Gazeta Wyborcza - 23/02/1996

 

 

 

Piotr LIPIŃSKI, Leszek K. TALKO

KOCUR ZEŻARŁ ŻABĘ

 

 

 

Rurka jest miejscowa, Agnieszka przyjezdna, a ludzie drinknęli. W Sulechowie zrobiło się erotycznie

 

Mariola ma oczy piwne - mówią o mnie koledzy. Co tydzień wchodzę tu i wyliczam:

 

ene due rabe,

kocur zeżarł żabę,

entliczek pentliczek

czerwony stoliczek,

raz dwa trzy,

dziś mnie weźmiesz ty

 

- tak mógłby się zaczynać ten wasz reportaż.

Na stoliku Marioli stoi kufel piwa. - Dziś ubrałam się erotycznie - mówi Mariola zaciągając się papierosem Vogue. (- Te cienkie palę tylko na imprezach, bo są bardziej seksi). Włożyła obcisłą czarną sukienkę i grube czarne pończochy.

Ma 17 lat. Do nocnego lokalu przyjeżdża regularnie od roku.

Co zrobi Agnieszka?

Klub "Manhattan", Sulechów, godzina 21.30.

Andrzej Chorosz przywiózł trzy dziewczyny z gdańskiego klubu "Amazonka" - Polkę, Ukrainkę i Rosjankę. Wszystkich ma jedenaście. Wozi je po Polsce na zmianę, by się klienci nie znudzili. W Gdańsku dziewczyny trenują przy rurce.

Lubi Polki. - Z nimi jest najłatwiej. Nie ma kłopotów z mafią ani pozwoleniami na pracę. Tylko kłopot z kandydatkami. Garną się prostytutki, ale na scenie nic nie potrafią.

Nawiązał więc kontakt z teatrami w krajach Wspólnoty Niepodległych Państw. Ze Wspólnoty przybyła Irina-artystka, zawodowa tancerka. Umie stopniować napięcie. Przybyła też Marina, która od razu zrzuca z siebie wszystko, ale tańczyć jeszcze się nie nauczyła.

Andrzej Chorosz wyjaśnia: - Dziewczyny pokażą delikatny seks i seks bardzo mocny. Planujemy trzy wyjścia co godzinę, od delikatnej erotyki po wulgarne porno. Najostrzejszą mam Agnieszkę. Niedawno w jednym z klubów rozebrała się, rozpięła spodnie facetowi na widowni, nałożyła mu prezerwatywę i zrobiła "loda" [popularna nazwa miłości francuskiej - przyp. red.]. Zrobiło się okropne zamieszanie, właściciel przestraszył się skandalu, a przy okazji skorzystał z okazji i odmówił zapłacenia honorarium.

Co dziś zrobi Agnieszka?

Kto by z sierżantem tańczył

"Sulechów, miasto w woj. zielonogórskim. Prawa miejskie ok. 1250 r. Do 1975 r. miasto powiatowe. 14,3 tys. mieszkańców (1984 r.). Obecnie ok. 20 tys". (Encyklopedia PWN).

Sulechów w dzień to niewielki rynek, zaraz obok zabytkowy kościół, dalej uliczka z zabytkowymi willami. W centrum walący się zbór ariański z zamurowanymi oknami. Obok hotel - nieczynny, lekko się rozpadający. Sulechów w nocy to "Manhattan" - wielki budynek z piwiarnią od frontu i nocnym klubem z disco z boku. Stoi tuż obok zboru i hotelu.

- Jeśli chodzi o rozrywkę w Sulechowie, to kiedyś oprócz "Manhattanu" była też kawiarnia w ratuszu. Bardzo stylowa. Takie rokoko, a mimo to zbankrutowała. Teraz tam jest apteka - opowiada Wacław Borkowski, redaktor lokalnej gazety "Głos Sulechowa". - Mamy jeszcze kasyno wojskowe. W soboty urządza zabawy, ale sala pusta stoi. Kto by chciał z sierżantem tańczyć?

Wacław Borkowski ostatni raz był w "Manhattanie", kiedy "Manhattan" nie był jeszcze klubem "Catsa" ani nawet klubem nocnym, lecz restauracją WSS Społem. Wieczornymi imprezami były tu głównie stypy, bo tak się jakoś utarło, że wesela urządzano gdzie indziej - głównie w restauracji motelu "Podgrodzie" pod miastem.

- W klubie nocnym nigdy nie byłem, bo niezainteresowany jestem. A poza tym boję się, że na mieście powiedzą - o, ten piąty krzyżyk ma na karku, a był w "Manhattanie" - zastrzega Borkowski.

Dziennikarz "Gazety" pochodzący z Sulechowa, lat 24: - Nigdy w klubie nie byłem, bo tam straszna gówniarzeria chodzi.

Borkowski chodzi regularnie do kościoła i nigdy nie słyszał, żeby ksiądz o "Manhattanie" źle mówił.

- Owszem, wspominał dużo o złym planie zagospodarowania przestrzennego. Nie chce nowego budynku, który ma zasłonić kościół, albo narzeka, że Sulechów zagłosował na Kwaśniewskiego.

Wygląda na to, że ludność Sulechowa rozwarstwiła się. Do "Manhattanu" przychodzą setki osób w wieku licealnym. Osoby w wieku policealnym nie wiedzą o klubie nic.

- W klubie, niestety, nigdy nie byłam - ubolewa Danuta Jużak, zastępczyni burmistrza. - Miałam nawet pójść sprawdzić, czy potwierdzą się skargi, że młodzież rozbija tam butelki. Bo generalnie koło klubu występuje problem bałaganu. W związku z powyższym może wydział gospodarki komunalnej wiedziałby lepiej o sprawie "Catsa"?

Dwie baterie Afrodyty

Sulechowski klub "Manhattan" działa pod egidą "Catsa".

"Cats" to skandynawskie pismo pornograficzne. Od roku 1990 ukazuje się w polskiej wersji językowej.

"Nie potrafi zmywać ani gotować. Nie potrafi również odrzucić żadnej oferty seksualnej. Ma jedwabistą skórę oraz ciało, które aż drży z podniecenia. Ekskluzywna w każdym calu. Musisz dokupić 2 baterie R-6" - informuje reklama nadmuchiwanej kobiety o handlowej nazwie "Afrodyta". To przykład reklamy z "Catsa".

"Cats" od dwóch lat zakłada w Polsce nocne kluby. Większość w dużych miastach: Warszawie, Gdańsku, Wrocławiu. Są też w Krynicy, Redzie i Będzinie. Największy mieści się w niespełna dwudziestotysięcznym Sulechowie.

Kobiety na zdjęciach w miesięczniku "Cats" noszą zazwyczaj tylko szpilki i pończochy oraz czerwone sztuczne paznokcie.

Katarzyna z Zamościa, występująca na zdjęciach w białych pończochach, opowiada, że gdy jest sama, lubi oglądać zdjęcia i filmy erotyczne. Lubi czytać o seksie i się onanizować. Marzy o seksie z dziewczyną na planie filmowym. "Kochać się z dziewczyną to jak łapać piękny zachód słońca" - zwierza się w piśmie. "Ból lubię w umiarkowanym stopniu, ale połączony z rozkoszą i do granic przyzwoitości".

Krzysztof M. Ratschka, fotograf "Catsa", zapewnia: - Fantazje erotyczne modelek są w większości prawdziwe. Na przykład Niki naprawdę chce zobaczyć, jak jej chłopak kocha się z inną dziewczyną.

Początkowo w "Catsie" były pojedyncze, rozebrane panie, co najwyżej poowijane łańcuchami albo obrożami. Obecnie, zgodnie z życzeniami czytelników, w "Catsie" można obejrzeć miłość francuską, lesbijską, a od pewnego czasu również zdjęcia stosunków seksualnych bez osłonek. Ze zdjęć wynika, że kobiety wpinają kolczyki we wszystkie, nawet najbardziej intymne części ciała. Czytelnicy wciąż proszą o więcej i mocniej. Sodomii do tej pory w piśmie nie pokazywano, ale nie oglądaliśmy najnowszego numeru.

32-letni Tom pyta: "Całując i ssąc piersi mojej obecnej dziewczyny nie mogę się uwolnić od natrętnej myśli o rzeczywistym karmieniu. Czy można na drodze farmakologicznej wywołać laktację u 30-letniej zdrowej kobiety nie będącej w ciąży?"

"Cats" odpowiada: "Nie jesteś odosobniony w Twoich upodobaniach seksualnych".

"Catsowa" rubryka z humorem: "Co powiększa biust dziewczyny? Natrysk z męskiej proteiny".

Wiadomości ze świata, Japonia: "Debiutując w filmie, Reiko uprawia seks z trzema mężczyznami w ciągu doby. Anna fantazjuje o gwałcie. Hitouri pragnie mieć starszych od siebie mężczyzn, a Mariko chciałaby być wychłostana".

Rurka a kotlet

Właścicielem "Manhattanu" jest Zbigniew Kotowicki, którego bywalcy nazywają: pan Zbynek.

- Gastronomia przeżywa kryzys - mówi. - To kobieta z rurką, a nie kotlet przyciąga mężczyzn.

Rurka to pionowe urządzenie zamontowane między podłogą a sufitem, wokół którego owija się tancerka.

Pan Zbynek ma 26 lat, kolorową koszulę, cztery złote sygnety i takiż łańcuch. Opowiada o przygotowaniach: - Reklama klubu chodziła w radiu sześć razy dziennie. Ale nie mogliśmy użyć słowa striptiz ani varietes, tylko że wystąpią modelki z magazynu "Cats".

Pan Zbynek dorobił się - jak sam mówi - na "luce w prawie". Luka dotyczyła kaset magnetofonowych, które pan Zbynek produkował, zanim weszła w życie znowelizowana ustawa o prawie autorskim.

Klub "Manhattan" w Sulechowie mieści ponad tysiąc gości. W erotycznych zabawach może więc jednocześnie uczestniczyć jedna dwudziesta miasta.

W "Manhattanie" podobało się nawet Holendrom. Przyjechali do Polski na wymianę młodzieżową. Trafili na wybór Miss Mokrego Podkoszulka. Z Polski wynieśli refleksję, że nasze dziewczyny mają zdecydowanie więcej pod podkoszulkami.

- Dobrze, że klub jest duży, no ale z drugiej strony, jak przyjdzie sto osób, to wygląda, że są pustki - filozofuje pan Zbynek.

Teraz właśnie jest pustawo. Może 500 osób, a są wolne stoliki.

Przyszły teść pana Zbyszka nie ma pojęcia o jego interesach. - On jest bardzo wierzący, więc od półtora roku, kiedy rozmowa schodzi na pracę, to zmieniam temat - wyznaje Zbynek. - Mówię, że mam hurtownię.

Trzech profesorów i co?

Zdjęcia z erotycznych imprez w klubach ukazują się w każdym numerze "Catsa". Robi je Krzysztof M. Ratschka (kiedyś pracował w "Kurierze Polskim"). - Do kobiet trzeba mieć długi obiektyw, z bliska fotografować nie można, bo się przerysowuje - wyjaśnia.

Krzysztof M. Ratschka niejedno widział: - Był taki klient co 47 milionów rachunku w Sulechowie zapłacił... Do jednego klubu przyszedł raz dzielnicowy i rozebrał się na scenie... Rodzice przysyłają do pisma rozebrane zdjęcia córek. Albo piszą mężowie w imieniu żony. Ostatnio napisało małżeństwo R. z Zabrza, marzą, żeby się znaleźć w naszym magazynie... Co byście jeszcze chcieli wiedzieć? Najlepsze dziewczyny zarabiają 250 milionów miesięcznie. Ale one robią wszystko... Coś jeszcze? Do klubu w Białymstoku przyszło raz trzech profesorów uniwersytetu.

- I co?

- No właśnie - zastanawia się Krzysztof M. Ratschka. - I co?

Koszula na zapas się przyda

Sulechów, godzina 22.

James Bond goni właśnie kogoś bobslejem na ekranie wielkiego telewizora. Na zapleczu klubu "Manhattan" stoją meble ze skórzanego kompletu wypoczynkowego, wiszą skórzane obrazy na ścianach, leżą cztery piloty (do telewizora i zestawu muzycznego). Na środku szklany stół, whisky, lód. Przy ścianie dwa piecyki gazowe otwarte na pełny regulator (- Mamy cienkie ściany - żali się pan Zbynek).

Andrzej Chorosz, który przywiózł międzynarodowe kobiety z Gdańska: - Tu jest małe środowisko. Taka impreza jak dziś musi być traktowana jako święto. W Sulechowie są cztery żeńskie internaty. Prawdziwe zagłębie ładnych dziewczyn. No, ale z drugiej strony nie będzie starszych, jak w "Olimpie" - warszawskim klubie "Catsa". Tam przychodzą stateczne i bogate małżeństwa po czterdziestce. A tu przyszła sama młodzież, sporo pewnie nie ma nawet osiemnastu lat. Co im pokazywać? (Pan Zbynek w przelocie: - Ochrona dokładnie sprawdziła - wszyscy mają po 18 lat).

Sala wypełnia się.

Pan Janek podchodzi pod trzydziestkę, więc się wyróżnia. Jest jednym z najstarszych gości: - Idę do "Manhattanu" i wiecie panowie, ubranie zapasowe wziąłem, bo tam podobno te dziewczyny z "Catsa" to się w błocie taplają. Na zdjęciu widziałem - jedna drugą błotem okładała i prawie nic na sobie nie miały. Jakby mi taka błotem trysnęła po koszuli, to będę miał z żoną kłopoty, bo spyta skąd w zimie, na mrozie, błoto? Koszula na zapas się przyda.

Elwira, III klasa liceum ekonomicznego: - Ja to bym się cieszyła, gdyby taka catsówka ściągnęła spodnie dwóm kolegom z mojej klasy i by się wreszcie okazało, czy moje przewidywania się sprawdziły.

Marzena, lat 18: - Ja to bym nikomu nic nie ściągnęła, a chłopcu to bym dała z siebie zedrzeć, ale w domu.

Mariola, która ma oczy piwne i czarne grube pończochy, chodzi do IV klasy liceum ekonomicznego w Zielonej Górze. Przyjechała do "Manhattanu", bo - jak podawało radio sześć razy dziennie - można dziś zobaczyć "modelki >>Catsa<<".

Mariola przyjechała z kolegami. Najpierw chce potańczyć. A potem zobaczyć coś nowego, zanim znowu zacznie myśleć o maturze.

W ciągu ostatnich kilku tygodni Mariolę najbardziej intrygowało, czy Dylan wybierze Kelly czy Brendę. - Powinien zdecydować się na Brendę, bo ma ciemne włosy. Ale znowu Kelly ładniej się ubiera.

Być może Mariola rozwiąże swój problem już jutro, być może już wtedy w serialu "Beverly Hills" wyjaśni się, kogo wybierze Dylan.

A już za godzinę wyjaśni się, co zrobi Agnieszka.

Telewizja na piersiach, gazeta na brzuszku

Sala taneczna, tuż przed północą. Wejście numer jeden. Na estradzie Andrzej Chorosz z mikrofonem. Kilkuset widzów wianuszkiem dookoła. - Prosimy dwóch odważnych panów do konkursu malarskiego - woła Chorosz.

Na estradzie czekają już rozebrane Marina i Agnieszka, gotowe do zamalowania. - Na piersiach malujemy logo telewizji, która przyjechała do nas z Zielonej Góry.

Logo lepiej prezentuje się na Agnieszce. Marina ma dużą czwórkę i logo się nie komponuje.

- Teraz na brzuszku logo "Catsa".

Logo leży na brzuszku idealnie.

- Proszę państwa, zostało jeszcze dużo wolnego miejsca pod logo "Catsa". Dzisiaj na sali mamy trzech sympatycznych panów z "Gazety Wyborczej". A więc będzie dodatkowa konkurencja: niżej malujemy logo "Gazety Wyborczej", najlepszej, największej gazety w Polsce. Brawa dla "Gazety" i dla trzech panów.

Jeden z zawodników prosi Chorosza o pomoc. - Pan nie pamięta, jak wygląda logo "Gazety", ale trzej sympatyczni panowie dali mi wizytówki. Logo wygląda tak - Chorosz pokazuje nasze wizytówki zawodnikom. - Być może któryś z sympatycznych panów z "Gazety" zatańczy później z Agnieszką.

- Czy kierownictwo odmówi pokrycia kosztów naszych delegacji - zastanawiamy się schowani w kącie - czy może da premię za sprawny marketing? I czy w kącie, za filarem, Agnieszka na pewno nas nie znajdzie?

Andrzej Chorosz w antrakcie:

- Skończyłem Politechnikę Gdańską jako budowlaniec. Od 1990 roku w erotyce robię. Specjalizowałem się w rozkręcaniu klubów gdańskich. Żona też budowlaniec, ale kiedyś zarabiała więcej ode mnie. A teraz to ja zarabiam więcej - tak z dziesięć razy.

Pan Zbynek: - Rura idzie na przyciągnięcie klienta. Jak ludzie trochę drinkną, to myślą bardziej erotycznie.

Krzysztof M. Ratschka zaś definiuje sulechowską rzeczywistość: - Ludyczna zabawa.

Justyna na dywanie, z samowyzwalaczem

W styczniowym "Catsie" jest zdjęcie Renaty, które mąż wysłał do "Catsa" (honorarium - 20 dol.). Renata dzięki mężowi już raz pojawiła się na łamach. "Jak mąż zobaczył mnie w >>Catsie<<, to jakby dzikość jakaś w niego weszła i było nam wspaniale". Mąż pstryknął teraz Renatę w wannie, i Renata ma nadzieję, że znowu dzikość w niego wejdzie.

- Czytelniczki przysyłają swoje spisane fantazje seksualne i zdjęcia. Drukujemy - mówi Ratschka. - Justyna z liceum ekonomicznego napisała: "Cześć ludzie. Kiedy oglądam zdjęcia, wydaje mi się, że to świetna zabawa. Bardzo chciałabym zostać modelką, ale żeby rodzina się nie dowiedziała".

- Chcecie zobaczyć zdjęcie Justyny? Proszę.

Justyna na dywanie. Jest ładna, ale brakuje kawałka Justyny. Robiła zdjęcia z samowyzwalaczem.

- Jest jeszcze list od Polki z Władywostoku z rozebranym zdjęciem. Też chciałaby pozować. Ale ostatnio fotografuję tylko takie dziewczyny, które lubią tylko dziewczyny. No. Naprawdę.

Marina z instytutu Lenina

Klub "Manhattan", kilka piw później. Czekamy na drugie wyjście. Po północy pierwsza tańczy Irina, która pracowała w teatrze muzycznym w Kijowie. - Ale potem się zaczęła inflacja i trzeba było szukać za granicą pieniędzy - mówi. Ona szuka w Polsce, a mąż - tancerz w Amsterdamie.

Irina w tańcu miga koronką, stanikiem, gołą łydką, ale na tym koniec. Schodzi z parkietu całkiem ubrana.

Kilka minut po północy Andrzej Chorosz reklamuje do mikrofonu następną tancerkę: - Panie i panowie, Marina jeszcze dzisiaj nie miała mężczyzny. Przez całe życie miała pod górkę. Uczyła się w instytucie seksualnym imienia Lenina.

Chłopcy żują gumy.

Marina tańcząc zrzuca biustonosz.

Chłopcy szybciej żują gumy.

Zdejmuje majtki.

Usta chłopców ruszają się coraz szybciej.

Naga wciąż tańczy.

Szczęki chłopców podskakują.

- Marina szuka mężczyzny - krzyczy konferansjer. - Mając 18 lat zgwałciła własnego ojca. Zapraszam na parkiet nieśmiałego mężczyznę.

Zgłasza się pierwszy chłopak, ale daje sobie zdjąć tylko koszulę i szarpie się, żeby Marina nie ściągnęła mu nic więcej. - No niech pan pokaże, koledzy patrzą, narzeczona też - mówi konferansjer. - Oj, pan jest bojaźliwy, nic z tego nie wyjdzie. Dziękujemy już panu.

Naga Marina bez uśmiechu schodzi z parkietu.

- A teraz, a teraz... - zawiesza głos Andrzej Chorosz - Agnieszka... dziewczyna numer trzy. A z dziewczyną numer trzy można robić wszystko. Są prawdziwi mężczyźni w Sulechowie czy nie ma? Agnieszka szuka odważnego pana.

Chłopcy rzucają się do tyłu, uciekają przed nagą Agnieszką. Wypychają jakąś ofiarę, która w popłochu rzuca się do odwrotu w tłum, gdzie nie dosięgną jej ręce Agnieszki.

Chłopcy chowają się za dziewczętami. Chorosz z estrady: - Agnieszka chętnie rozbierze odważną panią.

Zamęt. Ci z tyłu prą, chcą zobaczyć Agnieszkę. Ci z przodu chcą się schować. I nagle na parkiet wychodzi chłopak.

- Brawa dla tego odważnego pana. Zobaczymy, czy tym razem Agnieszka pójdzie na całość.

Agnieszka zrywa z mężczyzny koszulę. Rozpina spodnie. Mężczyzna przestępuje z nogi na nogę, nieśmiało dotyka Agnieszki. - Śmiało, może pan z Agnieszką wszystko - krzyczy Chorosz.

Agnieszka ciągnie spodnie w dół. Podstawia chłopakowi nogę i przewraca go na ziemię. Ściąga mu skarpetki, buty, wszystko.

- Nie dotykaj, nie wkładaj! - przypomina konferansjer.

Agnieszka nie dotyka, nie wkłada. Siada leżącemu na głowie. Podbiega operator telewizji i dźwiękowiec. Kamera robi najazd, dźwiękowiec stara się wmanewrować mikrofon między kolano mężczyzny i biodro Agnieszki.

- Niech pan powie, jak pan się czuję? - pyta konferansjer.

- Bardzo świetnie! - krzyczy mężczyzna spod Agnieszki.

- Może Agnieszka powie, jak ten pan się jej podoba.

- Bardzo w porządku!

Wiesiek na zapleczu

Kończy się piosenka. - Dziękujemy już panu, może pan skończyć sprawę z Agnieszką na zapleczu - woła Chorosz. - A my spotkamy się z dziewczynami za godzinę.

Mężczyzna wraca po kilku minutach już ubrany.

- Gościu, dałeś czadu! - wrzeszczy kolega.

- No.

- Równiacha jesteś. Dałeś popalić. Masz u mnie lornetę.

- No.

Pytamy:

- Nie bał się pan rozebrać?

- No. Wiesiek jestem.

Wiesiek jest monterem, dwa lata po szkole, ale nigdy nic nie montował. Najpierw handlował na granicy. - A teraz robię w eksporcie - wyjaśnia. - Znaczy w papierosach.

Do klubu przyjechał nowym golfem. Dziewczynie zapowiedział, że będą się bawić jak w niemieckiej telewizji. - Z tą różnicą, że na programie widziałem, jak potem dziewczyna prowadzi faceta na zaplecze. No i mnie ciekawiło, co tam robią.

- A co pan robił na zapleczu?

- No, ubrałem się.

Nie wyjść na wsiocha

Agnieszka wyłuskuje z tłumu następnego mężczyznę. Leci koszula, podkoszulek. Agnieszka coś mu szepcze do ucha, gmera przy rozporku. Chłopak ściska suwak. Agnieszka się niecierpliwi. Chłopak trzyma. Agnieszka nagle chwyta z tyłu za spodnie i ciągnie. Trzask szwu zagłusza na chwilę italo-disco. Spodnie opadają. Pod spodem bure gatki do kolan. Sala ryczy ze śmiechu. Chłopak trzyma gatki. Agnieszka drze. Pod spodem następne gatki, ale krótkie. Sala kona ze śmiechu. Agnieszka drze. To już ostatnie.

Wiesława Sokołowska-Rucińska, seksuolog, przypuszcza: - Oni myślą, że skoro przyjechały dziewczyny z wielkiego świata i każą się rozebrać - to tak trzeba. A jak jeden się już zgodził, to inni poszli za nim. Wychodzą na środek i kombinują: bardziej się ośmieszę, jak zostanę, czy jak ucieknę. No, ale przecież tak się bawią ludzie na całym świecie. Więc jak ucieknę - skompromituję się. Wyjdę na wsiocha.

Słodkie paluchy

Agnieszka na pytanie o początek (bo trzeba wiedzieć wszystko od początku, żeby zrozumieć dlaczego tego wieczora Agnieszka tańczyła z logo "Gazety" namalowanym na łonie):

- Mam 20 lat, urodziłam się w Gdańsku. Mam matkę, ojca i dwie siostry. I tak się porobiło, że rodzice nie chcieli pracować i nie było z czego żyć. Nie było co jeść. Szukałam pracy, ale teraz nie ma. Ale tak mi się poszczęściło, że mogłam pomagać na nocnej zmianie w piekarni. Nauczyłam się tam robić bułki, chleb i wszystko. Ale bynajmniej nie wykorzystywano mnie. Czasami tylko nosiłam skrzynki. Za to dostawałam do domu białe bułki, a czasami, gdy przychodziła niedziela, to nawet słodkie paluchy. Pojawił się pan Chorosz. Zobaczył Andrzej, jak się ruszam. Umiałam trochę brzuchem poruszać. Powiedział, że będę gwiazdą. I to się sprawdziło. Teraz się ruszam nie do poznania. Rozbieram się w lokalach, tańczę na rurce, kupiłam skórzaną kurtkę.

Agnieszka na pytanie o rozbieranych mężczyzn:

- Czasami trzeba taki bajer powiedzieć: zdejmę ci spodnie, majtki, czemu nie, co ludzkie, nie jest nam obce. Raz było tak w Elblągu, że trzech facetów rozebrałam w ciągu trzech minut: ja na jednym leżałam, drugi na mnie, trzeci z boku. Czasami trzeba użyć podstępu, odwrócić uwagę, żeby dla przykładu wyszarpnąć pasek ze spodni. Ale jeśli facet mówi: nie, nie, to trzeba trochę siły użyć. Czyli czasami to trzeba rozmową zagadać, jak to się u nas mówi, a czasami muszę brać na siłę. Przychodzi taki czas, że ja się z niczym nie liczę, chcę kogoś rozebrać, to muszę. Rzadko się zdarza, żeby mi się w ogóle nie udało gościa rozebrać. A jak już, to jestem na siebie wnerwiona i wściekła.

Agnieszka na naszą uwagę, że pewnie często się przeziębia:

- Niezbyt. Ale dziś słychać, że mam chrypkę, to po szampanie, co mnie polewali na Miss Mokrego Podkoszulka w zeszłym tygodniu.

Agnieszka na pytanie o pierwszy raz w klubie:

- Strasznie się bałam. Nie wiedziałam, czy wyjdzie. Dookoła było tylu mężczyzn. A ja się okropnie bałam, że się potknę przy rurce.

Agnieszka na uwagę, że gdy mężczyźni są już zupełnie rozebrani, to nie widać po nich podniecenia i czy to jej zawodowo nie poniża: - Nie.

Agnieszka na pytanie, co o tej pracy sądzi jej narzeczony: - Mam chłopaka, który mieszka daleko w Gubinie. On mnie zapoznał, jak tańczyłam na rurce. Jakbym go zapoznała przed pracą, to on by nie pozwolił.

- Rodzice wiedzą o pracy, ale zazdroszczą mi strasznie. Że owszem, zarabiam pieniądze. Utrzymywałam ich, dawałam na mieszkanie, opłacałam opłaty oraz życie.

Agnieszka o przyszłości:

- Owszem, może kiedyś położę pieniądze na książeczkę albo inne konto. W przyszłości mam zamiar kupić mieszkanie albo i samochód.

Chyba spasujemy

Zaplecze "Manhattanu". Odprawa przed trzecim wyjściem - tym najbardziej wulgarnym. Było już malowanie łona, zdzieranie spodni, przetaczanie się po podłodze oraz zawiązywanie paska skórzanego na męskości ostatniego pana. Co jeszcze może zrobić Agnieszka w wyjściu numer trzy?

- Chyba spasujemy - decyduje Chorosz. - Widzowie są za młodzi. Puszczę Marinę z Agnieszką i pofiglują same ze sobą.

- Proszę państwa, na estradzie znowu nasze dziewczęta. Tym razem bawią się ze sobą. Chyba że znajdzie się odważna pani.

Marina i Agnieszka wychodzą na drążki, potem zaczynają się pieścić.

- Na dziś to wszystko, zapraszamy wkrótce - dziękuje z estrady Chorosz.

Przed klubem już czekają cztery sulechowskie taksówki.

Jest ponoć rozwiązłość, a nawet topless

Sulechów, poranek, dzień po. "Manhattan" jeszcze zamknięty. Zresztą wszystko inne też zamknięte.

- Może nawet zareklamowałbym klub, jakby wykupili reklamę za dwa miliony - duma Wacław Borkowski, który nigdy nie wspomniał w gazecie o klubie. - Ale nie miałem propozycji. Teraz ponoć jakaś rozwiązłość jest w "Manhattanie". Podobno jakiś topless nawet jest. Pewnie nudno. No bo rozbiorą się i tyle. Mam RTL na satelicie - to starczy. A tam naprawdę jest striptiz? Tak? Co pan powie. Kobiety rozbierały mężczyzn? O cholera! A ja pytałem nawet kiedyś radnych, czy ich nie ciągnie do "Manhattanu". Żadnego nie ciągnie. Nikt tam nie był, więc nikt nie występował przeciw klubowi na sesjach rady. My, jako ludność Sulechowa, przeszliśmy nad "Catsem" do porządku dziennego.

- Klub "Catsa"? Nie wiedziałam, że coś takiego w Sulechowie występuje - dziwi się Danuta Jużak, zastępca burmistrza.

- A jak ktoś zgłosi, że w środku kobiety rozbierają mężczyzn?

- No nie wiem. Jak sygnał dotrze, to może sprawdzę, czy zarejestrowali odpowiednią działalność. Coś takiego! Porno jestem zaskoczona negatywnie.

Pan Zbynek marzy o słońcu

Po ostatnim występie, około czwartej, pan Zbynek marzy: otworzyć siłownię (tylko żeby szkoły wykupiły czas przed południem), zrobić solarium - bo w Sulechowie nie ma.

- A gdybym tak zebrał fundusze i zrobił ogólnopolski konkurs striptizu? - pyta Krzysztofa M. Ratschkę. - Można ściągnąć coś z Niemiec.

- No - mruczy Ratschka. - Czemu nie. I pstryka od niechcenia Mariolę siedzącą przy sąsiednim stoliku.

- Mariola ma oczy piwne, mówią o mnie koledzy.

Co tydzień wchodzę tu i wyliczam:

 

ene due rabe,

kocur zeżarł żabę,

entliczek pentliczek

czerwony stoliczek,

raz dwa trzy,

dziś mnie weźmiesz ty.

 

Tyle razy już myślałam, że tak zrobię. Nigdy się nie odważyłam.