Le
Express
MORALNOŚĆ
PIENIĄDZA
ERIC
CONAN
Bogactwo
Żydów
-
To Żydzi, a nie protestanci wymyślili kapitalizm - mówi Jacques Attali. Oni
też ustanowili pierwszy w historii podatekod dochodów na rzecz ubogich. Gdyby
do dziś go płacono, świat wyglądałby zupełnie inaczej.
Za
ogólnym sformułowaniem "Żydzi, świat i pieniądze" - bo tak brzmi
tytuł pańskiej nowej książki - dotychczas zawsze kryła się retoryka
antysemicka.
Zawsze
się zastanawiałem, czy było trochę prawdy w tym, co opowiadano o stosunku Żydów
do świata i pieniędzy. A mówiono czasem rzeczy straszne. Chciałem podejść
do tej kwestii wprost, w sposób szczery i uczciwy, poprzez długie badania
historyczne, i doszedłem do wniosku, że Żydzi mają wszelkie powody do dumy z
tej części swojej historii.
Cofa
się pan o wiele tysiącleci, by naszkicować historię, która zresztą zaczyna
się w świecie bez pieniędzy i bogactw: w raju Adama i Ewy.
Raj
jest usytuowany poza gospodarką, bo nie ma w nim niezaspokojonych potrzeb,
pracy ani chęci poznania i odczuwania przyjemności. Właśnie dlatego, że
pojawiają się te dwa pragnienia, człowiek zostaje rzucony w świat potrzeb
ich zaspokajania, to znaczy w rzeczywistość przemocy, a następnie pieniądza.
A
więc to sam Bóg przekazuje swemu ludowi pierwszą zasadę ekonomiczną:
"Bogaćcie się!".
Według
Biblii, bogactwo jest środkiem służenia Bogu. W jednym z tekstów czytamy:
"Będziesz miłował Boga ze wszystkich swoich sił". Komentarz
precyzuje: "Będziesz miłował Go z całym swoim bogactwem", czyli:
im będziesz bogatszy, tym więcej będziesz miał środków, by służyć Bogu.
Bogactwo jest środkiem, a nie celem. Pod warunkiem jednak, że jest wytworzone,
a nie zabrane komuś innemu. Dobra płodne jak ziemia i bydło są więc szczególnie
pożądane. Abraham bogaci się dzięki swoim stadom. Praca produktywna jest tak
ważna, że istnieje nawet zakaz oddawania się wyłącznie studiom lub modłom,
bo w ten sposób człowiek się izoluje, schnie i przestaje rozumieć świat.
Czy
te nakazy Starego Testamentu odpowiadały historycznym realiom owej epoki?
Tak.
W czasach biblijnych dwie rewolucje spowodowały, że Żydzi odróżniali się
od sąsiednich ludów: z jednej strony, ich bogacenie się nie miało na celu
budowania pięknych miejsc kultu, z drugiej - grzywną pieniężną zastąpili
ofiary z ludzi i zasadę oko za oko, ząb za ząb. To ważny element
cywilizacji: grzywna zamiast represji, pieniądz w miejsce przemocy.
Ten
sposób użycia bogactwa nie był jednak przestrzegany.
Po
wyjściu z niewoli egipskiej pieniądz odgrywał wielką rolę: na Synaju część
Żydów stworzyła sobie złotego cielca. Kara była straszna: musieli pozostać
na pustyni, dopóki nie wymarły pokolenia, które zawiniły. W czasie tej długiej
wędrówki Bóg zesłał im mannę. Nie była ona wcale wymarzonym pożywieniem,
jak się zazwyczaj sądzi: nie miała żadnego smaku, zaspokajała tylko głód.
Lekcja jest jasna: jedynie bogactwo stworzone pracą może smakować. To, co się
osiąga bez wysiłku, nie ma żadnej
wartości.
Wydaje
się jednak, że mimo tej reedukacji naród żydowski z trudem
zdobywa się na dystans wobec bogactwa, który nakazuje mu Bóg.
Jednym
z głównych tekstów judaizmu jest mowa Salomona
wygłoszona na otwarcie świątyni w X wieku przed naszą erą.
Przypomina on w niej, że naród żydowski powinien się bogacić tylko po to,
by wzbogacać innych i że może on być szczęśliwy tylko wtedy, kiedy i ci,
którzy go otaczają, będą szczęśliwi. I na odwrót: poganom powinno zależeć
na pomyślności ludu Księgi, który modli się za nich. I to właśnie w tych
czasach ustanowiono podatek solidarnościowy - późniejszą tsedaka - pierwszy
w historii podatek od dochodów, płacony według ściśle określonych reguł:
nie mniej niż 10 i nie więcej niż 20 procent od dochodów. Pieniądze
rozdzielano anonimowo wśród ubogich. Mimo to w świątyni zachodzą dwa ważne
wydarzenia: kapłani zaczynają działać w pełnym wymiarze godzin, a niektórzy
zbicie fortuny uznają za swój główny cel. Kara przyszła rychło: podział
narodu, klęska, zniszczenie świątyni. Dlatego, po jej odbudowie, zasady
skodyfikowano. Dzieła tego dokonał pierwszy sanhedryn, rodzaj trybunału
kasacyjnego, najwyższej instancji, która ujednolicała orzecznictwo małych sądów
poszczególnych wspólnot.
Czy
to właśnie ten pierwszy sanhedryn pozwala Żydom pożyczać pieniądze na
procent, co tak bardzo zaciąży nad ich późniejszym losem?
Zdaniem
Żydów, jeśli tylko zysk jest zdrowy, nie ma żadnego powodu, by
zakazywać pożyczania pieniędzy na procent nie-Żydom, gdyż procent
jest tylko oznaką płodności pieniądza. Natomiast Żydzi
mogą sobie nawzajem udzielać pożyczek nieoprocentowanych, w imię miłosierdzia.
W przypadku ubogich, wskazane jest nawet udzielanie pożyczek na procent ujemny.
Pojawienie
się chrześcijaństwa kładzie kres tej skłonności do kultu pieniądza.
Bogaci
żydowscy kupcy i kapłani byli potępiani przez proroków na długo przed
kolonizacją rzymską. Prorocy rzucali na nich gromy, pisali o swej nienawiści
do bogactwa, które nie zostaje oddane w służbę Bogu. Jezus nie włączył się
w ten nurt, ale też nie akceptował bogactwa jako środka i nauczał, że człowiek
nigdy nie jest tak bliski Bogu, jak w ubóstwie. Tak jak niektórzy wcześniejsi
prorocy uczynił z ubóstwa drogę dostępu do Boga. Dla Żyda ubóstwo jest nie
do zaakceptowania.
Następna
ważna nowość: chrześcijaństwo potępia pożyczanie na procent.
Według
chrześcijan, podobnie jak Greków, czas nie jest własnością człowieka
i dlatego nie może on go sprzedawać ani czerpać z niego zysków. Po
drugie, pożyczanie jest czynnością niezdrową, gdyż pozwala zarabiać bez
pracy. Wreszcie pożyczkodawca może się wzbogacić, co jest niezgodne z
aspiracjami Kościoła, by stać się głównym miejscem gromadzenia bogactw. Kościół
porównuje więc pożyczkodawcę do diabła: jest on jak dealer dostarczający
narkotyków, nową postacią szatana kusiciela.
Jak
zareagowali rabini na tę chrześcijańską rewolucję w kwestii bogactwa?
Uznali,
że trzeba to wszystko skodyfikować i czynili to w następnych stuleciach.
Podstawowymi tekstami w tej dziedzinie są Talmud jerozolimski z IV wieku i
Talmud babiloński z VI wieku. Zawierają one ważne innowacje dotyczące
organizacji społecznej, a zwłaszcza stopy
procentowej, wystawiania weksli, granicy zysków, zakazu spekulacji. Są tam omówione
niemal wszystkie problemy nowożytnej ekonomii: reklama, podatki bezpośrednie i
pośrednie, prawo do pracy, prawo do strajku, zasady dziedziczenia, solidarności
itd.
Do
kogo się one stosują?
To
już wtedy był trudny problem: czy należy żyć w kręgu ograniczonym do Żydów,
czy też stosować te zasady do wszystkich? Według podstawowej zasady sformułowanej
w Talmudzie babilońskim, nie wolno pozwalać, by ktokolwiek umierał z głodu,
ale całkowitą pomoc należy zastrzec tylko dla wyznawców monoteizmu, to
znaczy - trwało to przez długi czas - dla muzułmanów, ponieważ chrześcijan,
z powodu Trójcy Świętej, aż do XII wieku uważano za politeistów. Im należało
dostarczać tylko środki pozwalające utrzymać się przy życiu, aby mieli siłę
dojść do jedynego Boga.
Rozpoczyna
się wtedy długa i pomyślna era komplementarności w stosunkach z muzułmanami:
kalifowie rekrutują spośród Żydów swoich doradców i ekspertów
ekonomicznych.
To
była konieczność: w islamie istnieje podobny jak u chrześcijan zakaz pożyczania
na procent. Żydzi tymczasem należeli do tych nielicznych, którzy umieli czytać
i pisać. Tylko oni byli więc w stanie zorganizować system pożyczek, których
gospodarka zaczynała tak bardzo potrzebować: piśmienni kupcy żydowscy
tworzyli jedyną wówczas światową siatkę pośredników, handlarzy i agentów
wymiany. Choć ich status społeczny był bardzo niski, to jednak wszyscy szybko
zaczęli doceniać kompetencje Żydów. Pojawia się nowa postać: Żyd dworski,
której nie było w cesarstwie rzymskim. Jednakże ta elita reprezentowała
znikomą cząstkę narodu żydowskiego, składającego się głównie z rzemieślników,
rolników, winiarzy, marynarzy, handlarzy, żyjących w strachu, że powodzenie
tych, którzy wspięli się do góry, wywoła zawiść, która skupi się na
nich.
Czy
rabini nie przestrzegają przed tą ryzykowną specjalizacją?
Toczą
się wielkie debaty. Niektórzy mędrcy uważają, że pożyczanie nie-Żydom
jest obowiązkiem, bo trzeba im
pomagać we wzbogaceniu się. Inni niepokoją się, że za tego rodzaju przysługi
Żydzi ściągną na siebie nienawiść. I tak właśnie jest, kiedy dzieje się
coś złego - wybucha epidemia lub zdarza się nieurodzaj - i nie można oddać
pieniędzy, książęta i chłopi zwracają swój gniew przeciw Żydom. Słowo
"Żyd" staje się synonimem lichwiarza.
W
pańskiej książce jest zawarta implicite pewna teza: w przeciwieństwie do
Maxa Webera, który tę rolę przypisywał protestantom, pan nawiązuje do poglądu
Wernera Sombarta, który za prawdziwych wynalazców kapitalizmu uważa Żydów.
Dowody,
jakie zebrałem, są tak przytłaczające, że teza Webera nie może się ostać:
mimo swej olbrzymiej erudycji niczego nie zrozumiał z judaizmu ani z roli, jaką
on odegrał, ani z genezy stanu kupieckiego. Sombart zresztą też nie jest
lepszy: uważa, że kapitalizm rozpoczął się w XVI wieku z inicjatywy
polskich Żydów, którzy wyemigrowali do Anglii. Twierdzi, że odegrali oni
tylko pewną rolę w rozwoju kapitalizmu spekulacyjnego, a przecież bardzo ważne
jest to, co zrobili Żydzi w dziedzinie etyki w ogóle i etyki gospodarczej w
szczególności, a począwszy od X wieku również w dziedzinie finansowania
inwestycji. Zapomina też o wielu innych rzeczach, np. o roli papieży, którzy
chronili przydatnych im bankierów; o roli Żydów w rozwoju gospodarczym
Hiszpanii, a także o ich znaczeniu w dwóch kolebkach kapitalizmu, jakimi były
Holandia i Anglia oraz ich kolonie. Nie mówi też nic o wkładzie Żydów w
rozwój XIX-wiecznego przemysłu: komunikacyjnego, samochodowego, lotniczego. Mało
kto wie, że to właśnie Żydzi w XIX wieku stworzyli agencję Havas i agencję
Reuters, a także Deutsche Bank, Paribas i główne amerykańskie banki
handlowe.
Czym
więc pan wytłumaczy znaczenie, jakie się przypisuje tezom Maxa Webera?
Posłużyły
one wyraźnie za ideologiczne narzędzie legitymizacji politycznej supremacji
Holandii, Anglii, a potem Stanów Zjednoczonych: umożliwiły protestantom przywłaszczenie
sobie ojcostwa tego, nad czym dominowali. Marks natomiast wiedział, że to
judaizm był źródłem nowoczesnej myśli ekonomicznej, ale całkowicie utożsamiał
go z kapitalizmem i uważał Żydów za wrogów, których trzeba zwalczać.
Izrael
chciał otworzyć nowy rozdział w relacjach naród żydowski-pieniądze,
realizując utopię, jaką były kibuce, wspólnoty wyzwolone od pieniędzy.
Kiedy
pierwsi syjoniści przyszli ich prosić o pieniądze, żydowscy bankierzy w
Ameryce - Seligman, Goldman, Sachs, Kuhn, Loeb, Warburg, Solomon - odmówili, mówiąc:
Mamy swoją etykę, kulturę, ale nie mamy narodu. Ci, którzy zgodzili się im
pomóc - Rothschildowie, Montefiore i Hirsch - też nie byli syjonistami.
Ponieważ większość działaczy syjonistycznych pochodziła z Rosji, gdzie
wizerunek Żyda jako człowieka majętnego przysporzył im wiele cierpień,
postanowili całkowicie się od niego odciąć i pokazać, że potrafią być
rolnikami, rzemieślnikami i robotnikami. Z tego zrodził się na początku
wieku Bund, socjalizujący, rosyjski ruch żydowski, potem ruch rewolucyjny, a
wreszcie utopijny syjonizm. Dzisiaj kibuce zajmują marginalne miejsce w społeczeństwie
izraelskim, choć nadal dostarczają jednej trzeciej produkcji rolnej.
Dlaczego
zbankrutowały?
Bo
utopia możliwa jest tylko na wyspie! Odmienny system społeczny może powstać
tylko w izolacji i tylko wtedy może być przekazany następnym pokoleniom.
Zmuszanie dzieci, a zwłaszcza wnuków, do powrotu do kibuców po spędzeniu
przez nie trzech lub czterech lat w wojsku czy na uniwersytecie okazało się całkowicie
niemożliwe. Tak się już zdarzyło w żydowskich rodzinach
bankierskich w XIX wieku, w Stanach Zjednoczonych i w Wiedniu: pierwsze
pokolenie zakłada bank, drugie nim kieruje, a trzecie wydaje muzyków, malarzy
i psychoanalityków.
Mimo
krachu kibuców Izrael ma bardzo szczególny i odległy od rzeczywistości
ekonomicznej stosunek do pieniądza.
Jest to państwo z wiecznym deficytem.
Już
nie. Ten naród powstał i długo żył w surrealistycznych warunkach
ekonomicznych: bez państwa i zasobów finansowych. Ale zależność finansowa
od zagranicy polegała głównie na zaciąganiu pożyczek, a nie na otrzymywaniu
darów. Od około 10 lat Izrael otrzymuje mniej, niż zwraca. Z początku żył
na kredyt, czego wyrazem był wskaźnik inflacji, ale się z tego podźwignął.
Ile
pieniędzy z diaspory wpłynęło przez te 50 lat do Izraela?
W
pierwszym okresie stanowiły one 5-6 proc. PKB. Dziś nie więcej niż 5 proc.
Sytuacja zaczyna nawet się odwracać i wkrótce Izrael będzie w stanie pomagać
wspólnotom żydowskim w diasporze, którym grozi zniknięcie z powodu
asymilacji i braku przyrostu naturalnego.
Dochodzi
pan do wniosku, że w wieku XX nastąpiło załamanie się żydowskiej potęgi
finansowej zbudowanej w poprzednim stuleciu.
Opisuję
losy wielkich dynastii finansowych i przemysłowych: wielkie banki żydowskie w
okresie międzywojennym bankrutują lub wymykają się z żydowskich rąk. Tak
jak w Wiedniu w XIX wieku, kiedy Żydzi przechodzili z finansów do teatru,
psychoanalizy i literatury, podobnie na początku XX wieku bogaci Żydzi amerykańscy
przeszli z finansów do rozrywki i mediów. Wydawnictwa muzyczne, radio, kino,
Universal, MGM, Fox, RCA NBC, CBS, Warner Brothers
są dziełem przedsiębiorców żydowskich, ale ich filmy nie mają nic
wspólnego z judaizmem. Jedynym walczącym filosemickim filmowcem był wówczas
Charlie Chaplin, którego nawet Hitler uważał za Żyda, ale który nim nie był.
W
swojej książce poświęcił pan szczególnie dużo miejsca elitom żydowskim
kosztem ogromnej większości zwykłych ludzi. Czy to wynik motywacji
autobiograficznych? Był pan przecież doradcą
prezydenta Francji i finansistą.
Piszę
również o życiu mas, o ich ruchach społecznych i nadziejach, ale jest rzeczą
naturalną, że szczególnie interesowały mnie losy wyjątkowe: są tak barwne
i niewiarygodne! Jako Żyd głęboko przywiązany do mojego ja, chciałem
zrozumieć, w jaki sposób moje życie wpisuje się w losy zbiorowości. Ta książka
jest więc niezwykłą podróżą wewnętrzną, która mi wyjaśniła niektóre
moje reakcje, a zwłaszcza pozwoliła zrozumieć moją nieufność do pieniądza:
czy jest on narzędziem zachowania ludzkiej godności, środkiem służącym
przerwaniu represji i przemocy? Dla mnie jest on tylko formą dawania.
Zawsze uważałem, że być możnym oznacza - mieć możność oddawania przysług.
Co
z Talmudu babilońskiego pozostało w pańskim życiu zawodowym?
Kiedy
przeczytałem u Majmonidesa, że w miłosierdziu istnieje osiem stopni i że
najniższym jest nakarmienie ubogiego, a najwyższym pożyczenie mu pieniędzy,
by mógł stworzyć własny warsztat pracy, przez wiele lat zajmowałem się, i
nadal to czynię, rozwojem systemu mikrokredytów na całej kuli ziemskiej.
Jestem bardziej Żydem, niż myślałem!