Nikita Pietrow

Nowy ład Stalina: sowietyzacja Europy 1945-1953

 

2015

 

(...)

 

Rola Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego ZSRS w sowietyzacji Polski

 

Bez żadnej przesady można stwierdzić, że w planach Stalina dotyczących sowietyzacji krajów Europy Środkowej Polsce przypadło miejsce szczególne. Po pierwsze, jej terytorium stanowiło wygodny przyczółek do dalszego ruchu wojsk sowieckich na Zachód. Po drugie, jeszcze przed wojną, Polskę traktowano jako najbardziej wrogie spośród państw sąsiadujących z ZSRS. Po trzecie, naturalnie, władza sowiecka chciała, by Polska już nigdy nie stanowiła zagrożenia dla ZSRS. Do zerwania stosunków sowiecko-polskich doszło w kwietniu 1943 roku z inicjatywy Stalina. Jako formalny pretekst wykorzystano zaangażowanie polskiego rządu na uchodźstwie w głośną kampanię na rzecz zdemaskowania zbrodni Stalina na polskich jeńcach wojennych w Katyniu w 1940 roku. Dla Stalina najważniejszym kryterium były lojalność i przyjazne nastawienie wobec ZSRS, a polski rząd na emigracji tych warunków nie spełniał. I chociaż sojusznicy dokładali starań, by zachęcić ZSRS do wznowienia zerwanych stosunków, Stalin jednoznacznie opowiadał się za odbudowanie Polski jako państwa "przyjaznego" Związkowi Sowieckiemu, nie omieszkając przy tym zauważyć, że "agenci rządu polskiego, znajdujący się w Polsce, są związani z Niemcami" i "zabijają partyzantów". Stalin, nie chciał oczywiście wiązać sobie rąk zobowiązaniem do współpracy z nieprzyjaznym ZSRS polskim rządem.

Wraz z przemieszczaniem się Armii Czerwonej na Zachód otwierały się możliwości nie tylko doprowadzenia do władzy w tym kraju rządu lojalnego wobec ZSRS, ale także postawienia na czele nowych polskich władz komunistów. Właśnie tak Stalin wyobrażał sobie ostateczne rozstrzygnięcie kwestii polskiej.

Po wkroczeniu na terytorium Polski Armii Czerwonej, kręgi narodowo-wyzwoleńcze zorientowane na rząd polski w Londynie, zmuszone były zejść do podziemia. Były one brutalnie prześladowane przez oddziały NKWD. Na terenach zajmowanych przez atakujące wojska sowieckie, władzę przekazywano Krajowej Radzie Narodowej (KRN) kontrolowanej przez Moskwę. Na jej czele stał Bolesław Bierut - jeden z przywódców Polskiej Partii Robotniczej (PPR). 21 lipca 1944 r. powstał Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, który 31 grudnia 1944 r. został przekształcony w Rząd Tymczasowy RP. Premierem tego rządu został Edward Osóbka-Morawski - przywódca Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS).

Rząd na uchodźstwie odnosił się do protegowanych Moskwy z wrogością. W październiku 1944 roku na negocjacje do Moskwy przybyli Churchill i Eden, a wraz z nimi przedstawiciele polskiego rządu w Londynie - Mikołajczyk, Grabski i Romer. Stalin zorganizował im spotkanie z przedstawicielami PKWN, na czele z Bierutem i Osóbką-Morawskim. Mikołajczyk, który wziął udział w spotkaniu z Bierutem, w efekcie został usunięty z polskiego rządu londyńskiego.

Po raz pierwszy, konieczność przeprowadzenia wolnych wyborów w Polsce stwierdzono w postanowieniach Konferencji Jałtańskiej trzech mocarstw koalicji antyhitlerowskiej. Uznano w nich również, że konieczna jest reorganizacja rządu polskiego "na szerszej bazie demokratycznej z zaangażowaniem działaczy demokratycznych z samej Polski, jak i Polaków z zagranicy". Jednak Stalin nie spieszył się z realizacją tych postanowień. Chciał najpierw drogą szeroko zakrojonych akcji policyjnych wzmocnić pozycje Bieruta i Gomułki. Działające w Polsce grupy operacyjne NKWD miały za zadanie nie dopuścić do działalności polskiego rządu emigracyjnego na terenie kraju, a jego przedstawicieli - aresztować. W marcu 1945 roku aresztowano politycznych przywódców polskiego podziemia na czele z dowódcą Armii Krajowej - gen. Leopoldem Okulickim. Te działania wywołały wściekłość sojuszników.

Pod koniec maja 1945 roku Churchill publicznie wystąpił przeciwko narzucaniu przez Związek Sowiecki totalitarnych i policyjnych reżimów w Europie Wschodniej, uznając takie działania za niedopuszczalne. Przede wszystkim chodziło mu o Polskę. Brytyjski premier oskarżył ZSRS o jednostronne łamanie porozumień jałtańskich. Prasa zachodnia oceniła to wystąpienie jako oznakę kryzysu w relacjach między sojusznikami. Wcześniej, 28 kwietnia, w prywatnym apelu pisał do Stalina o groźbie konfrontacji pomiędzy sojusznikami z powodu aresztowań w Polsce. Nie otrzymał jednak satysfakcjonujących wyjaśnień. O aresztowaniu Okulickiego Stalin wypowiadał się bardzo jednoznacznie: "W ten sposób Armia Czerwona musi bronić swoich jednostek i swoich tyłów przed dywersantami i naruszaniem porządku. Publiczna dyskusja na ten temat zaniepokoiła Stalina. Rozumiał, że należy działać ostrożniej i może zgodzić się na jakieś ustępstwa lub po prostu skuteczniej manewrować. W końcu, w lipcu powstał rząd koalicyjny, w składzie którego znalazł się także Mikołajczyk. Teraz walka polityczna w Polsce przyjęła - w jakimś stopniu - legalną postać.

Ale to bynajmniej nie rozwiązywało problemu związanego ze zbrojnym oporem i walką Armii Krajowej z moskiewskimi namiestnikami. Ustępując nieco na płaszczyźnie politycznej, Stalin maksymalnie zaostrzył represje przeprowadzane w Polsce przez NKWD i SMIERSZ. Po aresztowaniu generała Okulickiego i pokazowym "procesie szesnastu" w Moskwie, w czerwcu 1945 roku polityka Moskwy polegała na dążeniu do całkowitego zduszenia polskiego oporu przez zakrojone na szeroką skalę operacje wojskowe, zwłaszcza przeczesywanie lasów i zatrzymywanie - nie tylko aktywnych żołnierzy Armii Krajowej, ale także wszystkich, którzy kiedykolwiek przyłączyli się do niej.

Jedna z takich operacji, przeprowadzona w Puszczy Augustowskiej, zakończyła się fizyczną likwidacją aresztowanych. Był to jeszcze jeden epizod z długiej listy zbrodni stalinowskiej służby bezpieczeństwa państwowego. Świadczy o tym zachowany w archiwach dokument - szyfrotelegram Abakumowa do Berii nr 25212 z 21 lipca 1945 r., w którym naczelnik GUKR SMIERSZ pisał: "Zgodnie z Waszą instrukcją rankiem 20 lipca wysłałem samolotem do Treuburga generała majora Gorgonowa, zastępcę szefa GUKR SMIERSZ wraz z grupą kontrwywiadowców w celu przeprowadzenia likwidacji bandytów aresztowanych w Puszczy Augustowskiej". Po przybyciu na miejsce - pisał Abakumow - Gorgonow oraz szef Zarządu Kontrwywiadu SMIERSZ 3. Frontu Białoruskiego, generał lejtnant Zielenin zameldowali, co następuje: wojska 3. Frontu Białoruskiego od 12 do 19 lipca prze-

czesywały okoliczne lasy, zatrzymano 7049 osób. Po rewizji zwolniono 5115, pośród pozostałych 1934 zatrzymanych rozpoznano 844 bandytów, w tym 252 Litwinów, którzy utrzymywali związki z bandyckimi ugrupowaniami na Litwie i dlatego zostali przekazani miejscowym organom NKWD-NKGB Litwy. Trwa sprawdzanie 1090 osób, z których 262 Litwinów z tych samych przyczyn przekazano organom NKWD-NKGB. W efekcie liczba aresztowanych na dzień 21 lipca b.r. to zaledwie 592 osoby, ponadto trwa sprawdzanie 828 osób. Bandytom aresztowanym w lasach i kryjówkach odebrano 11 moździerzy, 31 karabinów maszynowych, 123 pistolety maszynowe, inne karabiny i pistolety, granaty oraz dwie radiostacje. Dalej Abakumow pisał:

 

"Jeśli po tym meldunku, uznacie operację za konieczną, proponujemy następujący schemat likwidacji bandytów:

1. Zlikwidować wszystkich zidentyfikowanych bandytów w liczbie 592 osób. W tym celu zostanie wydzielona grupa operacyjna i batalion wojsk Zarządu SMIERSZ 3. Frontu Białoruskiego, sprawdzone w praktyce podczas szeregu akcji kontrwywiadowczych.

Pracownicy operacyjni i żołnierze batalionu dostaną precyzyjne instrukcje co do trybu likwidacji bandytów.

2. W trakcie operacji zostaną podjęte niezbędne kroki, aby nie dopuścić do ucieczki któregokolwiek z bandytów. W tym celu oprócz udzielenia dokładnego instruktażu pracownikom operacyjnym i żołnierzom batalionu, rejony lasu, gdzie będzie prowadzona operacja, po wcześniejszym przeczesaniu zostaną okrążone.

3. Odpowiedzialność za przeprowadzenie likwidacji bandytów zostanie złożona na barki zastępcy szefa Głównego Zarządu Kontrwywiadu SMIERSZ, generała majora Gorgonowa oraz na szefa Zarządu Kontrwywiadu 3. Frontu Białoruskiego, generała lejtnanta Zielenina.

Towarzysze Gorgonow i Zielenin to dobrzy i doświadczeni czekiści, więc wykonają to zadanie.

Pozostałe 828 osób sprawdzimy w ciągu pięciu dni - wszystkich wykrytych pośród nich bandytów zlikwidujemy w ten sam sposób. Meldunek o liczbie wykrytych w tej grupie bandytów zostanie Wam wysłany.

Proszę o dalsze instrukcje. Abakumow".

 

Nie wiadomo, czy w archiwach zachowały się raport z tej pozasądowej rozprawy, a w istocie - mordu na polskich obywatelach. W 1994 roku Główna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej prowadziła śledztwo w sprawie tej zbrodni Wyjaśniono, że wszyscy ci Polacy w różnym okresie od 1939do 1945 roku byli członkami formacji AK, przy czym, na 592 było dwóch dowódców oddziałów, trzech dowódców plutonów, pozostali zaś byli szeregowcami. Według oficjalnej odpowiedzi Głównej Prokuratury Wojskowej skierowanej do strony polskiej: "Wymienionym obywatelom polskim nie przedstawiono zarzutów, nie skierowano spraw karnych do sądów, dalsze losy aresztowanych nie są znane". A więc rosyjska prokuratura wojskowa nie zadała sobie trudu, by dokładnie wyjaśnić wszystkie okoliczności tej sprawy i przeprowadzić szczegółowe przeszukanie archiwów. Kto wie, do ilu jeszcze podobnych brutalnych rozpraw nad Polakami doszło w tamtym czasie.

Latem 1945 roku na pierwszy plan wysunęła się kwestia wyborów parlamentarnych w Polsce. Legalna opozycja, na czele której stał Mikołajczyk, nie mogła nie niepokoić władz PPR - Gomułki i Bieruta. I chociaż kontrolowali oni całą polską służbę bezpieczeństwa państwowego, cenzurę i mieli oparcie w grupach operacyjnych i wojskach wewnętrznych NKWD, które na dobre zadomowiły się w Polsce, to za Mikołajczykiem szła większość polskiego chłopstwa. Wystarczy przytoczyć opinię Churchilla wydaną Rządowi Tymczasowemu Jedności Narodowej podczas konferencji w Jałcie: "Zdaniem rządu brytyjskiego rząd lubliński nie reprezentuje nawet 1/3 narodu polskiego".

Podczas konferencji w Poczdamie toczyły się poważne dyskusje na temat przyszłych wyborów. Strona sowiecka 18 lipca wniosła do porządku obrad projekt oświadczenia szefów trzech rządów dotyczącego kwestii polskiej, w którym nawet słowa nie było o przeprowadzeniu wyborów. Projekt ten wywołał protesty sojuszników. Stalin i Mołotow robili wszystko, żeby w dokumentach końcowych nie znalazły się zdania dotyczące wolności prasy i gwarancji nietykalności osobistej w trakcie przygotowań do wyborów w Polsce. I osiągnęli swój cel. Umieszczono tam akapit o wyborach ze wzmianką o pełnej wolności słowa tylko w kontekście relacjonowania ich przebiegu przez prasę sojuszniczą.

Historia referendum i wyborów w Polsce w latach 1946 i 1947 niezmiennie budziła zainteresowanie historyków. Podstawowe pytanie, które zadawali sobie autorzy licznych publikacji, brzmiało, w jakim stopniu to referendum i te wybory były wolne i wyrażały realne nastroje społeczeństwa. Wiele publikacji na ten temat pojawiło się stosunkowo niedawno, kiedy stało się możliwe zbadanie wcześniej niedostępnych archiwów. Jednakże już wcześniej historycy dochodzili do wniosku, że i referendum, i wybory były sfałszowane. Przecież nie trzeba nikomu udowadniać, że partie, które nie wchodziły w skład tzw. bloku demokratycznego (Blok Stronnictw Demokratycznych) w Polsce, nie cieszyły się taką swobodą, jaka była udziałem PPR kierowanej przez Gomułkę i Bieruta. Ci z kolei polegali na pomocy Kremla.

Okres aktywnych ekspedycji karnych na terenie Polski, które zakończyły się aresztowaniami członków rządu podziemnego, jest związany z nazwiskiem zastępcy narkoma spraw wewnętrznych ZSRS - Iwana Sierowa. W sierpniu 1944 roku pojawił się on w Lublinie i, wykorzystując wojska ochrony tyłów 1. Frontu Białoruskiego i grupy operacyjne kontrwywiadu wojskowego SMIERSZ, zwalczał niezależny polski ruch narodowy. Oficjalnie taką praktykę "oczyszczalna tyłów" Armii Czerwonej zatwierdzono rozkazem NKWD ZSRS nr 0016 z 11 stycznia 1945 r., który tworzył instytucję pełnomocników NKWD ZSRS przy frontach czynnej armii. Do ich zadań należały "niezbędne działania czekistowskie, zapewniające ujawnienie i aresztowanie agentury szpiegowsko-dywersyjnej niemieckich organów wywiadowczych, terrorystów, uczestników różnych wrogich organizacji, grup bandycko-powstańczych, niezależnie od przynależności narodowej i obywatelstwa (...)". Do dyspozycji każdego z pełnomocników odkomenderowano po 150 "doświadczonych czekistów" i przydzielano im dodatkowe oddziały wojsk pogranicznych i wewnętrznych do przeczesywania terenów i przeprowadzania obław. Na mocy tego rozkazu Sierow został powołany na pełnomocnika NKWD przy 1. Froncie Białoruskim,

Na podstawie doświadczeń Sierowa w pracy w Polsce Stalin uznał, że potrzebuje w tym kraju stałego przedstawiciela sowieckiej bezpieki, który szybko i dokładnie informowałby Moskwę o tym, co się dzieje na miejscu, kierowałby działalnością tamtejszych władz po myśli ZSRS i, w końcu, przeprowadzałby szeroko zakrojone akcje represyjne wobec opozycji. W efekcie 7 marca 1945 r. Sierow został powołany na doradcę NKWD ZSRS przy Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego (MBP) Polski. Dwa dni wcześniej, inny wysoko postawiony czekista - zastępca naczelnika Głównego Zarządu Kontrwywiadu (GUKR) SMIERSZ - Pawieł Mieszyk  został doradcą NKWD ZSRS przy Ministerstwie Administracji Publicznej (MAP). Od tej pory, w Warszawie stale przebywali przedstawiciele służby bezpieczeństwa państwowego ZSRS. Sierow "pracował" w Polsce niedługo - wraz z wojskami 1. Frontu Białoruskiego udał się do Berlina, a zastąpił go, już 27 kwietnia 1945 r., generał lejtnant Nikołaj Sieliwanowski - zastępca Abakumowa w GUKR SMIERSZ.

W rzeczywistości i Sieliwanowski, i Mieszyk, choć formalnie reprezentowali SMIERSZ, podlegali i raportowali do NKWD ZSRS, czyli narkomowi spraw wewnętrznych Berii. Jednak po tym jak Beria, w grudniu 1945 roku, odszedł z NKWD nowy narkom spraw wewnętrznych Siergiej Krugłow ewidentnie nie miał dość autorytetu, by kierować ludźmi Abakumowa. Z inicjatywy szefa GUKR SMIERSZ ten ostatni, wraz z Krugłowem, 25 marca 1946 r. wystosowali do Stalina pisemny wniosek z prośbą, o zwolnienie Sieliwanowskiego z funkcji doradcy sowieckiego MWD w Warszawie i przywrócenia go do pracy w SMIERSZ, a na jego miejsce powołanie pułkownika Siemiona Dawydowa, który wcześniej był zastępcą doradcy NKWD-MWD przy Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego w Polsce. Po krótkim namyśle Stalin się zgodził. Świadczy o tym uwaga Abakumowa wpisana na samym dokumencie: "Osobiście zameldowałem tow. Stalinowi. Zatwierdzone. Abakumow. 13.IV146".

Zorientowawszy się, że władza się zmienia, domyślny Dawydow, nie czekając na formalne decyzje, zaczął wysyłać najważniejsze meldunki o sytuacji w Polsce nie tylko do Krugłowa, ale także do Abakumowa. W maju 1946 roku struktura MGB ZSRS była istotnie przebudowana i poszerzona. Teraz organy kontrwywiadu wojskowego SMIERSZ, wcześniej podlegające narkomowi obrony Stalinowi, weszły w skład MGB jako III Zarząd Główny. Ministrem bezpieczeństwa państwowego, zamiast Mierkułowa, został 4 maja 1946 r. Abakumow. Wkrótce cała działalność sowieckich służb specjalnych na terenie Niemiec i Polski została przekazana MGB. Była o tym mowa w decyzji Biura Politycznego KC WKP(b) z 20 sierpnia 1946 r. Aparat doradcy MWD ZSRS przy MBP Polski wraz z pracownikami i wszystkimi sprawami został przeniesiony do MGB ZSRS. Odtąd Dawydow wysyłał swoje raporty wyłącznie do Abakumowa.

Intensywność działalności pełnomocnika NKWD-MWD w Polsce można ocenić na podstawie dokumentów, które zachowały się w archiwach. W okresie od kwietnia 1945 do kwietnia 1946 roku co najmniej 66 meldunków Sieliwanowskiego, kierowanych z Polski do narkoma spraw wewnętrznych ZSRS było przesłanych do Stalina.

Podobnie w okresie od grudnia 1945 do sierpnia 1946 roku przynajmniej 32 meldunki Dawydowa, przesłane po linii MWD, trafiły na biurko Stalina. Krąg zagadnień poruszanych przez Dawydowa był wyjątkowo szeroki. W tych ważniejszych notatkach opisywał on zamiary Mikołajczyka i innych przywódców Polskiego Stronnictwa Ludowego (PSL) dotyczące uczestnictwa w wyborach (wysłana 25 grudnia 1945 r.), "działalność wywrotową" partii Mikołajczyka i represje organów bezpieczeństwa publicznego (wysłana 28 kwietnia 1946 r.), rozłam w PSL (wysłana 8 czerwca 1946 r.). Poza tym, Dawydow zbierał nie tylko informacje o działalności opozycji, ale także o sytuacji w polskich kręgach rządzących, lojalnych wobec Kremla, "o porażce podczas plenum Rady Naczelnej PPS grupy "Wolność-Równość-Niezależność", która wchodziła w skład PPS i o akcjach mających na celu zniszczenie polskiego ruchu oporu *[Zob. informację z 10 maja 1946 r. "o działalności polskiego podziemia nacjonalistycznego i wynikach walki z nim od stycznia do kwietnia 1946 roku", z 31 maja 1946 r. - o likwidacji sztabu komendantury głównej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego; z tego samego dnia - o likwidacji sieci wywiadowczej "Liceum" II. Wydziału Sztabu Armii Andersa".].

Stalin, rzecz jasna, pamiętał także o odbywającym się pod koniec czerwca 1946 roku referendum w Polsce. Sowieci kontrolowali sytuację zarówno w trakcie jego trwania, przed i po referendum. 14 czerwca Dawydow wysłał do Stalina meldunek dotyczący przygotowań do referendum, zaś 19 lipca - na temat nastrojów w Polsce po ogłoszeniu wyników referendum.

 

Referendum 1946 roku

 

Od końca 1945 roku polska opozycja żądała przeprowadzenia wyborów do Sejmu, zgodnie z postanowieniami z Jałty i Poczdamu. Oficjalne władze Polski nie czuły się zbyt pewnie, choć rozumiały, że powinny uzyskać jakiś mandat od społeczeństwa do rządzenia krajem. Próbując odsunąć w czasie wybory, kierownictwo PPR postanowiło przeprowadzić referendum i zaproponować społeczeństwu odpowiedzi na pytania niezbyt korzystne dla opozycji i wykorzystać to wszystko jako pretekst do przełożenia wyborów na później. Co ciekawe, podczas narady sześciu partii, 5 kwietnia 1946 r., propozycję referendum przedstawiono jako inicjatywę PPS. W ten sposób Bierut chciał ukryć rzeczywiste zamiary swojej partii, polegające na odciągnięciu wyborów. Mikołajczyk, który uczestniczył w naradzie, oświadczył, że jego partia PSL jest "za referendum i nie wyraża sprzeciwu wobec bezzasadnych pytań" (meldunek Dawydowa w tej sprawie Krugłow 9 kwietnia 1946 r. przesłał Stalinowi, Mołotowowi, Malenkowowi i Berii). Rządząca Polską grupa Bieruta w istocie rozpatrywała - mające się odbyć 30 czerwca 1946 r. - referendum jako swojego rodzaju próbę sił, możliwość udowodnienia opozycji swojej przewagi, by w ten sposób osłabić jej morale przed wyborami Na referendum przygotowano następujące pytania:

 

1. Czy jesteś za zniesieniem Senatu?

2. Czy chcesz utrwalenia w przyszłej Konstytucji ustroju gospodarczego, zaprowadzonego przez reformę rolną i unarodowienie podstawowych gałęzi gospodarki krajowej, z zachowaniem ustawowych uprawnień inicjatywy prywatnej?

3. Czy chcesz utrwalenia zachodnich granic Państwa Polskiego na Bałtyku, Odrze i Nysie Łużyckiej?

 

Jak widać, polskie władze sformułowały dość niewinne pytania, zamierzając zmusić opozycję do dopasowania się do opinii publicznej i do gry na "cudzym boisku" Mogłyby np. zapytać o wschodnie granice Polski, ale to oznaczałoby pójście przeciwko Moskwie. Władze komunistyczne wzywały Polaków do głosowania "trzy razy tak". Taką linię poparły partie tzw. "bloku demokratycznego": Polska Partia Socjalistyczna (PPS), Stronnictwo Ludowe (SL) i Stronnictwo Demokratyczne (SD). Początkowo partie prawicowe - Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL) Mikołajczyka i Stronnictwo Pracy (SP) zachęcały do głosowania "trzy razy nie". Jednak podczas posiedzenia Rady Naczelnej PSL 26-27 maja 1946 r. zapadła decyzja, że tym, co ma wyróżnić głosujących na PSL będzie pierwsze pytanie, wychodząc z założenia, że na drugie i trzecie ludzie i tak odpowiedzą pozytywnie. PSL wzywała więc do głosowania "nie, tak, tak" SP pozostało przy swojej wcześniejszej decyzji - głosowaniu "trzy razy nie".

W ten sposób wszystko zostało postawione na jedną kartę i od odpowiedzi ludności Polski na pierwsze pytanie zależała przyszłość reżimu Bieruta. Dzisiaj można powiedzieć z całą pewnością, że waga przechylała się na korzyść opozycji: to właśnie ją popierał naród. Bierut i jego ludzie zdawali sobie z tego sprawę, ale dopuszczenie do zwycięstwa opozycji oznaczałoby dla nich w perspektywie utratę władzy.

Oczywiście polska bezpieka z pomocą sowieckich czekistów robiła wiele, by w referendum zwyciężyła linia Bieruta. Organy MBP organizowały "obsługę agenturalno-operacyjną" komisji ds. przeprowadzenia referendum, wcielając do niej swoją agenturę, sprawdzały osoby zgłoszone do komisji i nie dopuściły 90 osób, które uznały za "uczestników podziemia antyrządowego" Pod ścisłą kontrolą był także skład partyjny komisji. W Centralnej Komisji: spośród 22 członków, dziewięciu było z PPR, czterech z PPS, a bezpartyjnych - tylko dziewięciu. W komisjach okręgowych: na 145 osób przypadało 39 członków PPR, 33 członków PPS, 23 członków SL, 20 członków SD, siedmiu przedstawicieli PSL, 11 z SP i dwunastu bezpartyjnych.

Ale to nie wyczerpywało działalności MBP Polski i Aparatu Doradcy MWD ZSRS przed referendum. Sowieci dążyli do rozłamu i zniszczenia od wewnątrz partii Mikołajczyka. W połączeniu z przeprowadzanymi przez organy bezpieki aresztowaniami aktywnych członków PSL, takie kroki mogły skutecznie rozbić to ugrupowanie. W trakcie tajnych rozmów przedstawiciela MBP z zastępcą generalnego sekretarza PSL - Tadeuszem Rekiem, niezadowolonym z polityki lidera partii Mikołajczyka, polscy czekiści wpłynęli na Reka by wystąpił przeciwko władzom PSL - poddał je krytyce i wezwał do głosowania "trzy razy tak". Uczynił to wszystko podczas posiedzenia Rady Naczelnej PSL, która odbywała się w dniach 26-27 maja 1946 r. Na kolejnym tajnym spotkaniu z Rekiem, oprócz wysokiego rangą przedstawiciela MBP był obecny również sekretarz KC PPR Jakub Berman. Zapadła wówczas decyzja o rozpoczęciu wydawania organu prasowego grupy opozycyjnej w PSL zatytułowanego "Nowe Wyzwolenie" w nakładzie 50 tys. egzemplarzy. Pierwszy numer gazety, z 7 czerwca, dzięki pomocy władz wysłano do wszystkich województw samolotami. W "słusznej sprawie" budowania podziałów we wrogiej partii Bierut nie zamierzał oszczędzać. Informując Moskwę, Dawydow pisał 8 czerwca 1946 r.: "o przebiegu dalszych działań grupy opozycyjnej wewnątrz PSL będę meldować w miarę pojawienia się nowych materiałów".

Pomimo tych wszystkich działań, Bierut nie miał pewności, że referendum przebiegnie zgodnie z jego oczekiwaniami. Koniecznie trzeba było coś jeszcze przedsięwziąć. Poproszono o pomoc Moskwę, która nie mniej niż Bierut obawiała się utraty swoich pozycji w Polsce. Znaleziono oryginalne i skuteczne wyjście z sytuacji: w przypadku, a było to nie do uniknięcia, niekorzystnych dla polskich władz wyników referendum, postanowiono skonfiskować lub zniszczyć protokoły z liczenia głosów i przygotować nowe - z "prawidłowymi" odpowiedziami. Co jednak zrobić z podpisami członków komisji okręgowych? Przecież powinny być oryginalne. Z tym problemów technicznych nie było - w MGB ZSRS istniała komórka, zajmująca się ekspertyzą dokumentów, a także ich sporządzaniem i podrabianiem wszelkiego rodzaju podpisów: w dokumentach księgowych, dowodach; itd.

Od maja 1946 roku, wydzielono do tego celu, samodzielny wydział w strukturze MGB - Wydział "D". Na jego czele stał pułkownik Aron Pałkin. To on miał pokierować, od strony technicznej, całą działalnością w ramach podmiany protokołów i podrabiania podpisów. O przebiegu tej operacji relacjonowano w meldunku MGB ZSRS nr 1443/A z 30 sierpnia 1946 r., adresowanym do Stalina.

Naczelnik Wydziału "D" MGB Pałkin został wysłany do Warszawy. 20 czerwca 1946 r., jego i doradcę MGB w Polsce - Dawydowa, przyjął sam Bierut - w celu omówienia planów operacji fałszowania protokołów referendum. Ostateczny wariant tej operacji zatwierdzono 22 czerwca 1946 r. na spotkaniu Pałkina i Dawydowa z Bierutem i Gomułką.

Tuż potem, główna grupa czekistów składająca się z 15 osób wyruszyła 25 czerwca 1946 r., do Warszawy i rozpoczęła pracę. Grupa sporządziła od nowa 5994 protokoły ze zliczania wyników referendum i podrobiła około 40 000 podpisów członków komisji okręgowych. Paczki z protokołami otrzymywał doradca MGB Dawydow z MBP od Stanisława Radkiewicza i przekazywał je grupie Pałkina. Analogicznie, sporządzone przez grupę nowe "protokoły" wracały do Radkiewicza za pośrednictwem Dawydowa. W wyniku działalności specjalistów z Moskwy, procent Polaków, którzy rzekomo zagłosowali na tak w pierwszym punkcie referendum został zwiększony do poziomu od 50 do 80% (w zależności od województwa). W rzeczywistości procent ten wyniósł, jak stwierdzono w piśmie MGB, zaledwie od 1 do 15. Jednocześnie zwiększono liczbę odpowiedzi na "tak" w drugim i trzecim punkcie referendum *[Przywódcy PPR próbowali przy tym ukryć swoją klęskę i nie odważyli się poinformować Moskwy, że na pierwsze pytanie referendalne twierdząco odpowiedziała tak niewielka liczba głosujących. Jak wynika z wysłanej 2 lipca 1946 r. notatki ambasadora ZSRS w Polsce Wiktora Lebiediewa do Stalina, Jakub Berman poinformował ambasadę, że na pierwsze pytanie twierdzącą odpowiedź dało 35-40% głosujących, na drugie 55-60%, a na trzecie 75-80%. Kierownictwo PPR postanowiło "skorygować" te wyniki i ogłosić, że twierdząco na pierwsze pytanie odpowiedziało 60-65%, na drugie 75-80% i na trzecie 95%.].

Cała robota została zakończona 27 sierpnia 1946 r. i grupa pracowników Wydziału "D" MGB w pełnym składzie wróciła do Moskwy - 28 sierpnia.

Wygląda na to, że zręczność i spryt operacyjny, którym wykazali się czekiści z grupy Pałkina, przekuwając referendalne fiasko komunistów w sukces, zasłużyły na pochwałę Stalina. Natychmiast wyraził on zgodę - a to nie zdarzało się często - na nagrodzenie uczestników operacji. Już 6 września 1946 r., minister bezpieczeństwa państwowego zwrócił się do Stalina z prośbą (pismo nr 1456/A) o nagrodzenie grupy funkcjonariuszy MGB, którzy "wykonali zadanie specjalne" i przedłożył projekt Dekretu Prezydium Rady Najwyższej ZSRS o odznaczeniu:

 

Orderem Czerwonego Sztandaru:

pułkownika Siemiona Prochorowicza Dawydowa pułkownika Arona Moisiejewicza Pałkina 

 

Orderem Wojny Ojczyźnianej I klasy:

starszego lejtnanta Siergieja Aleksiejewicza Wasiliewa

kapitana Nikołaja Nikołajewicza Kozyriewa podpułkownika Leonida Nikołajewicza Nikiforowa podpułkownika Siergieja Prokofiewicza Papkowa inżyniera pułkownika Aleksieja Simonowicza Płotnikowa 

kapitana Nikołaja Dmitrijewicza Stiepanowa

majora Pawła Fiodorowicza Fiodorowa

 

Orderem Wojny Ojczyźnianej II klasy:

majora Konstantina Pawłowicza Wolskiego

starszego lejtnanta Iwana Michajłowicza Kalinina lejtnanta Wasilija Iwanowicza Lubimowa 

starszego lejtnanta Aleksandra Pietrewicza Rogatkina

 

Orderem Gwiazdy Czerwonej:

kapitana Siergieja Pietrewicza Rogatkina

starszego sierżanta Borisa Wasiliewicza Triechalina majora Aleksandra Ignatjewicza Firsowa.

 

To właśnie oni, dzięki swojej "niedostrzegalnej" i "skrupulatnej" pracy zapewnili komunistom zwycięstwo w referendum w Polsce. Tego samego dnia, 6 września został podpisany i wydany (z klauzulą "nie do druku") Dekret Prezydium Rady Najwyższej ZSRS o nagrodzeniu wymienionych wyżej czekistów. Takie szybkie akcje nie należały do częstych w historii nagradzania w ZSRS. To znaczy, że było za co!

Oficjalna propaganda wszelkimi sposobami rozdmuchiwała osiągnięty "sukces", a z opozycji otwarcie kpiła. Już 3 lipca 1946 r. "Prawda" spieszyła poinformować w artykule Ogólnonarodowe głosowanie w Polsce, że w województwie warszawskim (oprócz Warszawy) pozytywnie na pierwsze pytanie odpowiedziało 73,9% głosujących.

4 lipca "Prawda" przytoczyła informacje o referendum według okręgów i informowała, że w Warszawie na pierwsze pytanie odpowiedzi "tak" udzieliło 67% głosujących. W tym samym numerze gazety zamieszczono złośliwą depeszę "Krętactwo członka PSL podczas referendum":

"Warszawa. 3 lipca (TASS). Jak informuje gazeta "Polska zbrojna", w Szczecinie podczas referendum zastępca przewodniczącego komisji okręgowej nr 4, członek PSL inżynier Perycki wydawał głosującym biuletyny z gotowymi odpowiedziami na wszystkie pytania, przy czym dwie pierwsze odpowiedzi były na nie, a trzecia - na tak. Gazeta informuje, że Perycki został aresztowany zgodnie z regulaminem referendum".

6 lipca "Prawda" zacytowała komentarz publicysty polskiej Socjalistycznej I Agencji Prasowej na temat wstępnych wyników referendum. Twierdził on, że "na podstawie już dostępnych danych można bez wahania i wątpliwości oświadczyć, że liczba osób, które odpowiedziały twierdząco na wszystkie trzy pytania referendum stanowi znaczną większość. Oznacza to zwycięstwo obozu demokratycznego, którego polityka w najbardziej wyrazisty sposób została poparta przez lud polski". Jednocześnie, oceniając wyniki głosowania, komentator uprzedza polskie masy demokratyczne, że nie należy się oddawać samouspokojeniu. "Fakt, że w Krakowie większość głosujących odpowiedziała przecząco na dwa pytania referendum, świadczy o tym, że reakcja istnieje i stawia zawzięty opór".

7 lipca "Prawda" informowała o wstępnych wynikach referendum w Krakowie: za ważne uznano 981 423 biuletyny [głosy - przyp. red.], na pierwsze pytanie "tak" odpowiedziało 468 362 osób, "nie" - 513 061 *[Wyjaśnienie może być bardzo proste. Już 3 lipca 1946 r. w "Prawdzie" zamieszczono notkę: "Krakowski reporter gazety 'Ekspress wieczorny' informuje, że, według wstępnych danych, w wielu okręgach Krakowa na pierwsze pytanie referendum większość głosujących odpowiedziała przecząco". Logika podpowiada, że po takiej informacji, nie dało się już zakłamać tych danych. Jednak jest bardziej prawdopodobne, że była to część przemyślanego chytrego planu, polegającego na tym, by świadomie wybrać jakiś region, gdzie poparcie dla Mikołajczyka było wyjątkowo duże i demonstracyjnie, jakby dla "obiektywności", ogłosić tam przegraną komunistów, chociaż nie z dużą stratą. Taka taktyka pozwoliłaby mówić o zaledwie niewielkiej przewadze opozycji. Pamiętajmy, że według Pałkina odsetek twierdzących odpowiedzi na pierwsze pytanie wyniósł od 1 do 15%.].

10 lipca "Prawda" zamieściła streszczenie wystąpienia premiera Polski Osóbki-Morawskiego:

"Przeprowadzone w Polsce referendum - oświadczył premier - w związku ze znanym wszystkim stosunkiem do niego opozycji, stało się plebiscytem, w wyniku którego szerokie masy polskiego społeczeństwa wyraziły swoje zaufanie do rządu, całkowicie aprobując przeprowadzone przezeń reformy. Chociaż ostateczne wyniki referendum zostaną opublikowane dopiero 12 lipca, już dzisiaj na podstawie wstępnych danych można z pewnością powiedzieć, że referendum zakończyło się zwycięstwem bloku partii demokratycznych. W każdym razie, nie mniej niż 60% odpowiedziało "tak" na wszystkie trzy pytania referendum" Dalej Osóbka-Morawski mówił, że Mikołajczyk otrzyma ok. 15%, a 25 % zbierze "polskie podziemie reakcyjno-faszystowskie", i że "większą część polskiego duchowieństwa należy, niestety, zaliczyć do polskiej reakcji.

W końcu, 13 lipca, "Prawda" podała oficjalne wyniki referendum:

 

Uczestniczyło w głosowaniu 11 857 986 osób za ważne uznano 11 530 551 głosów

na pierwsze pytanie odpowiedziano: "tak" - 7 844 522 osoby, "nie" - 3 686 029 osób

na drugie pytanie odpowiedziano: "tak" - 8 896 105 osób, "nie" - 2 634 446 osób

na trzecie pytanie odpowiedziano: "tak" -10 534 697 osób, "nie" - 995 854 osoby.

 

Mikołajczyk próbował protestować podczas posiedzenia rządu i na zamkniętym posiedzeniu, 4 lipca, Gomułka oskarżył go o oczernianie referendum, którego wyniki jeszcze nie zostały ogłoszone. Mikołajczyk, z kolei, mówił o "szalejącym terrorze" organów MBP, który nie mógł nie wpłynąć na wyniki. Oświadczył, że np. w trzech powiatach województwa poznańskiego 80% głosujących odpowiedziało "nie" na pytania referendalne. Uczestnicy posiedzenia zgodnie potępili wystąpienie Mikołajczyka. Ten znowu poprosił o głos i zapowiedział, że na następne wybory - do Sejmu - zaprosi przedstawicieli Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Rozzłościł tym Gomułkę, który rzucił w odpowiedzi: "Możesz się poskarżyć Churchillowi".

Tymczasem w prasie toczyła się w najlepsze kampania propagandowa przeciwko Mikołajczykowi. "Prawda", z 14 lipca 1946 r., w felietonie poświęconym sprawom międzynarodowym dokonała politycznego podsumowania referendum w Polsce. Wiążąc nazwisko Mikołajczyka z pogromem Żydów w Kielcach i nazywając go patronem jego sprawców, gazeta pisała: "P. Mikołajczyk i jego partia PSL ponieśli sromotną klęskę. Czy to nie on pretendował na 75% miejsc w przyszłym Sejmie?" *[Według danych Pałkina uzyskał on właśnie co najmniej 75% głosów poparcia na referendum - N.P.]. Mikołajczyk, pisała gazeta, szykuje nową sztuczkę. Zamierza poprosić mocarstwa sojusznicze, by wysłały obserwatorów na wybory". Jednak "Prawda" była przekonana, że nic to nie da. "(...) Polska to wolny i demokratyczny kraj. Polskiemu narodowi nie dyktują swojej woli ambasadorowie innych państw, jak ma to miejsce w Grecji Polski lud idzie swoją drogą. I ani Mikołajczyk, ani jego patroni nie zmuszą ludu polskiego, by zszedł z obranej historycznej drogi" *[Trudno komentować sprawy Grecji, za to o pracy Wiktora Lebiediewa, ambasadora ZSRS w Polsce w latach 1945-1951, opowiadał podczas lipcowego plenum (1955) KC "KPZS Nikita Chruszczow: " "Była też taka historia z naszym byłym ambasadorem w Polsce - t. Lebiediewem, który obecnie jest ambasadorem ZSRS w Finlandii. Kiedy polscy przywódcy chcieli go poinformować o jednym ze swoich posiedzeń, on powiedział im: a ja wiem, co się u was omawia, już mi zameldowali" Bardzo 'mądry' dyplomata!". Te słowa Chruszczowa były bardzo znamienne - wiedzieć możesz, ale nie daj tego po sobie poznać. Chodziło zaś o sytuację, gdy Bierut chciał poinformować Lebiediewa o jednym z całkowicie tajnych postanowień swojego Biura Politycznego. Ambasador roześmiał się, mówiąc, że wie o tym i że ma w Biurze Politycznym swoich informatorów. Od 2 sierpnia 1949 r. na mocy decyzji Stalina wywiad ZSRS w krajach "demokracji ludowej" był "zakazany i formalnie ta decyzja została wypełniona, ale w rzeczywistości nadal gromadzono informacje za pośrednictwem placówek dyplomatycznych i urzędów doradców MGB-KGB.].

Pomimo triumfalistycznych relacji w prasie, wśród ludności toczyły się dyskusje o sfałszowaniu wyników referendum: "U nas we wsi mieszkańcy głosowali na "nie", a w gazetach napisali, że więcej było odpowiedzi na "tak".

Jednak nawet sfałszowane wyniki referendum zaniepokoiły Osóbkę-Morawskiego, który okazał się niesolidny jako sytuacyjny sojusznik PPR. O Krakowie, gdzie było wielu członków PPS, a mimo tego wyniki wypadły najgorzej, Osóbka-Morawski powiedział: "Jeśli jesteśmy tacy słabi, to musimy się dogadać z PSL". Sekretarz warszawskiej PPS posunął się jeszcze dalej: "Z powodu PPR wyniki referendum są niezadowalające. W bloku z PPR możemy przegrać także wybory... Bez PPR uzyskamy więcej". Prawdopodobnie gdyby przywódcy PPS mieli świadomość, jak w rzeczywistości wyglądało głosowanie w czasie referendum, to sojusz z PPR (Bierutem i Gomułką) niechybnie by się rozpadł.

Dążenie liderów PPS do współpracy z PSL, zwłaszcza na niższych szczeblach, poważnie zaniepokoiła przywódców PPR. Postanowili sięgnąć po inne rozwiązanie i pod koniec lipca 1946 roku rozpoczęli negocjacje z jednym z przywódców PSL Władysławem Kiernikiem. Bierut i Gomułka dążyli do odsunięcia Mikołajczyka od władzy w PSL. Rozmowy zakończyły się jednak fiaskiem. Na drugim spotkaniu z Gomułką Kiernik jako warunek współpracy wskazał wycofanie wojsk sowieckich z Polski i doradców NKWD z MBP. Notatkę Dawydowa w tej sprawie Abakumow 23 lipca wysłał do Stalina, Mołotowa i Berii. Nieoficjalne spotkanie przedstawicieli PPR i Rady Naczelnej PSL miało na celu przede wszystkim doprowadzić do rozłamu w PSL i izolacji Mikołajczyka. Kilka dni później, 26 lipca, analogiczna notatka Dawydowa została przesłana do sowieckiego kierownictwa przez Krugłowa, tylko tym razem oprócz Stalina, Mołotowa i Berii otrzymał ją także Żdanow.

Prawdopodobnie była to ta sama notatka. Po prostu Dawydow przezornie chciał zdać sprawozdanie obydwu resortom - MWD i MGB, chociaż priorytetowo traktował MGB. Zwróćmy uwagę, że Abakumow wyprzedził Krugłowa i jako pierwszy poinformował Stalina o tym ważnym wydarzeniu.

Analogiczne kroki PPR podejmowała wobec drugiej partii prawicowej - Stronnictwa Pracy (SP). Przewodniczący SP Karol Popiel dążył do zjednoczenia z Mikołajczykiem, a wiceprzewodniczący partii Zygmunt Felczak znajdował się pod wpływem komunistów. Dawydow pisał, że jest "demokratycznie nastawiony" i "swoją działalność w kierownictwie partii kontaktował (tak w tekście - N.P.) z KC PPR". W rezultacie Felczak doprowadził do rozłamu SP na frakcje w Krajowej Radzie Narodowej (KRN). 3 lipca 1946 r. Felczak nagle zmarł. Niemniej jednak, jego stronnicy, członkowie grupy "Zryw" dokończyli dzieła rozłamu w partii.

Tymczasem w szeregach PPS - głównego sojusznika komunistów - trwał ferment. Wyjątkowo niepokoiło to Bieruta i Gomułkę. W Warszawie, 30 lipca 1946 r., odbyło się posiedzenie bloku sześciu partii - "szóstki". W swoim wystąpieniu sekretarz generalny KC PPS Józef Cyrankiewicz wypowiedział się przeciwko politycznej izolacji Mikołajczyka. Przywódcy PPS, to jasne, analizowali sytuację i zdawali sobie sprawę, że z ich partią władze mogą postąpić podobnie. Osóbka-Morawski zaczął gniewnie krytykować organy bezpieczeństwa, mówiąc, że w związku z ich "metodami pracy i wyczynianym bezprawiem, są hańbą dla demokracji Polski naród nie lubi takich organów bezpieczeństwa, nie lubi PPR, bo to ona kieruje tymi organami. Gomułka, zdawszy sobie sprawę ze swojej bezradności, zaapelował, by zwrócić się do Stalina z prośbą o przyjęcie delegacji PPS w celu wyjaśnienia sytuacji i rozwiązania nabrzmiałych kwestii.

Do spotkania ze Stalinem doszło wkrótce. Pierwszego dnia 19 sierpnia 1946r, na Kremlu zostali przyjęci tylko przedstawiciele PPS. I dopiero następnego dnia dołączyli do nich Władysław Gomułka, Jakub Berman i Roman Zambrowski *[W trakcie rozmowy w pierwszym dniu spotkania E. Osóbka-Morawski z oburzeniem zauważył, że opublikowane przez prasę wyniki są "grubym fałszerstwem", co podważa autorytet rządu. Stalin odpowiedział obłudnie, że o fałszerstwach dowiedział się "już po fakcie" i że to "rzecz niedopuszczalna". W ogóle, Stalin z ogromnym wysiłkiem przekonał - w końcu - liderów PPS do pozostania w sojuszu z PPR.].

Koalicja PPR-PPS została uratowana. Ale konieczne były kolejne spotkania ze Stalinem w przyszłości - przecież główne wyzwanie - wybory do Sejmu - dopiero miały się odbyć. "Sukces" referendum należało utrwalić podczas wyborów do Sejmu. Nie było żadnych gwarancji, że i tym razem uda się tak łatwo sfałszować wyniki głosowania. Opozycja, chociaż potężnie zdemoralizowana przez porażkę, była jeszcze dość silna i wciąż cieszyła się poparciem społeczeństwa. Komunistyczne władze Polski ewidentnie były całe w nerwach.

W drugiej połowie listopada 1946 roku odbyło się tajne spotkanie Gomułki ze Stalinem, który wypoczywał w tym czasie w Soczi. Jednym z tematów były nadchodzące wybory w Polsce. Abakumow, 28 listopada 1946 r., meldował Stalinowi i Berii o rozmowie Gomułki z innymi uczestnikami spotkania w Soczi - Bermanem i Szwalbem, w trakcie której dzielili się oni wrażeniami z wyjazdu i jednocześnie obawiali, by w Polsce nie wydało się, że byli w Kaukazie u Stalina. Według Gomułki, Stalin chwalił wybory w Bułgarii i Jugosławii, jednak Polakom powiedział: "Nie należy chcieć zbyt wiele, nie należy zazdrościć". Ten komentarz sowieckiego przywódcy świadczy o tym, że jego podejście do organizacji wyborów w Polsce było bardziej subtelne. Mało tego, uprawniony jest wniosek, że w 1946 roku zmianie uległa stalinowska taktyka sowietyzacji krajów Europy Wschodniej.

O ile w latach 1944-1945 sowieckie organy karne bezpośrednio brały udział w walce z przeciwnikami sowietyzacji, przeprowadzając otwarcie akcje represyjne, to w 1946 roku zamiast bezpośredniej ingerencji kładziono nacisk na bardziej subtelne metody działań służb bezpieczeństwa. Chodziło o niszczenie od wewnątrz partii rywalizujących z komunistami poprzez tajne operacje i kampanie dyskredytujące przeciwników. W Polsce, Sowieci stawiali na wzmocnienie tamtejszych organów bezpieczeństwa państwowego (MBP) i podporządkowanie ich wyłącznie jednej partii - komunistycznej. Funkcje doradcy MGB ZSRS przy polskim MBP sprowadzały się wówczas już tylko do pomocy polskim organom i szeroko zakrojonej działalności informacyjnej, tzn. do działań, które potem będą nazywane "funkcjami doradczymi".

Przed Stalinem rysował się jeden - bardziej globalny - problem. Po wystąpieniu Churchilla w Fulton, mocno zarysowały się sprzeczności między dawnymi sojusznikami z czasów wojny. I w przeciwieństwie do pierwszego publicznego oskarżenia Churchilla dotyczącego sowieckiej polityki w Polsce, które pozostało niezauważone, tym razem Stalin gotów był odpowiedzieć na to wyzwanie. Wówczas, na początku czerwca 1945 roku sowieckie gazety ani słowem nie zająknęły się na temat wystąpienia Churchilla i zachodnich pretensji do ZSRS. Tym razem, przygotowawszy się do konfrontacji, Stalin zareagował momentalnie. 14 marca 1946 r.

"Prawda" zamieściła na pierwszej stronie wielki wywiad ze Stalinem. W ostrej polemice z Churchillem, który zarzucił, że "rząd polski znajduje się pod panowaniem Rosjan", Stalin wyjaśniał, że wzrost wpływów komunistów w krajach Europy Wschodniej jako "prawidłowość" i "zasada rozwoju historycznego" Stalin rozumiał jednakże, że w warunkach konfrontacji z Zachodem należy działać ostrożnie, ponieważ Zachód jest silny zarówno pod względem militarnym, jak i gospodarczym. Tym bardziej nie należy dawać mu ewidentnych pretekstów do oskarżania ZSRS o narzucanie siłą reżimów komunistycznych u sąsiadów.

Efektem była ostrożniejsza taktyka Stalina w sowietyzacji Europy Wschodniej. Na pierwszym etapie zakładała ona utworzenie szerokiej koalicji "demokratycz"nych" partii i bloków, w których elementy komunistyczne miały się stopniowo "rozpuszczać". I dopiero potem następował etap jednoczenia bliskich partii w bardziej homogeniczne struktury na bazie komunistycznej. Właśnie takie argumenty sprawiły, że Stalin postanowił nieco powstrzymać sowietyzację. O ile na początku, w 1945 roku starał się ją wszelkimi sposobami forsować, to już wiosną 1946 roku - hamował.

 

Wybory do Sejmu w 1947 roku

 

Naturalnie Stalin uważał, że wyniki wyborów do Sejmu w Polsce należy ustawić na korzyść bloku PPR-PPS. To pozwoliłoby mówić o wyrażeniu woli szerokich mas i potwierdzić tezę o "prawidłowości we wzroście wpływów komunistów". Tymczasem Abakumow wysłał Stalinowi 12 grudnia 1946 r. meldunek Dawydowa, mówiący o tym, że został on (Dawydow) zaproszony przez Bieruta, 4 grudnia 1946 r., i w czasie rozmowy w cztery oczy prosił o zapewnienie "działań związanych z wyborami do Sejmu" i o przekazanie tej prośby sowieckiemu kierownictwu. Stalin ochoczo zareagował na prośbę Bieruta i do Warszawy znowu wyruszyła sprawdzona grupa specjalistów - czekistów na czele z Pałkinem.

Do tego czasu polskie władze rozpoczęły już zdecydowany atak na opozycję, by pozbawić ją jakichkolwiek szans zwycięstwa na wyborach czy choćby osiągnięcia liczącego się wyniku. Bierut sformułował zadanie stojące przed reżimem zupełnie po stalinowsku: albo zwycięstwo, albo przegrana, innych wariantów nie było. Taka polityka przynosiła efekty. Polscy komuniści przy pomocy doradców MGB uczyli się rozprawiać się z opozycją metodami specyficznymi dla państwa policyjnego i dzięki temu mogli z łatwością zwyciężać na wyborach.

Bierut i jego ludzie tak szybko przyswoili nauki Stalina, że tajne metody grupy Pałkina tym razem nie okazały się już potrzebne. Szczegółową relację, sporządził Pałkin w meldunku po powrocie z Warszawy. Jego informacje Abakumow natychmiast przesłał Stalinowi w notatce nr 1894/A z 30 stycznia 1947 r. Oto, co się w niej znalazło. Grupa specjalistów Wydziału "D" MGB wyjechała do Warszawy 10 stycznia 1947 r. Bierut, który nie czuł się dość pewnie w sprawie wyniku wyborów, wyraził satysfakcję z powodu jej przyjazdu i "(...) w celu zachowania pełnej konspiracji, jednocześnie wraz z kierownictwem PPR zaplanował podjęcie dodatkowych kroków, a mianowicie: podmianę urn wyborczych w niektórych okręgach, podrzucanie do urn biuletynów *[formularzy do głosowania - przyp. red.] i sporządzenie w szeregu komisji - tam gdzie nie było mężów zaufania z partii Mikołajczyka - podwójnych egzemplarzy protokołów, przy czym jeden z nich miał nie zawierać liczb. Ten niewypełniony protokół był potem dalej opracowywany przez trójkę PPR w celu uzyskania potrzebnych liczb".

Te działania, pisał Pałkin, przyniosły efekty i praca jego grupy nie była potrzebna. Ograniczyli się oni tylko do udzielania Polakom porad technicznych za pośrednictwem doradcy MGB Dawydowa. Nikt oprócz Bieruta i ministra bezpieczeństwa publicznego Polski nie wiedział o przebywaniu grupy Pałkina w Warszawie. Według informacji Pałkina, skierowanej do Stalina rzeczywiste poparcie dla bloku demokratycznego wyniosło ok. 50% głosów, zaś w regionach wiejskich ok. 70%.

Pozostawmy te dane sumieniu Pałkina. Zauważmy jednak, że uruchomiwszy wszelkiego rodzaju machinacje z protokołami, Bierut i kierownictwo PPR, uniemożliwili precyzyjne określenie rzeczywistych sympatii politycznych polskiego społeczeństwa. Jednocześnie trwały masowe represje i terror moralny. Tutaj także pomogły wskazówki z Moskwy. Jako podsumowanie działań czekistów w zakresie "zabezpieczenia wyborów do polskiego Sejmu ustawodawczego", doradca MGB Dawydow sporządził meldunek, który Abakumow 14 lutego 1947 r. wysłał do Stalina jako notatkę nr 2001/A. Podstawowa działalność miała na celu sparaliżowanie PSL Mikołajczyka. W tym celu, za pośrednictwem agentury prowadzono działania prowadzące do "rozkładu" w partii, zorganizowano masowe odejście członków z PSL. W celu zdezorientowania członków partii Mikołajczyka "działania agenturalne" były prowadzone za pośrednictwem partii PSL-Nowe Wyzwolenie, która wcześniej oddzieliła się od PSL. Przeprowadzano masowe aresztowania i przeszukania członków PSL, informując o tym w prasie. Od 1 października 1946 do 19 stycznia 1947 roku zamknięto 25 powiatowych komitetów PSL, a w ogóle przed wyborami zamknięto 43 komitety powiatowe. W okresie od października 1946 do 19 stycznia 1947 roku aresztowano 1756 członków PSL, "nie licząc masowych aresztowań profilaktycznych w ciągu ostatnich dwóch tygodni przed wyborami" dodawał autor notatki Nie zapomniano także o "podziemiu zbrojnym". Od października 1946 roku do dnia wyborów przeprowadzono 1207 operacji, a w ich wyniku zabito 600 osób, aresztowano do 6000 osób.

To wszystko stanowiło tło, na którym organizowano "wolne wybory". Jaki jednak był mechanizm i tajne sprężyny, które zapewniły komunistom zwycięstwo nad opozycją? Tej kwestii poświęcony był cały rozdział wspomnianego wyżej raportu Dawydowa. Przytoczę ten fragment w całości, ponieważ moim zdaniem ten zestaw to skoncentrowany opis sposobów kontroli społeczeństwa w państwie policyjnym: 

 

" 'Przedsięwzięcia organizacyjne i specjalne organów bezpieczeństwa'

Organy bezpieczeństwa przed wyborami i w trakcie głosowania przeprowadziły szereg przedsięwzięć organizacyjnych i specjalnych.

Najważniejsze z nich to:

1. Zapewnienie odpowiedniego składu partyjnego komisji wyborczych.

W rejonowych i okręgowych komisjach wyborczych zapewniono znaczny procent PPR (w rejonowych 63,3%, w okręgowych 39%)

Pozostały skład był zapewniony przez agenturę organów bezpieczeństwa, zaufanych członków partii Stronnictwo Ludowe i Stronnictwo Demokratyczne, a także bezpartyjnych.

Utworzono 3515 komisji rejonowych, składających się wyłącznie z członków PPR, co stanowi 52,3% od ogólnej liczby komisji.

Organy bezpieczeństwa zwerbowały agentury w komisjach rejonowych; 21 777 osób lub 47,2%, w komisjach okręgowych: 153 osoby lub 43,3%.

2. Pozbawienie praw wyborczych elementów reakcyjnych i wrogich.

Na podstawie materiałów organów bezpieczeństwa w sumie w całym kraju pozbawiono praw wyborczych: 409 326 osób lub 3,03%.

3. Masowy werbunek agentury i przekupywanie najbardziej wpływowych osób spośród ludności.

W celu zapewnienia zwycięstwa bloku na wyborach organy bezpieczeństwa publicznego przeprowadziły masowy werbunek agentury wśród ludności, praktykując także przekupywanie najbardziej wpływowych osób.

Według niepełnych danych takich osób w okresie przygotowania i przeprowadzenia wyborów zwerbowano 8698, w tym:

wójtów (starostów gmin) 1113

pisarzy gminnych 1148

sołtysów (starostów wiejskich) 6090

księży i innych osób spośród duchowieństwa katolickiego 347

Te działania okazały się poważnym wsparciem dla PPR, która prowadziła szeroką działalność agitacyjną w ramach przygotowania demonstracyjnego publicznego głosowania na blok.

Zwerbowani przedstawiciele władz lokalnych i wpływowi przedstawiciele duchowieństwa w zorganizowany sposób przyprowadzali do lokali wyborczych mieszkańców swoich wsi, gmin, zakładów, parafii i jawnie głosowali na listę nr 3 (blok). W szczególności zaawansowana była ta praca na wsi, gdzie zwerbowani wójtowie i żołnierze organizowali demonstracyjnie publiczne głosowania.

Oprócz 347 zwerbowanych księży organy bezpieczeństwa specjalnie przygotowały operacyjnie:

a) 74 księży, którzy występowali w kościołach i w swoich kazaniach nawoływali wierzących do głosowania za blok

b) 79 księży było członkami komitetów społecznych i podpisało się pod apelami wyborców, które nawoływały do jawnego głosowania na listę nr 3

c) 25 księży wystąpiło na ogólnych zebraniach przedwyborczych z wezwaniem do wyborców, by oddali swoje głosy na blok.

Jawne demonstracyjne głosowanie znacznie zwiększyło procent głosów oddanych na blok i zapewniło sukces partii demokratycznych.

4. Organizacja obserwacji korespondentów zagranicznych.

W czasie wyborów w kraju znajdowało się 71 korespondentów zagranicznych. Organy bezpieczeństwa zorganizowały ich obserwację, podstawiały swoją agenturę w charakterze tłumaczy, osób towarzyszących i jako rozmówców zgłaszających się z tłumu wyborców. W efekcie korespondentom zagranicznym nie udało się zebrać żadnych poważnych informacji kompromitujących blok. Dlatego też czerpali je oni z jedynego źródła - wywiadu Mikołajczyka.

5. Werbunek kandydatów na deputowanych do Sejmu.

W sumie zwerbowano 81 spośród zarejestrowanych kandydatów na deputowanych. Spośród nich wybranych do sejmu zostało 49 osób, w tym: członków PPS 5

członków Stronnictwa Ludowego 23

członków Stronnictwa Pracy 7

członków Stronnictwa Demokratycznego 8

członków PSL-Nowe Wyzwolenie 6

od wszystkich tych deputowanych pobrano i przechowuje się w Ministerstwie ich własnoręcznie napisane niedatowane oświadczenia o złożeniu pełnomocnictw deputowanego.

Pułkownik (Dawydow)

14 lutego 1947 roku

nr 2997".

 

Dokument ten w istocie można rozpatrywać jako "podręcznik" do organizacji "wolnych wyborów" w państwie policyjnym. Brakuje w nim tylko przepisów na manipulowanie prasą. Ale takie są potrzebne tylko w przypadku, gdy istnieją niezależne media. W Polsce, były one do tego momentu już dawno zmiażdżone. Prasa kontrolowana przez komunistów zajmowała się propagandową obsługą wszystkich działań opisanych w powyższym dokumencie. Informacjami z Polski dzieliła się także gazeta "Prawda":

- 9 i 10 stycznia informowała ona o masowym exodusie posłów z PSL.

- 17 stycznia - o konferencji prasowej premiera Osóbki-Morawskiego dla korespondentów zagranicznych, w czasie której określił on zarzuty Mikołajczyka o niszczeniu jego partii przez władze jako bezpodstawne.

- 18 stycznia - o konferencji prasowej wicepremiera Gomułki dla korespondentów zagranicznych, w czasie której oświadczył on, że: "niektórzy członkowie PSL zostali aresztowani nie za przynależność do tej partii, ale za kontakty z podziemiem lub za inne przestępstwa antypaństwowe", i że "obecny rozkład sił pozwala założyć, że Mikołajczykowi nie uda się zwyciężyć na wyborach".

- 19 stycznia "Prawda" pisała o konferencji prasowej generalnego komisarza wyborczego Kazimierza Bzowskiego dla korespondentów zagranicznych, w czasie której oświadczył on, że "prawa głosu pozbawiono ok. 300 tys. osób. Jednak w wyniku apelacji 100 tys. osobom przywrócono prawa wyborcze. W ten sposób liczba wyborców pozbawionych prawa głosów, stanowi zaledwie 1,6%".

- 20 stycznia "Prawda" z rozczuleniem rozpisywała się, jak - w duchu najlepszych sowieckich tradycji - lud urządzał świąteczne zabawy i tańce przed lokalami wyborczymi i o tym, że "próby dezorganizacji i kompromitacji wyborów przez reakcję nie udają się", a w gminie Brzeziny 200 chłopów z sołtysem na czele zaprzęgło 20 wozów i ruszyło na wybory do sąsiedniej wsi.

- 21 stycznia "Prawda" pisała, rzekomo cytując agencję Reutera, że "większość korespondentów zagranicznych oświadczyła, iż w czasie wyborów przestrzegano tajemnicy głosowania i nie doszło do widocznych nacisków".

- 22 stycznia "Prawda" zamieściła reportaż swojego specjalnego korespondenta Borisa Polewoja z Warszawy pod tytułem "Wspaniałe zwycięstwo polskiej demokracji". Artykuł mówił o opublikowaniu wstępnych danych dotyczących wyborów do Sejmu. W sumie miało być wybranych 372 posłów. Według wstępnych wyników, 327 mandatów przypadło kandydatom z partii bloku demokratycznego, a partia Mikołajczyka PSL zdobyła 24 mandaty *["Prawda", 22.01.1947 r. To ciekawy wynik, jeśli wziąć pod uwagę, że według danych Pałkina, przytaczanych wcześniej, na blok demokratyczny głosowało od 50 do 70% Ciekawe jest także, że według Dawydowa do Sejmu wybrano 49 agentów, czyli ok. 10% posłów. Przypomnijmy sobie podpisane przez nich oświadczenia o złożeniu pełnomocnictw i staje się jasne, jak bardzo ten sejm, nawet pomimo pozornego istnienia opozycji, był sterowany.].

Dalej Polewoj pisał: "Mikołajczyk, który skompromitował się na wyborach, teraz próbuje wszelkimi sposobami usprawiedliwić się przed swoimi gospodarzami - zagranicznymi reakcjonistami Zwołuje codziennie po trzy cztery konferencje prasowe i w ich trakcie skarży się dziennikarzom na "dławienie", na to, że partie bloku demokratycznego jakoby przeszkadzały mu w prowadzeniu kampanii wyborczej, że rezultaty wyborów są rzekomo nieprecyzyjne" Polewoj opisał też taką scenę: 

"Pan Mikołajczyk przybył na wybory z całą świtą dziennikarzy angielskich i amerykańskich. W kolejce do urny stało kilku studentów w swoich uczelnianych furażkach. W Polsce, gdzie wyższe wykształcenie zawsze było przywilejem bogatych, studenci słyną ze swoich konserwatywnych poglądów. Dlatego chcąc się popisać przed swoimi angielsko-amerykańskimi towarzyszami, Mikołajczyk zwrócił się do studentów z pytaniem:

- No jak, przyjaciele, na kogo będziemy głosować?

Studenci milcząco wskazali biuletyn nr 3.

- Co to za spektakl? - zapytał stropiony Mikołajczyk.

I wówczas jeden ze studentów, przypomniwszy sobie serię demaskujących Mikołajczyka artykułów "Primadonna jednego sezonu", opublikowanych w polskiej prasie przez słynnego polskiego dziennikarza Borejszę, uśmiechnął się i powiedział:

- Ten spektakl to najwyraźniej ostatnie tournee pechowej primadonny.

Stojący w kolejce studenci i liczni wyborcy zachichotali, a Mikołajczyk uciekł wśród chóru ironicznych komentarzy".

Polewoj kończył bardzo patetycznie:

"I czego by dzisiaj nie wykrzykiwał ten zbankrutowany lider reakcji, do kogo by nie apelował za granicą - tego, co dokonało się w historycznym dniu 19 stycznia nie da się ukryć przed światową społecznością. Polski lud jednogłośnie zagłosował na demokrację".

W rzeczywistości porażka Mikołajczyka w wyborach do Sejmu, zorganizowana przez liderów PPR, pogrzebała jakiekolwiek nadzieje na demokrację w Polsce. W kraju trwały represje MBP. PSL był rozbity i w 1947 roku Mikołajczyk był zmuszony do emigracji z Polski. Kreml z ulgą przyjął wiadomość o jego zniknięciu. Pismem nr 3366/A z 26 października 1947 r. Abakumow informował o tym Stalina, Mołotowa i sekretarza KC Aleksieja Kuzniecowa. W notatce był komentarz, że takie rozwiązanie jest "politycznie korzystne", ponieważ nie da reakcjonistom podstaw do twierdzenia, że partia Mikołajczyka została "rozwiązana na skutek represji".

W rzeczywistości partia Mikołajczyka była rozbijana przez służby bezpieczeństwa państwowego przy użyciu tajnych chwytów i sztuczek agenturalnych. Szczególną rolę w rozbiciu partii Mikołajczyka, jak wspominałem wcześniej, odegrał Tadeusz Rek. To właśnie on, na polecenie bezpieki w 1946 roku utworzył opozycyjną grupę wewnątrz PSL i dokonał rozłamu w partii, a po wyborach do Sejmu otrzymał od MBP nowe zadanie zjednoczenia swojej grupy ze Stronnictwem Ludowym, by kontynuować rozbijanie partii Mikołajczyka. Skończyło się jednak inaczej - część stronników Reka odeszła od niego i jego grupa się rozpadła. Po wyjeździe Mikołajczyka z kraju, organy bezpieczeństwa państwowego zatrzymały sekretarza generalnego komitetu wykonawczego PSL-Nowe Wyzwolenie - Iwanowskiego i po przesłuchaniu i uzyskaniu zgody na współpracę, to on przejął zadanie niszczenia tej partii, co też nastąpiło w listopadzie 1947 roku Abakumow poinformował o tym Stalina, Żdanowa i sekretarza KC Aleksięja Kuzniecowa w piśmie nr 3509 z 8 grudnia 1947 r.

 

Pod kontrolą Moskwy

 

Wyniki wyborów w Polsce utwierdziły Stalina w przekonaniu o solidności kremlowskich protegowanych w Warszawie. Dopuścił nawet możliwość istotnego ograniczenia liczebności aparatu sowieckiej bezpieki w Polsce. Można wysnuć taki wniosek na podstawie meldunku Wiktora Abakumowa wysłanego do Stalina pod nr 2602/A 18 kwietnia 1947 r. Odwołując się do wcześniejszych instrukcji Stalina, Abakumow pisał, że wydał dowódcy 64. Dywizji Wojsk MGB - generałowi majorowi Pawłowi Browkinowi rozkaz przemieszczenia dywizji na terytorium ZSRS do Drohobycza (data dyslokacji 25 kwietnia). Abakumow informował, że liczebność Aparatu Doradcy MGB ZSRS przy MBP Polski dotychczas wynosząca 250 osób, także może zostać zmniejszona *[Na mocy postanowienia Rady Komisarzy Ludowych ZSRS, z 25 kwietnia 1945 r., w Aparacie Doradcy NKWD ZSRS przy MBP Polski zatrudnionych było 484 pracowników operacyjnych, od sierpnia 1946 roku był on podporządkowany MGB ZSRS i nosił nazwę Aparatu Doradcy MGB ZSRS przy MBP Polski.]. Kwestia ta była już omawiana z polskim kierownictwem. Początkowo, jak pisał Abakumow, Bierut w rozmowie z doradcą Dawydowem stwierdził, że wystarczy pozostawić w Polsce zaledwie 15-18 sowieckich czekistów. Jednak później, po zdrowym namyśle, doszedł do wniosku, że warto mieć 50-osobowy aparat doradczy MGB na czele z Dawydowem. Abakumow polecił Dawydowowi pozostawienie w Polsce 50 funkcjonariuszy operacyjnych, zaś pozostałych nakazał oddelegować do ZSRS.

Liczbę przedstawicieli MGB w Polsce zredukowano przede wszystkim dzięki likwidacji funkcji instruktorów MGB ZSRS przy powiatowych oddziałach MBP Polski. W efekcie, według stanu z maja 1947 roku, w Aparacie Doradcy MGB przy MBP Polski pozostało 67 osób. Oprócz doradcy MGB Dawydowa byli to: 21 doradców przy MBP, 28 doradców przy wojewódzkich zarządach MBP i 17 osób personelu technicznego.

Aparat Doradcy MGB Dawydowa bezpośrednio kontrolował pracę śledczą MBP Polski. Polska bezpieka miała te same wady co sowiecka. Metody pracy dochodzeniowej cechowało wyjątkowe okrucieństwo. I kiedy sytuacja wymykała się spod kontroli, Dawydow interweniował. Informował o tym Abakumow w notatce wysłanej do Stalina, Mołotowa, Berii i Malenkowa 11 lipca 1949 r. (nr 5657/A) "o błędnych metodach pracy śledczej polskich organów bezpieczeństwa publicznego i fałszowania przez nich spraw śledczych przez nieuzasadnione stosowanie wobec aresztowanych środków przymusu fizycznego". W notatce opisano tortury stosowane przez polskie służby bezpieczeństwa: niekończące się przesłuchania, wlewanie benzyny do nosa, rażenie prądem, pobicia, itd. W ciągu minionych ośmiu miesięcy stwierdzono siedem przypadków zabójstw aresztowanych w trakcie przesłuchań, np. "W województwie białostockim podczas przesłuchania zwiadowcy bandy nacjonalistycznej Olszewskiego Pawła zastosowano porażenie prądem. W wyniku tortur Olszewski zmarł, nie udzielając żadnych zeznań". W piśmie odnotowano, że polski minister bezpieczeństwa publicznego Radkiewicz i jego zastępcy nie podjęli żadnych zdecydowanych działań i zrobiono to dopiero po rozmowie Dawydowa z Bierutem 31 maja 1949 r. Radkiewicz, 13 czerwca 1949 r., udzielił nagany naczelnikom pięciu wojewódzkich zarządów MBP. Oczywiście Stalina nie niepokoiły tortury - ta metoda, którą sam zatwierdził w 1937 roku do stosowania przez sowieckie NKWD nie wywoływała u niego wątpliwości. Nie należało jednak zezwalać na niekontrolowane i niesankcjonowane stosowanie tych "ostrych" i przetestowanych w stalinowskiej praktyce metod siłowych przesłuchań - potrzebna była wcześniejsza zgoda i kontrola w trakcie.

Dawała o sobie znać również rywalizacja sowieckich służb specjalnych w Polsce. Wojsko Polskie było dosłownie naszpikowane agentami sowieckimi. Po linii wojskowej werbowaniem agentury zajmował się aparat attache wojskowego ZSRS w Polsce i zarząd wywiadu Północnej Grupy Wojsk Jednocześnie jednak istniał Zarząd Informacji Wojska Polskiego, sformowany z oficerów kontrwywiadu wojskowego MGB ZSRS, który z kolei prowadził działalność w polskiej armii i werbował tam agentów. Zarząd Informacji formalnie uchodził - niby - za polską strukturę, wchodzącą w skład Wojska Polskiego. Tak oto dwie sowieckie struktury (formalna i nieformalna) starły się o to, kto i gdzie powinien prowadzić działalność agenturalno-operacyjną. Ale był to dopiero początek, bo okazało się, że wywiad wojskowy chciał prowadzić werbunek agentów w szeregach kontrwywiadu Wojska Polskiego, a więc werbować swoich. O powstających na tym tle konfliktach doradca MGB Dawydow napisał do Moskwy i jego notatkę Abakumow przesłał Stalinowi, Mołotowowi, Berii i Malenkowowi 30 lipca 1949 r. pod nr 5736/A. Dawydow pisał przede wszystkim "o przypadkach złej pracy" przedstawicieli Korpusu Wywiadu Ministerstwa Sił Zbrojnych ZSRS w Polsce i informował, że attache wojskowy ZSRS w Polsce - Masłow - poprosił zastępcę szefa Zarządu Informacji Wojska Polskiego - Wozniesieńskiego o informację na temat wojskowych oficerów sowieckich w Zarządzie Informacji, których wcześniej Masłow wskazał jako kandydatów do werbunku. Według opinii Dawydowa "werbunek nie był uzasadniony", ponieważ w Zarządzie Informacji Wojska Polskiego jest grupa funkcjonariuszy operacyjnych MGB ZSRS, którzy zajmują stanowiska kierownicze i "zawsze mogą udzielić obiektywnych informacji". Ponadto szef Zarządu Wywiadu Północnej Grupy Wojsk -Winogradow otrzymał od szefa Korpusu Wywiadu Ministerstwa Sił Zbrojnych ZSRS - Zacharowa - instrukcję, mówiącą o konieczności skompletowania na terenie Polski rezydentury na wypadek wojny. W tej sprawie Dawydow również się wypowiedział: należy to "robić ostrożnie, żeby nie sprowokować wojennej psychozy".

Relacje w kręgach dowódczych Wojska Polskiego również były odnotowywane przez aparat doradcy MGB w Polsce. 1 kwietnia 1950 r., Abakumow wysłał do Malenkowa i Bułganina (nr 6628/A) notatkę zastępcy doradcy MGB w Polsce -Klimaszewa - o złych relacjach pomiędzy sowieckimi generałami w Wojsku Polskim, Korczycem i Popławskim.

Ważnym tematem doniesień Dawydowa (doradcy MGB) była działalność Kościoła katolickiego w Polsce. 26 lutego 1949 r., minister Abakumow wysłał do Stalina i Mołotowa notatkę Dawydowa (nr 5133/A) "O konieczności podjęcia aktywniejszych działań w ramach walki z wrogą działalnością duchowieństwa katolickiego w Polsce". Ale także w tej dziedzinie należało zachować umiar i nie dopuścić do "wypaczeń". Te jednak zdarzały się regularnie. Przyczyną była gorliwość w służbie połączona z prymitywizmem czekistów. Dawydow informował "O przypadkach wypaczeń w stosunku do kościoła w niektórych województwach" Abakumowa, a ten 9 lipca 1949 r. przesłał jego notatkę (pod nr 5647/A) do Stalina, Mołotowa, Berii i Malenkowa. W doniesieniu przytoczone były konkretne przypadki, chociażby z 15 czerwca 1949 r., gdy - w przededniu Bożego Ciała - szef powiatowego wydziału MBP w Strzelinie, w woj. wrocławskim, Powituszkin nakazał zalać nieczystościami trasę procesji. Dawydow donosił, że Powituszkin został aresztowany. Następnego dnia, 16 czerwca szef lubelskiego wydziału powiatowego MBP - Pilinczuk wjechał samochodem w procesję i potrącił kilka osób. Oburzeni uczestnicy procesji rzucili się na samochód, przewrócili go z okrzykami "bij komunistów" i obrzucili kamieniami. Pilinczuk w stanie ciężkim trafił do szpitala. Oprócz tego Dawydow odnotowywał barbarzyńskie działania członków PZPR, którzy burzyli pomniki religijne.

Polityka antyreligijna była sprzeczna z polską tradycją społeczną i podburzała wierzących przeciwko władzom komunistycznym. Watykan, w reakcji na bogoburcze praktyki w krajach Europy Środkowej i Wschodniej podjął decyzję o wydaleniu z kościoła członków partii komunistycznych. W polskich warunkach była to kara bardzo bolesna i władze PZPR zaczęły szukać sposobów przeciwdziałania. Dawydow natychmiast zameldował o tym Moskwie. Wiadomość tę Abakumow wysłał do Stalina, Mołotowa, Berii i Malenkowa, 30 lipca 1949 r. pod nr 5734/A. Oto, co wymyśliły polskie władze. Przede wszystkim postanowiono doprowadzić do podziałów wśród duchowieństwa, przygotowując grupę 400-500 księży, którzy otwarcie wystąpią przeciwko decyzjom Watykanu i staną po stronie demokratycznego rządu. Notatka informowała, że według danych MBP Polsce około 200 księży już zostało przygotowanych do takiego wystąpienia. Tymczasem w kręgach katolickich duchowni konsekwentnie broniący wiary, głosili odważne kazania. Reakcja  wobec niepokornych była natychmiastowa: "Tego samego dnia ksiądz Jan Jaworski z nidzickiej parafii w woj. olsztyńskim, komentując decyzję Watykanu, wezwał wiernych, by nie czytali gazet organizacji demokratycznych i nie rozmawiali z członkami partii. Jaworski został aresztowany przez organy bezpieki".

 

Upadek Gomułki

 

Mogłoby się wydawać, że Gomułka cieszył się całkowitym zaufaniem Stalina, sporządzał dla niego meldunki, podpisując się partyjnym pseudonimem "Wiesław", co dowodziło ich niemal nieformalnym, bliskim kontakcie. Na najwcześniejszym etapie kryzysu sowiecko-jugosławskiego doświadczony Gomułka błyskawicznie wyczuł, co się dzieje i momentalnie dostosował się do nasilającej się sowieckiej krytyki "prawicowego zagrożenia" w partiach rządzących w krajach bloku sowieckiego. W marcu 1948 roku, Gomułka wystąpił na posiedzeniu komisji dotyczącej planowanego zjednoczenia PPR i PPS z "ofensywną mową", w której zarzucił PPS, że jego władze nieuczciwie walczą z "prawicą", a "lewicowe" elementy w swojej partii uciskają i przeszkadzają im w politycznym awansie. Mało tego, po naradzie Gomułka zaczął pracować nad artykułem do prasy "o zagrożeniu prawicowym w PPS".

Niemniej jednak, chmury nad głową Gomułki już się zbierały. Funkcjonariusze Wydziału Polityki Zagranicznej KC WKP(b), 5 kwietnia 1948 r., wysłali do sekretarza KC Michaiła Susłowa wielostronicową notatkę "O antymarksistowskiej orientacji kierownictwa PPR". W tej notatce PPR i Gomułka zostali oskarżeni o "dostosowanie linii partii do polskiego nacjonalizmu", przemycanie "teorii polskiego marksizmu" i "ignorowanie roli i znaczenia nauczania Lenina-Stalina dla Polski". Notatka o błędach PPR była jednym z serii analogicznych dokumentów, które powstały w Wydziale Polityki Zagranicznej KC WKP(b), prokurowanym przez sekretarza KC Susłowa. Bez wątpienia Stalin polecił mu zbadanie odchyleń ideologicznych w polityce "bratnich partii" i zebranie całego materiału dowodowego w celu "skorygowania" linii politycznej.

18 marca 1948 r. Susłow otrzymał notatkę "O antymarksistowskiej orientacji przywódców partii komunistycznej Jugosławii w kwestiach polityki zagranicznej i wewnętrznej", 24 marca - notatkę "O nacjonalistycznych błędach kierownictwa Węgierskiej Partii Komunistycznej i burżuazyjnych wpływach w węgierskiej prasie komunistycznej", 5 kwietnia - notatkę "O niektórych błędach Komunistycznej Partii Czechosłowacji". We wszystkich tych notatkach zarzuty były w zasadzie takie same: był tu więc "oportunizm", niedocenianie walki klasowej na wsi i "kułackiego zagrożenia", "lekceważenie teorii marksistowskiej", "ignorowanie Związku Sowieckiego i jego interesów", dążenie do wkroczenia "na szczególną pokojową drogę do socjalizmu". Kroki przedsięwzięte przez sekretarza KC Susłowa w marcu i kwietniu 1948 roku w ramach zaprowadzenia ideologicznej dyscypliny w komunistycznych i robotniczych partiach krajów Europy Wschodniej oznaczały, że odtąd polityka tych partii będzie się znajdować pod nieustanną kontrolą i każde nieposłuszeństwo ideologiczno-teoretyczne lub odchylenie od "moskiewskich standardów" będzie podstawą do zastosowania radykalnych środków, łącznie z wykluczeniem i ostracyzmem, tak jak się to stało w przypadku Jugosławii.

Wymienione wcześniej notatki Wydziału Polityki Zagranicznej KC WKP(b) były jedynie pierwszym niepokojącym sygnałem. Był to zaledwie prolog do dalszego rozwoju i utrwalenia represyjnego kursu. Do akcji wkroczyły kontrolowane przez Moskwę organy bezpieczeństwa państwowego w państwach satelickich, aresztujące tych, którzy nie wyciągnęli odpowiednich wniosków.

Wydział Polityki Zagranicznej KC WKP(b) i MID regularnie meldowały Stalinowi o nastrojach wśród liderów krajów satelickich, o wynikających w nich konfliktach i rywalizacji o władzę w kierownictwie. O ile jednak przedstawiciele KC i MID zdobywali informacje zupełnie legalnie i otwarcie, chociaż nie bez konfidencjalnych czy tajnych rozmów i spotkań, słuchów i plotek, to równolegle działał także zupełnie tajny aparat przedstawicieli sowieckich, zdobywający informację drogą operacyjną i posiadający swoich agentów bezpośrednio we władzach tych państw. Głównymi instytucjami, które kształtowały opinie Stalina w tych kwestiach były aparat sowieckiego wywiadu zagranicznego i aparaty doradców sowieckiego NKWD-MGB. Korzystano z informacji zdobytych wszelkimi możliwymi sposobami. Kreml nie brzydził się żadnych metod, nawet podsłuchiwania kuluarowych rozmów działaczy partii komunistycznych. Stalinowi wysłano np. z MGB tajne nagranie moskiewskiej rozmowy Gomułki z ministrem przemysłu i handlu Mincem, którzy przebywali z wizytą w sowieckiej stolicy w styczniu 1948 roku.

Stalina interesowało wszystko, co dotyczyło sytuacji w Polsce i doradca MGB Dawydow regularnie kierował do Abakumowa swoje doniesienia, a ten sprawnie przesyłał je Stalinowi. Szczególnie ważne było odnotowanie zachowania i nastrojów polskich przywódców. Liczyły się wszelkie drobiazgi i szczegóły. Abakumow wysłał do Stalina, Mołotowa, i sekretarza KC Aleksieja Kuzniecowa pismo nr 4047/A z 22 kwietnia 1948 r. "O niektórych zachowaniach Cyrankiewicza", w którym informował, że jeździł on z kobietami bez ochrony na dacze i o innych jego rozrywkach.

Jednak najwięcej uwagi Stalin poświęcał Gomułce. Począwszy od czerwca 1948 roku, regularnie otrzymywał - za pośrednictwem Abakumowa - notatki Dawydowa w sprawie Gomułki i tarć w KC PPR. Jedna z takich notatek (nr 4233/A z 18 czerwca 1948 r.) musiała zaniepokoić Stalina. Była w niej mowa o podejrzanej skrytości Gomułki. Dawydow informował, że członek Biura Politycznego KC PPR, zastępca ministra obrony Spychalski, posiada archiwum dawnego polskiego wywiadu - "dwójki", w którym są materiały referatu "Rosja". Spychalski świadomie nie przekazuje tych dokumentów do MBP, ponieważ nie chce tego Gomułka, który "kategorycznie zakazał komukolwiek grzebać w tym archiwum".

Tego Stalin nie mógł znieść spokojnie. Odnosił się do ludzi ze skrajną nieufnością, która zwiększała się jeszcze przy najmniejszych przejawach samodzielności. Wystąpienie Gomułki na czerwcowym plenum KC PPR (1948) mogło być odebrane jako zarozumialstwo i samowola. Wygłosił on obszerny teoretyczny wykład, którego też nie uzgodnił z członkami Biura Politycznego KC PPR. Informacje o okolicznościach tego wystąpienia przekazał sowiecki ambasador Lebiediew, który z kolei dowiedział się wszystkiego od Bermana. Zaraz po plenum odbyło się posiedzenie Biura Politycznego KC PPR, na którym Gomułkę poddano ostrej krytyce za "rewizję" marksizmu i złamanie "zasady kolektywizmu w partii". Relacjonując to wydarzenie sowieckiemu ambasadorowi Berman nie omieszkał przy tym podkreślić, że Gomułkę skrytykowali wszyscy oprócz Spychalskiego, który był "osobiście bardzo związany z Gomułką" i zajął "niejednoznaczne stanowisko".

W ocenie działaczy "bratnich partii komunistycznych", Stalin opierał się na ich stosunku do ZSRS. Dlatego nieprzypadkowo jednym z kryterium stało się miejsce emigracji tych czy innych działaczy. Tutaj Gomułka miał wielki minus. Jeszcze 10 marca 1948 r. sowiecki ambasador w Warszawie Wiktor Lebiediew meldował, że w kierownictwie PPR uformowały się dwie zwalczające się grupy. Jedna - wokół Hilarego Minca - skupiająca pracowników, którzy w czasie wojny cały czas przebywali w ZSRS (Romana Zambrowskiego i Jakuba Bermana), zaś druga - wokół Gomułki, w której byli ludzie "zarażeni polskim szowinizmem". Do grupy Gomułki sowiecki ambasador zaliczył Mariana Spychalskiego, Zenona Kliszkę i W. Bieńkowskiego.

Kolejna notatka Abakumowa nr 4293/A, z 3 lipca 1948 r., w sprawie Gomułki została przesłana do Stalina, Mołotowa, Zdanowa i Kuzniecowa, i zawierała bardzo ważną informację o tym, że wokół niego zaciska się pętla. Dawydow informował, że Gomułka jest chory, ale pomimo tego wysyłano do niego ludzi, żeby "sprawdzić, na ile uświadomił sobie swoje błędy". Za zorganizowanie wyrafinowanej nagonki przeciwko Gomułce odpowiadał Berman i to on zlecił MBP rozpracowanie osób z otoczenia Gomułki w KC. To stalinowska metoda: otoczyć podejrzanego ze wszystkich stron, ujawniać kontakty, gromadzić materiały kompromitujące do późniejszych oskarżeń. Ale Berman mógł się na coś takiego zdecydować tylko za zgodą Kremla. W sierpniu 1948 roku Stalin otrzymał siedem meldunków Dawydowa o sytuacji wokół Gomułki, jego zachowaniu i nastrojach.

Abakumow wysłał do Stalina, Mołotowa, Malenkowa i Kuzniecowa pismo nr 4799/A, z 18 listopada 1948 r., w którym informował o posiedzeniu Sekretariatu KC PPR (13 listopada) i jego postanowieniu, by zaproponować MBP utworzenie wydziału ds. ujawniania elementów oportunistycznych i agentury dawnego II Wydziału polskiego Sztabu Generalnego i wywiadów zagranicznych, w szeregach przyszłej zjednoczonej partii. Radkiewicz dostał polecenie, by zaplanował strukturę zatrudnienia tego wydziału. Tego samego dnia, w piśmie nr 4798/A, Abakumow informował o zachowaniu Roli-Żymierskiego i Spychalskiego i ich niezadowoleniu z decyzji KC PPR o przeniesieniu ochrony pogranicza z armii do MBP.

Szczególnie uważnie Stalin obserwował kierownictwo Wojska Polskiego, a doradca Dawydow starał się, wysyłał materiały. 4 grudnia 1948 r. do Stalina, Mołotowa, Malenkowa i Kuzniecowa trafiła notatka (nr 4857/A) dotycząca członka Biura Politycznego PPR i pierwszego wiceministra obrony Spychalskiego, według której - w 1934 roku - został on zwerbowany jako agent przez II. Wydział polskiego Sztabu Generalnego. Notatka zawierała też informację, że minister Rola-Żymierski chce się pozbyć oficerów sowieckich z Wojska Polskiego.

Ale cień podejrzeń Stalina padł nie tylko na władze wojskowe. Okazało się, że nawet sam minister bezpieczeństwa publicznego Radkiewicz nie był bez grzechu. W tej sprawie Abakumow wysłał do Stalina, Mołotowa, Malenkowa i Kuzniecowa pismo nr 4863/A, z 7 grudnia 1948 r. Na podstawie zgromadzonych informacji - Dawydow doszedł do wniosku, że Radkiewicz "ma wrogi stosunek do ZSRS", popełnia "poważne błędy w pracy" i zasugerował zwolnienie go z funkcji ministra bezpieczeństwa publicznego Polski. O co oskarżano Radkiewicza? W 1947 roku zakazał oddawania aresztowanych przez organy MBP stronie sowieckiej bez formalnego przekazania dyplomatycznego; w kwietniu i maju 1947 roku z poparciem Gomułki podjął temat likwidacji Aparatu Doradców MGB ZSRS przy MBP Polsce. Oprócz tego, jak pisał Dawydow, w 1946 roku Rosjanom udało umieścić się na stanowisku szefa departamentu kontrwywiadu doświadczonego czekistę pułkownika Gajewskiego - Polaka, jednak w marcu 1946 roku Radkiewicz przez Biuro Polityczne KC PPR doprowadził do jego zwolnienia z tej funkcji. I zupełnie stara historia: okazało się, że w 1924 roku Radkiewicz był aresztowany przez OGPU za nielegalne przekroczenie granicy i spędził pół roku w sowieckim obozie koncentracyjnym. Przytoczono również taki przykład poważnej pomyłki: Radkiewicz zabronił agenturalnego rozpracowywania PPS i werbowania agentury we władzach aparatu państwowego. W końcu, Dawydow bezlitośnie skrytykował Radkiewicza: "typowy inteligent, pozbawiony silnej woli, o bardzo wąskich horyzontach politycznych (.. .)". Co miał pomyśleć Stalin: nie można wierzyć nikomu! Ale Radkiewicz się uchował.

Uwadze Stalina nie umknęły także finansowe przekręty polskich władz. 25 grudnia 1948 r. wraz z pismem nr 4930/A do Stalina, Mołotowa, Malenkowa i Kuzniecowa wysłany został telegram Dawydowa dotyczący operacji handlowych KC PPR za granicą, których celem było utworzenie funduszu finansowego partii Dawydow pisał, że kierował nimi przez firmę "Dimex" dyrektor departamentu wywiadu MBP - generał Komar. Mechanizm polegał na zakupie towarów amerykańskich (papierosy, kawa, etc.) do Polski, a następnie na ich przerzuceniu i ponownej sprzedaży w Niemczech. Czy tak tworzy się partyjne fundusze pieniężne? Chociaż z drugiej strony - nowe czasy, nowe sztuczki. Najprawdopodobniej Stalin czytając te doniesienia nie mógł powstrzymać uśmieszku, wspominając swoją burzliwą młodość i napad na bank w Tyflisie *[obecnie Tbilisi - przyp. red] - to był dopiero rozmach! A tutaj, cóż, drobna spekulacja...

Stalin nie zapominał o Gomułce. 3 grudnia 1948 r. otrzymał od Dawydowa notatkę (nr 4853/A), w której ten opisywał nastrój Gomułki: "obrażony, unika wystąpień publicznych" i przytoczył kompromitujące wydarzenie - na przyjęciu w ambasadzie sowieckiej w Warszawie z okazji 31. rocznicy Rewolucji Październikowej Gomułka "przyjaźnie gawędził" z ambasadorem Jugosławii. Zaś 18 grudnia 1948 r. na biurko Stalina trafiło pismo Abakumowa nr 4904/A z pochodzącą od Dawydowa informacją o wystąpieniu Gomułki na zjeździe zjednoczeniowym PPR i PPS. Gomułka mówił o swoich zasługach, chociaż przyznał się do nacjonalistycznych błędów, ale zauważył, że "krytyka powinna mieć swoje granice".

Stalin nie spieszył się jednak z zakończeniem sprawy Gomułki. Sam Gomułka zrobił zresztą coś, co zmusiło Stalina, by się zastanowił i nieco przyhamował. W prywatnym liście, który 14 grudnia 1948 r. wysłał do Stalina, wyjaśniał on przyczyny, które nie pozwalają mu zgodzić się na członkostwo w Biurze Politycznym PZPR i wyraźnie sugerował, że intryguje przeciwko niemu Jakub Berman i jego otoczenie, zaliczające się do tej części "towarzyszy żydowskich", która "nie czuje się związana z polskim narodem, a w związku z tym także z polską klasą robotniczą żadnymi więzami albo zajmuje stanowisko, które można określić jako narodowy nihilizm". Mało tego, Gomułka odważył się wypowiedzieć opinię, która jeszcze kilka lat wcześniej byłaby bardzo ryzykowna: "Uważam za konieczne nie tylko wstrzymanie dalszego wzrostu udziału Żydów tak w państwowym aparacie, jak i w partyjnym, ale także stopniowe zmniejszanie tego udziału, zwłaszcza w wyższych partiach tego aparatu". Wtedy już takie opinie były zupełnie zbieżne z poglądami Stalina.

Rozkład sił w polskich władzach - po usunięciu Gomułki - cały czas pozostawał w centrum uwagi sowieckiego przywódcy. Właśnie wtedy, w 1949 roku, na pierwszy plan całkiem oczekiwanie wysunęła się "kwestia żydowska". W tym kontekście znamienny był telegram Dawydowa z 8 kwietnia 1949 r. o rozmowie wicepremiera Zawadzkiego z zastępcą szefa zarządu informacji Wojska Polskiego pułkownikiem Wozniesieńskim. 2 kwietnia 1949 r., Zawadzki zaprosił Wozniesieńskiego do swojego mieszkania i zaczął narzekać na sytuację w KC partii. Po zwolnieniu Spychalskiego i nominowaniu na stanowisko pierwszego wiceministra obrony Ochaba, Zawadzki, jak twierdził, ucierpiał, ponieważ Bierut zaproponował mu rezygnację ze stanowiska wicepremiera i przejście do pracy po linii związków zawodowych.

Zawadzki był niezadowolony z tego, jak odnoszą się do niego Jakub Berman, Hilary Minc i Roman Zambrowski. Ten ostatni po prostu go ignoruje, a wszyscy trzej są "zjednoczeni i chcą mieć monopol w KC", a Zawadzkiego uważają za człowieka gorszego od siebie pod względem rozwoju i poziomu kultury. Podkreślał, że nie może powiedzieć złego słowa o ich linii politycznej, ale niektóre elementy ich pracy są niepokojące, np. "ewidentne ciążenie ku Żydom". Według Zawadzkiego, jako szefa delegacji chłopskiej, na Ukrainę wysłano Żyda, "tak jakby nie było u nas ani jednego porządnego Polaka". Twierdził, że oni "powstrzymują awanse Polaków" w aparacie partyjnym i państwowym.

Polskie władze tymczasem rozstrzygały "kwestię żydowską" po swojemu. Jak informował Dawydow, KC PZPR postanowiło zlikwidować wszystkie "syjonistyczne partie i organizacje" i zezwolić "syjonistom" na wyjazd do Palestyny, przy czym minister Radkiewicz dostał polecenie, by "powstrzymał się od aresztowań syjonistów". Do 24 listopada 1949 r. wpłynęło 20 tys. wniosków od polskich Żydów z prośbą o zgodę na wyjazd do Izraela, 200 z nich było członkami PZPR (dawni bundowcy).

W listopadzie 1949 roku, podczas plenum KC PZPR, Gomułka został politycznie dobity. O przebiegu plenum i zachowaniu Gomułki i Spychalskiego, Dawydow pisał do Moskwy a jego meldunek Abakumow przesłał 15 listopada 1949 r. (nr 6173/A) do Stalina, Mołotowa, Berii i Malenkowa. Doradca MGB donosił, że Gomułka, którego podczas plenum poddano ostrej krytyce za "zachowanie antypartyjne" nie milczał, lecz oskarżył kierownictwo partii o śledzenie go i organizowanie różnych prowokacji. Jak odnotował Dawydow, Gomułka i inni zachowywali się w trakcie tego plenum "bezczelniej i bardziej nonszalancko" niż wcześniej i można było odnieść wrażenie, że są "pod wpływem" czegoś. W rezultacie Gomułka, Spychalski i Kliszko zostali usunięci z KC PZPR.

Wcześniej zapadła decyzja o powołaniu na urząd ministra obrony Polski sowieckiego marszałka Konstantego Rokossowskiego. Bierut ogłosił to osobiście, 2 listopada 1949 r., zaprosiwszy do siebie Rolę-Żymierskiego i Rokossowskiego. Jak informował Dawydow, Rola-Żymierski "był tą decyzją prezydenta oszołomiony", chociaż od dawna wiedział, że będzie musiał odejść ze stanowiska. Doszedł do wniosku, że "ktoś" ewidentnie spiskował przeciwko niemu. Wiadomość o nominacji Rokossowskiego wywołała mnóstwo komentarzy i domysłów. Były komisarz ludowy spraw zagranicznych ZSRS, a w 1949 roku - skromny, lecz rozumiejący wszystko emeryt - Maksim Litwinow, wypowiedział się w tej sprawie lakonicznie i z polityczną precyzją: "pozbawiamy Polskę suwerenności". Zaś o polskich reakcjach na zwolnienie Roli-Żymierskiego ze stanowiska ministra i powołanie Rokosowskiego, doradca MGB Dawydow napisał do Moskwy. Jego informację Abakumow wysłał do Stalina, Mołotowa, Berii i Malenkowa 10 listopada 1949 r. pod nr 6159/A.

Do Bieruta i ludzi z jego otoczenia stopniowo zaczęło docierać, że rzeczywistą rolą sowieckiego ambasadora Lebiediewa w sprawach polskich było prowokowanie. Zaś to, jak i o czym informuje Kreml - zdecydowanie im szkodzi Wieści o tym -nieprzyjemnym dla Kremla - "przejrzeniu na oczy" doradca MGB Michaił Biezborodow (który zastąpił Dawydowa) wysłał do Abakumowa telegramem, który 12 października 1950 r. został przesłany do Stalina (nr 7199/A). Biezborodow pisał, że 6 i 11 października rozmawiał z Rokossowskim i dowiedział się, że relacje Bieruta i jego najbliższych współpracowników z Lebiediewem stały się bardzo napięte. Zaczęli unikać rozmów z nim w kuluarach podczas różnych przyjęć, dlatego że Lebiediew w dalszym ciągu podtrzymywał kontakty z byłym ministrem administracji publicznej Władysławem Wolskim, wyrzuconym z partii 10 maja 1950 r. "za intrygi i prowokacje" *[W. Wolski był przy tym zaufanym informatorem Kremla, starannie unikając rozgłosu potajemnie dostarczał informacji ambasadzie sowieckiej.]. Lebiediew także wcześniej korzystał z informacji Wolskiego, a zdaniem Bieruta, były minister to był "intrygant i dążył do zepsucia relacji między Związkiem Sowieckim i Polską".

Ambasador Lebiediew rzeczywiście nie tylko informował Moskwę o wewnętrznych sprawach PZPR, ale aktywnie kształtował opinie na temat tych czy innych polskich działaczy. W tym kontekście bardzo znamienne było jego doniesienie z 10 lipca 1949 r. wysłane do Andrieja Wyszyńskiego "O sytuacji w kierownictwie PZPR", które ze względu na aktualność podjętych w nim kwestii zostało natychmiast wysłane do Stalina. W tej notatce, którą Stalin czytał uważnie z ołówkiem w dłoni, wpisując liczne uwagi na marginesach, Lebiediew nie mógł się nachwalić Wolskiego, którego Zambrowski i jego grupa prześladowali jako "tajnego sowieckiego agenta". Lebiediew sugerował przy tym związki Bermana z "syjonistami", wprost pisał o konieczności zmiany władz MBP i dostarczał materiałów kompromitujących na całą polską wierchuszkę partyjną. Bierut, według niego był "izolowany" we władzach, Rola-Żymierski to "parkietowy generał", przez którego informacje wypływają za granicę; na Spychalskiego jest tyle dowodów, że "trudniej  udowodnić jego uczciwość niż jego występność", i w ogóle byli agenci "dwójki" są "w obecnej Polsce poumieszczani na najważniejszych stanowiskach". Wszędzie albo "syjoniści", albo "burżuazyjni nacjonaliści".

Zadziwiające jest, że chociaż jeszcze 19 maja 1950 r. ambasador Lebiediew otrzymał polecenie zaprzestania kontaktów z Wolskim, nie wypełnił go. Sytuacja była dziwna. Stalin, 22 maja 1950 r., w liście do Bieruta pisał, że polecił "odpowiednim organom sprawdzić politycznie Wolskiego" i na podstawie wyników tej kontroli widać, że "nie zasługuje on na zaufanie polityczne", zaś ambasador Lebiediew w dalszym ciągu się z nim spotykał jak gdyby nigdy nic. Wyjaśnienie mogło być tylko jedno - Stalin zręcznie manipulował zarówno Bierutem, tworząc fałszywe wrażenie, że szanuje jego opinie, jak i sowieckimi przedstawicielami w Warszawie, używając ich do rozwijania tajnych kontaktów i gromadzenia informacji.

Listopadowe plenum (1949) KC PZPR otworzyło drogę do przygotowania procesu polskich "spiskowców" według wzorców z Węgier i Bułgarii. Aktywnie fabrykowano materiały przeciwko wojskowym. 3 lip ca 1950 r. Abakumow wysłał do Stalina, Mołotowa, Berii i Malenkowa (nr 6884/A) notatkę doradcy MGB Biezborodowa o nowych informacjach zdobytych w trakcie śledztwa w sprawie "organizacji spiskowej w Wojsku Polskim". Sprawa rozkręcała się i zmierzała do aresztowania Spychalskiego. Doszło do niego kilka miesięcy później: 28 października 1950 r. Abakumow wysłał do Stalina, Mołotowa, Berii, Malenkowa i Bułganina meldunek nr 7231/A "O wyjawionej organizacji spiskowej w Wojsku Polskim i aresztowaniu byłego zastępcy ministra obrony narodowej Polski".

W pierwszych dniach sierpnia 1951 roku aresztowano Gomułkę. Teraz przyszły proces pokazowy miał już głównego oskarżonego. Ale śmierć Stalina i nadzwyczaj szybkie zmiany w polityce nowego sowieckiego kierownictwa momentalnie zmarginalizowały to przedsięwzięcie. Kreml dążył do złagodzenia sytuacji międzynarodowej i ocieplenia relacji z Titą, w związku z czym nikt w Moskwie nie nalegał na sąd nad Gomułką. Proces pokazowy, który miał służyć publicznej rozprawie w celu wychowywania mas i "wzmożenia czujności" utracił swoją aktualność.