"Magazyn ufologiczny UFO" - 1992, nr 5

 

JOHN LEAR

Oświadczenie

 

 

Tekst pochodzi z książki Valdemara Valeriana Matrix II: The Abduction and Manipulation of Humans Using Advanced Technology.

 

 

John Lear jest kapitanem lotnictwa jednej z największych amerykańskich linii lotniczych. Ma na swoim koncie loty na ponad 160 typach samolotów w ponad 50 krajach. Ustanowił 17 światowych rekordów szybkości na odrzutowcu typu "Lear" i jest jedynym pilotem, który posiada wszystkie uprawnienia lotnicze, jakie są wydawane przez Federalny Urząd Lotnictwa (Federal Aviation Administration). Latał w różnych misjach dla CIA i innych agencji rządowych na całym świecie. Kandydat na senatora stanu Nevada i syn Williama P. Leara, konstruktora myśliwca odrzutowego Lear i ośmiościeżkowego magnetofonu stereofonicznego, założyciela Lear Siegler Corporation. Lear zainteresował się po raz pierwszy zjawiskiem UFO 13 miesięcy temu po rozmowie z pracownikami bazy sił powietrznych Stanów Zjednoczonych Bentwaters położonej w pobliżu Londynu w Wielkiej Brytanii, którzy byli świadkami lądowania UFO na jej terenie i rozmowy dowódcy bazy, generała Gordona Williamsa, z trzema niewielkimi wzrostem obcymi istotami. Poniższy tekst został opublikowany przez Leara po raz pierwszy 29 grudnia 1987 roku, a następnie uzupełniony 25 sierpnia 1988 roku.

 

 

Słońce nie krąży wokół Ziemi.

Rząd Stanów Zjednoczonych kontaktuje się z małymi szarymi istotami pozaziemskimi od około 20 lat.

Pierwsza z tych prawd zaprowadziła Giordana Bruno w roku 1600 na stos za jej uporczywe głoszenie. Druga z nich zabiła znacznie więcej ludzi, którzy usiłowali przedstawiać ją opinii publicznej, niż zostanie to kiedykolwiek ujawnione.

Tak czy inaczej, prawda musi być powiedziana. Fakt, że Ziemia obraca się dookoła Słońca, był przez Kościół skrzętnie ukrywany przez ponad 200 lat. Ta prawda wywołała w końcu ogromny przewrót w Kościele, instytucjach władzy i myśleniu, który w XIX wieku doprowadził do stworzenia nowych wartości społecznych i obyczajowych.

Teraz, po blisko 400 latach od ogłoszenia pierwszej z prawd, stajemy wobec konieczności poznania nowych szokujących faktów. Od ponad 40 lat rząd ukrywa przed nami "przerażającą prawdę". Niestety, ta "przerażająca prawda" jest znacznie bardziej przerażająca, niż nasz rząd to sobie kiedykolwiek wyobrażał

Usiłując chronić demokrację, nasz rząd sprzedał nas obcym istotom. Niniejsze oświadczenie przedstawia, jak do tego doszło. Zanim jednak do tego przystąpię, chciałbym powiedzieć, że ci. którzy nas zdradzili, mieli jak najlepsze intencje.

Prawdopodobnie już w 1939 roku Niemcy przechwycili latający spodek. W 1946 roku generał James H. Doolittle udał się do Szwecji, aby osobiście zapoznać się z raportami na temat "rakiet-widm" (UFO), których ponad tysiąc zaobserwowano tam w ciągu około 7 miesięcy.

"Straszliwa prawda" znana była jedynie kilku osobom. Te istoty są rzeczywiście małymi szpetnymi stworami, przypominającymi klęczące modliszki, które prawdopodobnie wyprzedzają nas w rozwoju o milion lat. Z grupy osób, które jako pierwsze poznały tę "straszliwą prawdę", kilka popełniło samobójstwo - najbardziej znanym z nich był Sekretarz Obrony James V. Forrestal, który wyskoczył przez okno z 16 piętra szpitala. Karty chorobowe Forrestala są niedostępne po dziś dzień.

Prezydent Truman szybko tę sprawę zatuszował. Zrobił to tak udanie, ze szeroka opinia publiczna do dziś uważa latające spodki za bujdę. Mam jednak dla niej niespodziankę.

W roku 1947 prezydent Truman powołał do życia dwunastoosobową grupę złożoną z czołowych naukowców i wojskowych. Znani byli jako MJ-12. Mimo iż grupa ta istnieje do dzisiaj, żaden z jej pierwotnych członków już nie żyje. Ostatni z nich, Gordon Gray, poprzedni Sekretarz Armii, zmarł w roku 1984. Wraz ze śmiercią każdego z członków grupy na jego miejsce desygnowano nowego. Krążą pogłoski, że jej stan osobowy zwiększono o kilka osób.

Pod koniec lat 40-tych miało miejsce kilka innych katastrof spodków: jedna w Roswell w Nowym Meksyku, jedna w Aztec, także w Nowym Meksyku, i jeszcze jedna w Laredo na terenie Meksyku w odległości około 50 kilometrów od granicy z Teksasem.

Weźmy teraz pod uwagę sytuację rządu Stanów Zjednoczonych w owym czasie. Otóż zadufani w sobie politycy sądzili, że jesteśmy najpotężniejszym państwem na świecie, zwłaszcza dzięki posiadaniu bomby atomowej dającej nam ogromną przewagę nad innymi, również Rosjanami, którym potrzeba było aż 4 lat na nadgonienie tego dystansu i to tylko dzięki pomocy zdrajców Demokracji. Zbudowali samolot odrzutowy przekraczający barierę dźwięku, a także odrzutowe bombowce o zasięgu międzykontynentalnym mogące przenosić broń o ogromnej sile rażenia. Epoka powojenna i najbliższa przyszłość zapowiadały się jako okres spokoju i beztroski. Proszę sobie teraz wyobrazić, co czuli ci sami przywódcy, wspominając słynną audycję radiową "Wojna światów" nadaną przez Orsona Wellesa w 1938 roku, która sprawiła, ze tysiące Amerykanów wpadło w nieprawdopodobną panikę i w przerażeniu i popłochu uciekło z domów, sądząc, że to prawdziwa relacja z inwazji Ziemi dokonywanej przez istoty z innej planety, a następnie widząc martwe ciała tych przerażających z wyglądu niewielkich istot z ogromnymi oczyma, skórą jak u gadów i palcami zakończonymi szponami. Proszę sobie wyobrazić ich szok, kiedy próbując ustalić sposób napędu tych dziwnych "spodków", nie byli w stanie znaleźć nic, co by choć w przybliżeniu przypominało to, co znali: cylindry, tłoki, lampy elektronowe, turbiny lub urządzenia hydrauliczne. Zdawszy sobie sprawę z tej obezwładniającej bezradności, wobec której stanął nasz rząd pod koniec lat 40-tych można zrozumieć, dlaczego postanowił zachować to wszystko w tajemnicy i ewentualnie wykorzystać tę "śmiertelną siłę".

Ta zasłona tajemnicy była tak skuteczna, że jeszcze w roku 1985 dyrektor naukowcy Jet Propulsion Laboratory (Laboratorium Napędów Odrzutowych) w Pasadenie w Kalifornii, dr Al Hibbs, zobaczywszy na taśmie video ogromnego UFO powiedział: "Nie wypowiem się na temat tego zjawiska [UFO], dopóki nie będę posiadał większej ilości danych". To było tak, jak gdyby dr Hibbs zobaczywszy nagiego cesarza, powiedział: "Z całą pewnością wygląda na nagiego, ale ten widok jeszcze nie dowodzi, że jest on nagi".

W lipcu 1952 roku przestraszony rząd patrzył bezradnie, jak eskadra "latających spodków" przelatywała nad Waszyngtonem, obniżając lot nad Białym Domem, Kapitolem i Pentagonem. Wymazanie tego zdarzenia z pamięci opinii publicznej wymagało nie lada wyobraźni i sprytu ze strony rządu.

W czasie Wojny Koreańskiej dokonano tysięcy obserwacji. W tym samym czasie siły powietrzne odnalazły kilka dalszych rozbitych latających spodków. Niektóre z nich zostały przetransportowane do bazy sil powietrznych Wright-Patterson, inne do baz, w pobliżu których się rozbiły.

Jeden ze spodków był tak ogromny, że z powodu niemożliwości przetransportowania go został zakopany w miejscu, w którym się rozbił i pozostaje tam do dziś. Od lat krążą obrosłe legendą opowieści o transportowaniu rozbitych spodków na długich dystansach, poruszaniu się konwojów tylko w nocy, wykupywaniu całych farm, wycinaniu lasów na trasie przejazdu, blokowaniu autostrad, przejeżdżaniu zespołów złożonych z 2 lub 3 ciężarówek niskopodwoziowych z pozaziemskim ładunkiem i średnicy dochodzącej do 30 metrów.

25 kwietnia 1964 roku w bazie lotniczej Holloman położonej w Nowym Meksyku doszło do pierwszego kontaktu obcych istot z przedstawicielami rządu Stanów Zjednoczonych. W uprzednio przygotowanym miejscu wylądowały 3 spodki, po czym doszło do spotkania obcych istot z oficerami wywiadu reprezentującymi rząd.

Na przełomie lat 60-tych i 70-tych reprezentująca rząd MJ-12 zawarła traktat z tymi istotami, które określane są jako EBE (Extraterrestial Biological Entities - Pozaziemskie Jednostki Biologiczne) jak nazwał je Detlev Bronk, pierwotny członek MJ-12 i 6-ty z kolei rektor Uniwersytetu Johna Hopkinsa. "Traktat" ten przewidywał, że w zamian za pewne "technologie", które nam przekażą, rząd "przymknie oko" na "wzięcia" i zablokuje informacje na temat okaleczeń bydła. EBE-y zapewniły MJ-12, że celem "wzięć" (trwających zwykle około 2 godzin) jest badanie rozwoju cywilizacji.

W rzeczywistości okazało się, ze celem "wzięć" było:

1. Wprowadzanie do mózgów wziętych poprzez dziurki od nosa kulistych urządzeń o średnicy około 3 mm, które służą do ich biologicznego śledzenia i kontroli.

2. Wprowadzanie pohipnotycznych sugestii, których celem jest wywołanie określonego zachowania w określonym czasie, trwającym zwykle od 2 do 5 lat.

3. Zniewalanie niektórych ludzi w celu wykorzystywania ich jako żywych źródeł materiału i substancji biologicznych.

4. Zniewalanie ludzi, którzy stanowią zagrożenie dla ich działalności.

5. Prowadzenie eksperymentów genetycznych.

6. Inseminowanie kobiet i usuwanie embrionów we wczesnym stadium rozwoju w celu zabezpieczenia i kontynuowania dalszego rozwoju powstałych w ten sposób hybryd.

Rząd Stanów Zjednoczonych nie był początkowo świadomy daleko idących konsekwencji wynikających z "traktatu". Uważano, że wzięcia nie stanowią w gruncie rzeczy dla nikogo żadnego zagrożenia. Doszedłszy do wniosku, że będzie do nich dochodzić tak czy inaczej, bez względu na to, czy będzie się na to godził, czy nie, zażądano regularnego dostarczania list wziętych dla MJ-12 i Rady Bezpieczeństwa Narodowego (National Security Council). Czy nie brzmi to niewiarygodnie? Bieżąca lista wziętych przekazywana Radzie Bezpieczeństwa Narodowego? Czytajcie dalej, ponieważ mam jeszcze inne ciekawostki dla was.

EBE-y cierpią na zaburzenia układu trawiennego polegające na jego postępującej atrofii. Krążą przypuszczenia, że jest to skutek jakiejś katastrofy lub wojny nuklearnej, bądź wejście na etap regresji ewolucyjnej. W celu utrzymania się przy życiu używają jakiegoś enzymu bądź wydzielin hormonalnych uzyskiwanych z tkanek pobieranych od ludzi i zwierząt. (Uwaga: Ludzie i krowy są pod względem genetycznym do siebie podobni. W przypadku globalnej katastrofy krowia hemoglobina może być używana przez ludzi).

Substancje te są łączone z nadtlenkiem wodoru [H2O2, czyli w zależności od stężenia woda utleniona (3%) lub perhydrol (30%) ] i wchłaniane przez skórę istot poprzez polewanie ciała tym roztworem lub zanurzanie w nim niektórych jego części. Ciało wchłania roztwór i tą samą drogą, przez skórę, wydala produkty przemiany materii. Okaleczenia bydła [W języku angielskim: cattle mutilation - to określenie służy jednocześnie jako nazwa tego typu przypadków] do których dochodziło szczególnie często w latach 1973-1983, o czym często donosiła w tym okresie prasa, które doczekały się na swój temat nawet filmu dokumentalnego [Chodzi tu 45-minutowy film A Strange Harvest (Dziwne Żniwo)] nakręconego przez Lindę Moulton Howe dla stowarzyszonej z CBS stacji telewizyjnej KMGH-TV w Denver, były rezultatem pobierania przez te istoty różnych tkanek. Najczęściej pobierano genitalia, kiszki stolcowe aż do okrężnicy, oczy, języki oraz gardziele - wszystkie te części ciał były usuwane z niesłychaną precyzją. W niektórych przypadkach nacięcia przebiegały między ściankami komórek, to jest techniką, której nie potrafimy jeszcze stosować, zwłaszcza w warunkach polowych. W wielu przypadkach z ciał zwierząt była wyssana krew, przy czym nie stwierdzano zwiotczenia organów wewnętrznych, które powinno występować w takich sytuacjach. Występowanie tego samego zjawiska zarejestrowano w przypadkach okaleczeń ludzi. Jeden z pierwszych przypadków tego typu miał miejsce w roku 1955 na Poligonie Rakietowym White Sands. Jego ofiarą był sierżant Jonathan P. Louette, którego ciało znaleziono trzy dni po tym, jak pewien major sil powietrznych był w czasie poszukiwania szczątków testowanej na poligonie rakiety świadkiem jego uprowadzenia na pokład "dyskokształtnego" obiektu. Zwłoki pozbawione były genitaliów, odbytnicy i oczu, które usunięte zostały z niespotykaną precyzją, a także krwi, wyssanej do ostatniej kropli, również i w tym przypadku bez zwiotczenia narządów wewnętrznych. Pewne fakty wskazują na to. że operacje te przeprowadzane są w większości przypadków na żywej ofierze.

Poszczególne części ciał zabierane są do podziemnych laboratoriów, z których jedno znajduje się w pobliżu miejscowości Dulce w Nowym Meksyku. Ten wspólnie wykorzystywany przez obce istoty i CIA kompleks jest rzekomo ogromny, a jego pokryte płytkami ceramicznymi ściany "ciągną się bez końca". Świadkowie mówią o potężnych kadziach wypełnionych bursztynowym płynem, w którym pływają części ludzkich ciał.

Po wstępnej zgodzie zamknięto na okres około jednego roku, między rokiem 1972 a 1974 jeden z najtajniejszych ośrodków badawczych w kraju Groom Lake. W tym czasie wybudowano tam z pomocą EBE-ów potężny podziemny kompleks. Zlokalizowano tam "wynegocjowane" technologie, z tym tylko, że mogły być one obsługiwane przez EBE-ów. Nie trzeba chyba dodawać, że niemożliwe było użycie tych technologii przeciwko EBE-om, nawet gdyby zaszła taka konieczność.

W latach 1979-1983 stało się jasne dla MJ-12, że rzeczy nie mają się tak, jak planowano. Okazało się między innymi, że dokonywano znacznie więcej wzięć (tysiące), niż to wynikało z dostarczanych list. Ponadto wyszło na jaw, że część dzieci, jakie giną co roku w naszym kraju, została wykorzystana przez te istoty jako źródło niezbędnych dla nich substancji i części ciał.

W roku 1979 w kompleksie laboratoryjnym położonym w pobliżu Dulce doszło do konfliktu między obydwiema stronami. Wezwano specjalny oddział wojska, który dostał zadanie uwolnienia części ludzi, którzy zostali uwięzieni w kompleksie, kiedy zdali sobie sprawę, o co w tym wszystkim naprawdę chodzi. Jak podaje pewne źródło, w akcji tej zginęło 66 żołnierzy i, co gorsze, nikogo nie uwolniono.

Do roku 1983 MJ-12 musiała działać z przerażającą świadomością pomyłki, którą było zawarcie traktatu z EBE-ami. Wcześniej zręcznie zainspirowała (poprzez dr. Hyneka, który pracował wcześniej na rzecz projektu Blue Book, a następnie w końcu lat 60-tych zerwał rzekomo współpracę z siłami powietrznymi, lecz w rzeczywistości dalej ją kontynuował kierując Center for UFO Studies) nakręcenie filmu Bliskie spotkania trzeciego stopnia i ET w celu oswojenia opinii publicznej z wyglądem obcych istot i zrodzenia w ludziach przekonania, że są to współczujący i życzliwi nam nasi "kosmiczni bracia". MJ-12 "sprzedała" ten wizerunek EBE-ów opinii publicznej i wkrótce stanęła twarzą w twarz z prawdą. W 1968 roku przystąpiono ponadto do realizacji planu, którego wprowadzanie w życie miało trwać 20 lat, mającego na celu uświadomienie opinii publicznej fakt przebywania na Ziemi obcych istot. Punkt kulminacyjny miał przypaść na lata 1985-1987, kiedy to miano przedstawić opinii publicznej szereg różnych filmów dokumentalnych ukazujących dzieje i zamiary EBE-ów. Odkrycie "Wielkiego Oszustwa" zniweczyło te plany, nadzieje i marzenia MJ-12, wywołując w jej szeregach zamieszanie i panikę.

Spotkanie w "Country Club", odizolowanym od świata ośrodku z prywatnym polem golfowym, wygodnymi pomieszczeniami do spania i pracy oraz pasem startowym dla samolotów, zbudowanym dla członków MJ-12, przerodziło się w bój o przyjęcie strategii dalszego działania. Część grupy MJ-12 stała na stanowisku, że należy o wszystkim powiadomić opinię publiczną, a następnie prosić ją o wybaczenie i pomoc. Reszta, która stanowiła większość, twierdziła, że jest to niemożliwe do zrealizowania, argumentując, że sytuacja jest w chwili obecnej niemożliwa do opanowania, w związku z czym nie ma sensu wzniecanie niepokoju społecznego "przerażającą prawdą". Według nich najlepszym sposobem poradzenia sobie z tą sytuacją było kontynuowanie badań nad bronią, która mogłaby być użyta przeciwko EBE-om. Prowadzone są one pod kryptonimem "SDI" (Strategic Defense lnitiative - Inicjatywa Obrony Strategicznej, czyli tak zwane potocznie "Gwiezdne Wojny"), który nie ma nic wspólnego z obroną przeciwko sowieckim pociskom nuklearnym. W rzeczy samej prawdziwa definicja i cel SDI brzmi: "Wykrywanie, śledzenie i unieszkodliwianie przedmiotów w przestrzeni kosmicznej". W chwili kiedy piszę te słowa, dr Edward Teller, "ojciec" bomby jądrowej przebywa w podziemiach poligonu w Nevadzie, osobiście doglądając i poganiając swoich pracowników i współpracowników niczym, jak ktoś to określił, "człowiek nawiedzony". l prawdę powiedziawszy, powinien, jako że jest członkiem MJ-12, podobnie jak na przykład dr Kissenger, admirał Bobby Inman i prawdopodobnie admirał Poindexter.

Zanim odkryto "Wielkie Oszustwo", zgodnie z planem stopniowego informowania opinii publicznej nakręcono kilka filmów dokumentalnych. William Moore, zamieszkały w Burbank w Kalifornii badacz zjawiska UFO i autor głośnej książki The Roswell Incident (Zdarzenie w Roswell), wydanej w roku 1980 i szczegółowo dokumentującej katastrofę i przejęcie przez wojsko wraku spodka wraz z 4 ciałami obcych istot, posiada kasetę video z wywiadem przeprowadzonym przez dwóch dziennikarzy z pewnym oficerem związanym z MJ-12. Ów oficer udziela odpowiedzi na pytania związane z historią MJ-12 i utajnianiem informacji na ten temat, przejęciem szeregu latających spodków i obecności żywej obcej istoty (jednej z trzech, które pojmano i oznaczono odpowiednio EBE-1, EBE-2, i EBE-3, a następnie przetrzymywano w kompleksie oznaczonym jako YY-II w Los Alamos w Nowym Meksyku - jednym z dwóch istniejących, które są zabezpieczone przed działaniem pól elektromagnetycznych, drugim jest baza sil powietrznych Edwards położona na pustyni Mojave w Kalifornii). Oprócz wymienionych wcześniej oficer ten podał kilka dalszych nazwisk członków grupy MJ-12; Harold Brown, Richard Helms, gen. Vernon Walters, dr Lew Allen z JPL [Skrót od Jet Propulsion Laboratory - Laboratorium Napędów Odrzutowych] i dr Theodore von Karman.

Przekazał również informację, że EBE-y twierdzą, iż stworzyły Chrystusa. Posiadają rzekomo urządzenie, za pomocą którego zarejestrowały całą historię ludzkości, którą mogą następnie odtworzyć w postaci hologramu. Hologram ten można nagrać na taśmie filmowej bądź video, lecz jest on niestety na nich mało wyraźny. Rzekomo sfilmowano scenę ukrzyżowania Chrystusa na Górze Oliwnej, aby przedstawić ją ludziom. EBE-y uparcie twierdzą, że stworzyły Chrystusa, co w świetle "Wielkiego Oszustwa" może być niczym więcej, jak próbą zniszczenia tradycyjnych wartości w bliżej nie określonym celu.

Rzekomo istnieje jeszcze jedno nagranie video, którym jest wywiad z EBE-m. Ponieważ EBE-y porozumiewają się telepatycznie, w roli tłumacza wystąpił pułkownik sil powietrznych. Tuż przed wystąpieniem kryzysu na giełdzie papierów wartościowych w październiku 1987 roku zaproszono do Waszyngtonu kilku reporterów, w tym także Williama Moore'a, z propozycją sfilmowania podobnej rozmowy z EBE-m w celu rozpowszechnienia jej wśród społeczeństwa. Z powodu niekorzystnej sytuacji na giełdzie odstąpiono od tego zamiaru, uznając, że chwila stała się na to nieodpowiednia. Tak czy inaczej, ten sposób informowania opinii publicznej o istotach pozaziemskich wydaje się co najmniej dziwny, z drugiej strony jednak pokazuje stan paniki, w jakiej znajduje się MJ-12, która nie wie, co w tej sytuacji począć.

Moore jest także w posiadaniu dokumentów dotyczących projektu Aquarius - kilku stron, które wypłynęły na światło dzienne kilka lat temu, opisujących supertajny projekt NSA [Skrót od National Security Agency - Urząd Bezpieczeństwa Narodowego], którego istnienie było do niedawna ustawicznie dementowane. W liście do senatora Johna Glenna, dyrektora ds. polityki NSA, Julia B. Wetzel napisała: "Najwyraźniej istnieje bądź istniał projekt sil powietrznych o tej nazwie [Aquarius], który dotyczył UFO. Dziwnym zbiegiem okoliczności istnieje także projekt NSA o tej samej nazwie". Projekt Aquarius NSA dotyczy "porozumiewania się z obcymi istotami" (EBE-ami). W ramach programu Aquarius realizowano także projekt "Snowbird" polegający na oblatywaniu odnalezionego obcego pojazdu na poligonie Groom Lake w Nevadzie. Jest on kontynuowany tam do dzisiaj. Wedle słów pewnego człowieka zatrudnionego w Groom Lake "nasi ludzie są znacznie lepsi w rozkładaniu rzeczy na części niż w ich późniejszym składaniu". Inny z kolei świadek twierdzi, że widział przywiezienie na poligon w Nevadzie w marcu 1988 roku latającego spodka. Jeszcze inny był rzekomo świadkiem zakopania tam (Bóg jeden wie, w jakim celu) latającego spodka w drugim tygodniu sierpnia tego samego roku.

Gdyby rząd czul się zmuszony do potwierdzenia faktu przebywania na Ziemi obcych istot pod naporem dowodów, takich jak obserwacje w Hudson Valley dokonane w czasie ostatnich 4 lat, październikowe i listopadowe obserwacje w Wytheville w Wirginii, obserwacje w Gulf Breeze na Florydzie dokonane między listopadem 1987 roku a majem roku następnego, w czasie których wykonano szereg zdjęć stereoskopowych i nakręcono film kamerą video, obserwacje z Lakę Superior z 1988 roku oraz obserwacje z okolic Las Vegas i poligonu w Nevadzie, a także miał na uwadze "Wielkie Oszustwo" i ewidentnie wrogie zamiary EBE-ów, mógłby przyzwolić MJ-12 na ujawnienie informacji na temat istnienia EBE-ów, przy jednoczesnym zachowaniu w tajemnicy informacji na temat więc i okaleczeń bydła.

Koszmar tego problemu musi doprowadzać nie jednego "na górze" do picia. Ale co z resztą nas? Większość ludzi donoszących o swoich obserwacjach jest ośmieszanych przez opłacanych przez rząd szykanerów, takich jak Philip Klass, poprzedni redaktor naczelny Aviation Week and Space Technology, James Oberg z NASA i wielu innych. Kiedy prawda wypłynie na światło dzienne, jeśli w ogóle kiedykolwiek wypłynie, jak trzeba będzie potraktować to podłe, chamskie szkalowanie całkowicie zdrowych, normalnych postępujących patriotycznie obywateli?

Zapytacie teraz: "Dlaczego ja nic o tym do tej pory nie słyszałem?" A od kogo mieliście to słyszeć? Dana Rathera? Toma Brokawa? Sama Donaldsona? Błąd. Ci ludzie nie wyszukują informacji, oni je tylko odczytują. Mają panienki, które wydzwaniają do świadków i przeprowadzają z nimi wywiady, a także weryfikują napływające dalekopisami wiadomości (przekazywane zarówno przez AP, jak i UPI). Nie wyobrażam sobie, aby Dan Rather zawitał do Wytheville w Wirginii i zadał sobie trud sprawdzenia, dlaczego w październiku i listopadzie 1987 roku zanotowano tam około 4 TYSIĘCY obserwacji. Lepiej, żeby Tom Brokaw lub ktoś inny z nich zaryzykował swoją wiarygodność. Tom Brokaw? Tom woli, aby to Sam Donaldson zaryzykował swoją wiarygodność. Nikt nie chce nadstawiać karku dla tak dziwacznych historii, bez względu na to, jak wielu ludzi donosi o obserwacji obiektu mającego długość ponad 250 metrów i zmuszającego ich do zjechania z drogi. W przypadku obserwacji w Wytheville nie zdołały zainteresować dziennikarzy i reporterów nawet dziesiątki furgonetek z napisem NASA. A ci, którzy zdobyli się na zadanie pytań, przyjmowali za dobrą monetę odpowiedzi mówiące, że NASA przeprowadza badania meteorologiczne.

Zapytacie dalej, a co z naszymi naukowcami? Co z Carlem Saganem? Isaacem Asimovem? Arthurem C. Clarke'iem? Czyżby oni nic o tym nie wiedzieli? Jeśli Carl Sagan o tym wie, to popełnia wielkie oszustwo działając w Towarzystwie Planetarnym (Planetary Society), którego celem jest "poszukiwanie pozaziemskiej inteligencji". Kolejną zagadką, w której rząd Stanów Zjednoczonych topi co roku miliony dolarów, jest radioteleskop w Arecibo w Puerto Rico, nadzorowany z ramienia Uniwersytetu Cornella przez - tak, tak - Carla Sagana. Uniwersytet Cornella analizuje rzekomo sygnały z kosmosu, które wskazywałyby na istnienie życia poza Ziemią. Naprawdę trudno uwierzyć, żeby tak inteligentni astronomowie, jak Sagan mogli być aż tacy głupi.

A Isaac Asimov? Czy jest możliwe, aby najsłynniejszy pisarz science fiction wszystkich czasów nie domyślił się do tego czasu, że wokół tych spraw istnieje potężna zasłona tajemnicy? Być może domyślił się, lecz zapewne woli milczeć.

Jedna z często powtarzanych hipotez oparta na dostępnych informacjach mówi, że EBE-y próbują odrodzić swoją rasę naszym kosztem. Najwyraźniej przeżywają kłopoty na skutek jakiejś katastrofy jądrowej bądź wkroczyli na drugą stronę krzywej dzwonowej ewolucji, co oznacza, że zamiast dalej ewoluować "dewoluują". Według informacji pochodzących z kilku autopsji, które wypłynęły na światło dzienne, EBE-y mają zanikający układ trawienny i inne kłopoty ze swoimi organizmami. Te informacje są w zgodzie z ich wysiłkami zmierzającymi do stworzenia krzyżówki ich i naszej rasy, co zostało szczegółowo opisane przez Budda Hopkinsa w książce Intruders [Książka ta, jak już zapowiadaliśmy w poprzednim numerze, ukaże się na przełomie roku 1991 i 1992 nakładem Agencji NOLPRESS w serii z stającym spodkiem pod tytułem Intruzi], która szczegółowo relacjonuje przypadek pewnej kobiety z Indianapolis, która posłużyła EBE-om do stworzenia 7 hybryd, z których żadnej z nich nie pozwolono jej zachować, czego zresztą nie pragnęła.

Jaka by nie była odpowiedź, te fakty są bezdyskusyjne. Liczba osób ginących co roku bez śladu jest ściśle strzeżoną tajemnicą państwową. (Od roku 1980 notuje się co roku ginięcie co najmniej 20.000 dzieci). Okaleczenia bydła (14.000 przypadków od roku 1973) są uważane oficjalnie przez rząd jako "mistyfikacja". Ostatnie badania opinii publicznej wskazują, że 88% Amerykanów wierzy, że istnienie inteligentnych form życia na innych planetach jest możliwe i że ponad 20 milionów Ameryków widziało w swoim życiu coś, co uważa za UFO. Niemniej rząd Stanów Zjednoczonych traktuje oficjalnie "latające spodki" jako bzdurę. A co wy o tym sądzicie?

Najlepsza rada, jakiej mogą wam udzielić na koniec, brzmi następująco: Kiedy następnym razem zobaczycie latający spodek, którego możliwości technologiczne i zachwycające światła o nieskazitelnie czystych kolorach przejmą was grozą...

UCIEKAJCIE CO SIŁ W NOGACH!

 

Przełożył Sławomir Raube

 






UFO