Nowe Państwo
Asyria już dwa i pół tysiąca lat temu odeszła - wydawałoby się nieodwołalnie - w mrok niebytu, tymczasem podczas I wojny światowej mezopotamscy chrześcijanie stanęli zbrojnie do walki o niepodległy Asuristan. "Najmniejszy aliant", jak nazwano ruch asyryjski, nie doczekał się jednak spełnienia swoich marzeń.
Wojownicy nowej Asyrii
Andrzej Talaga
Północna Mezopotamia była przez stulecia jedną z najdzikszych okolic Starego Świata. Omijały ją główne szlaki karawan, a słabnące imperium ottomańskie sprawowało nad nią tylko symboliczną kontrolę. Tutaj właśnie oraz na sąsiednim płaskowyżu Urmia w perskim Azerbejdżanie i w górach Hakkari na terenie dzisiejszej południowo-wschodniej Turcji schronili się wierni Kościoła nestoriańskiego. Niegdyś dominowali w tym regionie, a ich osadnictwo sięgało po Zatokę Perską. O nestorianach pisał w Opisaniu świata Marco Polo. W XIII wieku, kiedy Wenecjanin odbył swą podróż, przeważali już tylko w północnej Mezopotamii, w okolicach Mosulu. Sami siebie nazywali Asyryjczykami.
Do
połowy XIX wieku wspólnota ta była w Europie mało znana. Przełomem okazała
się ekspedycja Richarda Leyarda, angielskiego archeologa, który w 1846
roku odkopał Niniwę, stolicę starożytnej Asyrii. Podczas prac spostrzegł,
że w okolicy mieszkają ludzie mówiący dziwnym semickim dialektem i uznał
ich za potomków dawnych Asyryjczyków. Swoje odkrycie spopularyzował w
Europie i Ameryce. W efekcie w Mezopotamii pojawili się amerykańscy oraz
brytyjscy misjonarze, którzy chcieli przekonać nestoriańskich braci do
protestantyzmu, zresztą z mizernym skutkiem. Działali głównie w Urmii, a
to z tej przyczyny, że Persja znacznie przychylniej patrzyła na ich
poczynania niż Turcja, kontrolująca większość ziem asyryjskich.
Mimo
skromnych sukcesów na polu religijnym, misjonarze odegrali wielką rolę w
ukształtowaniu się asyryjskiego ruchu narodowego. Zaczęli kodyfikować
język, którym mówili nestorianie, a następnie publikować w nim książki -
początkowo tylko religijne, potem także świeckie: poradniki, podręczniki,
legendy.
Największą swobodą cieszyli się Asyryjczycy w górach Hakkari, gdzie
rezydował patriarcha Kościoła nestoriańskiego. Dzielili się tam na osiem
głównych plemion z wybieralnymi wodzami - malikami. Przywódcą politycznym
wszystkich szczepów był patriarcha i to on odpowiadał za całą wspólnotę
przed tureckim sułtanem. Formalnie górale podlegali Stambułowi,
praktycznie pozostawali niezależni.
Wielka wojna - wielkie nadzieje
Plemiona
hakkaryjskie były wystarczająco bitne, by trzymać muzułmanów z daleka od
siebie, jednak początek Wielkiej Wojny zmienił ich wielosetletnią
egzystencję nie do poznania. Od października 1914 roku, kiedy rozpoczęły
się działania na froncie turecko-rosyjskim, Kurdowie zaczęli atakować wsie
asyryjskie - zarówno na terytoriach podległych sułtanowi, jak i w Persji.
Napady nasiliły się szczególnie po ogłoszeniu przez tureckiego
sułtana-kalifa świętej wojny przeciw państwom Ententy. Kurdowie zrozumieli
to wezwanie nieco opacznie - jako zachętę do zabijania chrześcijan.
Sytuacja pogorszyła się w styczniu 1915 roku, kiedy z Urmii pod naporem
sił tureckich wycofała się armia rosyjska, która stacjonowała tam od 1907
roku.
Rosja,
odwiecznie skonfliktowana z Turcją, od lat próbowała, z pozytywnym
skutkiem, zjednać sobie perskich i tureckich chrześcijan, w tym nestorian.
Po wybuchu wojny zaczęła upatrywać w nich cennych sojuszników. Wiosną 1915
roku rosyjscy wysłannicy przemierzali wioski w Urmii oraz Hakkari,
wzywając Asyryjczyków do powstania przeciw sułtanowi. Rosyjski sztab
generalny chciał, by Asyryjczycy odcięli Turkom drogi odwrotu w czasie
przygotowywanej ofensywy.
W maju
1915 roku carskie wojska, gromiąc Turków, wkroczyły do Urmii. "Rosyjska
armia przybyła, by uwolnić naród asyryjski" - głosili Rosjanie w depeszy
przesłanej nestoriańskiemu patriarsze. W górach Hakkari wrzało, wolność
wydawała się na wyciągnięcie ręki.
10
czerwca 1915 roku Asyryjski patriarcha Benjamin mar Szimun wyjechał ze
swojej siedziby w Kochanes do wsi Mar Dez. Zebrała się tam rada malików,
która zdecydowała o przystąpieniu do konfliktu po stronie Ententy. W
imieniu wodzów i wszystkich Asyryjczyków patriarcha wypowiedział Turcji
wojnę, o czym powiadomiono niezwłocznie rządy turecki i rosyjski (według
niektórych źródeł decyzję o wojnie podjęto już w kwietniu). Nie wszyscy
malikowie chcieli konfliktu z Turcją, obawiali się osamotnienia i masakry
Asyryjczyków; jak się później okazało, mieli rację. Oponenci zostali
jednak wymordowani przez zwolenników wojny. "Najmniejszy aliant" ruszył do
walki o własne państwo.
Turcy
uznali bunt za zdradę. Nie bez podstaw, Asyryjczycy z Hakkari byli wszak
osmańskimi poddanymi, a jeszcze w sierpniu 1914 roku ich patriarcha
obiecywał sułtanowi, że górscy chrześcijanie nie wystąpią po stronie
Rosji. Turcja rzuciła na asyryjskie wsie lojalne plemiona kurdyjskie oraz
regularne oddziały wojska dowodzone przez Haidara bega, gubernatora
Mosulu. Pierwsze uderzenie przyjęły na siebie asyryjskie plemiona Tiari,
Dżelu i Dolne Tkhuma. "Obie strony poniosły wielkie straty, mamy mało
amunicji, prosimy o przysłanie 3000 rosyjskich żołnierzy i dwóch armat,
aby przeciwdziałać połączeniu się Kurdów z Persji z Kurdami z Turcji" -
alarmowali malikowie w depeszy do rosyjskiego konsula w Persji. Walki
stawały się coraz bardziej zażarte, płonęły asyryjskie wsie, Asyryjczycy
wycofywali się stopniowo w wyższe partie gór, zadając Kurdom i Turkom
ciężkie straty. Oddział kurdyjski Saida Agi z Oramaru został nawet wybity
do nogi.
Po paru
dniach walk patriarcha mógł już w pełni ocenić, jak wielki błąd popełnił,
wypowiadając wojnę Turcji bez gwarancji alianckiego wsparcia. "Moi ludzie
głodują i znajdują się w tragicznej sytuacji. W imię Jezusa, błagam was o
pomoc" - pisał 14 czerwca w liście do rosyjskiego dowództwa w Persji.
Obiecano mu czterystu Kozaków. Oddział rzeczywiście wyruszył z odsieczą,
ale został zmasakrowany pod Galya D'Balanda przez Kurdów z Oramaru, którzy
pomścili w ten sposób niedawną klęskę. Asyryjczycy zostali sami na placu
boju.
Kiedy
sytuacja stała się dramatyczna, tysiące nestorian z Hakkari porzuciło
swoje domostwa i ruszyło do kościoła Mar Odeszo położonego wysoko w paśmie
Tal. Rozbili wokół niego wielki obóz i czekali. Rosyjscy generałowie
chcieli wykorzystać asyryjskich wojowników na froncie perskim przeciw
szykującej się do ofensywy armii tureckiej, namawiali więc patriarchę, by
wyprowadził swoich ludzi do Iranu. Benjamin Mar Szymun posłuchał ich i pod
koniec lipca zaczął się exodus całego narodu. Tysiące mężczyzn, kobiet i
dzieci ruszyło w drogę, która przypominała marsz śmierci. Uciekających
opadły niczym stada wilków kurdyjskie plemiona. Nestoriańscy księża nieśli
przed sobą spisaną po aramejsku Biblię, wierząc, że święta księga uchroni
ich wiernych od kul. Górale woleli konkretniejsze argumenty, wystrzeliwali
więc resztki amunicji, a gdy jej zabrakło, walczyli wręcz. Ilu zostało na
zawsze na trasie marszu śmierci? Nie wiadomo, współcześni autorzy
asyryjscy (choćby Sargon Dadesho) mówią o 50 tysiącach z około 160
tysięcy, którzy mieszkali w Hakkari przed exodusem.
"Czy
kiedykolwiek będę jeszcze pił wodę Kochanes [historyczna siedziba
nestoriańskiego patriarchatu od 1602 roku - AT]?" - pytał retorycznie
patriarcha, ruszając w drogę. Już nigdy ani on, ani jego następcy nie
mieli wrócić w góry Hakkari. Kochanes i dziesiątki innych kościołów
popadło w ruinę, a asyryjskie wioski zasiedlili Kurdowie. Dziś patriarcha
nestorian rezyduje aż w dalekim Chicago.
U
boku Rosji i Brytyjczyków
Uchodźcy
falami docierali przez bezdroża do Urmii. Nie przyjęto ich tam wcale z
otwartymi ramionami. Rosjanie nie bardzo wiedzieli, co z nimi zrobić,
część uchodźców trzymano więc na pograniczu turecko-perskim, nie
pozwalając im wejść dalej. Dochodziło nawet do starć rosyjsko-asyryjskich.
Sytuacja poprawiła się w styczniu 1916 roku, kiedy wielki książę Mikołaj,
głównodowodzący armią rosyjską, wysłał patriarsze Benjaminowi mar
Szymunowi zaproszenie na rozmowy do Tbilisi. Ustalono tam, że w Persji
będą formowane odziały asyryjskie, które zostaną wyekwipowane i uzbrojone
przez Rosjan. Na czele asyryjskiego wojska stanął sam Benjamin mar Szymun
i jego brat Dawid Bet mar Szymun. Oficerami byli asyryjscy malikowie,
wśród których szczególną rolę odgrywał Aga Petros, zwany generałem, choć
nigdy nie przyznano mu takiego stopnia.
Ruch
narodowy otrzymał silne wsparcie. Teraz już nie watahy nieokrzesanych
górali, ale wyszkolone na europejską modłę wojsko miało bronić idei
państwa asyryjskiego. Sytuacja na froncie pozwalała na optymizm, bowiem
rosyjskie odziały wspomagane przez Ormian coraz dalej wdzierały się w głąb
tureckiej Armenii, zadając armii sułtana ciężkie straty. Latem 1916 roku
nowe wojsko asyryjskie starło się z Turkami, oddziały szturmowe wdzierały
się aż w góry Hakkari. Między rokiem 1916 a 1918 asyryjskie siły
przeprowadziły czternaście takich rajdów.
Rewolucja lutowa w Rosji w 1917 roku i obalenie caratu niewiele
zmieniły na perskim froncie, ale przewrót październikowy i dojście
bolszewików do władzy zachwiały sytuacją w regionie. Trzy tygodnie później
generał Siemionow, dowódca sił rosyjskich w Persji, zaprosił patriarchę i
oświadczył mu, że Rosjanie wycofują się. Pozostawiają jednak broń i
pieniądze, by Asyryjczycy mogli sami się bronić. Wkrótce po odwrocie armii
rosyjskiej wybuchło muzułmańskie powstanie przeciw Asyryjczykom, którzy
jako przybysze z Hakkari byli postrzegani jako okupanci. Dochodziło nawet
do walk z regularną armią perską usiłującą zająć rejon Urmii.
Anglicy
obawiali się zupełnego chaosu w Persji, przejęli więc od Rosjan
zobowiązania wobec Asyryjczyków, gwarantując im prawo powrotu do wolnej
ojczyzny i protekcję. Próbowali też przekabacić Kurdów przeciwko Turcji i
skłonić ich do zawarcia sojuszu z Asyryjczykami. Podczas jednego ze
spotkań, gdzie omawiano te plany, Kurdowie zamordowali patriarchę
Benjamina mar Szymuna. W odwecie asyryjscy żołnierze splądrowali wiele wsi
muzułmańskich, mordując ich mieszkańców.
W marcu
1918 roku tureckie oddziały znów zbliżyły się do Urmii, jedyną siłą, która
mogła ich powstrzymać, byli Asyryjczycy, dowodzeni teraz przez Agę
Petrosa. Turcy otoczyli miasto Urmia, stolicę regionu, asyryjska armia
broniła go zaciekle, wystawiając sobie jak najlepsze świadectwo. Broń i
amunicja dla otoczonych Asyryjczyków była przemycana (skąd my to znamy?)
przez amerykańską misję humanitarną. Sytuacja stała się tak dramatyczna,
że Aga Petros postanowił po razu drugi wyprowadzić wszystkich Asyryjczyków
z zagrożonego terenu. Wojsko przebiło korytarz na południe do operującego
tam oddziału brytyjskiej kawalerii, a za nim ruszyły rzesze cywili, które
wyprowadzono bezpiecznie z okrążenia. Była to ostatnia bitwa asyryjskiej
armii; w październiku 1918 roku Turcja skapitulowała.
Po
wojnie nestoriańscy uchodźcy z Hakkari zostali przetransportowani do
Iraku, a następnie osiedlili się wśród swoich pobratymców w rejonie
Mosulu, gdzie mieszkają do dziś. Konferencja pokojowa w Wersalu, na której
gościli przedstawiciele asyryjskiego ruchu narodowego, nie przyznała im
nawet autonomii, rejon Hakkari pozostał w Turcji - dziś nie ma tam bodaj
ani jednego nestorianina.
Asyryjczycy zapłacili straszliwą cenę za mrzonkę o państwie. W swoich niedostępnych górach byli faktycznie niezależni; rządzili się swoimi prawami, kultywowali własną religię i tradycję. Paradoksalnie, wolność stracili naprawdę dopiero wtedy, gdy z rosyjskiego poduszczenia zaczęli o nią walczyć.
Ludobójstwo, eksterminacja, rzeź