Uta RANKE - HEINEMANN
BRUNATNA PRZYGODA
MORALNOŚCI KATOLICKIEJ
Aby poradzić sobie z szerokim obszarem leżącym między spojrzeniem
a pocałunkiem, obszarem który teologowie oznaczyli
słowem nieskromność, już w szesnastym wieku opracowano metody
klasyfikacji etycznej.
Jak mięso dzieli się na części zróżnicowane pod względem wartości,
podobnie podzielone zostało ludzkie ciało. Stosunek
osoby do jej własnych części ciała, lub do części ciała innej osoby, odpowiadać
miał w tym wypadku, relacji między człowiekiem a Bogiem. Ze względu na różny
udział w pobudzaniu przyjemności seksualnej części ciała podzielone zostały na
szlachetne (twarz, ręce, stopy), mniej szlachetne (pierś, plecy, ramiona, uda)
i nieszlachetne (genitalia i części ciała znajdujące się blisko nich). 1
Wedle wcześniejszej tradycji, Göpfert nieszlachetne części ciała
określa również jako bezwstydne lub sprośne.2
Konsekwencje zdefiniowania przez Kościół tego, co niemoralne
okazują się ponure: Oto lekkie dotknięcie kobiecej dłoni może być grzechem śmiertelnym,
jeśli motywowane jest nieczystą intencją. To dotknięcie może być
grzechem śmiertelnym, ale pocałunki w rękę są grzechem śmiertelnym bez
wątpienia; ponieważ nie można dla nich znaleźć żadnego przyzwoitego powodu. A
jeśli nie ma przyzwoitego powodu, to pochodzą one z pożądania, lub przynajmniej
są wyjątkowo prowokujące.
Dotknięcia ręki nie należy oczywiście traktować zbyt pobłażliwie,
gdyż jest ono zawsze grzechem powszednim: Dotknięcia szlachetnych części
ciała, jeśli zachodzą w wyniku bezmyślności, żartu czy ciekawości są grzechami
powszednimi. Tak oto jest grzechem powszednim lekkie dotknięcie lub pogłaskanie
rąk lub twarzy osoby płci przeciwnej, wykonane bez perwersyjnych intencji i
potrzeby seksualnej, jak również ze świadomością niebezpieczeństwa zapomnienia
się w przyjemności seksualnej? W tym miejscu Göpfert wymienia innych teologów
moralnych nauczających tej samej doktryny, jak na przykład Alphonsusa
Liguori. Z drugiej strony deklaruje on we
wcześniejszym wydaniu, że: Trzymanie kobiety za ręce w tańcu nie jest
grzechem, a jeśli już, to powszednim.4 (Jednak Göpfert wydaje się
nie być pewnym swego zdania, więc z wydania z 1906 wyrzuca na wszelki wypadek
to stwierdzenie.)
Oprócz grzesznych dotknięć, istnieją również grzeszne
spojrzenia. W tym miejscu rozróżnia się spojrzenia haniebne od wyjątkowo
haniebnych spojrzeń. Spojrzenia mogą być haniebne nawet
jeśli obiekt ich uwagi jest sam w sobie prawy. Należy pamiętać (jest to
przykład zastosowania systematycznej teologii moralnej), że niebezpieczeństwo
takich spojrzeń powinno być osądzone w zależności od 1) -- obiektu, 2) --
intencji osoby patrzącej, 3) -- usposobienia osoby patrzącej i 4) -- sposobu
patrzenia. Według powszechnej opinii etyków usposobienie osoby, na którą się
patrzy, nie wywołuje konieczności zbudowania osobnej klasyfikacji. Możemy
zgadywać, że wyjątkowo haniebne spojrzenie skierowane jest na "nieszlachetne
części ciała", i to nie tylko nagie: podobnie wielkim jest grzechem
patrzeć na te rzeczy poprzez siatkę lub cienki welon, gdyż pobudza to pożądanie
zamiast wygaszać je.5
Ten sam duch moralizmu znajdujemy w pismach Bernharda Häringa z 1967 roku.
Dzieli on grzechy nieprzyzwoitości na a) spojrzenia, b) dotknięcia (Środki
transportu publicznego, które obecnie są zatłoczone ponad miarę oferują wiele
niebezpiecznych sposobności dla anonimowych flirtów), c) rozmowy, d)
czytanie (Jak rozważni musimy być w tym względzie, objawia nam macierzyńska
troska Kościoła, który potępia złe książki)6.
W związku z dotknięciami, Häring znajduje jednak słowa pocieszenia
dla normalnych chrześcijan: Tam gdzie dotknięcia są wywoływane, i motywowane
przez prawdziwie chrześcijańską miłość i pomoc (opieka nad chorym itd.),
doświadczenie wskazuje, że normalna osoba nie ma się czego
obawiać7.
Jeśli chodzi o dotknięcia, pocałunki i uściski, pary po słowie nie
mogą pozwolić sobie na więcej niż nie zaręczone, ponieważ
-- jak pisał Göpfert
-- zaręczyny nie dają żadnych praw do ciała8.
Spotkania między dziewczętami a młodymi mężczyznami mogą odbywać
się tylko w godnym celu, to znaczy, powinny prowadzić prosto do małżeństwa.
Kontakty te -- nie seksualne, lecz społeczne -- należy w miarę możliwości ograniczać (czyli nie za często i nie za długo) a
większa ich częstotliwość może być tolerowana tylko jeśli małżeństwo
nastąpić ma niedługo, powiedzmy za dwa miesiące. Im odleglejsza jest data
ślubu, tym mniej częste powinny być wizyty. Większa częstotliwość może być
tolerowana, jedynie gdy dziewczyna nie jest sama, lecz
znajduje się pod uważną opieką; wizyty powinny być rzadsze, jeśli para spotyka
się bez nadzoru9.
W 1967 roku Häring
utrzymywał, że Chociaż w dzisiejszym dynamicznym i otwartym społeczeństwie
"dozór rodzicielski" brzmi staroświecko, kojarzy się ze społecznością
zamkniętą i praktycznie nie można go egzekwować, pewne zasady wychowania muszą
być nadal opracowywane.
Chrześcijanie powinni zdawać sobie sprawę, że zasady
wychowania przyjęte w dzisiejszym społeczeństwie zbudowane są na podstawach
ideologii, które z chrześcijaństwem nie mają nic wspólnego10.
Teologowie moralni nie zauważyli jednak tego typu
nieścisłości w związku z ideologią nazistowską. Wręcz przeciwnie, nazizm obiecywał pomoc w realizacji
wielu istotnych punktów etyki katolickiej i Kościół z oddaniem zaangażował się
w wykorzystanie takiej możliwości. Pierwsze spotkanie Hitlera z biskupem
katolickim Berningiem z Osnabrück oraz wikarym generalnym Steinmannem (przedstawicielem biskupa Schreibera
z Berlina, który nie mógł przybyć osobiście z powodu choroby) miało miejsce 26
kwietnia 1933 roku. W zapiskach Berninga czytamy: Rozmowa
(godzina i kwadrans) odbyła się w przyjaznej i sprzyjającej atmosferze. Biskupi
stwierdzili z radością, że w nowym układzie państwowym chrześcijaństwo jest
promowane, poziom moralności wzrasta, a walka z bolszewizmem i ateizmem prowadzona
jest energicznie i z dużym sukcesem11.
W trakcie konferencji biskupów w Fuldzie (30 maja - l czerwca
1933), wystosowany został obszerny list pasterski ze słowami podzięki dla
Hitlera, gdyż oto niemoralność... nie będzie [już
dłużej] zagrażać i rozkładać duszy niemieckiego ludu.
Dla biskupów niemieckich wojna z niemoralnością oznaczała walkę o wychowanie
młodych ludzi w czystości oraz przeciwko ekscesom w trakcie kąpieli
grupowych12.
W sierpniu 1933 na wystawie Całunu Turyńskiego w Trier, Monsignor Steinmann pozdrowił
tłum okrzykiem Heil Hitler! Kiedy
skrytykowano go za to w Nowym Jorku, powiedział, że biskupi niemieccy widzieli
w Hitlerze bastion chroniący przed plagą nieprzyzwoitej literatury.
W okresie nazistowskim kult Marii -- katolickiego ideału czystości
i dziewictwa -- zabarwił się kolorem brunatnym. W książce zatytułowanej O
stanie dziewiczym ojca Breita, wydanej w Kevelaer w 1936 roku (z imprimaturem
diecezji w Münster,
zarządzanej przez biskupa von Galen), w opis
wizerunku Marii wpleciony jest wywód podszyty rasistowskimi poglądami nazistów:
Tak oto rozkwita w obrazie Marii zdrowa, czysta, czuła kobiecość. Nie trzeba
wyjaśniać bardziej szczegółowo, co przynosi nam ona w wymiarze rasowego zdrowia
i szlachectwa, (s. 34-35)
Tym, co Maria pragnie rozwijać, chronić i wypełnić jest
pierwotny, germański typ kobiety (s. 35). Jeśli
zaś idzie o czystość lub nieczystość, to: z punktu widzenia związku między
jednostką a zbiorowością i całą ludzkością, nieczystość oznacza marnotrawienie
świętej krynicy życia. Jest zatem przestępstwem wobec
społeczności.
W ten sposób katolicka obsesja dotycząca marnotrawienia świętego
nasienia i nazistowska mania czystości rasowej zostały złączone. Biskup Wilhelm
Berning z Osnabrück w artykule: Kościół katolicki i
germańskie cechy narodowe dowodząc konieczności powrotu do więzów krwi,
czyli dziedzicznych związków biologicznych,13 uważał fantazje
nazistowskie za najlepszy grunt dla rozwoju kościelnej odmiany celibatu: Jako
rezultat współpracy między odpowiednim biologicznym dziedzictwem i odpowiadającym
mu otoczeniem, zawierającym w sobie również to, co pozazmysłowe, widzimy dzieci
z tych rodzin dorastające, by zostać księżmi i sługami Kościoła. Budują one
promienną antytezę dla tych przestępczych rodzin, których latorośl wypełnia
szpitale dla obłąkanych i więzienia14.
Tak oto kler zgodził się z nazistami, że władza powinna
zrobić coś z zagrożeniem biologicznego dziedzictwa. Teolog moralny Tillmann,
napisał w 1940: Badania nad dziedzicznością, biorąc pod uwagę gwałtowny
wzrost ilości ludzi obarczonych chorobami dziedzicznymi, prowadzą do
konkretnych wniosków, dotyczących powstrzymania od przyjścia na świat nowego
pokolenia obarczonego chorobami dziedzicznymi. Edukacja lub zakaz małżeństwa
nie są wystarczająco skuteczne, gdyż większość osób upośledzonych
charakteryzuje się niskim poziomem intelektualnym i niepohamowanymi instynktami.
Cel ten może być prawdopodobnie osiągnięty poprzez instytucjonalizację, która powinna jednak trwać
tak długo, aż nie zanikną możliwości reprodukcyjne15. Tym samym
autor odrzuca sterylizację, lecz z powodów, od których włos się jeży na głowie:
Największym moralnym przeciwwskazaniem co do sterylizacji jest fakt, że sterylizacja prowadzi do oddzielenia satysfakcji
zmysłowej i odpowiedzialności, co
może mieć katastrofalne skutki w wypadku osobników niższych, u których często
ujawnia się niekontrolowany popęd seksualny16.
Na drodze walki z przyjemnością bezżenny kler uznał wyższość obozów koncentracyjnych nad sterylizacją. Kardynał
Faulhaber wspomina rozmowę, jaką
miał z Hitlerem w 1936 roku, podczas której Führer dowodził konieczności sterylizacji
tak zwanych dziedzicznie chorych w celu zapobiegania narodzinom nowego
chorego pokolenia. Hitler mówił, że mimo iż: Operacja
jest prosta i nie utrudni wykonywania zawodu lub wejścia w związek małżeński,
Kościół wstrzymuje jej wprowadzenie. Na co replikował Faulhaber:
Z punktu widzenia Kościoła, panie Kanclerzu, prawo moralne nie zabrania
wyizolowania tych szkodników ze społeczeństwa ani odebrania im możliwości
samoobrony. Lecz zamiast zniekształcenia fizycznego, powinny być przedsięwzięte
inne środki ochronne, i oto jest taki środek: internowanie ludzi z chorobami
dziedzicznymi17.
Obozy internowanych oznaczały obozy koncentracyjne, które
widocznie nie były zabronione przez prawo moralne, co nie dotyczyło
sterylizacji, ponieważ gwarantowała ona przyjemność bez możliwości prokreacji.
Pożądliwe
eunuchy papieża Sykstusa V z roku 1587 nie miały prawa wstąpić w związek
małżeński aż do roku 1977.
Względy genetyczne i kościelna nienawiść do przyjemności złączyły
się w alarmujący sposób w książce Bernharda Häringa Wybierając odpowiedzialność
współmałżonka (1967): Szczera gotowość służenia Stwórcy i Odkupicielowi
prowadzi chrześcijanina do szukania współmałżonki, która najlepiej wypełnić
może powinność małżeńską wobec potomności. Odpowiedzialność małżeńska, czyli
konieczność służenia życiu, całkowicie zabrania wyboru partnera, od którego można
oczekiwać jedynie ciężko poszkodowanych na zdrowiu dzieci. Ten rodzaj
odziedziczonego upośledzenia, które daje powody do obaw, że dzieci będą
obarczone chorobami i upośledzeniami (jak na przykład hemofilia,
krótkowzroczność lub nawet ślepota czy głuchota), lecz pomimo to będą normalnie
rozwinięte intelektualnie, w zasadzie nie odbiera nikomu możliwości małżeństwa,
chociaż w poważnych przypadkach może to
być postawa do nalegania, by zrezygnowano z takich planów. Doświadczony
katolicki eugenik stwierdza nie bez powodu, że wstępowanie w związek małżeński
ludzi z chorobami dziedzicznymi jest całkowicie nieodpowiedzialne z moralnego
punktu widzenia... Pożądane jest, aby przed zaangażowaniem się w związek para
wymieniła zaświadczenia o stanie
osobistego i odziedziczonego zdrowia, wypisane przez lekarza,
który jest ekspertem w dziedzinie psychologii i eugeniki... Kościelny zakaz
małżeństwa między członkami rodziny (który według
obecnego prawa dotyczy jedynie trzeciego stopnia drzewa genealogicznego)
skutecznie spełnia funkcję eugeniczną18.
Nikt nie ma nic przeciwko zdrowym dzieciom i każdy chciałby je
mieć. Wcześniej, w starożytności, istotnym tematem była euteknia
(= piękne, zdrowe potomstwo). Lecz czystą mizantropią jest
zakazywanie małżeństwa ludziom niewidomym, głuchym lub obarczonym hemofilią.
Mizantropią jest również naleganie, by zrezygnowali z niego, zamiast
pozostawienia im decyzji czy chcą, pomimo swoich problemów, mieć dzieci, czy też -- jeśli nie chcą ich mieć -- zamierzają stosować
antykoncepcję. Postawa eugeniczna, postulująca zaświadczenia o stanie zdrowia,
umieszcza Kościół po stronie systemów totalitarnych. (Nawiasem mówiąc
twierdzenie, że Kościół wystosował zakaz małżeństwa między członkami rodziny ze
względu na funkcję eugeniczną tego zakazu, pojawiło się dopiero w wieku
dziewiętnastym.)
Katolicka teologia moralna traci obecnie prestiż, a jej wymyślne
elaboraty powoli zmieniają się w popiół. Jest to ewidentne, upozowane na
religię szaleństwo, które wznosząc inwokacje do Boga, każe dzielić włos na
czworo niezliczonym ludziom i zmienia ich tym samym w moralnych akrobatów
zamiast sprawić, by byli bardziej ludzcy i życzliwi dla swoich bliźnich.
Uta
RANKE -- HEINEMANN
tłumaczyła
Izabela Filipiak
PRZYPISY:
1) Jone, Katolische Moraltheologie, 1930 r., s. 189
2) Göpfert,
Moraltheologie, 1900 r., s. 366
3) ibidem, s. 368
4) ibidem, s.
336
5) ibidem,
1906 r., s.376
6) Häring,
Das Gesetz Christi, 1967 r., s. 315
7) ibidem, s. 312
8) Göpfert,
op. cit., s. 372
9) ibidem, s.s. 373 -374
10) Häring, op. cit.
11) Han Müller, Katolische
Kirche und Nationalsozialismus, Dokumente 1930-1935, 1963 r., s. 117
12) ibidem, ss. 146 i 156
13) Das Neue Reich nr 7,
1934r., s. 59
14) ibidem,
ss. 14-15
15) ibidem, s.
419
16) ibidem, s.
419
17) Literary Remains of Cardinal Faulhaber, nr 8203
18) Häring, op.cit., ss. 342-343
Katholische Kirche und Sexualitat,
Hoffman und Campe Verlag, Hamburg 1988. Tłumaczenie za wydaniem amerykańskim
w przekładzie Petera Heinegga: Eunuchs for the
brulion nr 17/18
str.
36 - 40