Gazeta Wyborcza - 08-02-2004

 

Poetry slams zdobywają coraz większą popularność

Igor Stokfiszewski  - rocznik 1979, krytyk, redaktor pisma "Ha! art." 

 

Z czym kojarzy ci się poezja? Na tak zadane pytanie większość odpowiedziałaby: z natchnionymi panami w czarnych golfach, z nauczycielką od polskiego, która stara się dowieść, co poeta miał na myśli, z ciszą chmurnego wieczoru przerywaną szmerem gęsiego pióra pozostawiającego delikatne ślady na białej kartce. Nic bardziej mylnego. Dziś poezja opuszcza kameralne sceny teatrów, na których autorzy recytują wiersze przy blasku świec. Wchodzi w przestrzeń publiczną krzykiem i prowokacyjnym gestem. Zaludnia knajpy pełne inteligentnych, choć niekoniecznie przystosowanych do życia miłośników głośnej muzyki i lekkiego gazowanego alkoholu. Opuszcza salony na rzecz klubów, zamienia ciszę na wrzask, kartkę papieru na mikrofon. Coraz popularniejsze stają się poetry slams - pojedynki na wiersze, w których wygrywa ten, kto potrafi porwać publiczność, poezją wedrzeć się między rozkrzyczany tłum.

Ze spelun do MTV

Pierwsze poetry slams odbyły się niemal dwadzieścia lat temu w Chicago za sprawą robotnika i poety w jednej osobie - Marca Smitha. Smith, który nie znosił poezji akademickiej, zaprosił przyjaciół do prezentacji wierszy na żywo w jednej z podejrzanych knajp w dzielnicy Bucktown. Pomysł polegał na tym, by nieprofesjonalna publiczność oceniała poetów nie ze względu na jakość tekstów, ale umiejętność ich prezentacji. O imprezach organizowanych przez Smitha stało się na tyle głośno, że właściciel legendarnego chicagowskiego lokalu Green Mill, pamiętającego jeszcze wizyty Ala Capone, zaproponował, by poetry slams odbywały się pod jego dachem. Tak rozpoczęła się ekspansja pojedynków na wiersze w Chicago, by trafić potem do San Francisco, Nowego Jorku, Londynu i innych miast w Europie.

Slam poetry stanowiła przeciwwagę dla poezji akademickiej, która zasiedziała się na uniwersyteckich kampusach i z własnej woli stała się hermetyczną i intelektualną domeną podstarzałych profesorów, usuwając się na margines publicznego życia. Slammerzy ze Wschodniego i Zachodniego Wybrzeża postawili sobie za cel przywrócenie roli, jaką poezja pełniła w Ameryce za czasów triumfu beat generation i szkoły nowojorskiej. Dowodem skuteczności tych działań niech będą prezentacje wierszy autorów slam poetry w stacji MTV jako przerywników między piosenkami. Okazało się zatem, że poezja prezentowana w odpowiedni sposób może nie tylko znaleźć zainteresowanie wśród odbiorców, ale zrobić niemałą karierę medialną.

Pokrzycz na poetów

W Polsce pierwsza impreza slam poetry odbyła się 15 marca 2003 r. w warszawskiej Starej Prochoffni za sprawą Bohdana Piaseckiego - człowieka, który przywiózł slam do Polski. Od tamtej pory cykliczne imprezy odbywają się w stolicy (ostatnio w Galerii Off), Krakowie (Alchemia), Poznaniu (W Starym Kinie), Lublinie (klub Centrala) i Szczecinie (Pinokio), ale ekspansja polskiego slamu dopiero się zaczyna.

"Przyjdź pokrzyczeć na poetów" - takie zaproszenie widnieje na jednym z plakatów promujących stołeczny slam. Bo tu najważniejsza jest publiczność. Autor, który ją zanudza, który nie potrafi znaleźć z publicznością wspólnego języka, może zostać zakrzyczany, wygwizdany bądź wysłany do domu. Poezja przestaje być dziedziną przynależną zamartwiającym się chłopcom w przydługich golfach. Zaczyna mieszać się z hip-hopem, kabaretem czy ogólnie - z działalnością sceniczną, w której liczy się charyzmatyczna osobowość i umiejętność zaprezentowania tekstu w sposób, który sugestywnie przemówi do publiki.

Slam poetry to poezja żywa, interaktywna, cechująca się prostotą wyrazu, dowcipem i żywiołowością. Tematyka nie jest tu aż tak istotna, niech będą to wiersze o miłości, polityce lub codziennych utrapieniach - ważne, by sprzedać te tematy za wysoką cenę, jaką jest uznanie publiczności. Istnieje wiele sposobów, by cel ów osiągnąć. Rufin MC - czołowy stołeczny slammer uprawia poezję graniczącą z rapem. Dynamiczne, rymowane teksty wpadają w ucho dzięki rytmowi. Rufin doskonale potrafi wykorzystać go jako środek zaskoczenia. Teksty się nagle urywają, pojawia się przemilczenie i załamanie rytmu, nagle wiersz przestaje się rymować albo przeciwnie - zrymowana zostaje większość słów w wersie. Tematyka tekstów Rufina jest także bliska hip-hopowi - sporo tu przechwałek na własny temat, dyskwalifikowania przeciwników niewybrednymi docinkami (co bardzo przypomina formułę zawodów free style podczas hiphopowych imprez). Rufin MC jest niewątpliwie mistrzem słownych gier.

Inną drogę prezentuje Maciek Zimowski, slammer z Krakowa. Jego prezentacje są eklektyczne - rymowana poezja wzbogacona jest śpiewem (Zimowski to także muzyk i pieśniarz) i innymi popisami wokalnymi, np. zmianą skali głosu w zależności od tematyki wierszy. Ta zaś bywa różna, choć łączy się zazwyczaj z dowcipkowaniem na temat środowiska literackiego, parodiowaniem innych autorów i tekstami ośmieszającymi poetyckie mity (w Krakowie wypada to doskonale). Ale są także slammerzy, którzy wygrywają prostotą i bezpretensjonalnością. Należy do nich Jaś Kapela - triumfator pierwszych poetry slams w Warszawie i Krakowie. Jaś - niepozorny chłopak z charakterystyczną wadą wymowy - onieśmiela publiczność swoją kompletną amedialnością, gdy monotonnie recytuje wiersze o tym, jak nękają go silniejsi koledzy albo dresiarze, jak rodzice każą mu chodzić do kościoła, bądź jak "olewają" go ładne dziewczyny, bo wygląda, jakby miał trzynaście lat.

Ale poetry slams nie jest bynajmniej domeną mężczyzn. Doskonały duet poetek warszawskich - Doroty i Marty - w sposób ironiczny prezentuje wiersze osobiste - ich teksty opowiadają historie o beznadziejnych facetach i fajnych dziewczynach, o miłości, seksie i wszystkim, co się wiąże ze stosunkami ludzi płci obojga. Istotne jest, że ocena tej poezji nie jest dokonywana przez krytyków, ale publiczność głosującą na danego autora. Ci, którzy uzurpują sobie prawo do stanowienia o wartości literatury ze względu na domniemany profesjonalizm, przegrywają z tłumem odrzucającym namysł i dystans na rzecz żywiołowego istnienia w kulturze słowa.

Zabawa w kulturę

Historia literatury polskiej od czasów romantyzmu była nade wszystko historią poezji. Ostatnio ta sytuacja zaczęła ulegać zmianie. Dyskusja dotycząca prozy zaangażowanej, jaka miała miejsce na łamach "Gazety Wyborczej", pokazuje, że to właśnie ten rodzaj literacki zaczyna dominować w obiegu publicznym.

Powodów jest kilka. Przede wszystkim poezja - na wzór zachodni - zaczęła podążać w kierunku intelektualnego hermetyzmu, stała się domeną specjalistów, którzy dysponują narzędziami zachodniej myśli humanistycznej. Marginalizacja poezji w życiu publicznym wiąże się zatem nade wszystko z oporem, jaki materia poetycka stawia przeciętnemu czytelnikowi. Proza przeciwnie. Jeśli jeszcze dziesięć lat temu ufano, że przełomem w polskiej literaturze może być proza postmodernistyczna - teraz wiadomo, że przekonująco o naszym świecie mogą opowiadać jedynie książki środka, dotykające spraw społecznie ważkich, pisane językiem umiarkowanym, co nie znaczy, że prostym.

W tej sytuacji normalne jest, że poezja musi oddalać się od czytelnika. Czy ma szansę na powrót zaskarbi sobie jego łaskę? Wydaje się, że rolę łącznika może pełnić właśnie slam poetry - żywa twórczość, zapraszająca do interakcji między autorem i odbiorcą; poezja otwierająca się na potrzeby już nie czytelnika, ale słuchacza, która wchodzi w naturalne środowisko młodego inteligentnego człowieka, nie wymagając od niego skupienia czy wysiłku, zapraszając za to do wspólnej zabawy w kulturę. Wreszcie poezja, która stanowi doskonałą metaforę wizerunku naszych czasów, gdzie liczy się charyzma i umiejętność sprzedania (w jak najlepszym tego słowa znaczeniu) towaru, jakim jesteśmy my sami, gdzie dominuje krzyk i medialność, a polem intelektualnej rozgrywki na powrót stają się zadymione kluby, w których dyskusjom o kulturze wtóruje głośna muzyka. Slam poetry jest szansą na dowiedzenie, że poezja może funkcjonować w polskiej rzeczywistości początku XXI w. jako równoprawny partner telewizji, tygodników i komputerowych konsoli, nie tracąc przy tym swojej kulturotwórczej roli.






WARSZAWKA !!!