Karla Turner jest absolwentką Uniwersytetu Stanu Kalifornia, Uniwersytetu
w Nottingham w Anglii oraz Uniwersytetu Północnego Teksasu, gdzie się
doktoryzowała. Przez ponad 10 lat była asystentem na jednym z czołowych
teksaskich uniwersytetów. Od roku 1988 skoncentrowała się na badaniu
zjawiska UFO i niesieniu pomocy wziętym. Jest autorką głośnej książki Into the
Fringe, w której opisuje własne przeżycia związane z tym zjawiskiem.
Spośród całej korespondencji, jaką otrzymałam po ukazaniu się Into the Fringe,
pierwszy list od Amy był najciekawszy. Napisała do mnie, ponieważ jak twierdzi,
czuła, że jedynie w ten sposób będzie mogła pozbyć się wewnętrznego nakazu, który
zaczęła odczuwać w listopadzie 1992 roku po bardzo niezwykłym śnie, który miała
tydzień po tym, jak kupiła i przeczytała moją książkę. Właśnie wtedy zaczęła
odczuwać nieodparty impuls napisania do mnie i podzielenia się ze mną swoimi
wrażeniami, jakie on na niej wywołał.
Amy, jak się szybko przekonałam, ma bardzo silne poczucie niezależności, samokontroli,
logiki, sceptycyzmu i godnego uznania uporu. Opierała się temu irracjonalnemu z jej punktu
widzenia nakazowi przez wiele miesięcy, lecz w kwietniu nie wytrzymała i postanowiła
zrzucić z siebie to brzemię. Sądziła, że jeśli do mnie napisze, to przestanie ją to nękać.
Na początku listu Amy opisała pewne niezwykłe wydarzenia, które korespondowały
z tymi, które opisałam w Into the Fringe. Dotyczyło ono dziwnego
zachowania się telefonu, które humorystycznie określiła jako przejaw działalności
"ducha opera-tora"1, niewytłumaczalnych kłopotów z elektrycznością oraz dziwnych
hałasów w jej domu. Żadnego z tych osobliwych zjawisk nie przypisywała działalności
obcych istot, co było w rażącej sprzeczności z innymi relacjami, które stale
otrzymywałem. Następnie przeszła do opisu samego snu. W jego pierwszej scenie
Amy i jej dzieci znajdowały się na polu namiotowym, gdzie ścigały ich "olbrzymie
tarantule". Wszyscy wsiedli do samochodu i odjechali, ale samochód zamiast jechać
wzniósł się w górę ponad drzewa, gdzie ujrzała olbrzymi księżyc.
"Przed księżycem" - napisała - "widziałam sylwetki małych, chudych stworzeń.
Miały wielkie głowy, takie jak obce istoty, o których słyszałam, i poruszały się przed
tym księżycem bądź światłem, które jarzyło się za nimi. Jedno z nich obróciło się
i spojrzało na mnie. Miało duże czarne oczy. Nie bałam się go i pomyślałam: ' Nigdy
wcześniej nie widziałam żadnego z nich, teraz już wiem, jak wyglądają ' ".
Potem usłyszała wzmagający huk i poleciała na metalowy dach jakiegoś domu.
"Wiedziałam, że ten metal może być rozgrzany, co oznaczało, że nie powinnam
go dotykać".
Unosiła się na wysokości drugiego piętra, skąd zajrzała przez "duże okna" do
jednego z pomieszczeń. Wewnątrz przebywała grupa rozmawiających z ożywieniem
mężczyzn. Słyszała, jak bardziej miękki, kobiecy głos nakazał im "uspokoić się, bo jest
praca do zrobienia". Meżczyźni wyglądali jak Ziemianie, zaś owa kobieta jak jedna
z "grupy nie-ziemian".
W dalszej części listu Amy opisuje, co się zdarzyło, kiedy została wprowadzana do
tego pomieszczenia.
"Ludzie przedstawili mnie tej kobiecie, która nosiła na twarzy białą maskę, aby jej
widok nie przerażał innych i aby nie wpatrywano się w jej oczy. Mimo tej maski
widziałam wyraźnie jej oczy poprzez znajdujące się w niej otwory. Były duże i czarne.
Pamiętam, że cały czas byłam tuż obok niej, zaś jej twarz była zawsze bardzo blisko
mojej... była bardzo wyrazista!"
Pierwsza część jej snu dotycząca pobytu na polu campingowym była naturalnym
marzeniem sennym lub odbiciem jakichś przeżyć. Jego iluzoryczna siła nagle znikła,
gdy tylko przeniosła się z pola campingowego do pomieszczenia z ludźmi i obcą
istotą.
Amy twierdzi, że ta istota powiedziała jej, że jej rasa czyniła ludziom rzeczy,
których nie powinna była robić.
"Ona oraz kilka innych grup istot wywodzących się z jej rasy usiłują powstrzymać
' nadużycia ' dokonywane przez jej rasę w stosunku do ludzi. Współpracują
z niektórymi Ziemianami w celu powstrzymania tego procesu. Przebywający w tym
pomieszczeniu ludzie byli byłymi pilotami, żołnierzami oraz specjalistami z różnych
dziedzin".
Ta uwaga bardzo mnie zaintrygowała, ponieważ była ona jakby echem informacji,
które dotarły do mnie ostatnio z dwóch odległych od siebie źródeł i dotyczyły tajnego
programu, czy też wysiłków pewnych grup zmierzających do zahamowania zjawiska
wzięć dokonywanych przez obce istoty oraz niesienia różnorakiej pomocy ich
ofiarom.
Nie miałam najmniejszych wątpliwości, że niektórzy wojskowi byli głęboko
zaangażowani w inwigilowanie ofiar "wzięć", jako że mój mąż, Casey, sam przeszedł
przez coś takiego. Inni wzięci, włącznie z Leah Haley i Debbie Jordan, również
donosili o tego rodzaju zdarzeniach, wtrącaniu się i uprowadzeniach dokonywanych
przez ludzi pracujących najprawdopodobniej dla wojskowych służb specjalnych.
W niektórych przypadkach istniały nawet materialne dowody na poparcie tych
twierdzeń. Było to dalekie echo przypadków mówiących o próbach niesienia pomocy
wziętym przez agentów rządowych oraz współdziałania ich z grupami obcych istot
przeciwstawiających się wzięciom, o czym wspominano tu i ówdzie powołując się na
źródła związane z wywiadem. O ile mi wiadomo, tego rodzaju doniesienia raczej nie
występują w materiałach ufologicznych udostępnianych opinii publicznej. Tu jednak
ta sprawa pojawiła się w śnie Amy.
W dalszej części relacji Amy pisze, że obca istota w masce całkowicie
zdominowała jej uwagę przekazując informacje bezpośrednio do jej umysłu.
"Wyjaśniła mi wiele różnych rzeczy, ale nie pamiętam wszystkiego. Wydaje mi się,
że pamiętam swoją rolę w całym tym epizodzie, lecz nie podoba mi się ona, więc
zapomniałam o tym. Po prostu nie chcę tego pamiętać! Kiedy mi już powiedziała
o tych rzeczach, opowiedziała mi o wszczepach. Włożyła mi cienki, podobny do
pióra, przyrząd do prawego ucha i pomyślałam: ' Och, to na pewno będzie bolało! '
Nie mogłam się jednak ruszyć, aby się jej przeciwstawić. Ku mojemu zdziwieniu,
wcale nie bolało! Po chwili wyjęła ów przyrząd, na którego końcu znajdowało się coś
płaskiego, okrągłego, koloru cielistego, może trochę czerwonawego. To coś było
przeźroczyste. Po dokładnym przyjrzeniu się temu z bliska można było zauważyć, że
w środku coś się znajduje. Ta część snu, w czasie którego wyjmuje ona z mojego ucha
tę rzecz, jest najwyrazistszym jego fragmentem. Musiało to być bardzo ważne, skoro
to tak wyraźnie zapamiętałam! Myślę, że to ona zwróciła moją uwagę na tę sprawę".
Amy twierdzi, że to właśnie ta obca istota wyjaśniła jej niektóre sprawy związane
z wszczepami i że następnie, po tym jak się pochyliła, wyjęła jej z szyi kolejny
wszczep. Był to "ciemny, walcowaty" przedmiot długości około "trzech centymetrów"
z "czymś wystającym na końcu wyglądającym jak bardzo cienkie druciki".
Potem istota ta wyjaśniła jej, na czym polegało działanie tego urządzenia.
"Pokazała mi tę rzecz, którą wyciągnęła z mojej szyi, i powiedziała: ' To zostało
umieszczone głęboko w stosie pacierzowym ' . Nie przypominam sobie dokładnie, co
mówiła na temat działania tego urządzenia, ale wydaje mi się, że miało to coś
wspólnego z kontrolowaniem mięśni ciała w czasie, kiedy było ono uruchamiane. To
coś blokowało mózg i stawało się ' punktem dowodzenia ' ciałem. Powiedziała
również, że czasami to urządzenie wszczepiane jest w okolicach lędźwiowych
- między czwartym kręgiem lędźwiowym a pierwszym kręgiem krzyżowym
- najczęściej jednak wewnątrz szyi. Nie chcę pamiętać, w jakim celu to instalowano
i jak to działało".
Obca istota przekazała jej następnie dalsze szczegóły dotyczące wszczepów
i opowiedziała o staraniach jej grupy zmierzających do ich usunięcia z ciał ofiar
"wzięć" oraz o innych rzeczach, których Amy nie pamięta.
"Przypominam sobie, że było jej przykro z powodu tego, co ' członkowie jej rasy '
nam zrobili. Ona i inni podobnie myślący starają się nam pomóc. Ostatnie, co
pamiętam, to to, że pokazywała mi coś na bardzo dużym ekranie telewizyjnym,
komputerowym lub oknie".
W podsumowaniu swojego listu Amy napisała, że po przeczytaniu mojej książki
stwierdziła, że powinna opowiedzieć mi o tym śnie, mimo iż wydaje się jej
"śmieszne" opisywanie komuś swojego snu. Nie podała żadnych dodatkowych
wyjaśnień ani interpretacji tego snu, nie wspomniała również ani słowem
o jakichkolwiek przeżyciach związanych z obcymi istotami, a także nie prosiła mnie
o radę, pomoc lub odpowiedź. Było dla mnie jasne, że napisała swój list jedynie po
to, aby stłumić dręczącą ją chęć zwierzenia się.
Informacje zawarte w jej liście były zbyt interesujące, bym mogła je zignorować
i pozostawić bez odpowiedzi. Amy twierdziła, że "pewne elementy mojego snu
przypominają niektóre fragmenty pani książki". Kiedy jednak po raz drugi
przeczytałam opis jej snu, podobieństwo, o którym wspomniała, wydało mi się
mniejsze, z wyjątkiem faktu, że mój mąż również widział wojskowych w czasie
wzięcia, oraz wzmianki o wszczepie w uchu. Podejrzewałam, że były jeszcze jakieś
szczegóły, którymi nie podzieliła się ze mną - ludzie często zatajają pewne rzeczy,
zanim nie upewnią się, z kim mają do czynienia. Byłam zaintrygowana nie tylko snem
Amy, ale również innymi aspektami jej życia, ponieważ żyła w tym samym mieście,
w którym mieszkałam ja i moja rodzina w czasie zdarzeń, które opisałam w Into the
Fringe. Poza tym było jeszcze to, że czuła, iż musi skontaktować się właśnie ze mną
a nie z innymi badaczami, co wskazywało na możliwość, że nasz kontakt został
ukierunkowany.
W informacji uzyskałam jej numer telefonu i bezzwłocznie zadzwoniłam do niej.
W trakcie rozmowy dowiedziałam się od niej, że jest rozwódką, matką dwóch
młodych córek, i że właśnie uzyskała tytuł magistra w dziedzinie poradnictwa.
Urodziła się w roku 1953 w Dallas i z pochodzenia była Szkoto-Irlandko-Angielko-Francuzką.
Całe życie spędziła na terenie Metroplex. Była szczerze zdziwiona
moim zainteresowaniem. Jak później z humorem mi się przyznała, zastanawiała się,
"czy nie brak mi aby piątej klepki", skoro "interesuję się snami".
Zgodziła się podzielić ze mną dalszymi informacjami ze swoich przeżyć, które
jak wyznała, były jak gdyby z "pogranicza", mimo że w zakresie świadomych
wspomnień nie dotyczyły one ani obcych istot, ani UFO. Poprosiłam ją, aby opisała
wszystkie niezwykłe zdarzenia z przeszłości, i kilka tygodni później otrzymałem od
niej wykaz psychicznych, sennych, telepatycznych i innych zdarzeń.
"Było znacznie trudniej ją sporządzić, niż się spodziewałam" - stwierdziła
w liście. - "Było to niczym przedzieranie się przez gęstą mgłę. Zawsze starałam się
trzymać te rzeczy jak najdalej od świadomości".
Stopniowo zaczęłyśmy się zaprzyjaźniać i w ciągu kilku następnych miesięcy
zbadałyśmy dokładnie jej wspomnienia oraz relacje, które znajdowały się w jej
pamiętnikach, które prowadziła od wielu lat. Stopniowy proces odkrywania Amy
przez nią samą to historia sama w sobie. Zdejmowaliśmy z jej wspomnień warstwę za
warstwą negacji w miarę przedzierania się przez jej pamiętniki, co sprawiło, że
zaczęła zdawać sobie sprawę, że jakieś potężne zjawisko było częścią jej życia od
samego początku.
Będąc w wieku czterech lat miała uczucie, że coś bliżej nieokreślonego ma na
nią "wpływ". W wieku siedmiu lat poznała to nieco bliżej i określiła mianem "Wielu
w jednym", ponieważ słyszała mówiący do niej po cichu głos składający się z wielu
głosów. Będąc nastolatką przechrzciła tę siłę na "Radę".
"Początkowo słyszałam tylko, jak rozmawiają między sobą. Kilka razy zwrócili się
jednak do mnie, mówiąc szeptem, na przykład wtedy gdy powiedzieli mi, że wkrótce
umrze moja matka (i rzeczywiście umarła), oraz w paru innych przypadkach
dotyczących przyszłych zdarzeń (które się rzeczywiście wydarzyły). Zwykle ten dialog
odbywa się za pomocą symboli, obrazów i myśli. Kiedy ich ' słucham ' , zapominam
o zwykłej mowie, słowa przestają dla mnie istnieć, zapominam, w jaki sposób używa
się strun głosowych. Nazywam to ' językiem bez słów ' . To nie są żadne majaki".
Miała również żywe wspomnienie krótkotrwałego epizodu, w którym jakaś mała
ciemna postać przemyka nocą szybko przez drzwi do jej sypialni i kuca. Przypomina
sobie, że pewnego dnia, kiedy miała 10 lat, poszła o świcie na pole w pobliżu
swojego domu. Nie miała pojęcia, po co tam poszła, i nie przypomina sobie ani tego,
co tam się stało, ani w jaki sposób wróciła do domu.
W roku 1965 Amy śniło się, że znajduje się na podwórzu za domem i macha
rękoma na pożegnanie unoszącemu się ponad nią NOLowi. Następnym jej
wspomnieniem jest obudzenie się i doznanie zdziwienia, że znajduje się w łóżku. Sen
ten wydawał się jej tak realny, że szybko wstała i poszła sprawdzić, czy ten obiekt jest
tam jeszcze. Należy w tym miejscu przypomnieć, że rok 1965 charakteryzował się
szczególnym nasileniem obserwacji NOLi oraz bliskich spotkań, i to w skali całego
kraju.
Kilka miesięcy później Amy przeszła gwałtowną, wewnętrzną przemianę
dotyczącą postaw i zainteresowań, zaczęła studiować nauki przyrodnicze i błyszczeć
intelektem w szkole. Stopniowo zaczął w niej również narastać element
parasychiczny i w ostatnich latach przed ukończeniem 20 roku życia zaczęła miewać
sny, w których pojawiała się "nieznana pani", która nauczała ją wielu rzeczy, włącznie
z umiejętnością lewitowania. Mimo iż określała je snami, owe lekcje miały na nią
realny wpływ. Pewnego razu udało się jej unieść w powietrze za pomocą myśli
butelkę szampana, co bardzo mocno ją przestraszyło. Kiedy w trakcie owych lekcji
poznała sposoby wpływania na układy elektryczne, wielokrotnie była świadkiem
fizycznych efektów działania swoich umiejętności na elementy otoczenia.
W tym czasie również zrozumiała i pogodziła się z myślą, że jej egzystencja jest
w jakiś sposób ukierunkowywana przez "Radę". Została nakłoniona do studiowania
pewnych przedmiotów oraz zaszczepiono jej wiele poglądów na temat czasu,
przestrzeni etc. oraz wielu innych złożonych zagadnień. Podsumowując, Amy
zdawała sobie sprawę, że te działania miały sens i były konieczne, mimo iż nie
potrafiła zrozumieć ich istoty.
"Boję się" - odnotowała w swoim dzienniku w styczniu 1971 roku - "ponieważ
coś nieznanego i potężnego ciągnie mnie ku sobie, nieustannie jestem zaskakiwana
i pociągana. Jestem wciągana w stan lub na poziom umysłu, któremu nie mogę się
przeciwstawić... i w końcu ulegnę, ale żeby nie zostać całkowicie wciągniętą, muszę
się przygotować. Za każdym razem krzyczę: ' Nie jestem gotowa, zostawcie mnie! '
- i jeśli udaje mi się pomyśleć o czymś innym, to wszystko wraca do normy".
W innych miejscach pamiętnika pochodzących z tego samego okresu znajdują się
następujące komentarze: "Wiem, że pewne rzeczy muszą być zrobione, i jak robot
wykonuję rozkazy" - oraz: "Czuję się, jakbym była posłańcem. Zawsze znam cel, do
którego mam zmierzać, ale nigdy nie udaje mi się go poznać".
Znaczna część wiedzy, którą otrzymała, nie była wyrażona za pomocą słów,
lecz w formie obrazów i symboli. Było jednak jedno stwierdzenie, w którym
słowa były wyraziste: "Ja jestem ja. Ja jestem wieloma. My jesteśmy
wieloma. Ja nie jestem". Amy twierdzi, że to stwierdzenie to było czymś
w rodzaju "zagadki" związanej z "Radą". "Odnosi się do mojego istnienia
jako jednostki (ja jestem ja), do mojego związku z wszystkimi umysłami (ja
jestem wieloma), mojej wspólnoty z Jednością (my jesteśmy wieloma) oraz
mnie jako Jednostki (ja nie jestem). Ta myśl często powtarza się w moich
pamiętnikach. To jest czymś w rodzaju ' przysięgi ' , ' ślubowania ' lub ' wyjaśnienia ' ".
Przypomina to przekazy otrzymane przez Lisę i Anitę, których przypadkami
również się zajmowałam: "Oni są tobą, ty jesteś nimi" wypowiedziane do
Lisy oraz kontakt telepatyczny w formie "pytanie-odpowiedź", który miał
miejsce podczas medytacji Anity.
Amy w dalszym ciągu miewała sny szczegółowo opisane w jej dziennikach,
w czasie których była poddawana intensywnemu szkoleniu obejmującemu
naukę lewitacji, oddziaływania na układy elektryczne oraz przenikania przez
materię.
Przeglądając swoje dzienniki odkryła mnóstwo dowodów wskazujących na
długotrwałe wpływanie nieznanych sił na jej życie. Niektóre z opisanych
zdarzeń, mimo jej stanowczego sprzeciwu, że nie przypomina sobie, aby była
kiedykolwiek wzięta, wyraźnie wskazywały na to, że za tymi poczynaniami
kryły się obce istoty.
Oznaki działalności obcych istot, takie jak "luki w czasie" oraz obserwacje
NOLi, były obecne w jej dziennikach i pamięci, mimo iż mocno bagatelizowała ich
znaczenie. Poza epizodami z "lukami w czasie" oraz zdarzeniem z tą
małą kucającą postacią, które miało miejsce, kiedy miała siedem lat, którego
rezultatem było zmatowienie jej oka widoczne nazajutrz rano, było jeszcze
wydarzenie, do którego doszło, gdy miała 15 lat, któremu towarzyszyło
dokuczające jej niespodziewane uczucie czyjejś obecności.
Było to pewnej nocy podczas pobytu u niej jej siostrzenicy. Tuż przed
zaśnięciem, poczuła, że "coś" jest w sypialni. Zapaliła światło, żeby to
sprawdzić, ale nie zobaczyła nikogo. Po zaśnięciu miała dziwny, zatrważający sen,
w którym jej rodzina usiłowała wywołać ducha zmarłego krewnego.
Kiedy śnieni przez nią ludzie zaczęli krzyczeć, zaczęła im wtórować, po
czym obudziła się.
"Czułam, że ktoś kopie lub szturcha mnie w plecy, całe łóżko trzęsło się,
drżał także sufit - czuła wyraźnie, że ktoś lub coś znajduje się w moim
pokoju. Pobiegłam... do pokoju matki i opowiedziałam jej o tym, a ona
pocałowała mnie i powiedziała, że to tylko zły sen".
To przeżycie tak ją przestraszyło, że przez dwa kolejne tygodnie nie dała się
namówić na spanie w tym pokoju.
W czasie następnych lat odnotowała inne podejrzane sny - dwa z nich miały
miejsce w roku 1977. Sprawiały wrażenie kamuflażu i nasuwały silne podejrzenie,
że kryło się za nimi spotkanie z obcymi istotami. Powiedziała, że śniło się jej,
jak "jakiś stojący w pobliskim parku mały chłopiec wywoływał ją z domu".
"Wziął mnie za rękę i poszliśmy nocą do tego parku".
Opis drugiego snu zawierał więcej szczegółów.
"Śniło mi się, że jakaś ' lekarka ' dała mi zastrzyk uspakajający" - napisała
w swoim dzienniku pod kwietniową datą z 1977 roku. - "Potem znikęła
i w następnym śnie byłam hipnotyzowana. Jakiś mężczyzna, któremu
zdawałam się ufać, oraz kilku innych ludzi, których ledwie widziałam, stali
wokół mnie. Ów mężczyzna był bardzo uprzejmy, powiedział mi, abym się
odprężyła i w jakiś sposób telepatycznie wyjaśnił mi, [że] poprzedni sen,
w którym śniło mi się, że otrzymuję zastrzyk, był swego rodzaju poprzedzającą
hipnozę sugestią, której zadaniem było sprawienie, abym odprężyła
się przed kolejnym snem. Potem zahipnotyzował mnie. Nie pamiętam reszty,
ale moje odczucia w tym śnie były takie, że sięgnęłam tych energetycznych
mocy, które nazywam Radą".
To był najbardziej intrygujący sen. Pasował jak ulał do kamuflaży, za którymi
kryją się często wzięcia, a także zdawał się zawierać będący na czasie
element "ludzki".
Nie był jednak podobny do snu opisanego pod datą 27 maja 1981 roku, który
nasuwa bardzo silne podejrzenie, że miały z nim związek obce istoty.
"Poprzedniej nocy miałam niezwykły sen. Nie przypominam sobie, abym
kiedykolwiek o czymś takim śniła. Moje ciało znajdowało się w pozycji
poziomej i szybowało po całym domu. Nieraz śniło mi się, że latam, ale
zawsze byłam w pozycji pionowej i zawsze towarzyszyły temu nierealne
elementy. Będąc w tym śnie zdawałam sobie sprawę, że to sen, i przeleciałam
przez drzwi do sypialni, potem przez kuchnię, następnie skręciłam za róg
i wleciałam na werandę. Widziałam, jak przed oczami przesuwają się
znajome mi ściany - wszystkie szczegóły były zgodne z rzeczywistością. Po
pewnym czasie zdałam sobie sprawę z braku symboli i elementów typowych
dla snów i bardzo mocno się tym zaniepokoiłam. Przestraszyłam się nie na
żarty i zrozumiałam, że to nie jest sen. Jakby w odpowiedzi na to zostałam
nagle wessana z powrotem do łóżka przelatując po drodze poprzez ścianę?!"
Amy wykonała rysunek całego wydarzenia, tak jak je widziała w roku 1981.
"Ze wszystkich snów, jakie kiedykolwiek miałam, ten jeden nie był
prawdziwym snem! Wydawał się rzeczywistością, wyglądał na rzeczywistość
i odczuwałam go jako rzeczywistość. Nie wiem, jak to się stało, ale ocknęłam
się dokładnie w momencie, który przedstawiłam na rysunku. Przypominam
sobie, jak przenikałam przez okno w drzwiach z tyłu domu... pamiętam jak
wznosiłam się w górę poprzez limby. To wszystko, co pamiętam do
momentu, w którym ' zassało ' mnie z powrotem do łóżka".
Wiele elementów jej "snu" odpowiadało dokładnie szczegółom występującym
w relacjach innych osób dotyczących "wzięć". Połączone razem z wcześniejszym
epizodem, w którym wystąpiła "luka w czasie", oraz innymi
zdarzeniami wskazywały wyraźnie na ingerencję obcych istot w jej życie.
Kilkanaście miesięcy później, w lipcu 1982 roku, widziała świadomie, na
jawie, UFO. Mieszkała w tym czasie w północnym Teksasie w tym samym
rejonie, w którym mieszkałam również i ja z rodziną. Mimo iż było to w tym
samym czasie, nie znałyśmy się. Kiedy po raz pierwszy wspomniała o tej
obserwacji, we wcześniejszym liście, stwierdziła krótko: "Wydaje mi się, że
kilka lat temu widziałam UFO (w rzeczywistości aż 5 obiektów), kiedy
przelatywały nad moim mieszkaniem". Poprosiłam ją o dalsze szczegóły,
kiedy po pewnym czasie się spotkałyśmy, ale nie dowiedziałam się od niej
niczego szczególnego więcej. Powiedziała, że przebywała właśnie na zewnątrz,
kiedy nadleciało tych pięć obiektów, i że zawołała nawet sąsiada, aby
też to zobaczył. Następnie obeszła budynek nie spuszczając tych obiektów
z oczu.
Później powiedziała mi, że podczas jej pogawędki z sąsiadem wydarzyło się
"coś niesamowitego".
- Nie mówiłam ci, ale to niepokoiło mnie cały czas - powiedziała.
- Przypominam sobie, jak te NOLe zbliżyły się do mnie, kiedy siedziałam
przed blokiem. Leciały powoli bezgłośnie nad moją głową. Ten fragment
pamiętam bardzo wyraźnie. Szybko zdałam sobie sprawę co to i poczułam
dreszcz emocji. Krzyknęłam do faceta z najbliższego mieszkania, aby
przyszedł i też to zobaczył. A potem przeszłam pod nimi, dokładnie pod
nimi... ani na chwilę nie odrywałam od nich oczu. W chwili kiedy dotarłam
na tył bloku, moje wspomnienia zaczynają się gmatwać. Do tego momentu
wszystko jest jasne... ale kiedy znalazłam się z tyłu bloku, mam jak gdyby
dwa zestawy wspomnień z tego, co było potem. Pamiętam, jak powoli
odlatują, ale przypominam sobie również, że wzięłam lornetkę bądź mój mały
teleskop i patrzyłam przezeń na nie. A przecież nie mam żadnej lornetki, zaś
mój teleskop był wciąż jeszcze nie rozapakowany.
Nie wiedząc o kamuflowaniu wspomnień podczas "wzięć", Amy nie mogła
zrozumieć, jak to możliwe, że posiada dwa różne wspomnienia odnoszące się
do tego samego przedziału czasowego. Jeden ciąg wspomnień zawiera
elementy zapamiętane w stanie pełnej świadomości: początkowe dostrzeżenie
NOLi, wołanie sąsiada, przejście na tył budynku i obserwowanie odlotu
pojazdów. To, czego brak w tym ciągu wspomnień, to zdarzenia, które miało
miejsce między momentem, w którym widziała nad sobą pojazdy, a momentem,
w którym one odleciały - wspomnień, które w jej pamięci tworzą "lukę
w czasie".
Drugi ciąg wspomnień zawiera wyobrażenie zdarzeń, których zadaniem jest
wypełnienie owej luki. Według nich Amy w tym przedziale czasu obserwowała owe
NOLe przez lornetkę lub teleskop, co wiązało się z koniecznością pójścia
w pewnej chwili do mieszkania i rozpakowania pudełka z teleskopem bądź
wzięcia lornetki, i wyjścia z powrotem na zewnątrz, gdzie
nastąpiło połączenie tych wspomnień z tym, co widziała w pełni świadomie.
Ten ciąg zdarzeń nie mógł mieć w rzeczywistości miejsca, ponieważ pudełko
z teleskopem pozostało nie rozpakowane, zaś lornetki Amy w ogóle nie
posiadała. W tym przedziale czasu musiało zatem wydarzyć się coś innego,
coś, czego nie chciała lub nie chciano, aby pamiętała, co jest typowym
zjawiskiem występującym w przypadkach "wzięć".
To zdarzenie było dla Amy niezrozumiałe, podobnie jak sny, w których
machała ręką na pożegnanie NOLowi. W jednym z nich, który miała zimą 1988
roku, przebywała razem ze swoimi córkami na polu za domem i machała
rękami na pożegnanie NOLowi.
- Kiedy obudziłam się w łóżku - powiedziała - nadal byłam zmarznięta
po pobycie na dworze. Ten sen był dla mnie tak realistyczny, że wstałam
i poszłam sprawdzić, czy dzieciaki były w swoich łóżkach.
Żadne ze wspomnień z tych wcześniejszych zdarzeń nie zawiera elementów
wyraźnie przedstawiających obce istoty lub jej pobyt na pokładzie NOLa.
Tego typu element wystąpił dopiero w śnie z listopada 1992 roku, w którym
widziała szaroskórą, zamaskowaną kobietę należącą do "nie-ziemskiej rasy".
Jego wpływ na jej psychikę był tak silny, że zaczęła uświadamiać sobie, że
obecność obcych istot w jej życiu jest czymś realnym.
Kiedy zdała sobie sprawę, jak liczne i złożone były przeżycia, które miała we
wczesnych latach swojego życia, zdecydowała się na penetrację swojej
pamięci za pomocą regresji hipnotycznej. Ta technika badawcza nie była jej
obca jako zawodowemu doradcy, mimo iż nigdy wcześniej nie poddawała się
jej.
Latem roku 1992 Amy umówiła się na spotkanie z Barbarą Bartholic, po
czym poddała się dwóm sesjom regresji hipnotycznej w nadziei dowiedzenia
się czegoś więcej o tej części swojego życia, która była starannie skrywana
przed nią. W trakcie pierwszej sesji zbadano jej dzieciństwo i okres, kiedy
była nastolatką. Okazało się, że jest jej bardzo trudno wyrazić w słowach to,
co przypomniała sobie w stanie hipnozy. Było oczywiste, że dzieje się to za
sprawą silnej blokady, która została założona w jej umyśle w celu
zapobieżenia opowiadaniu przez nią swoich przeżyć, zwłaszcza że pamiętała wyraźnie
ostrzeżenie, jakie otrzymała od Szaraka w okresie dzieciństwa. Istota ta
powiedziała jej, że jeśli powie komukolwiek o jej wizycie, to wtedy jej
ulubiony kotek zostanie zabity. Mimo tej groźby Amy próbowała opowiedzieć
o tym swojej matce i kotek rzeczywiście został zabity, aczkolwiek
obecnie wzbrania się przed przyznaniem, że został on zabity z premedytacją
przez te istoty.
Przypomniała sobie również przeżycia, które miały miejsce kilka lat później
i były związane z ogromnym pojazdem unoszącym się nad ogrodem jej ojca.
Powiedziała Barbarze, że przyglądała się mu bardzo uważnie, pragnąc
odepchnąć go jak najdalej, ale otrzymała telepatyczny przekaz mówiący:
"Nie dotykaj!" Powiedziała, że nie chciała iść do tego pojazdu, lecz mimo to
została zabrana do jego wnętrza, gdzie był ten sam Szarak, który groził jej
zabiciem jej kotka.
- Widziałam siebie rozmawiającą z kimś w środku tego czegoś - powiedziała.
- Miałam o tym nie mówić. Był tam ten "facet", który zagroził mi, że zabiją
mojego kotka. Staliśmy blisko wejścia. Był wyższy ode mnie i jego twarz
znajdowała się na wprost mojej.
Następnie Barbara przeszła do zdarzenia, które miało miejsce w czasie, kiedy
Amy miała 15 lat, podczas którego coś szturchało lub kopało ją w łóżku.
- W czasie seansu - powiedziała potem - ujrzałam siebie, jak idę
w kierunku drzwi. Nie rozumiałam tego, ponieważ wyglądałam, jakbym była
duchem - nie szłam, ale płynęłam.
Mimo usilnych starań ustalenia dalszych szczegółów tego zdarzenia, ta sama
scena - moment podchodzenia do drzwi i sięgania po klamkę - nieustannie
się powtarzała. Nie mogła wyjść poza ten moment.
- Nie mogłam na to patrzeć - powiedziała. - Pamiętam dokładnie
wrażenie czyjejś obecności w tym pokoju oraz kopanie lub szturchanie
w plecy. To uczucie było bardzo realistyczne. To było przerażające!
Trzecie zdarzenie, które zbadały, dotyczyło "lekcji" na temat religii, którą
otrzymała w dzieciństwie.
- "Kościoły nie są Bogiem" - powtórzyła, co jej powiedziano. - "Posągi,
obrazy nie są Bogiem. Księża i zakonnice nie są Bogiem. Nikt nie grzeszy".
To wszystko nie ma sensu.
- Co ci jeszcze powiedzieli? - zapytała Barbara.
- Żebym zajrzała za obrazy - odrzekła Amy. - Że to wszystko kłamstwa.
Rozgniewało mnie, że wszyscy księża i zakonnice kłamią. Dlaczego mówili
mi to, skoro to nie jest prawdą? Powiedzieli, że Jezus był kimś w rodzaju
żołnierza, którego zadaniem było prowadzić ludzi w określonym kierunku.
- Co chcieli, abyś się dowiedziała? - nalegała Barbara.
- Że nie powinnam [wierzyć] - odpowiedziała Amy. - Że mogę udawać,
że chcę konfirmacji. Że muszę udawać, że wierzę w to, co mówią modlitwy.
W czasie drugiej sesji Amy udało się przywołać krótkie wspomnienie jeszcze
jednego bliskiego spotkania we śnie z tą samą istotą, która pojawiła się w jej
śnie w kwietniu 1993 roku.
- Śniło mi się, że NOLe zabierały z różnych miejsc ludzi - powiedziała mi
później. - Określonych ludzi a nie przypadkowych. Stałam i czekałam na
nich. Musiałam na nich czekać. Oświetlili mnie jasnym światłem i znalazłam
się na statku. Najpierw stałam zwrócona twarzą do bardzo jasnej powierzchni,
jakby luster, a potem się obróciłam. Zobaczyłam dużą grupę Szaraków
stojących przy jakichś przyrządach, które przypominały pulpity sterownicze.
Byli bardzo zajęci. Jeden z Szaraków obrócił się do mnie twarzą - znałam
go. To był ten sam osobnik, którego widziałam [w listopadzie 1992 roku] na
tle księżyca lub światła. Rozmawialiśmy wzrokiem2 i czułam, że byliśmy sobie
kiedyś bardzo bliscy, że już gdzieś kiedyś byliśmy razem, że byliśmy "tacy sami". Czułam,
jakbyśmy byli bliźniakami. Brakowało mi go obecnie! Chciałam wrócić do tego, co było
"przedtem", ponieważ zaczęłam sobie coś przypominać. Powiedział mi, że "muszę tu
pozostać". Myślę, że chodziło o obecną postać.
Opisała również poczucie jedności, które odczuwała w stosunku do tego
Szaraka.
- Czułam, że byłam jednym z nich - oznajmiła - a o Barbarze myślałam
jako o "człowieku z ustami". To było tak, jakbym patrzyła oczami Szaraka!
Odbieram to, że jestem... człowiek... że są zimni i nieczuli. Kiedy przypominam
sobie odczucia, jakie miałam, kiedy zdawało mi się, że jestem jedną
z nich, w tym śnie, to nie odczuwam chłodu bądź obojętności - tak to odbieram.
W czasie hipnozy Amy widziała siebie i jego w swoim pokoju w trakcie
telepatycznej rozmowy i miała silne odczucie, że jest on jej starym
znajomym. Kiedy Barbara zapytała, w jakim celu tam przebywał, Amy odrzekła:
- Nie powinnam tego wiedzieć.
- Zapytaj go więc, co powinnaś wiedzieć - zaproponowała Barbara.
- Powiedział, że spodziewają się, że w następnej dekadzie ludzie będą
myśleli tak samo - przekazała Amy. - Że będą musieli nauczyć się myśleć
tak samo jak oni. Że będzie im dzięki temu lżej.
Rozwijając szerzej to, co jej powiedziano na ten temat, Amy stwierdziła, że
w nadchodzącej dekadzie obce istoty dokonując "wzięć" będą jednocześnie
wdrażały program, którego celem będzie "uczenie ludzi myślenia w ten sam
sposób. Najsmutniejsze w tym jest to, że wszyscy będą potem myśleli, że to
normalne i że to wszystko to ich własne pomysły i poglądy. Nawet
zachowanie ' indywidualności ' będzie realne, choć nie w obecnej postaci. On
i inne obce istoty usiłują powstrzymać ten proces. Trwa to już od dłuższego
czasu".
Będąc w stanie hipnozy Amy usiłowała wyjaśnić tę informację i w pewnym
powiedziała:
- Mówi mi, żebym zapamiętała zasady. Staram się. Próbował pomóc mi to
zapamiętać. Odstąpienie od tego programu spowoduje zniszczenie synaps. To
takie trudne, bez słów, a potem słowami.
- O co tu chodzi? - zagadnęła Barbara.
- Rób to, co wiesz, że masz robić - wysylabizowała jak papuga
oświadczenie Szaraka Amy. - Bądź człowiekiem, tym kim jesteś. Zasada
druga: Żadnych wspomnień - zasada numer dwa.
"Zasady" te zostały podane Amy w początkowym etapie jej kontaktów
z nieznanymi istotami i zawsze zawierały element mający powstrzymywać ją
przed opowiadaniem o tych zdarzeniach. Jeden z zapisów w jej dzienniku
pochodzący z okresu, kiedy mała siedemnaście lat, podaje następującą zasadę:
"Nie wolno mi powtarzać poprzednich błędów". Komentując to, powiedziała,
że owym błędem, którego nie powinna była więcej popełniać, było opowiedzenie
matce o swoich przeżyciach.
Kiedy będąc już dorosłą osobą próbowała po raz pierwszy opowiedzieć
komuś o swoich przeżyciach, nastąpiła ingerencja z zewnątrz powstrzymująca
ją przed tym, która została odnotowana w jej dzienniku pod datą 16
grudnia 1979 roku: "Pisałam dziś wieczorem list do mojego chłopaka.
Słuchałam radia. Kiedy zaczęłam pisać o różnicy pomiędzy tym, co czujemy
sercem, a pojmujemy rozumem [jedna z lekcji udzielonych Amy przez Radę],
radio zaczęło emitować na przemian różne dźwięki, zarówno znośne, jak
i nieznośne dla ucha. Chciałam mu coś napisać w tym liście i zapomniałam,
co chciałam mu przekazać".
Te zakłócające dźwięki składały się z "mówiących chórem głosów w [obcym?] języku".
Będąc w stanie hipnozy Amy cały czas miała trudności z mówieniem o tym,
co się jej przydarzyło, i bardzo często cytowała zasadę nakazującą jej
"milczenie". Kiedy później Barbara usiłowała przedyskutować z nią sprawę
tej blokady w jej umyśle, Amy zaczęła odczuwać wątpliwości i nie mogła się
pogodzić z myślą, że Rada mogła zakodować w jej ten zakaz. Trwała w tym
przekonaniu, dopóki nie przejrzała swoich notatek i nie natknęła się na
systematycznie powtarzany zakaz "mówienia". Dopiero wtedy pogodziła się
z tym, że owa kontrola została jednak w niej zakodowana.
Jej wspomnienia z wydarzenia-snu, który miał miejsce w listopadzie 1992
roku, były znacznie bardziej szczegółowe i mogła swobodnie o nich mówić,
jak gdyby ta blokada przestała działać, przynajmniej w odniesieniu do tych
wspomnień. Dokonała przeglądu szeregu scen i okazało się, że wielki pająk,
którego rzekomo wówczas widziała, był w rzeczywistości sondą unoszącą się
w powietrzu wewnątrz pomieszczenia, w którym przebywała razem z ludzkimi
postaciami, o których wcześniej wspominała. Stwierdziła również, że
razem z nimi i tą pająkowatą sondą znajdowała się przez pewną część
zdarzenia w swoim własnym mieszkaniu.
Najważniejsza informacja, jak wypłynęła wówczas na światło dzienne,
dotyczyła jednak wszczepów. Cielistego koloru obiekt wyjęty z jej ucha
służył jej zdaniem jako nadajnik i monitor. Amy wyznała również, że obca
istota w masce wyjaśniła jej przeznaczenie wszczepu wyjętego z jej kręgosłupa.
- Powiedziała, że to może spowodować zwarcie i w rezultacie zabić!
- oznajmiła Amy. - Mogą zabić tylu, ilu zechcą. Ta rzecz w szyi. To jest
stare, ale wielu ludzi ma to. Kiedy chcą ich zabić, wystarczy że... Nie podoba
mi się ta rzecz. Służy do wielu rzeczy.
- Do czego jeszcze? - nalegała Barbara.
- Robią z ludzi marionetki! - krzyknęła Amy. - Ona mówi, że mogą
w ten sposób kontrolować każdego. Zamienić wszystkich w roboty. Ich
zadaniem jest usuwanie tych rzeczy. Są stare. Czasami są umieszczane
u podstawy kręgosłupa, bardzo nisko, ale to tylko połowa tego układu
kontroli. Druga połowa kontroluje górę i dół. W górę do mózgu lub w dół. To
stare urządzenia. Teraz używają innych.
- Gdzie umieszczane są nowe? - zapytała Barbara.
- W móżdżku - odrzekła Amy.
- Jak to tam umieszczają?
- Nie z tyłu jak te stare - odparła Amy, wskazując miejsce za uchem.
- Nie da się tego wyjąć, tylko oni mogą to zrobić. Mogą sprawić... że ludzie
z tymi nowymi i starymi... robią to, co im każą. Jeśli ktoś nie wykonuje
poleceń, to manipulują nim jak marionetką, a nawet wyłączają. Zabijają albo
karzą w inny sposób... mogą używać tego do karania, blokowania kontroli
z jednoczesnym pozostawianiem świadomości albo kontrolowania świadomości,
lub po prostu uśmiercania. To mnie przeraża! Z jednej strony może to
zabić, a z drugiej kontrolować, a ponadto robić wiele innych rzeczy
mieszczących się pomiędzy tymi dwiema. Karanie znajduje się pośrodku, tam
gdzie istnieje świadomość, ale brak kontroli. Nieustanne powtarzanie, atak
strachu i już nie ma potrzeby dalszego karania. Strach jest związany
z karaniem, więc nie muszą przesuwać przełącznika dalej. Strach i kontrola.
A jeśli to nie działa, przełączają go na śmierć. Kiedy ciało umiera, następuje
samoczynna dezintegracja wszczepów. Ustaje przepływ elektryczności. Huu!
To nic przyjemnego. Używają naszego mózgu jako ogniwa... sprzężenie
zwrotne jak w generatorze, poprzez wszczep. Kiedy obwód zostaje przerwany,
wszczep się rozpuszcza. Niemal jak Tic-Tac.
- Ilu ludzi według ciebie może mieć wszczepy? - zapytała Barbara. - Czy
jest jakaś selekcja?
- Wszyscy, którzy reagują na strach w jakimkolwiek stopniu - odrzekła
Amy. - Najpierw testują daną osobę. Ona mówi, że testowali mnie na strach,
strach przed nuklearną zagładą [chodzi tu o szereg koszmarnych snów na ten
temat, które miała]. Okazało się, że odpowiadam im, ponieważ bałam się
tego. Zastanawiałam się, jak mnie znaleźli. Okazało się, że idą za sygnałem.
Te stare implanty mogą śledzić z łatwością. Przechodząc na nowe, zmienili
sygnały... tych pluskiew. [Dokonujące wzięć i instalujące wszczepy obce
istoty] wiedzą, że [ta druga grupa złożona z obcych istot i ludzi] wyjmuje je
i nie podoba im się to. Dlatego między innymi zmieniają zarówno je, jak
i sygnały.
- Kto dokonuje tych zmian? - zapytała Barbara.
- Ci drudzy... inne grupy? - zamyśliła się Amy.
Barbara poprosiła ją, aby Amy opisała te istoty, ale w tym momencie co
innego przykuło jej uwagę.
- Ona mówi, że to będzie tu za rok - powiedziała Amy wskazując na swoje
czoło.
- Co będzie tam za rok? - zapytała Barbara.
- To, co będzie mi potrzebne, narzędzia - odrzekła Amy. - Skoncentrowanie,
bardzo ważne. Mówi, że nie jestem jeszcze gotowa, aby to wiedzieć.
Za rok. Mówi, że będę pamiętała tych trzech facetów, którzy tam stoją.
Obserwują mnie. Nie są zwyczajni. Potrafią rozmawiać oczami. Nie wiem,
czy się tego nauczyli, czy nabyli tę umiejętność inaczej. Ten z siwymi
włosami [i] ten w okularach.
- Czy są obcymi istotami?
- W pewnym stopniu. Ich oczy... noszą szkła kontaktowe. Bez nich widać,
że ich źrenice mają kształt podłużnej szczeliny, poza tym wglądają jak ludzie.
Nie takie jak u kota, ale duże większe. Wąska szparka. On mówi, że jest
bardzo podobny do mnie. Ten z siwymi włosami. Jest tu najważniejszy.
Mówi mi, żebym o nich zapomniała. Ma metr i osiemdziesiąt centymetrów
wzrostu, średnią budowę ciała i normalną klatkę piersiową.
- Co możesz powiedzieć o jego twarzy?
- Niezbyt szczupła, ale też nie nalana. Proporcjonalna do reszty ciała.
Jedynie oczy nie pasują. - Amy podkreśliła, że jego włosy rosły w kształcie
wąskiego klina. - Brzydkie włosy, średniej długości jak u przeciętnego
biznesmena. I nawet mógłby za niego uchodzić w tych szkłach kontaktowych.
Wygląda sympatycznie.
- A pozostali dwaj? - zapytała Barbara.
- Powiedział: "Nie patrz". Pozwolił mi patrzeć na siebie, ale nie na nich.
Mimo to zauważyłam, że jeden z nich też nosił szkła kontaktowe. Miał
ciemnobrązowe oczy, ale bez źrenicy lub tęczówki w środku. Właśnie dlatego
noszą czasami ciemne okulary.
- Co czujesz, patrząc na tych facetów? - zapytała Barbara.
- Smutek - odrzekła Amy. - Przeżyli to samo co ja. Oni także byli przez
nich manipulowani. Nie chcą mi powiedzieć zbyt wiele, ponieważ były
jeszcze rzeczy, których nie byłabym w stanie znieść. Dlatego właśnie mówi
mi, abym na nich nie patrzyła.
- Czy wszyscy ludzie są manipulowani?
- Nie wszyscy.
Ponieważ trudno jej było mówić swobodnie będąc w stanie hipnozy, Amy po
wyjściu z transu opisała to, z wyrażeniem czego miała kłopoty będąc w tym
stanie. Opisała szczegółowo przebieg zdarzenia z udziałem pająkowatej
sondy i tych trzech mężczyzn, które miało miejsce w pokoju jadalnym. Po
przedstawieniu jej obcej istocie w masce jej następne wspomnienie dotyczy
zabrania jej do dużego podziemnego pomieszczenia. Na to, że była pod
ziemią, wskazywały surowe skalne ściany, które widziała idąc do tego
pomieszczenia pod eskortą dwóch istot. W tym czasie mieszkała dokładnie
naprzeciw kompleksu FEMA mieszczącego się po drugiej stronie ulicy, który
miał dość rozległą część podziemną. Część naziemna składała się z kilku
budynków i pokaźnych anten. Nie wiadomo jednak, czy znajdowała się
właśnie w tym kompleksie, czy gdzie indziej.
Amy wykonała szkic pomieszczenia, w którym przebywała razem z tymi
mężczyznami i obcymi istotami w maskach. Będąc w stanie hipnozy
przypomniała sobie, że czuła zapach "rozpuszczalnika", który wydobywał się
z "czarnej, żebrowanej rury znajdującej się przy jednej ze ściań pomieszczenia".
Obca istota w masce powiedziała jej, że to pomaga im oddychać.
Zapytana, czy zauważyła tam coś, co by miało związek z wojskiem, odrzekła, że
nie zauważyła nic, co by na to wskazywało.
Podała kilka dodatkowych szczegółów na temat owych mężczyzn, zwłaszcza
tego siwowłosego, którego ochrzciła mianem "Szparkooki".
- Od czasu sesji hipnotycznej - powiedziała - stale mi towarzyszył obraz
Szparkookiego, który był bardzo żywy w mojej pamięci. Jak już się raz
"porozmawia" w ten sposób, to już potem zawsze czuję się z tą osobą
związek. Mam odczucie, że Szparkooki jest członkiem naszego rządu lub
wysoko postawioną osobą w kręgach militarnych. Ludzie widują go codziennie
albo nie mają pojęcia, kto to.
Na temat dwóch pozostałych mężczyzn Amy powiedziała:
- Odczuciem, jakie odbierałam od tych trzech mężczyzn, był głęboki
smutek. Byli zbudowani jak my. Śledzili moją rozmowę z Szarakiem
i analizowali przyswajanie informacji przeze mnie oraz moją "lojalność".
Takie odniosłam wrażenie.
Zaniepokojona przekazanymi jej informacjami na temat miejsc umieszczania
oraz działania wszczepów, Amy sięgnęła do publikacji medycznych, aby
dowiedzieć się czegoś więcej o móżdżku (cerebellum) i rdzeniu przedłużonym
(medulla oblongata) - miejscach, w których najczęściej umieszczane są
wszczepy. Dowiedziała się, że rdzeń przedłużony jest centralą
przekaźnikową impulsów nerwowych pochodzących z wyższych ośrodków
mózgowych kontrolujących istotne funkcje ciała takie jak temperatura, puls,
przełykanie i oddychanie.
Móżdżek jest ośrodkiem kontrolującym napięcie mięśni i równowagę, a także
odruchy, koordynację, a nawet struny głosowe, co - jak zauważyła - może
tłumaczyć obserwowaną u ofiar wzięć fizyczną trudność w opisywaniu
okoliczności ich wzięć. Informacja, którą uzyskała Amy, odpowiadała
kontrolnym funkcjom wszczepów, o których dowiedziała się od obcej istoty
w masce.
Po listopadowym wydarzeniu-śnie Amy w dalszym ciągu przypominała sobie
inne sny. Miewała nagłe któtkotrwałe nawroty pamięci oraz obserwowała
coraz liczniejsze dowody na ingerencję obcych istot w jej życie. Przypomniała
sobie dalsze sny o przenikaniu przez obiekty materialne, w tym jeden
związany z jej córkami. Powiedziała, że była niezadowolona widząc swoje
córki w towarzystwie tych istot, mimo iż czuła, że te wysokie istoty stojące
przy nich były "spokojne", "mądre" i "raczej miłe". Śniło się jej, że
przebywała na pokładzie pojazdu w towarzystwie obcych istot w maskach,
które oznajmiły jej, że ludziom zostanie przekazane, "kim i czym są oni
naprawdę" oraz "prawda o wszystkich". W innym śnie dano jej odczuć, że
"rząd" ma "zamiar ją zabić", za to, że rozpowiada ludziom, co on z nimi robi.
W czasie jednego z "instruktażowych snów" Amy obudziła się i usłyszała
wewnątrz głowy "kobiecy" głos, który mówił do niej w dalszym ciągu.
"To nie był sen!" - odnotowała w swoim pamiętniku. - "Próbowałam zapisać, co
mówiła ta "kobieta", i wówczas usłyszała jej stanowczy głos, który powiedział:
' NIE! ' - po czym z miejsca zaczęłam szybko zapominać o całym tym zdarzeniu.
Starałam się zapisać to jak najszybciej, ale ręka zupełnie mi zdrętwiała. Potem przez
cały dzień czułam się bardzo zmęczona i ucięłam sobie drzemkę, podczas której
miałam kolejne sny instruktażowe".
Jeden z najbardziej niepokojących snów miał miejsce w czerwcu 1993 roku,
w czasie którego Amy miała "uczucie, że do mojej głowy podłączone są
jakieś przewody i rurki". Cały ten sen był niezwykle realny.
- Zsikałam się - powiedziała potem. - Wyraźnie czułam, jak coś wnika
do mojej głowy. Chciałam to wyszarpnąć, ale nie mogłam podnieść rąk do
góry, w ogóle nie mogłam nimi poruszać. Potem usłyszałam głos wewnątrz
głowy: "Nie chcesz ich wyrywać. Zrobisz sobie krzywdę". Po tym ostrzeżeniu
ujrzałam obraz tego, co się stanie, jeśli wyciągnę to coś z głowy.
Zobaczyłam przewody i rurki wysuwające się na zewnątrz z przyczepionymi
do nich kawałkami mojego mózgu, które opadły następnie na podłogę.
Musiałam pozostać nieruchoma do czasu, aż to zostanie skończone. To nie
bolało. Byłam wściekła, że nie mogę poruszać głową. Nigdy przedtem nic
takiego mi się nie śniło. Wciąż jestem wściekła, jak cholera!
Nocą 20 października 1993 roku doznała "luki w czasie". Notatka w jej
dzienniku z tego zdarzenia była bardzo typowa dla innych przeżyć tego
rodzaju. Po usłyszeniu dziwnego sygnału, który wydobył się z telefonu
o godzinie 23.17, zapisała: "Siedziałam przy biurku w swoim pokoju
i nagle zaczęłam czuć się bardzo dziwnie. Nagle ogarnął mnie krótkotrwały
niepokój, jaki zdarzało mi się czuć już wcześniej.
W tym momencie weszła jej córka i Amy zareagowała gniewem, ponieważ
w tym czasie - 7 minut po północy - powinna była być już w łóżku.
"Potem wróciłam do swojego zajęcia i zrobiło mi się przykro, że
nakrzyczałam na Grace. Kilka minut później usłyszałam odgłos podobny do
tego, jaki wydaje klamka przy naszych drzwiach frontowych. Myślałam, że to
Grace otwiera drzwi, aby sprawdzić, gdzie jestem (często robi to, kiedy
wyprowadzam psa). Podbiegłam do małego okienka, z którego widać te
drzwi, ale Grace nie było przy nich. Włączyłam światło, ale na werandzie
również nikogo nie było. Otworzyłam drzwi i wyjrzałam na zewnątrz - tam
także nikogo nie było. Pomyślałam, że to dziwne, że słyszałam ten dźwięk.
Wróciłam do swojego zajęcia. Spojrzałam na zegar i ze zdumieniem
stwierdziłam, że jest 1.27! Nie mogłam uwierzyć swoim oczom. Zagubiłam
godzinę i dwadzieścia minut".
Owa "luka w czasie" powstała niezauważenie, bardzo płynnie, bez
jakiegokolwiek przeskoku. Z kolei innym razem miała chwilowe przebłyski
wspomnień, wśród których była również scena przedstawiająca, jak pewnej nocy
się budzi i słyszy skierowane do siebie słowa: "Sądziłaś, że to wszystko to był
przypadek?" Znaczenie tego oświadczenia było dla niej bardzo jasne - Ziemia
jest gigantycznym ogrodem zoologicznym lub poletkiem doświadczalnym.
Inny tego rodzaju przekaz z obrazami obejmował "przyszły świat", który
"odziedziczą" nasze dzieci - "umierający" świat. Innym razem w jej głowie
kołatała myśl: "Byliśmy bezkształtni". Dwie inne temu podobne myśli były
jeszcze bardziej niepokojące. Pierwsza z nich mówiła: "Ocalenie najbardziej
dostosowanych. Oto dlaczego promuje się wojny". Druga z kolei: "Śmierć
jest drogą do Domu".
Amy przypomniała sobie także lekcję, w czasie której przedstawiono jej,
w jaki sposób obce istoty kontrolują ludzi przesyłając do ich umysłów
"przerażające obrazy".
- Strach jest prawdziwym wrogiem - stwierdziła.
W kwietniu 1993 roku Amy po raz pierwszy poczuła smak zjawiska dobrze
znanego wielu ofiarom "wzięć": czarnych helikopterów. Po przelocie pierwszego
z nich nad jej domem zanotowała: "One naprawdę istnieją. Teraz już
wiem, jak wyglądają". Potem miało miejsce jeszcze wiele tego rodzaju
przelotów, w czasie których krążyły one często późno w nocy nad jej domem.
Podobnie do wielu innych "wziętych" Amy miała powody, aby podejrzewać,
że jej dzieci zostały również napiętnowane tym zjawiskiem. Jedna z jej córek
stwierdziła niedawno, że czasami drętwieje jej noga, "podobnie jak wtedy,
gdy przesadza się ją przez ścianę". Zdanie to było dla Amy wskazówką, że
może być ona poddawana podobnemu szkoleniu co ona sama. Jej druga córka
opisała dwa rodzaje "kul światła", które często widuje w domu. Jedna z nich
jest wielobarwa i większa od piłki do koszykówki, natomiast druga jest
mniejsza i pozostawia za sobą ślad, coś w rodzaju smugi.
Po pewnym śnie Amy zainteresowała się bardzo poważnie innymi dowodami
wskazującymi na oddziaływanie tego zjawiska na jej dzieci. W jego początkowej
fazie znalazła się na pokładzie statku w towarzystwie kilku niskich
wzrostem Szaraków i dwóch lub trzech mierzących około 1,80 metra wzrostu
istot. Szaraki powiedziały jej, że ludzkie wyobrażenie "Armageddonu" jest
niewłaściwe.
- Pamiętam, że to, co mi powiedzieli, w niczym nie przypominało tego, co
ja lub inni sobie wyobrażali - powiedziała i zaraz dodała, że kiedy
przekazywano jej te informacje, czuła, że wyższe wzrostem istoty kierują tą
lekcją i że ich umysły wniknęły do jej umysłu, sprawiając, że miała
przemożną "chęć płakania".
Intensywność, z jaką odbierała ich myśli, była podobna do tej, z jaką
odczuwała przekazy "kobiety", która uczyła ją różnych rzeczy.
- Bez względu na to, jak twarda wydaję się sobie, nie mam żadnych szans
oprzeć się tym Wysokim - podkreśliła z naciskiem. - Wydaje mi się, że
starli mi się dać do zrozumienia, że mają mnie, moje ciało i duszę, i że
zawszę będą mnie mieli.
W dalszej części snu ona i jej córka Grace wystąpiły w serii scen i zdarzeń,
w których w kulminacyjnej scenie zbliżył się do nich samochód policyjny.
Amy twierdzi, że miał on bardzo jasne światła, które "nie pasowały do
policyjnego samochodu". Znajdujący się wewnątrz niego policjant, który jej
się nie podobał, zaczął do niej mówić i w tym samym momencie się obudziła,
ponieważ jej druga córka zaczęła głośno kaszleć. Kiedy później kładła się do
łóżka, słyszała przed zaśnięciem "donośny, niski buczący dźwięk".
Nazajutrz rano, w czasie gotowania, zaczęło jej swędzieć ucho.
- Podrapałam palcem w uchu i poczułam, że coś znajduje się w nim
w środku oraz na zewnątrz. Spojrzałam na palec i zobaczyłam na nim
okruszki zakrzepłej krwi. Poszłam do łazienki i obejrzałam ucho w lustrze.
Wewnątrz niego oraz na policzku widać było smugi zakrzepłej krwi.
Przestraszona, że wiąże się to w jakiś sposób ze snem, zaczęła ostrożnie
indagować córki, aby sprawdzić, co się im śniło. Grace powiedziała jej, że
miała niesamowity sen, na co Amy opowiedziała jej swój. Kiedy doszła do
opisu kolorowych świateł na policyjnym samochodzie, Grace dokończyła jej
zdanie, określając te światła jako "kolorowe jak tęcza". Zapytana przez Amy,
gdzie je widziała, nie potrafiła jej tego jednak wyjaśnić.
Zarówno wspomnienia Amy, jak i różne uwagi czynione przez jej dzieci,
wskazują, że obce istoty oddziaływują na jej całą rodzinę. Ostatnie krwotoki
z nosa u Grace są na przykład niepokojącą wskazówką, że implantowano jej
coś do głowy. Ponadto Amy zaniepokoiły nieznanego pochodzenia blizny na
jej ciele - jedna okrągła na plecach oraz jedna podłużna biegnąca przez
środek nosa mająca około 2,5 cm długości, która pojawiła się w 1993 roku.
Tego rodzaju namacalne dowody, jak również jej świadoma obserwacja ze
stycznia 1994 roku czterech NOLi, które złączyły się ze sobą w jeden obiekt,
są bardzo niemile widziane przez Amy, ponieważ utrudniają jej zanegowanie
realności tego zjawiska.
Jest świadoma, że wykracza to daleko poza przypadkowe "wzięcia", na co
wskazują również otrzymane przez nią informacje, i martwi ją kierunek
i charakter zdarzeń, który z nich wynika.
W listopadzie 1993 roku odnotowała bardzo wyrazisty sen, w którym
przebywała razem z innymi ludźmi w jakimś dużym pomieszczeniu. "Powiedziano
nam, że zostaliśmy wybrani, aby doświadczyć końca świata. Bóg był
kulą światła, która wyglądała jak małe słońce. Bóg mówił nam, że to, czego
doznajemy, jest przeznaczone dla wszystkich... że powinniśmy czuć się
szczęściarzami zaszczyceni tym, że możemy oglądać koniec świata".
Amy oraz pozostałym ludziom wyjaśniono, że są prawdziwie "duchowymi
istotami" poszukującymi wyzywań. "Naszą prawdziwą naturą jest poszukiwanie
wszelkich możliwych okazji mogących służyć rozwojowi i nauce.
Nawet smutek, żal, ból i cierpienie są okazją do zdobywania doświadczenia
i wiedzy. Zrozumiałam, że celem życia jest zdobywanie doświadczeń...
wyłącznie doświadczeń".
Ta myśl koresponduje z innym przekazem, który otrzymała od
niewidzialnych przewodników, mówiącym, że ludzie są "gatunkiem w gatunku" i że
nasze ciała stanowią jedynie "opakowanie" dla istot duchowych, którymi
w rzeczywistości jesteśmy.
Inna informacja, która przeniknęła do jej świadomości w czasie jednego
z przebłysków wspomnień, mówiła, że niedługo światu ujawni się osoba,
która będzie podawała się za Chrystusa. Amy powiedziała, że pokazano jej,
jak wszyscy wierzący ludzie na całym świecie przyjmą tę osobę jako
reinkarnowane bóstwo, któremu oddawali cześć, bez względu, jakie ono było,
i że zostanie ona zaakceptowana jako bóg Ziemi. Będzie to powodem
wystąpienia przeciwko sobie ludzi - tych, którzy zaakceptują tę postać,
przeciwko tym, którzy jej nie zaakceptują, co doprowadzi do wzajemnych
oskarżeń oraz rozmydlenia rzeczywistej prawdy. W konsekwencji ów
fałszywy przywódca i jego fałszywe nauki religijne wezmą górę nad duchową
prawdą.
Zaskakujące spotkanie ze stycznia 1994 roku spowodowało, że Amy zaczęła
coraz bardziej zastanawiać się nad swoim trwającym całe dotychczasowe
życie związkiem z "Radą". Usłyszała o bardzo dziwej grupie ludzi
nazywających siebie "Totalnymi Bojownikami" bądź "Omega" mającej swoje zebrania
w rejonie Dallas. Dwoje jej znajomych uczestniczyło w tych zebraniach i po
usłyszeniu ich relacji poprosiła "Bojowników" o zorganizowanie zebrania
w swoim mieście, co spotkało się z pozytywnym odzewem z ich strony.
W czasie tego spotkania oświadczyli oni jej i innym jego uczestnikom, że
właśnie wyłonili się ze swojej "klasy" po osiemnastu latach przygotowań
prowadzonych pod kierunkiem ich 24-letnich "starszaków". Obecnie podróżują
po całym kraju, aby "zbierać" ludzi zaszczepionych właściwą
wiedzą, którzy są gotowi do przejścia do następnej fazy rozwoju, w której
będą "czymś więcej niż ludźmi".
Wymaga to zerwania wszelkich ludzkich więzów miłości, rodzinnych
i przyjaźni - wszystkiego, co wiąże nas z materialnym światem - jak również
życia w pełnym celibacie i bezwzględne poddanie się decyzjom "starszych".
Twierdzą oni, że wszyscy, z wyjątkiem członków ich grupy, są otumanieni
i zaprogramowani negatywnie przez fałszywe zasady wartości społecznych
lub w przypadku kontaktów z obcymi istotami przez "lucyferyczne" istoty, do
których zaliczają się wszystkie, z wyjątkiem tych, które nauczały "starszych".
Amy opisała tych czterech "Totalnych Bojowników", których poznała, jako
wysokie, chude, blade, aseksualnie ubrane (na czarno) i ostrzyżone,
sprawiające wrażenie wyhodowanych w drodze klonowania i bardzo mocno
kontrolujące się emocjonalnie osoby. Stwierdziła, że nie czuła żadnych oznak
obecności "duszy" u tych czterech ludzi. Ich nauki były bardzo sztywne:
nawróceni muszą natychmiast podążyć za "Bojownikami" nie powiadamiając
o tym nawet swoich rodzin i pozostawiając wszystko, co posiadali, bez
jakiejkolwiek wskazówki, dokąd udadzą się w przyszłości.
Te typowo kultowe żądania były dla Amy bardzo dziwaczne. Najbardziej
niepokojącą cechą "Totalnych Bojowników" były przykazania i oceny
narzucone im przez ich "starszych", ponieważ były one wiernym echem
nauk, które ona sama otrzymywała od "Rady". Ich rezultat - przynajmniej
w ramach tego kultu - jest skrajnie negatywny.
- Po tym wszystkim, czego się dowiedziałam na temat wszczepów i kontroli
umysłów - powiedziała w rozmowie ze mną Amy - nieustannie zadaję
sobie pytanie, kim w rzeczywistości jest Rada? Boję się ich. Co będzie, jeśli
okaże się, że latami programowali mnie na robienie w przyszłości rzeczy,
które będą szkodziły mojej planecie? Jak na razie nie kazali mi nic robić, co
byłoby w sprzeczności z moimi przekonaniami - może dlatego, aby zdobyć
moje zaufanie. A co będzie, jeśli okaże się, że oni są rzeczywiście dobrzy
i uczą mnie, jak mam pomóc swojej planecie, a ja przestanę ich słuchać?
A jeśli oni są tylko mechanizmem obronnym i istnieją tylko w mojej
wyobraźni? Czasami wydaje mi się, że lepiej, gdyby okazało się, że mam
bzika, niż że to jest prawdą. Tak więc dopóki nie wiem, kim lub czym jest
Rada, słucham ich z większą ostrożnością. I proszę Boga, aby pomógł mi
poznać prawdę, Boga, którego jestem pewna.
Przełożył Jerzy Florczykowski
1. Amy zastosowała tu nieprzekładalną niestety na język polski grę słów (The Phantom
of the Opera-tor) polegającą na tym, że wyraz "operator" (osoba obsługująca lub
łącząca rozmowy na centrali telefonicznej) rozdzieliła na "opera" i "tor", co dało jej
w efekcie "ducha opery" będącego nawiązaniem do znanej powieści Victora Hugo Duch
w operze.
2. Chodzi tu oczywiście o telepatię. - Przyp. R.Z.F.
UFO