Teresa PREKEROWA
Tekst Michała Cichego "Polacy - Żydzi: czarne karty Powstania" ("Gazeta" nr 24) ganił przed tygodniem Tomasz Strzembosz, chwalił - Andrzej Paczkowski, o plusach i minusach jego publikacji pisał Włodzimierz Borodziej. Dziś kolejne opinie historyków oraz listy
1. Temat "Polacy - Żydzi w czasach II wojny światowej" wciąż wywołuje gwałtowne emocje - i już to świadczy, że poruszanie go, próby ukazania jego złożoności są potrzebne. Negatywne wydarzenia naszej historii raz "przyswojone" przez świadomość zainteresowanej nimi części społeczeństwa - przestają "uwierać" (używając określenia prof. Andrzeja Paczkowskiego) i powoli wtapiają się w "ogólnie przyjmowaną wizję przeszłości".
Taki jest np. nasz stosunek do pogromu kieleckiego z 1946 r. Pierwsze publikacje o nim, po wcześniejszym długim milczeniu, wywołały wzburzenie. Na głowy tych, którzy śmieli "oskarżać nas jako naród", padały gromy. Dziś uzupełniające relacje nie budzą już niczyjego zainteresowania. Nie lubimy o tym mówić, tak jak nie lubimy wspominać polskich informatorów gestapo, a zwłaszcza zadenuncjowania Grota-Roweckiego, ale zgadzamy się, że wydarzenia te są częścią naszej historii.
Jeśli jednak rozważania na tak drażliwe tematy mają nas doprowadzić do prawidłowych sądów, muszą być prowadzone spokojnie i rzeczowo. Jak słusznie powiedziała jedna z czytelniczek w Telefonicznej Opinii Publicznej ("Gazeta" nr 31), trzeba się zastanowić, czy fakty przytaczane przez Michała Cichego są prawdziwe, i wtedy ustosunkować się do nich, czy nam się one podobają czy nie.
2. W tym artykule mamy dwie kategorie faktów: 1) przejawy niechęci do Żydów - usuwanie ich poza własne grupy środowiskowe, odmawianie im w życiu codziennym praw równych prawom "prawdziwych" Polaków (np. wypychanie ich z kolejek do kuchni społecznych czy z piwnic-schronów) itp., 2) mordowanie Żydów przez powstańców, prawdopodobnie AK-owców lub NSZ-owców.
Cichy wprowadza pierwszą kategorię faktów dla ukazania "atmosfery tamtych dni", która - jak rozumiem - miała niejako psychicznie ułatwiać akty przemocy. Prof. Tomasz Strzembosz recenzując jego artykuł stwierdza z kolei, że Cichy "buduje atmosferę. Gromadzi nad powstańczą Warszawą chmury antysemityzmu i zbrodni".
A zatem czyny te same przez się są mniej ważne. Służą tylko do zaczerniania obrazu. Mój pogląd jest jeszcze inny. Obie kategorie faktów są istotne, mają jednak ze sobą to tylko wspólnego, że skierowano je przeciw Żydom. Nikt jednak nie udowodnił istnienia między nimi związku przyczynowo-skutkowego. Ponadto ich sprawcami byli ludzie różni: przejawy mniej lub bardziej agresywnej niechęci spotkać można było w szerokich kręgach społeczności warszawskiej (i nie tylko warszawskiej) - natomiast morderstwa popełniali przestępcy. A że należeli do AK? - wszak tylko powstańcy mieli broń. Czy zresztą istnieje na świecie armia, która ma w swych szeregach same "anioły", a walcząc w tak ciężkich warunkach, jak AK w Warszawie (i to po pięcioletniej niewoli), nie odnotowałaby w swych oddziałach częściowej - a ściśle: marginesowej - demoralizacji?
3. Należy jednak rozpatrzyć, w jakiej mierze morderstwa omawiane przez Cichego miały, lub mogły mieć, miejsce.
Główne z nich - zbrodnia z 11 września 1944 r. popełniona przy ul. Prostej przez AK-owski oddział kpt. "Hala" (Wacława Strykowskiego) - jest udowodniona w pełni. Cichy poświęca jej ponad połowę artykułu, cytując - poza relacjami - obszerne fragmenty sprawozdań ze śledztwa prowadzonego przez żandarmerię AK. Prof. Strzembosz tych wiadomości nie podważa. Sprawa jest oczywista i poza dyskusją.
Inaczej jest z drugim zbiorowym morderstwem, które - zdaniem Bernarda Marka - miało być dokonane przez NSZ przy Długiej 25. Prof. Strzembosz kwestionuje wiarygodność Marka jako historyka - i pogląd ten podzielam, zwłaszcza w odniesieniu do jego wcześniejszych prac. Informacji o tym morderstwie nie poparł on żadnym źródłem, nie opatrzył też żadną datą. Ponadto zamordowanie aż 30 Żydów przy Długiej 25 wydaje się mało prawdopodobne, gdy się zważy, że po przeciwnej stronie tej wąskiej ulicy, pod nr. 26, znajdował się powstańczy szpital. Sąsiedztwo dość niewygodne dla popełniania takiej zbrodni.
Wątpliwości pogłębia jeszcze pamiętnik "Antka" Cukiermana, dowódcy oddziału żydowskiego wchodzącego w skład III batalionu AL walczącego na Starówce. Czytamy: "W tym czasie [w czasie walki - TP] nie znałem gorzkiej prawdy, która dotarła do mnie dopiero po powstaniu, że członkowie AK zamordowali wówczas wielu Żydów" 1). Cukierman, jak twierdzi, ogranicza swoje relacje do terenów, które miał "w polu widzenia", a zatem do Starego Miasta, a potem Żoliborza. Ale Długa 25 to przecież Starówka. Wiadomość o tak wielkiej tragedii musiałaby mu być znana.
Sądzę, że do czasu poważnego potwierdzenia informacji podanej przez Marka słuszniej byłoby wstrzymać się z wliczaniem owych 30 Żydów do ofiar zbrodni.
Cichy też miał wątpliwości, ale ich wliczył. Zaważył tu, sądzę, szacunek dla Marka jako profesora i dyrektora Żydowskiego Instytutu Historycznego. Trudno jest natomiast w cytowaniu tekstu Marka dopatrywać się "perfidnego" wskrzeszania przez młodego historyka i "Gazetę" tez z okresu stalinowskiego - jak formułuje swój zarzut prof. Strzembosz.
Poza informacjami o tych zbiorowych mordach Cichy cytuje jeszcze kilka relacji o zabójstwach indywidualnych. Jego recenzent uważa za wiarygodne informacje o trzech spośród nich, sądzę jednak, że przy bliższym badaniu liczba ta okaże się większa. Oznacza to, że - jak dziś wiemy - z rąk polskich zginęło co najmniej 20-30 Żydów.
Kończąc kwestię zabójstw, chciałabym zwrócić uwagę na zarzut stawiany Cichemu przez prof. Strzembosza, że niesłusznie skupia się na krzywdach wyrządzanych Żydom, lekceważąc nieszczęścia ludności polskiej: "To, że złożona z mętów "bojówka" ("Hala") mordowała niezależnie od narodowości, że mieszkańcy tego odcinka uciekali na teren działania innych dowódców, by ocalić zagrożone życie i mienie, że zabijano także żołnierzy AK - nie jest dla niego faktem znaczącym i o niczym nie mówi. Ważne jest jedno: tamci akowcy zamordowali Żydów".
Niezależnie od sugestii, że autor "manipuluje" tekstem, zawarta jest tu informacja o dalszej przestępczej działalności "Hala". Szkoda, że prof. Strzembosz nie podał jej źródła. O mordowaniu "szurających" akowców wspomina cytowany Wacław Zagórski, natomiast o tyranizowaniu polskiej ludności cywilnej nie ma wzmianki ani w relacjach, ani we wskazanych przez Cichego zespołach Archiwum Akt Nowych, które znam w stopniu szerszym, niż on je tu wykorzystał. Czyżby sprawa oddziału "Hala" miała odbicie w jeszcze innych dokumentach?
4. Przejdźmy do innej kategorii antyżydowskich wystąpień, które - choć nie można ich porównywać z morderstwami - stanowią, jeśli nie czarne, to bardzo ciemne karty powstania: do przejawów dyskryminowania uciekinierów z getta. Gdy wychodzili "na powierzchnię", spotykała ich często - choć na pewno nie zawsze! - niechęć otoczenia. Traktowano ich jako obcych i niepożądanych, nie chciano z nimi współpracować ani przebywać we wspólnych pomieszczeniach. Robiono różne uwagi w rodzaju: "Chcemy Polski bez Żydów!"
O wszystkich takich faktach wiemy wyłącznie z żydowskich relacji - żadnych dokumentów być po prostu nie może. A relacje mogą być subiektywne, nieprecyzyjne, a nawet, w części lub całości, nieprawdziwe, bo oparte na zawodnej pamięci. Jednakże większość historyków nie może ich pomijać, bywają często jedynymi źródłami wiedzy.
Dla omawianego problemu kwestią zasadniczą jest to, że o życiu ludności żydowskiej w powstańczej Warszawie powstało tych relacji dużo. Są ich dziesiątki. Jedne publikowano w książkach i prasie, inne przechowuje się w archiwach - w Polsce i na świecie. Są też wspomnienia polskie. Większość osób opisuje przeżycia negatywne, znacznie mniej ma dobre wspomnienia. Liczba ich wszystkich przesądza sprawę - nie ma dymu bez ognia.
Za dyskryminację uważało wielu Żydów nieprzyjmowanie ich do AK. Tylko ci, którzy ze względu na niesemickie rysy mogli uchodzić za Polaków, nie mieli z tym trudności. Powojenna gazeta żydowska "Opinia" opublikowała w 1946 r. listę tych, którzy walczyli i zginęli jako Polacy, bolejąc nad tym, że "nie pozwolono im być sobą" 2).
5. Michał Cichy pisze o czarnych kartach powstania i uwypukla je, gdyż dotąd znane były tylko niewielu zainteresowanym. Nie pomija jednak i kart jasnych: wyzwolenia więźniów żydowskich ze szkoły przy ul. Niskiej (w pobliżu dawnego Umschlagplatzu) oraz z "Gęsiówki"; wcielenia ich części do elitarnych oddziałów AK ("Zośki", "Parasola" i innych), opieki ze strony władz cywilnych i wojskowych powstania itd. Autor artykułu nie ma powodu, by pisać o tym szerzej. Inni to już zrobili przed nim 3).
Jest przekonany - i słusznie - że prawdę o przeszłości swego kraju trzeba znać i mówić o niej swobodnie, bez względu na to, jaka ona była. I że mordercza działalność jednostek - nawet mających opaski AK na ramieniu, ale ściganych przez aparat śledczy tej organizacji - nie jest w stanie rzucić cienia na wielki zryw patriotyczny, jakim stało się powstanie.
Tym wszystkim, którzy tego się obawiają, pragnę zwrócić raz jeszcze uwagę na cytowaną przez Cichego książkę Wacława Zagórskiego "Wicher wolności. Pamiętnik powstańca". Zawiera ona najostrzej sformułowane oskarżenie oddziału "Hala". Zagórski był kapitanem AK, dowódcą sąsiedniego odcinka. Książka jego ukazała się w Londynie w 1957 r. (jej manuskrypt ukończył autor w 1955 r.), a została wydana staraniem Stowarzyszenia Polskich Kombatantów i nakładem "czytelników-przedpłacicieli". Powstawała zatem w czasach o wiele bliższych powstaniu, w okresie toczącej się w kraju antypowstańczej kampanii. Zrodziła się w środowisku emigracji, w której tradycje akowskie były i są do dziś bardzo żywe, chyba żywsze niż nad Wisłą. Mimo to Stow. Polskich Kombatantów nie miało oporów przeciwko wydaniu tej książki (a są w niej i inne fragmenty, mówiące już nie o morderstwach, lecz o dyskryminowaniu Żydów w szeregach AK). Najwidoczniej zdawano sobie sprawę, że nie przytłumi to etosu Armii Krajowej.
W swojej książce "zamiast posłowia" zamieścił Zagórski piękny wiersz Czesława Miłosza. Nie mogę się oprzeć, by jego fragmentem nie zakończyć także tego artykułu:
Przysięgałeś, że nigdy nie dotkniesz
ran wielkiego swojego narodu,
aby nie zmienić ich w świętość.
Przeklęta świętość, co ściga
przez dalsze wieki potomnych.
Przypisy
1) Y. Zuckerman ("Antek"), "A Surplus of Memory. Chronicle of the Warsaw Ghetto Uprising", Berkeley 1993, s. 527.
2) M. Tauchner, "W drugą rocznicę Powstania Warszawskiego", "Opinia" 20 VIII 1946.
3) M.in. o "Gęsiówce": A. Borkiewicz-Celińska, "Batalion Zośka", Warszawa 1990, s. 571-576; J.B. Deczkowski "Laudański", "Pod dwoma pomnikami", "Polska zbrojna", 19 IV 1993; H. Latowski, "Bohaterowie Gęsiówki". Na barykadach Powstania Warszawskiego", "Fołks-Sztyme" 1980 nr 29.
Teresa PREKEROWA - historyk, autorka licznych prac o stosunkach polsko-żydowskich