Anarchistyczny Magazyn Autorów "Mać Pariadka" nr 4/93
Joel Featherstone
"Kiedy miałem osiem lat, rodzice posłali mnie do szkółki bokserskiej. Byłem zafascynowany bicepsami mojego nauczyciela. Pewnego dnia dzieci poprosiły go, aby napiął swoje muskuły i myślę, że zauważył, jak go do tego namawiałem.
Nie pamiętam, kiedy to zdarzyło się pierwszy raz, ale wziął on mnie na zaplecze i dość szybko zabraliśmy się za genitalia. Sporo się tym nacieszyłem. Zachęcałem go jak tylko mogłem".
(za Rush, 1980, str. 178)
"Tak, słyszałam też wcześniej, że dziewczynki, które zakochują się w starszych mężczyznach pragną w rzeczywistości ojca. Słyszałam także, że starsi mężczyźni, którzy lubią małe dziewczynki, są niebezpieczni. Jimmy chciałby, żebym była dużo starsza, lub żeby on był dużo młodszy, ale nikt nie może zmienić naszej różnicy wieku. Ani tego, co do siebie czujemy. Do diabła z tym, co myśli o tym ktokolwiek inny".
(Laura, cyt. Za Blume, 1986)
Nie ma wątpliwości, że zdarzają się negatywne stosunki seksualne między dziećmi a dorosłymi. Dorośli, zazwyczaj rodzice lub rodzice przyrodni, wykorzystują dzieci na niezliczone sposoby; znaczna część takich nadużyć przybiera formy seksualne. Seksualne wykorzystywanie dzieci może mieć formę ordynarnego, dokonywanego przemocą gwałtu lub chytrego, zdradzieckiego zaciskania więzów prowadzącego w końcu do kazirodczego stosunku pomiędzy rodzicem a dzieckiem. Co do faktu seksualnego wykorzystywania dzieci nie ma żadnych kontrowersji, nie odczuwa się też tego, że temu faktowi i związanym z nim problemom zbyt mało uwagi poświęca się w środkach masowego przekazu. Z drugiej strony, czy są takie dzieci utrzymujące kontakty seksualne z dorosłymi, które zgadzają się na nie, cieszą się z nich czy nawet je inicjują? Zarówno w rozmowach, jak i w mass-mediach nie mówi się o takiej możliwości, stąd też nie można o niej usłyszeć. Pomimo tego tabu w murze milczenia narastają rysy.
Większość opublikowanych dowodów takich stosunków nie polegających na wykorzystywaniu (non-abusive relationships) znajduje się w profesjonalnych pismach naukowych i technicznych. Takie publikacje zawsze były częściowo wolne od wymienionego tabu: psychiatrzy, psychologowie i pracownicy społeczni, którzy muszą bezpośrednio mieć do czynienia z dziećmi przyzwalającymi (consenting), muszą omawiać między sobą związane z tą sprawą tematy i dyskutować nad sposobami działania. W wyniku tego zwyczajowa propaganda, która towarzyszy dyskursowi wokół tego problemu, jest częściowo porzucana w interesie jasności i wzmożonej komunikacji wewnątrzzawodowej.
Dowody kontaktów "non-abusive" między dziećmi a dorosłymi były w przyspieszonym tempie gromadzone w ostatniej dekadzie; np. Haugaard i Emory (1989) piszą, że wyraźna podgrupa badanej przez nich próbki studentów college'u, którzy doświadczali w dzieciństwie kontaktów seksualnych z dorosłymi, opisywała te stosunki w terminach pozytywnych, doprowadzając autorów do konkluzji, że ci badani "mieli doświadczenia różne od pozostałych" (str. 95). Jednakże stosowne publikacje naukowe ukazywały się już pół wieku temu. W klasycznej obecnie pracy psychiatra dr Loretta Bender i jej współpracownik dr Abram Blau prezentują przypadki dzieci przyjętych na oddział dziecięcy Sekcji Psychiatrycznej Bellevue Hospital w Nowym Jorku (Bender i Blau, 1937, str. 500-518). Jednym z takich przypadków był przypadek jedenastoletniej Fannie S., której seksualnymi "przewinieniami" były onanizm i seks z chłopcami. Fannie została umieszczona w instytucji dla "trudnych" dziewcząt, dopóki pracownicy społeczni nie odkryli, że wymykała się nocą przez okno na seksualne schadzki w domach kilku mieszkających po sąsiedzku mężczyzn. Aby uniemożliwić jej życie seksualne, władze uwięziły ją wtedy w stanowym szpitalu dla umysłowo chorych (str. 508).
Dwa inne przypadki z pracy Bender i Blau'a dotyczyły członków czegoś, co w nowoczesnych "pigułkach prasowych" określa się terminem "kółko seksualne" ("sex-ring"). Dwunastoletnia Dorothy R., przywódczyni kółka, "opowiedziała niespeszona o tym, że utrzymywała kontakty z dwoma mężczyznami i że odpowiada za przyprowadzanie do nich innych dziewcząt. Nie okazywała w związku z tym żadnego niepokoju czy poczucia winy. Przyznała, że martwi się tym, że zaangażowała się w ten związek, ale było oczywiste, iż reakcja ta była spowodowana raczej niewygodą związaną z aresztem, niż zrozumieniem natury swojego przewinienia [tak właśnie - przyp. aut.]" (str. 510).
Jedna z "winnych przewinień" w tym kółku koleżanek Dorothy, jedenastoletnia Frances C., również skończyła na tym samym oddziale. Bender i Blau piszą o tej niepoprawnej małej:
"Nie okazywała żadnej neurotycznej czy emocjonalnej reakcji w związku z sytuacją i nie zdawała sobie żadnej sprawy ze swojego zachowania. Po prostu zgodziła się, że musiało to być "złe", bo tak jej powiedział sędzia".
Bender i Blau zauważają:
"Najbardziej godną uwagi cechą u tych dzieci, które doświadczyły stosunków seksualnych z dorosłymi było to, że okazywały one mniej oznak strachu, niepokoju, winy czy urazu psychicznego niż można się było spodziewać. Przeciwnie, wykazywały one częściej albo szczerą, obiektywną postawę, albo też były zuchwałe, pyszniły się swoim postępowaniem, a nawet były bezwstydne... Z początku dzieci te często nie okazywały żadnego poczucia winy, ale miało ono skłonność do rozwijania się u nich, gdy zostały odłączone od swoich obiektów seksualnych i środków utrzymania i gdy wystawiono je na opinie rodziców i urzędników sądowych. Zdarzało się to szczególnie z bardziej inteligentnymi dziećmi i okazywało się po części odzwierciedleniem krytyki dorosłych, nie będąc w żadnej mierze przekonywującym. W kilku przypadkach okazywało się to rezultatem intelektualnego i uczuciowego zamętu wynikającego z ich starań, aby pogodzić osobiste doświadczenie z opinią autorytetu" (str. 510-11).
W publikacjach utrzymywane są sztywno pewne konwencje językowe. Oparte na zgodzie (consensual) stosunki między osobami o zasadniczo odmiennym wieku są maskowane sprzecznymi treściowo terminami, takimi jak "uczestnicząca ofiara". Takie słowa jak "nagabywanie" ("molestation"), "wykorzystywanie" ("abuse") i "przestępca" nierzadko używane są w sposób nierozsądny. Przykładowo, psycholog i konsultant kliniczny sądu okręgowego, dr Mary de Young (1984) przytacza kilka przypadków przyzwalających dziewczynek w wieku przed dojrzewaniem. Ośmioletnia Edie "była seksualnie nagabywana [właśnie tak - przyp. aut.] przez nowego chłopaka matki. Edie sugerowała mu, żeby pieścił obszar jej genitaliów i chociaż początkowo odmawiał, w końcu się zgodził" (str. 336).
De Young nie mogła wykryć żadnych symptomów niepokoju w wyniku tego, czego chłopak nie miał specjalnej ochoty robić, gdy był o to proszony.
W innym przypadku opisanym przez de Young sześcioletnia Lisa była "seksualnie nagabywana [właśnie tak - przyp. aut.] przez nastoletniego opiekuna, który ją pieścił i dawał się jej onanizować przez okres trzech miesięcy. Lisa naciskała na niego, żeby utrzymał ich związek w tajemnicy i domagała się od niego kilka razy w tygodniu zapewnień, że będzie on do dyspozycji jako opiekun pod koniec tygodnia. Nie doświadczyła ona żadnych widocznych symptomów, które mogłyby być związane z nagabywaniem [właśnie tak - przyp. aut.]" (str. 336).
De Young omawia także przypadek siedmioletniej Marie, która "zapraszała młodocianego sąsiada, aby brał z nią kąpiel i w jej trakcie onanizowała go, podczas gdy on ją pieścił. Niespełna dwa tygodnie potem wykonała fellatio [stosunek polegający na braniu penisa w usta] chłopakowi swojej matki, mówiąc mu, że lubi robić dobrze mężczyznom. Nie zauważono żadnego widocznego niepokoju po tych nagabywaniach [właśnie tak - przyp. aut.]" (str. 337).
We wcześniejszej pracy de Young (1982) zauważa: "trzy młode ofiary [właśnie tak - przyp. aut.] okazały się być prawdopodobnie obojętne wobec nagabywań [właśnie tak - przyp. aut.]. U tych dzieci nie było żadnych śladów urazu poza irytacją na dorosłych, którzy w sposób oczywisty byli bardziej poszkodowani w wyniku nagabywań [właśnie tak - przyp. aut.] niż dzieci".
De Young niechętnie opisuje te spotkania jako "łagodne"; każdy przypadek zawiera "dorosłego, którego dziecko znało, lubiło i ufało mu".
Dr Ann W. Burgess, "radykalna" feministka będąca zwolenniczką cenzury i instruktorem w Akademii FBI otrzymała na swoje badania setki tysięcy dolarów z Departamentu Sprawiedliwości USA. Pani Burgess wraz ze swoim równie "radykalnym" współpracownikiem, Specjalnym Agentem FBI Kennethem Lanningiem są czołowymi krzyżowcami w bitwie przeciwko swobodzie seksualnej dzieci. Tym niemniej nawet Burgess przyznaje, że w kilku przypadkach ujawnienia "kółek seksualnych" złożonych z dzieci i dorosłych dziecko "oburza się interwencją władz i odczuwa ją jako "wiele hałasu o nic". Dziecko utrzymuje uczuciowe, społeczne i ekonomiczne więzi z przestępcą [właśnie tak - przyp. aut.] i czuje się zmartwione i złe, gdy dorosły zostaje zdemaskowany i skazany. Problem i "trudności" pojmowane są jako spowodowane przez władze i ludzi, którzy interweniują ("dlaczego nie zostawicie mnie w spokoju?")" (Burgess i in., 1984, str. 658).
Gdzie indziej Burgess przyznaje, że wiele dzieci odczuwa doświadczenie seksualnego kontaktu z odpowiednim dorosłym jako coś miłego. Burgess i Holmstrom (1975) zauważają, że:
"Było kilka ofiar [właśnie tak - przyp. aut.] - siedem do dwunastu - które uznały aktywność seksualną za dającą przyjemność. Dotyczyło to przypadków związanych raczej z kontaktami manualno-genitalnymi niż z penetracją. Jedna dziewiętnastoletnia kobieta opowiadając o swoich dziecięcych doświadczeniach z dziadkiem mówiła: "Sadzał mnie na swoim łonie, tak aby moje nogi lekko rozszerzały się na boki i głaskał wewnętrzną stronę moich ud, srom i obszar genitaliów. Odczuwałam to jako bardzo przyjemne. Przykładałam plecy do jego tułowia, głowę do jego piersi i niekiedy pogrążałam się we śnie. Był zawsze taki serdeczny i delikatny, i opowiadał mi historyjki"".
Beth Kelly (1979), feministka rzeczywiście radykalnego nurtu, przypomina sobie swoje wprowadzenie w miłość lesbijską, gdy miała osiem lat, przez swoją ciotkę Addie:
"Pierwszą kobietą, jaką kiedykolwiek kochałam, była moja wspaniała ciotka: nasze wzajemne uczucie było głębokie, silne i pełne. Fakt, że była ona ode mnie ponad pięćdziesiąt lat starsza nie miał wpływu na rosnącą między nami więź i tak wiedziałam, co robię - każdy krok - gdybym nawet nie wiedziała, uczyłam się wówczas wielu słów, którymi mówi się o tych rzeczach... uwielbiałam ją; to wszystko, co w tym było... Nigdy nie przyszło mi na myśl, że fakt, iż całuję lub dotykam, lub trzymam się osoby, którą kocham, mogłoby być uznane za "nienaturalne" lub "antyspołeczne" i nie myślę, że Addie była tym strasznie zakłopotana. Wiem, że nigdy nie czułam się naciskana lub zmuszana przez jakiekolwiek seksualne aspekty miłości, jaką do niej czułam. Myślę, że mogę bezpiecznie powiedzieć w te dwadzieścia lat później, że nigdy nie byłam fizycznie, uczuciowo ani intelektualnie wyzyskiwana - w najmniejszym stopniu".
Psychiatra sądowy Matti Virkkunen, który otrzymywał każde dziecko badane w związku z przypadkiem pedofilii w University Central Hospital w Helsinkach w latach 1951-1972, stwierdził, że 48,4% tych dzieci odgrywało pewną rolę w inicjowaniu lub utrzymywaniu stosunków seksualnych z ich dorosłymi partnerami. Obserwuje on:
"Zwykle odbywało się to właśnie przez wielokrotne odwiedzanie przestępcy [właśnie tak - przyp. aut.]. Duża liczba ofiar [właśnie tak - przyp. aut.] wynikała również z faktu, że pierwotna ofiara [właśnie tak - przyp. aut.] zazwyczaj przyprowadzała swoich towarzyszy zabaw.
Z przestępstwami [właśnie tak - przyp. aut.] przyspieszanymi przez ofiarę nie wydają się być w ogóle związane agresywne cechy. Badania wskazują, że agresywne zachowanie nie było charakterystyczną cechą tych przestępców [właśnie tak - przyp. aut.]; z drugiej strony wydawali się oni być wyraźnie łagodni, kochający dzieci i życzliwi" (Virkkunen, 1975, str. 179).
Dr Theodorus Sandfort z Państwowego Uniwersytetu w Utrechcie w Holandii zlokalizował dwudziestu pięciu przyzwalających chłopców, mających od 10 do 16 lat, poprzez ich dorosłych partnerów (Sandfort, 1981, 1984). Dorośli byli członkami Grup Roboczych ds. Pedofilii (Pedophile Workgroups) Holenderskiego Towarzystwa na rzecz Reformy Seksualnej. Ta seksualnie radykalna grupa mająca na celu edukację i pomoc, z kilkunastoma lokalnymi grupami w miastach i miasteczkach całej Holandii, zajmuje się przy pomocy publicznych spotkań, wykładów i miesięcznika takimi problemami jak pedofilia oparta na zgodzie, seksualność dzieci i wyzwolenie młodzieży. Dzieci z próbki Sandforta w przytłaczającej większości przejawiały pozytywne postawy wobec swych dorosłych kochanków i swoich związków.
"Główny wniosek z tych badań jest taki, że istnieją pewne kontakty seksualne między dziećmi a dorosłymi, które są przez dzieci doświadczane w przeważnie pozytywny sposób i które te dzieci opisują jako nie przynoszące żadnych efektów krzywdzących ich poczucie pomyślności. W opinii tych dzieci, dorośli ci nie używają niewłaściwie swojego autorytetu" (Sandfort, 1984, str. 140).
Psycholog kliniczny dr Frits Bernard (1981) opublikował, własnymi słowami byłych dzieci, dziewięć sprawozdań dotyczących pozytywnych związków pomiędzy dziećmi a dorosłymi. Pewien starszy mężczyzna wspomina:
"Kiedy miałem siedem lat, nawiązałem kontakt z mężczyzną, który był dla mnie szczególnie miły. Wziął on mnie na swoje poddasze, posadził mnie na swoim łonie i pobawił się ze mną seksualnie. Myślałem, że jest to bardzo miłe i cieszyłem się z tego. Zawsze oczekiwałem na środowe popołudnia, dni, kiedy rozmawialiśmy ze sobą. Trwało to przez długi czas.
Później miałem wiele kontaktów z innymi mężczyznami, ale nigdy z chłopcami w moim wieku. Nigdy nie odczuwałem braku dziewczyny, jak wielu innych. Teraz, w wieku prawie 68 lat, po dobrym życiu, mogę powiedzieć, że te pierwsze kontakty były bardzo pozytywne dla mojego rozwoju. Nie chciałbym, aby wymazano je z mojej przeszłości i nie zazdroszczę ludziom, którzy nigdy nie mieli takich okazji. Byłem i jestem homoseksualistą i żyję od około dwudziestu lat ze swoich przyjacielem. Przedtem miałem żonatego biseksualnego kochanka, z którym także byłem bardzo szczęśliwy" (str. 195).
Bernard cytuje innego mężczyznę, liczącego 25 lat, który oświadcza:
"Gdy miałem około ośmiu lat, poznałem na ulicy mężczyznę, który uważał, że bardzo miło się bawię. Zaprosił mnie na wycieczkę rowerową, a potem do swojego domu. Chociaż moi rodzice ostrzegali mnie, żebym tego nie robił, nie mogłem dostrzec niebezpieczeństw, które według nich mogły mnie spotkać. Nie mogłem sobie wyobrazić, by ten dżentelmen mógł mnie skrzywdzić. Naprawdę dobrze go poznałem podczas naszego pierwszego spotkania w jego domu. Zostaliśmy przyjaciółmi i pozwolił mi mówić do siebie po imieniu. Stopniowo poznaliśmy się lepiej; zetknąłem się z jego homoseksualizmem, który oczywiście nie ugodził mnie jak bomba, lecz był czymś, co chciałem bardziej poznać, i zostałem pouczony o sprawach seksu. Rozmowa objęła również inne tematy, jak biseksualizm i heteroseksualizm.
Więź pomiędzy nami i nasza przyjaźń stała się nawet silniejsza. Otrzymałem od niego trochę miłości, której faktycznie nigdy wcześniej nie znałem. Nie tak jak obecnie z moją żoną. Ale nasza przyjaźń była i ciągle jest tą, bez której nie mógłbym wyobrazić sobie żadnej innej. Później, gdy miałem 10-11 lat, mieliśmy ze sobą stosunki; coś, z czego zawsze będę się cieszył" (str. 915).
W innym przypadku omawianym przez Bernarda kobieta w średnim wieku opisuje swoje pozytywne doświadczenie w rękach kochającego dorosłego i negatywne doświadczenie w rękach władz:
"Być może nie możecie sobie tego wyobrazić, ale kiedy miałam 12 lat, byłam bardzo zakochana w człowieku, który miał lat pięćdziesiąt i on tak samo był zakochany we mnie. Nie wiem, kto zrobił pierwszy ruch, ale głaskaliśmy się nawzajem i doświadczaliśmy razem seksu. To cudownie mnie odprężało.
Pewnego dnia moi rodzice odkryli nas i wezwali policję. Przesłuchanie było straszne, zaprzeczałam i zaprzeczałam. Wreszcie poddałam się. Mój starszy przyjaciel został aresztowany. Rodzice, w oparciu o moje wymuszone zeznania, wnieśli formalne oskarżenie do sądu. Wtedy już nic nie mogło więcej pomóc. Nigdy nie zdołam tego zapomnieć. To nie było sprawiedliwe. A mogło to być tak piękne wspomnienie. Jestem zamężna i mam czworo dzieci. Nie byłabym przeciwna, jeśli miałyby kontakty seksualne z dorosłymi. Uważam to za pozytywne" (str. 195).
Dr Joan Nelson, seksuolog na praktyce klinicznej w Kalifornii, opublikowała pracę zatytułowaną "Wstrząs kazirodztwa: czynniki samooceny" (Nelson, 1981). We wprowadzeniu do tej pracy pisze ona o swoim związku z dorosłym kuzynem, gdy miała osiem lat:
"Kiedy byłam dzieckiem, doświadczyłam kazirodczego związku, który wydawał mi się być opiekuńczy i naturalnie korzystny. Była miłość i zdrowa samorealizacja, w których odczuwałam bezpieczne środowisko. Pamiętam to jako być może najszczęśliwszy okres mojego życia. Nieoczekiwanie pewnego dnia usłyszałam na pogadance w szkole, że to, co robię, może być "złe". Przestraszona, że mogę rzeczywiście być "złą" osobą, poszłam do mojej matki rozproszyć wątpliwości. Późniejsze, pozostawiające urazy, incydenty tego dnia rozpoczęły trzydziestoletni okres psychologicznych i uczuciowych zaburzeń, które sprowadziły rozmowy rodzinne do czysto utylitarnego procesu i ustanowiły szereg barier na mojej dalszej drodze rozwojowej" (str. 163).
Nelson została osobiście zaatakowana pisemnie przez rozmaitych profesjonalistów, którzy oczerniali ją za opublikowanie powyższego fragmentu. Ludzie, którzy publicznie oświadczają, że jako dzieci mieli oparte na zgodzie kontakty seksualne z dorosłymi płacą wyższą społeczną cenę niż ci, którzy wyjawiają, że byli ofiarami seksu wymuszonego. W wyniku tego wiele byłych przyzwalających dzieci nie mówi, będąc już dorosłymi, o swoich wcześniejszych pozytywnych doświadczeniach. Na przykład Nelson w swej pracy doktorskiej o kazirodztwie (1984, str. 20) cytuje jednego ze swoich rozmówców:
"Moja terapeutka jest tak zawzięta na ludzi, którzy nagabują seksualnie dzieci, że nie byłaby zdolna zrozumieć, jeśli powiedziałbym jej, że byłem z tego zadowolony. Wierzcie mi, zabiłaby mnie".
Książka Johna Crewdsona By Silence Betrayed pełna jest wątpliwych historii o rytuałach satanistycznych i tym podobnych rzeczach. Ale nawet Crewdson przyznaje, że niektóre "ofiary" okazują się być tak dogłębnie zadowolone z tego, że są "wykorzystywane", że wielokrotnie przychodzą "po więcej". Pewna kobieta, która w wieku siedmiu lat nawiązała stosunek z Clayem, mieszkającym w sąsiedztwie mężczyzną, tłumaczy, czemu utrzymywała to w sekrecie:
"Cathy [inna mała dziewczynka - przyp. aut.] powiedziała mi, że była z nim przedtem, tak, że byłam trochę uprzedzona jak wchodziłyśmy. Myślę, że była tym ubawiona. Wzięła mnie do jego pokoju, żeby pokazać mi, "co Clay może robić"... Clay nigdy nie mówił mi, żebym utrzymywała to w tajemnicy. Myślę, że było to zrozumiałe. To były te same rzeczy, które mali chłopcy i małe dziewczynki robią bawiąc się w garażu w doktora. Byłam dość świadoma tego, że nie można iść do domu i powiedzieć o tym mamie lub komuś innemu. On dał mi dużo miłych prezentów. To nie była część transakcji, ale byłam zawsze nagradzana będąc jego specjalną małą dziewczynką. Naprawdę kochałam go romantycznie, jak kochają się mężczyzna i kobieta. On był bardzo podniecający. Czerpałam z tego przyjemność tuląc się do niego, będąc trzymaną i pieszczoną. Zapłatą nie były orgazmy, było nią coś innego. Ale lubiłam element seksualny. Lubię męskie ciało, zwłaszcza miłego, zdrowego mężczyzny, jakim był. Lubiłam to nawet, gdy byłam bardzo mała. Jest coś całkiem wzruszającego w takim odmiennym seksie, szczególnie gdy nie wie się, czy mężczyźni podobnie to widzą, czują i doznają" (str. 52-54).
Crewdson potwierdza dobrze obecnie znany fakt, że ogromna większość zaginionych dzieci to uciekinierzy lub dzieci uprowadzone. Ale wspomina również mało znany fakt, że "okazuje się, iż większość z kilku [zaginionych] dzieci znanych jako te, które wpadły w ręce pedofilów, zrobiła to dobrowolnie" (str. 111).
Jednym z takich przypadków był przypadek jedenastoletniego Bobby Smitha z Long Beach w Kalifornii. Po 21-miesięcznym staraniu się z powodzeniem, aby pozostać "zaginionym", nieszczęśliwy Bobby został "uwolniony" przez policję w Province w stanie Rhode Island. Żył on w zadowoleniu ze swoim dorosłym kochankiem, Davidem Collinsem. Zeznając na procesie Collinsa, Bobby oświadczył, że sam prosił, aby Collins zabrał go na zawsze od rodziców. Do momentu aresztowania obaj udawali ojca z synem, z Collinsem mającym stałą pracę i Bobbym uczęszczającym do szkoły. Chłopiec upierał się, że nigdy nie był do niczego zmuszany, miał swobodę powrotu i pójścia gdzie chce, mógł zatelefonować do rodziców w każdej chwili, ale nie skorzystał z tej możliwości. Zeznania składał czując się przestraszony odnalezieniem przez władze. "Dostawałem coraz większego strachu" - powiedział - "byłem przerażony tym, że są coraz bliżej znalezienia mnie" (str. 111). Lęk Bobby'ego przed tym, że będzie wydarty z ramion człowieka, którego kocha i zwrócony rodzicom wzrósł, gdy zobaczył on w telewizji swoje zdjęcie. Nie zważając na łzy i prośby Bobby'ego, ława przysięgłych uznała Collinsa winnym.
Pracownik naukowy Uniwersytetu Kalifornijskiego Paul Okami (1981) w swej nowej pracy o dorosłych relacjonujących swoje pozytywne kontakty seksualne w dzieciństwie oświadcza:
"W miejsce poczucia bezradności, wściekłości, winy czy "paraliżu", które zwykle pojawiają się w relacjach z negatywnych przeżyć, w wielu pozytywnych sprawozdaniach - szczególnie tych zawartych w bardziej szczegółowych i otwartych wypowiedziach - znajduje się przejawy ciepła, przyjemności, przywiązania, humoru, a nawet zmysłowości. Osoby opisujące pozytywne kontakty nie nazywają swych przeżyć "wykorzystywaniem seksualnym"... i na ogół nie mówią o żadnych krzywdach, które byłyby wynikiem tych przeżyć. W rzeczywistości osoby te często twierdziły, że przyniosło im to korzyści" (str. 25-26).
Brak miejsca nie pozwala na kompletny przegląd wszystkich sprawozdań z pozytywnych kontaktów między dorosłymi a dziećmi nawet ze źródeł już cytowanych, tym bardziej z całej bibliografii. Dla czytelników, którzy chcieliby pogłębić ten temat, Okami (1988, str. 24) przytacza dziewięć pozycji zawierających dowody na inicjowanie kontaktów seksualnych między dorosłymi a dziećmi i nie mniej niż 23 pozycje z dowodami na istnienie najwyraźniej łagodnych i dobrowolnych związków tego typu. Jones (1988) dostarcza nieco przestarzałą, ale tym niemniej obszerną bibliografię dotyczącą opartych na zgodzie stosunków pomiędzy mężczyznami a chłopcami. Również NAMBLA (1982) zawiera liczne pozytywne relacje własnymi słowami dzieci i szereg wywiadów z przyzwalającymi chłopcami. Jeśli dowody na życzliwe związki tego typu będą dalej napływać, to ci, którzy chcieliby dalej argumentować, że wszystkie kontakty seksualne między dziećmi a dorosłymi są niewłaściwe będą zmuszeni zaprzestać swej działalności.
Bibliografia:
Bender, L. and A. Blau, 1937, "The reaction of children to sexual relations with adults", American Journal of Orthopsychiatry, Vol. 7.
Bernard, F., 1982, "Pedophilia: psychological consequences for the child", w Child and Sex: New Findings, New Perspectives, L. L. Constantine and F. M. Martinson, Boston, Little, Brown and Company,
Blume, J., 1986, Letters to Judy: What your kids wish they could tell you, New York, Putnam.
Burgess, A. W., C. R. Hartman, M. P. Mc Causland and P. Powers, 1984, "Response patterns in children and adolescents exploited through sex rings and pornography", American Journal of Psychiatry 141: 656-662.
Burgess, A. W. and L. L. Holmstrom, 1975, "Sexual trauma of children and adolescents: Pressure, sex and secresy", Nursing Clinics of North America 10 (3): 551-563.
Crewdson, J., 1984, By Silence Betrayed: Sexual Abuse of Children in America, New York, Harper and Row.
De Mott, B., 1980, "The pro-incest lobby", Psychology Today 13 (10): 11.
De Young, M., 1982, The Sexual Victimization of Children, Jefferson NC, Mc Farlane and Company.
De Young, M., 1984, "Counterphobic behavior in multiply molested children", Child Welfare 63 (4): 333-339.
Haugaard, J. J. and R. E. Emery, 1989, "Methodological Issues in Child Sexual Abuse Research", Child Abuse and Neglect 13: 89-100.
Jones, G., 1982, "The social study of pederasty: In search of a literature base - An annotated bibliography of sources in English", Journal of Homosexuality 8 (1): 63-65.
Kelly, B., 1979, "On "woman-girl love" - or, lesbians do "do it"", Gay Community News (Boston), March 3; patrz także O'Carroll, T., 1980, Pedophilia: The radical case, Boston, Alyson, str. 90 oraz Uncommon Desires 1 (2): 17-21.
NAMBLA, 1986, Boys speak out on man-boy love, NAMBLA, 537 Jones St., room 8418, San Francisco, CA 94102, USA.
Nelson, J., 1981, "The impact of incest: Factors in self-evaluation", w: Children and Sex: New Findings, New Perspectives, L. L. Constantine and F. M. Martinson, Boston, Little, Brown and Company.
Nelson, J., 1984, "Incest", niepublikowana praca doktorska, Institute for the Advanced Study of Human Sexuality, San Francisco.
Nelson, J., 1986, "Incest: Self-report findings from a non-clinical sample", Journal of Sex Research 22: 463-477.
Okami, P., 1988, Child sexual abuse: A critical evaluation of new perspectives, broszura przedstawiona na 31 Annual Meeting of The Society for the Scientific Study of Sex, San Francisco, Nov. 10-13.
Okami, P., 1991, "Self-Reports of "positive" Childhood and Adolescent Sexual Contacts with Older Persons: An exploratory study", Archives of Sexual Behavior 20 (5).
Rush, F., 1980, The Best Kept Secret: The sexual exploitation of children, New York, Prentice Hall.
Sandfort, T. G. M., 1981, The Sexual Aspects of Pedophiliac Relationships: Experiences of boys, Sociological Institute, Utrech, The Netherlands.
Sandfort, T. G. M., 1984, "Sex in pedophiliac relationships: An empirical investigation among a non-representative group of boys", Journal of Sex Research 20: 123-142.
Przedruk z "Anarchy: A Journal of Desire Armed", nr 33. Tłum. J. Sierpiński
Anarchiści popierają pedofilę !!!