Polityka - 3.08.2011

 

Szwabski Breivik

Niemcy przy okazji norweskiej tragedii odkryli, że już sto lat temu mieli własnego Andersa Breivika: dyrektora wiejskiej szkoły w Szwabii Ernsta Augusta Wagnera, który w 1913 r. doczekał się ponurej sławy jako "morderca z Mulhausen". Zatłukł kijem swoje dzieci i żonę, a następnie w pobliskim Mulhausen podpalił cztery domy, po czym zaczął strzelać na oślep do przechodniów. Zanim obezwładnił go policjant, zabił osiem osób i ranił 12.

Był to nierzucający się w oczy mężczyzna, "wykształcony, grzeczny i ugodowy w sposobie bycia człowiek" - jak charakteryzował go później zaskoczony psychiatra. Wagner - podobnie jak Breivik - przygotowywał się latami do dzieła zniszczenia, gromadził broń, zaczytywał się w dziełach Ibsena i Nietzschego. Sporządził też manifest, dramat o cesarzu Neronie, który zadedykował: "Mojemu narodowi". Był przekonany, że żyje w czasach zbliżającej się apokalipsy. Zagrożenie widział w gwałtownej urbanizacji, feministkach domagających się praw wyborczych i ogólnym upadku obyczajów. Szczerze nienawidził ludzi: "ze wszystkich dokonań ludzkości człowiek udał się najmniej", zanotował w swoim manifeście.