Max Hastings

Tajna wojna 1939-1945 : szpiedzy, szyfry i partyzanci

2017

 

(...)

 

"NIEDORAJDA": ANGIELSKI PACJENT

Wielu szpiegów wszystkich narodowości pracowało jednocześnie dla różnych stron i często nie jest jasne, której z nich dochowywali lojalności, co ilustruje zachowanie licznych postaci przedstawionych w tej książce. Niewielu Anglików biorących udział w drugiej wojnie światowej przeżyło jednak tak niezwykłą odyseję jak Ronald Seth, który jest niemal nieznany potomności i o którym nie słyszała nawet większość historyków zajmujących się tajną wojną. Jego poczynania w najmniejszym stopniu nie wpłynęły na losy konfliktu, a mimo to przysporzyły niezliczonych godzin pracy wyższym oficerom SOE, MI5, MI6 i MI9 oraz Abwehry i RSHA. Przypadek Setha jest tym bardziej niezwykły, że dotyczące go dokumenty zachowały się niemal w całości w brytyjskim Archiwum Narodowym, da się zatem szczegółowo odtworzyć historię jednego z nielicznych agentów z czasów wojny "odwróconych" przez Niemców, człowieka, który tak skutecznie zmylił tajne służby obydwu stron, że Eddie Chapman - kryptonim "ZigZag" - jest przy nim zaledwie amatorem.

Seth urodził się w 1911 roku we wschodniej Anglii jako syn handlarza wyrobami metalowymi. Uczęszczał do King's School w Ely i studiował anglistykę w Cambridge, a następnie podjął pracę nauczyciela. Rozważał, ale ostatecznie odrzucił, możliwość przyjęcia święceń kapłańskich i w 1936 roku objął posadę w English College w Tallinie w Estonii, a później został wykładowcą anglistyki na tamtejszym uniwersytecie. Napisał niewielką książkę o Estonii zatytułowaną Baltic Corner, którą wydano w Wielkiej Brytanii w 1938 roku. Po wybuchu wojny wrócił do kraju i przez rok pracował jako spiker w sekcji estońskiej BBC, zanim rozstał się z rozgłośnią i otrzymał powołanie do RAF-u. Został wówczas oficerem administracyjnym na lotnisku w Wiltshire.

Chociaż Seth był żonaty i miał dwoje małych dzieci, marzył o odegraniu bardziej spektakularnej roli w tym konflikcie. 26 października 1941 roku napisał długi list do Ministerstwa Lotnictwa, sugerując, że jest najodpowiedniejszym człowiekiem do wzniecenia powstania przeciwko nazistom w krajach bałtyckich: "Ze względu na swoją działalność stałem się dobrze znany przeciętnemu Estończykowi z ulicy i, jeśli wolno mi tak powiedzieć, osobą szanowaną i podziwianą w całym kraju. Nie sposób zaprzeczyć, że jestem najbardziej znanym Anglikiem w Estonii. Ponadto zaprzyjaźniłem się z bardzo szerokim kręgiem wybitnych i wpływowych Estończyków, między innymi z prezydentem i większością członków rządu. Wszystkim, czego kiedykolwiek chcieli Estończycy, a jestem pewien, że chcą tego nadal, jest niezależność polityczna [...]. Pragnę przedstawić wam następującą propozycję: otóż powinno mi się pozwolić na wyjazd do Estonii, żebym spróbował zorganizować tam ruch oporu [...]. Zdaję sobie sprawę z trudności i ryzyka. Wiem, że jeśli zostanę schwytany, będzie po mnie. Jeśli mi się uda, będzie to oznaczało, że wykonałem kawał solidnej pracy [...]. Tak czy inaczej, podejmując taką próbę, byłbym szczęśliwszy niż teraz, tkwiąc w mniej czy bardziej przymusowej bezczynności (...) w Jednostce Szkolenia Operacyjnego".

Podczas wojny wiele tego rodzaju apeli od znudzonych lub niespełnionych mężczyzn oraz kobiet o romantycznych ambicjach było odrzucanych bez rozpatrywania, niezwykły list Sotha został jednak przekazany SOK i spotkał się z entuzjastyczną reakcją. Przetrwanie Rosji wisiało na włosku, a Brytyjczycy byli gotowi na wszystko w ramach swoich ograniczonych możliwości, żeby udzielić jej pomocy. Niemcy wywozili z Estonii setki ton oleju łupkowego, który zasilał oddziały Wehrmachtu oblegające Leningrad, toteż ludzie z Baker Street zadali Ronaldowi Sethowi następujące pytanie: Czy chciałby zostać zrzucony ze spadochronem do tego kraju, by wysadzić w powietrze zakłady produkujące olej łupkowy i zapoczątkować miejscowy ruch oporu za wschodnim frontem? Kandydat na bohatera zachwycił się tym planem i wypełnił formularz zgłoszeniowy SOE, a w odpowiedzi na pytanie dotyczące poglądów politycznych napisał: "mniej więcej socjalistyczne". Oświadczył, że jest autorem "dwóch mało znaczących powieści" oraz że nie umie prowadzić samochodu. Uznano, że ani jedno, ani drugie nie przemawia na jego niekorzyść, podobnie jak skarga z jego byłej jednostki RAF-u, że czek, który zostawił, regulując końcowy rachunek w kantynie oficerskiej, okazał się bez pokrycia. Przez większą część 1942 roku uczęszczał na zwykłe zajęcia z sabotażu, rzemiosła szpiegowskiego, walki wręcz bez użycia broni oraz obsługi nadajników radiowych.

Seth radził sobie dość dobrze jako kandydat na tajnego agenta. Czuł się jednak niepewnie na szkoleniu z użycia broni, bo z powodu słabych nadgarstków był kiepskim strzelcem, ale zaczął robić postępy po kilku zajęciach podnoszących sprawność fizyczną. Po ćwiczeniach w Newcastle jego egzaminator zameldował: "Uczeń ten osiągnął niezwykle wysokie wyniki. Jest wyjątkowo gorliwy i kompetentny [...]. Poddany rygorystycznemu przesłuchaniu dotyczącemu swojej tożsamości, życia, dawnych i obecnych działań, obecności w Newcastle i przyszłych planów, uczeń był ogromnie pewny siebie. Pozostał całkowicie niewzruszony, a jego historia okazała się przekonująca". W szkole spadochronowej w Ringway, gdzie skakał w okularach, napisano o nim: "gadatliwy, lecz miły człowiek, który wydawał się szczery i zdeterminowany [...], nerwowy typ oficera. Sympatyczny". Końcowy raport na jego temat głosił: "Inteligentny, lecz nieobliczalny typ umysłu. Psychicznie niedojrzały. Wykazuje ogromny entuzjazm graniczący z fanatyzmem. Zdaje się mieć wielką wiarę we własne siły. [...] Ma czarujący charakter i łatwo nawiązuje kontakty, ale jego wielka słabość polega na skłonności do dramatyzowania niemal wszystkiego, co robi. Powinien przywiązywać znacznie większą wagę do bezpieczeństwa i samodyscypliny, jeśli ma osiągnąć sukces. Zaufanie wzbudza do pewnego stopnia raczej jego determinacja niż charakter". Ostateczna opinia na temat Setha, wydana we wrześniu 1942 roku, była następująca: "Chociaż jego wyjątkowa wiara we własne siły jest [...] chyba nieco przesadna, stanowi jednocześnie jeden z jego najsilniejszych atutów".

Seth sam dał pewną wskazówkę co do swojego ekscentryzmu, a nawet niezrównoważenia psychicznego, sugerując SOE, że zanim wyskoczy ze spadochronem nad Estonią, powinien zostać poddany jakiemuś okaleczeniu, takiemu, dzięki któremu nie nadawałby się do przymusowych robót w Niemczech. Jego przełożeni odrzucili tę propozycję, wychodząc z nieco cynicznego założenia, że gdyby na nią przystali, brytyjski rząd byłby zobowiązany wypłacać mu po wojnie rentę inwalidzką. Pewnego wrażliwego planistę z Baker Street niepokoiła perspektywa wysłania agenta z tego rodzaju misją, ponieważ już wtedy wiele wskazywało na to, że wzbudzi ona wśród tamtejszej ludności nadzieje, które będą musiały pozostać niespełnione: "Jeśli po zakończeniu wojny Estonia ma być przekazana Rosji - napisał 1 maja 1942 roku ów anonimowy oficer - a Estończycy dowiedzą się o przyzwoleniu Wielkiej Brytanii, nie widzę, w jaki sposób R[onald] zdoła w dobrej wierze skupić wokół siebie Estończyków, żeby dywersją torowali sobie drogę do nieistniejącej wolności!".

Wątpliwości musiało budzić również prawdopodobieństwo, że ktoś tak rzucający się w oczy jak Seth - miał 188 centymetrów wzrostu - zdoła się wtopić w bałtyckie społeczeństwo jako szpieg. Szefowie SOE odsunęli jednak na bok wszelkie wątpliwości i w październiku zapadła decyzja, żeby wysłać go pierwszej nadającej się do tego nocy, gdy będzie dostępny jakiś samolot RAF-u. Pojawił się jednak mały problem: do tego zadania wybrano również estońskiego marynarza, niejakiego Arnolda Tedrekina. Miał on zostać zrzucony razem z Sethem, ale ten wzbraniał się przed wyruszeniem na misję z towarzyszem, który, jak zaznaczył, rzadko trzeźwieje. Wobec tego wyrażono zgodę, żeby Anglik wyskoczył sam. W rozkazie operacyjnym SOE odnotowano z pesymizmem (choć nieskładnie): "Nadzieja na wycofanie tego personelu jest niewielka".

Winston Churchill surowo napomniał szefów swoich służb, by nie przydzielali prowadzonym przez siebie operacjom niepoważnych kryptonimów. To niedopuszczalne, powiedział premier, żeby żona czy matka dowiadywała się, iż jej mąż czy syn poległ, wypełniając misję o takim kryptonimie jak "Łapu Capu" albo "Wielki Raban". SOE zlekceważyło ten nakaz w przypadku Ronalda Setha, nazywając agenta i jego bałtycką misję "Blunderhead" ("Niedorajda"). Zaczęła się ona pechowo, bo planowany start był trzykrotnie odwoływany z powodu złej pogody. Według oficera RAF-u dowodzącego Dywizjonem do Zadań Specjalnych morale Setha, co zrozumiałe, gwałtownie spadło, ale tuż przed szóstą wieczór w sobotę 24 października 1942 roku bombowiec Halifax z polskim pilotem wystartował z Linton-on-Ouse w hrabstwie Yorkshire do sześciogodzinnego lotu nad Estonię. Wiózł na pokładzie świeżo upieczonego agenta ubranego w maskujący kombinezon spadochroniarski, wyposażonego w nadajnik radiowy oraz racje żywnościowe i materiały wybuchowe.

Seth miał zostać zrzucony "na ślepo", bez komitetu powitalnego, który wyszedłby na jego spotkanie, ponieważ nie znano żadnego miejscowego ruchu oporu. Zdecydował się wylądować w pobliżu pewnego wiejskiego domu nad morzem. Znał jego właściciela, Martina Saarne'a, bo kiedyś uczył jego syna angielskiego, i miał do niego zaufanie. Pilot opowiedział później, że jego pasażer przyszedł do kokpitu i stał obok niego podczas tej bezchmurnej nocy, wpatrując się w leżące w dole bałtyckie wybrzeże, aż nabrał pewności, że znajdują się we właściwym miejscu, nad leśną polaną u zachodniej podstawy przylądka Kolka. Seth zniknął w ciemnościach w wyjątkowo radosnym nastroju, a w ślad za nim, przy drugim okrążeniu, trzy zasobniki z jego wyposażeniem. Z ziemi błysnął latarką, potwierdzając, że bezpiecznie wylądował, a wtedy wielki bombowiec przechylił się na skrzydło i zawrócił do bazy, lądując bez przeszkód następnego dnia o siódmej rano, po trzynastu godzinach w powietrzu. Pilot zameldował o dostarczeniu Setha na miejsce: "Agent wyskoczył bez wahania, po wybraniu punktu z kapitanem samolotu".

Później jednak o "Blunderheadzie" słuch zaginął. Mijały tygodnie, potem miesiące. W końcu do SOE dotarł meldunek, że źródło w Tallinie słyszało o brytyjskim spadochroniarzu odpowiadającym rysopisowi Setha, który dostał się do niemieckiej niewoli i popełnił samobójstwo. Zapytano jego oficera prowadzącego, majora Ronalda Hazella, dawnego maklera okrętowego, który był szefem Polskiej Sekcji SOE, czy "Blunderhead" został wyposażony w truciznę. Major potwierdził: wszystkim agentom wydawano "L", czyli pigułkę z cyjankiem potasu (nazywaną tak od słowa lethal - zabójczy), do ewentualnego wykorzystania w wypadku dostania się do niewoli, chociaż znacznie chętniej bywała spłukiwana w najbliższej toalecie. Hazell czuł się w obowiązku napisać do Josephine Seth i poinformować ją, że jej mąż zaginął i być może należy się spodziewać najgorszego. W odpowiedzi przysłała wzruszający list, w którym wyjaśniła, że kolejne przydziały do różnych placówek RAF-u oznaczają, iż widuje swoje dzieci, uczące się w szkołach w West Country, tylko co trzy miesiące, dlatego przeżywa ciężki okres. Przyznała, że przyjęta przez SOE interpretacja milczenia jej męża ma sens, napisała jednak: "Zawsze będę wierzyła, że Ronnie nadal żyje". To zdanie wypowiadało podczas wojny bardzo, bardzo wiele kobiet, które koniec końców były zmuszone uznać się za wdowy.

Późniejszy rozwój wydarzeń w tej sadze był dziełem czystego przypadku. W kwietniu 1943 roku dwa samoloty Luftwaffe wylądowały przymusowo w neutralnej Szwajcarii. Okazało się, że mają na pokładzie bardzo dużo niemieckich dokumentów, które zostały skonfiskowane przez Szwajcarów. Tamtejsza placówka MI6 uzyskała do nich dostęp i zdołała je sfotografować, a gdy ów łup poddano badaniom w Londynie, 30 kwietnia pewien oficer SOE zameldował ponuro kolegom: "Obawiam się, że następny dotyczy nas". Dokument, który miał na myśli, był tłumaczeniem raportu Luftwaffe z przesłuchania brytyjskiego szpiega, Ronalda Setha, które przeprowadzono 6 lutego w Dulag Luft, w Oberursel. Wyglądało na to, że agent z Baker Street wpadł w ręce Niemców już kilka dni po wylądowaniu w Estonii. Następnie powiedział przetrzymującym go ludziom wszystko o swoich doświadczeniach w SOE, tyle że dla ratowania skóry dodał odpowiedni komentarz. Twierdził mianowicie, że do podjęcia się misji szpiegowskiej został zmuszony przez pewnego Żyda z Ministerstwa Lotnictwa, który groził mu rewolwerem.

Po przestudiowaniu dokumentu z przesłuchania przeprowadzonego przez Abwehrę SOE skomentowało to następująco: "Raport jest zgodny z faktami, jeśli chodzi o tę osobę, jej szkolenie u nas i wysłanie jej do Estonii. Trudno jednak dać wiarę temu, co SETH mówi o pistolecie przystawionym mu do głowy przez DOWÓDCĘ SKRZYDŁA w MINISTERSTWIE LOTNICTWA. [...] Istnieje możliwość, że żyje [...]. Niewykluczone jednak, że z czasem usłyszymy więcej o tym, w jaki sposób go potraktowano. Zanim to nastąpi, nie da się powiedzieć, czy nadal jest jeńcem w rękach nieprzyjaciela, czy został stracony". Inny oficer SOE wyraził bardziej surową opinię: "Przykro mi to mówić, ale czuję, że nie potrafię zinterpretować tej nieszczęsnej operacji w inny sposób niż w taki, iż SETH stchórzył po przybyciu na miejsce. Nigdy go nie spotkałem, z tego, co wiem, ale wszystkie doniesienia na jego temat, które słyszałem, zwracały uwagę na to, że jest on nieco nerwowy i może się załamać w wyniku stresu wywołanego samotnością lub przeciwnościami".

Piątego maja 1943 roku Wydział Łączności SOE otrzymał polecenie, by zaniechać prowadzenia nasłuchu transmisji radiowych od "Blunderheada". Miesiąc później w notatce służbowej napisano, że oficer prowadzący Setha, major Hazell, "widział się z panią 'Blunderhead', która mówi, że bardzo by się ucieszyła, gdyby miała jakąś zatwierdzoną relację do przekazania przyjaciołom - na przykład, że jej mąż zaginął w akcji. [Hazell] nic jej nie powiedział o naszych informacjach na temat 'Blunderheada' i twierdzi, że jego żona pogodzi się z tym, iż musi zaczekać na wiadomości do końca wojny. [...] Tak czy inaczej, radziłbym, aby wydział kadr Ministerstwa Lotnictwa [...] wysłał żonie list z informacją, że 'Blunderhead' zaginął podczas wykonywania misji". Josephine Seth poinformowano w delikatny sposób, że choć jej mąż nie poległ, znalazł się w niezwykle niebezpiecznej sytuacji. Napięcie, w jakim żyła ta biedna kobieta, musiało być straszne.

Potem przez ponad rok nie pojawiły się żadne nowe wiadomości na temat Setha. Można było bezpiecznie założyć, że jak niemal wszyscy schwytani alianccy agenci jest przetrzymywany w jakimś obozie koncentracyjnym albo - co bardziej prawdopodobne - nie żyje. Kilka tygodni po lądowaniu aliantów w Normandii, 29 czerwca 1944 roku, w protokole SOE odnotowano: "Otrzymano właśnie informację, że kapitan lotnictwa Ronald Seth musi zostać obecnie przeklasyfikowany na 'zabity w trakcie czynnej służby 24.10.42' [...]. Pani Seth została już nieoficjalnie poinformowana o śmierci męża". Niecały miesiąc później wyzwolenie Paryża przyniosło jednak nowy sensacyjny zwrot w historii Setha, która od tej pory na poważnie przykuła uwagę MI5, MI6 i MI9. Otóż do pewnego oficera RAF-u podszedł w stolicy Francji jakiś człowiek, który przedstawił się jako Emile Riviere, i wręczył mu kopertę zaadresowaną do Ministerstwa Wojny w Londynie. Została ona niezwłocznie przekazana pod wskazany adres. Po jej zbadaniu okazało się, że zawiera siedemdziesiąt sześć gęsto zapisanych ołówkiem stron relacji opatrzonej nagłówkiem "Paryż 7 sierpnia 1944" i zaadresowanej do "Dowódcy STS [Special Training Services - Służba Szkoleń Specjalnych], Kwatera Główna, pokój 98, Gwardia Konna. Od BLUNDERHEADA. Z pola walki".

List przewodni zaczynał się następująco: "Mam nadzieję, sir, iż wybaczy mi pan, że proszę o tę bardzo wielką przysługę, ale jeśli pana zdaniem moja operacja przebiegała do tej pory pomyślnie, czy zechciałby pan wystąpić o mój awans na stopień PEŁNIĄCEGO OBOWIĄZKI PUŁKOWNIKA LOTNICTWA (bez wynagrodzenia) obowiązujący z mocą wsteczną od dwunastu miesięcy, począwszy od daty tego listu? Proszę pana o tę przysługę, ponieważ gdyby coś mi się stało w nadchodzących miesiącach, moja żona i dzieci miałyby przynajmniej odpowiednią rentę, z której mogłyby żyć. Poważnie mnie to martwiło w ciągu całej mojej misji, chociaż major Hazell zapewnił mnie, że jego zdaniem w razie mojej śmierci Organizacja [SOE] wypłaci tysiąc funtów dla moich dzieci. Tysiąc funtów nie zagwarantuje jednak mojemu synowi i córce takiego wykształcenia, jakie mógłbym dać im ja, gdybym był na miejscu i mógł ich utrzymywać. A jestem pewien, że w powojennej Anglii wykształcenie będzie się liczyło bardziej niż kiedykolwiek".

O ile ten list stanowił nieco banalne zagajenie, o tyle sama relacja Setha była materiałem, od którego trudno się było oderwać - okazała się sensacyjną, wyjątkowo ubarwioną opowieścią, w której oddzielenie prawdy od zmyśleń nie jest dziś wcale łatwiejsze, niż było dla brytyjskich służb specjalnych w 1944 roku. Jedynym bezspornym faktem pozostaje, że przez prawie dwa lata spędzone w okupowanej Europie, w rękach bezlitosnego wroga, człowiek SOE przeżył coś, co wydaje się niezwykle nawet jak na standardy wojny światowej. Utrzymywał, że wyskoczywszy ze spadochronem, wylądował tuż obok oddziału Niemców, przed którymi udało mu się uciec, ale za cenę porzucenia broni i sprzętu. Potem miał najróżniejsze przygody, między innymi został ostrzelany przez estońską milicję: "jedna kula świsnęła przez zarośla, w których się ukrywałem, omal nie trafiając mnie w głowę". Opowiadał o tym, jak wysadził w powietrze kilka niemieckich samolotów oraz stanowisko artylerii, ale był zmuszony przez wiele dni mieszkać na odludziu, bez jedzenia, utrzymując się przy życiu jedynie dzięki tabletkom opium i piersiówce, którą zabrał ze sobą z Anglii: "Nie mogłem znaleźć żadnych kurczaków. Do polowania na jelenie, nawet gdybym umiał je skutecznie podejść, miałem tylko swojego colta .32 i trzydzieści nabojów. Perspektywy były niewesołe, bo kończyła mi się whisky. Przekonawszy się o nastrojach miejscowych, postanowiłem trzymać się swojego planu i nie nawiązywać żadnych kontaktów, zanim zobaczę się z [dawnym znajomym] Saarne'em".

Seth spotkał się ze znajomym rolnikiem 5 listopada i w trakcie pełnej napięcia, przygnębiającej rozmowy dowiedział się, że jego misja nie ma żadnych szans powodzenia: "Ci starsi ludzie, którzy zostali po rosyjskiej okupacji w latach 1939-1940, popadli w letarg, a młodzi Estończycy są całym sercem z Niemcami, którzy bardzo sprytnie wykorzystali odrażające rosyjskie okrucieństwa z czasów czerwonej okupacji". Wobec tego Seth postanowił udać się do Tallina i szedł przez pobliską wioskę, gdy aresztowała go milicja, która przekazała go Niemcom. Został niezwłocznie osadzony w celi numer 13 głównego więzienia w Tallinie i przesłuchany przez niejakiego majora Vogla. Zapytany, czy będzie przekazywał komunikaty radiowe do Anglii, wycieńczony głodem agent, ze łzami w oczach, zgodził się to robić. Był przesłuchiwany przez osiem dni i wymyślił bajeczkę o Żydzie z Ministerstwa Lotnictwa nazwiskiem Goldmann, który zmusił go do przyjęcia propozycji SOE. Opisał rozwlekle londyńskim czytelnikom swoje przeżycia, a mianowicie, że najpierw go torturowano, a potem poinformowano, że 21 grudnia zostanie publicznie powieszony. Napisał, że w wyznaczonym dniu rzeczywiście wyprowadzono go na szubienicę i postawiono obok zapadni: "Odmówiłem przyjęcia przepaski na oczy, na tyle bohatersko kręcąc głową, na ile potrafiłem się zdobyć". Po długim i szczegółowym opisie swojej gehenny wyjaśnił, że został poinformowany o odłożeniu egzekucji do Bożego Narodzenia. Powiedział wówczas Niemcom, że będzie szczęśliwy, pracując dla nich na szkodę Rosjan. To przekonało ich, by w styczniu 1943 roku wsadzić go do pociągu z Rygi do Berlina, a tam do Frankfurtu nad Menem.

Seth opowiadał dozorcom więziennym niestworzone historie, przedstawiając się jako pułkownik lotnictwa z tytułem szlacheckim i bliskimi znajomościami w rodzinie królewskiej. W swojej relacji napisał, że wmówił Niemcom, jakoby w 1941 roku został wprowadzony do tajnego stowarzyszenia o nazwie Liga Windsorska, zabiegającego o przywrócenie na tron króla Edward VIII, i brał udział w spotkaniach, na których obecny był sir Stafford Cripps oraz kilku innych członków parlamentu. Przekonywał Gestapo - które przetrzymywało go przez pewien czas - że jego doświadczenie spikera BBC może być dla nich ogromnie użyteczne. W końcu powiedziano mu, że zostanie przeniesiony do aresztu Abwehry, która zaproponowała, że go przeszkoli i wyśle z misją szpiegowską do Wielkiej Brytanii.

W listopadzie 1943 roku jego opiekun z Abwehry, major Emil Kliemann, zabrał Setha do Paryża, gdzie zakwaterowano go u francuskiej rodziny o nazwisku Delidaise, znanej z kolaboracji z Niemcami, i pozwolono mu poruszać się swobodnie po mieście. Dostał Ausweis - oficjalną przepustkę - na fińskie nazwisko Sven Passikiwi. Od tego momentu jego relacja dla SOE zaczyna przypominać opowieści o przygodach barona Munchhausena: twierdził na przykład, że zastrzelił w metrze dwóch niemieckich żołnierzy, wyznał, że pozostawał w bliskich stosunkach z Richardem Delidaise'em i jego rodziną, a zwłaszcza z Liliane, szwagierką swojego gospodarza. W relacji dla SOE napisał: "Byłem wszystkim znany jako 'M. Ronnie' [...]. Obawiam się, sir, iż było nieuniknione, że Mile Liliane zostanie moją kochanką. Niniejszy raport nie jest odpowiednim miejscem, żeby wchodzić w patologiczne czy psychologiczne szczegóły, czuję jednak, że muszę usprawiedliwić to nieco niepasujące do agenta zachowanie z mojej strony, wyjaśniając, iż dla mnie 'miłość stosowana' jest FIZYCZNĄ KONIECZNOŚCIĄ. Ale oprócz tego w tamtym momencie czułem rozpaczliwą psychiczną potrzebę jakiegoś prozaicznego kontaktu, który sprawiłby, że mój świat będzie się wydawał rzeczywisty [...]. Proszę zechcieć, sir, wyobrazić sobie siebie na moim miejscu. Grałem rolę, ale nie jak zwykły aktor, przez dwie, trzy godziny dziennie, lecz przez dwadzieścia cztery".

Seth przez sześć miesięcy przechodził szkolenie Abwehry na agenta, w tym instruktaż z zakresu technik radiowych i szyfrowania. Dostarczył SOE wielu szczegółów na ten temat, w tym także tabele szyfrów i objaśnienie kodów numerycznych. Zdaje się, że czasami chodził po ulicach Paryża w mundurze Luftwaffe. Krótko po lądowaniu aliantów w Normandii powiedziano mu, że w ciągu dwóch tygodni zostanie wysłany do Anglii, ale 20 czerwca poinformowano obcesowo, że jego nowi mocodawcy stracili do niego zaufanie i teraz Berlin odmawia zatwierdzenia jego misji. Zabrano go z wygodnej kwatery, od kochanki, i osadzono w więzieniu Cherche-Midi, gdzie cierpiał katusze, które obszernie opisał w raporcie, wspominając między innymi o tym, że znajdował "wszy duże jak paznokieć" oraz że nabawił się świerzbu. Odwiedził go tam jego opiekun z Abwehry "Kilburg" - major Kliemann - i poinformował, że trwają dyskusje nad tym, czy ma zostać odesłany do Berlina. Po sześciu tygodniach spędzonych w celi zakomunikowano mu nagle, że postanowiono go wykorzystać w charakterze wtyczki w obozach dla brytyjskich jeńców wojennych.

Seth został wówczas zwolniony z Cherche-Midi i przywrócono mu połowiczną wolność. Ponieważ w tamtych dniach było już oczywiste, że alianci znajdą się wkrótce w Paryżu, zajął się spisywaniem tego obszernego raportu, który powierzył Richardowi Delidaise'owi, używającemu również nazwiska Emile Riviere. Francuz najwidoczniej wierzył, i nie bez racji, że pomagając Sethowi skontaktować się z Brytyjczykami, może uratować własną nieciekawą osobę, a także swoich bliskich. Do wszystkich późniejszych wiadomości wysyłanych do Londynu Seth dodawał żarliwe prośby o chronienie Delidaise'a i oczywiście swojej ukochanej Liliane. Zapewniał SOE, że choć może się wydawać, iż pracuje teraz dla Niemców, w rzeczywistości nadal jest lojalnym brytyjskim agentem. W liście pożegnalnym dołączonym do raportu zaadresowanego do Ministerstwa Wojny napisał melodramatycznie: "Jeszcze nie wiem, czy trafię do obozów w Niemczech czy we Francji, ani czy w ogóle wyjdę z tego żywy, ale jeśli nie otrzymacie meldunku o mojej śmierci, gdy zostanie podpisane zawieszenie broni, proszę, szukajcie mnie w obozach jenieckich, a gdyby mnie tam nie było, w niemieckich więzieniach cywilnych i obozach koncentracyjnych [...]. Pozwalam sobie pozostać Pańskim uniżonym sługą, BLUNDERHEAD, 7 sierpnia 1944".

Gdy ten zdumiewający dokument dotarł do Londynu, wywołał nową falę notatek służbowych i komentarzy, zwiększając objętość liczących już setki stron akt dotyczących Setha na Broadwayu, Baker Street i w MI5. Kilkunastu przepracowanych wysokich oficerów wywiadu, począwszy od Stewarta Menziesa i Felixa Cowgilla z MI6, a skończywszy na podpułkowniku "Tarze" Robertsonie z MI5 i podpułkowniku Jamesie Langleyu z MI9, zaczęło się ze sobą spotykać, żeby przedyskutować wcześniejsze działania i przyszłe szanse "Blunderheada". SOE, dość rozsądnie, starało się przedstawiać swojego człowieka w jak najlepszym świetle, ale było zmuszone przyznać, że jego relacji nie da się przełknąć: "Seth jest niebywale płodny na papierze, bardzo nerwowy i niezwykle pyszałkowaty, ale wykazuje się inicjatywą, wyobraźnią i bystrością umysłu [...]. Wydawałoby się, że w sensie psychicznym SETH jest pod wielkim wpływem Niemców [...]. W PARYŻU miał zapewne wiele okazji, żeby uciec, lecz z nich nie skorzystał. Jeśli Niemcy dojdą do wniosku, że nie mają już pożytku z SETHA, bardzo możliwe, że zostanie stracony. Pokazał jednak, że jest bardzo przebiegły, zwodząc Niemców obietnicami i być może uda mu się robić to nadal [...]. Wydaje się raczej szczery w swych zapewnieniach, że usiłuje przechytrzyć Niemców, i gdyby odesłano go do ANGLII, z pewnością nie przeprowadziłby dla nich żadnej operacji".

Dwudziestego piątego września komandor John Senter z SOE w liście do "Tara" Robertsona podkreślał, że Baker Street "ponosi w tej sprawie odpowiedzialność, przede wszystkim za Setha, który podjął się misji wymagającej wielkiej odwagi osobistej". I dalej: "Rozumiem, iż w pełni zgadza się pan z tym, że po powrocie do kraju nie powinien być potraktowany jak przestępca, lecz jak brytyjski oficer, którego należy poprosić o wyjaśnienie, co się wydarzyło". Do tych podchodów przyłączyła się również administracja RAF-u, wyrażając zaniepokojenie faktem, iż kilka miesięcy wcześniej wypłaciła żonie Setha odprawę, zakładając, że jej mąż nie żyje, a teraz wypłaca jej nawet rentę. Tymczasem stało się jasne, że nie jest uprawniona ani do jednego, ani do drugiego. Czy należy ją skłonić do zwrotu pieniędzy?

Sporządzony 5 października w Paryżu wstępny raport kontrwywiadu wyrażał zdumienie, że zaadresowany do SOE dokument Setha został przekazany oficerowi RAF-u przez Richarda Delidaise'a - posługującego się wtedy pseudonimem Riviere - znanego konfidenta Abwehry. Kontrwywiadowcy przesłuchali tę rodzinę i pisali bez entuzjazmu o wszystkich jej członkach. "Liliane", domniemana kochanka Setha - a dokładniej Lucie Beucherie zamieszkała przy rue Lincoln 3, Paryż 8 H to ich zdaniem "kobieta lekkich obyczajów, nieustannie zmieniająca kochanków", z których część była Niemcami. Tkwiła po uszy w czarnorynkowych transakcjach, a Seth był zaledwie jednym z jej licznych mężczyzn. W Paryżu przez jakiś czas posługiwał się fikcyjnym niemieckim nazwiskiem, przedstawiając się jako "porucznik Haid", ale jak powiedziała kobieta przesłuchującemu ją oficerowi, "Blunderhead" wyznał jej, iż tylko udaje, że pracuje dla Niemców, w nadziei, że ułatwi mu to ucieczkę. Autor paryskiego raportu kontrwywiadu załączył na koniec listę "pytań, na które chciałbym poznać odpowiedzi", zaczynającą się od następującego: "Kiedy i gdzie SETH znalazł czas, żeby napisać swój siedemdziesięciosześciostronicowy raport?".

Wkrótce, 10 października w Londynie znów nastąpiło poruszenie w związku z nowym, pełnym nieskrywanych emocji listem, który Seth nabazgrał w Belgii, po czym wręczył jednemu z tamtejszych mieszkańców. Ten zaś przekazał dokument jakiemuś amerykańskiemu oficerowi, gdy wyzwoliciele dotarli tam tydzień później. W liście, datowanym na 2 września, Seth wyjaśnił, że 17 sierpnia opuścił Paryż wraz z wycofującymi się wojskami niemieckimi, zgodziwszy się pracować dla SD w obozach jenieckich. "Odkrywszy, czego ode mnie oczekują, uznałem, że ta praca będzie niezwykle ważna z brytyjskiego punktu widzenia, i chociaż w ciągu ostatnich dwóch tygodni miałem wiele okazji do ucieczki, nadal wykonuję swoje obowiązki. Mam tak wiele ważnych informacji politycznych, że jest absolutnie niezbędne, abym został natychmiast uwolniony, gdy tylko wojna się skończy. Będę w oflagu w Limburgu pod nazwiskiem KAPITAN JOHN DE WITT". Pewien oficer MI5 napisał do Johna Sentera z SOE, że ta ostatnia wiadomość od Setha "tylko pogłębia tajemniczość jego sprawy i muszę powiedzieć, że mam trudności ze zrozumieniem jego argumentacji, dlaczego mając, jak twierdzi, tak wiele ważnych dla kraju informacji politycznych, miałby uważać za jeszcze ważniejsze nie uciec, lecz zostać i pracować dla Sicherheitspolizei w obozach jenieckich".

Brytyjski jeniec wojenny "kapitan John de Witt" zadebiutował w liście z obozu oficerskiego w Limburgu datowanym na 15 września 1944 roku. Wysłał go do swojej rzekomej siostry - a w rzeczywistości żony Josephine - pisząc między innymi, wśród bardzo wielu innych rzeczy: "Jedno mnie martwi. Czy mogłabyś się skontaktować z Hazellem? On wie, że zabiegam o głosy wyborców z Ely, a obawiam się, że kiedy to wszystko się skończy, może nastąpić pewna zwłoka w uwolnieniu mnie i mogę nie zdążyć na wybory powszechne. Poproś Hazella, żeby pociągnął za wszelkie możliwe sznurki - zobaczył się z Anthonym [przypuszczalnie chodzi o Edena, ministra spraw zagranicznych], jeśli będzie trzeba - i wydostał mnie stąd natychmiast, gdy tylko zostanie zawarty pokój. Muszę od razu dostać się do kraju, bo inaczej cała moja praca pójdzie na marne". Na wypadek, gdyby ten list zaginął, Seth przekonał jednego z oficerów z obozu, żeby pisząc do domu, zawarł w swojej korespondencji pewne uwagi, które, miał nadzieję, dotrą do SOE i MIS: "A propos, jest tutaj Ronnie, niedorajda jak zwykle. Dobrze go tu mieć". Na kopii w aktach SOE odnotowano: "oryginał w MI9".

Inni brytyjscy jeńcy wysyłali do Londynu zaszyfrowane wiadomości, domagając się wyjaśnienia, co mają sądzić o "kapitanie de Witcie", który najwyraźniej spędza sporo czasu na rozmowach z Niemcami poza obozem, pod pretekstem organizowania rozrywek muzycznych, a od czasu do czasu zwierza się, że w rzeczywistości jest agentem SOE i nazywa się Ronald Seth. Wyższy rangą oficer z Limburga zeznał później, że nowo przybyły "zaczął się zachowywać w najbardziej osobliwy sposób". "Ściągał na siebie uwagę, opowiadając bez ogródek każdemu, kto się nawinął, niewiarygodne i rozbieżne historie". Inny komunikat dotarł do MI9 w liście pewnego oficera z Oflagu 79, datowanym na 10 października: "DE WITT twierdzi, że wstąpił do eskadry bombowej RAF-u w 1940, awansował na pułkownika i został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Łaźni. Oddelegowany [został] do SOE i zrzucony w Estonii 24 października 1942". MI5 omawiał z SOE listy "de Witta". Najwyraźniej "Hazell", o którym wspominał ich autor, był jego dawnym oficerem prowadzącym, obecnie podpułkownikiem służącym we Francji, skąd wysyłał agentów do Niemiec. Oficer M15 zaobserwował jednak ze znużeniem: "Muszę przyznać, że nie potrafię znaleźć satysfakcjonującej hipotezy wyjaśniającej, dlaczego SETH miałby dostać fałszywe nazwisko, a potem pozwolenie na pisanie pod tym fałszywym nazwiskiem do swojej żony, jakby był jej bratem".

I o co chodziło w całej tej historii z wyborcami z Ely? Czy Seth miał ambicje polityczne? Po kolejnych wiadomościach z Niemiec zawierających wzmianki o Ely i perspektywach powojennych wyborów 5 grudnia 1944 roku ktoś z SOE napisał do Felixa Cowgilla z MI6: "Ponieważ Seth nie przestaje przynudzać na temat Ely, wciąż łamiemy sobie głowę nad jakimś wyjaśnieniem". Najbardziej godną współczucia ofiarą tego steku bzdur była Josephine Seth, nadal służąca w bazie RAF-u na północy Anglii i szczerze zdumiona korespondencją od męża. Wielokrotnie zwracała się do SOE z prośbą o wskazówki, jak ma traktować wiadomości od Ronalda, zwłaszcza tę, w której prosił ją o otwarcie konta bankowego i wpłacenie na nie 150 funtów. W SOE zaprotokołowano: "Pani SETH twierdzi, że w rzeczywistości nie ma potrzebnych pieniędzy, żeby otworzyć rachunek na 150 funtów".

Seth przekonał innych jeńców, żeby w listach do domu wysyłali kolejne wiadomości w jego imieniu, na przykład: "5 października. Od THUNDERHEADA [sic!] DO STS 98 GWARDIA KONNA. NIE UDAŁO SIĘ WYSADZIĆ ESTOŃSKIEJ KOPALNI. 8 października VON KLUGER SIĘ ZASTRZELIŁ. SZKOPY ZNAJĄ WSZYSTKIE SZCZEGÓŁY NASZYCH PRÓB Z BOMBĄ RAKIETOWĄ W AFRYCE. 9 października ROSJANIE PRZERZUCAJĄ LICZNYCH DYWERSANTÓW DO NORWEGU". 15 grudnia w kolejnej długiej notatce służbowej SOE skierowanej do MI5 znalazła się następująca sugestia: "Nie możemy się oprzeć wrażeniu, że jego rozum do pewnego stopnia ucierpiał". W końcu MI9 wystosował ogólne zaszyfrowane ostrzeżenie do wszystkich obozów jenieckich, w których przetrzymywano Brytyjczyków, pouczając osadzonych w nich więźniów, żeby trzymali się z daleka od kogoś przedstawiającego się albo jako de Witt, albo jako Seth, bo jest on "poważnie podejrzany [...] i [jego działania] każą posądzać go o kolaborację z wrogiem". Swoje ostatnie miesiące w Limburgu Seth spędził "pod kuratelą ochronną" swoich współwięźniów - nie mógł się poruszać po obozie inaczej niż eskortowany przez brytyjskiego oficera - aż do 11 marca 1945 roku, kiedy został "aresztowany" przez Niemców i zniknął.

Nietrudno zrozumieć, w każdym razie z perspektywy czasu, że Seth odgrywał rolę typową dla każdego podwójnego agenta, usiłując zadowalać obydwu swoich mocodawców. Pomimo komicznych aspektów jego historii był zdany na łaskę nazistów, którzy zastrzeliliby go w chwili, w której uznaliby, że przestał być przydatny albo że jego lojalność wobec nich jest wątpliwa; pojmani agenci brytyjscy, amerykańscy czy sowieccy nadal byli rozstrzeliwani przez niemieckie plutony egzekucyjne, aż do ostatnich dni wojny. Dla Setha jedyną szansą na przeżycie było przekonanie Abwehry i RSHA, że jest ważną osobistością, stąd wszystkie te wzmianki o jego fikcyjnym wysokim stopniu wojskowym, tytule szlacheckim i widokach na miejsce w parlamencie. Wykazywał się zdumiewającą pomysłowością i talentem aktorskim, podtrzymując to złudzenie. W jego zachowaniu nie było niczego szlachetnego, bohaterskiego ani godnego podziwu, ale kto wie, do czego jest zdolny człowiek, żeby ratować skórę w takich okolicznościach.

Swoją najlepszą sztuczkę zachował Seth na koniec: 16 kwietnia 1945 roku, trzy tygodnie przed zakończeniem wojny w Europie, pojawił się w drzwiach brytyjskiego przedstawicielstwa dyplomatycznego w Bernie i zażądał widzenia z ambasadorem. Wprowadzony przed oblicze dyplomaty powiedział, że musi zostać natychmiast wysłany samolotem do Londynu, żeby zdać sprawozdanie Winstonowi Churchillowi z pewnej sprawy najwyższej wagi: wiezie propozycje pokojowe od Himmlera, z którym widział się osobiście zaledwie kilka dni wcześniej, gdy przebywał w Monachium jako gość SS pod holenderskim pseudonimem "Jan de Fries". Placówka MI6 w Bernie przekazała tę wiadomość do Londynu, gdzie znów spowodowała ona wrzenie. Jak należało postąpić z Sethem? Oficerowie 'Broadwayu' z Berna powiedzieli, że sprawia on wrażenie zdrowego na umyśle. Najwyraźniej współdziałał z nazistowską hierarchią, albo z jakąś jej częścią, bo w przeciwnym wypadku ni-gdy nie udałoby mu się uzyskać prawa przejazdu do szwajcarskiej granicy ani pozwolenia na jej przekroczenie. Na tym etapie żadna ewentualna wiadomość od Himmlera nie mogła wzbudzić zainteresowania alianckich rządów, i rzeczywiście, do Berna przekazano pilne instrukcje, by postarano się uniemożliwić Sethowi omawianie z kimkolwiek jego "propozycji pokojowych" i by nie wypytywano go o nie. Nawet zmęczeni życiem, czy raczej wojną, wysocy oficerowie wywiadu w Londynie czuli jednak niepohamowaną ciekawość, żeby przesłuchać Setha.

Już 20 kwietnia wysłano go samolotem do kraju, w jego wcieleniu kapitana Johna de Witta, i pozwolono mu się zobaczyć z żoną i dziećmi. Twierdził, iż spodziewał się, że zostanie przyjęty jak bohater, ponieważ ma za sobą najbardziej wstrząsające doświadczenia. Wciąż awanturował się z uporem maniaka, że nie dostarczono mu walizki z cywilnym ubraniem, którą rzekomo zostawił pod opieką SOE. Okazywał konsternację, a nawet niesmak, gdy jego zwierzchnicy jasno dawali mu do zrozumienia, że jeśli nie przedstawi wiarygodnych odpowiedzi na ich pytania, istnieją wszelkie szanse, iż stanie przed sądem za zdradę stanu, taką samą, za którą wkrótce mieli zostać posłani na szubienicę William Joyce i John Amery *[William Joyce - brytyjski faszysta znany jako Lord Hau-Hau; podczas wojny prowadził nadawany z Niemiec program propagandowy Germany Calling. John Amery - kolaborant i propagandysta radiowy, założyciel Wolnego Korpusu Brytyjskiego.].

Guy Liddell z MI5 uznał, że on i jego koledzy muszą uzgodnić jakieś stanowisko w sprawie Setha, zanim wysoko postawione osoby dowiedzą się czegokolwiek o jego działalności, co mogłoby doprowadzić do "katastrofalnych skutków" w środowisku tajnych służb. Jak można było zwerbować takiego człowieka i wysłać go za granicę w charakterze szpiega? 22 kwietnia 1945 roku "Blunderhead" zameldował się na swoją pierwszą sesję przesłuchań przez służbę bezpieczeństwa, przynosząc ze sobą zaświadczenie lekarskie, że cierpi na skłonności paranoiczne. Liddell skomentował to zgryźliwie w swoim dzienniku: "Sądząc z sensacyjnego charakteru jego historii, to istotnie wydaje się prawdopodobne". Seth powiedział MI5, że Niemcy nadal mają w zanadrzu jakąś straszliwą tajną broń, którą posłużą się, stawiając opór do upadłego i prowadząc między innymi wojnę bakteriologiczną.

W ciągu następnych miesięcy był przesłuchiwany przez kilku najzdolniejszych oficerów MI5, miedzy innymi przez "Tara" Robertsona, którzy przypłacili to wyczerpaniem emocjonalnym i nie mieli żadnych wątpliwości, że Seth jest fantastą najwyraźniej niezdolnym do odróżnienia prawdy od fałszu. 16 maja 1945 roku kapitan E. Milton z MI5 sporządził dwudziestopięciostronicowy raport, który w połowie sprowadzał się do skatalogowania sprzeczności i fałszywych informacji w relacji szpiega na swój własny temat. Milton uważał, że Seth poddał się Niemcom niemal natychmiast po wylądowaniu, nigdy nie dokonał żadnych aktów sabotażu i nigdy go nie torturowano ani nie przeprowadzono pozorowanej egzekucji: "Myślę, że ta informacja została wymyślona przez SETHA jako uzasadnienie dla wielu jego późniejszych działań, z powodu których moglibyśmy czynić mu wyrzuty, a być może również jako usprawiedliwienie wobec jego własnej ogromnej próżności, dlaczego poniżył się, proponując Niemcom współpracę. [...] Osobiście jestem przekonany, że Seth był bardzo przerażony i skłonny pracować dla Niemców, nawet ze szkodą dla ojczyzny. [...] Seth nie był maltretowany przez Niemców, ponieważ powiedział im wszystko, o co pytali".

W ostatnim okresie Seth był nadzorowany przez oficera, który nazywał się Christoph hrabia von Donhoff. Mieszkał on przez dziesięć lat w Kenii, ale potem podjął rozsądną decyzję w sprawie swojej kariery, przenosząc się do Zurychu. Raport kończył się konkluzją, że Seth "niewątpliwie cierpi na megalomanię i chyba będzie przedmiotem długoterminowego zainteresowania służb bezpieczeństwa". Wciąż jednak nie było pewne, czy należy go napiętnować jako stuprocentowego zdrajcę i oskarżyć o zdradę.

"Blunderhead" nieustannie pakował się w tarapaty. Pozwolono mu pojechać na północ Anglii, żeby zobaczył się z żoną w bazie RAF-u, w której nadal służyła, lecz ów wyjazd w sprawach osobistych skłonił głównego konstabla Lancashire do wysłania pełnego konsternacji listu do MI5, w którym napisał, że podczas pobytu w jego hrabstwie Seth opowiadał na prawo i lewo kompletnie wyssane z palca historyjki o swoich przygodach za granicą, co stanowiło poważne naruszenie zasad bezpieczeństwa narodowego. W tym samym czasie przechwycono i skonfiskowano namiętny list napisany po francusku przez Setha do Liliane. Wydawało się niepożądane, żeby człowiek SOE utrzymywał jakiekolwiek dalsze kontakty ze swoją kochanką, zwłaszcza że jej szwagier Richard przebywał w areszcie służb specjalnych jako kolaborant i był nadal przesłuchiwany, szczególnie w sprawie Setha. Ostateczna konkluzja MI5 co do przeszkolonego przez SOE niedoszłego szefa ruchu oporu w Estonii była taka, że chociaż udzielał Niemcom znacznie aktywniejszej pomocy, niż byłby skłonny przyznać, brakowało wystarczających dowodów, żeby postawić go przed sądem. Nietrudno wydedukować, że żadna z tajnych służb nie chciała publicznie prać swoich brudów, ujawniając tę sprawę w okresie, gdy Brytyjczycy po prostu pragnęli świętować triumf brytyjskich cnót nad złem nazizmu. W sierpniu 1945 roku Seth został zwolniony z RAF-u, gdzie w czasie służby w SOE miał nominalny stopień kapitana lotnictwa.

Nawet w surrealistycznym świecie wywiadu wyczyny Setha były niecodzienne. Zapewne wyruszył na poszukiwanie estońskich przygód w dobrej wierze, bo jak inaczej wytłumaczyć to, że trzydziestojednoletni mężczyzna mający małe dzieci zgłosił się na ochotnika, żeby zostać sabotażystą zrzuconym ze spadochronem na terytorium opanowane przez wroga? Większość z jego własnych relacji o przeżyciach w niemieckiej niewoli wydaje się absurdalna, i za takie właśnie uznał je MI5. Najprawdopodobniej Seth wyruszył z Wielkiej Brytanii z wielkimi ambicjami, żeby zostać bohaterem, lecz gdy tylko znalazł się na polu walki w Estonii, zderzenie z przerażającą rzeczywistością rozwiało tego rodzaju złudzenia i sprawiło, że odtąd skupiał się wyłącznie na wyperswadowaniu Niemcom chęci zabicia go. Musiał przeżyć potężny szok, gdy przekonał się, iż napotykani przez niego Estończycy, po których spodziewał się, źe powitają go jako zwiastuna wolności, symbol ich przyszłego wyzwolenia, pragnęli jedynie, by zostawił ich w spokoju. Nadal nierozwiązana pozostaje zagadka, dlaczego w sierpniu 1944 roku Seth wrócił z Paryża do Niemiec ze swoimi opiekunami z Abwehry, zamiast zbiec w kierunku alianckich linii, co jak sam przyznał, mógł z łatwością zrobić. Prawdopodobna odpowiedź jest taka, iż na tamtym etapie miał bolesną świadomość, że choć nie zastrzelili go Niemcy, mogliby to zrobić jego rodacy. Brytyjskim służbom wywiadowczym należy się chyba uznanie za to, że potraktowały Setha po jego powrocie do kraju ze zrozumieniem graniczącym ze współczuciem. Bądź co bądź to SOE wysłało go w niezwykle niebezpieczne miejsce, podobnie jak wysłało wielu innych.

Gdy wojna dobiegła końca, na Zachodzie większość tymczasowych oficerów wywiadu porzuciła tajną służbę i powróciła do życia w cywilu, podobnie jak wielu dawnych szpiegów, którzy dla nich pracowali. Ronald Seth z SOE złożył podanie o paszport, żeby objąć posadę w British Council w Stambule. Wywołało to oburzenie w MI5, gdzie zauważono, że chociaż zabrakło wystarczających dowodów, aby postawić Setha przed sądem za zdradę, z pewnością nie można go uznać za lojalnego obywatela Wielkiej Brytanii. Ostatecznie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało byłemu agentowi paszport, ale z pracy w British Council nic nie wyszło. Ostatni dotyczący "Blunderheada" dokument w aktach służby bezpieczeństwa to kopia podania z 1946 roku, które złożył, najwyraźniej na poważnie, choć bezskutecznie, chcąc zostać szefem policji w hrabstwie Wiltshire. W ostatnich latach życia Seth zajmował się pisaniem książek stanowiących mieszankę podręczników seksu i historii szpiegowskich. Pewnego razu próbował opatentować wydłużacz penisa. Jego własna relacja z 1950 roku dotycząca roli, jaką odegrał podczas wojny, została zatytułowana A Spy Has No Friends (Szpieg nie ma przyjaciół) i ma niewiele wspólnego z faktami ustalonymi przez MI5. Ronald Seth zmarł w 1985 roku. Można go uznać za symbol nieustannego konfliktu między komedią a tragedią, absurdem a śmiertelną powagą, który charakteryzował tajną wojnę.