Gazeta Wyborcza - 1994/02/12
Andrzej FRISZKE
Tekst Michała Cichego "Polacy - Żydzi: czarne karty Powstania" ("Gazeta" nr 24) ganił przed tygodniem Tomasz Strzembosz, chwalił - Andrzej Paczkowski, o plusach i minusach jego publikacji pisał Włodzimierz Borodziej. Dziś kolejne opinie historyków oraz listy
W dyskusjach dotyczących relacji między Polakami i Żydami podczas okupacji prawie nieobecny jest wątek poglądów i stereotypów upowszechnianych przez prasę konspiracyjną. Przed kilku laty przeczytałem roczniki około 30 najważniejszych tytułów podziemnych czasopism, reprezentujących całą gamę polityczną - od skrajnej prawicy do skrajnej lewicy. Na tej podstawie mogę powiedzieć, że stosunek do Żydów był jednym z ważnych kryteriów samookreślenia różnych stronnictw, organizacji, grup i środowisk.
Podziemie, choć jednolite w swym stosunku do Niemiec i prawie jednolite wobec Rosji, w innych sprawach było głęboko podzielone. Dotyczy to także sprawy Żydów i ich zagłady.
Prawica nacjonalistyczna, szczególnie Konfederacja Narodu oraz grupa "Szańca", czyli przedwojenny ONR-ABC, a także znaczna część pism Stronnictwa Narodowego stale upowszechniały antysemickie schematy. W Żydach widziały nosicieli wszelkiego zła: komunizmu oraz plutokratycznego kapitalizmu, idei klasowych oraz liberalnych. Oskarżano ich o rozwiązłość obyczajową, brak solidarności (w okresie getta), a zarazem o solidarne działanie w skali świata na szkodę "gojów". Dla skrajnych publicystów nacjonalistycznych przedwojenna Polska nie była państwem niepodległym, gdyż znajdowała się pod żydowską okupacją. Takie poglądy były wypowiadane nieraz w bardzo agresywnej formie.
W programowej broszurze Konfederacji Narodu "Życie i śmierć dla Polski" pisano: "Winnych zatem jest dwóch: Niemcy i Żydzi (...) Ich wojna musi być ich grobem". Podobne cytaty można znaleźć w większości pism prawicowych. Nigdzie, co należy podkreślić, nie pochwalano hitlerowskiej polityki eksterminacji, ale np. w "Warszawskim Dzienniku Narodowym" (2 września 1942) pisano, że "niemiecka zbrodnia... realizuje polską rację stanu". Już po powstaniu w getcie warszawskim w "Walce", centralnym organie SN, martwiono się, że Żydzi, którzy ocaleli, będą dążyć do odzyskania swych majątków. Związana z NSZ "Wielka Polska" (3 listopada 1943) oceniała, że uratowało się 25-30 proc. Żydów, którzy po wojnie wrócą, by "objąć kierownictwo całokształtu naszego życia gospodarczego, umysłowego, politycznego, jak to było przed wojną". Powtarzano, że Żydzi w czasie wojny wysługiwali się bolszewikom, a "gdzie tylko mogli" współpracowali z Niemcami przeciw Polakom; złapani przez hitlerowców nieraz denuncjowali chłopów, którzy im pomogli.
Wprost przeciw udzielaniu Żydom pomocy przez odpowiednie komórki Delegatury Rządu wypowiadał się związany z NSZ "Szaniec" (7 lipca 1944): nie ma pieniędzy na pomoc dla prześladowanych Polaków, ale uznano, że "trzeba ratować cenniejszych". Wobec pogłosek, że ocalali Żydzi mają otrzymywać broń, gazeta pytała: którzy Żydzi? "Ano, chyba ci, co włóczą się z komunistycznymi bandami po lasach, rabują chłopów. Bo innych nie ma - getta wymarły".
Podobne cytaty można mnożyć właściwie w nieskończoność. Takie artykuły wychowywały, kształtowały swych czytelników i usprawiedliwiały czyny, o jakich pisze Michał Cichy.
Propagowanie antysemityzmu było szczególną cechą polskiej prawicy. Podobnych cytatów nie można odnaleźć w prasie ludowców, socjalistów, większości pism piłsudczykowskich, różnych grup demokratycznych i, oczywiście, komunistycznych. Znaleźć za to tam można wiele tekstów, w których apelowano o udzielanie Żydom pomocy oraz piętnowano antysemityzm, w tym także antysemityzm polskiej prawicy.
Co ważniejsze jednak, antysemityzm potępiały centralne wydawnictwa Armii Krajowej. "Biuletyn Informacyjny", pismo o największym nakładzie wśród gazet podziemnych, oficjalny organ AK, uczyniło wiele dla dokumentowania na bieżąco tragedii Żydów. Publikowanym tu komentarzom nie można nic zarzucić. Podobnie trzeba ocenić artykuły "Wiadomości Polskich", drugiego z centralnych pism AK. W akowskich zakładach wydawniczych wyszły drukiem broszury poświęcone zagładzie Żydów: Antoniego Szymanowskiego "Likwidacja getta warszawskiego" (1942) i Marii Kann "Na oczach świata" (1943).
Nie przypadkiem więc Biuro Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK było przez polskich skrajnych nacjonalistów uważane za siedlisko "żydokomuny", a kilku jego prominentnych pracowników - w tym Jerzy Makowiecki, Marceli Handelsman, Ludwik Widerszal - zginęło w 1944 r. z polskiej ręki.
W czasie powstania warszawskiego, o czym przecież traktuje artykuł Cichego, ujawniły się obie te postawy. Pierwszą reprezentował np. kpt. Hal, drugą - kpt. Zagórski. Pomiędzy tymi dwiema modelowymi postawami mieści się cała gama możliwości.
W milionowym mieście, jakim była Warszawa, żyli ludzie szlachetni i podli, święci i bandyci. W wielkich poruszeniach społecznych, w tym w powstaniach zbrojnych, biorą udział ludzie o różnym stopniu uczciwości i moralności. Nawet w regularnych armiach pewien procent żołnierzy grabi, gwałci i morduje. Niezwykle rozpowszechniony w przedwojennej Polsce antysemityzm z pewnością odzywał się także w reakcjach tzw. zwykłych ludzi, nie czytających "Szańca" ani "Biuletynu Informacyjnego".
Kluczowe zatem jest pytanie, jaka była postawa dowództwa AK. Z całą pewnością dla dowództwa problem Żydów był nie najważniejszy. Inaczej być nie mogło. Dowództwo wojskowe i cywilne przez 63 dni powstania zajmowało się operacjami wojskowymi, organizowaniem zaopatrzenia dla walczących i cywilów, szpitalami, Rosjanami na Pradze, apelami słanymi do aliantów, by udzielili pomocy, a także stosunkami polsko-radzieckimi, gdyż właśnie w tym czasie Mikołajczyk przebywał w Moskwie, a potem trwały na linii Warszawa - Londyn konsultacje w sprawie projektu nawiązania stosunków z Kremlem. Mimo tej powodzi problemów potrafiono jednak zorganizować jakieś elementarne podstawy egzystencji dla wychodzących z ukrycia Żydów, a także przynajmniej próbowano ścigać zbrodnie, jak opisane przez Cichego. Nie mogę więc dopatrzyć się winy po stronie dowództwa AK i Delegatury.
Artykułu Cichego nie odbieram jako ataku na powstanie warszawskie ani nawet na legendę powstania. Widzę w nim natomiast ważny przyczynek do jego historii. Prawdziwa historia zaś nie jest nigdy wyłącznie czysta i piękna, bo nie wszyscy ludzie, którzy ją tworzą, są czyści i piękni.
Andrzej FRISZKE - historyk, pracownik Instytutu Studiów Politycznych PAN i redakcji "Więzi". Autor m.in. "O kształt niepodległej" (1989), współautor "Polska Podziemna 1939-1945" (1991).