bronisław Geremek nie wyklucza powyborczego sojuszu z SLD, choć wiele jego retorycznych łamańców ma sugerować coś najzupełniej innego. Profesor czuje się na tyle silny, by zawalczyć o samodzielny dobry wynik wyborczy dla swojej partii. Nie sądzę więc, by potrzebował w najbliższym czasie jakichś sojuszników w stylu Olechowskigo czy federacji Płażyńskiego i Halla (...). Przewidując już wymogi powyborczej elastyczności - nie chce zacieśniać sobie pola politycznego manewru sojuszami z nawet najbardziej cywilizowaną prawicą. Po wyborach - w razie niezłego wyniku Unii - Profesor przystąpi do najważniejszej gry o własne premierostwo w ewentualnej koalicji z SLD".

Piotr Semka