Le Express - 10.01.2002

 

MORALNOŚĆ PIENIĄDZA

 

ERIC CONAN 

Bogactwo Żydów 

 

 

- To Żydzi, a nie protestanci wymyślili kapitalizm - mówi Jacques Attali. Oni też ustanowili pierwszy w historii podatekod dochodów na rzecz ubogich. Gdyby do dziś go płacono, świat wyglądałby zupełnie inaczej.

 

 

Za ogólnym sformułowaniem "Żydzi, świat i pieniądze" - bo tak brzmi tytuł pańskiej nowej książki - dotychczas zawsze kryła się retoryka antysemicka.

Zawsze się zastanawiałem, czy było trochę prawdy w tym, co opowiadano o stosunku Żydów do świata i pieniędzy. A mówiono czasem rzeczy straszne. Chciałem podejść do tej kwestii wprost, w sposób szczery i uczciwy, poprzez długie badania historyczne, i doszedłem do wniosku, że Żydzi mają wszelkie powody do dumy z tej części swojej historii.

Cofa się pan o wiele tysiącleci, by naszkicować historię, która zresztą zaczyna się w świecie bez pieniędzy i bogactw: w raju Adama i Ewy.

Raj jest usytuowany poza gospodarką, bo nie ma w nim niezaspokojonych potrzeb, pracy ani chęci poznania i odczuwania przyjemności. Właśnie dlatego, że pojawiają się te dwa pragnienia, człowiek zostaje rzucony w świat potrzeb ich zaspokajania, to znaczy w rzeczywistość przemocy, a następnie pieniądza.

A więc to sam Bóg przekazuje swemu ludowi pierwszą zasadę ekonomiczną: "Bogaćcie się!".

Według Biblii, bogactwo jest środkiem służenia Bogu. W jednym z tekstów czytamy: "Będziesz miłował Boga ze wszystkich swoich sił". Komentarz precyzuje: "Będziesz miłował Go z całym swoim bogactwem", czyli: im będziesz bogatszy, tym więcej będziesz miał środków, by służyć Bogu. Bogactwo jest środkiem, a nie celem. Pod warunkiem jednak, że jest wytworzone, a nie zabrane komuś innemu. Dobra płodne jak ziemia i bydło są więc szczególnie pożądane. Abraham bogaci się dzięki swoim stadom. Praca produktywna jest tak ważna, że istnieje nawet zakaz oddawania się wyłącznie studiom lub modłom, bo w ten sposób człowiek się izoluje, schnie i przestaje rozumieć świat.

Czy te nakazy Starego Testamentu odpowiadały historycznym realiom owej epoki?

Tak. W czasach biblijnych dwie rewolucje spowodowały, że Żydzi odróżniali się od sąsiednich ludów: z jednej strony, ich bogacenie się nie miało na celu budowania pięknych miejsc kultu, z drugiej - grzywną pieniężną zastąpili ofiary z ludzi i zasadę oko za oko, ząb za ząb. To ważny element cywilizacji: grzywna zamiast represji, pieniądz w miejsce przemocy.

Ten sposób użycia bogactwa nie był jednak przestrzegany.

Po wyjściu z niewoli egipskiej pieniądz odgrywał wielką rolę: na Synaju część Żydów stworzyła sobie złotego cielca. Kara była straszna: musieli pozostać na pustyni, dopóki nie wymarły pokolenia, które zawiniły. W czasie tej długiej wędrówki Bóg zesłał im mannę. Nie była ona wcale wymarzonym pożywieniem, jak się zazwyczaj sądzi: nie miała żadnego smaku, zaspokajała tylko głód. Lekcja jest jasna: jedynie bogactwo stworzone pracą może smakować. To, co się osiąga bez wysiłku, nie ma  żadnej wartości.

Wydaje się jednak, że mimo tej reedukacji naród żydowski z trudem  zdobywa się na dystans wobec bogactwa, który nakazuje mu Bóg.

Jednym z głównych tekstów judaizmu jest mowa Salomona  wygłoszona na otwarcie świątyni w X wieku przed naszą erą. Przypomina on w niej, że naród żydowski powinien się bogacić tylko po to, by wzbogacać innych i że może on być szczęśliwy tylko wtedy, kiedy i ci, którzy go otaczają, będą szczęśliwi. I na odwrót: poganom powinno zależeć na pomyślności ludu Księgi, który modli się za nich. I to właśnie w tych czasach ustanowiono podatek solidarnościowy - późniejszą tsedaka - pierwszy w historii podatek od dochodów, płacony według ściśle określonych reguł: nie mniej niż 10 i nie więcej niż 20 procent od dochodów. Pieniądze rozdzielano anonimowo wśród ubogich. Mimo to w świątyni zachodzą dwa ważne wydarzenia: kapłani zaczynają działać w pełnym wymiarze godzin, a niektórzy zbicie fortuny uznają za swój główny cel. Kara przyszła rychło: podział narodu, klęska, zniszczenie świątyni. Dlatego, po jej odbudowie, zasady skodyfikowano. Dzieła tego dokonał pierwszy sanhedryn, rodzaj trybunału kasacyjnego, najwyższej instancji, która ujednolicała orzecznictwo małych sądów poszczególnych wspólnot.

Czy to właśnie ten pierwszy sanhedryn pozwala Żydom pożyczać pieniądze na procent, co tak bardzo zaciąży nad ich późniejszym losem?

Zdaniem Żydów, jeśli tylko zysk jest zdrowy, nie ma żadnego powodu, by  zakazywać pożyczania pieniędzy na procent nie-Żydom, gdyż procent jest tylko oznaką płodności pieniądza. Natomiast Żydzi  mogą sobie nawzajem udzielać pożyczek nieoprocentowanych, w imię miłosierdzia. W przypadku ubogich, wskazane jest nawet udzielanie pożyczek na procent ujemny.

Pojawienie się chrześcijaństwa kładzie kres tej skłonności do kultu pieniądza.

Bogaci żydowscy kupcy i kapłani byli potępiani przez proroków na długo przed kolonizacją rzymską. Prorocy rzucali na nich gromy, pisali o swej nienawiści do bogactwa, które nie zostaje oddane w służbę Bogu. Jezus nie włączył się w ten nurt, ale też nie akceptował bogactwa jako środka i nauczał, że człowiek nigdy nie jest tak bliski Bogu, jak w ubóstwie. Tak jak niektórzy wcześniejsi prorocy uczynił z ubóstwa drogę dostępu do Boga. Dla Żyda ubóstwo jest nie do zaakceptowania.

Następna ważna nowość: chrześcijaństwo potępia pożyczanie na procent.

Według chrześcijan, podobnie jak Greków, czas nie jest własnością człowieka  i dlatego nie może on go sprzedawać ani czerpać z niego zysków. Po drugie, pożyczanie jest czynnością niezdrową, gdyż pozwala zarabiać bez pracy. Wreszcie pożyczkodawca może się wzbogacić, co jest niezgodne z aspiracjami Kościoła, by stać się głównym miejscem gromadzenia bogactw. Kościół porównuje więc pożyczkodawcę do diabła: jest on jak dealer dostarczający narkotyków, nową postacią szatana kusiciela.

Jak zareagowali rabini na tę chrześcijańską rewolucję w kwestii bogactwa?

Uznali, że trzeba to wszystko skodyfikować i czynili to w następnych stuleciach. Podstawowymi tekstami w tej dziedzinie są Talmud jerozolimski z IV wieku i Talmud babiloński z VI wieku. Zawierają one ważne innowacje dotyczące organizacji społecznej, a zwłaszcza  stopy procentowej, wystawiania weksli, granicy zysków, zakazu spekulacji. Są tam omówione niemal wszystkie problemy nowożytnej ekonomii: reklama, podatki bezpośrednie i pośrednie, prawo do pracy, prawo do strajku, zasady dziedziczenia, solidarności itd.

Do kogo się one stosują?

To już wtedy był trudny problem: czy należy żyć w kręgu ograniczonym do Żydów, czy też stosować te zasady do wszystkich? Według podstawowej zasady sformułowanej w Talmudzie babilońskim, nie wolno pozwalać, by ktokolwiek umierał z głodu, ale całkowitą pomoc należy zastrzec tylko dla wyznawców monoteizmu, to znaczy - trwało to przez długi czas - dla muzułmanów, ponieważ chrześcijan, z powodu Trójcy Świętej, aż do XII wieku uważano za politeistów. Im należało dostarczać tylko środki pozwalające utrzymać się przy życiu, aby mieli siłę dojść do jedynego Boga.

Rozpoczyna się wtedy długa i pomyślna era komplementarności w stosunkach z muzułmanami: kalifowie rekrutują spośród Żydów swoich doradców i ekspertów ekonomicznych.

To była konieczność: w islamie istnieje podobny jak u chrześcijan zakaz pożyczania na procent. Żydzi tymczasem należeli do tych nielicznych, którzy umieli czytać i pisać. Tylko oni byli więc w stanie zorganizować system pożyczek, których gospodarka zaczynała tak bardzo potrzebować: piśmienni kupcy żydowscy tworzyli jedyną wówczas światową siatkę pośredników, handlarzy i agentów wymiany. Choć ich status społeczny był bardzo niski, to jednak wszyscy szybko zaczęli doceniać kompetencje Żydów. Pojawia się nowa postać: Żyd dworski, której nie było w cesarstwie rzymskim. Jednakże ta elita reprezentowała znikomą cząstkę narodu żydowskiego, składającego się głównie z rzemieślników, rolników, winiarzy, marynarzy, handlarzy, żyjących w strachu, że powodzenie tych, którzy wspięli się do góry, wywoła zawiść, która skupi się na nich.

Czy rabini nie przestrzegają przed tą ryzykowną specjalizacją?

Toczą się wielkie debaty. Niektórzy mędrcy uważają, że pożyczanie nie-Żydom jest obowiązkiem, bo  trzeba im pomagać we wzbogaceniu się. Inni niepokoją się, że za tego rodzaju przysługi Żydzi ściągną na siebie nienawiść. I tak właśnie jest, kiedy dzieje się coś złego - wybucha epidemia lub zdarza się nieurodzaj - i nie można oddać pieniędzy, książęta i chłopi zwracają swój gniew przeciw Żydom. Słowo "Żyd" staje się synonimem lichwiarza.

W pańskiej książce jest zawarta implicite pewna teza: w przeciwieństwie do Maxa Webera, który tę rolę przypisywał protestantom, pan nawiązuje do poglądu Wernera Sombarta, który za prawdziwych wynalazców kapitalizmu uważa Żydów.

Dowody, jakie zebrałem, są tak przytłaczające, że teza Webera nie może się ostać: mimo swej olbrzymiej erudycji niczego nie zrozumiał z judaizmu ani z roli, jaką on odegrał, ani z genezy stanu kupieckiego. Sombart zresztą też nie jest lepszy: uważa, że kapitalizm rozpoczął się w XVI wieku z inicjatywy polskich Żydów, którzy wyemigrowali do Anglii. Twierdzi, że odegrali oni tylko pewną rolę w rozwoju kapitalizmu spekulacyjnego, a przecież bardzo ważne jest to, co zrobili Żydzi w dziedzinie etyki w ogóle i etyki gospodarczej w szczególności, a począwszy od X wieku również w dziedzinie finansowania inwestycji. Zapomina też o wielu innych rzeczach, np. o roli papieży, którzy chronili przydatnych im bankierów; o roli Żydów w rozwoju gospodarczym Hiszpanii, a także o ich znaczeniu w dwóch kolebkach kapitalizmu, jakimi były Holandia i Anglia oraz ich kolonie. Nie mówi też nic o wkładzie Żydów w rozwój XIX-wiecznego przemysłu: komunikacyjnego, samochodowego, lotniczego. Mało kto wie, że to właśnie Żydzi w XIX wieku stworzyli agencję Havas i agencję Reuters, a także Deutsche Bank, Paribas i główne amerykańskie banki handlowe.

Czym więc pan wytłumaczy znaczenie, jakie się przypisuje tezom Maxa Webera?

Posłużyły one wyraźnie za ideologiczne narzędzie legitymizacji politycznej supremacji Holandii, Anglii, a potem Stanów Zjednoczonych: umożliwiły protestantom przywłaszczenie sobie ojcostwa tego, nad czym dominowali. Marks natomiast wiedział, że to judaizm był źródłem nowoczesnej myśli ekonomicznej, ale całkowicie utożsamiał go z kapitalizmem i uważał Żydów za wrogów, których trzeba zwalczać.

Izrael chciał otworzyć nowy rozdział w relacjach naród żydowski-pieniądze, realizując utopię, jaką były kibuce, wspólnoty wyzwolone od pieniędzy.

Kiedy pierwsi syjoniści przyszli ich prosić o pieniądze, żydowscy bankierzy w Ameryce - Seligman, Goldman, Sachs, Kuhn, Loeb, Warburg, Solomon - odmówili, mówiąc: Mamy swoją etykę, kulturę, ale nie mamy narodu. Ci, którzy zgodzili się im pomóc - Rothschildowie, Montefiore i Hirsch - też nie byli syjonistami. Ponieważ większość działaczy syjonistycznych pochodziła z Rosji, gdzie  wizerunek Żyda jako człowieka majętnego przysporzył im wiele cierpień, postanowili całkowicie się od niego odciąć i pokazać, że potrafią być rolnikami, rzemieślnikami i robotnikami. Z tego zrodził się na początku wieku Bund, socjalizujący, rosyjski ruch żydowski, potem ruch rewolucyjny, a wreszcie utopijny syjonizm. Dzisiaj kibuce zajmują marginalne miejsce w społeczeństwie izraelskim, choć nadal dostarczają jednej trzeciej produkcji rolnej.

Dlaczego zbankrutowały?

Bo utopia możliwa jest tylko na wyspie! Odmienny system społeczny może powstać tylko w izolacji i tylko wtedy może być przekazany następnym pokoleniom. Zmuszanie dzieci, a zwłaszcza wnuków, do powrotu do kibuców po spędzeniu przez nie trzech lub czterech lat w wojsku czy na uniwersytecie okazało się całkowicie niemożliwe. Tak się już zdarzyło w żydowskich rodzinach  bankierskich w XIX wieku, w Stanach Zjednoczonych i w Wiedniu: pierwsze pokolenie zakłada bank, drugie nim kieruje, a trzecie wydaje muzyków, malarzy i psychoanalityków.

Mimo krachu kibuców Izrael ma bardzo szczególny i odległy od rzeczywistości ekonomicznej stosunek  do pieniądza. Jest to państwo z wiecznym deficytem.

Już nie. Ten naród powstał i długo żył w surrealistycznych warunkach ekonomicznych: bez państwa i zasobów finansowych. Ale zależność finansowa od zagranicy polegała głównie na zaciąganiu pożyczek, a nie na otrzymywaniu darów. Od około 10 lat Izrael otrzymuje mniej, niż zwraca. Z początku żył na kredyt, czego wyrazem był wskaźnik inflacji, ale się z tego podźwignął.

Ile pieniędzy z diaspory wpłynęło przez te 50 lat do Izraela?

W pierwszym okresie stanowiły one 5-6 proc. PKB. Dziś nie więcej niż 5 proc. Sytuacja zaczyna nawet się odwracać i wkrótce Izrael będzie w stanie pomagać wspólnotom żydowskim w diasporze, którym grozi zniknięcie z powodu asymilacji i braku przyrostu naturalnego.

Dochodzi pan do wniosku, że w wieku XX nastąpiło załamanie się żydowskiej potęgi finansowej zbudowanej w poprzednim stuleciu.

Opisuję losy wielkich dynastii finansowych i przemysłowych: wielkie banki żydowskie w okresie międzywojennym bankrutują lub wymykają się z żydowskich rąk. Tak jak w Wiedniu w XIX wieku, kiedy Żydzi przechodzili z finansów do teatru, psychoanalizy i literatury, podobnie na początku XX wieku bogaci Żydzi amerykańscy przeszli z finansów do rozrywki i mediów. Wydawnictwa muzyczne, radio, kino, Universal, MGM, Fox, RCA NBC, CBS, Warner Brothers  są dziełem przedsiębiorców żydowskich, ale ich filmy nie mają nic wspólnego z judaizmem. Jedynym walczącym filosemickim filmowcem był wówczas Charlie Chaplin, którego nawet Hitler uważał za Żyda, ale który nim nie był.

W swojej książce poświęcił pan szczególnie dużo miejsca elitom żydowskim kosztem ogromnej większości zwykłych ludzi. Czy to wynik motywacji autobiograficznych? Był pan przecież doradcą  prezydenta Francji i  finansistą.

Piszę również o życiu mas, o ich ruchach społecznych i nadziejach, ale jest rzeczą naturalną, że szczególnie interesowały mnie losy wyjątkowe: są tak barwne i niewiarygodne! Jako Żyd głęboko przywiązany do mojego ja, chciałem zrozumieć, w jaki sposób moje życie wpisuje się w losy zbiorowości. Ta książka jest więc niezwykłą podróżą wewnętrzną, która mi wyjaśniła niektóre moje reakcje, a zwłaszcza pozwoliła zrozumieć moją nieufność do pieniądza: czy jest on narzędziem zachowania ludzkiej godności, środkiem służącym  przerwaniu represji i przemocy? Dla mnie jest on tylko formą dawania. Zawsze uważałem, że być możnym oznacza - mieć możność oddawania przysług.

Co z Talmudu babilońskiego pozostało w pańskim życiu zawodowym?

Kiedy przeczytałem u Majmonidesa, że w miłosierdziu istnieje osiem stopni i że najniższym jest nakarmienie ubogiego, a najwyższym pożyczenie mu pieniędzy, by mógł stworzyć własny warsztat pracy, przez wiele lat zajmowałem się, i nadal to czynię, rozwojem systemu mikrokredytów na całej kuli ziemskiej. Jestem bardziej Żydem, niż myślałem!

 






ŻYDZI A SPRAWA POLSKA