teksty odrzucone

Maciej PAWLIK

SŁOWA PRAWDY: CZŁOWIEK Z GUMY

 

Pierwszy przedpremierowy pokaz najnowszego filmu Andrzeja Wajdy, który odbył się w minioną sobotę w małej salce na Puławskiej wzbudził sensację. Rozgorzały namiętne polemiki licznych entuzjastów i bardzo nielicznych malkontentów. Jedno nie ulega wątpliwości: Wajda znów trafił w sam środek społecznych oczekiwań, precyzyjnie oddając prawdę czasu, a zarazem tworząc własną, artystycznie niezależną wizję.

Ten film był niezbędny dla polskiego widza. Ten film był potrzebny polskiemu kinu. Zrealizowany w rekordowo szybkim tempie, razem z Człowiekiem z marmuru i Człowiekiem z żelaza tworzy wielką trylogię o współczesnej polskiej historii.

Etos "Solidarności", profetycznie zapowiedziany w Człowieku z marmuru i ukazany w chwili narodzin w Człowieku z żelaza, tym razem w Człowieku z gumy, przeżywa głęboki kryzys, dobiega swego kresu. Autor scenariusza - Andrzej Szczypiorski - niezwykle zręcznie powiązał i zmodyfikował wątki oraz losy postaci stworzonych kiedyś przez Aleksandra Ścibor - Rylskiego.

Tym razem więc para głównych bohaterów - dziennikarka Agnieszka i gdański stoczniowiec Maciek, syn Mateusza Birkuta, oboje wieloletni działacze "Solidarności", biorą rozwód i jako antagoniści stają do politycznej walki. Akcja filmu rozpoczyna się w chwili, kiedy dziwaczne polityczne ruchy Maćka doprowadzają do sformowania rządu przez Tadeusza Mazowieckiego (granego z wdziękiem przez Andrzeja Łapickiego). Agnieszka (grana tym razem przez Maję Komorowską) zostaje rzecznikiem prasowym tego rządu. Maciek (grany tym razem przez Romana Kłosowskiego) usuwa się w cień.

Odkreślony grubą kreską dawny komunistyczny dygnitarz, grany przez Franciszka Trzeciaka, obecnie bezpartyjny demokrata, zakłada prywatną firmę zatrudniającą dwie osoby i produkującą w Stoczni Gdańskiej okręty. Konflikt z załogą stoczni łagodzi Agnieszka, surowo napominając zazdrośników - nieudaczników, że filozofia rządu wyklucza polowania na czarownice.

Tymczasem Maciek - pozbawiony miłości i odsunięty od działalności politycznej - kąsa swe zaciśnięte pięści, zżerany osobistą ambicją posiadania władzy i popularności. Płacze w poduszkę, bije głową w ścianę. Wreszcie - nie wytrzymuje. Z nieeleganckim rumorem wraca na polityczną scenę. Rusza do bezpardonowego ataku na rząd. Jego batalia oparta jest na przerażająco demagogicznym haśle koniecznej aktywizacji całego społeczeństwa. Objawia przy tym całe swoje prostactwo salonowe i brak znajomości języka francuskiego, co całkiem dyskwalifikuje go jako polityka.

Odporność nerwową wykazuje natomiast ukazany w epizodzie inny znamienity polityk, były przewodniczący OKP. Grający go Daniel Olbrychski (z przyklejoną brodą) emanuje spokojem, pyka z fajeczki i po raz kolejny powtarza wielką prawdę, że społeczeństwo polskie nie dorosło do demokracji i w okresie przejściowym powinno być prowadzone za łapkę przez światłą grupę, która do demokracji dorosła.

Film kończy piękna, symboliczna scena, w której Leszek Teleszyński (jako Adam Michnik) podczas przedwyborczej telewizyjnej debaty dosłownie miażdży swego politycznego przeciwnika Jarosława Kaczyńskiego (granego przez Irenę Kwiatkowską), dając mu lekcję prawdziwej, europejskiej kultury politycznej.

Szkoda, że film nie zdołał wejść na ekrany przed 25 listopada. Niechybnie siepacze Wałęsy wkrótce zabronią nawet prasowych wzmianek o tym dziele, bo przecież Wałęsa publicznie zagroził, że będzie Andrzeja Wajdę torturował (przełoży przez kolano). No cóż, miejmy nadzieję, że prawdziwa Europa upomni się o to dzieło.

 

Maciej PAWLIK

[Tekst odrzucony przez redakcje Tygodnika Literackiego]

 

 

 






bruLion - wybór tekstów