"Wprost" - 11 kwietnia 2004




Antoni Dudek

Gorbaczow pod stołem




Kreml w 1989 roku prowadził poufne rozmowy z opozycją antykomunistyczną w Polsce na temat przejęcia przez nią władzy




Nie można brać ich na swój kark. Główny powód to gospodarka" - tak o satelitach ZSRR w Europie Środkowej mówił Michaił Gorbaczow w lipcu 1986 r. na posiedzeniu Biura Politycznego KC KPZR. Ta opinia twórcy pierestrojki i głasnosti w Związku Sowieckim łączy się ściśle z kulisami i przebiegiem obrad słynnego na cały świat polskiego "okrągłego stołu" sprzed piętnastu lat. To domniemanie w pełni potwierdzają ustalenia Grupy Operacyjnej Wisła, placówki polskiego kontrwywiadu działającej w Moskwie na podstawie porozumienia z KGB - do tych ustaleń dotarł "Wprost".

Wisła informacji

Grupa Wisła powstała na podstawie porozumienia zawartego przez MSW z KGB w styczniu 1957 r., po dojściu do władzy Władysława Gomułki, który odesłał do Moskwy sowieckich doradców nadzorujących pracę polskiego aparatu bezpieczeństwa. Przez długie lata kilku oficerów Departamentu II MSW (kontrwywiad), tworzących grupę Wisła, zajmowało się głównie inwigilowaniem - oczywiście we współpracy z KGB - polskich obywateli przebywających w ZSRR. Po dojściu do władzy Gorbaczowa Wisła otrzymała jednak nowe zadanie. Jej szefowie dzięki własnej sieci agenturalnej i bezpośrednim kontaktom z funkcjonariuszami KGB oraz pracownikami Komitetu Centralnego KPZR zdobywali informacje o kulisach pierestrojki i nastrojach panujących w sowieckim aparacie władzy. Dla generała Wojciecha Jaruzelskiego, który - inaczej niż Gustáv Husák czy Erich Honecker - od początku opowiedział się po stronie Gorbaczowa, informacje o rozwoju sytuacji w ZSRR miały pierwszoplanowe znaczenie. Dlatego jeszcze w grudniu 1985 r., a zatem w niespełna rok po dojściu Gorbaczowa do władzy, odwołał ze stanowiska ambasadora PRL w Moskwie Stanisława Kociołka - jednego z najbardziej znanych partyjnych dogmatyków, przekonującego w dyplomatycznych raportach, że dni Gorbaczowa są policzone.

W drugiej połowie lat 80. grupa Wisła stała się dla ekipy Jaruzelskiego jednym z najważniejszych źródeł informacji o tym, co dzieje się na wschodzie. Z typowo policyjnej placówki łącznikowej stała się stopniowo komórką realizującą również zadania z zakresu wywiadu politycznego. Wśród nich szczególnie istotne było rejestrowanie reakcji ludzi z sowieckiego establishmentu na kolejne wydarzenia zachodzące w Polsce. Jaruzelski i jego współpracownicy niezwykle uważnie analizowali sygnały płynące z Kremla. Szczególnie od chwili, kiedy zorientowali się, że zagrożenie może dla nich stanowić nie tylko upadek Gorbaczowa, ale również podejmowane przez jego podwładnych co najmniej od przełomu lat 1987 i 1988 próby nawiązania kontaktu z niektórymi wpływowymi przedstawicielami polskiej opozycji.

W szyfrogramach kierowanych w styczniu 1989 r. przez szefa grupy Wisła, używającego pseudonimu Żarski, relacjonowano oceny ludzi z radzieckiego aparatu partyjnego oraz służb specjalnych, według których "w najbliższych latach Polska nie może liczyć na radziecką pomoc lub ułatwienia gospodarcze ze względu na krytyczną dla pierestrojki sytuację". Co więcej, podkreślano, że "z uwagi na uwarunkowania zewnętrzne (dialog z USA) radzieckie poparcie polityczne dla Polski zawęzi się do solidarności systemowej". Sygnalizowano w związku z tym, że w radzieckich mediach "będą przybliżane społeczeństwu poglądy tak zwanej konstruktywnej i liberalnej opozycji w Polsce".

Utrzymać Polskę!

"Kontakty niektórych pracowników ambasady radzieckiej z opozycją nie były dla nas tajemnicą" - zauważył w swoich wspomnieniach Mieczysław F. Rakowski, pisząc o roku 1988. Nie sprecyzował jednak, o kogo chodziło. Analiza nielicznych sowieckich dokumentów z końca lat 80., które trafiły do rąk historyków, wskazuje, że na Kremlu obawiano się pogorszenia sytuacji w Polsce i zagrożenia dla utrzymania jej w sowieckiej strefie wpływów. Kiedy Gorbaczow w obliczu olbrzymich trudności wewnętrznych ZSRR i trwającej wojny w Afganistanie proklamował odejście od doktryny Breżniewa, w Moskwie uznano za konieczne podjęcie walki o utrzymanie wpływów metodami klasycznej dyplomacji. Rosjanie zdawali sobie sprawę, że newralgiczne znaczenie dla utrzymania kontroli nad sytuacją w całym regionie będzie miał rozwój wydarzeń w Polsce. Gorbaczow miał pełną świadomość, że w wypadku Europy Środkowej obowiązuje tzw. zasada domina, bowiem na jednym z posiedzeń Biura Politycznego w 1986 r. trzeźwo skonstatował: "Jeśli nie utrzymamy Polski, to nie zdołamy też utrzymać NRD".

Walka o "utrzymanie Polski" oznaczała przede wszystkim bój o utrzymanie w niej przy władzy Jaruzelskiego, który aż do połowy 1989 r. pozostawał głównym partnerem Kremla w Warszawie. Dlatego Rosjanie zaczęli wykonywać rozmaite gesty, których celem była stopniowa zmiana dotychczasowych relacji we wzajemnych stosunkach, polegająca na odejściu od dominującego dotychczas ostrzegania i komenderowania. Zmiana klimatu dotyczyła również służb specjalnych. W styczniu 1987 r. odbyła się w Warszawie narada zastępców szefów wywiadów wojskowych państw Układu Warszawskiego. Po niej - co podkreślano w dokumentach Zarządu II Sztabu Generalnego WP - "Główny Zarząd Wywiadu Armii Radzieckiej zaczął po raz pierwszy w historii wzajemnych stosunków przekazywać Polakom materiały na zasadzie równego partnerstwa". W kwietniu został podpisany plan rozwoju współpracy na lata 1987-1991 między zajmującymi się kontrwywiadem Departamentem II MSW oraz Zarządem IV KGB. Pułkownik Janusz Sereda i generał lejtnant Jurij Storożew deklarowali w nim m.in. ścisłą koordynację działań w "rozpracowaniu obiektów wzajemnego zainteresowania" oraz "organizacji gier operacyjnych i podstawiania [ludzi] celem przenikania do sieci agenturalnej przeciwnika".

W 1989 r. Rosjanie zgodzili się wpuścić oficerów polskiej SB do archiwum swoich służb specjalnych. W pierwszych dniach lipca tego roku, a zatem już po przegranych przez PZPR wyborach parlamentarnych, delegacja polskiego MSW złożyła wizytę w X Oddziale KGB (kontrwywiad) i w XV Oddziale I Głównego Zarządu KGB (wywiad). "Realizowanie podstawowych zadań z zakresu ewidencji jest zbliżone w obu naszych resortach" - pisał w sprawozdaniu szef polskiej delegacji pułkownik Kazimierz Piotrowski.

Gra na drugim fortepianie

Wspomniane gesty sprawiły, że przedstawiciele państw satelickich (szczególnie Polacy i Węgrzy) zaczęli sobie coraz śmielej poczynać w kontaktach z wydającymi dotychczas głównie polecenia Rosjanami. Przykładem tego był przebieg narady szefów zarządów wywiadu wojskowego państw Układu Warszawskiego. Odbyła się ona w połowie maja 1989 r. W jej trakcie przedstawiciele służb polskich i węgierskich odrzucili zaproponowane przez Rosjan zasady współdziałania, gdyż dawały one "jednostronne korzyści GRU" oraz świadczyły o utrzymywaniu się "dominującej roli radzieckich organów kierowania wywiadem". Jak pisał w meldunku dla ministra obrony generał Roman Misztal, szef polskiego wywiadu wojskowego, "w nowej sytuacji towarzysze radzieccy zobowiązali się do opracowania nowego projektu dokumentu i uzgodnienia z pozostałymi państwami UW jego treści do lipca 1989 r.".

W ekipie Jaruzelskiego zdawano sobie jednak sprawę, że poparcie Kremla jest uzależnione od kontrolowania przez nią sytuacji w kraju i że w wypadku poważnych niepokojów społecznych może się powtórzyć scenariusz z 1970 r. i 1980 r., kiedy to zakulisowa gra ZSRR miała istotne znaczenie w zastąpieniu Gomułki Gierkiem, a dziesięć lat później tego drugiego Stanisławem Kanią. Różnica polegała jednak na tym, że tym razem stawka była znacznie wyższa, bowiem potencjalni następcy Jaruzelskiego nie musieli być koniecznie posiadaczami legitymacji PZPR. Tymczasem w sierpniu 1988 r., jeszcze przed drugą w tym roku falą strajków, rzecznik rządu Jerzy Urban, sekretarz Komitetu Centralnego PZPR Stanisław Ciosek i wiceminister spraw wewnętrznych Władysław Pożoga, tworzący tzw. zespół trzech doradców Wojciecha Jaruzelskiego, ostrzegali w memoriale, że "(...) aktywa naszej ekipy sprowadzają się do poparcia radzieckiego. Jednak ono musi osłabnąć, nawet zaniknąć w miarę, jak okaże się nieskuteczność naszych działań. Zjawisko rozczarowania Moskwy przypieczętowujące nasz koniec może się pojawić w rezultacie jesiennej fali strajków".

Kilka miesięcy później w wydziale zagranicznym sowieckiej partii powstała analiza, w której oceniano, że "PZPR może liczyć na zachowanie swoich pozycji tylko w ramach sojuszy politycznych. Wiele zależeć będzie od tego, czy uda się im skłonić do konstruktywnej współpracy część opozycji". Rosjanie już wówczas byli zdecydowani rozpocząć grę na drugim fortepianie. Pół roku wcześniej, w kwietniu 1988 r., kiedy zamierzali zaprosić do Moskwy Adama Michnika (pretekstem miało być polsko-rosyjskie seminarium "Białe plamy w historii dawnej i najnowszej; ich wpływ na produkcję filmową"), powstrzymał ich sprzeciw władz w Warszawie. W styczniu 1989 r., kiedy Jaruzelski podejmował ostateczne decyzje o rozpoczęciu rozmów "okrągłego stołu", szef grupy Wisła raportował, że jego rozmówcy z KGB wyrażali ubolewanie z powodu niedojścia do skutku wizyty Michnika "z uwagi na wasz niepotrzebny sprzeciw". Najciekawszy fragment szyfrogramu brzmiał następująco: "Dla ZSRR liczy się przede wszystkim pomyślny rozwój stosunków z USA i w tym kontekście istnieje potrzeba budowania w krajach socjalistycznych mostów porozumienia między różnymi siłami społecznymi, dlatego nie powinniście nam przeszkadzać w kontaktach z polskimi intelektualistami. (...) musimy mieć własne rozpoznanie i ocenę działaczy opozycji. W związku z tym ambasada radziecka w Warszawie i nie tylko ona, otrzymała polecenie opracowania pełnego kompendium wiedzy dotyczącego opozycji, personalnego 'Who is who'".

Most zwodzony Kremla

Rosjanie dawali Jaruzelskiemu sygnał, że powinien jak najszybciej osiągnąć kompromis z tą częścią opozycji, którą określano wówczas mianem konstruktywnej. Otwarte pozostaje tylko pytanie, czy już wówczas zakładano w Moskwie, że pół roku później będą tam prowadzone rozmowy z niektórymi parlamentarzystami "Solidarności" na temat utworzenia rządu kierowanego przez działacza opozycji. "Okrągły stół" jawi się zatem w świetle akt grupy Wisła oraz znanych już dokumentów sowieckich jako "most porozumienia" mający przez "poszerzenie elity władzy" zagwarantować spokój społeczny w Polsce, a tym samym utrzymać ją w orbicie wpływów Kremla.

Wyniki wyborów czerwcowych stanowiły dla Rosjan potwierdzenie ich najgorszych obaw, że Jaruzelski i PZPR nie panują już nad sytuacją w Polsce. Według raportu agenta grupy Wisła, który na początku lipca 1989 r. rozmawiał z Walerijem Musatowem, zastępcą kierownika Wydziału Zagranicznego KC KPZR, ten ostatni miał stwierdzić, że "z niepokojem obserwują rozwój sytuacji w Polsce" i "nie rozumieją, dlaczego upieraliśmy się przy sprawie utworzenia Senatu, jak i składzie personalnym listy krajowej, chociaż wcześniej wyrażali wątpliwości poprzez swojego ambasadora w Warszawie". Musatow był szczególnie zbulwersowany tym, że jeszcze cztery dni przed wyborami "niektórzy członkowie naszego kierownictwa wyrażali przekonanie, że koalicja wygra wybory. Najistotniejszy fragment wypowiedzi Musatowa dowodził, że "niektórzy przedstawiciele opozycji (Musatow wymienił Wajdę i Onyszkiewicza) intensyfikują ostatnio próby docierania do naszej ambasady". Uprawniona wydaje się w świetle tych sformułowań hipoteza, że Moskwa, nie wycofując poparcia dla PZPR, prowadziła już wówczas ściśle poufne rozmowy z wybranymi działaczami opozycji na temat ewentualnego przejęcia przez nich władzy w Polsce.

W lipcu 1989 r., już po opublikowaniu głośnego artykułu "Wasz prezydent, nasz premier", Adam Michnik wraz z Andrzejem Wajdą przebywali w Moskwie, gdzie prowadzili rozmowy m.in. w Wydziale Zagranicznym KC KPZR. Ich szczegóły nie są znane, ale wymowny wydaje się sposób, w jaki w Moskwie zareagowano na powstanie rządu Mazowieckiego. W protokole z posiedzenia sowieckiego Biura Politycznego z końca września 1989 r. znalazł się zapis mówiący o konieczności współpracy ze wszystkimi "konstruktywnymi siłami politycznymi w PRL opowiadającymi się za (...) wypełnianiem sojuszniczych zobowiązań Polski w ramach Układu Warszawskiego" oraz polecenie, by ministerstwa i instytucje mające kontakty z Polską "wypełniały wszystkie zobowiązania i umowy, (...) nie dopuszczając do obniżenia poziomu współpracy z PRL". W rzeczywistości jednak zdawano sobie już wówczas sprawę, że zmiany w Polsce mogą pójść jeszcze dalej. Na wrześniowym posiedzeniu biura rozpatrywano bowiem memorandum o sytuacji w Polsce, którego autorami byli minister spraw zagranicznych Eduard Szewardnadze, sekretarz KC KPZR Aleksander Jakowlew, minister obrony Dmitrij Jazow i szef KGB Władimir Kriuczkow. Za "niemożliwe do wykluczenia" uznawano w nim, że "Polska zacznie ignorować wypełnianie w pełnym zakresie swoich obowiązków sojuszniczych. Prawdopodobnie jej uczestnictwo w Układzie Warszawskim nabierze formalnego charakteru". Mimo to autorzy zakładali, że ZSRR uda się zachować "przyjacielskie, dobrosąsiedzkie stosunki" z zachodnim sąsiadem z uwagi na "geopolityczne położenie Polski w Europie, tradycyjne więzi dwóch słowiańskich narodów, syndrom niemiecki u Polaków oraz zależność polskiej gospodarki od naszych nośników energii". Miejsce ideologicznej retoryki skrywającej dominację militarną, czym posługiwano się w kontaktach z Warszawą w okresie rządów PZPR, miały zatem zająć dwa narzędzia tradycyjnej dyplomacji: wygrywanie karty niemieckiej oraz broń ekonomiczna. Dzieje stosunków polsko-rosyjskich po 1989 r. wykazały, że na Kremlu szybko nauczono się skutecznie wykorzystywać zwłaszcza ten ostatni środek.




Antoni Dudek

Historyk i politolog, pracownik Uniwersytetu Jagiellońskiego i IPN. Autor książki o kulisach upadku PRL "Reglamentowana rewolucja"





HISTORIA NAJNOWSZA POLSKI według Antoniego Dudka