Dziennik Polski - 28.12.2004



Niesprawdzony rzad

Rozmowa z dr. ANTONIM DUDKIEM, naczelnikiem Wydzialu Badan Naukowych Instytutu Pamieci Narodowej




- W jaki sposob mozna bylo zostac czlonkiem rzadu Tadeusza Mazowieckiego?

- Prace nad skladem gabinetu Tadeusz Mazowiecki rozpoczal jeszcze przed formalnym powolaniem go na szefa rzadu. Prowadzil je w redakcji "Tygodnika Solidarnosc". Najblizsze otoczenie Mazowieckiego tworzyli wowczas: Jacek Ambroziak, Wojciech Arkuszewski, Jerzy Ciemniewski i Waldemar Kuczynski. Oni nie tylko przygotowywali publiczne wystapienia premiera, ale takze odegrali istotna role w wyszukiwaniu osob, ktore z ramienia "Solidarnosci" znalazly sie w gabinecie. Dzis wiemy, ze "montowanie" rzadu Mazowieckiego odbywalo sie w chaosie. Warto pamietac, ze Mazowiecki mial mozliwosc dobierania sobie do swojego gabinetu ludzi tylko do tych resortow, ktore zostaly przyznane "Solidarnosci". Kazda z partii bowiem, ktore go wspoltworzyly, przedstawiala wlasnych kandydatow.

- Antoni Macierewicz, ktory byl ministrem spraw wewnetrznych w rzadzie Jana Olszewskiego, uwaza, ze jest bardzo prawdopodobne, iz wspomniani przez Pana "zausznicy" Mazowieckiego mogli byc manipulowani przez komunistyczna policje polityczna.

- Nie chcialbym tej sprawy komentowac, bo nie mam wiedzy na ten temat.

- Jaki byl udzial Sluzby Bezpieczenstwa i wojskowych sluzb specjalnych w ksztaltowaniu gabinetu Mazowieckiego?

- Do tej pory nie natrafilem na dokumenty, ktore bylyby efektem pracy operacyjnej dotyczacej tego, kogo Mazowiecki mial zamiar powolac do swojego rzadu. Nie ulega jednak dla mnie zadnej watpliwosci, ze wokol Mazowieckiego dzialala liczna agentura.

- Latem 1989 r. bezpieka dzialala "pelna para"?

- Tak. Wladze nad aparatem bezpieczenstwa sprawowali wowczas ci sami ludzie, ktorzy kierowali nim od lat, na czele z gen. Kiszczakiem.

- Zdawali sobie sprawe, ze system komunistyczny upada?

- Po wyborach czerwcowych, a zwlaszcza kilka tygodni pozniej, musieli miec swiadomosc konca PRL. Swiadczyc o tym moze m.in. decyzja gen. Tadeusza Szczygla, dyrektora departamentu IV (zwalczajacego przede wszystkim Kosciol katolicki - przyp. red.), z poczatku wrzesnia 1989 r., zatwierdzona 12 wrzesnia przez gen. Henryka Dankowskiego, wiceministra spraw wewnetrznych. Decyzja ta dotyczyla niszczenia akt departamentu IV SB. Od tamtej pory trwalo niszczenie i wynoszenie dokumentow na masowa skale, i to z wszystkich jednostek SB.

- Do kiedy niszczono dokumenty?

- Byc moze przez caly rok 1990 r., a na pewno do konca lata 1990 r.

- Zapewne bezpieka starala sie miec jak najwieksza liczbe agentow w rzadzie Mazowieckiego...

- Kazda policja polityczna, nawet w panstwach demokratycznych, chce miec jak najwieksza liczbe zrodel informacji. Na temat agentury w rzadzie Tadeusza Mazowieckiego nie mamy dotychczas informacji, ale od dawna dysponujemy rozkazem gen. Dankowskiego z lipca 1989 r., w ktorym mowa jest o tym, ze agenci, ktorzy zostali parlamentarzystami, maja zostac wyrejestrowani, czyli usunieci z kartotek SB, ale nalezy z nimi utrzymac kontakt operacyjny. Pierwszy rozkaz, jaki otrzymali agenci parlamentarzysci dotyczyl wyboru na prezydenta gen. Wojciecha Jaruzelskiego (Jaruzelski zostal prezydentem przewaga jednego glosu - przyp. red.). Przez analogie mozna stwierdzic, ze zadania do wykonania otrzymywali rowniez tajni wspolpracownicy, ktorzy byli agentami w poszczegolnych ministerstwach rzadu Mazowieckiego.

- Czy Mazowiecki sprawdzal swoich ministrow pod katem ich wiarygodnosci?

- Nic na ten temat nie wiem, ale watpie, aby to robil. Kogo mial zreszta pytac, Kiszczaka? Przeciez nie mogl liczyc na to, ze owczesny szef MSW powie mu prawde.

- Rozumiem, ale przypomne, ze w lipcu 1990 r. szefem MSW zostal Krzysztof Kozlowski, ktory od maja 1990 r. stal na czele UOP. W sierpniu wiceministrow z zaciagu Kiszczaka zastapili Jan Widacki oraz Jerzy Zimowski. Wtedy chyba Mazowiecki mogl juz sprawdzic swoich ministrow?

- Wtedy na pewno, ale - uprzedze pytanie - nie wiem, czy Mazowiecki wowczas poprosil o sprawdzenie czlonkow Rady Ministrow.

- O ile wiem, przynajmniej jeden z wiceministrow spraw wewnetrznych z zaciagu Kozlowskiego byl bardzo zainteresowany materialami zgromadzonymi przez tajne sluzby.

- Tego ja nie wiem, bo nie znam realiow ich funkcjonowania w resorcie spraw wewnetrznych. Podejrzewam jednak, ze ci panowie, na czele z Krzysztofem Kozlowskim, byli bardzo zainteresowani zgromadzona dokumentacja, o czym swiadcza opublikowane przez nich ksiazki.

- Krzysztof Kozlowski twierdzi, ze IPN nonszalancko postepuje z dokumentami.

- Instytut po to powstal, aby udostepniac materialy. Jezeli pan Kozlowski tego nie rozumie, to trudno. A jezeli uwaza, ze IPN postepuje niezgodnie z prawem, to niech powiadomi o tym odpowiednie wladze. Moim zdaniem to pan Kozlowski postepuje nonszalancko.

 

Rozmawial: WLODZIMIERZ KNAP





HISTORIA NAJNOWSZA POLSKI według Antoniego Dudka