Newsweek Polska - nr 04/2003

 

Andrzej Krajewski

Sławny czarodziej, zapomniany uczony

 

Barwne życie Michała Sędziwoja, słynnego XVII-wiecznego alchemika i naukowca, mogło by dziś służyć za kanwę magicznego filmu wpisującego się w serię baśniowych ekranizacji Tolkiena czy powieści o Harrym Potterze. Żaden z Polaków nie mógł na początku XVII w. równać się popularnością w Europie z Michałem Sędziwojem. Jego legendę moglibyśmy porównać z dzisiejszą modą na "Władcę Pierścieni". Gdy uwięził go książę Fryderyk III, w jego obronie na Wirtembergię gotowe były ruszyć wojska habsburskich i polskich książąt. Bili się o niego możni i królowie, głęboko przekonani, że Sędziwój posiadł zdolność zamieniania metalu w złoto.

Moda na eksperymenty alchemiczne zapanowała w Europie pod koniec średniowiecza i wkrótce stała się plagą. "Nędzni alchemiści obiecują to, czego nie spełniają" - tymi słowami rozpoczyna się bulla papieża Jana XXII wydana w 1317 r. Alchemicy próbowali opanować sztukę wytwarzania złota, a w wolnych chwilach szukali panaceum, czyli lekarstwa chroniącego od wszelkich chorób i zapewniającego wieczną młodość.

W 1566 r. urodził się w Łukowicy koło Nowego Sącza Michał Sędziwój herbu Ostoja. Współcześni znali go pod przydomkami Senedivogius Polonus i Cosmopolita. Ojciec wysłał go na studia do Krakowa, gdzie miał kształcić się na lekarza. Na uniwersytecie poznał Mikołaja Wolskiego (późniejszego marszałka koronnego), który zaznajomił go z wiedzą tajemną, za jaką uważano wówczas alchemię. Razem przeprowadzali pierwsze eksperymenty, a młody Sędziwój uznał, że nie ma dla niego rzeczy ważniejszej niż dociekanie tajemnic natury. Alchemicy uważali, że złoto można otrzymać z podobnego do niego metalu, jeśli usunie się zanieczyszczenia i sprowadzi do materii pierwotnej, nazywanej "rtęcią filozofów". Tej można nadać cechy złota przy pomocy kamienia filozoficznego, zwanego też proszkiem projekcyjnym lub tynkturą. Mędrcy ówczesnego świata w najbogatszych zamkach próbowali dokonać złotodajnej przemiany. Trudno powiedzieć, czy Sędziwój istotnie wierzył, że możliwa jest taka reakcja chemiczna. Ale legenda głosi, że prezentował przemianę największym władcom Europy. Po studiach w Krakowie, Lipsku i Wiedniu ze sporym spadkiem po ojcu ruszył w podróż po Europie. Odwiedzał wybitnych alchemików. Do kraju wrócił w 1559 roku. Szybko trafił na dwór Zygmunta III Wazy, gdzie wraz z królem przeprowadzał eksperymenty alchemiczne.

Gdy dowiedział się, że książę Saksonii więzi jego znajomego, sławnego włoskiego alchemika Sethona, żeby torturami wydobyć od niego tajemnicę przemiany ołowiu w złoto, Sędziwój pojechał do Drezna. Pomógł uciec Sethonowi, który osłabiony torturami wkrótce zmarł, lecz wcześniej zostawił wybawcy swoje księgi oraz kamień filozoficzny w postaci kilku uncji proszku projekcyjnego. Szczegółów uwolnienia Sethona nie znamy, bo w życiorysie Sędziwoja wiele faktów miesza się z legendami. Ale wiadomo, że poślubił jego żonę, młodą wdowę Weronikę. Wkrótce zjawił się z nią na dworze cesarza Rudolfa II Habsburga. Praski dwór cesarza pełen był uczonych i szarlatanów. Ekscentryczny władca uwielbiał eksperymenty i alchemię. Dziś uważa się, że cierpiał na ciężką depresję, co poniekąd tłumaczy jego rozmaite dziwactwa oraz głośne na całą Europę libacje i rozpustne życie.

Sędziwój przebojem zdobył zaufanie cesarza. Ponoć podczas audiencji na Hradczanach w obecności Rudolfa II i najwyższych dostojników monarchii zaprezentował swój popisowy eksperyment. Do tygla wrzucił kawałek ołowiu i proszkiem Sethona zamienił go w sztabkę złota. W tym celu mógł posłużyć się tyglem o podwójnym dnie albo powlec sztabkę złota rtęcią, tak by odzyskała naturalną barwę dopiero po podgrzaniu w tyglu. Natychmiast dostał tytuł dworzanina Rudolfa II, a cesarz kazał wykuć na Hradczanach napis: "Niechaj zrobi to ktokolwiek inny, co zrobił Sędziwój Polak". Gdy wrócił do Krakowa, król Zygmunt III Waza postanowił wykorzystać sławę Sendivogiusa i jego znajomość kilku języków do zabiegów dyplomatycznych. W 1595 r. uczynił zeń swego sekretarza. Tym sposobem szlachcic spod Nowego Sącza został ważnym dyplomatą. Pośredniczył w kontaktach dwóch najpotężniejszych krajów Europy Środkowej. Jedną z ważniejszych jego misji była próba wynegocjowania u Rudolfa II prawa dostępu Rzeczypospolitej do Morza Czarnego. Przebywał albo na dworze królewskim, albo cesarskim.

W 1604 r. wydał traktakt alchemiczny "De lapide philosophorum" ("O kamieniu filozoficznym"). Księga ostatecznie rozsławiła imię Sendivogiusa Polonusa. Uczonych oraz szukających tynktury szarlatanów zainspirowały nowatorskie badania nad termicznym rozkładem saletry, czyli azotanu potasu, i uzyskiwaniem w ten sposób "Nitry".

Dziś wiemy, że to właśnie on pierwszy odkrył tlen, nazywając go "tajemnym pokarmem życia". Lecz wtedy nie wiązano go z odkryciem tlenu, ale z tajemnicą produkcji złota. Gdy w 1605 r. na zaproszenie księcia Wirtembergii Fryderyka III przybył na jego dwór, władca za radą swego alchemika Mülenfelsa kazał uwięzić Polaka. Mülenfels chciał wydrzeć Sędziwojowi tajemnice zawodowe. Według legendy w obronie uczonego stanęli Zygmunt III i Rudolf II, grożąc wypowiedzeniem wojny Fryderykowi III. W rzeczywistości Sędziwój sam uciekł z wieży, w której był więziony. Z pociętego prześcieradła skręcił linę i zsunął się poza mury warowne. Narzędzi do obluzowania kraty dostarczył mu podobno jego sługa Jan Badowski.

Z czasem sława zaczęła męczyć Michała Sędziwoja. W 1615 r. osiadł na zamku w Krzepicach, gdzie wraz ze starym przyjacielem Mikołajem Wolskim prowadził badania naukowe. Tam też zrodził się pomysł tajnej organizacji, skupiającej naukowców. Nadał jej nazwę Towarzystwo Nieznanych Filozofów. Propagował przy tym ideę, że wynalazki oddane w niepowołane ręce mogą wyrządzić olbrzymie szkody ludzkości i ktoś musi sprawować kontrolę nad rozpowszechnianiem niebezpiecznej wiedzy. Trudno powiedzieć, czy jego starania zakończyły się sukcesem, bo towarzystwo było tak tajne i hermetyczne, że nie pozostało po nim wiele śladów.

Wiemy jednak, że skłonność do przygód nie opuszczała alchemika. Na zlecenie cesarza Ferdynanda II poszukiwał złóż metali na Morawach i wybudował wiele kopalń. Cesarz w dowód wdzięczności nagrodził go miasteczkiem Krawarz oraz domem w Ołomuńcu. Tam też w 1636 r. zakończył swe burzliwe życie.

Pozostawił po sobie 10 ksiąg, przetłumaczonych już wówczas na pięć języków, a wydawanych około 80 razy. Co ciekawe, największe zainteresowanie wzbudziły one w Anglii - kraju, który miał w niedługim czasie stać się centrum nowoczesnego świata. W Londynie całość dzieł Sędziwoja wydano dwukrotnie w 1650 i 1654 r. W 1665 r. Anglik John Mayow po przeczytaniu dzieł alchemika ze wschodu powtórzył opisany w nich eksperyment. W 1771 r. uczynił to inny uczony Joseph Priestley. Opierając się na ich zapiskach, francuski chemik Lavoisier w 1777 r. wyodrębnił substancję, którą nazwał oxygen - tlen.

Za życia otaczała Sędziwoja legenda wielkiego alchemika i maga. Niektórzy naukowcy twierdzą, że stał się protoplastą postaci Twardowskiego. W rzeczywistości był twardo stąpającym po ziemi naukowcem, posługującym się w badaniach klasycznym empiryzmem. Osiągnął bardzo wiele, a mimo to popadł w zapomnienie i zamiast stać się sławą panteonu polskich uczonych w powszechnej świadomości funkcjonuje jako tajemniczy czarodziej.