Polityka - 33/2000
AGNIESZKA NIEZGODA
Czysty jak łza
Obyczaje: Nowy produkt Polmosu przypomina w działaniu denaturat
W połowie lipca w drzwiach Ministerstwa Rolnictwa stanął ksiądz i wyciągnął
z torby pół litra. Prosił o pomoc. Przezroczysty, mocny jak spirytus
denaturin z etykietką siedleckiego Polmosu, po 3,20 zł za butelkę, bardzo
bowiem zasmakował podlaskim rolnikom, głuchym na padające z ambony gromy.
Denaturin można kupić w warzywniakach, w GS-ach, na stacjach benzynowych, ktoś
już skrzynkę na wesele wziął - żalił się ksiądz pracownikowi
ministerstwa.
- Chyba żeby po tym weselu posprzątać - rechocze pracownik działu
marketingu Polmosu.
- Legalnie wykorzystujemy spirytus odpadowy do produkowania rozpuszczalnika -
dodaje prezes Podlaskiej Wytwórni Wódek Polmos Waldemar Durakiewicz.
- U nas w Zajęcznikach 80 proc. ludzi pije denaturaty, a umierają ci, co nie
piją - kolejka w sklepie spożywczo-przemysłowym na przedmieściach Siedlec
rozważa leczniczy wpływ napoju. - W Mordach człowiek ma chyba z 90 lat,
zdrowy w miarę, nieślepy, a przez całe życie pił, i to denaturat, ten
fioletowy - pan w kwiecistej koszuli obala mity o utracie wzroku.
- Początkowo biały wcale tak dobrze nie szedł, mimo że 30 groszy tańszy od
klasycznego, bo ludzie się bali takiej nowości - opowiada sprzedawca Mariusz.
- Nadal są klienci, którzy się wcale nie chcą przestawić, 3,50 zł na
fioletowy przyszykowane od razu mają, bo biały, mówią, mniej smaczny.
Początkową wyższość fioletowego nad białym potwierdza też sprzedawczyni w
ukrytym w piwnicy, pod odrapanymi schodkami monopolowym w podsiedleckich
Mordach. - Najpierw nikt nie ruszał nowego, potem się zaczęło pół na pół
sprzedawać, a teraz białego więcej. Ale chwilowo nie mamy - przeprasza, bo
musi dopiero pojechać po nową dostawę do Siedlec.
Dotąd, przez niespełna rok, do sklepów trafiło kilka tysięcy pólitrowych
butelek czystego jak łza denaturinu z cieniowaną fioletową etykietką,
oznakowaną trupią czaszką. Kontrola przeprowadzona 20 lipca, po
"telefonicznej skardze dotyczącej denaturatu niebarwionego", przez
miejscowy sanepid stwierdziła, że denaturin jest prawidłowo oznakowany i całkowicie
legalny, "zastępuje denaturat, służy jako rozcieńczalnik do reaktywnych
farb antykorozyjnych i odtłuszczania powierzchni". Inaczej niż w
przypadku poznańskiego Polmosu i podlegającej mu firmie Den Royal-Pniewy, która
pięć lat temu wyprodukowała zastępujący denaturat 94-proc. płyn Mars bez
informacji, że nie można go pić.
Denaturin, oprócz plakietki, kolorem, zapachem i butelką nie różni się
jednak od wódki. A zamiast ok. 20 zł kosztuje 3 zł. - Rozpuszczalnik musi być
przezroczysty, żeby się farby nie odbarwiały - wyjaśnia prezes Durakiewicz i
tłumaczy, że dzięki produkowanym z odpadów denaturinowi, denaturatowi i płynowi
do mycia szyb zatrudniający ponad 250 osób Polmos mógł przyjąć dodatkowych
sześciu pracowników. - Żadnym denaturinem nikogo nie rozpijamy, wodę brzozową
też piją - prezes Durakiewicz zastanawia się, czy to aby nie konkurencja robi
szum wokół denaturinu i chętnie opowiada o szlachetnych działaniach
siedleckiego Polmosu: wyremontowaniu klubu Anonimowego Alkoholika, produkcji dżemów,
powideł i soków marchwiowych, jako że Polmos kupił upadające zakłady
przetwórcze.
Różnica cen robionych na bazie tego samego surowca produktów to wysokość
akcyzy. Rozpuszczalnik i najdroższa wódka powstają ze spirytusu surowego, zbożowego
lub ziemniaczanego, zwolnionego z akcyzy. Spirytus pierwotny jest następnie
oczyszczany w kolumnach destylacyjnych - to jest rektyfikacja. Po destylacji to
co czyste to tzw. rektyfikat, czyli spirytus spożywczy, a to co brudne to tzw.
porektyfikat, czyli spirytus odpadowy. Według Ministerstwa Finansów za litr
spirytusu czystego producent płaci 57,20 zł akcyzy, a za litr spirytusu
odpadowego - 0,30 zł. Spirytus odpadowy musi być następnie skażony. -
Denaturin to taki spirytus odpadowy plus coś jeszcze, ale to tajemnica, to już
nasza receptura - prezes Durakiewicz nie wyjawia sekretu, chociaż ten środek
znany jest w sanepidzie.
Zgodnie z rozporządzeniem ministra rolnictwa z 1993 r., "skażanie
spirytusu polega na dodaniu środka skażającego, który zmienia smak, zapach
albo zabarwienie spirytusu w taki sposób, aby bez zmiany jego istotnych właściwości
stał się niezdatny do spożycia".
Tajemnicze "coś" siedleckiego Polmosu to bitrex, 14 pozycja na
ministerialnej liście 67 środków skażających. Tak więc denaturin to w 92
proc. spirytus odpadowy, a w prawie 8 pozostałych - bitrex. Bitrex to nazwa
handlowa benzoesanu detanonium, substancji o bardzo gorzkim smaku, którą
dodaje się m.in. do płynów do mycia szyb i do chłodnic samochodowych - wyjaśnia
Krajowe Centrum Informacji Toksykologicznej w Łodzi.
Czy trupia czaszka i hasło "trucizna" to zawsze ostrzeżenie, że po
wypiciu można umrzeć?
"Starszy szeregowy Tomasz J., żołnierz kierowca, elektromechanik ze Świdwina,
uległ śmiertelnemu zatruciu na skutek spożycia płynu chłodniczego Borygo"-
to prasowa notatka sprzed kilku lat o właściwościach popularnego napoju,
dawniej różowego i słodkiego, od 1993 r. - zgodnie z rozporządzeniem -
gorzkiego. Nie wszystko jednak truje, np. uzupełniająca "Polski słownik
pijacki" Tuwima "benzynówka" Piotra Bikonta - skażona, lecz
nietrująca, degustowana przez chemików, pije się ją normalnie, tylko odbija
się benzyną. Bitrex w ilościach stosowanych do skażania nie stanowi zagrożenia
dla ludzi - tłumaczy łódzkie Centrum.
- I całe szczęście - podsumowuje pracownica siedleckiego sanepidu. - Na
miejscu ministra, gdybym wiedziała, co ludzie piją, tobym zabroniła prawdziwe
trucizny dodawać. Żeby nie padali jak muchy.
Z ŻYCIA NIŻSZYCH SFER