Tadeusz BOY Żeleński

PSYCHOLOGIA

 

 

Spędziłem młodość w epoce, w której życie codzienne było bardzo skomplikowane. I szalenie wstydliwe. Na przykład, kiedy ktoś był z wizytą, a zachciało mu się siusiu, o ile nie gorzej. Sytuacja bez wyjścia; zwłaszcza kiedy wśród domowych były same panie. Gość wolałby się pod ziemię zapaść niż spytać się jak i gdzie. Zapytać pokojówki też nie podobna bez zwrócenia uwagi; zresztą naraziłby się na to, że pokojówka uda się do pani domu, zawiadującej kluczem od sanktuarium, położonego w drugim końcu podwórza. A świeca, a zapałki? To było zupełnie nie do pomyślenia, raczej umrzeć. Wyjść, uciec to była jedyna droga; też niełatwa: trzeba się było żegnać, wytrzymać długie certowanie: "Ależ nie puścimy, zaraz będzie kolacja, żartuje pan, mowy nie ma." Impertynencja! Aby się wydostać, gość, który na przemian robił się czerwony i blady, musiał się uciekać do przemyślnych chwytów psychologicznych, nastrojowych. Przybierał postać człowieka dziwnego, fantasty, który się rządzi kaprysem, Hamleta, który ma ataki niewiary w ludzi; rzucał półsłówka z sardonicznym grymasem, wreszcie, ku zdumieniu obecnych, wypadał nagle.

Zaczynała się rozmowa o jego charakterze:

- To bardzo oryginalny człowiek.

- Tak, niezwykły; ma w sobie jakieś pęknięcie; to natura, która szuka czegoś, męczy się...

- Jest w nim jakiś metafizyczny niepokój...

Od tego czasu panienki inaczej odnosiły się do gościa. Z takim nie można jak z byle kim. "Wie pan, bałabym się pana. Pan musi być natura szalenie nieujarzmiona, kapryśna. Ale to mi się podoba."

I czasem zdarzyło się, że po kilku miesiącach powabna mężatka, tonąc w jego objęciach i oddając mu gorące pieszczoty, szepnęła: "Czy wiesz, kiedyś mnie zainteresował, odkąd zaczęłam na ciebie zwracać uwagę? Wtedy u państwa X, kiedyś był taki dziwny i kiedyś tak nagle uciekł bez powodu..."

Czyż ta przygoda to nie jest symbol całego niemal psychologizowania literatury? Olbrzymia nadbudowa, której - niby domkowi z kart - często można by dać prztyczka jakimś maleńkim wyjaśnieniem...

1932





Tadeusz Boy Żeleński