Gazeta Wyborcza - 30.03-01.04.2002

 

 

Nieskazitelni i tragiczni

 

 

Wrogami byli Niemcy i Sowieci, komuniści i ludowcy, demokraci i socjaliści. Zniknął realizm dawnej endecji, nie było już nikogo formatu Dmowskiego. Zostali komendanci wojskowi coraz brutalniej walczący o władzę i mordujący się nawzajem - mówi 

PROF. GRZEGORZ MAZUR w rozmowie z Janem Tomaszem Lipskim

 

 

Jan Tomasz Lipski: Od początku okupacji zarówno powstające w podziemiu polskie władze państwowe, jak i ugrupowania polityczne przystąpiły do tworzenia konspiracji zbrojnej. Dla wszystkich, jak się wydaje, było oczywiste, że to właśnie trzeba robić. Spróbujmy jednak odpowiedzieć na pytanie - po co? Jakie zadania stawiano przed tajnymi siłami zbrojnymi?

Grzegorz Mazur: Tutaj są dwie kwestie. Istniały podziemne siły zbrojne państwa polskiego. Dobrze to ukazuje nazwa "Armia Krajowa". To była polska armia działająca w kraju, w odróżnieniu od armii walczących na obczyźnie. Z kolei ugrupowania polityczne tworzyły własne organizacje zbrojne, coś w rodzaju milicji partyjnych. Tak postępowały najpoważniejsze stronnictwa, przede wszystkim Stronnictwo Narodowe, Stronnictwo Ludowe, Polska Partia Socjalistyczna. Gwardia Ludowa sformowana przez PPS [nie należy jej mylić z GL utworzoną przez komunistów w 1942 r. - red.] od razu została podporządkowana Związkowi Walki Zbrojnej i AK. Bardziej skomplikowana była sprawa z Chłopską Strażą (Chłostra), później przemianowaną na Bataliony Chłopskie, i endecką Narodową Organizacją Wojskową (NOW). Organizując własne siły zbrojne, partie chciały wzmocnić swoje znaczenie.

Przy tworzeniu reprezentacji politycznej?

- I wspólnej siły zbrojnej. Chodziło o zapewnienie swoim ludziom odpowiednio wysokich stanowisk. A także o zapewnienie sobie mocnej pozycji podczas obejmowania władzy po przewidywanym powstaniu. Ludowcy, scalając Bataliony Chłopskie z AK, poza jej strukturą pozostawili bardzo liczną Ludową Straż Bezpieczeństwa, która miała utrzymywać w terenie porządek, czyli rządzić. Podobnie rozumowali endecy. Do tego dochodzi spór między sanatorami a endekami. Narodowcy byli przekonani, że dowództwo ZWZ-AK jest opanowane przez sanatorów.

Coś chyba było na rzeczy?

- Podobne obawy miał gen. Władysław Sikorski, który z tego powodu domagał się usunięcia niektórych osób z szeregów ZWZ. Rzeczywiście, wielu ludzi z kierownictwa armii podziemnej miało przeszłość legionową, np. Michał Karaszewicz-Tokarzewski, Stefan Rowecki, Tadeusz Pełczyński i wielu innych dowódców ZWZ-AK. Oni uważali się za piłsudczyków. Ale tu ma rację historyk Andrzej Friszke, który wskazuje, że "oznaczało to raczej pewien etos i stosunek do tradycji niż afirmację przedwojennego systemu sprawowania władzy". Dla nich udział w walce był jakby powrotem do czasów młodości.

Padło słowo etos. Zdaniem sympatyzujących z endecją publicystów etos piłsudczyków polegał na przekonaniu o moralnej i dopiero pośrednio politycznej wartości walki zbrojnej. Że warto walczyć, choćby to była walka przegrana. Taka postawa doprowadziła do decyzji o wybuchu Powstania Warszawskiego.

- Tutaj decydowały inne czynniki. Pracując od początku okupacji nad przygotowaniem powstania, władze podziemne zakładały, że działania powstańcze będą skoordynowane z działaniami wojsk regularnych, polskich i sprzymierzonych. Z tym wiązały się koncepcje ofensywy alianckiej od strony Bałkanów. Inna sprawa, czy to były realne rachuby. Już w 1943 r. w "Timesie" ukazał się np. artykuł mówiący, że granica bezpieczeństwa Wielkiej Brytanii znajduje się na Renie, a granica bezpieczeństwa Rosji - na Odrze. W tym momencie wszystko jest jasne. Ale nie było jasne dla społeczeństwa w Polsce. W społeczeństwie było bardzo silne nastawienie na walkę z okupantem. Jan Nowak-Jeziorański, kurier Komendy Głównej AK, tłumaczył Naczelnemu Wodzowi gen. Kazimierzowi Sosnkowskiemu, że AK nie jest typową armią, w której można wydać rozkaz "rozejść się". To była armia oparta na społeczeństwie, jej działania wynikały z uczuć społecznych.

Tak więc myśl o powstaniu była wspólna i wspólne było przekonanie o konieczności tworzenia podziemnego wojska. To było płaszczyzną rozmów scaleniowych między dowództwami AK i NOW.

- Rozmowy rozpoczęły się w maju 1942 r. Ale jeszcze przed ich rozpoczęciem w lutym i marcu 1942 r. przeszły z NOW do AK okręgi Warszawa i Radom. W lipcu zaś doszło w NOW i w Stronnictwie Narodowym do rozłamu. Na czele grupy rozłamowej, przeciwnej rozmowom scaleniowym, stał płk Ignacy Oziewicz, zastępca komendanta głównego Narodowych Sił Zbrojnych. W listopadzie komendant AK powitał pozostałych żołnierzy NOW w szeregach Armii Krajowej. Na czele scalonych z AK oddziałów NOW stał płk Józef Rokicki. Politycznie akcji tej patronowało Stronnictwo Narodowe z prezesem Stefanem Sachą.

Ilu żołnierzy scaliło się z AK, a ilu pozostało poza nią?

- Nie wiadomo, bo ze względów konspiracyjnych nie sporządzano spisów. Zdaje się, że spośród ok. 100 tys. żołnierzy Narodowej Organizacji Wojskowej ok. 60 tys. podporządkowało się dowództwu AK. Gen. Rowecki powitał ich w szeregach Armii Krajowej specjalnym rozkazem z 4 listopada 1942 r.

Czym kierowali się ci, którzy postanowili nie wchodzić do AK?

- Na pewno nieufnością do "sanacyjnego" i "lewicowego" kierownictwa AK. Oczywiście, "lewicowego" tylko w mniemaniu narodowców. W rzeczywistości ludzie z kierownictwa AK na ogół nie mieli nic wspólnego z lewicą, a antysowietyzm był dla nich czymś oczywistym. Ale według mnie endecy w dużym stopniu uważali się za jedynych, nieskazitelnych patriotów. Dystansowali się więc wobec patriotów ich zdaniem wątpliwych. Ale z drugiej strony, gdy w 1944 r. doszło do kolejnych rozmów scaleniowych, już między NSZ a AK, to większość dawnych żołnierzy NOW w końcu do AK wstąpiła.

Tymczasem jednak w 1942 r. "fronda", a więc politycy i wojskowi endeccy, którzy scalenie uważali za błąd, podjęli rozmowy ze Związkiem Jaszczurczym utworzonym przez działaczy przedwojennego Obozu Narodowo-Radykalnego. Właśnie z połączenia tych organizacji powstały Narodowe Siły Zbrojne.

Spróbujmy scharakteryzować orientację polityczną Związku Jaszczurczego.

- Była to organizacja skrajnie nacjonalistyczna. Charakterystyczne, że właśnie na łamach wydawanego przez Związek Jaszczurczy "Szańca" już w grudniu 1940 r. po raz pierwszy sformułowano postulat granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. Znalazł się on następnie w programie NSZ.

Zażądano więc przyłączenia dużych terenów zamieszkanych przez Niemców. Co z nimi miało się stać" W tym samym czasie na Kresach Wschodnich ukraińscy nacjonaliści postanowili przepędzić Polaków, by nie powtórzył się rok 1918, by zanim powstanie państwo polskie zdolne upomnieć się o te ziemie, nie było już na nich polskiej ludności. Czy w stosunku do Niemców NSZ miały analogiczny program?

- Sądzę, że nad tym w ogóle się nie zastanawiano. Pomysł pojawił się w 1940 r., nikt sobie wówczas nie wyobrażał, jak Polska będzie wyglądać, jak długo potrwa wojna.

Przestrzegam jednak przed stosowaniem dzisiejszych ocen do tamtych czasów. Pierwsze masowe przesiedlenia ludności miały miejsce po I wojnie światowej między Grecją a Turcją i uważano to za całkiem dobry sposób rozwiązania konfliktu na tle narodowościowym. Zbrodnie popełnione przez Niemców w Polsce powodowały, że nikt nie myślał o tym w kategoriach krzywdy poniesionej przez niemiecką ludność cywilną. Oficjalna prasa AK pisała o "morzu niemieckiej krwi", która "poleje się nad Wisłą". W prasie tej zresztą wysuwano też projekty usunięcia mniejszości niemieckiej z uwagi na spełnianą przez nią w przeszłości funkcję agentury szpiegowsko-dywersyjnej. I kończąc ten wątek: nasi anglosascy sojusznicy - państwa bez wątpienia demokratyczne - jak najbardziej aprobowali pomysł przesiedlenia Niemców.

Dzisiaj tego typu rozwiązania są na ogół odrzucane, ale warunki są zupełnie inne, od wojny minęło ponad pół wieku. Nie można więc czynić komukolwiek zarzutu z prezentowania wówczas takich pomysłów.

Czy zajęcie ziem po Odrę i Nysę traktowano jako szczególne zadanie armii narodowej?

- Zajęcie i włączenie do Polski. Z tym że wschodnia granica miała pozostać bez zmian, to traktowano jako minimum. Myślano nawet o wymianie ludności z ZSRR, o wysłaniu tam Ukraińców i sprowadzeniu z głębi ZSRR Polaków. Zupełnie fantastyczne rzeczy.

Wracając do rozłamu w Narodowej Organizacji Wojskowej, co decydowało o tym, że jedni żołnierze wybierali drogę scalenia, a inni - nie?

- Często zbieg okoliczności. Jeśli zwierzchnik jakiejś komórki był przeciwny scaleniu i postanowił się nie podporządkowywać, to wydawał taki rozkaz podwładnym i oni robili to, co im kazał. A bywało jeszcze dziwniej. Opowiadał mi np. podporucznik Jerzy Polaczek, w jaki sposób znalazł się w NSZ. Był oficerem AK, ale po jakiejś wsypie utracił kontakt z dowództwem i groziło mu aresztowanie. Jacyś ludzie podali mu rękę i wysłali na inny teren, do Lwowa. Na miejscu podjął działalność w organizacji, która mu pomogła, i dopiero kiedy znalazł się na czele jej wywiadu, zorientował się, że jest w NSZ. Nawiązał więc kontakt z komendą lwowskiego obszaru AK. Przy okazji okazało się, że 80 proc. żołnierzy NSZ jest jednocześnie w AK.

Czy chodziło o dywersję w konkurencyjnej organizacji?

- Nie. Ci ludzie byli narodowcami i gdy proponowano im jednocześnie wstąpienie do organizacji politycznej i wojskowej, to wstępowali do obu. Ppor. Polaczek podpisał porozumienie o wstąpieniu swojej grupy, zwanej grupą Szarotki, do AK. Ta grupa liczyła ok. 200 osób, była to jedna trzecia miejscowych NSZ. Później przyjechali przedstawiciele Komendy Głównej NSZ z Warszawy i wydali na niego wyrok śmierci. Od tej pory musiał się ukrywać przed Niemcami i przed NSZ. W końcu do Lwowa wkroczyli Sowieci i wraz z innymi oficerami AK aresztowali go i wysłali do Charkowa i Riazania.

Wzajemne kaptowanie sobie ludzi było bardzo częstym zjawiskiem. W niektórych regionach - na północnym Mazowszu i Białostocczyźnie - wiele osób z AK przeszło do NSZ. A gdzie indziej bywało odwrotnie.

Jak ta sytuacja odbijała się na reprezentacji politycznej?

- W Politycznym Komitecie Porozumiewawczym [czyli istniejącym w latach 1940-43 ośrodku politycznym, w którym zasiadali przedstawiciele głównych konspiracyjnych stronnictw - red.] byli przez cały czas przedstawiciele "grubej czwórki", czyli SN, PPS, SL i Stronnictwa Pracy. A więc ugrupowania, które przy łączeniu swoich ugrupowań wojskowych z armią podziemną stawiały różne warunki, miały reprezentantów w organie politycznym. A Związek Jaszczurczy pozostawał poza Polskim Państwem Podziemnym.

Przestrzegano zasad parytetu partyjnego. Delegat rządu w randze wicepremiera był mianowany przez rząd londyński, a jego zastępcami w stopniu ministrów byli przedstawiciele organizacji politycznych. Gdy delegatem był Jan Stanisław Jankowski z SP, jego zastępcami byli Antoni Pajdak z PPS, Adam Bień z SL, Stanisław Jasiukowicz z SN. Podobnie w departamentach. W okręgowych delegaturach rządu też tak było. Choć ze scaleniem były kłopoty, we władzach cywilnych zachowywano tę zasadę.

A Narodowe Siły Zbrojne miały własne kierownictwo polityczne?

- Tak, złożone z działaczy politycznych SN, którzy zdecydowali się na rozłam, oraz z przedstawicieli Związku Jaszczurczego. Początkowo była to tzw. Rada Sześciu, a następnie, od maja 1943 r., Tymczasowa Narodowa Rada Polityczna (TNRP). Liczyła ok. 40 osób. Jej sekretarzem generalnym był Zbigniew Stypułkowski. Płk Oziewicz z NSZ także uczestniczył w jej pracach.

Można się spotkać z opinią, że odłam ONR, który utworzył Związek Jaszczurczy, miał od czasów przedwojennych dość szczególną strukturę. Istniała tam wewnętrzna konspiracja, kierownictwo, o którym nie wszyscy członkowie wiedzieli. To mogło wpływać na faktyczny kształt kierownictwa NSZ.

- Tak twierdzi np. autor pierwszej monografii NSZ wydanej w Londynie Zbigniew Siemaszko. Napisał, że były w ONR, a później w Związku Jaszczurczym, utajone struktury, można powiedzieć - mafijne. Oficjalne, choć konspiracyjne kierownictwo było podporządkowane komuś jeszcze. Ale to jest trudne do jednoznacznego ustalenia - brakuje dokumentów. Gdy ktoś, np. we wspomnieniach, o tym pisze, to nie podaje nazwisk.

Na czym polegały zasadnicze różnice w działaniach NSZ i AK?

- Bardzo ważna była różnica w stosunku do komunistów. Narodowe Siły Zbrojne uważały ich za wroga numer jeden. Niemcy, ich zdaniem, były już skazane na klęskę. Od czerwca 1943 r. NSZ podjęły akcję zbrojną przeciwko oddziałom Gwardii Ludowej powołanej przez komunistów z PPR [późniejszej Armii Ludowej - red.]. W początkach czerwca 1943 r. w Mogielnicy w powiecie grójeckim zginęło pięciu członków i sympatyków PPR. 22 lipca oddział NSZ zaatakował oddział GL im. Ludwika Waryńskiego w powiecie opoczyńskim, zginęło siedmiu żołnierzy GL. W sierpniu pod Borowem zginęło - w większości zostało rozstrzelanych - 26 żołnierzy oddziału im. Jana Kilińskiego. Komuniści prowadzili oczywiście akcje odwetowe.

Jak się do tego odniosła Armia Krajowa?

- AK unikała walki zbrojnej z komunistami, natomiast prowadziła przeciw nim działalność propagandową. Na jesieni 1943 r. powstał Społeczny Komitet Antykomunistyczny prowadzący szeroką działalność propagandową. Na jego czele stał działacz PPS Franciszek Białas. W Biurze Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK powstał pion zajmujący się podobną działalnością, kierowany przez Tadeusza Żenczykowskiego. Planowano też utworzenie kadrowej organizacji konspiracyjnej, która miała prowadzić działalność po wkroczeniu na ziemie polskie Armii Czerwonej. Jej kierownictwo objął gen. bryg. August Emil Fieldorf.

Tu była zasadnicza różnica. Z jednej strony działalność polityczno-propagandowa, z drugiej - akcja zbrojna. AK była oficjalną siłą zbrojną państwa polskiego. Podjęcie przez nią walki z komunistami zostałoby wykorzystane propagandowo przeciw polskiemu rządowi w Londynie. Akcja zaczepna przeciw partyzantce sowieckiej groziła jeszcze większymi komplikacjami. W końcu to byli "sojusznicy naszych sojuszników". Ale starć nie dało się uniknąć, bo na Nowogródczyźnie i Wileńszczyźnie oddziały partyzanckie AK były już od lata 1943 r. atakowane przez partyzantkę radziecką i prowadziły z nią zacięte walki.

Mimo wszystko dowództwo AK chciało uniknąć walki z komunistami i dlatego potępiało działania NSZ. W listopadzie 1943 r. w "Biuletynie Informacyjnym" KG AK ukazało się takie "Zawiadomienie": "Komendant Sił Zbrojnych w Kraju informuje, że zostało z absolutną pewnością ustalone, iż oddziały Sił Zbrojnych w Kraju nie mają nic wspólnego z ohydnym wymordowaniem w dniu 5 sierpnia br. oddziału tzw. Armii Ludowej pod Borowem w woj. lubelskim". Ale w tym samym numerze "Biuletynu" znalazła się też informacja o rozpoczęciu działalności w Polsce przez komórki NKWD, które otrzymały zadanie "przenikania do organizacji polskich, śledzenia ich i likwidowania". Hamowanie akcji antykomunistycznej powodowało oskarżenia, że dowództwo AK jest przesycone komunistyczną agenturą.

Gdzie jej się dopatrzono?

- Przede wszystkim w Biurze Informacji i Propagandy kierowanym przez płk. Jana Rzepeckiego. W rzeczywistości pracowało tam wiele osób o poglądach liberalnych, związanych ze Stronnictwem Demokratycznym, na czele z prezesem SD mjr. Jerzym Makowieckim oraz Eugeniuszem Czarnowskim. Sam Rzepecki w czasie wojny wstąpił do PPS. Ale skrajni nacjonaliści nie bardzo odróżniali "zgniłych liberałów" i socjalistów od komunistów.

I to doprowadziło do zamordowania Makowieckiego i innych osób z kierownictwa BIP.

- Tak, z tym że nie zrobili tego ludzie z NSZ. 13 czerwca 1944 r. Jerzy Makowiecki został wraz z żoną Zofią uprowadzony i zamordowany pod Warszawą; tego samego dnia zginął inny pracownik Wydziału Informacji BIP, wybitny historyk Ludwik Widerszal. Dwoje innych pracowników BIP - profesor Marceli Handelsman oraz Halina Krahelska - zostało wydanych gestapo. Ta sprawa do dziś nie jest do końca wyjaśniona. Wygląda na to, że działo się to na polecenie tajnej, skrajnie prawicowej organizacji zakonspirowanej wewnątrz władz Polskiego Państwa Podziemnego. Wiadomo, że należeli do niej Witold Bieńkowski z Departamentu Spraw Wewnętrznych Delegatury Rządu oraz oficerowie kontrwywiadu KG AK - Władysław Niedenthal i Władysław Jamontt. Ale nie wiemy, kto stał na jej czele. Obecnie nie ulega wątpliwości, że z zabójstwem Makowieckiego i Widerszala Narodowe Siły Zbrojne nie miały nic wspólnego. Opinia publiczna Polski Podziemnej była jednak przekonana, że sprawcami zbrodni byli ludzie z NSZ. Cała ta afera bardzo zaszkodziła sprawie scalenia NSZ.

Czy można powiedzieć, że NSZ konsekwentnie uważały za wrogów Polski ZSRR i Niemcy?

- Teoretycznie tak. Ale nie jest jasne, czy rzeczywiście prowadziły walkę przeciw Niemcom. Historyk Eugeniusz Duraczyński w swojej ostatniej książce napisał, że "na monografię działań antyniemieckich NSZ trzeba jeszcze poczekać". Ma rację. Nawet Leszek Żebrowski, badacz życzliwie nastawiony do NSZ, ma kłopoty z ustaleniem, ile było akcji antyniemieckich, gdzie one miały miejsce itd. Tłumaczy, że w NSZ był zakaz sporządzania takich raportów. Znów jest kłopot ze źródłami. Z raportów niemieckich niewiele można się dowiedzieć, bo Niemcy rzadko wiedzieli, jakie ugrupowanie ich zaatakowało. Ale wywiad AK zbierał informacje o działaniach NSZ i tego też jest niewiele.

Z czasem, wiosną 1944, zaczęła się współpraca NSZ z Niemcami, głównie w zwalczaniu komunistów. W czerwcu 1944 o tego rodzaju kontaktach zawiadamiał Londyn komendant AK gen. Bór-Komorowski. A na początku 1945 r. Brygada Świętokrzyska NSZ licząca półtora tysiąca uzbrojonych i umundurowanych ludzi wycofała się przez Czechy i Morawy do okupowanej przez aliantów Austrii. To musiało odbywać się za zgodą czynników niemieckich.

Była więc zasadnicza różnica polityczna. Można zastanawiać się, dlaczego pomimo wszystko doszło do dalszych rozmów scaleniowych.

- Oficerom NSZ zależało chyba na włączeniu się do wojska podległego władzom państwowym. Komendant AK oświadczył, że służba w NSZ nie będzie traktowana jako służba w polskim wojsku. Z drugiej strony dowództwo AK i władze w Londynie cały czas dążyły do połączenia całego polskiego wysiłku zbrojnego. Jan Nowak-Jeziorański wspomina słowa Naczelnego Wodza Kazimierza Sosnkowskiego: "W chwili kiedy kraj stoi wobec groźby komunizmu, nie można wyrzucać za burtę elementów, które są może niesforne, ale zdecydowanie antykomunistyczne i ideowe".

7 marca 1944 r. została podpisana umowa o scaleniu NSZ z Armią Krajową. Wkrótce po tym dowódca NSZ w osobnym rozkazie uznał za zbrodnię nie tylko współpracę z Niemcami przeciwko komunistom, ale nawet pertraktacje w tej sprawie. Na czele NSZ stał wówczas, po aresztowaniu w czerwcu 1943 płk. Oziewicza, płk Tadeusz Kurcyusz. I właśnie on stał się przyczyną poważnego skandalu. Okazało się bowiem, że dowódca NSZ był jednocześnie oficerem Armii Krajowej pozostającym w dyspozycji Komendy Głównej. Był trzymany w rezerwie, dostawał żołd na utrzymanie.

Czy Kurcyusz wówczas się wycofał?

- To nie jest pewne. Może miał taki zamiar, ale nie zdążył, bo 23 kwietnia 1944 r. umarł na serce. Pomimo skandalu do jego śmierci scalanie przebiegało dosyć sprawnie. Prawdziwe zamieszanie zaczęło się później. Kierujący Narodowymi Siłami Zbrojnymi politycy ze Zbigniewem Stypułkowskim na czele zaproponowali gen. Komorowskiemu powołanie na dowódcę NSZ dotychczasowego szefa sztabu, ppłk. dypl. Wacława Świecińskiego. Ten jednak nominacji nie przyjął. W końcu zatwierdzonym przez dowódcę AK komendantem NSZ został ppłk Albin Rak. Tyle że znów nie wszystkie oddziały NSZ mu się podporządkowały. Przeciwnicy scalenia wywodzący się ze Związku Jaszczurczego już 21 kwietnia powołali Radę Polityczną Narodowych Sił Zbrojnych, a na czele NSZ postawili ppłk. Stanisława Nakoniecznikoffa-Klukowskiego, byłego zastępcę komendanta podokręgu północnego w Okręgu ZWZ-AK Warszawa Województwo. Wiadomo, że to się stało w maju 1944, ale Rada Polityczna ogłosiła, że to sam Kurcyusz przed śmiercią mianował swym następcą Nakoniecznikoffa. Rozkaz antydatowano. W ten sposób powstały dwie komendy NSZ: oenerowska - Nakoniecznikoffa-Klukowskiego, która kwestionowała scalenie z AK, oraz endecka - Raka, która stała na gruncie tego porozumienia.

Dwie komendy, dwa kierownictwa polityczne, antydatowany rozkaz... Sporo tego. I jeszcze dwaj komendanci NSZ, którzy są jednocześnie oficerami AK.

- Nie, nie! Kurcyusz rzeczywiście był jednocześnie w AK i NSZ. Nakoniecznikoff już nie. Od 1943 r. ciążył na nim AK-owski wyrok śmierci za niesubordynację i przywłaszczenie pieniędzy organizacyjnych.

Między dwoma ośrodkami władzy w NSZ toczyła się zaciekła walka. Nakoniecznikoff-Klukowski wyznaczył nagrodę za ujęcie Raka, a tzw. sąd wojenny NSZ skazał go na śmierć. I mało brakowało, by ten wyrok został wykonany. 15 czerwca 1944 r. Albin Rak został porwany z ulicy przez ludzi Nakoniecznikoffa. Pod groźbą śmierci podpisał rezygnację. Uszedł z życiem, po czym ogłosił, że rezygnacja została wymuszona i jest nieważna.

W tej sytuacji na wniosek dowódcy AK Naczelny Wódz gen. Kazimierz Sosnkowski w rozkazie z 1 lipca 1944 r. potępił "niedopuszczalne wystąpienia, godzące w zasady jedności wojska, subordynacji wojskowej i posłuszeństwa wobec prawa" oraz zakazał należenia do jakichkolwiek organizacji wojskowych poza Armią Krajową. Na to Nakoniecznikoff zareagował "Rozkazem specjalnym", w którym stwierdził, że na mocy umowy scaleniowej z 7 marca 1944 r. podległe mu Narodowe Siły Zbrojne są członem Armii Krajowej. Komenda Główna AK w wyjaśnieniu opublikowanym w "Biuletynie Informacyjnym" nazwała to nadużyciem.

Powróćmy do zamysłów politycznych i wojskowych. Gdy na początku 1944 r. Rosjanie weszli na ziemie polskie, było już oczywiste, że oni będą głównymi zwycięzcami w tej części Europy. Wiadomo, jak próbowała na to odpowiedzieć AK. Jaka była wówczas myśl NSZ? Walczyli z komunistami, za mniej niebezpiecznego wroga uważali Niemców. To można zrozumieć. Ale jak wyobrażali sobie dalszy rozwój sytuacji?

- Nie wiem. Mam wrażenie, że ich wyobraźnia tego nie obejmowała. W AK plan "Burza" [czyli plan wypierania Niemców i tworzenia na wyzwolonych terenach polskich władz przed wkroczeniem Armii Czerwonej - red.] był próbą wyjścia z tej sytuacji, dosyć rozpaczliwą i nieudaną. Natomiast NSZ chyba w ogóle nie miały koncepcji, co robić. Ten stan trwał nawet po wojnie. Do 1947 r. NSZ-owcy tkwili w konspiracji, aż ostatnie kierownictwo ze Stanisławem Kasznicą na czele zostało aresztowane przez UB. Kasznica dostał wyrok śmierci, zginął. Mam wrażenie, że to była taka beznadziejna próba trwania w okopach.

Na tym tle stosunkowo rozsądnym rozwiązaniem było ewakuowanie Brygady Świętokrzyskiej do Austrii.

- Tak, to było racjonalne. W AK na Podkarpaciu były podobne pomysły po zakończeniu "Burzy", ale je zarzucono. W styczniu 1945 r. oficerowie kazali chłopcom rozejść się do domów, bo wiedzieli, że coś się skończyło.

Ale generalnie narodowcy, którzy wyrośli z formacji realizmu politycznego, wychowani na myśli Romana Dmowskiego, zachowali się nie bardziej realistycznie niż AK-owcy.

- Myślę, że już po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. endecja znalazła się w pewnym ideowym impasie. Musiała mieć wroga, dlatego pojawiały się coraz radykalniejsze koncepcje, m.in. antysemickie. W wyniku przewrotu majowego do władzy doszli ludzie z zupełnie innego obozu politycznego, endecja zeszła do opozycji i co gorsza - bez perspektyw powrotu do władzy. A wojna stworzyła zupełnie nową sytuację. Szeroko rozumiana endecja trochę się zagubiła. To już nie był ten dawny realizm, nie było tam nikogo kalibru Dmowskiego. Zostali komendanci wojskowi coraz brutalniej walczący o władzę. Strzelali do siebie jak do kaczek. Po upadku Powstania Warszawskiego, w którym warszawskie oddziały NSZ wzięły oczywiście udział, walka o władzę rozgrywała się na prowincji, głównie na Kielecczyźnie. 25 listopada 1944 r. zginął szef wywiadu w Komendzie Okręgu Częstochowa - Śląsk NSZ-AK kpt. Stanisław Żak, 24 grudnia 1944 r. - szef wydziału organizacyjnego w KG NSZ-AK por. Władysław Pacholczyk oraz prawdopodobnie szef Kierownictwa Akcji Specjalnej KG NSZ mjr Andrzej Czajkowski. Zginął też Nakoniecznikoff-Klukowski. Wiadomo, że zabili go chłopcy z NSZ na rozkaz jego zwierzchników z Rady Politycznej. Podobno zarzucali mu, że prowadził rozmowy o scaleniu z Armią Krajową i z prokomunistyczną Polską Armią Ludową.

To chyba jakiś nonsens!

- Rzeczywiście, brzmi to nieprawdopodobnie. Polska Armia Ludowa była formacją zbrojną Robotniczej Partii Polskich Socjalistów, z której wywodził się ówczesny premier rządu lubelskiego Edward Osóbka-Morawski. Ale jakieś kontakty z PAL chyba jednak były. Potwierdzają to raporty wywiadu AK, a on był w sytuacji w NSZ dobrze zorientowany. W ogóle nie wiadomo, co o tym myśleć, no bo co Nakoniecznikoff-Klukowski mógł chcieć przez te rozmowy osiągnąć? Żadna hipoteza do tego nie pasuje. Być może była to tylko walka o władzę i nic więcej.

Dlaczego scalanie NSZ z AK napotykało takie opory?

- Ci ludzie nie potrafili wznieść się ponad partyjne uprzedzenia. Tradycyjne podziały i uprzedzenia polityczne okazały się zbyt silne. Koncepcje polityczne rzeczywiście były różne. A do tego dochodziły ambicje części działaczy i gwałtowne konflikty wewnątrz samych NSZ, często rozstrzygane na drodze mordów bratobójczych. Rzutowało to negatywnie na całą organizację. Choć - z drugiej strony - często prosty, zwykły żołnierz chciał walczyć z okupantami, a zawikłane problemy polityczne go nie interesowały. Natomiast kierownictwo NSZ wszędzie widziało wrogów. Wrogami byli Niemcy i sanacja, Sowieci i komuniści, szeroko pojęta lewica obejmująca ludowców, demokratów i socjalistów. Przywódcy NSZ nie byli w stanie porzucić choćby w części takiego postrzegania rzeczywistości. Jak więc mogli scalić się z AK, w której znaleźli się członkowie przedwojennej PPS, oficerowie o legionowym rodowodzie, chłopi związani ze Stronnictwem Ludowym i inteligencja o sympatiach liberalno-demokratycznych? NSZ były według mnie skazane na samotny marsz swoją drogą, aż do tragicznego końca.







Grzegorz Mazur (ur. 1952) - historyk, badacz dziejów Polskiego Państwa Podziemnego, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autor m.in. monografii "Biuro Informacji i Propagandy AK 1939-45" i pracy "Pokucie w latach II wojny światowej", współautor prac "Konspiracja lwowska 1939-1944. Słownik biograficzny" i "Wojna i okupacja na Podkarpaciu i Podhalu". Publikuje w paryskich "Zeszytach Historycznych"







Niektóre osoby dramatu


Józef Wacław Rokicki ps. "Michał" i in. (1894-1976), podpułkownik. W latach 1915-17 w armii rosyjskiej, następnie w I Korpusie Polskim na Wschodzie; od 1918 r. w Wojsku Polskim, w latach 1937-39 dowódca 9. batalionu pancernego; od 1941 r. komendant Narodowej Organizacji Wojskowej; od 1942, po scaleniu NOW z AK, inspektor KG AK; w Powstaniu Warszawskim komendant obwodu Mokotów, w latach 1944-45 w niewoli niemieckiej. Pozostał na emigracji, w 1957 r. wrócił do kraju.


Ignacy Oziewicz ps. "Czesław" (1887-1966), pułkownik. W latach 1907-17 w armii rosyjskiej; od 1919 r. w Wojsku Polskim, 1938-39 - dowódca 29. dywizji piechoty; 1939-40 - internowany na Litwie; 1941-42 - zastępca komendanta głównego Narodowej Organizacji Wojskowej; 1942-43 - dowódca NSZ; 1943-45 - więziony w niemieckich obozach koncentracyjnych; po wojnie na uchodźstwie, w 1958 r. wrócił do kraju.


Tadeusz Kurcyusz ps. m.in. "Fiszer", "Żegota" (1881-1944), pułkownik. W latach 1917-18 w I Korpusie Polskim w Rosji; od 1918 w Wojsku Polskim, m.in. 1925-26 - szef Oddziału IV Sztabu Generalnego; od 1931 w stanie spoczynku; w latach 1941-42 szef Wydziału Komunikacji KG ZWZ-AK, przeniesiony do rezerwy KG AK; w latach 1943-44 dowódca NSZ.


Stanisław Nakoniecznikoff-Klukowski ps. "Kmicic" (1898-1944), major. Od 1918 r. w Wojsku Polskim, w kampanii wrześniowej 1939 r. dowódca kawalerii 2. dywizji piechoty Legionów; od 1940 w ZWZ-AK; w 1943 przeszedł do NSZ, 1944 - pełnił obowiązki dowódcy NSZ (części niewcielonej do AK); zastrzelony przez grupę likwidacyjną NSZ.


Władysław Marcinkowski ps. "Jaxa" (ur. 1906), podpułkownik NSZ. Członek Komitetu Wykonawczego ONR; 1939-42 - komendant Związku Jaszczurczego; 1942-44 - członek Tymczasowej Narodowej Rady Politycznej; 1944-45 - przewodniczący Rady Politycznej NSZ i zastępca dowódcy Brygady Świętokrzyskiej; od 1945 na uchodźstwie, zamieszkał w Kanadzie.


August Michałowski ps. "Roman" (1897-1952). 1935 - członek Komitetu Głównego Stronnictwa Narodowego; 1939-41 - komendant okręgu radomskiego, 1941-42 - szef wydziału organizacyjnego KG NOW; 1942 - współorganizator NSZ; 1942-44 - p.o. prezesa Wojennego ZG SN (secesji); 1943-44 - członek prezydium i kierownik wydziału wojskowego Tymczasowej Narodowej Rady Politycznej; 1944 - współtwórca Narodowego Związku Wojskowego; od grudnia 1945 na uchodźstwie.


Albin Rak ps. "Lesiński" (1898-1960), podpułkownik NSZ. W latach 1943-44 - zastępca szefa sztabu KG NSZ; od czerwca 1944 pełnił obowiązki komendanta NSZ - części wcielonej do AK - i pełnomocnika dowódcy AK ds. NSZ; w listopadzie 1944 - współorganizator i do grudnia 1944 komendant główny Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, następnie wycofał się z działalności konspiracyjnej.


Zbigniew Stypułkowski ps. "Sobota", "Zbyszek" (1904-79), polityk, adwokat. W latach 1930-37 prezes zarządu okręgowego na Podlasiu i członek Rady Naczelnej SN; od 1942 członek Tymczasowej Komisji Rządzącej, następnie Wojennego Zarządu Głównego SN; 1943-44 - sekretarz generalny Tymczasowej Narodowej Rady Politycznej, w marcu 1944 podpisał w jej imieniu umowę scaleniową NSZ z AK; współzałożyciel (listopad 1944) Narodowego Zjednoczenia Wojskowego; w marcu 1945 aresztowany przez NKWD, w czerwcu 1945 w tzw. procesie szesnastu w Moskwie skazany na cztery miesiące więzienia; wrócił do Polski, następnie opuścił kraj; działacz SN na uchodźstwie.







PREHISTORIA I HISTORIA NSZ


Październik 1939 - działacze Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR) powołują Organizację Polską (OP) oraz organizację zbrojną - Związek Jaszczurczy (ZJ) dowodzoną przez Władysława Marcinkowskiego.


Październik 1939 - Stronnictwo Narodowe powołuje Narodową Organizację Wojskową. Dowódcy: Aleksander Demidecki-Demidowicz (do grudnia 1939), kpt. Bolesław Kozubowski (do 1 września 1941), płk Józef Wacław Rokicki.


Luty-marzec 1942 - rozłam w NOW, do AK przechodzą okręgi Warszawa i Radom.


3 maja 1942 - początek rozmów scaleniowych między AK i NOW.


1 lipca 1942 - tzw. fronda NOW zorganizowana przez przeciwników scalenia.


Lipiec 1942 - politycy SN przeciwni scaleniu tworzą Tymczasową Komisję Rządzącą (TKR) SN na czele z Augustem Michałowskim; podejmują rozmowy z kierownictwem Związku Jaszczurczego.


20 września 1942 - powołanie Narodowych Sił Zbrojnych, dowódca - płk Ignacy Oziewicz.


Październik 1942 - rozkaz płk. Oziewicza o uruchomieniu akcji specjalnej nr 1 przewidującej walkę z siłami prokomunistycznymi.


4 listopada 1942 r. - komendant AK gen. Rowecki po umowie scaleniowej przejmuje NOW pod swoje zwierzchnictwo.


Grudzień 1942 - maj 1943 - rozmowy scaleniowe między AK i NSZ.


Styczeń 1943 - konspiracyjny zjazd SN w Warszawie zwołany przez TKR SN - wybrano Wojenny Zarząd Główny SN, p.o. prezesa - August Michałowski.


8 maja 1943 - ugrupowania tworzące NSZ powołują Tymczasową Narodową Radę Polityczną. Sekretarz generalny - Zbigniew Stypułkowski.


9 czerwca 1943 - Niemcy aresztują płk. Oziewicza, dowództwo NSZ przejmuje płk Tadeusz Kurcyusz.


Czerwiec 1943 - w Mogielnicy, pow. Grójec, z ręki żołnierzy NSZ ginie pięciu członków i sympatyków PPR.


11 lipca 1943 - pod Rząbcem w wyniku akcji grupy gwardzistów ginie trzech NSZ-owców.


22 lipca 1943 - atak oddziału NSZ na oddział GL im. Ludwika Waryńskiego w okolicy wsi Stefanów, pow. Opoczno. Ginie siedmiu żołnierzy GL.


9 sierpnia 1943 - akcja NSZ pod Borowem koło Kraśnika przeciwko oddziałowi Armii Ludowej. Ginie 26 żołnierzy oddziału im. Jana Kilińskiego.


6 września 1943 - rozstrzelanie przez oddział NSZ sześciu członków GL we wsi Konieczne, pow. Włoszczowa.


1 października 1943 - przerwanie rozmów scaleniowych NSZ-AK.


26 stycznia i 8 lutego 1944 - prezydium Tymczasowej Narodowej Rady Politycznej przyjmuje warunki KG AK w sprawie scalenia i podporządkowania dowództwu AK oddziałów NSZ.


7 marca 1944 - umowa scaleniowa między AK a NSZ.


31 marca 1944 - rozkaz gen. Komorowskiego witający żołnierzy NSZ w szeregach AK. Analogiczny rozkaz płk. Kurcyusza skierowany do żołnierzy NSZ.


21 kwietnia 1944 - powstanie Rady Politycznej NSZ złożonej z przeciwników scalenia, prawie wyłącznie członków ONR, pod kierownictwem Władysława Marcinkowskiego.


23 kwietnia 1944 - umiera płk Kurcyusz.


Maj 1944 - ukazuje się podpisany rzekomo przez płk. Kurcyusza antydatowany rozkaz powołujący na stanowisko komendanta NSZ ppłk. Stanisława Nakoniecznikoffa-Klukowskiego.


2 maja 1944 - gen. Komorowski mianuje ppłk. dypl. Wacława Świecińskiego p.o. komendanta NSZ. Świeciński odmawia.


8, 19 maja 1944 - ppłk Albin Rak, dotychczasowy zastępca szefa sztabu KG NSZ, oświadcza, że obejmuje czasowo funkcję komendanta głównego NSZ.


Czerwiec 1944 - zamordowanie Jerzego i Zofii Makowieckich oraz Ludwika Widerszala, wydanie w ręce gestapo prof. Marcelego Handelsmana oraz Haliny Krahelskiej.


5 czerwca 1944 - gen. Komorowski wyznacza ppłk. Raka na stanowisko p.o. komendanta głównego NSZ.


13 czerwca 1944 - w piśmie "Narodowe Siły Zbrojne" ukazuje się wyrok śmierci na ppłk. Raka.


15 czerwca 1944 - porwanie ppłk. Raka, porwany zrzeka się dowództwa nad NSZ.


20 czerwca 1944 - Rak odwołuje wymuszone oświadczenie.


22 czerwca 1944 - w "Rozkazie nr 175" dowódca AK potępia wydanie przez NSZ II (tę część NSZ, która nie przyłączyła się do AK) "wyroku śmierci" na ppłk. Raka.


1 lipca 1944 - rozkaz Naczelnego Wodza gen. Kazimierza Sosnkowskiego potępiający "niedopuszczalne wystąpienia, godzące w zasady jedności wojska, subordynacji wojskowej i posłuszeństwa wobec prawa" oraz zakazujący należenia do jakichkolwiek organizacji wojskowych poza AK.


18 lipca 1944 - "Rozkaz specjalny" dowódcy NSZ ppłk. Nakoniecznikoffa-Klukowskiego: "NSZ na mocy umowy scaleniowej z dnia 7 III 44 r. oraz złożonej przez płk. Żegotę [Tadeusza Kurcyusza] przysięgi na ręce Komendanta Sił Zbrojnych w Kraju - są członem Armii Krajowej".


27 lipca 1944 - wyjaśnienie KG AK zaprzeczające "rozkazowi" Nakoniecznikoffa.


31 lipca 1944 - depesza wicepremiera Jana Kwapińskiego do dowódcy AK i delegata rządu: "Rząd Rzeczypospolitej zapowiada, że wszyscy winni bezpośrednio lub pośrednio tej działalności [działalności rozłamowej NSZ] będą ścigani z całą surowością prawa".


18 października 1944 - w bratobójczych walkach w NSZ ginie ppłk Nakoniecznikoff-Klukowski i szef sztabu Komendy Okręgu VIII kpt. Włodzimierz Żaba. Dowództwo NSZ II obejmuje mjr Zygmunt Broniewski.


Listopad 1944 - na bazie wycofanych z AK wcześniej scalonych oddziałów NOW i NSZ powstaje Narodowe Zjednoczenie Wojskowe (NZW) pod komendą Albina Raka.


25 listopada 1944 - w wewnętrznych walkach w NSZ ginie szef wywiadu w Komendzie Okręgu VIII NSZ-AK (Częstochowa - Śląsk) kpt. Stanisław Żak.


24 grudnia 1944 - w wewnętrznych walkach w NSZ ginie szef wydziału I w KG NSZ-AK por. Władysław Pacholczyk.


Styczeń-maj 1945 - przemarsz NSZ-owskiej Brygady Świętokrzyskiej NSZ przez Śląsk, Czechy i Morawy do amerykańskiej strefy okupacyjnej.


16 stycznia 1945 - ppłk Tadeusz Danilewicz komendantem NZW.


Sierpień 1945 - Zygmunt Broniewski wyjeżdża z kraju, dowództwo NSZ obejmuje Stanisław Kasznica.


Grudzień 1945 - ppłk Danilewicz wyjeżdża z kraju, dowództwo NZW przejmuje Włodzimierz Marszewski, następnie Bronisław Banasiak.


Luty 1947 - aresztowanie Stanisława Kasznicy.


14 stycznia 1948 - aresztowanie Bronisława Banasiaka.


12 maja 1948 - śmierć Stanisława Kasznicy.