Zapomniane piekło - Włoski najazd Abisynię
Die Zeit -
13.12.2001
ARAM MATTIOLI
Zapomniane piekło
Za najazd na Abisynię, ludobójstwo i rządy terroru nie odpowiedział żaden
polityk ani dowódca wojskowy Mussoliniego. Włosi nadal unikają rozliczenia
zbrodni sprzed 60 lat.
Od połowy lat 90. wiele się dyskutuje o wojnie na wyniszczenie, prowadzonej
przez Wehrmacht na Wschodzie. Miała ona jednak swoistego "prekursora"
- kampanię wojenną faszystowskich Włoch przeciwko Etiopii i rządy terroru,
które nastąpiły po niej, a zakończyły się dopiero w ostatnich dniach
jesieni 1941 roku.
Droga przez mękę zaczęła się dla Etiopii napaścią włoskich oddziałów 3
października 1935 roku. Nierówne zmagania pomiędzy Italią a królestwem
Abisynii, jak brzmi dawna nazwa Etiopii, przerodziły się w największą wojnę
zdobywczą, jaką prowadzono na afrykańskim kontynencie. Podczas trwającego
siedem miesięcy konfliktu i pięcioletniego okresu okupacji, Włosi dopuścili
się zbrodni, które w swojej brutalności niewiele ustępowały działaniom
Niemców na Wschodzie.
Podbój kraju rozpoczął sam Benito Mussolini. W 1932 roku, w dziesiątą
rocznicę przejęcia władzy przez faszystów, rzymski dyktator nie zadowalał
się przekształcaniem Włoch wedle własnego widzimisię. Duce chciał zapisać
się w historii jako twórca imperium, marzył o odrodzeniu Imperium Romanum. Ośmieliła
go międzynarodowa bierność wobec zajęcia Mandżurii przez Japonię. Poprzez
aneksję Abisynii chciał stworzyć we wschodniej Afryce terytorium, które
zapewniłoby Rzymowi władczą pozycję nad Morzem Czerwonym i wejściem do Kanału
Sueskiego.
Oprócz Liberii, chrześcijańskie królestwo feudalne Abisynii, którym rządził
Negus Negesti, król królów, Hajle Sellasje, było jedynym państwem Afryki,
które nie dostało się pod europejskie panowanie. Od połowy XIX stulecia sąsiadujące
z Etiopią Erytrea i Somalia znajdowały się we włoskich rękach. Poprzez
zdobycie Etiopii Mussolini chciał zjednoczyć pustynie i stepy, którymi Italia
dysponowała już na północy Afryki. Żądni ziemi kolonialiści mieli tam złożyć
świadectwo "wielkości i wyższości rzymskiej cywilizacji".
Już w 1925 r. Mussolini wydał rozkaz ministrowi ds. kolonii Pietro Lanza di
Scalea, by zwiększyć siły militarne we wschodnioafrykańskich posiadłościach.
W 1932 wysłał bohatera I wojny światowej, Emilio de Bono, do Erytrei w misję
wywiadowczą. Za pretekst do podjęcia ostatecznej decyzji ataku w 1934 roku posłużyły
mu zajścia graniczne w Wal Wal, w których oddziały etiopskie zabiły 30
Askaryjczyków, odbywających służbę we włoskich oddziałach kolonialnych. W
tajnym rozkazie Duce stwierdził, że celem może być teraz "jedynie
zniszczenie abisyńskiej armii i całkowity podbój Etiopii".
Przygotowania rozpoczęły się szybko. Dziesiątki tysięcy włoskich robotników
rozbudowywały porty w Massaua i Mogadiszu, naprawiały drogi w kierunku granicy
z Etiopią i budowały nowe lotniska. W ciągu miesięcy - na oczach całego świata
- oddziały stacjonujące w Erytrei i Somalii zostały znacznie wzmocnione,
przerzucono tam też ciężki sprzęt wojenny.
Pierwszy blitzkrieg
Naczelne dowództwo Duce powierzył generałowi Emilio De Bono, który brał
udział w "Marszu na Rzym". Zaplanowany jako blitzkrieg podbój
ogromnego królestwa, obejmującego 1,1 miliona km kwadratowych, miał trwać
nie dłużej niż osiem miesięcy i zakończyć się zmasowanym atakiem
lotniczym przed początkiem pory deszczowej. Celem było szybkie zajęcie Addis
Abeby, gdzie znajdowała się rezydencja cesarza. - Gwiżdżemy na wszystkich
współczesnych Murzynów, a także tych z przeszłości i przyszłości, oraz
na ich ewentualnych obrońców - wołał do swoich żołnierzy Mussolini 6 lipca
1935 r. w Eboli. - Już niedługo każdy z pięciu kontynentów Ziemi będzie
musiał schylać głowę przed faszystowską wolą.
Planowany atak na Etiopię nie niepokoił Wielkiej Brytanii ani Francji, które
władały ogromnymi koloniami. Trwożnie spoglądając na znakomicie uzbrojone
Niemcy, praktycznie zostawiły Mussoliniemu wolną rękę w północnej Afryce.
3 października 1935 roku bez wypowiedzenia wojny silne włoskie oddziały
zmotoryzowane wkroczyły do Etiopii z północy z Erytrei i z południa z
Somalii. Do najważniejszych bitew Italia wystawiła ponad 330 tys. Włochów i
około 87 tys. askaris, najemnych oddziałów czarnoskórych żołnierzy, walczących
w armii włoskiej. Dalszych 100 tys. robotników na usługach armii budowało
drogi, pasy startowe i mosty dla oddziałów posiłkowych.
Takiej potęgi wojennej Afryka nigdy wcześniej nie oglądała. A mimo to Włosi
osiągnęli swój cel nie tak szybko, jak to sobie zaplanowali. Wprawdzie w ciągu
kilku dni ich oddziały doszły do prowincjonalnego miasta Adua, gdzie w 1896 r.
wojska etiopskiego cesarza Menelika II pobiły i całkowicie zniszczyły włoskie
oddziały ekspedycyjne, wkrótce zajęte zostało święte miasto Aksum z jego
pałacami i nekropolami, ale pochód włoskich wojsk został zatrzymany przy
Makalle. W górzystych, pełnych rozpadlin rejonach opór etiopskich wojowników
okazał się bardziej zaciekły, niż się spodziewano. Przepełnieni odwagą
Etiopczycy przystąpili nawet do kontrataków. Po 45 dniach Duce pozbawił
generała De Bono dowództwa. Jego miejsce zajął marszałek Pietro Badoglio,
zawodowy oficer, sprawdzony w I wojnie światowej i podczas walk o przejęcie władzy.
Przegrupował on oddziały i wydał rozkaz zmasowanego ataku. Teraz Włosi mieli
walczyć bez pardonu, nie zważając na międzynarodowe konwencje i włoskie
wojsko rozpętało wojnę, jakiej świat jeszcze nie widział.
Iperyt mordował tysiące
Marszałkowi Badoglio i generałowi Rodolfo Grazianiemu, komandorowi armii południowej,
Duce zezwolił systematycznie używać gazów trujących. Tylko na froncie północnym
włoskie oddziały lotnicze zrzuciły od Świąt Bożego Narodzenia 1935 r. do
29 marca 1936 roku 972 ciężkie bomby iperytowe, które spowodowały pełną męczarni
śmierć tysięcy ludzi. Artyleria strzelała granatami z gazem musztardowym. Po
bitwie pod Mai Ceu piloci bombowców Mussoliniego zrzucili przy jeziorze Ashangi
na resztki cesarskiego wojska wielkie ilości iperytu, a tych, którym udało się
przeżyć, dobili z broni maszynowej.
Na działanie śmiertelnej trucizny, przenikającej przez skórę, byli
wystawieni nie tylko etiopscy żołnierze, którzy w większości walczyli boso.
Włoscy generałowie kazali opryskać iperytem także rzeki, jeziora, ujęcia
wody, pastwiska i grunty orne. Rolnicy i pasterze, jeśli zetknęli się choćby
z paroma kropelkami trucizny lub napili zatrutej wody, dostawali pęcherzy i
wrzodów na całym ciele, często ślepli, a wielu zmarło. Umierali ludzie, którzy
doznali nawet niewielkich zatruć, bo na ogromnych obszarach tego górzystego
kraju nie było żadnej pomocy medycznej. Delegat Czerwonego Krzyża Marcel
Junod, który 18 marca 1936 roku był świadkiem ataków gazem trującym, donosił
w raporcie dla centrali w Genewie, że ich następstwem jest "istne piekło".
Badoglio i Graziani skorzystali z doświadczeń, jakie zebrali podczas dławienia
buntu w kolonii libijskiej. Tam już w 1928 i 1930 roku włoskie lotnictwo
skutecznie zastosowało iperyt przeciwko powstańcom i ludności cywilnej. Po
tych akcjach Włochy zdobyły wątpliwą sławę kraju, który po raz pierwszy użył
z powietrza gazów trujących. Nawet według ówcześnie panujących norm, było
to poważne złamanie praw człowieka: podpisany także przez Włochy 17 czerwca
1925 r. protokół genewski zabraniał wszelkiego stosowania gazów trujących.
Jednak to obchodziło Mussoliniego i jego generałów równie mało, co fakt, że
wojna napastnicza łamie statut Ligi Narodów i pakt Brianda-Kellogga. W rozpoczętej
właśnie erze prawa pięści, pakt o przyjaźni z 2 sierpnia 1928 roku, zawarty
pomiędzy Etiopią a Italią, nie był wart więcej niż papier, na którym go
spisano.
Rozpędzona przez Włochy machina wojenna nie cofała się przed niczym. Na
rozkaz Achille Staracego, generalnego sekretarza Partito Nazionale Fascista,
jeden z oddziałów palił całe wioski i rozstrzeliwał tysiące ludzi.
Dysponując przestrzenią powietrzną, bombowce obracały w proch wioski i
miasta, takie jak Gondar, Harar, czy Dessie. Rankiem 30 grudnia 1935 roku nad
obozem Czerwonego Krzyża w Malka-Dida, prowadzonym przez szwedzkich ochotników,
włoskie samoloty rozrzuciły z powietrza ulotki powiadamiające, że Etiopczycy
ścięli głowę jednemu z pilotów i teraz czas na represje ze strony Włoch.
Wkrótce spadły bomby zapalające, 28 pacjentów i ochotników zginęło w płomieniach,
zniszczone zostały dwa ambulanse, wszystkie namioty, materiały sanitarne i
racje żywności.
Karabin błogosławiony
Wcześniej, 6 grudnia, włoskie bombowce zrównały z ziemią szpital adwentystów
w Dessie, zabijając przy tym 50 ludzi. Pilot bojowy Vittorio Mussolini, syn
dyktatora, wychwalał bombardowanie jako zapierające dech w piersiach
przedstawienie, wprawdzie tragiczne, ale niezwykle piękne.
5 maja 1936 roku marszałek Pietro Badoglio wkroczył na czele długiego konwoju
militarnego do stolicy, którą cesarz Hajle Sellasje opuścił trzy dni wcześniej,
udając się na emigrację do Anglii. Wiadomość o zwycięstwie wprawiła Włochy
w euforię. Żadna wojna, którą królestwo prowadziło po zjednoczeniu, nie była
tak popularna jak ta. Większość ludności zdecydowanie popierała politykę
Duce, nie zdając sobie jednak sprawy z używania gazów bojowych i innych
zbrodni wojennych. Wielu młodych mężczyzn dobrowolnie zgłosiło się pod broń,
dziesiątki tysięcy Włochów oddawało dla ojczyzny swoje obrączki, zaś
pisarze, tacy jak Luigi Pirandello czy Gabriele D'Annunzio - swoje złote
ordery.
Także duchowni chętnie błogosławili żołnierzy i broń. Kardynał Ildefonso
Schuster, arcybiskup Mediolanu, sławił wojnę, która za cenę krwi otworzy
bramy Abisynii przed wiarą katolicką i rzymską cywilizacją. Nuncjusz Angelo
Roncalli, późniejszy tak lubiany Jan XXIII, pisał do swoich krewnych w
Atenach: "To, jak Duce wszystko się udaje, punkt po punkcie, bitwa za bitwą,
bez żadnego oporu i przerwy, każe wręcz wierzyć, że jakaś niebiańska moc
prowadzi Italię i jej strzeże. Być może jest to nagroda za to, że zawarł
on pokój z Kościołem" [w Układach Laterańskich z 1929 roku].
Po podboju Etiopii Benito Mussolini stał u szczytu władzy. Kiedy 9 maja 1936
roku z balkonu Palazzo Venezia ogłosił aneksję Abisynii i stworzenie
"imperium" oraz roztoczył wizję odradzającego się po 1500 latach
Imperium Romanum, tłum wpadł w egzaltację. Po zakończeniu mowy 42 razy wywoływany
był na balkon. By złożyć mu hołd za zwycięstwo, król Wiktor Emanuel III,
który przybrał tytuł cesarza Etiopii, odznaczył Duce najwyższym orderem
wojskowym. Uznanie wyraził mu również sam Winston Churchill: według niego
Mussolini wykazał odwagę, nie mającą sobie równej w historii ludzkości. W
Berlinie Joseph Goebbels zanotował w swoim dzienniku: "Mussolini postawił
na swoim. Co teraz pocznie Anglia i legendarna Liga Narodów! Widać wyraźnie:
trzeba mieć siłę, żeby się przebić. Wszystko inne to nonsens".
Wraz z wkroczeniem włoskich oddziałów do Addis Abeby oficjalnie wojna została
zakończona. Jednak przez kilka lat panowania Włochom nigdy nie udało się objąć
kontrolą całego kraju. Słabo zaludnione tereny wyżynne idealnie nadawały się
do zbrojnego oporu. Partyzanci zadawali bolesne ciosy wojskom okupanta; także
nie znając współczucia.
Na opór władze kolonialne z wicekrólem Rodolfem Grazianim reagowały
brutalnie. 5 czerwca Benito Mussolini wydał rozkaz, by niezwłocznie rozstrzelać
wszystkich "rebeliantów", którzy dostali się do niewoli. Trzy dni później
Duce polecił prowadzić "systematyczną politykę terroru w walce z
rebeliantami i wspierającymi ich wspólnikami spośród ludności".
Faszyści w Addis Abebie
Graziani, który jak nikt inny odpowiadał faszystowskiemu wzorcowi dowódcy
wojskowego, sprawował rządy terroru. Nawet po upadku Addis Abeby włoskie
lotnictwo używało gazów bojowych. Tysiące Etiopczyków trafiło do obozu śmierci
w Danane lub zostało rozstrzelanych na miejscu. Włosi rozstrzeliwali nawet
wysokich dostojników kościelnych: stracili biskupa Petrosa von Wello,
spowiednika cesarza. Po nieudanym zamachu na Grazianiego 19 lutego 1937 roku,
Guido Cortese, dowódca faszystów z Addis Abeby, wydał rozkaz przeprowadzenia
akcji odwetowej. Przez trzy dni bojówki milicyjne plądrowały ulice stolicy,
bijąc i mordując mieszkańców. Wprowadzono godzinę policyjną. Pod
pretekstem zabezpieczenia broni "Czarne Koszule" polowały na ludzi;
przypadkowi tubylcy ginęli, zatłuczeni na śmierć kijami i metalowymi pałkami.
Regularne oddziały armii rozstrzeliwały ludzi uciekających z miasta.
Rankiem 21 lutego lekko ranny wicekról zakończył pogrom. Bilans był przerażający:
w 3 dni od 3 do 6 tysięcy ludzi straciło życie; a całe dzielnice miasta
zostały wyludnione. Nie dosyć na tym: przez następne 4 miesiące Carabinieri
zastrzelili 2509 miejscowych; a armia - tysiące "rebeliantów", w tym
przynajmniej 1200 mnichów i diakonów słynnego miasta Debre Libanos, których
oskarżono o to, że schronili zamachowców w swoich klasztorach.
Włoski reżim terroru zakończył się dopiero podczas II wojny światowej.
Wspierany przez brytyjskie oddziały kolonialne, Hajle Sellasje wkroczył
triumfalnie do Addis Abeby w maju 1941 roku. 27 listopada w starym cesarskim mieście
Gondar skapitulowały ostatnie oddziały okupacyjne, dowodzone przez generała
Guglielmo Nasi. W Etiopii faszystowskie Włochy pokazały swoje prawdziwe
oblicze: prowadziły wojnę totalną i w rasistowskim szale nie cofały się
przed ludobójstwem. Według najnowszych szacunków historyka Angelo Del Boca
ofiarą włoskiego kolonializmu pomiędzy 1882 a 1945 rokiem padło przynajmniej
pół miliona Afrykanów, z tego przeważająca część w czasach faszyzmu.
Nie było Norymbergi
Żadnemu Włochowi nie wytoczono żadnego procesu. Mimo że etiopski rząd
podejmował po 1945 roku wiele dyplomatycznych kroków w celu postawienia
winnych przed Trybunałem ds. Zbrodni Wojennych, to jednak Stany Zjednoczone i
Wielka Brytania nie były zainteresowane afrykańską Norymbergą. Podczas gdy w
Niemczech publicznie debatuje się nad zbrodniami Wehrmachtu, a we Francji i w
Belgii przerabia się własną, krwawą historię kolonialną, dla Włochów reżim
terroru nad Etiopią nigdy nie był powodem do refleksji. Rząd Berlusconiego po
raz kolejny odrzucił niedawno projekt zwrotu prawowitym właścicielom
zrabowanego w 1937 roku antycznego obelisku z Aksum. Nadal stoi on na Piazza di
Porta Capena w Rzymie - i pewnie niemal żaden przechodzień nie wie, na skutek
jakich zbrodni się tam znalazł.