Gazeta Wyborcza Trójmiasto - 26-07-2001

 

15 lat temu narodził się Totart

Sebastian Łupak 

 

 

 

Próbowaliśmy gubić wszystkie tropy, aż w końcu sami się pogubiliśmy - mówi Paweł "Konjo" Konnak, współzałożyciel Totartu. Ruch narodził się 15 lat temu.

 

 

Czasy według Konnaka były straszne. Druga połowa lat 80. Już po stanie wojennym, jeszcze przed okrągłym stołem. Apatia, szarość, beznadzieja, bezruch. - Robotnicy próbowali organizować strajki, ale nic z tego nie wychodziło - wspomina Konnak. - Totart był głosem rozpaczy młodego pokolenia. W tym ogólnym zawieszeniu coś się musiało wydarzyć.

Wydarzyło się 23 kwietnia 1986 roku w sali wykładowej Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Gdańskiego. Grupa młodych poetów pod wodzą Zbigniewa Sajnóga zorganizowała wieczór pod tytułem "Miasto, masa, masarnia". Byli tam Konnak, Artur Kozdrowski, Tomasz Zając, Grzegorz Bral, Bogdan Kubat i inni. I tak narodził się Totart.

Trzeźwi piją pod Krokusem

Grupa pojechała w czerwcu 1986 roku do Chodzieży na festiwalu muzyki punk. Jako że teksty poetów nie przeszły przez cenzurę, grupa wystąpiła na scenie wraz z jednym z zespołów rockowych, którego teksty były ocenzurowane. Po 15 minutach gdańskim poetom wyłączyli prąd. Wywieszono też transparent autorstwa Sajnóga "Miesiączkuje woźna, będzie zima mroźna". Milicja i SB były w kropce - czy jest to działalność wywrotowa czy nie?

W lipcu grupa poetów ruszyła w trasę po Polsce. Jeździli tirem z plandeką po ośrodkach wczasowych. Ich celem było Świnoujście i odbywający się tam corocznie festiwal studencki Fama. Po drodze, przed domkami letniskowymi odstawiali swoje performance i czytali wiersze. - Wczasowicze nie rozumieli nas, byli pewni, że ich obrażamy - wspomina Konnak.

Gdy dotarli do Świnoujścia, przy głównej ulicy zorganizowali hapenning "Szalet naszym schronem". Zagrał z nimi rzeszowski zespół Jeden Milion Bułgarów. Paweł Paulus Mazur wspomina ówczesne happeningi: - Oblewaliśmy ludzi wodą kolońską marki Bartuś, ktoś zamiatał asfalt, niby sprzątaczka, ktoś czytał manifesty. To było inne od królującej na Famie piosenki turystycznej.

- Potem obrzuciliśmy jury festiwalu bombami z gazet - dodaje Konnak. - Pamiętam, że jury upijało się wtedy w barze Pod Krokusem, należącym notabene do Towarzystwa Trzeźwości.

Nazwa Totart wzięła się z hasła na jednym z transparentów grupy. Jej występ musiał być oficjalnie zaprotokołowany. Potrzebna była nazwa. Słowo Totart figurowało na jednym z banerów. W dokumentach zapisano więc: Totart.

Pierwszy kontakt z psychiatrykiem

Wkrótce do grupy dołączyli Paweł Paulus Mazur, rysownik, i Ryszard Tymon Tymański, ówcześnie grający w zespole muzycznym Sni Sredstfon Za Uklanianie (Tymon przebywał wcześniej w Chorwacji, a nazwa zespołu była reklamą tamtejszego środka do czyszczenia).

W październiku 1986 roku Totart zorganizował występ w szpitalu psychiatrycznym na Srebrzysku. - Wielu z naszych kolegów uciekło przed służbą wojskową w szaleństwo - wspomina Konnak. - Członkowie Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego i ruchu Wolność i Pokój. Siedzieli na Srebrzysku i zaprzyjaźnili się z pielęgniarkami. W ten sposób udało nam się dostać do szpitala. Były tam bębny, muzyka, manifesty i wiersze. Spotkaliśmy się z dużym zrozumieniem pensjonariuszy.

Wiersze napisane były metodą zlewu, czyli przelewania na papier nie do końca kontrolowanego strumienia myśli. - Zlew w swoich tekstach zastosował potem Kazik Staszewski - zauważa Konnak. - Ale to Paulus jest prekursorem.

Flupy i dzyndzylyndzy

Konnak uważa, że lider Totartu Zbigniew Sajnóg był genialny. - Pisał wspaniałe wiersze, np. sonety totalne - mówi Konnak. - Polemizował w nich z całym dorobkiem kultury śródziemnomorskiej, której sonet był najbardziej wyrafinowaną formą poetycką.

Sajnóg napisał kilka niewydanych tomów poetyckich, np. "Reise Psychoze". Poza tym pisał eseje o kryzysie w kulturze i teorii sztuki. Mimo tak ambitnych tekstów Sajnóg uzyskał sławę jako autor czterowiersza "Flupy z piz...". Jest to rodzaj dialogu z ówczesną dziewczyną autora, która mówi, że ma flupy . - Co? - pyta autor. - No, leci mi z piz...

Ten wierszyk uznany został za genialny przez krakowskiego krytyka i wydawcę pisma "bruLion" Roberta Tekielego. Na łamach "bruLionu" debiutowali m.in. Marcin Świetlicki, Jacek Podsiadło i Manuela Gretkowska. W "bruLionie" znalazło się miejsce dla Sajnóga, Konnaka, Lopeza Mausere i Dariusza Brzóski Brzóskiewicza. Wszyscy związani byli z Totartem i działającą w jego ramach grupą poetycką Zlali Mi Się Do Środka.

W okresie największej świetności Totart był popularny w całej Polsce. Grupa składała się z poetów, performerów, plastyków i muzyków. W Gdańsku działała galeria C14, prowadzona przez Andrzeja Awsieja i Joannę Kabalę. Z grupą związane były także nazwiska Grzegorza Klamana, Marka Rogulskiego i Agnieszki Wołodźko. Z Totartem współpracowali teoretyk sztuki Maciej Ruciński i poetka Mariola Białołęcka oraz Artur Kudłaty Kozdrowski, późniejszy twórca CUKT-u. Bliskim współpracownikiem był Krzysztof Skiba z zespołu Big Cyc. Totart wydawał dofinasowane przez Wydział Kultury Urzędu Miejskiego w Gdańsku pismo "Metafizyka społeczna". Na jego łamach w 1992 roku Sajnóg pisał: "kultura wysoka, plebejska, popowa, alternatywna, komputerowa - wszystko to jedna wielosegmentowa glizda - i na szmelc - bo się już tak wzajemnie sparaliżowało, zaparło, że nic tylko smród pęłga i konkretny widok przesłania". Sajnóg na miejsce starego, proponował stworzenie "suprakultury" - nowego tworu ponad starą, zjełczałą, kulturą.

Zbigniew Sajnóg prowadził w telewizji program "Dzyndzylyndzy, czyli bruLion TV". W emitowanym w telewizji publicznej programie, wiersze Konnaka, Brzóskiewicza i Lopeza Mausere czytali m.in. Zbigniew Zapasiewicz, Bronisław Pawlik i Gustaw Holoubek. Totart organizował także przeglądy polskich fanzinów i artzinów, czyli niezależnych wydawnictw drugiego obiegu o tematyce kulturalnej. Organizowano noce ukraińskie, czyli koncerty ukraińskich zespołów rockowych. Totart współdziałał z ruchami ekologicznymi, z Wolnością i Pokojem oraz Ruchem Społeczeństwa Alternatywnego. Współorganizował pokazy multimedialne komuny artystycznej Praffdata. Totartowcy robili także oprawę plastyczną do koncertów Dezertera. W latach świetności grupy wiersze totartowców omawiane były na zajęciach polonistyki Uniwersytetu Gdańskiego.

- To nie był tylko wygłup - mówi Paulus. - To był surrealizm, dada, ekspresja teatralna, prawdziwa sztuka. Byliśmy bardzo świadomą, inteligentną młodzieżą.

Nie obyło się jednak bez działań, które dostarczyły Totartowi złej sławy. Należy do nich skandaliczne performance w Rzeszowie w grudniu 1986 roku, podczas którego Paweł Konnak wysmarował się własnymi ekstrementami, a inni performerzy oblewali się nawzajem moczem. - Niektórzy mówią, że byłem wtedy pijany i nie wiedziałem, co robię - mówi Konnak. - To była świadoma akcja. Wszystko było zaplanowane.

- Co mogę powiedzieć? - komentuje Paulus. - Ciszę się, że mnie tam wtedy nie było i nikt mi nic nie może zarzucić...

Scorpions w Niebie

Grupa wciąż balansowała między sztuką a szaleństwem. Cały czas zmieniała też nazwy. Raz była Kabaretem Akcji Metafizyczno-Społecznych, potem Kabaretem Profuzyjnym "Zlew Polski", następnie przyjęła nazwę Totart - Koncern Pigułka Progresji. Kiedy stanęło na nazwie Totart, siódmej generacji Scorpions, było wiadomo, że coś się psuje.

- Gubiliśmy tropy, aż w końcu pomieszało nam się, kim jesteśmy - przyznaje Konnak.

Ryba psuje się od głowy. Głową Totartu był Zbigniew Sajnóg. - Każdemu może pęknąć żyłka w mózgu - mówi Konnak. - Nawet geniuszowi. Zwłaszcza geniuszowi.

W 1989 roku Sajnóg widzi trójkąty na niebie. Jego zdaniem to znak. - Szukałem odpowiedzi na pytania i znalazłem je u Kacmajora - mówi.

Kacmajor to szef sekty Niebo. Zgromadził wokół siebie grupę wyznawców, która zamieszkała w Majdanie Lubelskim, czekając na potop. O sobie Kacmajor mówi, że jest bogiem, o Sajnógu, że jest aniołem. Kacmajor obiecywał swoim wyznawcom uzdrowienia, a nawet zmartwychwstania.

Sajnóg o Totarcie mówi niechętnie. Wspomina, że miał o wiele lepsze wiersze niż "Flupy", ale Tekieli wybrał właśnie ten czterowiersz.

- Miałem propozycję pracy w Radiu Kolor - mówi. - Matka załamywała ręce. Ale ja nie chciałem swoją osobą wspierać reklam cola-coli. Szukałem prawdziwej wolności. Dziś potrafię przepowiadać przyszłość i uzdrawiać.

W 1989 Sajnóg zaczął palić wiersze i rysunki członków Totartu. Konnak i Andrzej Awsiej chodzili wyrywać mu prace plastyczne i poetyckie, aby ocalić je przed ogniem.

Robert Tekieli, naczelny "bruLionu", który kiedyś uważał Sajnóga za geniusza, nawrócił się na radykalny katolicyzm. Uznał, że Totart działał pod wpływem szatana. Stwierdził też, że Sajnóg przyjął na siebie grzechy wszystkich członków grupy i dlatego oszalał.

- Sajnóg nie wytrzymał brzemienia odpowiedzialności - sądzi Paulus.

W czerwcu ubiegłego roku w lesie w okolicach Majdanu Kozłowieckiego znaleziono zwłoki mężczyzny, który popełnił samobójstwo. Policja podejrzewała, że był to Sajnóg. Po miesiącu okazało się, że zmarłym był Waldemar P., inny długoletni członek sekty.

Totart permanentny

- Totart miał okresy słabości - przyznaje Paulus. - W latach 80. panowała w Polsce atmosfera zagrożenia. Pamiętam, jak Iwona Bender załamała się nerwowo. Płakała, mówiąc, że to, co robimy, to szaleństwo.

Paulus dodaje, że Totart miał zła prasę w Warszawie, której nie podobały się akcje niebanalnych postaci. - Warszawa nam pozazdrościła i dlatego tam na nasz temat panowała zmowa milczenia - mówi Paulus. - Doceniały nas za to Wrocław i Kraków.

W 1994 roku w "Gazecie Wyborczej" o dwóch poetach Totartu Marcin Piasecki pisał: "Brzóska i Mausere szargają wszystko, co się jeszcze daje szargać: papieża, życie polityczne, wszelkie formy rodziny, Żydów i oświęcimskie piece. Sztubacki, całkowicie nieodpowiedzialny wygłup? Dla jednych na pewno tak, dla innych, być może, w czymś takim tkwi prawdziwa wolność artystycznej wypowiedzi."

- To miała być terapia - mówi Konnak. - Każdy z nas miał w tych schyłkowych czasach komunistycznych problemy ze sobą. Chcieliśmy sobie pomóc za pomocą sztuki. Oswajaliśmy rzeczywistość przez kreację.

Konnak dodaje, że Totart budował podwaliny sztuki niezależnej i społeczeństwa alternatywnego w Polsce. Po Totarcie został yass i zlewne teksty Kazika, czy też audycja "Windą na szafę", którą w Radiostacji prowadzą Paulus i Krzysztof Siemak.

Dziś dawni członkowie Totartu są artystami, pracują dla telewizji czy agencji reklamowych. Część wyjechała na Zachód. Białołęcka jest buddystką, Lopez Mausere wydaje pisma artystyczne w Berlinie. Sajnóg siedział w więzieniu za kradzież prześcieradeł w sklepie IKEA. - Biblia mówi, że dziesiąta cześć plonów na polach ma zostać dla potrzebujących. Skoro ludzie tak nie robią, musimy sami brać - tłumaczy.

W 1996 roku Totart przemienił się w Muzeum Objazdowe. Kolejna akcja miała miejsce w Olecku, we wtorek 24 lipca. Konnak pokazywał tam filmy archiwalne, dokumentujące dokonania grupy. - Totart działa nadal, ale w rozproszeniu - mówi Paulus. - Ruch pozwolił wielu osobom rozwinąć skrzydła. Konnak i Tymański to najlepsze przykłady. Do dziś, organizując imprezy muzyczne w Sfinksie pod nazwą "Trypolis-mix" , dopisuję na ulotkach słowo Totart.

Pozostały po nich także slogany. Np. "Zamiast brać pigułkę, wylej się drobinkę". I chyba najsłynniejsze: "Życzmy wam orgazmu permanentnego".









bruLion - wybór tekstów