Gazeta Wyborcza - 27 listopada 2014

 

Krzysztof Varga

Wódką i pejczem, czyli zdziry prześladują katolików

 

Można powiedzieć, że o ciemnych meandrach kobiecej seksualności Zanussi wie wszystko; szkoda, że pełni swojej wiedzy nie przekuwa w intrygę filmową.

 

Jak wiadomo, katolicy są najbardziej prześladowaną grupą w Polsce, prześladowania katolików osiągnęły już przerażające rozmiary, wyznawcy Kościoła rzymskiego gnębieni są na wszelkie możliwe sposoby i obawiam się, że niebawem zejść będą musieli do katakumb.

Wiemy o tym wszyscy, wie też naturalnie Krzysztof Zanussi: filozof, klasyk kina moralnego niepokoju, a także klasyk kina religijnego, ściślej - klasyk kina katolickiego. O jego najnowszym filmie "Obce ciało" było głośno, zanim film został nakręcony, jak doskonale pamiętamy, znakomity reżyser skarżył się publicznie, że jego dzieło blokują wpływowe środowiska feministyczne, albowiem "Obce ciało" zasadniczej krytyce poddaje agresywną odmianę feminizmu. Sławny moralista porównywał wówczas feminizm do cholesterolu, dowodząc naukowo, iż dokładnie jak w przypadku cholesterolu mamy do czynienia z feminizmem dobrym i złym - ten dobry jest korzystny, ten zły jest skrytym zabójcą.

Całe szczęście udało się w końcu wszelkie przeszkody pokonać i oto wreszcie dostajemy koprodukcję polsko-włosko-rosyjską pod batutą Zanussiego, film, który może nie wstrząśnie całą Polską, ale jednak brutalnie wstrząsnąć powinien przynajmniej pewnymi środowiskami, w tym środowiskiem prześladowanych katolików i środowiskiem prześladujących feministek.

Fabuła "Obcego ciała" zdaje się prosta i klarowna, choć po prawdzie jest mocno skomplikowana i trzeba poważnego skupienia, aby nadążyć za zmienną i nieco pokrętną akcją filmu.

Oto młody włoski katolik Angelo płonie z czystej miłości do równie jak on bogobojnej polskiej dziewczyny Kasi, granej przez uduchowioną Agatę Buzek, aktorkę, której eteryczna uroda wybitnie nadaje się do grania męczennic religijnych. Niestety, Kasia zamiast Angela wybiera Jezusa i jemu postanawia się w pełni oddać (całowanie przez Buzek posągu Ukrzyżowanego to jedna z bardziej erotycznych scen filmu, a nawet polskiego kina w ogóle, niebywale zmysłową wyobraźnię ma Zanussi). Kasia wstępuje do klasztoru, co sympatycznego Włocha wpędza w zrozumiałą frustrację religijno-seksualną, nieszczęsny Angelo wyrusza zatem do Polski, aby tam przekonywać oblubienicę, by może jednak dokonała zaślubin z nim, a nie z Jezusem. Zatrudnia się w wielkiej warszawskiej korporacji i tu zaczyna się najsmakowitsza, najbardziej ekscytująca część filmu, albowiem właśnie teraz poznajemy okrutne, wyuzdane, perwersyjne i bezwzględne kobiety w postaci szefowej firmy Kris granej przez Agnieszkę Grochowską (wciąż mam przed oczami Grochowską jako fenomenalną Danutę Wałęsę w filmie Wajdy) oraz epatującą wybuchowym seksapilem Weronikę Rosati jako jej ekscytującą zastępczynię Mirę.

Mam wrażenie, że sam Zanussi rozkojarzony taką erupcją kobiecej seksualności nie zapanował nie tylko nad warsztatem reżyserskim, ale i nad swoimi instynktami i puścił mocno wodze fantazji - mnie akurat bardzo się to podoba, dla mnie właściwie wątek Grochowskiej i Rosati mógłby być jedynym wątkiem tego filmu, pozostałe bym śmiało wyciął, natomiast ten bym rozwinął, wzmocnił, a wręcz zradykalizował.

Otóż demoniczna Grochowska wraz z napaloną Rosati - ziejąc nienawiścią do katolicyzmu, moralności i etyki - postanawiają Angela nie tyle nawet zbałamucić, ile wręcz posiąść i zgwałcić w sensie dosłownym. Choć nie sprężyste ciało młodego Włocha jest tu największą pokusą, ale jego sztywne zasady, jego żarliwa religijność, jego bezwarunkowe oddanie zakonnicy Kasi - chodzi wszak o to, by go złamać moralnie. Grochowska z Rosati nie dość, że upokarzają straszliwie nieszczęsnego Angela, że starają się go nieustająco upić i wychędożyć, że łapiąc go z zaskoczenia za przyrodzenie, sprawdzają, czy nie jest przypadkiem homoseksualny (Kris: "Katolik to prawie jak gej"), że z jego wiary chrześcijańskiej sobie okrutnie dworują, że obleśnie wodzą go na pokuszenie, to Grochowska jeszcze chciałaby go wodzić na smyczy w sensie dosłownym.

Są tu sceny przejmujące, które nazwać by chyba należało mokrym snem katolika; mam na myśli te kadry, kiedy seksownie przyodziana Grochowska strzela z pejcza (czy też raczej czegoś na kształt szpicruty), zamawia sobie w stringi ubranych żigolaków, biczuje ich, a po tym sadystycznym seansie uwala się w trupa - zauważmy, że niemoralne ateistki nieustannie piją potężne ilości alkoholu, co więcej - wciąż starają się do picia zmusić abstynenckiego w zasadzie Angela. Straszliwa amoralność Kris naturalnie bierze się z pustki duchowej, ateizmu i chorej ambicji. Dowodem na zepsucie i amoralność jest także to, że Grochowska i Rosati wręcz zajadają się tabletkami wczesnoporonnymi. A także z powodów osobistych: jest postać grana przez Grochowską przybraną córką stalinowskiej zbrodniarki; potworna, choć ponętna Kris wredną i rozwydrzoną seksualnie jest zdzirą, ponieważ nie dane jej było dorastać w normalnej, tradycyjnej katolickiej rodzinie, lecz w komuszej rodzinie zastępczej. Na dodatek Rosati (ależ Zanussi znakomite ma pojęcie o mrocznych kobiecych pragnieniach!) wyraźnie leci na Grochowską i ją by wolała posiąść bardziej niż Angela, więc mamy tu wątek (dlaczego mocniej nie pociągnięty? Czemu Zanussiemu zadrżała ręka?) wyuzdań lesbijskich. Można powiedzieć, że o ciemnych meandrach kobiecej seksualności Zanussi wie wszystko; szkoda, że pełni swojej wiedzy nie przekuwa w intrygę filmową.

Jeśli jednak widz wciąż nie skumał do końca przesłania filmu, to literalnie klaruje mu to Kris, deklamując, że "ludzie postępu i sukcesu" muszą zniszczyć ten świat, w którym jeszcze tlą się jakieś wartości, i stworzyć świat nowy, zniszczyć za pomocą transgresji, proszę sobie wyobrazić! Transgresja jako potężna broń przeciw światu wartości! Przeciw wierze i wierności, przeciw uczciwości i sprawiedliwości! Transgresja jako broń przeciw Bogu wręcz! My transgresją ruszymy z posad bryłę świata, tego świata!

Jedną z najbardziej porażających scen filmu jest ta, kiedy w ulewnym deszczu Angelo rozpaczliwie wali w furtę klasztoru, krzycząc: "Kaasiaa!", a w tym samym czasie zblazowana i wydrążona duchowo Grochowska chłosta nagich mężczyzn i obala kolejne szklanki gorzały - ależ potrafi subtelną symboliką posługiwać się Zanussi!

Zanussiemu się zdaje, że poszedł tutaj na całość, ja jednak zgłaszam pewne zastrzeżenia: mógł śmiało pójść dalej, ja bym to pójście powitał aplauzem. Nie tylko dalej, ale też mocniej i głębiej mógł spenetrować agresywne kobiece libido, bo jednak przecież czuję niejaki niedosyt. "Ciało obce" w zasadzie mogłoby być bardzo interesującym filmem erotycznym z mocnym wątkiem sadomasochistycznym i lesbijskim, dawno nie mieliśmy w Polsce porządnego thrillera erotycznego, mogłoby też być rasowym horrorem, bo ja bym dorzucił jakieś wątki czarnych mszy i satanistycznych obrzędów, wszak Kris i Mira to klasyczne czarownice. Za mało jest tutaj lateksu, za mało pejczy, za mało przemocy; myślę, że Zanussi bardzo chciał, ale jednak się trochę bał. Niesłusznie, naprawdę niepotrzebnie. Gdyby Zanussi dokonał radykalnej transgresji artystycznej, miałbym z tego filmu jeszcze więcej uciechy, niż mam.