naszemiasto.pl - 12 września 2003 r.

 

 

 

Teraz niczego się nie boję

 

 

Maria Wiśniowiecka dostała poselski mandat na 58. urodziny. Drugiego sierpnia do Marii Wiśniowieckiej zadzwonił kolega z Samoobrony. Nie z życzeniami, ale z tragiczną wieścią: Józek Stasiewski nie żyje. Poseł Stasiewski, bliski kolega Wiśniowieckiej, wyprzedził ją o ponad 3 tys. głosów na liście Samoobrony w okręgu rybnickim. Już było wiadomo, że automatycznie zastąpi go w parlamencie. Ludzie mówią, że od kiedy została posłem, to nos nosi do góry. Maria Wiśniowiecka trafiła do komisji polityki społecznej.

Rozmowa z nową, śląską posłanką Samoobrony Marią Wiśniowiecką

 

 

 

* Za co pani ceni Andrzeja Leppera?

Jak najlepszy jest. Jak to powiedzieć, ludzie go obniżają, partie go obniżają. On daje wszystko z siebie. Chce pomóc naprawdę, żeby została nasza Polska jaka jest, żeby została w dobrym stanie, a nie co inni robią - wysprzedawają nas! Żywcem! Marszałek Lepper jest dlo ludzi jak najlepiej. On chce, żeby było dobrze, żeby wszystkim pomóc - bezrobotnym, żeby to bezrobocie się straciło, żeby ludzie mieli pracę. Żeby te huty powrócili, a nie likwidowali!

* Andrzej Lepper znany jest z silnej ręki. Kilku kolegów już wyrzucił z Samoobrony. Nie boi się pani, że panią spotka taki los?

To co ma być, jak to ma być, żeby głaskać tych, które będą naprzeciw w Samoobronie! To bym pierwsza wzięła, wie pani, porządnie wzięła i kopła jeszcze! Bo z marszałkiem weszli do Sejmu za posłów, a teraz go tak obrzydzają, tak go obniżają, tak go wymyślają! I takich ludzi - to z daleka! Precz z nimi!

* Jakie hasło Samoobrony jest pani najbliższe?

No jakie, no jakie... Żeby pomóc. Samoobrona chce. Jak to powiedzieć, do ludzi wyjść. Żeby było wszystko w porządku.

* Na przysięgę do Sejmu założyła pani krawat Samoobrony, ale zaraz go pani zdjęła. Dlaczego?

Nie, nie, nie szybko, bo później szłam się przebierać i to już w krawacie chłopy powinni chodzić, a to kobieta to już kobieta, w końcu nie będę cały dzień chodzić, bo mnie to dusiło, byłam zdenerwowana i to nie był ten powód, żem go zaraz zrzuciła. Co to to nie. Byłam już w nim siedem godzin, przepracowane w krawacie Samoobrony.

* A ile ma pani tych krawatów?

A chyba z piętnaście! I mąż ma, i dostałam, i daliśmy u posła Stasiewskiego na trumnę. Bardzo dużo mam. Bo kupiłam sobie i naszym w Samoobronie, im porozdzielałam. I jeszcze mi zostały właśnie, to jeszcze porozdzielam w Samoobronie naszych członków.

* A to trzeba sobie kupować taki krawat?

Tak, tak, bo to jest w naszym imieniu. Bo jak to można tak wszystko za darmo brać! Wszystko u nas za darmo brali, nakradli i co się stoli z naszom Polskom? Niech to idzie na cele. Dlo dzieci, to nie idzie dlo noszej puli.

* Ile kosztuje taki krawat?

O, to już nie wiem. Bo jo to w całej ilości dawałam i to tak nie w jednej cenie i więcej brałam, tam ze trzydzieści, no to tak dałam tylko o, tyle.

* To ile pani zapłaciła za te 30?

To już teraz nie pamiętam. Bo jak brałam, to brałam jak byłam w Samoobronie na początku, prawie 10 lat temu, zakupiłam sobie krawaty. Bo to były wtedy złote, tysiące? Wie pani jak to jest.

* Ale pani poseł, te krawaty to weszły dopiero dwa lata temu.

Tak, ale ja mówię, jak my to dali tak, żeby to dać uszyć, to oni tam już to pryndzy było zaprojektowane.

* A garsonki, kto pani szyje?

Jo ide do sklepu i kupuje. Tak, normalnie, kupuje. I niedrogie. I można się bardzo tanio ubrać. Nawet za sto złotych.

* Jak przyjęli panią koledzy z Sejmu. Także z innych partii politycznych?

Baardzo przyjemnie. I z innych mi życzenia składali, to nawet nie wiedziałam kto-co, bo się tam pierwsza znalazłam w tym Sejmie. Ale bardzo życzliwi. A zwłaszcza z Samoobrony. Bo my się już tyle lot znamy - znają mnie, a jo ich znam. To już było przyjemne przywitanie.

* Co sprawia pani największą trudność w parlamencie?

Nic, nic, nic mi nie sprawia trudności. Pierwsze było tylko poznać wszystkie biura, wszystkie tam jak się wchodzi do Sejmu, te wszystkie rozeznania. A teroz to już nic. Teraz to się już niczego nie boję.

* Największy stres, jaki pani przeżyła w związku z posłowaniem?

No pewnie, że to było, ten pierwszy moment, to wejście do tego zbliżenia marszałka Borowskiego to było takie troszeczkę wzruszające.

* Kiedy pierwsza interpelacja?

Aaa, no to jeszcze, jeszcze, aż ja się tutaj w tych wszystkich, jak to powiedzieć, yyy, po, poporzyjmuje to to wszystko - te Gliwice, Rybnik, to tak powoli aż to wszystko wyjdzie. Bo to za tydzień to nie idzie połapać wszystkiego. Trza do tego wszystko powoli.

* Ale kiedy interpelacja w Sejmie?

A to, to jest jeszcze jak marszałek Lepper będzie mi proponował coś tam, co może coś tam wyjdzie z tego. Ale nie tak szybko, myślę. Są tam inni co tak dłużej, co tam dwa lata, a nawet jeszcze żadnej apelacji nie było.

* Interpelacji.

No, no.

* Czym chciałaby się pani zająć jako posłanka ziemi śląskiej?

Wszystkim co się da. Pomóc rolnikom, żeby im te długi, za zboże nie mają zapłacone, teraz tymi bezrobotnymi, teraz tych... emeryty mają po 400 złotych i do wyżywienia bardzo trudno, że ino na chleb i margaryna starczy, bo muszą wszystko opłacać. Tymi biednymi wszystkimi się zająć.

* W listopadzie Sejm zajmie się rządowym programem restrukturyzacji górnictwa...

Tak zajmie się.

* Ma zapewnić zwalnianym z kopalń górnikom osłony i oddłużyć Kompanię Węglową. Będzie pani głosowała za czy przeciw ustawie?

No za, no przecież żeby było górnictwo nadal. Bo mój ojciec 45 lat na górnictwie robi, to jak to mogą górnictwo, hutnictwo znieść, zniszczyć?! Co oni to robią?! Absolutnie, musi to wszystko być jak było!

* Ma pani pomysł jak uzdrowić Śląsk?

No, ale ja też nie wim, nie moga się wypowiadać, bo dopiero to trzeba przemyśleć dobrze.

* Co pani lubi robić w wolnej chwili?

W ogródku, bo mom duży ogródek, kwiaty. I w domu takie przy gospodarstwie tam dużo, jest w domu trochę pracy.

* A macie państwo gospodarstwo?

Nie mamy gospodarstwa. Rodzice tam mieli gospodarstwo, to myśmy tam pomagali, ale teraz już nie. Teraz to ino koty, psy, takie małe rzeczy są. To już ja tak domowe jestem. I zajmuję się, chodziłam do takich zespołów "Wesołe Kumoszki" tam chodziłam co tydzień śpiewać. Wyjeżdżalimy na różne zaproszenie, różnych niepełnosprawnych, do przedszkolów, różnych takich po tych wioskach jeździliśmy i śpiewali co nas zaprosili. Też robilimy wieńce na Boże Narodzenie, takie różne. O!

* Co mąż na to pani posłowanie? Też chciał być posłem, ale się nie dostał?

Bardzo się cieszy.

* A nie zazdrości?

Nieee, bardzo się cieszy, a jak może to i mi dopomoże, bo to jednak jest obowiązek to posłowanie.