Gazeta Wyborcza - 30/04/2002

 

 

ANNA ŻEBROWSKA

BIUST Z HARMONIĄ ORDERÓW

 

 

O miejsce tutaj trzeba nierzadko stoczyć batalię. Krewni pieśniarki Izabelli Jurjewej, która przeżyła czas swojej sławy i umarła w zapomnieniu, przez 40 dni nie odbierali ciała z kostnicy, domagając się pogrzebu na Nowodziewiczym. Bezskutecznie

 

Pili wódkę na cmentarnej ławce, mniej więcej w połowie ścieżki między Raisą Gorbaczową i Wielemirem Chlebnikowem. Zakąszali kanapkami z kiełbasą i pomidorami. Staruszka w płóciennym kapeluszu i mężczyzna o zmęczonej twarzy.

- Czego pani szuka, to nasz grób! - powiedział głośno, lecz nieagresywnie, więc się przysiadłam. Było upalne wrześniowe południe.

Jurij Nikołajewicz Olchow o sobie nie chciał rozmawiać - ot, emeryt jestem! Co innego ojciec: zasłużony inżynier metalurg, dyrektor instytutu naukowego, laureat Nagrody Leninowskiej. Zmarł, mając zaledwie 54 lata, na serce, z przepracowania.

- O pochówek na Cmentarzu Nowodziewiczym wystąpił instytut. Decyzję wydano w KC, trzeba było tylko podpisać podanie u pięciu ministrów - Olchow mówi beznamiętnie, więc nie wiem: chwali minione porządki czy z nich kpi. Znowu sięga po butelkę - trafiłam na "pominki" po matce, akurat dzisiaj przypada rocznica jej śmierci. Trzeba wypić za spokój duszy, zostawić pełny kielich na mogile lub polać ją wódką.

Siostra nieboszczki, Zoja Iwanowna Kudriaszowa, literatka odznaczona Medalem Weterana Pracy, deklamuje swój poemat. W przedpotopowym kapeluszu, z młodzieńczym rumieńcem, nie wymawiając głoski "ł", deklamuje o miłości, którą rzekomo wyparło słowo "seks", lecz to nieprawda, niemożliwe, niet! "Słowo >>seks<< ma tylko cztery litery, a w miłości jest całych sześć!"...

Recytowanie wierszy i stypa przy grobie to tradycja. Bolszewicka, przypomina Cerkiew prawosławna i zachęca, by czcić zmarłych modlitwą i ofiarą podczas mszy, ale jedno nie przeszkadza drugiemu.

- Koszty pogrzebu i pomnika ojca wzięło na siebie ministerstwo metalurgii - objaśnia na pożegnanie Olchow. - Gdy zmarła mama, zgodę na pochówek przy mężu podpisał przewodniczący rady miejskiej. Dzisiaj ta sprawa jest w gestii mera Moskwy.

Półtora miesiąca później mer Jurij Łużkow odmówił miejsca na Nowodziewiczym rodzinie zmarłego wybitnego reżysera Grigorija Czuchraja. Czuchrajowi odnawiała się rana wojenna na nodze, nie chadzał na spotkania stołecznej elity, więc mer go nie znał.

Trzy kategorie nieboszczyków

Chociaż nic tak nie zrównuje ludzi jak śmierć, na Cmentarzu Nowodziewiczym nieboszczyków dzieli się na trzy kategorie. Najbardziej uprzywilejowani mają prawo do trumny i kawałka ziemi o wymiarach 1,8 na 2 metry. Pogrzebów "trumna - ziemia" jest zaledwie pięć-sześć rocznie (z ogólnej liczby 300).

W kategorii drugiej, "urna - ziemia", obowiązuje kremacja, lecz urnę zakopuje się w mogile rodzinnej.

Najniższa kategoria nosi nazwę "urna - kolumbarium".

Do anegdoty weszła aktorka, która na wieść o przyznaniu jej tytułu ludowej artystki ZSRR zawołała: "Teraz już przysługuje mi trumna na Nowodziewiczym!".

O miejsce tutaj trzeba nierzadko stoczyć batalię. Jeśli lista zasług Drogiego Nieobecnego nie przekonuje władz, rodziny szukają protekcji, dochodzi do scen dantejskich. Krewni pieśniarki Izabelli Jurjewej, która przeżyła czas swojej sławy i umarła w zapomnieniu, przez 40 dni nie odbierali ciała z kostnicy, domagając się pogrzebu na Nowodziewiczym. Bezskutecznie.

Siedem hektarów cmentarza jest jak gigantyczna aleja zasłużonych. Po ścianie kremlowskiej - najbardziej elitarna nekropolia Moskwy, ba, Rosji! Jeśli jednak Lenin z towarzyszami mogą być spod Kremla przeniesieni, na Nowodziewiczym czas płynie bez wstrząsów.

- Pierwsze pogrzeby religijne z udziałem duchownych mieli Raisa Gorbaczowa i dziennikarz Artiom Borowik. Ale proszę spojrzeć - Sasza Jakowlew, historyk, który dorabia sprzątaniem cmentarza, wskazuje nagrobek z czarnego marmuru. - Generał Żurawlow zmarł w roku 1960, na grobie była tabliczka "Żołnierz Rewolucji i Partii, wykładowca Akademii Sztabu Generalnego". Dzieci lub wnuki usunęły ją i kazały na tym miejscu wyryć krzyż.

Jakowlew był jednym z 800 przewodników Moskiewskiego Biura Turystyki, które rozpadło się wraz ze Związkiem Radzieckim. Teraz na Cmentarzu Nowodziewiczym dyżuruje czwórka niedobitków, zarabiają równowartość 70 dolarów miesięcznie, łapią dodatkowe zajęcia. Zrobią ławkę, wyczyszczą pomnik, nie wzgardzą kopaniem grobu. Jakowlew dostał pod opiekę najstarszą, zabytkową część cmentarza. To kwatery od pierwszej do czwartej.

Kwatera pierwsza: komunistyczna

Pod samym murem skromnymi nagrobkami uczczono ojców i dziadków rewolucji - członków organizacji Narodna Wola. Przed nimi leżą starzy bolszewicy, którzy zdążyli umrzeć, zanim w końcu lat 30. "gwardię leninowską" wytrzebił Stalin. Wśród nich Adolf Ioffe, członek rady rewolucyjnej Piotrogrodu, szef delegacji radzieckiej przy podpisaniu pokoju brzeskiego. Na jego pogrzebie w listopadzie roku 1927 wystąpił Lew Trocki. To wystarczyło. Syna Ioffego rozstrzelano, ledwie osiągnął pełnoletność, wdowa i córka spędziły w łagrach po kilkanaście lat. Zrównaną z ziemią mogiłę odtworzyły po rehabilitacji.

W centralnej alei, zwanej niegdyś "partyjną" - groby krewnych Kalinina i Woroszyłowa (oni sami leżą pod Kremlem), zawodowa rewolucjonistka Wiera Figner, twórca mauzoleum Lenina Aleksiej Szczusiew. Obok matki ideologa Andrieja Żdanowa leży jakiś Żebrowski, przepraszam - Nikołaj Konstantinowicz Żembrowskij, pułkownik bezpieki. Zmarł w roku 1944, mając 37 lat. Wykończył go stres czy alkohol?

Grupa turystów porównuje mogiły rodzinne zdetronizowanych współwładców imperium: przy ascetyzmie Mołotowów ostentacyjnie bogactwo klanu Mikojanów aż bije w oczy. Temperamentny Anastas Mikojan odwrócił się tyłem do oschłego urzędasa Wiaczesława Mołotowa. Może to przypadek, ale trafnie charakteryzuje stosunki w Biurze Politycznym. Zmarły w 1991 roku Łazarz Kaganowicz ma po sąsiedzku grób symboliczny dobrego znajomego, Salomona Łozowskiego. Lider Żydowskiego Komitetu Antyfaszystowskiego zginął w roku 1952 podczas kampanii przeciwko kosmopolitom, w której Kaganowicz brał czynny udział.

- Groby symboliczne pojawiły się po XX Zjeździe i odwiedzając mogiłę żony, Kaganowicz musiał je widzieć. Wątpię jednak w jego poczucie winy, tym ortodoksom sumienie zastąpił "Krótki kurs WKP(b)" - kończąc sprzątanie Sasza Jakowlew po raz ostatni obchodzi swój rewir. Praca tutaj nie należy do łatwych. Potomkowie nomenklaturowych rodów są nierzadko butni, każdy domaga się względów. - A przecież nie mam obowiązku porządkować mogił, zamiatamy tylko ścieżki. Za opiekę nad grobem trzeba płacić oddzielnie.

Taksa miesięczna wynosi od 100 do 200 rubli, jeśli oficjalnie przez kasę - 250 (8 dolarów). Pomniki na Nowodziewiczym są bardzo kłopotliwe, twierdzi Jakowlew. Wielkie, o dziwacznych kształtach. W zakamarkach zbiera się woda, która zimą zamarza i po kilku latach całość nadaje się do remontu. - W dawnej Rosji nagrobki robiono z gładko szlifowanego kamienia o opływowych formach. Woda ściekała, nie czyniąc im przez stulecia żadnej szkody. A Nowodziewiczy to gigantomania, plebejskie bezguście i kawał paskudnej historii - krzywi się historyk na etacie sprzątacza.

Pomnik feministki

Popiersie z białego marmuru, nad czołem kokieteryjna grzywka: "Rewolucjonista, trybun, dyplomata, nadzwyczajny i pełnomocny poseł ZSRR". Kto dziś pamięta, że Aleksandra Kołłontaj (1872-1952) była przede wszystkim czarującą kobietą? Córka carskiego generała zostawiła męża z dziećmi w prowincjonalnym Tyflisie i pojechała na studia do Zurychu. Miała 21 lat. Poznała Kautskiego, Różę Luksemburg, Lenina, ucięła sobie flirt z Plechanowem i zapragnęła "poświęcić się wyzwoleniu klasy robotniczej, narodu rosyjskiego i walce o prawa kobiet" - jak wyjaśniła w pamiętnikach, dyktowanych na emeryturze po francusku dla meksykańskiego wydawnictwa.

Przeciwniczce więzów dozgonnych, która stosunek seksualny uważała za rzecz tak błahą jak wypicie szklanki wody, los zesłał płomienną miłość do młodszego o 17 lat Pawła Dybienki, przywódcy marynarzy. Ich małżeństwo było pierwszym związkiem cywilnym zarejestrowanym w nowym państwie. Kołłontaj zajmowała się w rządzie opieką społeczną, Dybienko był narkomem do spraw morskich. Gdy bez zgody partii wyrwali się z Moskwy nad Morze Czarne, Trocki postawił wniosek o rozstrzelanie zdrajców rewolucji. "Macie hację, towarzysze, hozstrzelać to jednak mało - wtrącił Lenin. - Phoponuję ich skazać na pięć lat wzajemnej wiehności!"...

Burzliwe pożycie szlachcianki i marynarza nie przetrwało tej próby. Kołłontaj wyjechała z misją dyplomatyczną do Norwegii, potem były m.in. Meksyk i Szwecja. Dybienko wspinał się po szczeblach kariery wojskowej, studiował w Akademii Sztabu Generalnego w Moskwie i Berlinie. W roku 1937 podpisał wyrok śmierci na marszałka Tuchaczewskiego, rok później podzielił jego los. Szura Kołłontaj, częściowo sparaliżowana po wylewie, przeżyła go o 14 lat i nigdy nie zapomniała.

Dziewicze Pole

Nowy klasztor na polu zwanym Dziewiczym (stąd nazwa Nowodziewiczy) ufundowano w roku 1524 z okazji przyłączenia Smoleńszczyzny do Księstwa Moskiewskiego. Wabił strzelistą dzwonnicą, cudowną ikoną Matki Boskiej i bogactwem. Miał przy tym grube mury, strzeżone bramy, więc koniec życia, nierzadko pod przymusem, spędzały tu owdowiałe caryce, niezamężne siostry carów i porzucone przez nich żony. W cerkwi Smoleńskiej są sarkofagi córki Iwana Groźnego - Anny, pierwszej żony i przyrodnich sióstr Piotra Wielkiego (w tym - buntowniczki Zofii). Na klasztornym podwórzu chowano wyższe sfery, bojarów, duchowieństwo, w wieku XIX także kupców i inteligencję.

Po rewolucji klasztor zmieniono w muzea Kobiety Wyzwolonej, Religii i Ateizmu, magazyny i mieszkania. Cmentarz, który w wieku XX rozrósł się poza klasztorne mury, otrzymał początkowo status komunalnego. Historyczne nagrobki w większości zwalono w kąt, z reszty usunięto krzyże. Aż w roku 1927 decyzją rządu Nowodziewiczy stał się nekropolią "dla osób o znaczącym statusie społecznym" i z czasem zaćmił sławą klasztor.

Preferowano członków partii i początkowo wystarczało, że zmarły był majstrem w fabryce Kauczuk lub uznanym krawcem damskim. W latach 70. zaszczyt pogrzebu tutaj spotykał co najmniej wiceministrów, generałów, laureatów nagród państwowych. Wtedy też miejsce spoczynku ważnych figur zamknięto dla zwiedzających. By obejrzeć mogiły Gogola, Eisensteina czy Chruszczowa, pożyczało się przepustki od rodzin pochowanych tu ludzi.

Dzisiaj wystarczy kupić bilet wstępu jak do muzeum. Idealnym przewodnikiem jest człowiek, który zadał sobie trud inwentaryzacji moskiewskiego panteonu. Zajęło mu to 12 lat.

- Przychodziłem prawie codziennie, latem i zimą, rozmawiałem z krewnymi - Salomon Kipnis, emerytowany publicysta, spacerując po alejach, co chwila się z kimś witał. - Ale rodziny mitologizują, sprawdzałem fakty w archiwach, memuarach, przejrzałem wszystkie nekrologi w gazetach. Stare nagrobki spisałem, pełzając na kolanach, i porównałem z księgami klasztornymi. Gorzej było z księgami cywilnymi. Gdy w październiku 1941 roku Niemcy podeszli pod Moskwę, uznano je za tajemnicę państwową i spalono, by nie wpadły w ręce wroga. Zapisy, wznowione pod koniec roku 1941, są niechlujne i roją się od błędów.

Książka Kipnisa "Nekropolia Nowodziewicza" to 640 stronic rzetelnej informacji o wszystkich, których złożono w ponad 26 tysiącach mogił. - Co mnie najbardziej zdziwiło? - zastanawia się Salomon Jefimowicz. - Miał to być cmentarz dla prawomyślnych, w zamierzeniu politycznie sterylny. Stał się świadectwem epoki terroru.

Kwatera druga: Wiśniowy sad

Mogiła Czechowa przypomina białą kapliczkę przydrożną, ogrodzoną kunsztowną kratą. Secesyjne esy-floresy odtwarzają wzór kurtyny MChAT-u - Czechow leży jakby we własnym teatrze. Skromną płytę reformatora teatru Konstantego Stanisławskiego przed słońcem i opadami chronią konary dwóch starych wiśni.

- Cały ten kawał ziemi, wykupiony przez Władimira Niemirowicza Danczenkę dla artystów MChAT-u, obsadzono wiśniami. Twórcy teatru, aktorzy i nawet suflerzy spoczywali w wiśniowym sadzie. Ale że klimat w Moskwie surowy, przetrwały tylko dwa drzewa - Kipnis z przyjemnością oprowadza mnie po kwaterze numer dwa, inteligencko-artystycznej.

Zachowało się sporo grobów sprzed rewolucji - tajni radcy, baronowe, siostry miłosierdzia, marszałek szlachty...

- Im dalej nieboszczyk trzymał się od polityki, tym ma ładniejszy grób. Zauważyła pani tę prawidłowość? - stoimy przy okazałym nagrobku Aleksego Tołstoja z postaciami trylogii "Droga przez mękę", wszystko z brązu. Ilość ozdób nie przeszła jednak w jakość.

Mikołaj Gogol w ogóle nie chciał pomnika, prosił, by "nie myśleć o takim głupstwie, niegodnym chrześcijanina". Na próżno. W stulecie urodzin na mogile ustawiono mu kamień z krzyżem. W latach 30. prochy pisarza (a także Czechowa, Aksakowa i in.) przeniesiono na Nowodziewiczy. Krzyż zniszczono, kamień Jelena Bułhakowa położyła na grobie męża - Bułhakow uwielbiał Gogola. Zaś Gogol przed stuleciem śmierci otrzymał cokół z popiersiem, kuty sarkofag i masywne ogrodzenie. "Wielkiemu artyście rosyjskiemu od rządu Związku Radzieckiego" - głosi kuriozalny napis.

- Może Stalin i ministrowie zrobili zrzutkę? - komentuje kpiąco Kipnis i ruszamy dalej. Siedem hektarów wymaga sporego tempa zwiedzania. - Są tu prawnuki Puszkina: jeden siedział, innego rozstrzelano. Jest Michaił Francewicz Lenin, aktor Teatru Małego, i John Marks, przewodniczący komunistycznej partii Afryki Południowej. A skoro szuka pani poloniców - oto grób Szopena.

Wasilij Stiepanowicz Szopen był psychiatrą w stopniu pułkownika.

Kolumbarium

Mur z czerwonej cegły, podobny do kremlowskiego, dzieli cmentarz na trzy części, wskazując, jak Nowodziewiczy się rozrastał. Na całej jego długości połyskują rzędy tabliczek i oszklone nisze z urnami. Najstarsze napisy - jak spod sztancy: "płomienna bojowniczka", "weteran trzech rosyjskich rewolucji", "uczestnik zdławienia buntu w Kronsztadzie", "członek partii od roku 188...". Mnóstwo Żydów. Ci, którym w Rosji carskiej granica osiadłości wzbraniała wstępu do lepszego życia, poszli gremialnie budować świat od podstaw. Spisuję dane z najbliższego rzędu. Jakow Kaufman był prorektorem Instytutu Czerwonej Profesury. Izaak Bekker szefował związkowi zawodowemu w przemyśle obróbki drewna. Beniamin Bruk, komisarz i prokurator, rozstrzelany w roku 1938, ma grób symboliczny. Informacji o represjach brak na tabliczkach (cenzura czy strach?), lecz zawiera je książka Kipnisa.

Są oczywiście nazwiska polskie, dwa z nich - Macieja i Klary Tymińskich - napisano alfabetem łacińskim. Henryk Kadziewicz podczas wojny domowej był czekistą, potem ichtiologiem. Lucjan Szabatowski, członek KPP, zmarł przedwcześnie, w roku 1927, dlatego śmiercią własną. Z czwórki Dzierżyńskich - żona Feliksa Zofia, dwoje ich dzieci i wnuczka - wszyscy dostąpili zaszczytu pochówku "trumna - ziemia".

Dalej w kolumbarium prawdziwa Międzynarodówka, czyli nieliczni ocalali z represji kominternowcy, organizatorzy partii komunistycznych w swoich krajach. Niemiec Wilhelm Florin, Anglik Tom Henry Dekster, Amerykanin, Włoch, Koreańczyk, Łotysze, Francuzi. Większość miała rosyjskie żony. Urny są skromne, z wyjątkiem jednej, oddzielnie ustawionej, marmurowej, którą otula marmurowy całun - symbol ludzkiego żalu. Tu złożono prochy Dmitrija Uljanowa, zmarłego w roku 1943 młodszego brata Lenina.

- Długo zachodziłem w głowę, dlaczego zasłużeni rewolucjoniści, którzy siedzieli w prezydium pierwszego zjazdu partii socjaldemokratycznej, są pochowani według najniższej kategorii, w kolumbarium - mówi Salomon Kipnis. - Przecież dla nich i dla brata Lenina na pewno nie pożałowano by cmentarnej ziemi. Odpowiedź znalazłem w archiwach. Zwalczając obrzędowość religijną, architekci nowego ustroju popularyzowali hasło: "Pokryjemy kraj siecią krematoriów!". Mało było im życia oddanego rewolucji, dedykowali jej także swoją śmierć.

Nowy cmentarz: nabór stalinowski

Teren kwater od piątej do ósmej przyłączono do Nowodziewiczego w latach 50., ostatnie kawałki wolnej ziemi zaanektowano pod koniec lat 70. - Wcześniej były tu nieużytki, gdzie bawiliśmy się z chłopakami w wojnę. Jedno ze wspomnień mojego dzieciństwa: czołgamy się w wysokiej trawie w stronę "hitlerowców" i zamieramy ze strachu. Z ziemi sterczą ogromne łapska, w zagiętych paluchach coś krwawo połyskuje - opowiada strażnik Alosza, który od urodzenia mieszka w tej okolicy.

Opis nie pozostawia wątpliwości: chodzi o nagrobek Aleksandra Bakulewa, szefa Instytutu Chirurgii Serca. Rzeźba Władimira Cygala - przedramiona z brązu ściskają purpurową bryłę szkła, operowane serce - istotnie robi wrażenie, ale na płycie często leżą kwiaty, zapewne od wdzięcznych pacjentów.

W kwaterze ósmej, gdzie poznałam Jurija Olchowa i ciocię Zoję, grzebano ludzi władzy ze stalinowskiego naboru. Mieli różne profesje, lecz podobne biografie. Urodzeni w pierwszej dekadzie wieku XX w życie zawodowe weszli pod koniec lat 30. W latach 40. i 50. - laureaci nagród państwowych, dyrektorzy, generałowie, kilku ministrów, ambasador w Chinach. Zmarli jak na komendę z początkiem lat 60., zaledwie przekroczywszy pięćdziesiątkę. Syn Feliksa Dzierżyńskiego, Jan, pracownik aparatu KC, miał 49 lat. Generał KGB Nikołaj Wiertiporoch - 45.

Kipnis dziwi się, że ja się dziwię. Przecież wszystko jest jasne.

- Zastąpili starsze pokolenie wymordowanych bolszewików, flaki sobie wypruwali, by udowodnić, że są niezastąpieni. Przy życiu trzymał ich strach, gdy przestali się bać - wymarli.

- Syn Dzierżyńskiego także się bał?

- Jeszcze jak! Siedziały przecież jego siostra i siostrzenica, żona Mołotowa, Budionnego, Kalinina, siedział syn Swierdłowa... A ile samobójstw było w najwyższych partyjnych sferach! Podpisywali wyroki i drżeli, czy na nich już podpisano. Tutaj nie ma niewinnych, wszyscy są ubrudzeni. Nierzadko kat i ofiara leżą w tej samej trumnie.

Kwatera siódma: od żony i Ministerstwa Obrony

Lata 70., mała stabilizacja radziecka i przerost formy nad treścią. Rewia mody militarnej i ministerialnej. Wyłącznie męskiej, żony skromnie dopisane przy gigantycznych popiersiach i statuach mężów. Średnia wysokość nagrobka - na oko trzy metry.

Projekt minimum dla wojskowych: realistyczna głowa i zarys ramienia. Lewego, bo tam przypinano Złotą Gwiazdę Bohatera Związku Radzieckiego, ordery Lenina, Czerwonego Sztandaru. Mundury starego i nowego typu, czapki z otokiem, granitowy szamerunek. Rekwizyty uzupełniające (rewolwer, lornetka, mapnik) wymagały nierzadko planu amerykańskiego - do pół uda.

- Z prawej strony nad pasem przykręcano ordery Suworowa, Kutuzowa, Gwiazdy Czerwonej. Trzeba też czytać z epoletów, niekiedy są ważniejsze od odznak - oświeca mnie Sasza Jakowlew, który akurat ma dyżur jako przewodnik.

Epolet z jedną dużą gwiazdą oznacza marszałka. Cztery mniejsze gwiazdki to generał armii, trzy - generał broni, dwie - dywizji, jedna - brygady. Figura ze słuchawką przy uchu to nie wynalazca telefonu Edison, tylko marszałek wojsk łącznościowych Pieresypkin. Sekret konstrukcji katiusz z pociskami rakietowymi bezlitośnie zdradza model na nagrobku generała artylerii Kariofillego.

Pomniki fundowały swoim zasłużonym resorty. Chyba że rodzina miała wymagania większe, niż przewidywał cennik, wówczas dopłacała różnicę. Wkład stron ujawniają dyskretne napisy: "Od Ministerstwa Obrony ZSRR i żony". "Od żony i Moswodokanalizacji".

W kraju, który karmił się poezją, literaturą, zastanawia brak epitafiów. Przeważają informacje wyprane z liryki, oficjalne jak nekrologi w "Prawdzie": wybitny organizator przemysłu ciężkiego, główny marszałek lotnictwa, pionier spadochroniarstwa, laureat... Najdłuższą listę zasług wykuto ministrowi przemysłu lekkiego, którym ojczyzna jakoś nie mogła się poszczycić. Najwięcej, bo dziewięć orderów Lenina (o jeden więcej niż Breżniew), miał badacz Arktyki Iwan Papanin. Najdziwniejszy cytat: "Gatunek nie jest w przyrodzie czymś stałym. Zmieniając warunki życia, możemy zmienić gatunek" - zaczerpnięto z pracy naukowej zmarłego, dotyczącej... hodowli świń.

Plac rytualny

Wiele tajemnic rodzinnych i nawet państwowych odkrył Salomon Kipnis, sporządzając swój informator. Taką na przykład, iż w centrum Moskwy, w jednym z domów zaułka Warsonofjewskiego, przez 40 lat działało tajne laboratorium, powołane w roku 1921 rozporządzeniem Lenina. Laboratorium wytwarzało trucizny. Wystarczyło potem ukłuć niewygodnego człowieka szpikulcem od parasolki, a umierał jak dysydent bułgarski w Londynie. Lub rozpylić substancję - i ciało pokrywały bąble (odczuli to na sobie Sołżenicyn i slawista Georges Nivat).

- Działanie trucizn wypróbowywano na ludziach, materiału do badań dostarczał z Łubianki kapitan Anatolij Kalinin, zastępca kierownika 1. Oddziału Specjalnego Narkomatu Bezpieczeństwa Państwowego. Zmarł mając 31 lat, może za dużo wiedział? - zastanawia się Kipnis. - Pogrzeb miał według najniższej kategorii "urna - kolumbarium".

Co innego Grigorij Nikulin, pochowany z honorami tuż przy placu rytualnym, zwanym potocznie placem Czerwonym, gdyż mównica i podest pod trumnę są z czerwonego marmuru. Nikulin, kamieniarz z Jekaterynburga, od roku 1917 członek partii i funkcjonariusz Uralskiej Czeki, uczestniczył w egzekucji rodziny carskiej. Awansował na szefa stołecznej milicji, kierował aresztami Moskwy i Zarządem Robót Przymusowych. Gdy Chruszczow wypuścił więźniów, przeszedł do pracy cywilnej, na dyrektorskie stanowiska.

Kolejny zasłużony: Wasilij Ulrich, przewodniczący Kolegium Wojskowego Sądu Najwyższego ZSRR. Od października 1936 do września 1938 roku Kolegium skazało na karę śmierci 30 tysięcy osób, podpis Ulricha widnieje pod wyrokami najsłynniejszych "wrogów ludu": Zinowiewa, Bucharina, Tuchaczewskiego. W czasie wolnym od zajęć zawodowych kolekcjonował motyle.

Aleksander Poskriobyszew, wierny sekretarz Stalina. Leży samotnie: żonę - "kosmopolitkę" - rozstrzelano na pół roku przed śmiercią wodza i za jego błogosławieństwem. Na skromnym nagrobku nie ma popiersia ani fotografii; człowiek-cień nawet po śmierci nie odsłonił twarzy.

- Kiedy trzy lata temu umarła moja żona Ałła - mówi Kipnis - zadzwoniono z merostwa z kondolencjami. Usłyszałem, że za sporządzenie przewodnika przysługuje mi wraz z żoną pogrzeb "trumna - ziemia". Odmówiłem. Nie chciałbym leżeć obok morderców mojego represjonowanego ojca. Dedykowałem Alle następną książkę "Legendy Nowodziewiczego" i pochowałem ją obok matki na Cmentarzu Daniłowskim.

Nie na sprzedaż

"Mużyk, z kim gadać o kawałku ziemi? Forsa nie gra roli" - zaczepili kiedyś Saszę Jakowlewa rośli mężczyźni, zajechawszy z fasonem dżipami. - To jacyś prowincjusze, moskiewscy bandyci wiedzą, że na Nowodziewiczym nic nie wskórają - mówi Jakowlew, który takich klientów od razu kieruje do dyrektorki Nowodziewiczego Tatiany Kuzniecowej.

- Moskiewskie cmentarze mają odcinki komercyjne, na Wagańkowskim są to miejsca wzdłuż głównej alei i obok Wysockiego - potwierdza dyrektorka. - Jeśli jednak ktoś upiera się przy Nowodziewiczym, odsyłam go do mera Łużkowa. Nie zdarzyło się, żeby wrócił ze zgodą na pochówek.

Tatiana Kuzniecowa chętnie opowiada o wizytach osób znanych. Króla Szwecji ograniczał protokół: był 20 minut, obejrzał tylko mogiły Czechowa, Gogola i Chruszczowa. Za to kanclerz Helmut Kohl, który przyjechał na pogrzeb Raisy Gorbaczowej, został półtorej godziny dłużej. Zainteresowała go kariera Jekatieriny Furcewej, dowód na to, że tkaczka może rządzić państwem, a przynajmniej Ministerstwem Kultury. Spytał, dlaczego na mogile Klaudii Szulżenko wisi niebieska szmatka, więc przewodniczka zanuciła mu "Małą niebieską chusteczkę", szlagier pieśniarki (i Jerzego Petersburskiego).

- Wiele mogił ma dużą wartość artystyczną - podkreśla Tatiana Borisowna - na przykład nagrobek rzeźbiarza Siergieja Konionkowa z popiersiem - autoportretem artysty. Ale śmieszy ją, gdy ginekologa położnika rzeźbi się w fartuchu i z noworodkiem, a satyryka Rajkina w muszce i z ufryzowaną czupryną.

- Klient nasz pan! Jeśli zamawia biust według portretu paradnego, robię mu biust z harmonią orderów. Chce, żeby wkomponować model turbiny wodnej albo prawdziwą kotwicę - żaden problem! - deklaruje rzeźbiarka w trzecim pokoleniu Jelena Prieobrażenska, autorka licznych popiersi i jednej kotwicy.

Czasy radzieckie Lena wspomina czule: na pomniki nagrobne miała kilkanaście zamówień rocznie, co pozwalało utrzymać formę artystyczną i finansową. Koledzy, którzy dogadali się z ministerstwami - finansów, energetyki, obrony - byli milionerami. W nowej Rosji Lena trafiła do ekipy dekoratorów soboru Chrystusa Zbawiciela, teraz lepi gipsowe popiersia patriarchy Aleksija II. Jeśli zainteresują się parafie, może sfinansują odlewy w brązie.

Kwatery dziewiąta - jedenasta: sąd ostateczny

Po raz ostatni poszłam na Nowodziewiczy przed Nowym Rokiem. Na cmentarz nosi się parzystą ilość kwiatów, kupiłam więc dwa goździki dla Bułhakowa i dwa dla profesora Budnikowa, przyjaciela Kipnisa. Bo Kipnis już nie przyjdzie. Parę wieczorów wcześniej nieoczekiwanie zadzwonił Sasza Jakowlew: - Pewnie pani nie wie... Oddał w wydawnictwie maszynopis "Legend Nowodziewiczego". Zaszedł do córki, powiedział, że będzie miał pierwszą noc spokojną. Zmarł we śnie.

Czerwone goździki sztywnieją z zimna na kamieniu z grobu Gogola, upamiętniającym teraz Jelenę i Michaiła Bułhakowów. Do Budnikowa wybieram drogę przez najnowszą część cmentarza. Nigdy tutaj nie dotarłam z Kipnisem, zawsze coś nas zatrzymało wśród starych, ciekawszych dla niego mogił. A teraz już Salomon Kipnis inwentaryzuje dla swej żony Ałły rajskie ogrody - jeśli takie istnieją.

W kwaterze dziewiątej chowano głównie urzędników partyjnych i ministerialnych. Jedenastą zarezerwowało Ministerstwo Obrony. W kwaterze dziesiątej leżą noblista Piotr Kapica, pisarz Walentin Katajew, kompozytor Alfred Schnittke... Jedno z popiersi kobieta w wytartych karakułach omiatała plastikową szczotką.

Pani Lidia jako studentka spotkała starszego o 33 lata Walentina Pietrowicza Głuszkę. Dyrektor instytutu naukowego, dwukrotny Bohater Pracy Socjalistycznej, szpakowaty, przystojny, zawrócił jej w głowie. - Był konstruktorem generalnym statku kosmicznego "Buran", nie słyszała pani? To bezzałogowy wahadłowiec, wystartował i powrócił z kosmosu, gazety całego świata nazwały to ogromnym sukcesem.

Niestety, Lidia Dmitrijewna sięga do niemodnej torebki po chustkę, Walentin Pietrowicz zmarł, a sprawa, której oddał życie, została zarzucona. Oszczędności zjadła inflacja, a mogiłą pani Lidia musiała się podzielić z pierwszą żoną, która wymogła to sądownie. Nagrobek z czerwonego bazaltu sąd podzielił ostatecznie na trzy części. Na cokole pod popiersiem wyryto zasługi Walentina Głuszki i daty 1908-1989. Z lewej strony jest napis: profesor Uniwersytetu Moskiewskiego Magda Głuszko, 1926-1993. Prawa strona jest wolna - dla pani Lidii, która nie ukończyła studiów, bo urodziła dziecko.

- Wolałabym kupić ziemię na innym cmentarzu, niż leżeć tu we trójkę - przyznaje Lidia Dmitrijewna. - Ale kiedy człowieka pochowają na Nowodziewiczym, to tak jakby napisano na grobie: "Życie nie poszło na marne!". O syna mi chodzi, niech wie.

Nikita Chruszczow (1894-1971)

Bloki białego marmuru i czarnego granitu symbolizują dobre i złe strony w naturze ludzkiej. Realistyczna głowa (ma nawet brodawki) to ustępstwo wobec wdowy, kobiety prostej, dla której kubistyczne oblicze męża byłoby dużym szokiem.

Autorem pomnika jest Ernst Nieizwiestny, profesor uniwersytetu w Kolumbii, autor 900 prac, który w ZSRR wiódł życie wyszydzanego odszczepieńca. Pierwszą nagonkę na rzeźbiarza i jego kolegów abstrakcjonistów rozpętał właśnie Chruszczow podczas odwiedzin wystawy w Maneżu (1962).

Gdy rodzina zmarłego zwróciła się do Nieizwiestnego o nagrobek, rzeźbiarz westchnął: "Chruszczow zepsuł mi kilka lat życia, teraz oberwę za nieboszczyka", ale nie odmówił. Akceptacji awangardowego projektu przez trzy lata odmawiało 12 instancji - od głównego zarządu architektury do wydziału ideologicznego komitetu miejskiego partii. Przeszkody zniknęły dopiero po telefonie wdowy do premiera Kosygina.

Mogiła znajduje się na końcu głównej alei, w roku 1971 były to peryferie cmentarza. Początkowo wyznaczono dla Chruszczowa kąt pod murem, władzę przekonał dopiero argument syna Siergieja, że ciekawscy zadepczą okoliczne groby. Podobno cmentarz na całe lata zamknięto, bo Gruzini bezcześcili grób w odwecie za obalenie kultu Stalina. Legendy nie potwierdzają wnuki Chruszczowa, które często spotykały przy mogile byłych łagierników. Przychodzili wypić czarkę za spokój duszy swego wyzwoliciela.

Aleksander Fadiejew (1901-1956)

Pochodził z rodziny rewolucjonistów, jako 17-latek wstąpił do partii. Miał 27 lat, pisząc swą najlepszą książkę "Klęska". Dalej były same klęski: dwie nie ukończone powieści, trzecia, "Młoda gwardia", napisana w duchu partyjnych dyrektyw, służba w organizacji pisarskiej i KC partii, alkoholizm...

Pupil Stalina, jako sekretarz generalny Związku Pisarzy Radzieckich w roku 1948 ostrzegał wodza, iż przedruki "oszczerczych" powieści "Dwanaście krzeseł" i "Złote cielę" Ilfa i Pietrowa są "ogromnym błędem politycznym" wydawnictwa Sowietskij Pisatiel. W 1952 roku donosił, że niektóre teatry nadal grają sztuki literatów aresztowanych za kontrrewolucyjną działalność... Odsunięty przez Chruszczowa, 13 maja 1956 roku zastrzelił się w daczy w Pierediełkinie. W przedśmiertnym liście oskarżył najwyższe władze o fizyczną likwidację "najlepszych kadr pisarskich" i zaprzepaszczenie jego własnej kariery; wypomniał rządzącym, że przez ostatnie trzy lata nie zechcieli go wysłuchać. List nie został ówcześnie ujawniony, a samobójstwo polecono w nekrologach wyjaśnić alkoholizmem.

Stanisław Popławski (1902-1973)

"Przez grzmot i burze, przez błyski i blaski / Wiódł nas do boju generał Popławski" - rymował po wojnie dyspozycyjny poeta Józef Prutkowski.

Popiersie Bohatera Związku Radzieckiego zdobią sztuczne goździki, biały i czerwony. "Syn polskiego chłopa spod Podolska", podkreśla encyklopedia radziecka. W polskich źródłach jest informacja, iż naprawdę nazywał się Siergiej Gorochow. Pewne jest, że służył w Armii Czerwonej, w roku 1938 ukończył Akademię Wojskową im. Frunzego. Od września 1944 roku dowodził 2., a po zdjęciu Berlinga - 1. Armią Wojska Polskiego; podczas walk o Wał Pomorski i Kołobrzeg jego rozkazy doprowadziły do ogromnych strat w ludziach. Pod koniec lat 40. - poseł na sejm, członek KC PZPR, wiceminister obrony narodowej.

Generał Tadeusz Pióro zapamiętał antypatycznego żołdaka, który rugał podwładnych nie najlepszą polszczyzną. Inaczej generał Zygmunt Huszcza, jego oficer do zadań specjalnych: "Znał świetnie język polski, był szlachetnym człowiekiem, doskonałym dowódcą".

W czerwcu 1956 roku w Poznaniu rozkazał użyć broni. Po Październiku wrócił do ZSRR. Nie zrobił już kariery, był dożywotnim figurantem Ministerstwa Obrony i wiceprzewodniczącym Towarzystwa Przyjaźni Radziecko-Polskiej.

Nadieżda Stalina (1901-1932)

Na grobie napis: "Nadieżda Siergiejewna Allilujewa-Stalina. Ur. 1901 - zm. 1932. Członek WKP(b). Od J.W. Stalina". Młodsza od męża o 23 lata, córka partyjnych przyjaciół Stalina, nie była tak łagodna, jak to sugeruje podobizna z włoskiego marmuru. Niezrównoważony, wybuchowy charakter sprawił, że po kolejnej sprzeczce nocą z 8 na 9 listopada 1932 roku sięgnęła po pistolet. Osierociła dwójkę małych dzieci. W gazetach podano, że zmarła po operacji ślepej kiszki. Przy wystawionej na widok publiczny trumnie Stalin pojawił się tylko na chwilę. "Odeszła jak wróg" - powiedział ze złością i odwrócił się na pięcie. Nie był na pogrzebie, więc plotkowano, że to on zastrzelił żonę. Podobno przyjeżdżał nocami na cmentarz i długo siedział na ławce. Podobno też osobiście wybrał projekt nagrobka Iwana Szadra, gdzie zarys dłoni pod brodą sygnalizuje, iż Allilujewa zginęła z własnej ręki. Na pewno nie oszczędził jej rodziny - wielu krewnych represjonowano.

Pomnika nie oszczędzili wandale - odbili nos i odłamali różę z brązu. Zniszczyli kopię rzeźby - oryginał w porę schowała w swych magazynach Galeria Trietiakowska. Koniuszek nosa przyklejono, całość szpeci teraz osłona z pleksiglasu, niektórzy biorą go za szkło kuloodporne.

Siergiej Anochin (1910-1986)

Anochin na lewym oku ma korsarską opaskę. Karierę powietrzną zaczynał od pobicia światowych rekordów w szybownictwie. Podczas wojny oblatywał nowe typy samolotów, jeden z nich rozpadł się w trakcie wykonywania ewolucji. Anochin zdołał się katapultować, ale był ciężko ranny i stracił oko. Mimo to wrócił do zawodu. Bohater Związku Radzieckiego, laureat Nagrody Państwowej, instruktor kosmonautów, nawet wśród kolegów-asów miał opinię lotnika numer jeden. Nie zwolniło go to od obowiązkowych wykładów z marksizmu-leninizmu. Przychodził na nie w czarnej opasce zakrywającej szklane oko. W odpowiednim momencie przekładał opaskę na zdrowe oko i spał, wpatrzony w lektora szklaną źrenicą.