Archiwum | |
Życie
z dnia 2000-09-14
Ucieczka w antyk
z Zygmuntem Kubiakiem rozmawiamy o niewolnictwie i okrucieństwie jako stałych elementach ludzkiej kondycji
Jak to się stało, że w PRL-u wybrał Pan Greków? Ucieczka od
brzydoty i zniewolenia w świat klasycznego piękna i antycznych bohaterów?
Ułatwił mi to napór marksizmu, bo wybierając Greków bardziej się
od niego oddzielałem. Z drugiej jednak strony trudności życiowe i cena
wiążąca się z niewybieraniem marksizmu były takie, że jeśli już wybierało
się coś innego niż marksizm, to trzeba było być do tego naprawdę bardzo
przywiązanym. A było do czego się przywiązać. Klasyczna Grecja to naprawdę
bardzo wielka tradycja, która dała nam wielką literaturę. I to jest
naprawdę literatura niezależna od czasu.
Rozumiem,
że nie odpowiada Panu dzisiejsze unieważnianie przeszłości dokonujące się
pod hasłem, że my - współcześni - jesteśmy mądrzejsi i lepsi od naszych
przodków, nie popełnilibyśmy takich okropnych rzeczy jak oni. To
są po prostu bajki. Czasem nasze współczesne bajki o przeszłości są bardzo
okrutne, a czasem bardzo piękne, ale zwykle utrudniają jej zrozumienie. Ja
usiłuję po prostu zrozumieć, jak to wszystko naprawdę wyglądało i traktuję
okres klasyczny jako wielką przypowieść, która także nas dotyczy i jest
nadal aktualna. Jaki jest sens tej przypowieści? Czasowe
horyzonty jej powstawania bardzo się ostatnio poszerzyły. Zaczyna być
aktualna gdzieś od epoki mykeńskiej, a później od epoki Homera, to jest od
przełomu IX i VIII wieku przed Chrystusem. A kończy się w czasach upadku
cesarstwa rzymskiego. Mądrość tej przypowieści polega na tym, że opisuje
po raz pierwszy wszystkie najważniejsze dla człowieka rzeczy; jego
najważniejsze cechy, wszystko to, co zawsze mu się przydarza. Wtedy
zostały wyznaczone wszystkie główne tematy, zarówno w dziedzinie
społecznej, jak też religijnej czy artystycznej. Ja teraz bardzo wiele
uwagi poświęcam niewolnictwu, bo uważam, że niewolnictwo jest stałym
elementem człowieczeństwa. Totalitaryzm nie. Totalitaryzm jest jedynie
jedną z form, jest specyficzną formą należącą do XX wieku. A niewolnictwo
istnieje w związku z człowiekiem zawsze. Nawet jeśli przejawia się
w instytucjach, których nikt nie nazwał niewolnictwem, wręcz przeciwnie,
gdzie ciągle mówiło się czy mówi o wolności? Przed wojną panie z
bogatszych domów chodziły na dworzec, gdzie przyjeżdżały dziewczyny ze wsi
szukające pracy. I te panie wybierały sobie służące. Patrzyły jak
wyglądają, komentowały do siebie, czy nie ma jakichś wad ukrytych. Z kolei
w czasie ostatniej wojny i po niej, po 1945 roku, całe narody stawały się
niewolnikami. Całymi narodami handlowano. To przecież spotkało Polaków. Ja
zajmując się Grekami widziałem te podobieństwa. Niewolnictwo w świecie
antycznym nie musiało być okrutne. Niewolnikom często było nieźle, a
Horacy był synem wyzwoleńca. Rozumiem, że nie odpowiadało Panu to,
co Tadeusz Kroński pisał o Platonie - jako ideologu niewolnictwa. Jego
samego musiał Pan widzieć jako ideologa niewolnictwa. Nie miało to
dla mnie absolutnie żadnego znaczenia. Pamiętałem antyczną mądrość, że
jedyną bronią niewolników są podstępy. Byliśmy skazani na kompromisy.
Trzeba było jakoś uciec od marksizmu. Dla mnie zarówno Grecy, jak też
"Tygodnik Powszechny" byli taką ucieczką. Jakie inne wieczne tematy, oprócz
niewolnictwa, znalazł Pan w antycznej literaturze? Okrucieństwo. W
antyku na temat okrucieństwa powiedziano już prawie wszystko. Chociaż na
przykład mnie bardziej szokuje dwudziestowieczny dowódca armii, który
rozstrzeliwuje dezerterów wziętych z poboru, niż w czasach rzymskich
zabicie księcia przez jego konkurenta. Jeśli ktoś urodził się wówczas
księciem, to musiał wliczać w swój los takie ryzyko, że go mogą zabić.
Natomiast dzisiejszy dezerter to jest prosty chłopak, który zmuszony do
służby w armii nie wytrzymuje nerwowo. Ale w czasach antycznych
także zdarzały się zbrodnie na prostych ludziach. Mamy też świadectwa
męczeństwa chrześcijańskich świętych odmawiających służenia w rzymskiej
armii. Ma pan rację. Choć dla ówczesnych historyków to były
wydarzenia z tła, oni tego nie odnotowywali. Albo pisali na marginesie, że
jakiś wódz przechodząc przez prowincje Italii zniósł gromady zbuntowanych
niewolników. Czym innym były natomiast zbrodnie książąt i zbrodnie
dokonywane na książętach. Juliusz Cezar pisze w trzeciej osobie o swoich
dokonaniach wojennych, że zdobywa miasto i zabija wszystkich senatorów.
Zabójstwo konkurentów do władzy nie jest traktowane jak przestępstwo.
Podobnie jest w Starym Testamencie. To jest dla mnie przypowieść wiecznie
aktualna, ponieważ wtedy zostały określone wszystkie elementy, które nadal
odgrywają rolę w konfliktach pomiędzy ludźmi. Ale są też różnice.
Dzisiaj Miloszevicz nie napisze: "wkroczyłem do Kosowa i wymordowałem
albańską inteligencję". Nawet Hitler i Stalin nie pisali w ten sposób, bo
przeszkadzałoby to w dalszym rządzeniu. Zatem staliśmy się bardziej
wrażliwi czy bardziej zepsuci? Bardzo wiele zmieniło
chrześcijaństwo. To oczywiście pewien problem, bo to najlepsze
chrześcijaństwo należy także do świata antycznego. Na przykład święty
Augustyn. Z drugiej strony, kiedy na przykład pytam Greków, czy to Turcy
zniszczyli wszystkie ich zabytki, dowiaduję się, że to zrobili krzyżowcy.
Ale jednak najmniej okrucieństwa było przez krótki czas w pewnej części
świata zachodniego - to znaczy w dziewiętnastym wieku, w cesarstwie
Habsburgów, za panowania Franciszka Józefa. Także ludzie poddani władzy
byli wówczas bardziej ulegli. Z góry przyjmowali, że władza, której
podlegają, jest najłagodniejsza. Obie strony potrafiły ustalić przez dość
długi okres jakąś równowagę. Pan wybrał Greków przeciwko XX wiekowi? Nie. Po to, żeby go
lepiej rozumieć. Poza tym sam moment wyboru zależał od czasu. To była moja
ucieczka od świata. Nie tylko od komunizmu, ale od całego świata, który
mnie otaczał. Ja żyłem wśród Greków i Rzymian. To są moje wzory, to są moi
towarzysze. Ja ponosiłem klęski, a oni byli moimi towarzyszami w klęskach.
Uczyli mnie też, jak się w tych klęskach zachowywać. Cycero czy
bohaterowie greccy. Odyseusz ciągle oszukiwany przez los, ale nie
poddający się, dążący do swego celu. Po której stronie stanąłby Pan w sporze
pomiędzy chrześcijaństwem i antykiem? W moich bardzo młodych
latach bardzo interesowałem się francuską literaturą katolicką, krytyką i
filozofią z końca XIX i z XX wieku. Claudel, Maritain, Mounier, ksiądz
Bremond. Kiedy bardzo późno zdołałem wreszcie wyjechać do Paryża - byłem
tam po raz pierwszy w dopiero w latach 80. - szukałem książek moich
ulubionych autorów. I w tych bardziej popularnych, bardziej uczęszczanych
księgarniach, na przykład w dzielnicy łacińskiej, niczego nie było. Żadnej
książki Bremonda, Maritaina. Tamto wszystko umarło. Tego wszystkiego, czym
ja żyłem, już nie było. Nie interesują się tym. Moim zdaniem to jest
wielka strata i może to wszystko kiedyś powróci, ale teraz to odeszło.
A "Ład serca" Andrzejewskiego, który do wojny wręcz
stylizował się na Bernanosa i innych katolickich pisarzy francuskich? A
ówczesna ogromna moda na filozofię tomistyczną? A nakłady katolickich
czasopism, wielokrotnie wyższe od nakładu "Wiadomości Literackich"?
Właściwie ma pan rację. W końcu nawet Grydzewski, który miał
wyczucie handlowe, wprowadził do "Wiadomości Literackich" rubrykę
katolicką. Chociaż jeśli chodzi o inteligencję, o pewne mody, to chyba
także wówczas katolicyzm wydawał się pozostawać na uboczu. A
święty Tomasz, a cała filozofia i teologia średniowieczna? Zawsze
bardzo szanowałem polskich tomistów. Podziwiam profesora Stefana
Świeżawskiego. Ale muszę przyznać, że dla mnie osobiście całe systemy
filozofii scholastycznej były regresem w stosunku do antyku, także do
świętego Augustyna, który dla mnie jest częścią antyku. Pamiętam moje
rozmowy ze Zbigniewem Herbertem. I dla niego także to, co antyczne było w
chrześcijaństwie najwartościowsze. On widział w antyku pewien wzorzec
autonomii, którą jednostka zachowywała nawet wówczas, kiedy stawała się
niewolnikiem, kiedy wszystko traciła, kiedy szła na wygnanie. Jeśli
Grecja była dla Pana zarówno wyborem wymuszonym i ucieczką, jak też szansą
na wolność i autonomię, to co by Pan wybrał, gdyby nie komunizm? Co by Pan
zrobił w takim trwającym do dzisiaj międzywojniu? Wie pan, ja
także wówczas bym uciekł. Wyjechałbym do Grecji albo do Włoch i stamtąd
pisałbym pewnie do "Wiadomości Literackich". Ale stamtąd. Żeby mieć
dystans do tego wszystkiego, żeby zachować swobodę. Żeby nie być zależnym
od tego wszystkiego: od salonów, od towarzyskich układów. Rozmawiał Cezary
Michalski |