Gazeta Wyborcza - 17/07/1993

 

Mariusz SZCZYGIEŁ

ONANIZM POLSKI

 

 

Do lekarza zgłaszają się uczniowie, którzy czują się zboczeni po przeczytaniu szkolnego podręcznika. Czyżby wracał onanistyczny kompleks, z którego podobno społeczeństwo uleczyło się w dwóch ostatnich dekadach?

W ostatnim czasie pojawiły się w Polsce amerykańskie książki namawiające społeczeństwo, żeby się onanizowało.

Amerykański poradnik dla kobiet w rozdziale "O różnych rodzajach tarcia" zachęca: "Możesz się masturbować aż do granicy omdlenia, aż będziesz sina na twarzy". Poradnik dla mężczyzn w rozdziale "Co masz najcenniejszego i jak to działa" radzi, w jaki sposób trzymać penisa w dłoni i jak trzymać go świadomie.

1. Jestem w porządku niezależnie od tego, czy się onanizuję czy nie.

Onanizuje się 28 proc. dorosłych kobiet i 64 proc. dorosłych mężczyzn. Młodzież męska onanizuje się niemal w całości, żeńska - niemal w połowie i jest to przejściowa forma w rozwoju psychoseksualnym - ustalił autor najnowszego raportu o zachowaniach erotycznych Polaków Zbigniew Lew-Starowicz ("Seks w kulturach świata", "Seks w religiach świata", "Seks partnerski", "seks nietypowy", "Seks dla każdego", "Ostre seksualne stany lękowe").

Profesor Lew-Starowicz mówi, że od czasu, kiedy 25 lat temu zaczynał pracę, uświadomienie społeczne poszło tak daleko, że zaczyna zanikać w ludziach kompleks onanistyczny; zmniejszyła się więc liczba konfliktów wewnętrznych, stanów psychotycznych i nerwic z tego powodu.

Stosuje się nawet terapię onanizmem - u kobiet leczy się nim pochwicę, zaburzenia orgazmu, u mężczyzn trening masturbacyjny zalecany jest w uszkodzeniach rdzenia kręgowego i po zawale serca; nikt już nie wmawia nastolatkom: "Onanizujesz się, więc nie jesteś w pełni człowiekiem".

Profesor Lew-Starowicz sądził, że w latach 90. przyjdzie mu już tylko wyciągać ludzi z masturbacji patologicznej, nietypowej, niebezpiecznej dla zdrowia. Aż ostatnio przyszedł 19-letni mężczyzna: "Robię to już tylko raz w tygodniu, czy jeszcze jestem zboczony?". Potem przyszli następni. Wyjawili, że czują niepokój po lekturze szkolnej książki pt. "Zanim wybierzesz", autorstwa trzech małżeństw, które nie są lekarzami.

Książka podsuwa nastolatkom ciekawe ćwiczenie - jak przeczekać i nie ulec pokusie wzięcia członka do ręki, w sytuacji, gdy przez najbliższe lata nie można współżyć z dziewczyną.

Potem następują odpowiednie sugestie.

Onanizujący się uczeń czyta, że jest "na liście przegranych"; jeśli będzie nadal uprawiał samogwałt, czeka go "życie w ciągłym poczuciu zniewolenia", "deformacja popędu", "zaburzenia w kontaktach z płcią odmienną", "może rozwinąć się w nim orientacja homoseksualna", odniesie "szkodę na własnej osobowości", "pojawi się niemożność, aby uczyć się czekać na cokolwiek", "spadnie zdolność opanowania frustracji". Ostatecznie w przyszłym małżeństwie "może dojść do zaburzeń we współżyciu".

Książkę wydano w 1993 roku i decyzją MEN (108/92) została zalecona do użytku szkolnego na poziomie szkoły ponadpodstawowej. Profesor Starowicz przedstawił ministerstwu swoją druzgocącą o niej opinię. Uważa, że reakcje jego kilku młodych pacjentów po lekturze to renesans kompleksu onanistycznego, za czym może nadejść masturbacyjna psychoza.

W "Problemach współczesnego erotyzmu" Kinga Wiśniewska-Roszkowska, seksuolog katolicki, pyta: "Jak ukształtuje się charakter, siła woli, postawa życiowa i stosunek do erotyzmu u człowieka, który już jako dziecko nauczył się bezwolnie ulegać cielesnym pożądaniom, dochodząc do przekonania, że najwyższą zasadą jest własna egoistyczna przyjemność? Odpowiedź na to pytanie jest oczywista, zdumiewające jest jednak, że pobłażliwi dla onanizmu autorzy tej głębokiej moralnej szkodliwości nie dostrzegają".

- Wszystko to, o co ta pani się lęka, ukształtuje się zupełnie normalnie - mówi prof. Zbigniew Lew-Starowicz. - Gdyby wierzyć Kindze Wiśniewskiej-Roszkowskiej, mielibyśmy w swym otoczeniu 90 procent patologicznych mężczyzn, bo tylu onanizuje się od dziesięcioleci. Kindze Wiśniewskiej-Roszkowskiej wydaje się, że świat stoi na seksie i stąd jej obawy.

2. Nie ma absolutnie nic złego w masturbacji i badaniu swojego ciała. To jest jak najbardziej w porządku - onanizować się i badać swoje ciało.

W wolnych chwilach Polskę przemierza 23-letni mężczyzna - Artur "Cezar" Krasicki, który kolportuje "Manifest Onanistyczny WAL, PÓKIŚ MŁODY": "Niech wokół walenia konia zacznie się wreszcie dziać głośno. To naturalna sprawa, tak samo jak jedzenie i spanie. (...) Jeśli zaczniemy mówić o masturbacji zupełnie swobodnie, niejeden i niejedna z nas nie będzie wpadać w niepotrzebne kompleksy. Stąd też potrzeba takiej organizacji jak >>Wal, pókiś młody<<.(...) >>Wolne ręce i nic więcej<< - to główne hasło onanistów. (...) Kochając siebie, możemy kochać innych. Nie szkodzimy nikomu. W czasach walki z AIDS to właśnie trzepanie kapucyna jest najbezpieczniejszą formą seksu. Poza tym masturbacja jest najzdrowszą ucieczką przed światem. Nie alkohol, nie marihuana, lecz właśnie machanie rączkami. Tak więc walmy. Póki młodość w nas. Cezar".

W akademiku Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze Manifest kolportował leader zespołu rockowego "Bruno Wątpliwy"; na Uniwersytecie Jagiellońskim Manifest rozwieszał redaktor naczelny pisma anarchistyczno-literackiego "Piątek Wieczorem"; w gdańskiej AWF akcję propagowała Marzena Formella z I roku. (- Ludzie brali manifest - opowiada - i mówili: "chory facet", ale od razu odbijali sobie na ksero. Bo człowiek patrzy, czyta. I szok! A dopiero potem przychodzi refleksja).

Sam "Cezar" odczytywał manifest na koncertach rockowych: - Życie nie pieści - zaczynał. - Więc popieść się sam.

"Cezar" przyjechał do Warszawy z Przemyśla, skończył tam liceum ekonomiczne. Nosi czarną skórzaną kurtkę, a w lewym uchu - trzy kolczyki. Ma talent, więc zatrudniono go w dwóch pismach erotycznych do pisania felietonów. Najpierw spał w sekretariacie redakcji na materacu, teraz za felietony wynajął kawalerkę. Został onanistą, gdyż rodzice nigdzie go nie puszczali, nie mógł nawet grać z kolegami w piłkę. Chodził na treningi, mówiąc, że chodzi na różaniec. Do 17. roku życia nie pozwalali mu oglądać filmów po dzienniku. Siedział zamknięty w pokoju i miał się uczyć. - Dlatego energię wypuściłem w postaci nasiennej - opowiada.

3. Skoro podchodzę do tego realistycznie, nie muszę czuć się winna z powodu masturbacji, gdyż jest to normalna część mego rozwoju seksualnego.

Onanizm ma synonimy, ale brzydkie: "ipsacja", "samogwałt", "masturbacja", "onania", "samieństwo"... (Powtórzmy sobie na głos odmianę "masturbacji" przez osoby: "ja masturbuję się, ty masturbujesz się... itd. lub: "ja uprawiam ipsację, ty...", a uświadomimy sobie obrzydliwość języka). Najpowszechniejsza nazwa to onanizm - wzięła się od bohatera z Księgi Rodzaju - Onana. Powstają jednak wątpliwości.

Pierworodny syn Judy Er czynił zło, dlatego Pan pozbawił go życia. Juda nakazał więc drugiemu synowi, imieniem Onan, by obcował z żoną swego brata i dał jej potomstwo. Pierworodny, którego urodzi wdowa, zostanie uznany za syna zmarłego brata i jego imię nie zostanie wymazane w Izraelu. Onan wiedział, że potomstwo nie będzie należało do niego, więc "ilekroć obcował z żoną brata swego, niszczył nasienie swoje, wylewając je na ziemię, aby nie wzbudzić potomstwa bratu swemu" (Księga Rodzaju 38,9).

Jak widać, nie ma tu w ogóle mowy o masturbacji. Onan miał stosunek przerywany, by nie zapłodnić bratowej.

- Rzeczywiście autorzy utożsamiają bezmyślnie Onana z samogwałtem - mówi biblista, ksiądz Michał Czajkowski. - Uznajmy jednak - radzi pojednawczo - że onanizm to szersze pojęcie i oznacza też stosunek przerywany. A może zadzwoni pan do jakiegoś księdza moralisty?

- Od strony moralnej samogwałt i stosunek przerywany jest tym samym, choć może z punktu widzenia praktyki to inaczej wygląda - mówi moralista, dr hab. ksiądz Paweł Góralczyk. - Podciąga się grzech Onana pod masturbację, bo oba nie prowadzą do płodności. Nie ma tu owego najważniejszego znaku zbliżenia małżeńskiego.

4. Dzięki masturbacji mogę nauczyć się cieszyć swoim ciałem; jest to zabawne i przyjemne.

F.E.Bilz, lekarz:

"Samogwałt należy do dziedziny cielesnych występków i polega na nienaturalnym zaspokajaniu popędu płciowego, przez co zwyrodnienie i zupełne zrujnowanie następuje.

Oznaki tego przestępku są następujące: zamknięte usposobienie, nieukontentowanie i niechęć do zabawy i pracy. Dzieci takie lub młodzieńcy unikają obcego badania, przebywają chętnie na samotnych miejscach, np. w komórce, leżą chętnie w łóżku nie śpiąc, trzymając ręce pod pierzyną, a we śnie zawsze przy częściach płciowych. Tak samo chodzą też chętnie na ustęp.

Po opuszczeniu takich samotnych miejsc wyglądają rozdrażnieni z zaczerwienionym obliczem, osobliwem blaskiem oczu. Powoli staje się mowa zająkliwą, głos słabym, włosy bez połysku rozczepywają się na końcach i wypadają łatwo.

Skoro w dziecku przestępek ten zapadł, wtenczas trzeba mu uwagę zwrócić na niebezpieczność czynu tego, co szczególnie ojciec, wychowawca, szwagier lub wuj, lekarz lub inne osoby, przed którymi dzieci respekt mają, uczynić powinni. Podług okoliczności powinny także kary następować.

Przede wszystkim powinni rodzice na dziecko dać baczenie, nie trzeba się obawiać mozołu i kilka razy w nocy do łóżka przystąpić i pierzynę zrzucić, bez względu na to, czy śpi czy nie. Zagrożone takimi badaniami i podszukiwaniami, nie odważy się dziecko to na wykonanie swego przestępku, jeżeli jednakowoż uczyni, wtenczas wdziewa mu się bardzo grube rękawiczki bez palców, które nad ręką mocno zawiązać trzeba.

Trzeba także lekarzem zagrozić. Żaden występek nie jest na całej ziemi tak rozpowszechniony jak niniejszy, żaden tak łatwo do wykonania jak ten".

("Nowe lecznictwo przyrodnicze", Poznań 1930).

5. Dzięki masturbacji mogę dowiedzieć się, jakie techniki najskuteczniej pobudzają moje ciało, żebym mogła pokazać je swemu partnerowi seksualnemu.

- Niedawno nauczycielka poprosiła do szkoły matkę ośmioletniej dziewczynki, bo córka na lekcji, podczas odpowiedzi uprawia masturbację: stojąc, ociera się kroczem o kant stołu - opowiada dyrektor Departamentu Kształcenia Nauczycieli w MEN dr Jacek Strzemieczny. - Nauczycielka chciała, by matka coś z tym problemem zrobiła. A tu nie ma nic do zrobienia.

Dyrektor Jacek Strzemieczny, terapeuta, prowadził prywatne przedszkole związane z Polskim Towarzystwem Psychologicznym. Oto jego spostrzeżenia: - Dzieci się nie onanizują, tylko poznają własne ciało. Dorośli zaś interpretują te zachowania przez własne fantazje seksualne. Dzieci interesują się własnym ciałem bez zażenowania. Nieraz, zaniepokojone, ciężko przeżywają jakieś emocje i gdy nie mogą sobie pozwolić na płacz, nieświadomie dotykają miejsc erogennych. Rodzice z tego powodu zawstydzają dzieci i ów wstyd przykleja się potem do spraw seksu, postrzeganych jako brudne i wstydliwe. Reagowanie dorosłych na sam fakt, że chłopiec złapał się za siusiaka jest nieuzasadnione; przecież gdy dziecko ciągnie się za swój palec, nikt nie reaguje. Jeśli dla nas, rodziców, taki widok jest trudny i wstydliwy, wyjdźmy z pokoju. Wszystko to niepokoi dorosłych, głównie ze względu na ich własne napięcia. Może sami byli zawstydzani z tego powodu w dzieciństwie?

6. Im lepiej znam swoje ciało, tym łatwiej mi pokazać komuś innemu, co mi sprawia przyjemność.

Pierwsze poważne badania na temat onanizmu w Polsce przeprowadził wśród tysiąca studentów seksuolog Kazimierz Imieliński w 1960 roku: "Ciemnota panująca w naszym społeczeństwie w odniesieniu do samogwałtu jest bardzo wielka".

Aż dwie trzecie studentów było przekonanych o szkodliwości samogwałtu dla zdrowia.

Niektórzy badani uwierzyli też, że wynikiem samogwałtu są w kolejności: choroby psychiczne, nerwice, choroby weneryczne, paraliż, niepłodność, padaczka, ślepota, guzy mózgu i nowotwory.

Prawie 40 proc. młodzieży uważało, że samogwałt należy zwalczać poprzez uświadamianie, że jest szkodliwy dla zdrowia, i zastraszanie chorobami. Jednak pod wpływem strachu przestało się onanizować tylko 1,5 procent badanych. Zastraszenie spowodowało natomiast u prawie 70 proc. badanych przygnębienie i rozpacz.

"Poglądy o szkodliwości samogwałtu dla zdrowia są najbardziej rozpowszechnione w rodzinach inteligenckich i w środowiskach miejskich. Najmniej narażona na zastraszenie jest młodzież z rodzin chłopskich" - napisał po badaniu Imieliński. Badanie przeprowadził w roku, w którym na ekrany kin weszli "Krzyżacy" Aleksandra Forda, a Kennedy został 35. prezydentem USA. Dzieci badanego pokolenia właśnie studiują.

7. Daję sobie czas i przestrzeń na rozkosz i czuję się z tym dobrze.

Lipiec, tuż po egzaminach na wydział dziennikarstwa i nauk politycznych, wydział filozofii i socjologii UW. - Czy opowiedziałbyś anonimowo "Gazecie Wyborczej" o swoich przygodach związanych z onanizmem? - pytam kandydatów na studentów. - Nie od razu i na kartce - zastrzegam szybko. Dwie dziewczyny kategorycznie odmawiają. - Z takich rzeczy nie zwierzam się obcym - śmieje się atrakcyjna brunetka w mini. - Nawet między samymi dziewczynami o tym się nie rozmawia. Dziewcząt więcej już nie zaczepiam. Odmawia sześciu chłopców (- Wiesz, jestem zdenerwowany, jeszcze nie ma wyników; - Przepraszam pana, nie mam ochoty...). Sześciu obiecało, że opisze:

A.: "Matka przyłapała mnie raz w domu na gorącym uczynku i trzasnęła drzwiami. Synu, doprowadź się do porządku, krzyczała zza drzwi. Odtąd co wieczór przychodziła do pokoju, gdy zasypiałem i mówiła: Wyjmij ręce spod kołdry. Trwało to dwa lata. Pikanterii dodaje fakt, że matka jest z zawodu prokuratorem. Z kumplami o tym się rozmawia. Wymieniane są poglądy, co np. robić z pozostałością po tej przyjemnej czynności. Jeden, na przykład, przygotowuje sobie tulejkę z papieru, taki lejek jak do popcornu".

B.: "Ostatni raz byłem u spowiedzi trzy lata temu.

Ostatni!!!

Zawsze oznajmiałem księdzu: >>Robiłem nieskromne rzeczy<< i on o nic nie pytał, tylko rozgrzeszał. Szedłem do komunii, wytrzymywałem pięć dni bez radości i znów do dzieła. Raz jakiś inny ksiądz nie przyjął mojego tłumaczenia i zaczął wypytywać: a jak, czy w łóżku, czy ręką, czy szybko... Zatkało mnie. Potem mówi, dla niepoznaki chyba: to jest zboczenie, moje dziecko. Teraz nie chodzę do żadnej spowiedzi i mam spokój. Moja spowiedź odbywa się, gdy wędruję z plecakiem po górach".

C.: "To jest siła, której nie można odmówić. Ale wtedy czuję, że płynę, lecę, żyję. Chyba żeby wziąć pod uwagę, że ja jeszcze bardzo mało przeżyłem".

D.: "Byłem już w wojsku i tam miałem silny okres onanistyczny. Najlepsza wojskowa metoda - to onanizm na warcie. Jest spokój, żołnierz stoi w pałatce - pelerynie, która, spinana po bokach, ma otwory na włożenie rąk. Wsadza się rękę, gdyby coś, nikt nie zauważy. Kumple robili to też pod prysznicem przy wszystkich, po dwóch czy w kilku i nie prowadziło to do jakichś niepokojów, nie było odbierane jako zboczenie. Raczej - jako naturalne, powszechnie akceptowane wyładowanie. Formy te rozwinęły się w drugiej fazie służby, gdy wszyscy znali się już i byli starszeństwem, czyli >>dziadkami<<. Gdy robi się za >>kota<<, człowiek jest tak zestresowany, że nie ma czasu spojrzeć na małego i onanizm nie sprawia wielkiej przyjemności" [służba zasadnicza].

E.: "Częściej onanizuję się, gdy mam stałą partnerkę. Kiedy byłem sam, robiłem to z poczuciem przykrości, osamotnienia. Myślałem: to jest ZAMIAST, unikałem tego, miałem żal. Teraz robię bez żadnych oporów i z radością. Już nic nie jest zamiast, tylko OPRÓCZ".

F.: "Byłem w siódmej albo ósmej klasie - ze trzy razy dziennie nie dawałem sobie spokoju. Z kolegami o tym nie rozmawiałem, bo byłem nieśmiały. Kiedyś ksiądz na religii wymienił, co jest grzechem. Niepotrzebne dotykanie narządów płciowych też. Należy się z tego wyspowiadać. Onanizowałem się tak często, aż wstydziłem się do tego przyznać. Sądziłem, że ksiądz mógłby mnie wziąć za nienormalnego z powodu mojej częstotliwości. Ale przyszło Boże Narodzenie, mama wygnała mnie do spowiedzi. Wyznałem wszystko, prócz samogwałtu. Wróciłem do domu i mama poprosiła, coś w tym stylu: Pocałuj mamusię, jesteś taki oczyszczony. Natychmiast zrobiło mi się gorąco, bo oczyszczony nie byłem. Minęła może godzina, mama poszła piec ciasto do ciotki. Ściągnąłem obraz ze ściany, postawiłem na wersalce, uklękłem, oparłem się o wersalkę, odmówiłem jakieś modlitwy z książeczki, przeprosiłem Chrystusa, uszczknąłem kawałek świątecznego opłatka i poczułem się strasznie lekko. Jakoś przed samym Bogiem mniej się wstydziłem. Jakaś łezka się wycisnęła. Dodam, że przedtem zrobiłem sobie jeszcze >>szybki raz<< przed wersalkową spowiedzią, żeby i ten numer objęła".

8. Skoro już wiem, jaka jest prawda w tej sprawie, przestałam się czuć winna, że dawniej się onanizowałam.

Czy samogwałt jest grzechem?

"Kościół, jak wiadomo, uważa onanizm za grzech nieczysty, ciężki, a nawet śmiertelny" - przypomina Kinga Wiśniewska-Roszkowska, seksuolog katolicki. Natomiast ksiądz Włodzimierz Okoński (od 29 lat kapłan, od 40 lat lekarz) radzi: "Nie uważaj się z tego powodu za żadnego grzesznika odrzuconego przez Boga".

Ksiądz Okoński w swych książkach zapewnia młodych ludzi: "Chrystus ciebie miłuje, jakim jesteś"; sugeruje: "Odrzuć ciągłe trwanie w lęku przed karami Bożymi", "Zostaw problem samogwałtu na boku wobec innych spraw"; ksiądz radzi też, by w okresie tego nałogu jak najczęściej przystępować do komunii świętej.

Kinga Wiśniewska-Roszkowska pisze w swych publikacjach, by księdzu Okońskiemu nie wierzyć; onanistów nazywa "odstępcami od porządku moralnego", ubolewa, że katoliccy publicyści w tematyce samogwałtu się zagubili, zaś "cała erotyczna etyka stoczy się na dno permisywnej swobody".

Jednak nowy katechizm katolicki (paragraf 2352), opublikowany przez Watykan pod koniec 1992 roku, w nowy sposób spogląda na samogwałt.

Podkreśla, by osądzając onanistę zdać sobie sprawę z niedojrzałości uczuciowej, siły utrwalonych przyzwyczajeń, stanu niepokoju, prowadzącego do masturbacji i innych czynników psychicznych, "które mogą zmniejszyć, a nawet zetrzeć winę moralną".

9. Nie ma też nic złego w onanizowaniu się w obecności partnera.

Archiwum "Cezara" jest imponujące: w małym kalendarzyku wynotował dziesiątki liczb; oznaczają strony, na których przeróżni pisarze skrobnęli coś pozytywnego o masturbacji: Konwicki, Henry Miller, Kundera, Gombrowicz, Wolkers, Dostojewski... (Dostojewskiego sprawdzam i niczego nie zauważam, ale "Cezar" widzi. Widzi "pewne onanistyczne znaczenia przenośne").

Najczęściej o masturbacji wspominał Amerykanin Philip Roth - autor słynnego "Kompleksu Portnoya" z 1967 r., powieści o cierpieniach chłopca wychowywanego w mieszczańskiej rodzinie żydowskiej, który przeciwstawia się światu - obsesyjnie się onanizując. Każdy, kto "Kompleks" czytał, wspomni scenę, gdy Portnoy onanizuje się za słupem ogłoszeniowym wołową wątróbką. Milan Kundera napisał, że Roth jest wielkim historykiem współczesnego erotyzmu. Największym marzeniem "Cezara" jest spędzić z Rothem Sylwestra 2000.

"Onaniści wszystkich krajów, łączcie się" - tak zaczyna się książka Artura "Cezara" Krasickiego pt. "Wal, pókiś młody", która ukaże się jeszcze tego lata.

W "Wal, pókiś młody" bohater przyznaje, że "jest bojownikiem o wolny onanizm", ale i "niewolnikiem własnego kutasa". "Cezar" opowiada o swoim samogwałcie na przystanku autobusowym, na lekcji matematyki, w przedziale kolejowym, o masturbacji popielniczką i abażurem... By wyrazić swój stosunek do świata, autor onanizował się na dachu wieżowca. Opowieść jest lekko zwulgaryzowana (gdy "Cezar" pokazał kiedyś swą twórczość Hannie Krall, pisarka spytała: "Czy słowa >>kurwa<< używa pan jako przecinka?").

W listach od fanów "Cezara", jakie nadchodzą do erotycznych czasopism, ludzie nazywają go "Królem Onanistów", "Wielkim Masturbatorem", "Wodzem technik onanistycznych", "Wezyrem Najdłuższych Wytrysków". Listy z poparciem przysłał mu prezenter radiowy i architekt ogrodów, ale głównie piszą żołnierze i studenci. "Cezar" musiał wydać już 180 tys. zł na serię zdjęć, które podpisuje wielbicielom. Poeta i dawny działacz podziemia Mirek Witkowski uważa cały "Cezarowy" ruch za intelektualizm cielesny. Jeśli wziąć pod uwagę ich negatywny stosunek do kultury dominującej, ich wspólne tworzenie własnego słownika onanistycznego (wyrażenie najłagodniejsze: "złocić batona") - można wręcz mówić o początkach nowej młodzieżowej subkultury. Tylko Andrzej J., polonista, radzi "Cezarowi", by "napisał coś o porządnym rżnięciu, a nie o dziecinnej zabawie ze swoim ptaszkiem".

10. Zasługuję na rozkosz, jaką daje masturbacja.

"Twój Manifest - to wspaniały i ostatni cios zadany zdychającej hipokryzji" - napisał do "Cezara" z Paryża polski reżyser Walerian Borowczyk; ("Dzieje grzechu", "Opowieści niemoralne"; niektórzy piszą, że rewolucji seksualnej w kinie połowy lat 70. dokonali Pasolini, Bertolucci i właśnie Borowczyk). "Cezar" poprosił reżysera o refleksję do książki, ale nadeszła, gdy książka została oddana do druku.

"(...) Masz rację - pisze W.B. - że w moich filmach często przewija się motyw masturbacji. Może to za mało (...) ale filmy poświęcone wyłącznie masturbacji już zostały zrobione. Jako przewodniczący jury, powołanego przez Króla Belgów (sic!) dla przyznania nagrody najlepszym filmom eksperymentalnym (...) zaproponowałem siedmiogodzinny film Amerykanina Stana Brackage. Nic, tylko siedem godzin masturbacji przed lustrem! Również Stan Brackage był w tym filmie jedynym aktorem. Prawdziwy film autorski. Otrzymał jednomyślnie królewskie odznaczenie.

Wracając do Manifestu: mam kilka zastrzeżeń. Zwrot tyle męski, co okrutny - >>walenie konia<< - jest co prawda szeroko i od stuleci przez Polaków używany, ale należy mimo wszystko zaniechać znęcania się, choćby nawet słownie, nad tym zwierzęciem. Czyż nie lepiej konia głaskać, dosiadać, niż nawoływać do bicia go? (...)

W filmie >>Opowieści niemoralne<< Teresa Filozof, w miarę zbliżania się upragnionego paroksyzmu, porzuca ogórek i gorączkowo szuka, ukrytego w modlitewniku, wizerunku mężczyzny (...). Autoerotyzm nie różni się od erotyzmu. Nie jest ani samogwałtem, ani zboczeniem, nie jest też tylko miłością własną. Autoerotyzm jest normalnym, pełnym aktem miłosnym, w którym orgazm możliwy jest jedynie w kontakcie z drugą istotą, najczęściej - wyimaginowaną. (...) Uważam autoerotyzm za objaw świadczący o normalności człowieka...

15.06.93. Walerian Borowczyk".

Paweł, 42 lata, pogodził się ze swym onanizmem, choć cień niepokoju z młodszych lat pozostał. Uważa jednak, że autoerotyzm to nie to samo, co miłość z drugim człowiekiem. "Onanizm jest miły, ale płaski, jednowymiarowy, w tę i z powrotem plus myśl o jakimś raczej abstrakcyjnym cycku czy luźne fantazje seksualne. Prawdziwy seks to magia, zapomnienie, przestrzeń, po której podróżujemy razem, to tajemnica, czasem wielka zabawa, czasem coś bardzo poważnego. Nawet jeżeli po prostu onanizujemy się nawzajem, spycha to nas na krawędzie rzeczywistości. A onanizm >>solo<< bez trudu wpisuje się w codzienność. To są rzeczy odrębne".

11. Inni są zadowoleni z tego, że sprawiam sobie przyjemność.

Graham Masterton, wydawca "Penthouse'a", w książce "Magia seksu" - do kobiet polskich, w 200 tysiącach egzemplarzy: "Większość nadal boryka się z faktem powszechniejszej akceptacji masturbacji. Nagle okazuje się, że nie ma nic złego w głośnym przyznawaniu się do zabawy ze sobą w wieku dojrzewania; można też z jeszcze większym spokojem wyznać otwarcie, że robi się to n a d a l.

Masterton proponuje kobietom m.in.: by przylgnęły sromem do narożnika pralki automatycznej podczas wirowania na pełnych obrotach albo nosiły przez cały dzień w pochwie odpowiednio przycięty ogórek, podtrzymując obcisłymi majteczkami.

Sondra Ray, amerykańska pielęgniarka, która prowadziła wykłady z oświaty zdrowotnej dla dzieci w peruwiańskich Andach, zaleca technikę afirmacji - zaszczepiania w swojej głowie pozytywnych myśli. Myśl należy sformułować i systematycznie przepisywać po 10, 20 razy dziennie, można powtarzać ją na głos do lustra albo słuchać uporczywie z magnetofonu - wywrze to wpływ na psychikę, wymaże stare myślowe schematy i spowoduje, że życie ułoży się lepiej.

Ostatnia pozytywna myśl dotycząca onanizmu, którą należy z uporem "afirmować", brzmi tak:

12. Mam prawo cieszyć się własnymi narządami płciowymi.

 

Źródła:

Magdalena Grabowska i Wiesław Grabowski, Anna Niemyska i Marek Niemyski, Mariola Wołochowicz i Piotr Wołochowicz, "Zanim wybierzesz", AND, Warszawa 1993.
Kazimierz Imieliński, "Zagadnienia samogwałtu w świetle poglądów starszej młodzieży", PZWL, Warszawa 1963.
Graham Masterton, "Magia seksu", tłum. Jacek Ławicki, Rebis, Warszawa 1992.
Graham Masterton, "Potęga seksu", tłum. Jacek Ławicki, Rebis, Warszawa 1992.
Sondra Ray, "Zasługuję na miłość", tłum. Anna Dodziuk, Jacek Santorski & Co., Warszawa 1991.
Kinga Wiśniewska-Roszkowska, "Problemy współczesnego erotyzmu", Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa 1986.