Arcana


Maciej Winnicki

 

Nazistowska rewolucja społeczna. Jednostka i społeczeństwo w III Rzeszy



Istniejąca w latach 1933-1945 III Rzesza wytworzyła specyficzne wizje jednostki i społeczeństwa i podjęła próbę ich realizacji. Składały się na nie immanentne dążenia Niemców oraz potrzeby nazizmu narodowych socjalistów. Społeczeństwo niemieckie - nie tylko drobnomieszczaństwo - pozostające w stanie dezintegracji i atomizacji, w stałym poczuciu zagrożenia, dążyło do jedności narodowej, zatarcia konfliktów pomiędzy swoimi częściami: pracodawcami i pracownikami, miastem i wsią, producentami i konsumentami. Potrzeba eliminacji wewnętrznych podziałów doprowadziła do upadku weimarskiej, demokratycznej formuły państwa i stała się podłożem autorytarnych tęsknot Niemców. Na tych niesprecyzowanych, płynnych wizjach bazowała demagogia, jaką był hitleryzm i faszyzm. Celem polityki narodowych socjalistów była z kolei zmiana formy państwa i społeczeństwa niemieckiego, konieczna do rewolucyjnego przekształcenia porządku świata i struktury jego ludności. Najwyższą wartością uczynili oni siłę całego narodu, ponieważ więc tak radykalne przemiany, jakie władza totalitarna przeprowadziła w Rosji Radzieckiej, przyczyniłyby się do jego osłabienia, ich działania zmierzały raczej ku doskonałej organizacji społeczeństwa. Odpowiadało to zresztą pragnieniom i aspiracjom wielu Niemców, obawiających się utraty swojej pozycji w powszechnej równości, a także ich charakterowi narodowemu.

Józef Goebbels mówił w Berlinie w 1936 roku: "Musimy wziąć udział w opanowaniu świata. Musimy więc stać się narodem panów, i tak musimy też wychować nasz naród". Metodom realizacji tego celu i jej efektom poświęcimy dalsze rozważania. Zauważmy jednak najpierw, że już na początku wprowadziliśmy antynomię społeczeństwa niemieckiego i narodowych socjalistów. Konsekwencje takiego podziału są niezwykle daleko idące i sięgają czasów współczesnych, stawia on bowiem zdecydowaną większość Niemców na równi z innymi ofiarami III Rzeszy i pozwala uwolnić się dzisiejszemu pokoleniu od ciężaru winy, czy raczej od potrzeby ciągłego udowadniania bezsensowności dziedziczenia grzechów ojców. Trudno przesądzić jego słuszność, Golo Mann twierdzi na przykład, że "nazizm był czymś obcym we własnym kraju", ale i przyznaje, że "był kwintesencją niemieckości". Sens zajmowania się tą kwestią zależy zresztą od rozstrzygnięcia sporu dotyczącego wyjątkowości zbrodni narodowych socjalistów. Istotnie, jeśli przyjmiemy, że zagłada Żydów podczas II wojny światowej stanowi nie tylko najbliższy i najbardziej znany, ale wręcz jedyny i nieporównywalny z niczym innym przypadek zbrodni ludobójstwa, to na narodzie niemieckim ciążyć będzie wieczne odium. Wtedy zasadna może być próba rozróżnienia prawdziwych katów i ich bezwolnych pomocników, choć kryje się w tym wiele niebezpieczeństw, być może nawet sięgających dalej w przyszłość - mam tu na myśli ostatnie kontrowersje związane z wystawą zdjęć dokumentujących zbrodnie Wehrmachtu, którego mit wojska honoru musiał mieć duże znaczenie dla współczesnych Niemców. Może powinniśmy jednak, zachowując świadomość skali zbrodni dokonanej na Żydach i nie relatywizując jej, umieścić ją wśród tragicznych pomyłek ludzkości, między innymi obok obozów koncentracyjnych dla Burów zbudowanych przez Brytyjczyków, by wymienić nację, która podczas II wojny reprezentowała siły Dobra. Są to, z grubsza rzecz biorąc, poglądy stron nierozwiązanego sporu, który w połowie lat osiemdziesiątych do głębi poruszył niemiecką opinię publiczną, nazwanego "Historikerstreit" - sporem historyków. Nie będziemy więc próbować rozsądzać kwestii, co do której zasadności nie ma nawet zgody. Wiemy, że z jednej strony naziści podbili i wykorzystywali swój kraj i naród, z drugiej - ich rządy były najbardziej popularnymi w najnowszej historii. Wiedzieli oni, jak sprowadzić jednostkę do roli trybu w maszynie totalitarnego państwa, jak pokazać jej swoją wszechogarniającą władzę, ale umieli też wyzwolić fascynację mas, dać im poczucie dobrobytu i szczęścia. Spowodowali rozszczepienie świadomości Niemców, obecne i narastające w całym okresie III Rzeszy, wykorzystując, a nie wyznając, kolejne doktryny i idee. Narodowy socjalizm nie był światopoglądem, był wolą władzy, jej tworzenia, utrzymania i rozszerzania.

Władza ta miała być totalna i jednolita, obejmująca partię i państwo, przenikająca zgodnie z zasadą wodzostwa (Führerprinzip) wszystkie dziedziny życia. Istotnie, błędem jest przedstawianie samego dyktatora jako narzędzia cudzych interesów, miał on bowiem decydujący wpływ na politykę Niemiec, zarówno w okresie pokoju 1933-39, jak i później, również w zakresie strategii prowadzenia działań wojennych. Natomiast już jego otoczenie pogrążone było w nieporządku i konkurencji w walce o wpływy. Poszczególni ministrowie i gauleiterowie tworzyli ośrodki władzy prowadzące własną politykę i dysponujące własnymi sposobami wywierania nacisku. Demoralizujący przykład z góry - choć nie ze szczytu - znajdował swoje odzwierciedlenie na niższych szczeblach hierarchii partyjnej, ale warto zwrócić uwagę na dwie zależności. Po pierwsze istniała odwrotna proporcja między wykształceniem a stanowiskiem w NSDAP, co wynikało z innego niż w administracji państwowej kryterium awansu, mianowicie stażu, po drugie wraz z postępem partyjnej kariery malała osobista odpowiedzialność. Nie powinniśmy więc widzieć szeregowego funkcjonariusza przez pryzmat prymitywnego i bezkarnego Roberta Leya, przywódcy DAF - Niemieckiego Frontu Pracy.

NSDAP, elita narodu niemieckiego, liczyła w szczytowym momencie 8 milionów członków. Zdecydowaną nadreprezentację mieli w niej nauczyciele i urzędnicy, a więc przedstawiciele zawodów o wysokim prestiżu społecznym, natomiast rolników było w narodowej strukturze zawodowej procentowo dwukrotnie więcej niż w partii (dane z 1935 roku). Podstawowym motywem wstępowania do niej były korzyści osobiste, w przeciwnym razie gwałtowna fala napływu nowych członków po przejęciu władzy w roku 1933 nie zostałaby zatrzymana aż do roku 1937. Kilka, później kilkanaście procent dorosłych Niemców stało się instrumentem władzy wobec reszty społeczeństwa. Władza zaś oznaczała organizację, indoktrynację, przemoc rozkazu, eliminację wszelkiej samodzielności i zdolności do oporu. Zanim pokażemy jej działanie i reakcję Niemców - w naszym zamierzeniu raczej ewolucję ich pojęcia normalności, niż zachowanie w sytuacjach wyjątkowych, jako żołnierzy - spójrzmy na cel wszystkich tych starań systemu i jego twórców.

Aby wypełnić swoją historyczną misję, narodowi socjaliści potrzebowali nowego człowieka, który, bez skrupułów i zahamowań moralnych, realizowałby wizję przyszłości. Miał być on w myśl założeń ustawodawstwa III Rzeszy obiektem działalności państwa i w rezultacie tego zachowywać się pod dyktando nakazów i zakazów władzy w każdej dziedzinie stosunków społecznych. Ponieważ jednak nakazy, nawet w Niemczech, nie sięgają wszędzie, stąd rola propagandy obezwładniającej świadomość. Naziści wykorzystali wszystkie drogi umożliwiające przyciągnięcie i podporządkowanie sobie społeczeństwa, więcej, umiejętnie dostosowali je do różnych grup zawodowych i wiekowych. Nową wizję jednostki i społeczeństwa przedstawił najlepiej Józef Goebbels w listopadzie 1933 roku: "Nasza rewolucja zmieniła i uformowała stosunki pomiędzy ludźmi i ich stosunek do państwa. Jeśli liberalizm stawiał jednostkę w centrum wszystkich rzeczy, to my zastępujemy indywiduum narodem i jednostkę wspólnotą. Oczywiście wolność jednostki musi zostać przy tym ograniczona, o ile koliduje z wolnością narodu lub jej zaprzecza. Żadna jednostka nie może mieć prawa korzystać ze swojej wolności kosztem wolności narodowej, ponieważ tylko bezpieczeństwo tej ostatniej zapewnia jej w dłuższej perspektywie wolność osobistą."

Jednostkę zmuszono więc do uznania wyższości porządku społeczności nad jej wolą. Stosunkowo łatwo osiągnięto ten cel w przypadku młodzieży. Do jej ideologicznej indoktrynacji przywiązywano zresztą szczególną uwagę przy wprowadzaniu rewolucji światopoglądowej. Początkowe zainteresowanie "nadchodzącej elity" wzmocniono, ujednolicono i podporządkowano celom nazistów. Ustawodawstwo Rzeszy mówiło: "Od młodzieży zależy przyszłość narodu niemieckiego. Cała niemiecka młodzież musi więc być przygotowana do swoich przyszłych obowiązków." Narodowi socjaliści wykorzystali młodzież najpierw w jej proteście przeciw istniejącym normom, aby obalić demokratyczny ustrój Republiki Weimarskiej i przejąć władzę, następnie w jej idealizmie i braku doświadczenia, aby stworzyć nowy model człowieka, potrzebny do realizacji ich celów, wreszcie, przez narzucenie jej surowej dyscypliny i wpojenie fanatycznego kultu nowego porządku, jako element propagandy wobec dorosłej części społeczeństwa. Ceną, jaką młodzi Niemcy zapłacili za wyzwolenie, polegające na wczesnym usamodzielnieniu i przyjęciu odpowiedzialności, ale także na dawaniu wyrazu najniższym instynktom, było całkowite poddanie się systemowi.

Ten zaś w celu odpowiedniego wychowania młodzieży, nauczenia jej, mówiąc słowami Hitlera, "niemieckiego myślenia i działania", stworzył powszechną i od 1936 roku obowiązkową organizację młodzieżową, Hitlerjugend. Od tego czasu należało do niej około trzech i pół miliona dzieci i nastolatków. Pierwsze przeszkolenie, pomiędzy szóstym i dziesiątym rokiem życia, polegało na ćwiczeniach sportowych, terenowych i nazistowskich pogadankach historycznych. Chłopcy w wieku od dziesięciu do czternastu lat poddawani byli przysposobieniu wojskowemu i jeszcze silniejszej propagandzie, wreszcie do ukończenia osiemnastu lat należeli do właściwej HJ. Ta machina organizacyjna zdołała wskrzesić ogromną energię i wzbudzić ofiarny odzew w milionach młodych ludzi. Realizowano w niej zasadę podporządkowania jednostki grupie, zresztą nie tylko w negatywnym sensie, oraz w miarę możliwości dążono do egalitaryzmu, urzeczywistnienia idei jedności narodowej, m.in. zastępując rywalizację klasową - sportową. Hitlerjugend zwiększała w młodych Niemcach poczucie wartości, ukrywając zależność od świata dorosłych pod hasłem "Młodzież kieruje młodzieżą". Przez uniformizację, wyjątkowy kult form i procedur militarnych, ciągły kontakt z bronią i naukę posługiwania się nią organizacja zaszczepiała młodzieży "moralność obozu warownego" (określenie F. Ryszki).

Zbyt wczesne porzucenie dzieciństwa, włączenie się przez Hitlerjugend w mechanizm partyjny i państwowy, przyjęcie roli przewodnika starszych od siebie w świecie dla nich niezrozumiałym, fascynacja niewyobrażalnymi perspektywami roztaczanymi przez nazistowską propagandę, frustracja spowodowana niemożnością udziału w zwycięskich walkach w pierwszej fazie wojny, potem oczekiwaniem decydujących rozstrzygnięć w jej kulminacyjnej fazie, wreszcie zbliżającą się klęską, powodowały u młodych ludzi rosnące znerwicowanie. W materiałach zdelegalizowanej partii socjaldemokratycznej SPD (Sopade) z 1938 roku czytamy: "Raporty dotyczące młodzieży odzwierciedlają to samo niezadowolenie i otrzeźwienie, jak raporty o ogólnym nastroju narodu. Młodzież ma jednak powody do szczególnego rozczarowania. Uczyniono jej szczególnie duże obietnice, które mogłyby być spełnione jedynie w małej części, stawia się natomiast wobec niej wysokie wymagania. Młodzież odczuwa też dotkliwie ograniczenie jej wolności i bezduszną dyscyplinę, panującą w organizacjach narodowosocjalistycznych." W dodatku nałożeniu na młodzież obowiązków dorosłych, aż do poświęcenia życia w obronie ojczyzny, towarzyszyła jej ścisła kontrola w sferze obyczajowej, co stawiało młodych Niemców, otrzymujących część żołdu w postaci papierosów lub pracujących w fabryce razem z prostytutkami w dwuznacznych sytuacjach.

Obok Hitlerjugend najważniejszym instrumentem indoktrynacji młodzieży była szkoła. Nauczyciele, w coraz większej części przygotowani psychicznie i fizycznie do nowego sposobu pracy, należeli do jednej z najwierniejszych reżimowi grup społecznych. W programie nauki niespotykaną dotąd wagę osiągnął sport, istotnymi przedmiotami ze względu na swoją wartość propagandową pozostały historia, biologia i język niemiecki, lekcje religii usunięto na rzecz prezentowania nowego katechizmu narodowego socjalizmu. Zaangażowana politycznie młodzież, "przyszłość narodu", odrzucała system wartości oparty na wiedzy i była w tym popierana przez swoich przywódców z Hitlerjugend, czyli po prostu przestała się uczyć. Dopiero w 1939 roku przyznano większą wagę zajęciom w gimnazjach niż w organizacji, ale nie powstrzymało to gwałtownego obniżania się poziomu wykształcenia młodych ludzi. Do tego czasu liczba studentów uniwersytetów spadła od 1934 roku o trzy piąte, gimnazjalistów - o jedną piątą. Powstały natomiast elitarne szkoły nazistowskie: Narodowopolityczne Zakłady Wychowawcze, kształcące wyższą kadrę państwową i wojskową, oraz Szkoły Adolfa Hitlera dla przyszłych liderów partyjnych, wybieranych spośród członków Hitlerjugend. Nacisk na wychowanie fizyczne położony w obu typach szkół został zrównoważony kryteriami intelektualnymi dopiero w 1945 roku. Hitleryzm umiał ponadto połączyć zadania wychowawcze z doraźną potrzebą ekonomiczną przez powołanie zmilitaryzowanej i obowiązkowej służby pracy młodzieży w wieku 18-25 lat, poprzedzającej służbę wojskową.

Opisując wychowanie w duchu narodowosocjalistycznym celowo pominęliśmy organizacje dziewczęce, ponieważ należy zająć się nimi w kontekście nowego modelu niemieckiej kobiety, stanowiącego ważny składnik obrazu całego społeczeństwa. Wzorzec ten, zgodnie z którym wychowywano dziewczęta w integralnie związanej z Hitlerjugend organizacji Bund Deutscher Mädel, polegał głównie na degradacji społecznej i ludzkiej kobiet. Podobnie organizacja Wiara i Piękno lansowała określony, dziewiętnastowieczny typ dziewczyny, oferując żeńskiej części młodzieży przede wszystkim kursy opieki zdrowotnej i gospodarstwa domowego (o nacisku położonym na znajomość mody trudno mówić bez poczucia udziału w propagandzie, skoro wygląd dziewcząt i kobiet i tak był ustalony i narzucony przez partię). Również szkoły, włączając się do realizacji sloganu Kinder, Kirche, Küche, przekazywały głównie wiedzę o gospodarstwie domowym, uniwersytety zmniejszyły zaś znacznie liczbę miejsc przewidzianych dla dziewcząt. Narodowy socjalizm, kierując się dogmatem nierówności płci, skazywał kobiety na zamknięcie w kręgu spraw domowych i rolę "samicy rozpłodowej i przedmiotu uciech mężczyzny-bohatera" (F. Ryszka). Führer mówił: "Światem kobiety jest mężczyzna, rodzina, dzieci i dom." W rzeczywistości jednak Rzesza potrzebowała żeńskiej siły roboczej, stanowiącej około czterdziestu procent wszystkich pracujących przed wojną i sześćdziesiąt w czasie jej trwania, i podejmowała indoktrynację kobiet (Liga Kobiet), oficjalnie chronionych przed brudem polityki. Krytykując dwoistość tradycyjnych norm obyczajowych reżim zastąpił je jawną amoralnością, a rolę seksualną kobiety w rodzinie i społeczeństwie - rolą biologiczną. Wprowadzono zakaz przerywania ciąży i kult macierzyństwa, ujęty, jak wszystko w III Rzeszy w kategoriach militarnych ("Urodzenie każdego dziecka jest bitwą" - A. Hitler), który doprowadził kobiety do pełnego dumy przekonania, że rodzą dzieci państwu i führerowi.

Czym więc była rodzina w społeczeństwie, w którym partia zajmowała się z osobna każdą kobietą i każdym mężczyzną (indoktrynacją męskiej części dorosłego społeczeństwa zajmiemy się później), regulowała ich stosunki i wychowywała ich dzieci? W terminologii nazistowskiej nazywaną ją "komórką rozrodczą narodu", zresztą pojęcie rodziny odnoszono do domów z co najmniej czworgiem dzieci, ale, co charakterystyczne, nie żyjącej na koszt społeczeństwa, choć pomoc finansowa była istotnym bodźcem rozrodczości. Model rodziny w III Rzeszy był powrotem do patriarchalnego i autokratycznego modelu rodziny sprzed 1914 roku w miejsce powojennej liberalizacji stosunków rodzinnych i obyczajów seksualnych. Jego uzgodnienie z wizją jednostki i całego społeczeństwa prowadziło jednak do sytuacji paradoksalnych i patologicznych. Do tych pierwszych zaliczyć można postulat równości praw i obowiązków w małżeństwie, do drugich zamieranie dialogu między pokoleniami ze względu na obawę rodziców przed donosem dzieci lub choćby przypadkowym ujawnieniem treści rodzinnych rozmów. Szczególną formę przyjął stosunek matek i synów, dziesięcioletnich "panów domu". Więzi rodzinne rozluźniły się jeszcze przed wojną do tego stopnia, że za naturalne przyjęto przeniesienie dziecka wychowywanego w nonkonformistycznej atmosferze rodzinnej do innego, "pewnego politycznie" domu, czy rozwiązanie małżeństwa ze względu na różnice w zaangażowaniu politycznym. Wobec planów ekspansji narodu niemieckiego i ich częściowej realizacji podstawowym zadaniem małżeństwa była prokreacja, więcej, była ona celem jednostki. Dlatego tolerowanie małżeństw bezdzietnych uznawano za marnotrawstwo genetyczne, usprawiedliwiano cudzołóstwo i dążono do równouprawnienia nieślubnych dzieci, wreszcie stworzono instytucję Lebensborn, dysponującą dobrym materiałem genetycznym udostępnianym samotnym, czystym rasowo kobietom.

Oprócz stworzenia systemu dostarczania reżimowi młodych poddanych i kształtowania ich według nowej wizji człowieka, narodowi socjaliści musieli dla realizacji doraźnych celów zmienić dorosłą część społeczeństwa, a więc wykazać jej wyższość nowego porządku nad starym lub po prostu ją sterroryzować. Naziści stosowali obie możliwości. Podporządkowując sobie społeczeństwo, wykorzystywali na równi przymus administracyjno-prawny i propagandę. Ta ostatnia była obecna dosłownie wszędzie, zaczynając od języka skażonego nowomową przez literaturę, plastykę, architekturę i muzykę, w teatrze i kinie, prasie i radio. Zarówno prymitywny pod względem stylu i treści Völkischer Beobachter, jak i nienaganny stylistycznie Berliner Tageblatt zawierał te same tezy narodowego socjalizmu. W okresie III Rzeszy radio stało się prawdziwym środkiem masowego przekazu. Z czasów, gdy problemem była zbyt mała ilość odbiorników, pozostał zwyczaj wspólnego słuchania ważnych transmisji, m.in. częstych przemówień Hitlera. Przerywano w tym celu pracę w fabrykach i urzędach, zaopatrzono w radia wszystkie restauracje i kawiarnie, ustawiano na ulicach kolumny głośnikowe. Massmedia były bardzo wygodnym narzędziem dla reżimu, ale nie mogły całkowicie zastąpić bezpośredniego kontaktu z poddanymi. Na gigantycznych wiecach, gdzie pojedynczy uczestnik bezwolnie poddawał się retoryce i instynktom stadnym, naziści dokonywali manipulacji emocjonalnej, unikając argumentacji racjonalnej i zwracając się wprost do podświadomości.

Jak już stwierdziliśmy, przeprowadzone przez narodowych socjalistów przemiany w strukturze społecznej Niemiec były tylko pozorne i opierały się na rozdzielaniu poszczególnym grupom rzeczywistych lub propagandowych funkcji w narodzie niemieckim. I tak stanowisko hitleryzmu wobec intelektualistów było z założenia niechętne ze względu na obawę przed niebezpieczeństwem ich sprzeciwu wobec komenderowania, nacisku z góry, stosunku opartego na żołnierskiej dyscyplinie. Również urzędnicy, ze względu na widoczną zależność od partii, nie utrzymali swojej pozycji społecznej i byli narażeni na ingerencje reżimu w życie prywatne bardziej niż przedstawiciele innych zawodów. Dodatkowo konieczność współpracy z SD (Służbą Bezpieczeństwa), rozciągniętej poza godziny pracy, powodowała często u przeciążonych obowiązkami, nisko opłacanych (do 1940 roku) lub poniżanych w oficjalnej propagandzie (od 1942) urzędników państwowych stany nerwicowe.

Polityka narodowych socjalistów wymagała natomiast podwyższenia pozycji społecznej robotników, grupy stanowiącej podstawę funkcjonowania III Rzeszy, w celu zmobilizowania ich do coraz wydajniejszej pracy. Z jednej strony zdelegalizowano więc niezależne związki zawodowe na rzecz jednego Niemieckiego Frontu Pracy, z drugiej - zlikwidowano bezrobocie, dając każdemu możliwość uzyskania zarobku, nawet jeśli tylko trochę większego niż zasiłek. W pewnym momencie popyt na siłę roboczą okazał się wręcz większy od jej zasobów, co zmusiło reżim do prawnego ograniczenia wzrostu płac i zakazu zmiany miejsca pracy bez zgody odpowiedniego urzędu. W celu wykorzystania możliwości produkcyjnych wydłużano czas pracy, który osiągnął w roku 1944 średnio 60 godzin, 72 godziny w przemyśle zbrojeniowym. Przy niedostatku siły roboczej środkiem przymusu pracy wobec robotników stała się groźba "rekrutacji do przemysłu", czyli poboru do budowy infrastruktury wojskowej. Aby jednak nie doprowadzić do niezadowolenia robotników, reżim realizował ideę jedności narodowej w stosunkach między pracodawcą i pracownikiem ("dowódcą i członkiem przedsiębiorstwa" w terminologii narodowego socjalizmu), m.in. przez wprowadzenie sądów społeczno-honorowych, odwołujących się do etyki pracy, pozostawił przy tym decyzje ekonomiczne w gestii właściciela zakładu. Wiele satysfakcji dawały również robotnikom niemieckim urlopy, przedłużone dwukrotnie w stosunku do czasów republiki i zorganizowane w dużej części przez agencję Frontu Pracy, Kraft durch Freude, czyli Siła przez Radość. Naziści widzieli w radości z życia nie cel sam w sobie, w radości z wypoczynku nie tylko przyjemność. Czas wolny służył pracy, społeczeństwu, polityce. Faktem jest jednak, że większość uczestników imprez KdF nie mogłaby sobie na nie pozwolić w latach dwudziestych. Robotnicy, poparci, umocnieni i zniewoleni przez państwo w swoim kulcie pracy, stale podnosili swoją wydajność, odsuwając klęskę militarną hitlerowskich Niemiec i omal nie doprowadzając do ich zwycięstwa.

Kolejną ważną dla reżimu grupą społeczną byli chłopi, ze względu na program samowystarczalności oraz poczesne miejsce zajmowane przez nich w doktrynie hitlerowskiej jako przejaw czystej rasy i zdrowego światopoglądu. W celu objęcia ścisłą kontrolą produkcji rolnej stworzono Stan Żywicieli Rzeszy, określający ilość i asortyment dóbr wytwarzanych przez każde gospodarstwo oraz ceny płacone przez pośredników. Aby w pełni wykorzystać możliwości zacofanej wsi niemieckiej, z której odpływała miejscowa ludność, kierowano do niej młodzież miejską oraz, już podczas wojny, miliony robotników przymusowych. Wielcy właściciele ziemscy, junkrzy, grupa nie pasująca swoją elitarnością do rewolucyjnych haseł narodowych socjalistów, otrzymywali jednak od państwa pomoc finansową i prawną. Natomiast miejski Mittelstand - klasa średnia - był istotny dla reżimu tylko w momencie przejmowania władzy i jej utrwalania. Później, w okresie ustabilizowanego rozwoju ekonomicznego kraju, zaczął tracić znaczenie na rzecz wielkiego przemysłu aż do całkowitego podporządkowania się mu w 1936 roku.

Wiemy już więc, jakie środki podjął reżim w celu nazyfikacji społeczeństwa. Zobaczmy teraz, jak ukształtował się w związku z tym stosunek jednostki do władzy, reszty społeczeństwa, wreszcie do ofiar narodowego socjalizmu. Tradycyjny stosunek Niemców do władzy można określić jako nabożną cześć wobec państwa, przy wyraźnym przeciwstawieniu polityki, brudnej i nieobliczalnej, i administracji, stabilnej i kierującej się jasnym prawem. W momencie przejęcia władzy w 1933 roku wydawało się, że nowa forma rządów będzie bardziej odpowiadała temu wyobrażeniu niż demokracja. Okazało się wprawdzie, że narodowi socjaliści nie przestrzegają zgodności praktyki rządzenia z prawem, ale ich propaganda, ich rytuały umożliwiły utrzymanie kultu władzy przez przeniesienie go z państwa, skorumpowanego i przedmiotowo traktującego poddanych, na osobę wodza. Fenomen kilkunastoletniego poparcia udzielonego nazistom przez całe niemal społeczeństwo niemieckie opisuje Golo Mann: "Kiedy coś się udało, zdarzyło się coś dramatycznie radosnego, na przykład aneksja Austrii, wtedy rzeczywiście przeważająca większość Niemców stawała po stronie Nazis. Gdy stawało się nudno, przygnębiająco, potem niebezpiecznie, potem przerażająco, to naziści byli szybko topniejącą mniejszością. Na koniec nie był to prawie nikt". I dalej: "Było wtedy w Niemczech dużo sceptycyzmu, cynizmu i wyobcowania. Większość nie wierzyła pozostającym przy władzy. Ale spytani przez urzędy, czy zgadzają się z polityką rządu Rzeszy, odpowiadali przecież twierdząco."1 Niemcy byli przyzwyczajeni do posłuszeństwa i pracy, oba te pojęcia, wyniesione do rangi wartości, określiły ich stosunek do władzy.

Wspomnieliśmy już, że rzeczywistość III Rzeszy powodowała rozszczepienie świadomości jej mieszkańców, objawiającą się choćby w radości z tworzenia nowych miejsc pracy w przemyśle zbrojeniowym mimo obaw przed nadchodzącą wojną. Aby móc nazwać swoje czasy normalnymi - takimi też okres cudu gospodarczego lat trzydziestych, pomiędzy kryzysem światowym i bombardowaniami lat wojny, pozostał we wspomnieniach Niemców - musieli oni uciec się do dwójmyślenia, opisanego potem przez Orwella. Było ono przydatne w stosunku jednostki do społeczeństwa i do ofiar reżimu. Z jednej strony realizowano ideę jedności narodowej w zakrojonej na wielką skalę akcji Pomocy Zimowej, która nawet przeciwników nazizmu wprawiała w zdumienie nad ofiarnością Niemców i ich gotowością do wzajemnego niesienia pomocy, z drugiej częścią dnia codziennego stały się donosy. Oddawano w ręce gestapo członków własnej rodziny i przyjaciół, cóż dopiero przeciwników i konkurentów. Donosili na siebie przedstawiciele wszystkich grup społecznych, włącznie z pisarzami, uczonymi i oficerami, zarzucając sobie nawzajem wypowiedzi lub działania sugerujące niechęć wobec władzy czy aktualne lub przeszłe kontakty z Żydami. Ofiary donosów możliwie szybko starały się donieść na ich autorów. Denuncjacja stała się sposobem osiągania celów w karierze zawodowej lub partyjnej, w stosunkach międzyludzkich, istotną bronią w konflikcie pokoleń. Pomoc potrzebującym, zorganizowana i zinstytucjonalizowana w III Rzeszy, nie okazała się zresztą w momencie ostatecznej klęski naturalną cechą Niemców.

Podwójne myślenie Niemców dotyczące ofiar III Rzeszy jest problemem jeszcze boleśniejszym. Po 1945 roku starano się z nim, i co za tym idzie z problemem współodpowiedzialności, uporać przez oddzielenie dnia codziennego szarego człowieka i niepojętych zbrodni, dokonanych na Wschodzie na rozkaz Hitlera. Dokumenty i wspomnienia współczesnych pozwalają jednak wypełnić tę lukę w zbiorowej pamięci. Terror narodowosocjalistyczny ujawniał się nie tylko w falach prześladowań podczas przejęcia władzy w 1933 roku i nocy kryształowej w 1938, ale był, łącznie z ludobójstwem w obozach zagłady, widoczny dla każdego. W niemal każdym mieście i każdej gminie powstały podczas wojny obozy dla przymusowych robotników spoza Rzeszy, dla jeńców wojennych i przyszłych więźniów obozów koncentracyjnych. Jednak większość ludzi pozostawała nieporuszona tym oczywistym i bliskim cierpieniem. Wiadomo, że w przypadku programu eutanazji naziści działali przeciwko otwarcie wygłaszanej opinii społecznej. Tym bardziej ciąży milczenie Niemców w innych kwestiach, przede wszystkim prześladowań i eksterminacji Żydów. Aprobowali oni ich los, łącząc interes reżimu z dobrem swojego narodu, okazywali ofiarom narodowego socjalizmu bezwzględną obojętność, zupełny brak współczucia, zapomnieli - bo chcieli zapomnieć, a Żydzi oczywiście także woleli nie zwracać na siebie uwagi - o ludziach udręczonych tuż obok nich. Za pozytywne zjawiska dnia codziennego Niemcy uważali ograniczenie przestępczości, usunięcie bezdomnych i żebraków z ulic, porządek i dyscyplinę, nie myśląc o zbrodniach dokonanych, by osiągnąć ten cel. W III Rzeszy normalność i terror stały się jednym.

Przedstawiony opis mechanizmu urzeczywistniania nowej, narodowosocjalistycznej wizji jednostki i społeczeństwa i jego rezultatów dla indywidualnej i zbiorowej psychiki Niemców jest tylko pierwszym krokiem do rozważań o przemianie narodu filozofów w naród zbrodniarzy. Jest jednak krokiem koniecznym, ponieważ Niemcy stworzyli moralność wojny totalnej znacznie wcześniej, niż rozpoczęli prawdziwą wojnę. Pchnął ich do tego system hitlerowskiego państwa i prawa. Nie bardziej przecież skłonni do okrucieństw niż inne narody, do na pozór niezrozumiałego fenomenu ludobójstwa doszli przez swoją przerażającą dyscyplinę państwową i kult autorytetu władzy. Można potraktować to jako ostrzeżenie, ale ucieszyliby się z tego przede wszystkim anarchiści. Kult pracy i władzy, "radość obowiązku" (termin Siegfrieda Lenza) tkwiąca w Niemcach jest bowiem czynnikiem postępu cywilizacyjnego, a na nim właśnie zależy najbardziej nam, wychowanym w kulturze europejskiej, w której ofiary są relatywizowane względem wielkości dzieła zwycięzców, jak słusznie zauważył Tadeusz Borowski.