Biuletyn IPN - nr 62/63 2006
SŁAWOMIR CENCKIEWICZ, IPN GDAŃSK,
PIOTR GONTARCZYK, IPN WARSZAWA
NA GRANICY ZDRADY
STANISŁAWA MACKIEWICZA POWROTY DO POLSKI
Motto:
Chętnie panu opowiem o wszystkim, co robi ten rząd.
Nieszkodliwe to i nie ma w tym żadnych tajemnic lub zdrady stanu.
Stanisław Mackiewicz do agenta MBP ps. "Rex", Londyn, 3 IV 1949 r.
Stanisław Cat Mackiewicz (1896-1966) należy do grona najwybitniejszych polskich pisarzy i publicystów polityczno-historycznych. O jego wielkości świadczy wręcz niezliczona ilość książek i artykułów (jego biograf doliczył się 21 książek, 55 broszur i ponad 3 tys. artykułów). Pochodził z kresowej rodziny ziemiańskiej. Był starszym bratem znanego pisarza Józefa Mackiewicza. Od najmłodszych lat Stanisław Mackiewicz angażował się w działalność polityczną (należał do "Petu" i "Zetu"). Podczas I wojny światowej próbował dostać się do legionów Józefa Piłsudskiego. W 1917 r. związał się z Polską Organizacją Wojskową. W okresie międzywojennym był znany przede wszystkim jako publicysta i wydawca wileńskiego "Słowa" (1922-1939). Mackiewicz był monarchistą i konserwatystą, a jednocześnie uważał się za piłsudczyka. Z zadowoleniem przyjął zamach majowy 1926 r. i zaangażował się na rzecz zbliżenia środowisk ziemiańskich i arystokratycznych do obozu marszałka Piłsudskiego. Dwukrotnie piastował mandat posła na Sejm (w 1928 r. i 1930 r.) z ramienia Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem. Jego poglądy w dużej mierze ukształtowały się pod wpływem Władysława Studnickiego, zwolennika sojuszu Polski z Niemcami. Mackiewicz należał do krytyków polityki Józefa Becka, co zaprowadziło go wiosną 1939 r. do obozu odosobnienia w Berezie Kartuskiej. W 1939 r. Mackiewicz dotarł do Paryża, gdzie kontynuował wydawanie "Słowa". W okresie wojny zasiadał w Radzie Narodowej. Pod wpływem klęski Francji w 1940 r. starał się nakłonić prezydenta Władysława Raczkiewicza do podjęcia rokowań pokojowych z Niemcami. Podczas pobytu na Wyspach Brytyjskich należał do czołowych przedstawicieli opozycji antyrządowej. Zwalczał gabinety Władysława Sikorskiego i Stanisława Mikołajczyka. Po wojnie pozostał na emigracji. Żył bardzo skromnie. Był legalistą i zwolennikiem państwa na wygnaniu. 7 czerwca 1954 r. prezydent August Zaleski, którego Mackiewicz wspierał w sporze z gen. Kazimierzem Sosnkowskim i jego zapleczem, powierzył mu tekę premiera i ministra spraw zagranicznych rządu RP na uchodźstwie. Po ponad roku (w sierpniu 1955 r.) został zmuszony do ustąpienia ze stanowiska. 14 czerwca 1956 r. powrócił do kraju.
Jak to tego doszło? Materiały, które znajdują się w zbiorach Instytutu Pamięci Narodowej, pozwalają odpowiedzieć na to pytanie, a przynajmniej odsłonić kulisy działania komunistycznych służb specjalnych w stosunku do Stanisława Cata Mackiewicza. Przed prawie dwoma laty pisał o tym obszernie Krzysztof Tarka na łamach "Zeszytów Historycznych". Jesteśmy jednak zdania, że warto przybliżyć czytelnikom treść samych dokumentów. Pokazują one bowiem w pełni charakter i "technologię" pracy aparatu bezpieczeństwa PRL.
W okresie powojennym Mackiewicz kilkakrotnie podejmował próby nawiązania kontaktu z przedstawicielami władz Polski Ludowej. Ich celem było na ogół wynegocjowanie optymalnych warunków powrotu do kraju. W jego imieniu próbował rozeznać sytuację w kraju jego stary przyjaciel, poseł na sejm i zwolennik jakiegoś modus vivendi z komunistami - Aleksander Bocheński. W 1947 r. Mackiewicz zwrócił się do ambasady w Londynie z ofertą powrotu do kraju. Negocjował także z Jerzym Borejszą, który w latach 1946-1947 angażował się w tzw. pierwszą kampanię reemigracyjną i próbował nakłonić znane osobistości życia emigracyjnego (m.in. Melchiora Wańkowicza) do powrotu do kraju. Kontakty te zostały ujawnione w prasie krajowej i od tej pory rozpowszechniano w Londynie pogłoski, że Cat jest "agentem warszawskim, a w każdym razie informatorem". Początkowo nieco zraziło to Mackiewicza, choć już w maju 1949 r. zatelefonował do Jerzego Putramenta, który ambasadorował wówczas w Paryżu. Spotkali się nad Sekwaną, a Putrament z marszu napisał raport ze spotkania z Catem adresowany do Jakuba Bermana. Sprawą Mackiewicza interesowały się wówczas najważniejsze osoby w państwie i bezpiece, m.in. Bolesław Bierut, Józef Cyrankiewicz, Roman Romkowski i Wacław Komar.
W tym czasie Mackiewicz dość często konferował z Bernardem Singerem, znanym dziennikarzem politycznym, który w "polskim Londynie" redagował prokomunistyczny "Tygodnik Polski". Singer był jednak przede wszystkim agentem Departamentu VII MBP o pseudonimie "Rex", który w środowiskach emigracji polskiej w Londynie realizował zadania tamtejszej rezydentury wywiadowczej. Podczas rozmów z Mackiewiczem, któremu Departament VII MBP nadał kryptonim "Cezar", "Rex" nie ukrywał swoich związków z komunistycznymi służbami specjalnymi, stąd też Cat miał go za pośrednika, z którym może negocjować warunki swojego powrotu do kraju. Prosił władze Polski Ludowej za pośrednictwem "Rexa", by zezwoliły na jego przyjazd do Polski. Chciał m.in. zostać liderem prorządowej partii katolickiej w kraju. Obiecał, że w zamian za udzielenie gwarancji bezpieczeństwa i stworzenie warunków do spokojnego życia w kraju napisze broszurę ośmieszającą emigrację, "wyśmieje bezpłodność emigracji" i "potępi" postępowanie prymasa Stefana Wyszyńskiego, "który nie orientuje się w sytuacji międzynarodowej". I jakże często powtarzał: "Gdyby wasz rząd mianował mnie profesorem literatury rosyjskiej. Jestem przecież zakochany w Czernyszewskim, Hercenie, Bielińskim, Czechowie. Siedziałbym w prowincjonalnym uniwersyteckim mieście i wykładał. Wojna jest na niby. Ten rząd emigracyjny, te partie to jest tylko zalegalizowane wariactwo". I dalej: "Powtarzam panu, bieda i nędza. To nie tylko bieda materialna. Ja się dobrze jeszcze bawię, póki przejmuję się tymi sporami konstytucyjnymi. To jest mój najtańszy pociąg do teatru. Ale teatr ten to szmira, bzdura". Jak się wydaje, Mackiewicz poszedł znacznie dalej w swoich dyskusjach z "Rexem". Poza kwestią powrotu pozwalał sobie na obszerne charakteryzowanie poszczególnych środowisk emigracyjnych, poglądów liderów emigracyjnych, kulis funkcjonowania kolejnych gabinetów rządowych, mówił też o funduszach rządowych, a nawet o życiu intymnym znanych postaci emigracyjnych. "Rex" to wszystko skrzętnie notował i przekazywał swoim opiekunom z MBP.
Jednak władze Polski Ludowej i kierownictwo MBP nie zamierzały ściągać do kraju Mackiewicza. Przewidziano dla niego rolę najważniejszego agenta w "polskim Londynie", który rozpracowywać miał instytucje polskiego państwa na wygnaniu. Warunkiem realizacji takiego scenariusza było pozyskanie go do formalnej współpracy z wywiadem. Do finalnej rozmowy doszło 25 czerwca 1949 r. Tym razem rola "Rexa" ograniczyła się jedynie do zapoznania Mackiewicza z rezydentem wywiadu w Londynie kpt. Marcelem Reichem "Albin". Rozmowa Cata z "Albinem" trwała półtorej godziny i nie dała pożądanego skutku. Mackiewicz oświadczył: "Nie mogę się zgodzić pod żadnym pozorem na jakąkolwiek niejawną współpracę. To jest całkowicie wykluczone. Nie jestem materiałem na konfidenta".
W późniejszym czasie działalność polityczną Mackiewicza bezpieka starała się - raczej mało skutecznie - kontrolować za pośrednictwem jego przyjaciół i znajomych w kraju, a także za pomocą agentury ulokowanej w "polskim Londynie" (od 1952 r. był nim głównie Hugon Hanke "Ważny"). Dyrektor Departamentu VII MBP ppłk Witold Sienkiewicz zatwierdził 21 czerwca 1954 r. postanowienie o wszczęciu sprawy agenturalnego rozpracowania Stanisława Mackiewicza, której nadano kryptonim "Kat". Nagła aktywność aparatu bezpieczeństwa PRL związana była z przygotowywaną na wielką skalę operacją reemigracyjną. Tym też należy tłumaczyć osobiste zainteresowanie sprawą Mackiewicza ze strony Bolesława Bieruta, Józefa Cyrankiewicza, Edwarda Ochaba, Adama Rapackiego, Julii Brystygierowej czy Józefa Czaplickiego.
Kolejną próbę nawiązania kontaktu z władzami PRL podjął Stanisław Cat Mackiewicz w 1955 r. W sierpniu tego roku zwrócił się listownie do Jerzego Putramenta. W niepodpisanym, a napisanym na maszynie liście Cat zwrócił się do Putramenta tymi słowami: "Szanowny i Drogi Panie, Dobrze Panu znany Szatybełko gotów jest odbyć z Panem, lub z kimś od Panów poważną rozmowę na zupełnie zasadnicze tematy, na razie oczywiście najściślej poufną i nie gdzie indziej, jak tylko w Londynie". "Szatybełko" to nie kto inny, jak sam Mackiewicz, który pod takim nazwiskiem pojawił się w powieści Putramenta zatytułowanej Rzeczywistość (Warszawa 1947). Od tej pory rozpoczyna się druga odsłona rozmów z Mackiewiczem. Zaledwie w kilka dni od otrzymania listu Putrament zostaje wysłany do Londynu i w ścisłym porozumieniu z Departamentem I Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego jako "Delegat" rozpoczyna negocjacje z Catem. Wkrótce Mackiewicz, któremu nadano kryptonim "Rober", został "przekazany na kontakt" kadrowemu oficerowi rezydentury w Londynie - Jerzemu Klingerowi "Oskarowi". "Zamieścił on szereg artykułów w czasopismach: »Tygodnik«, »Kultura« i »Wiadomości «. Artykuły te były w dużej mierze inspirowane przez pracownika kadrowego Departamentu I, który po rozmowie J. Putramenta z Mackiewiczem prowadził dalsze rozmowy aż do chwili jego powrotu do kraju". Atakował w nich emigrację polską, przywiązanie do idei legalizmu i państwa na uchodźstwie, podawał w wątpliwość sens pozostawania i prowadzenia działalności politycznej na wygnaniu, a także oskarżał część polityków polskich o działalność szpiegowską na rzecz Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii (tzw. afera Bergu).
W rozmowach z "Oskarem" Stanisław Cat Mackiewicz starał się akcentować swoją niezależność i przeciwstawiał się wszelkim próbom nadania swojej współpracy z komunistami form agenturalnych. Z raportów "Oskara" wynika, że Mackiewicz przekazał mu materiały na temat Bergu, w tym raport Tymczasowej Rady Jedności Narodowej. Przekazał także "Oskarowi" korektorską wersję swojej książki (Od małego do wielkiego Bergu, Londyn 1956) z własnoręcznymi poprawkami. Materiały te zostały wykorzystane w krajowej kampanii propagandowej przeciwko emigracji. Wiosną 1956 r. kierownictwo Komitetu ds. BP przesłało materiały przekazane przez Cata do najwyższych czynników w państwie (m.in. na ręce Edwarda Ochaba, Józefa Cyrankiewicza, Franciszka Mazura i Jakuba Bermana) oraz do wszystkich wojewódzkich struktur aparatu bezpieczeństwa.
Mackiewicz nie składał pisemnych raportów ("chętnie udziela natomiast informacji ustnie i godzi się, by »Oskar« notował"), zaś przyjmowane przez niego pieniądze pobierał pod pretekstem "zaliczek" a conto pisanych książek, m.in. na Dostojewskiego (co ciekawe, bezpieka występowała w imieniu Państwowego Instytutu Wydawniczego). W dokumentach Departamentu I jest mowa o tym, że osobiście kwitował odbiór pieniędzy (do tej pory nie odnaleziono pokwitowań sygnowanych przez Mackiewicza). Dzięki pomocy bezpieki opublikował broszurę Od małego do wielkiego Bergu (Londyn 1956). W okresie od marca do czerwca 1956 r. Mackiewicz otrzymał od oficera Departamentu I 1085 funtów angielskich, a później dodatkowo jeszcze 300 dolarów amerykańskich.
Przez prawie rok (między sierpniem 1955 r. a czerwcem 1956 r.) Mackiewicz pozostawał w sensie dosłownym pod opieką Departamentu I. Prosił "Oskara" m.in. o zapłatę czynszu za mieszkanie, "dotację" na zakup kożucha, powiększalnika fotograficznego i książki. Funkcjonariusz rezydentury "Grabski" chodził nawet z Catem na zakupy, regulował rachunki, przed wyjazdem pomagał mu się pakować, a nawet odwiózł na lotnisko. Złożył na ten temat dość osobliwy raport: "Dla pomożenia mu w spakowaniu się, zrobienia zakupów prosto od M. pojechałem z nim na zakupy. Kupiłem z nim lalkę i trzy kupony towaru. Zapłaciłem za to 27 funtów i 10 szylingów. Odwiozłem go do domu. Po czym umówiliśmy się, że przyjadę na następny dzień dla odebrania rzeczy, których z sobą nie weźmie do samolotu. [...] Zabrałem od R. jego archiwum polityczne (pełna waliza), trochę książek i powiększalnik do robienia odbitek fotograficznych. [...] Na lotnisko zabrałem z sobą również Konsula i adwokata. Jednak wszystko przeszło lepiej, niż oczekiwaliśmy. Rewizji żadnej mu nie robili. Nawet emigration officer trzymał go bardzo krótko. R. był bardzo podniecony. Kilkakrotnie musiałem mu powtarzać, jak się ma zachować przed władzami angielskimi na odprawie paszportowej".
Stanisław Cat Mackiewicz wylądował w Warszawie 14 czerwca 1956 r. Jego powrotowi towarzyszyła odpowiednio przygotowana oprawa propagandowa. Rozgłos, jaki nadano powrotowi Cata, w pełnej krasie ukazał charakter propagandy reemigracyjnej. Jakże umiejętnie wpisał się w nią Mackiewicz, kiedy po wylądowaniu w Warszawie, na konferencji prasowej prowadzonej przez Henryka Korotyńskiego, oświadczył, że "stosunek Ameryki do sprawy polskiej ogranicza się do dwóch rzeczy: do posiadania pewnych wpływów na jakiś ferment za żelazną kurtyną, oraz do kwestii wywiadu wojskowego", po czym nawiązał do afery Bergu i działalności Radia Wolna Europa. Tematyka "bergowo-agenturalna" była stałym elementem publicystyki "krajowej" oczerniającej wychodźstwo, a powracający do Polski Mackiewicz, demaskujący wiceszefa Sekcji Polskiej RWE Tadeusza Żenczykowskiego jako "bergowca" i "ozonowskiego Goebbelsa", nadawał się idealnie do wykorzystania w tej antyemigracyjnej krucjacie. Swoją prywatną wojnę z polską emigracją kontynuował w dwóch pierwszych książkach wydanych w kraju: Londyniszcze (Warszawa 1957) i bestsellerowych Zielonych oczach (Warszawa 1958). W swej niechęci do emigracji Mackiewicz zaszedł z czasem tak daleko, że uznał jej istnienie za niepotrzebne, a nawet szkodliwe, co wprawiało w zdumienie ludzi nawet tak oddanych władzy ludowej jak Kazimierz Koźniewski (tajny współpracownik "33"). Paradoksalnie, w dyskusjach z Catem w początkach lat sześćdziesiątych to właśnie Koźniewski bronił tezy, że w warunkach potencjalnej wojny pomiędzy Wschodem i Zachodem emigracja polska mogłaby odegrać jeszcze jakąś pozytywną rolę.
Niebawem Mackiewicz znów przekonał się o znaczeniu i pozytywnej roli emigracji. Cenzura odrzuciła jego książkę o polityce Józefa Becka. Po tym jak znalazł się w gronie inspiratorów i sygnatariuszy "listu 34", został usunięty z redakcji "Kierunków" i "Słowa Powszechnego". Po latach rozpieszczania, licznych publikacjach książkowych i prasowych, spotkaniach autorskich władze odebrały mu czytelników. Postanowił zatem nawiązać kontakt z paryską "Kulturą", do której pisywał pod pseudonimem Gaston de Cerizay. Został namierzony przez Służbę Bezpieczeństwa. Przygotowywano mu proces. Gromadzono dokumenty. Rzecz zdumiewająca - dołączono do nich również te, które dokumentowały jego kontakty z bezpieką na emigracji. W ten sposób powstała olbrzymia kolekcja akt Mackiewicza. Ponad tysiąc stron dokumentów. Prokuratura Generalna w Warszawie 22 czerwca 1965 r. przedstawiła Catowi zarzut opublikowania w "Kulturze" szeregu artykułów zawierających fałszywe wiadomości o PRL. Na 3 listopada 1965 r. gotowy był akt oskarżenia, lecz do rozprawy nie doszło. Stanisław Cat Mackiewicz jeszcze raz przechytrzył wszystkich. Zmarł 18 lutego 1966 r.