Newsweek Polska - 36/2002
Kultura nadeszła ze Wschodu
Europejska tradycja uprawy ziemi i hodowli zwierząt ma swoje korzenie na Bliskim Wschodzie. Pierwsi greccy rolnicy byli emigrantami z Azji Mniejszej. Blisko dziesięć tysięcy lat temu, gdzieś na terenie dzisiejszej Syrii, podjęto decyzję, która zmieniła historię Europy. Z wioski u podnóża gór wyruszyło w podróż kilkadziesiąt osób. Ostatniego roku niemal każda dorosła kobieta w osadzie urodziła dziecko, a w stadach przybyło cieląt, koźląt i jagniąt. Dla członków niewielkiej dotąd społeczności szybko stało się oczywiste, że okoliczne pastwiska nie wykarmią wszystkich zwierząt. Starszyznę martwiły także niższe niż zwykle plony pszenicy. Było pewne, że w czasie chłodów porcje będą skromniejsze. By nie dopuścić do powszechnego głodu, uradzono, że kilka rodzin osiedli się dzień drogi od dotychczasowej siedziby rolników i posieje zboże. Po kilkudniowych przygotowaniach wyprawa wyruszyła. Śmiałkowie nie zdawali sobie sprawy, że zapoczątkowali wielką wędrówkę, która zaprowadzi ich potomków w najodleglejsze krańce Europy.
Zanim to jednak nastąpiło, rolnicy z Syrii zajęli tereny Azji Mniejszej. Około 7 tys. lat p.n.e. pojawili się na ziemiach dzisiejszej Grecji. Umiejętność uprawy ziemi i hodowli zwierząt w ciągu niespełna dwóch tysięcy lat z Półwyspu Bałkańskiego rozprzestrzeniła się na cały kontynent. Jak? Oto dwie teorie. Pierwsza głosi, że kultura rolnicza rozpowszechniła się drogą wymiany informacji i doświadczeń między pierwotnymi mieszkańcami Europy a przybyszami. Druga, że emigranci z Bliskiego Wschodu rozeszli się po całym kontynencie, zakładając kolejne rolnicze osady. Opublikowane kilka dni temu w "Proceedings of the National Academy of Sciences" przełomowe wyniki badań brytyjskiego uczonego Lounesa Chikhi z University College London potwierdzają drugie twierdzenie.
Dzięki badaniom DNA Lounes Chikhi odkrył, że statystyczny Europejczyk jest w połowie neolitycznym rolnikiem (potomkiem migrantów z Azji Mniejszej), a drugą część genów odziedziczył po jeszcze dawniejszych mieszkańcach naszego kontynentu. Komputerowe obliczenia pozwoliły uczonemu ustalić prawdopodobny model rozprzestrzeniania się nowej ludności po Europie. Najwięcej genów pochodzących od pierwszych rolników mają mieszkańcy Bałkanów - blisko 100 proc. A właśnie na terenie Grecji, Albanii i Macedonii wykształciły się pierwsze neolityczne kultury w Europie. Im dalej na północ i zachód, tym wpływ emigrantów z Bliskiego Wschodu jest mniejszy. Zaledwie 15-30 proc. DNA przeciętnego Francuza pochodzi od pierwszych rolników.
Według prof. Janusza Kruka z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN efekty badań brytyjskiego uczonego pokrywają się z wynikami wykopalisk archeologicznych. Dowodzą, że ponad dziewięć tysięcy lat temu na terenie dzisiejszej Grecji wyrosły pierwsze osady przybyszów ze Wschodu. Sąsiadami rolników były miejscowe społeczności zbieracko-łowieckie - niewielkie grupy wędrujące nieustannie w poszukiwaniu pożywienia. Los tych ludzi zależał od przyrody. Jeśli w okolicy nie rosły jagody ani jadalne kłącza, a stada dzikiej zwierzyny były nieliczne, cała grupa przymierała głodem. Brak pożywienia stanowił jedną z głównych przyczyn wysokiej śmiertelności wśród zbieracko-łowieckiej ludności Europy. Liczebność tej populacji była stała - liczne narodziny równoważyła wysoka śmiertelność. Tymczasem osadnicy z Azji Mniejszej bardzo szybko zadomowili się na terenie naszego kontynentu. Ciepły grecki klimat sprawił, że ziemia rodziła wspaniale. Siali głównie pszenicę, hodowali krowy, owce i kozy. Wysokie plony pozwalały na gromadzenie zapasów żywności. Wysoki przyrost naturalny spowodował, że już ok. 6 tys. lat p.n.e. cały Półwysep Bałkański pokryła gęsta sieć ludnych wiosek. Wtedy historia się powtórzyła: podobnie jak kiedyś z terenów Bliskiego Wschodu, tak teraz z Bałkanów ruszyły dwie fale kolonizacyjne w poszukiwaniu terenów pod uprawy i wypas zwierząt.
Pierwsza wędrowała na zachód, wzdłuż brzegów Morza Śródziemnego. Rolnicy ci stworzyli kulturę zwaną cardium impresso. Charakteryzowała ją specyficzna ceramika, zdobiona wzorem powstałym przez odciskanie w mokrej glinie morskich muszli. W ciągu 600 lat kultura objęła swoim zasięgiem tereny od Półwyspu Apenińskiego po Półwysep Iberyjski, gdzie dotarła ok. 5 400 lat p. n. e. Suchy klimat wybrzeża Morza Śródziemnego spowodował, że tamtejsi rolnicy zarzucili uprawę pszenicy na rzecz mniej wymagającego jęczmienia. Głównym zwierzęciem hodowlanym została koza, zrezygnowano natomiast ze świni.
Druga fala kolonizacyjna ruszyła z Bałkanów na północ. Na terenach naddunajskich rolnicy po raz pierwszy zetknęli się z wilgotnym klimatem strefy lasów mieszanych. Większe opady i sroższe zimy doprowadziły do zmiany obyczajów wśród osadników. Zarzucono budowę domów z suszonej na słońcu cegły. Konstrukcje z tego materiału dosłownie rozmywały się w strugach deszczu. Ok. 5 500 lat p. n. e. na Nizinie Panońskiej po raz pierwszy w historii powstał drewniany budynek. Prawdopodobnie miał kilkanaście metrów długości i kilka szerokości, a jego strop podpierały liczne słupy. Konstrukcje tego typu cieszyły się dużą popularnością wśród mieszkańców zimniejszej części Europy przez kolejne tysiące lat - aż do czasów średniowiecza. Kultury rolnicze, które wykształciły się nad Dunajem, archeolodzy nazywają kulturami ceramiki wstęgowej (od charakterystycznego zdobienia w kształcie wstęgi). Ludzie ci uprawiali głównie pszenicę, a ich stada składały się głównie z bydła i trzody chlewnej. Po przekroczeniu granicy Dunaju ludzie kultury ceramiki wstęgowej osiedlili się na najżyźniejszych ziemiach Europy Środkowej i Zachodniej.
Jak dowodzą badania archeologiczne, kultury stworzone przez pierwszych europejskich rolników są niesłychanie jednorodne. Ceramikę cardium impresso z terenu Italii bardzo trudno odróżnić od naczyń pochodzących z Półwyspu Iberyjskiego. Podobnie jest ze znaleziskami północnoeuropejskimi. - Kiedy oglądamy znaleziska z wyżyn lessowych Małopolski czy lessów nadreńskich, widzimy, że wyglądają tak samo - mówi prof. Kruk. Potwierdza to teorię, że wszystkie społeczności rolnicze wywodzą się z niedużej grupy osadników o ustalonych obyczajach, mówiących tym samym językiem. Stąd zrodziła się koncepcja lansowana obecnie przez angielskiego naukowca Colina Renfreewa, że rolnictwo jest wynalazkiem Indoeuropejczyków. Wiadomo bowiem, że większość języków na naszym kontynencie pochodzi od jednego, nazywanego umownie indoeuropejskim. Naukowcy nie wiedzą jednak, kiedy i skąd władający nim lud pojawił się w Europie. - Być może miało to miejsce właśnie 10 tysięcy lat temu. Hipotezy tej nie należy lekceważyć - mówi prof. Kruk.
Newsweek Polska - 31/2004
Anna Piotrowska
Neolityczna rewolucja
Sztukę uprawy zbóż i budowy osad sprowadzili nad Wisłę przybysze znad Dunaju 7 tysięcy lat temu.
Kiedy archeolog Agnieszka Czekaj-Zastawny rozpoczynała tegoroczne wykopaliska w miejscowości Brzezie koło Wieliczki, sądziła, że natrafiła na pozostałości pradawnego miejsca pochówku. Tymczasem był to dom mieszkalny, i to jaki. - Kiedy odnaleźliśmy resztki pierwszych potężnych słupów podtrzymujących strop budynku, zaczęliśmy szukać jego końca. Kopaliśmy i kopaliśmy, a chata zdawała się ciągnąć w nieskończoność - wspomina badaczka. Ostatecznie okazało się, że dom miał aż 35 m długości. Zbudowali go około siedmiu tysięcy lat temu przybysze z terenów naddunajskich - pierwsi rolnicy, którzy w odróżnieniu od grup łowców-zbieraczy pradawnej Małopolski, mieszkających w prymitywnych szałasach, potrafili uprawiać ziemię, hodować zwierzęta oraz budować stałe schronienia.
W czasie ostatnich kilku lat podczas rutynowych badań, prowadzonych na terenie przeznaczonym pod budowę autostrad, archeolodzy dokonali mniejszych lub większych odkryć, ale tylko nieliczne z nich diametralnie zmieniały wiedzę o historii Europy. Wykopaliska w Małopolsce zmieniły nasze widzenie dziejów pradawnej Polski.
Rolnicy tzw. kultury ceramiki wstęgowej rytej wznosili swe charakterystyczne długie domy na terenach od północnej Francji po zachodnią Ukrainę, od ujścia Odry po Austrię i północne Węgry. Do niedawna naukowcy byli przekonani, że na obszarze dzisiejszej Polski osady pierwszych rolników były nieliczne i znajdowały się w dużym oddaleniu od siebie. Również pod względem materialnym pradawni mieszkańcy naszego kraju zdawali się jedynie ubogimi krewnymi w porównaniu ze swymi zachodnioeuropejskimi kuzynami. Tymczasem z najnowszych badań naukowców z krakowskiego oddziału Instytutu Archeologii i Etnologii PAN wynika, że przekonanie to było fałszywe.
Tylko w dorzeczu górnej Wisły odkryto ponad 800 śladów pobytu pierwszych rolników. Wykopaliska prowadzone na terenie przyszłej autostrady w okolicach podkrakowskiej Wieliczki ujawniły istnienie aż sześciu osad na obszarze pasa o długości 15 km i szerokości zaledwie 500 m.
Przybysze z południa starannie wybierali miejsce osiedlenia. Zgodnie ze swoim zwyczajem szukali żyznych ziem lessowych. Wioski zakładali na niewielkich wzniesieniach, w okolicy południowego stoku, blisko rzeki lub strumienia. W miejscu przeznaczonym pod osadę karczowali kawałek lasu, a uzyskane podczas wycinki pnie drzew wykorzystywali do budowy domów. - Na ogromnym obszarze zajmowanym przez tę kulturę budynki są wszędzie takie same. Wynika to z faktu, że pierwsi rolnicy wywodzili się z jednego kręgu kulturowego i starali się zachować swoje tradycje - mówi Agnieszka Czekaj-Zastawny.
Podstawą konstrukcji było zawsze pięć rzędów słupów. Trzy wewnętrzne rzędy podtrzymywały strop budynku i były wkopane na głębokość ok. 1,5 m. Zewnętrzne słupy, które stanowiły podstawę konstrukcji ścian, umieszczano nieco płycej.
Z obliczeń archeologów wynika, że wysokość takiego domu wynosiła w najwyższym punkcie około 6 m. Natomiast długość wahała się od kilkunastu do kilkudziesięciu metrów. Największy z odkrytych niedaleko Wieliczki domów, w miejscowości Brzezie, miał 35 m długości. Budynek ten był piętrowy, a na jego stryszku przechowywano siano i zboże. Jego powierzchnia wynosiła 210 m kwadratowych. Dla porównania - przeciętne średniowieczne domostwo, np. z X w., nie przekraczało 20 m kwadratowych. Pradawni rolnicy podzielili tę powierzchnię na mniej więcej trzy równe części: mieszkalną, spiżarnię oraz pomieszczenie dla zwierząt. W każdym domu mieszkała trzypokoleniowa rodzina składająca się z dziadków, rodziców i 2-3 dzieci.
Wzniesienie tak dużej konstrukcji wymagało pracy co najmniej kilku mężczyzn i dlatego w budowie poszczególnych domostw uczestniczyła zazwyczaj cała wioska, a może nawet sąsiedzi z innej osady. - To pierwszy przykład takiej współpracy w historii. Dowodzi naprawdę dobrej organizacji pradawnych społeczności - mówi Agnieszka Czekaj-Zastawny. Wokół każdego z domostw toczyło się codzienne życie jego mieszkańców. Mężczyźni kroili mięso zabitych zwierząt, przygotowywali barwniki używane do barwienia skór i uczyli dzieci robić krzemienne narzędzia, kobiety zaś gotowały strawę oraz wyrabiały ceramikę.
Produkcja glinianych naczyń musiała być dobrze zorganizowanym przedsięwzięciem, bo stosowana wówczas technika wypalania ceramiki wymagała dużego nakładu pracy. Kobiety prawdopodobnie przez kilka dni lepiły garnki, które potem wypalały. Ponieważ nie znano wówczas pieców garncarskich, kopano w ziemi mniej więcej półmetrowej głębokości dół i w nim ustawiano wszystkie naczynia. Przykrywano je gałęziami oraz liśćmi i słomą, które następnie podpalano. Niestety, uzyskiwana w ten sposób temperatura płomienia była stosunkowo niska. Dlatego by naczynia naprawdę dobrze się wypaliły, ogień trzeba było utrzymywać przez cały dzień. Potem przez kilkadziesiąt godzin ceramika stygła. Ta technika wypalania naczyń była stosowana w pradawnej Polsce przez cały okres trwania epoki neolitu od około 5500 do około 2000 roku p.n.e.
Na terenie osady w Brzeziu archeolodzy odnaleźli ponad 30 tysięcy kawałków naczyń sprzed siedmiu tysięcy lat. Używana przez pradawnych rolników ceramika dzieliła się na dwa podstawowe rodzaje. Grubościenne, przeważnie duże garnki bez zdobień służyły do przechowywania zapasów i gotowania jedzenia. Natomiast mniejsze, pięknie zdobione kuliste czary i amfory były używane jako zastawa stołowa. Ryto na nich końcem patyczka długie, wstęgowe linie układające się w różne motywy. Dodatkowo ozdabiano naczynia kropkami lub nacięciami. To właśnie od tych charakterystycznych zdobień glinianych naczyń pochodzi nazwa całej kultury.
W skład wyposażenia każdego domostwa wchodziły także wiklinowe kosze, trzcinowe maty, drewniane mieszadła oraz łyżki. Przedmioty te uległy jednak rozkładowi, ponieważ zrobiono je z nietrwałego surowca. Do dziś zachowały się tylko ich odciski, widoczne np. na denkach naczyń. Podobny los spotkał także narzędzia rolnicze - drewniane motyki, rękojeści kamiennych kopaczek lub krzemiennych sierpów.
Właśnie takimi stosunkowo prymitywnymi narzędziami pradawni ścinali zboża. Uprawiali przede wszystkim dość wrażliwą na przymrozki pszenicę. I choć klimat wtedy był znacznie łagodniejszy niż obecnie (średnie roczne temperatury były wyższe o 1,5-2,5 stopnia Celsjusza), zbiory nie zawsze były udane. Poza zbożami uprawiano więc rośliny o wysokiej zawartości pożywnego białka, np. groch i soczewicę. Na polach pierwszych rolników rosła także lebioda, z nasion której prawdopodobnie robiono kaszę. Menu mieszkańców pradawnej Małopolski uzupełniały zbierane w lesie maliny, jagody i orzechy.
Rolnicy nie byli jednak jaroszami. Ich dieta obfitowała w mięso świń, bydła oraz kóz czy owiec. Tworząc pastwiska, wycinali lub - jak głoszą inne teorie - wypalali część lasu. Z mleka krów robiono być może sery, czego mogą dowodzić ceramiczne sita, odkryte w kilku osadach tej kultury.
Ważnym uzupełnieniem jadłospisu były ryby oraz mięso dzikich zwierząt. Ponieważ w Brzeziu nie znaleziono krzemiennych grotów, strzał ani włóczni, archeolodzy podejrzewają, że na duże leśne stworzenia, takie jak jelenie, polowano za pomocą drewnianych narzędzi, na przykład włóczni, których zaostrzone końce hartowano w ognisku.
Nie wiadomo, czy pierwsi rolnicy kontaktowali się z dotychczasowymi mieszkańcami Małopolski - grupami łowców-zbieraczy. Na terenie osady w Brzeziu nie znaleziono dowodów potwierdzających tę hipotezę. Łowcy-zbieracze żyli w głębokich lasach i unikali otwartych przestrzeni, na których toczyło się życie ludzi uprawiających ziemię. Nie oznacza to jednak, że wzajemne kontakty nie istniały. Prof. Sarunas Milisaukas z The State University of New York w Buffalo sądzi, że mieszkańcy lasów mogli wymieniać z rolnikami upolowane zwierzęta na podpłomyki. Z kolei badania brytyjskiego uczonego Lounesa Chikhi z University College London dowodzą, że stosunki te miały zdecydowanie bardziej intymny charakter. Z analiz DNA wynika bowiem, iż każdy Europejczyk miał wśród swych przodków zarówno neolitycznych rolników, jak i łowców-zbieraczy.
Nie ulega za to wątpliwości, że mieszkańcy osad z terenu Małopolski utrzymywali kontakty z ludnością mieszkającą po południowej stronie Karpat. W Brzeziu znaleziono bowiem dziesiątki kawałków obsydianu, czyli szkliwa wulkanicznego. Był to poszukiwany surowiec do wyrobu ostrych narzędzi. Najbliższe złoża obsydianu znajdują się w Górach Bukowych na Węgrzech, czyli kilkaset kilometrów od podwielickiej wioski. Nie wiadomo, czy to jej mieszkańcy wyprawiali się po obsydian tak daleko, czy też spotykali się ze znajomymi w połowie drogi. Jedna z teorii głosi, że surowcami wymieniano się podczas letniego wypasu zwierząt w górach.
Z terenu dzisiejszych Węgier importowano też ochrę. W osadzie w Brzeziu uczeni odnaleźli wiele kilogramów tej czerwonobrunatnej substancji. Mogła być ona używana jako środek odkażający. Być może wykorzystywano ją także do produkcji farb, którymi malowano ciała lub barwiono ceramikę i skóry. Niewykluczone, że importowane z terenów dzisiejszych Węgier dobra przenoszone były w garnkach, bowiem na terenie wioski uczeni znaleźli także nieco ceramiki charakterystycznej dla regionu Gór Bukowych. W zamian za obsydian małopolscy rolnicy dawali swym południowym przyjaciołom krzemienie.
Wioski kultury ceramiki wstęgowej rytej, podobne do małopolskich, można znaleźć na terenie niemal całej południowej części naszego kraju. Rolnicy ci co 200-300 lat porzucali swe dotychczasowe siedziby i przenosili się w inne miejsca. Nie wiadomo, dlaczego tak postępowali. Być może szukali nowych pastwisk dla powiększających się stad zwierząt. Możliwe też, że część ich pól zarastała chwastami i woleli założyć nowe uprawy, niż walczyć z kąkolem czy wyką. Nie ulega jednak wątpliwości, że to właśnie ci ludzie zapoczątkowali zmiany, które odcisnęły się trwałym piętnem na krajobrazie naszego kontynentu. Wycinali lasy, zamieniając dziewicze połacie wiekowej puszczy w pastwiska i pola. I tak w stukocie kamiennych narzędzi narodziła się pierwsza środkowoeuropejska wspólnota rolników.
30 kwietnia 2008
Aleksandra Hallmann
Genetyka na tropach tajemniczych ludów
Pochodzenie starożytnych cywilizacji stworzonych przez tajemnicze ludy jak
Etruskowie czy Minojczycy wciąż budzi dyskusje wśród naukowców.
Wykorzystywane analizy źródłowe prowadzą do niejednoznacznych wniosków. Na
pomoc przychodzi współczesna medycyna, a wraz z nią coraz bardziej
zaawansowane badania, pozwalające odpowiedzieć na coraz więcej pytań.
Odpowiedzi tych dostarczają na przykład badania DNA.
Skąd Etruskowie?
Etruskowie stworzyli w północnej części Italii
cywilizację, której rozwój datuje się na okres pomiędzy VIII a IV w. p.n.e.
Starożytni Rzymianie bardzo wiele zawdzięczali kulturze etruskiej, ale to właśnie
oni stali się przyczyną upadku tej kultury. Mimo że wiemy coraz więcej o tej
wspaniałej cywilizacji, to kwestia pochodzenia jej twórców wciąż stanowi
zagadkę.
Istnieje kilka teorii dotyczących pochodzenia Etrusków. Jedna z nich mówi, że
pierwsi Etruskowie przybyli z Anatolii (Azji Mniejszej, dzisiejszej Turcji), jak
między innymi twierdził grecki historyk Herodot. Według innej teorii, głoszonej
przez innego greckiego historyka, Dionizjosa z Halikarnasu, Etruskowie mieli
stanowić ludność autochtoniczną. Archeolodzy bardziej przychylni drugiej
teorii, łączą dodatkowo pochodzenie Etrusków z włoską kulturą
archeologiczną Villanova. Kolejna teoria zakłada pojawienie się Etrusków w
Italii wraz z migracjami tzw. Ludów Morza około XII w. p.n.e., które to
przybyły na Bliski Wschód, powodując olbrzymie zamieszanie, wojny i upadek
starych imperiów. Teorie o wschodnich korzeniach Etrusków potwierdzają ślady
podobnego do etruskiego starożytnego języka używanego na greckiej wyspie
Lemnos.
Wiele etruskich miast było zamieszkiwanych nieprzerwanie od czasu epoki żelaza.
Chociaż Etruskowie zapożyczyli alfabet od Greków, język, który nim
zapisywali, nie miał z greckim nic wspólnego. Wiadomo, że etruski rozwinął
się na długo zanim Etruskowie zaczęli go zapisywać około 800 r. p.n.e. Co
więcej, język ten nie należy do rodziny języków indoeuropejskich, tak jak języki
sąsiadujących z Etruskami ludów, na przykład łacina czy grecki. Jak mówi
Rex Wallace, specjalista od języka etruskiego z Uniwersytetu w Massachusetts,
choć język inskrypcji z wyspy Lemnos wydaje się być podobny do etruskiego,
to nie wiadomo, czy etruski wyewoluował z lemnijskiego, czy na odwrót.
W 1885 odkryto inskrypcję zapisaną w języku proto-greckim na wyspie Lemnos,
datowaną na około VI wiek p.n.e. wykazującą wiele podobieństw z językiem
etruskim. Teoria Herodota, krytykowana przez wielu historyków, mówi, że
etruscy imigranci przybyli właśnie z rejonu Lidii (obecnie zachodnia Turcja) i
dopłynęli do Umbrii we Włoszech. Herodot napisał, że po 18-letnim głodzie
w Lidii tamtejszy król podzielił swój lud na dwie części, jedną z nich
wysyłając pod dowództwem swego syna Tyrrenosa na poszukiwanie innego miejsca,
w którym mogliby wieść szczęśliwe życie. Od imienia królewskiego syna
nazwano ich Tyrrenami. Niektórzy badacze uważają, że grobowce odkryte w
Lidii są niezwykle podobne do Etruskich.
Krewniacy z Azji
Niedawno zespół włoskich naukowców pod kierownictwem profesora Alberto
Piazzy przebadał genetyczne próbki ludności pochodzącej z dzisiejszej
Toskanii (którą zamieszkiwali niegdyś Etruskowie, stąd też pochodzi nazwa
krainy) zamieszkującej miejscowości Murlo, Volterra i Casentino należące do
jednych z najważniejszych miast etruskich. Zespół przebadał mitochondrialne
DNA pochodzące od członków tej populacji, która mogła nie zmienić się
wiele od czasów etruskich. Badania te pozwalają na wskazanie pochodzenia
geograficznego, dzięki nim znaleziono ślady lokalnych mutacji genów pochodzących
z Afryki, Europy i Azji.
Następnie zbadane próbki zostały porównane z DNA mężczyzn pochodzących z
północnych Włoch, południowych Bałkanów, wyspy Lemnos, Turcji oraz Sycylii
i Sardynii. Próbki pochodzące z Murlo oraz Volterra były najbliższe tym
pochodzącym z Bliskiego Wschodu, bliższe niż te z innych regionów Włoch. Zwłaszcza
w Murlo jeden wariant genetyczny jest wspólny tylko z ludnością z Turcji.
Ponadto niektóre toskańskie próbki ukazują bliskie pokrewieństwo z tymi z
wyspy Lemnos. Co ciekawe, także kod genetyczny bydła do dzisiaj żyjącego w
Toskanii wiedzie do ich bliskich krewnych w Anatolii. Ten typ bydła nie występuje
w innych rejonach Italii, ani nawet w Europie. Jeśli wierzyć Herodotowi,
przodkowie Etrusków migrujący z Azji Mniejszej zabrali ze sobą wszystko, co
było im potrzebne do rozpoczęcia nowego życia, w tym i bydło.
Profesor Piazza uważa, że jego zespół potwierdził pogląd Herodota piszącego,
że Etruskowie przybyli ze starożytnej Lidii. Jednakże, by zdobyć
stuprocentową pewność, zespół pracuje nad porównaniem próbek DNA współczesnych
Toskańczyków z DNA Etrusków. Poważną przeszkodą może okazać się sam
starożytny materiał genetyczny. Etruskie DNA pochodzi głównie ze
znalezionych w etruskich grobach kości, które nie były dobrze przechowywane,
stąd mogły zostać zanieczyszczone współczesnym DNA.
Zasugerowane już w starożytności przez Herodota i Tukidydesa pochodzenie
Etrusków z Azji Mniejszej staje się dziś kwestią na nowo dyskutowaną.
Podobieństwo kodu genetycznego próbek z Toskanii i z Anatolii może prowadzić
do konkluzji, że Etruskowie przybyli z tamtych rejonów. Inna tajemnicza
cywilizacja Morza Egejskiego, Minojczycy, także może pochodzić z tego samego
regionu. Badania genetyczne dowodzą, że Minojczycy mogli przybyć z Anatolii.
Skąd Minojczycy?
Minojczycy stworzyli starożytną cywilizację rozwijającą się w okresie od
około 2700 do 1450 r. p.n.e., której centrum była Kreta. Znamy ich głównie
ze wznoszenia spektakularnych pałaców i stworzenia imperium morskiego obejmującego
obszar Morza Egejskiego. Nazwa "Minojczycy" została stworzona przez
brytyjskiego archeologa Sir Arthura Evansa od imienia mitycznego króla Krety,
Minosa. Mit o królu Minosie związany jest z labiryntem, który, zdaniem Evansa,
mieścił się w pałacu w Knossos, centrum cywilizacji minojskiej. Nie wiemy,
jak Minojczycy sami siebie nazywali - czasami identyfikuje się ich z ludem
zwanym przez Egipcjan Keftiu, lub przez Semitów Kaftor. Mimo że nie znamy
nawet nazwy, jaką Minojczycy sami sobie nadali, wszystko wskazuje na to, że
poznamy miejsce ich pochodzenia.
Badania prowadzone przez międzynarodowy zespół badaczy pochodzących z
Grecji, USA, Rosji oraz Turcji wykazał, że ludność tworząca cywilizację
minojską zamieszkująca w starożytności Kretę i pobliskie wyspy pochodziła
z Anatolii. Wnioski te zostały przedstawione po analizie DNA 193 osób
zamieszkujących Kretę i 171 z dawnych neolitycznych kolonii z centralnej i północnej
Grecji. Wszystko wskazuje na to, że neolityczna populacja przybyła do Grecji
przez morze z Anatolii, a także z dzisiejszego Iranu, Iraku i Syrii, a nie z
Afryki, jak utrzymywali niektórzy badacze. Teorię o afrykańskim pochodzeniu
Minojczyków szczególnie propagował amerykański uczony Martin Bernal, który
sądzi, że cywilizacja klasycznej Grecji ma korzenie afro-azjatyckie.
Analiza DNA wskazuje, że przybycie neolitycznych ludzi do Grecji z Anatolii
zbiegło się z rozwojem społeczno-kulturowym, który doprowadził do powstania
cywilizacji minojskiej, twierdzi profesor Constantinos Triantafyllidis z
Uniwersytetu Arystotelesa w Tesalonikach. - Do tej pory mieliśmy tylko dowody
archeologiczne - mówi - teraz mamy także dane genetyczne i jesteśmy w stanie
datować DNA.
Do niedawna badacze wiązali upadek cywilizacji minojskiej z gigantyczną erupcją
wulkanu na wyspie Tera (Santoryn) na Morzu Egejskim. Uważano, że eksplozja
spowodowała gwałtowne tsunami, które zniszczyło porty na Krecie. Ponadto
eksplozja wyrzuciła do atmosfery tysiące ton popiołu i pumeksu, powodując
zmiany klimatyczne i prowadząc do niepowodzenia w uprawach w regionie. Cześć
z tych badań bywa poddawana w wątpliwość, a obecnie wybuch wulkanu na Terze
datuje się na lata pomiędzy 1627-1600 p.n.e., a więc na ponad sto lat przed
upadkiem cywilizacji minojskiej. Stąd najbardziej prawdopodobna wersja wydarzeń
mówi, że erupcja spowodowała olbrzymie zniszczenia portów i floty
minojskiej. Jako że Minojczycy byli zależni od morza, to z kolei zaowocowało
poważnym kryzysem ekonomicznym i powolnym upadkiem cywilizacji stworzonej przez
przybyszów z Anatolii. Słabość tę wykorzystali Mykeńczycy, nowa potęga na
Morzu Egejskim, którzy zdobyli Kretę około 1450 r. p.n.e.
Nie sposób nie przecenić badań materiału genetycznego, które pozwalają na
coraz to nowe, często zaskakujące rozwiązania zagadkowych kwestii. Lata
archeologicznych, filologicznych i historycznych dociekań pozwalały na różne
hipotezy, których weryfikacja dokonuje się poprzez badania laboratoryjne. W
danym przypadku wykorzystanie nowoczesnych metod badawczych pokazało, że zarówno
Minojczycy, jak i Etruskowie byli najprawdopodobniej przybyszami z tych samych
regionów. Zapewne warto poczekać, co przyniosą następne badania.
Na podstawie: Kathimerini i New York Times