Archiwum  

Życie z dnia 2001-07-19

 

Narodowiec w kulturze

 

Portret Stanisława Piaseckiego - nacjonalisty, redaktora "Prosto z mostu", zamordowanego w Palmirach

 

Stanisław Piasecki pochodził ze Lwowa. Ojciec - Eugeniusz - należał do pionierów polskiego sportu. Prowadził zajęcia z gimnastyki w lokalnych liceach męskich, pisywał artykuły na temat "wpływu ćwiczeń cielesnych na ludzką kondycję". Matka - Gizela Maria z Szelińskich - zajmowała się domem. Syna do 12. roku życia kształcili prywatni guwernerzy. W gimnazjum brylował w naukach humanistycznych. Na świadectwie maturalnym oceny celujące widnieją z historii, geografii, języka polskiego i niemieckiego. Z przedmiotów ścisłych nie był orłem. Wiedzę matematyczną, fizyczną i chemiczną oceniono dostatecznie. Maturę zdał jednak z rocznym opóźnieniem, spowodowanym raną, jaką odniósł bijąc się z Ukraińcami o polskość Lwowa w roku 1918 i 1919. Rok później, jako ochotnik bronił ojczyzny przed bolszewikami. Studiować zdecydował się w Poznaniu, z uwagi na silną pozycję endecji w Wielkopolsce. Miał już wówczas sprecyzowane sympatie polityczne, orbitujące wokół ideologii Romana Dmowskiego.
Piasecki należał do grona prymusów Wydziału Prawa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Profesorowie, olśnieni jego klarowną i błyskotliwą retoryką oraz fenomenalną pamięcią, sugerowali karierę w palestrze. "Do sądu jest mi nie po drodze" - odparł im student, który stawiał wtedy pierwsze kroki w dziennikarskim rzemiośle, redagując pismo "Akademik". Piasecki wielokrotnie kontaktował się w tym czasie z Romanem Dmowskim, który był jego mentorem. To pod wpływem konwersacji z twórcą polskiego ruchu narodowego napisał powieść "Związek białej tarczy", niewątpliwie inspirowaną książką "mistrza" "Dziedzictwo".
Kolega Piaseckiego z okresu poznańskiego - Klemens Motoczyński, trafił na ten sam fakultet w roku 1925. "Już w gimnazjum wykrystalizowały mi się zdecydowanie prawicowe poglądy polityczne, więc po pierwszym wykładzie nieśmiało zapukałem do ciemnej klitki na poddaszu, gdzie mieściła się redakcja, marząc o współpracy. Piasecki, który wydał mi się znacznie starszym, niż był w rzeczywistości, zlustrował mnie wzrokiem, po czym rzekł: A o czym to kolega chciałby napisać? Nieprzygotowany na tak konkretną kwestię coś tam bąknąłem pod nosem. Piasecki przerwał mi słowami: Tylko krótko i treściwie. Nie więcej niż trzy i pół strony maszynopisu. Gazeta nie jest przecież z gumy." 94-letni dziś Motoczyński współpracował z "Akademikiem" pod egidą Piaseckiego tylko przez kilka miesięcy. Jego pryncypał skończył bowiem studia i via Wilno wyjechał do Warszawy.

Lista obecności

W stolicy powstało opus vitae Piaseckiego - tygodnik "Prosto z mostu". Rozwinął się on z literackiego dodatku dziennika "ABC" w roku 1935. Pierwszy nakład wynosił 6 tysięcy egzemplarzy. Po czterech latach wzrósł pięciokrotnie. "Prosto z Mostu" stało się najpoczytniejszym społeczno-polityczno-kulturalnym periodykiem polskim międzywojnia. Geneza chwytliwego tytułu jest prozaiczna. Pomysłodawca powielił po prostu winietę tytułową wyboru własnej publicystyki zamieszczanej po rozmaitych, związanych z Narodową Demokracją gazetach. W tym też czasie Piasecki zmienił stan cywilny. Ożenił się ze śpiewaczką operową - Ireną Religioni. Dwa lata później urodziła mu się córka.
"Prostu z mostu" powstało jako przeciwwaga dla prasy liberalnej, takiej jak "Wiadomości literackie", czy komunizującej - jak "Sygnały". Formalnie nie było związane z żadną partią. Pisywali do niego ludzie od lat znani z prawicowych sympatii: Adam Doboszyński, Kornel Makuszyński, Karol Hubert Rostworowski, Adolf Neuwert-Nowaczyński, Tadeusz Dołęga-Mostowicz czy księża Marceli Godlewski, Stanisław Trzeciak i Maksymilian Kolbe. Na łamy miało też wstęp młode pokolenie: Włodzimierz Pietrzak, Alfred Łaszowski, Wojciech Wasiutyński, Jan Mosdorf, Karol Zbyszewski, Karol Pieńkowski... Silnie reprezentowany był nurt chłopski w osobach Wojciecha Bąka, Jana Wiktora i Wincentego Burka. Współpracownikami gazety byli też twórcy uchodzący za apolitycznych: Kazimiera Iłłakowiczówna, Karol Irzykowski, Konstanty Regamey, Bolesław Miciński, Aleksander Świętochowski, ojciec Józef Bocheński. Piasecki skłonił do współpracy z pismem najbardziej utalentowanego prozaika późnego międzywojnia - Jerzego Andrzejewskiego. Jego debiutanckie książki "Drogi nieuniknione" i "Ład serca" zwiastowały niepospolity talent. W "Prostu z mostu" przeżywał swój najlepszy okres poetycki K. I. Gałczyński (co ma mu za złe w produkowanych seryjnie memuarach córka Kira). Do pisania na łamach tygodnika niechętnie przyznawał się też po II wojnie światowej jego recenzent muzyczny Jerzy Waldorff. Kolumnę satyryczną redagowali Światopełk Karpiński, Zygmunt Jurkowski i Janusz Minkiewicz. Ten ostatni swoje teksty sygnował wówczas nader adekwatnym do usposobienia pseudonimem Kieliszek. Satyra Minkiewicza et consortes publikowana w "Prosto z mostu" zdenerwowała Antoniego Słonimskiego. "Młodzi ludzie, walczący do niedawna z endecją sprzedali się cynicznie pismu "ABC", upatrując w tym zarobku istotę rzeczy, a resztę tego świata traktując jako dodatkowy ornamencik" - grzmiał w jednej z "Kronik tygodniowych" drukowanych na łamach "Wiadomości Literackich". "Wiemy dobrze, że nie o forsę chodzi. Po prostu Słonimski nie znosi endecji i ma pretensje o drukowanie w jej organie (...)" replikował Minkiewcz w liście otwartym.
Dziś żyje jedynie dwóch dziennikarzy współtworzących "Prosto z mostu". Pisarz Jerzy Pietrkiewicz, od czasów drugiej wojny światowej mieszka w Londynie: "Piaseckiego otaczała charyzma. Nieprzejednany antykomunista, zaciekle walczący piórem o - jak to ujmuje Pietrkiewicz - zagrożoną żydowską hegemonią polskość handlu, rzemiosła i wolnych zawodów. Obcy mu był jednak artykułowany przy pomocy pałek i kastetów program Obozu Narodowo-Radykalnego >> Falanga<< , chociaż lewaccy ignoranci do dziś mylą Stanisława z przewodzącym >> falangistom<< Bolesławem". Grafik Julian Żebrowski po wojnie współpracował w "Expresem Wieczornym", obecnie rysuje dla "Naszej Polski". On to właśnie naszkicował karykatury założycieli "Prosto z mostu". Dzisiaj wspomina: "Piasecki był nie tylko patriotą, wybitnym dziennikarzem, ale i wspaniałym organizatorem. Miał rzadki dar ogniskowania wokół siebie najlepszych piór. W redakcji spędzał długie godziny cyzelując kolejne artykuły. Wydaje się, że był stworzony do roli redaktora naczelnego".

Życie prywatne

Stanisław Piasecki nie przepadał za kawiarnianym stolikiem. Knajpy (wyróżniał bistro "Styl" na ulicy Przeskok, cukiernię "Zagoździńskiego" przy Wolskiej, względnie restaurację "Cristal" przy Brackiej) odwiedzał jedynie, gdy było chłodno, względnie padał deszcz. Wolał spotykać się z przyjaciółmi w parku. W zacisznej alejce ogrodu botanicznego często szkicował własne teksty. Choćby ten, który od 1990 roku jest omawiany na zajęciach w Instytucie Dziennikarstwa przy Uniwersytecie Warszawskim: "Nie jesteśmy państwem wyspiarskiem i nie możemy pozwolić sobie na splendid isolation. Każdy naród zorganizowany w państwo, musi dążyć do pewnej statyczności poprzez system traktatów, paktów i sojuszów. Sojusz z Francją jest dla Polski w dzisiejszym układzie politycznym czymś, co rozumie się samo przez się. To jest oczywiście konieczne. Ale jeśli sojusz ten ma być dla narodu polskiego pożyteczny i celowy, musimy być w nim polonofilami, a nie frankofilami. Rolę frankofilów pozostawmy... Francuzom" - komentował Piasecki alians wojskowy wynegocjowany przez ministra spraw zagranicznych Józefa Becka.
Szef "Prosto z mostu" chętnie zaglądał na tor wyścigów konnych przy ulicy Polnej. Nie interesował go jednakże hazard. Mawiał, że na emeryturze chętnie zająłby się prowadzeniem jakiejś stadniny. Regularnie gościł na hipodromie w Łazienkach, po którym nie zostały choćby ślady podków. Więzy przyjaźni łączyły go z naszymi czołowymi jeźdźcami - oficerami kawalerii, rotmistrzami: Zgorzelskim, Rómmlem, Królikiewiczem, Dobrzańskim - późniejszym "Hubalem", Komorowskim - późniejszym generałem "Borem". Piasecki przyjaźnił się także z reprezentantem Polski w piłce nożnej - uciekinierem z carskiej Rosji - Jerzym Bułanowem. Znał też innego sławnego piłkarza tamtej epoki - Ernesta Wilimowskiego, a dalekie pokrewieństwo łączyło go z medalistką olimpijską w rzucie dyskiem - Jadwigą Wajsówną.
Jak przystało na syna profesora wychowania fizycznego, dbał o tężyznę fizyczną. Systematycznie pływał. Zazwyczaj na basenie Legii, od dawna zarastającym chwastami. Latem wyruszał przeważnie na Suwalszczyznę. W kajaku bądź na żaglach. Wakacje 1939 roku spędził w dopiero co oddanej do użytku stanicy wodnej zaprojektowanej przez dalekiego kuzyna, architekta - Macieja Nowickiego - który w 1950 roku, pracując już na zlecenie ONZ, zginął w tragicznej katastrofie lotniczej w Indiach. Kanałem Augustowskim kończącym się dziś na granicy z Białorusią dotarli na wschodnie rubieże Rzeczpospolitej. Fotoreportaż z tej ekspedycji do tak zwanej Polski "B" miał się ukazać na łamach "Prosto z mostu" jesienią 1939 roku.

Ostatnie dni

Wcześniej jednak wybuchła II wojna światowa. Piasecki zgłosił się na ochotnika do wojska. Skierowano go w okolice Łucka. Ponownie przyszło mu stawiać opór wkraczającej znienacka Armii Czerwonej. Szczęśliwie udało się uniknąć sowieckiej niewoli. Klucząc po lasach w jakiejś wsi koło Białegostoku wymienił mundur na chłopskie łachmany. Z początkiem października powrócił do Warszawy. Niemal od razu rzucił się w wir pracy konspiracyjnej. W grudniu ukazał się pierwszy numer podziemnego pisma Stronnictwa Narodowego pt. "Walka". Redakcja mieściła się w mieszkaniu Piaseckiego, w potężnej kamienicy u zbiegu Książęcej i Nowego Światu. "Polska została zdradzona. Anglia i Francja nie dotrzymały słowa. Raz jeszcze okazało się, że papierowe deklaracje często mają wartość makulatury" - pisał Piasecki w artykule programowym w "Walce".
Latem 1940 roku, po zdobyciu przez Hitlera Paryża, Piasecki notował: "Nasze nadzieje wiązane z generałem Sikorskim spaliły na panewce. Wygląda na to, że jutrzenka swobody nam zgasła i nie widać na widnokręgu doprawdy niczego, co mogłoby ją na nowo rozpalić".
Fundusze na druk pisma Piasecki czerpał z restauracji "Arkadia". Założył ją w suterenie Filharmonii Narodowej. W lokalu spotykali się młodzi konspiratorzy, a także nastoletni poeci, którzy wkrótce założyli grupę literacką "Sztuka i Naród": Onufry Kopczyński, Wacław Bojarski, Zdzisław Stroiński, Andrzej Trzebiński, Tadeusz Gajcy. Przez jakiś czas na fortepianie przygrywał gościom Witold Lutosławski. Na ciastka do "Arkadii" wpadał też 10-letni Janusz Szpotański.
W ostatnim redagowanym przez siebie numerze "Walki" (grudzień 1940 rok) Piasecki piętnował tych polskich inteligentów, którzy współdziałali we Lwowie z Sowietami.
3 grudnia 1940 roku w mieszkaniu przy Książęcej aresztowało Piaseckiego gestapo. Hitlerowcy od kilku miesięcy byli na jego tropie. Po kilkumiesięcznym śledztwie na Szucha, efektem którego były odbite nerki i połamane żebra, trafił na Pawiak. Po sąsiedzku, na oddziale kobiecym, zwanym potocznie "Serbią", znalazła się jego żona. W grypsach do niej Piasecki się żegnał. Zdawał sobie sprawę, iż jego dni są policzone. W celi więziennej zapewne dowiedział się o ostatniej drodze więźniów Pawiaka, kończącej się w położonym na skraju Puszczy Kampinowskiej lesie obok wsi Palmiry. Czynione przez konspiracyjnych towarzyszy ze Stronnictwa Narodowego - Piasecki zasilił jego szeregi w grudniu 1939 roku - zabiegi sondujące możliwość wykupienia więźnia przyniosły rezulatat negatywny. Jako wroga III Rzeszy przeznaczono go do niezwłocznego rozstrzelania. Oczekiwano jedynie, kiedy skazaniec stanie na własnych nogach. Do kresu człowieczej wędrówki dotarł więc pieszo i pewnie w okularach, które powróciły w tytule wspaniałego trenu Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.


 

 

Okulary Staszka

Kochał Szymananowskiego. Lubił ptaki.
Wydawał "Prosto z Mostu". Pił czasami.
I okulary nosił tajemnicze.
I w takich pochylał się nad partyturami.
Błądził jak ludzie, co mają dużo siły.
Łachudry nie błądzą. On był jak lira.
Strzał w struny.
I dobrze za błąd zapłaciły okulary zakrwione w Palmirach.

Teraz jest z Karolem. U źródeł Aretuzy.
W okularach. W ilustrowanym niebie;
gdzie Matka Boska krzyczy na nieparzyste Muzy.
...
Wybacz mi Polsko, że żonę i dziecko
ukochałem bardziej niż Ciebie.

Autor dziękuje za pomoc w przygotowaniu tekstu red. Julianowi Żebrowskiemu

Tomasz Zbigniew Zapert