Druga twarz doradcy
premiera
Dziennikarz czy funkcjonariusz służb specjalnych?
Jacek Podgórski na początku lat 90., jako dziennikarz i jednocześnie niejawny oficer UOP pisał (na zlecenie służb specjalnych) w prasie artykuły mające skompromitować polityków prawicy - uważają Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz. Dziś Podgórski jest głównym doradcą prezesa Rady Ministrów Leszka Millera.
Przypomnijmy - według "Gazety Wyborczej" to Podgórski przekazał przed tygodniem trzem gazetom informacje, które miały kompromitować Tomasza Nałęcza, szefa sejmowej komisji śledczej, wyjaśniającej aferę Rywina. Nam udało się ustalić, że Podgórski był wcześniej nie tylko dziennikarzem i autorem trzech książek o służbach specjalnych (pierwszą, wydaną w 1992 r. współredagowała m.in. Aleksandra Jakubowska).
Posłowie Kaczyński i Macierewicz w 1999 r. mieli dostęp do akt śledztwa w sprawie inwigilacji prawicy przez UOP (prokuratura uznała ich za pokrzywdzonych). Chodzi o bezprawne działania specjalnej grupy oficera UOP Jana Lesiaka, która na początku lat 90. prowadziła tajne operacje wobec posłów, polityków i partii politycznych. Wykorzystując agentów w mediach oraz rozpuszczając plotki obyczajowe grupa Lesiaka miała na celu kompromitację wybranych polityków.
Na podstawie informacji, jakie zawierały te akta, w 1999 r. Macierewicz, były minister spraw wewnętrznych, dziś członek Sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, mówił "Rzeczpospolitej": "Najbardziej, moim zdaniem, kompromitująca była zsynchronizowana i totalna akcja medialna atakująca lustrację i dekomunizację. Jej głównym wykonawcą był zespół, którego szefem był pracownik z grupy Lesiaka, działający na tzw. etacie niejawnym. Początkowo zatrudniony był w firmie Telegraf (spółka ta planowała wydać tygodnik o takim samym tytule - red.), potem, będąc równocześnie pracownikiem zespołu Lesiaka i dziennikarzem 'Kuriera Polskiego', opisał tzw. aferę Telegrafu. Przez jakiś czas pracował oficjalnie w UOP, później niby z niego odszedł i zaczął pracować w 'Życiu Warszawy', 'Super Expressie' i tygodnikach 'Cash' i 'Fakty'. Tak naprawdę cały czas był pracownikiem zespołu Lesiaka".
Wczoraj zapytaliśmy Macierewicza, czy mówił o Jacku Podgórskim. - Tak, to o niego chodzi - odparł poseł bez chwili wahania.
Potwierdza to również lider PiS, a wcześniej Porozumienia Centrum Jarosław Kaczyński. I on w 1999 r., tyle że "Gazecie Wyborczej", opowiadał: "Z materiałów (śledztwa - red.) wynika, że w prasie, wśród dziennikarzy, funkcjonowali nie tylko współpracownicy, ale też kadrowi oficerowie UOP. (...) Głównym instrumentem ataku na PC był 'Kurier Polski'. Tam ukazywały się materiały pisane przez oficera X".
Zapytaliśmy wczoraj Kaczyńskiego, czy mówił o Podgórskim: - Tak. Niewątpliwie był to człowiek z grupy Lesiaka. Oficer na niejawnym etacie, który pracował m.in. w "Kurierze Polskim".
Zadzwoniliśmy do Podgórskiego, dziś głównego doradcy prezesa Rady Ministrów i bliskiego współpracownika Aleksandry Jakubowskiej:
"Rz": - Czy pan pracował w UOP?
Jacek Podgórski: - To nie jest tajemnica. Wystarczy prześledzić publikacje prasowe.
- W jakich latach?
- Nie mogę na to pytanie odpowiedzieć.
W obronie Podgórskiego
Jakubowska broniła w poniedziałek Jacka Podgórskiego, pracownika gabinetu politycznego premiera. "Gazeta Wyborcza" utrzymuje, że to właśnie Podgórski poinformował "Newsweeka", "Życie Warszawy" i "Super Express" o tym, że żona szefa komisji śledczej Tomasza Nałęcza miała być współautorem ustawy o mediach. Minister przypomniała, że wszystkie trzy redakcje zaprzeczyły, by to Podgórski był ich informatorem. Według minister zamieszanie wokół Podgórskiego (Jakubowska nazwała go wczoraj swoją prawą ręką) było prowokacją wymierzoną w nią samą. - Ślady, które miały doprowadzić do gabinetu politycznego, miały spowodować, by szef komisji stał się moim osobistym wrogiem - stwierdziła.
Większa dawka top secret